Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ŚWIAT. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ŚWIAT. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 stycznia 2008

Kenia: 50 osób spłonęło żywcem?

ulast, mar, PAP
2008-01-01, ostatnia aktualizacja 2008-01-01 21:48
Zobacz powiększenie
Od 27 grudnia w Kenii po ogłoszeniu zwycięstwa w wyborach urzędującego prezydenta Mwai Kibakiego trwają krwawe zamieszki
Fot. SAYYID AZIM AP

- Według różnych źródeł w kościele w Eldoret w zachodniej Kenii spłonęło we wtorek żywcem od 12 do ponad 50 osób, w tym dzieci, które schroniły się w świątyni uchodząc przed aktami przemocy, do jakich dochodzi w Kenii po wyborach. Prezydent Kibaki, który oficjalnie wygrał wybory, zwrócił się do liderów partii politycznych o natychmiastowe spotkanie i wezwał do zachowania spokoju.

Zobacz powiekszenie
Fot. AP
Jedna z ofiar pożaru w kościele w Eldoret, opatrywana w szpitalu w Mombasie
Zobacz powiekszenie
Fot. KAREL PRINSLOO AP
Kiambu: ludzie, którzy w zamieszkach stracili swoje domy, proszą o pomoc władze prowincji
Kenia
Kenia
Kolejny dzień kryzysu w Kenii - wideo agencji Reutera

Informacje na temat liczby ofiar są rozbieżne. Zachowujące anonimowość źródło policyjne, na które powołuje się agencja AFP, podało wcześniej, że ofiar śmiertelnych jest co najmniej 30. Reuters pisze o co najmniej 12 ofiarach.

Przedstawiciel miejscowej organizacji Czerwonego Krzyża podał, że 42 osoby ciężko poparzone przewieziono do szpitala, lecz nie był w stanie potwierdzić informacji o liczbie ofiar śmiertelnych.

Według świadków, w świątyni, którą podpalili napastnicy, przebywało w chwili podpalenia ok. 200 osób, a większość ofiar to Kikuju - ludzie z tej samej grupy etnicznej, co prezydent Mwai Kibaki.

Wtorek rano: 251 ofiar

To kolejne ofiary zamieszek, które wybuchły 27 grudnia po ogłoszeniu zwycięstwa w wyborach prezydenckich urzędującego szefa państwa Mwai Kibakiego. W starciach ostatniej nocy zginęło aż 66 osób. W sumie zginęło już około 300 osób, a co najmniej 70 tysięcy musiało tam opuścić swe domy - podał we wtorek kenijski oddział Czerwonego Krzyża.

Przywódcy opozycji Raili Odingi twierdzi, że to on wygrał wybory, a ich oficjalne wyniki zostały sfałszowane. Zarówno Komisja Europejska, jak i Stany Zjednoczone zgłosiły w poniedziałek wątpliwości co do uczciwości wyborów prezydenckich w Kenii i zaapelowały do Kibakiego o współpracę z opozycją.

Prezydent wzywa liderów do spotkania

Kibaki spotkał się dziś z szefem wyborczej misji obserwacyjnej w Kenii z ramienia brytyjskiej Wspólnoty Narodów (Commonwealth of Nations) Ahmedem Tedżanem Kabbahem. Po tym postanowił o spotkaniu z szefami partii. - Rząd zintensyfikował środki bezpieczeństwa, by bronić obywateli i położyć kres przemocy - zaznaczono w komunikacie kancelarii prezydenta.

Zrobione z samolotów zdjęcia ukazują, że na zachodzie Kenii spłonęły setki domów i chat, a na drogach mniej więcej co 10 kilometrów rozmieszczono blokady.

"Narodowa katastrofa"

- To narodowa katastrofa - oświadczył na konferencji prasowej sekretarz generalny kenijskiego Czerwonego Krzyża Abbas Gullet. Dodał, że blokady mogą przekraczać jedynie członkowie "wybranej grupy etnicznej". Jednak nie powiedział, o jakie plemię chodzi.

36-milionowa Kenia jest krajem bardzo zróżnicowanym etnicznie, żyje w niej ok. 40 plemion, ludów i grup etnicznych. Największą, liczącą około 22 proc. ludności grupą jest lud Kikuju. To właśnie głównie Kikuju popierali swego współplemieńca, zwycięzcę grudniowych wyborów prezydenckich Mwai Kibakiego.

Pozostałe plemiona to stanowiące ok. 14 proc. Luhja, 13 proc. Luo (do tego plemienia należy główny rywal prezydenta Raila Odinga), 12 proc. Kele, 11 proc. Kamba, 6 proc. Meru i 2 proc. Masajowie. Pozostałe 20 proc. ludności stanowią m.in. Arabowie, Europejczycy i Indusi. Gullet dodał, że blisko 500 osób od niedzieli zostało zablokowanych na lotnisku w Eldoret, a jeszcze kilkuset musiało schronić się w komisariatach na prowincji.

niedziela, 30 grudnia 2007

Irak: pierwsza rocznica stracenia Saddama

asz, PAP
2007-12-30, ostatnia aktualizacja 2007-12-30 11:10

Irackie siły bezpieczeństwa zostały w niedzielę rozmieszczone na północ od Bagdadu, na terenach obejmujących dawny bastion byłego prezydenta Iraku Saddama Husajna, w celu przeciwdziałania ewentualnym aktom przemocy w pierwszą rocznicę stracenia dyktatora.

Zobacz powiekszenie
Fot. SCOTT NELSON AP
8 listopada 2006. Saddam Husajn na sali sądowej
ZOBACZ TAKŻE
W niedzielę rano sytuacja w oddalonym o 180 kilometrów na północ od irackiej stolicy Tikricie była spokojna. Kilkudziesięciu policjantów patrolowało dawny bastion Saddama.

Siły bezpieczeństwa wysłano również do rodzinnej wsi dyktatora o nazwie Audża, koło Tikritu, gdzie został pochowany 31 grudnia ubiegłego roku. W Audży odbyła się skromna ceremonia upamiętniająca pierwszą rocznicę śmierci Saddama. Kilkadziesiąt osób złożyło kwiaty na jego grobie. Na uroczystościach nie pojawił się jednak żaden polityk reprezentujący okoliczną społeczność sunnicką.

Irackie ministerstwo spraw wewnętrznych zapowiedziało w sobotę, że postawi siły bezpieczeństwa w stan pogotowia w celu zapobieżenia wszelkim aktom przemocy ze strony zwolenników Saddama.

69-letni Saddam i dwaj jego współpracownicy zostali skazani 5 listopada przez Trybunał, który uznał ich za winnych doprowadzenia do masakry 148 szyitów, zgładzonych w odwecie za nieudany zamach na życie Saddama w 1982 roku w miejscowości Dudżail. Wyrok na Saddamie wykonano 30 grudnia, a na jego pomocnikach - 15 stycznia.

Reżim Saddama padł w roku 2003, kiedy do Iraku wkroczyły siły amerykańskie.

sobota, 29 grudnia 2007

Przemoc nie ustaje w trzecim dniu po śmierci Bhutto

cheko, PAP
2007-12-29, ostatnia aktualizacja 2007-12-29 14:13

W sobotę, w trzecim dniu po zamordowaniu byłej premier Pakistanu Benazir Bhutto 10 tysięcy ludzi manifestowało w Lahaurze na północnym wschodzie kraju. Ulice południowego Karaczi świeciły pustkami.

Zobacz powiekszenie
Fot. FAISAL MAHMOOD REUTERS
Zwolennicy Benazir Bhutto wciąż nie mogą się pogodzić z jej śmiercią
Zobacz powiekszenie
Fot. ZAHID HUSSEIN Reuters
Rodzina Benazir Bhutto nad jej grobem w mauzoleum w Garhi Khuda Baksh
Zobacz powiekszenie
Fot. FAISAL MAHMOOD REUTERS
W Islamabadzie protestowały tysiące osób
W nocy z piątku na sobotę na ulicach wielu pakistańskich miast płonęły witryny sklepowe, samochody i ośrodki opieki społecznej.

Zgromadzony w sobotę przed jednym z meczetów w Lahaurze tłum wykrzykiwał hasła wymierzone w rządzących, a zwłaszcza w prezydenta Perveza Musharrafa: "Odejdź, Musharraf, odejdź!". Następnie wymachujący kijami demonstranci przeszli ulicami miasta. To najliczniejsza manifestacja od śmierci Bhutto.

W Rawalpindi, na północy Pakistanu, gdzie doszło do samobójczego zamachu, około 3 tysięcy zwolenników byłej premier rzucało kamieniami w policję. Przeciwko demonstrantom użyto gazów łzawiących.

Również w Peszawarze na północnym zachodzie kraju około 3 tysięcy ludzi protestowało przeciwko Musharrafowi; usiłowano niszczyć witryny sklepowe. Policja rozpędziła tłum przy użyciu pałek i gazów łzawiących.

W sobotę o świcie zamaskowany mężczyzna zastrzelił 27-letniego zwolennika Bhutto, wracającego z mauzoleum w Garhi Khuda Baksh, gdzie została pochowana w piątek - poinformowała pakistańska policja. Przed śmiercią owinięty w tunikę z czerwono-zielono- czarnej flagi Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP) mężczyzna krzyczał: "Bhutto jest wspaniała". Jego brat - kandydat PPP do zgromadzenia prowincji - został ranny w ataku.

Reuter poinformował, że do 40 osób wzrosła liczba ofiar śmiertelnych zamieszek, jakie wybuchły po śmierci przywódczyni pakistańskiej opozycji. Prawie wszyscy zginęli w południowej prowincji Sindh - bastionie PPP. Jak twierdzi Ghulam Mohtaram, przedstawiciel władz prowincji, tylko do piątkowego wieczoru protestujący zniszczyli 947 samochodów, 131 banków i 31 stacji benzynowych.

Według państwowej komisji wyborczej, podpalono kilka jej lokali oraz zniszczono listy wyborcze i urny. Komisja zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie nadzwyczajne posiedzenie w sprawie zapowiadanych na 8 stycznia wyborów parlamentarnych.

Z kolei ugrupowanie pani Bhutto ma zdecydować w niedzielę, czy weźmie udział w tej elekcji, czy ją zbojkotuje.

W sobotę całkowicie opustoszało 14-milionowe portowe miasto Karaczi - patrolowane przez oddziały uzbrojonej policji i sił paramilitarnych. Służby bezpieczeństwa otrzymały rozkaz strzelania do ewentualnych protestujących.

Ze względu na trzydniową żałobę narodową, w mieście zamknięto sklepy, nieczynne były stacje benzynowe. Odnotowano jedynie odosobnione akty przemocy i podpalenia. Drogi pokrywały rozbite szkło i zwęglone skorupy samochodów. Pozrywane zostały połączenia telefoniczne i internetowe między Islamabadem a Karaczi.

Wcześniej podczas zamieszek w Karaczi protestujący zniszczyli kilka budynków i samochodów należących do Fundacji Edhi prowadzącej ośrodki opieki społecznej. "Siedem naszych ośrodków w Karaczi spłonęło. Dziewiętnaście naszych karetek zostało spalonych, a osiem innych zniszczono" - powiedział rzecznik tej pozarządowej organizacji Anwar Ali Kazmi.

Rzeczniczka: Bhutto została postrzelona w głowę

cheko, PAP
2007-12-29, ostatnia aktualizacja 2007-12-29 13:43
Zobacz powiększenie
Benazir Bhutto przemawia na swoim ostatnim wiecu - 27 grudnia 2007
Fot. B.K.Bangash AP

Rzeczniczka Benazir Bhutto potwierdziła w sobotę, że była premier Pakistanu, która zginęła w czwartek w samobójczym zamachu, została postrzelona w głowę.

Jeden z szefów Al-Kaidy gratuluje zabójcom Benazir Bhutto - czytaj

Zwolennik Bhutto zastrzelony podczas powrotu z nad jej grobu - czytaj

Rzeczniczka powiedziała, że myła zwłoki Benazir Bhutto przed jej pochowaniem.

- Widziałam, że miała ranę od kuli z tyłu głowy i drugą (ranę), którą kula wyleciała, z drugiej strony głowy - powiedziała agencji France Presse Sherry Rehman.

W piątek pakistańskie MSW poinformowało, że Bhutto zmarła na skutek obrażeń odniesionych podczas zamachu - uderzyła głową o dach samochodu, do którego wsiadała, usiłując obronić się przed napastnikiem. Według resortu w jej ciele nie znaleziono kuli ani fragmentów metalu.

Bhutto została zamordowana w Rawalpindi w Pakistanie podczas przedwyborczego wiecu zwolenników Pakistańskiej Partii Ludowej, której przewodziła.

TV pokazała zdjęcia "dwóch zamachowców" Bhutto

asz, PAP
2007-12-30, ostatnia aktualizacja 2007-12-30 09:10

Pakistańska telewizja pokazała dzisiaj niewyraźne zdjęcia dwóch mężczyzn - prawdopodobnie zamachowców, którzy zaatakowali i zabili byłą premier Pakistanu Benazir Bhutto w czwartkowym zamachu w Rawalpindi.

Zobacz powiekszenie
Fot. REUTERS TV REUTERS
Zdjęcie fotografa-amatora. Z lewej mężczyzna z pistoletem
Zobacz powiekszenie
Fot. REUTERS TV REUTERS
Zdjęie fotografa-amatora. W centrum mężczyzna trzymający broń w wyciągniętej dłoni
Zobacz powiekszenie
Fot. REUTERS TV REUTERS
Zdjęcie fotografa-amatora: zamachowiec samobójca (w bieli) i mężczyzna z pistoletem (w ciemnych okularach)
Telewizja Dawn pokazała fotografie, które otrzymała - jak twierdzi - od fotografa - amatora.

Na jednym zdjęciu widnieje dwóch mężczyzn stojących w tłumie na wiecu zanim Bhutto go opuściła. Jeden z nich to młody mężczyzna, ubrany w białą koszulę, ciemny płaszcz i słoneczne okulary. Za nim stoi mężczyzna w białej chuście na głowie, który - według Telewizji Dawn - był zamachowcem-samobójcą.

Dwie inne fotografie przedstawiają, jak mężczyzna mierzy z pistoletu do Bhutto, gdy ta opuszczała już wiec. Znajdował się on około trzech metrów od b. premier, z lewej strony jej samochodu, celując z broni, którą trzymał w prawej ręce.

Sprzeczne doniesienia o przyczynie śmierci Bhutto

Wkrótce po śmierci przywódczyni pakistańskiej opozycji pojawiły się sprzeczne doniesienia na temat bezpośredniej przyczyny jej zgonu. Pakistańskie MSW twierdzi, że Bhutto zabiło uderzenie o dach samochodu, do którego wsiadała, i w jej ciele nie wykryto śladów kul.

Wcześniejsze doniesienia mówiły, że Bhutto została śmiertelnie postrzelona. Tę wersję potwierdziła wczoraj rzeczniczka Bhutto, mówiąc, że była premier Pakistanu została postrzelona w głowę. Rzeczniczka Sherry Rehman powiedziała, że myła zwłoki Benazir Bhutto i wdziała, że zmarła miała ranę od kuli z tyłu głowy. CZYTAJ>>

Pakistański rząd zapowiedział, że jest możliwa ekshumacja ciała Bhutto, jeśli jej partia zażyczy sobie tego w celu dokładnego określenia przyczyn śmierci. CZYTAJ>>

W kraju wybuchły zamieszki

Śmierć Bhutto wywołała akcje protestu i zamieszki w Pakistanie. W ich wyniku zginęło ponad 40 osób.

O dokonanie zamachu władze oskarżyły islamskich radykałów, mających powiązania z Al-Kaidą. Tymczasem Pakistańska Partia Ludowa, której przewodziła Bhutto, niezależnie od tego, kto zamachu faktycznie dokonał, za jej śmierć wini administrację kraju, która nie zapewniła byłej premier odpowiedniej ochrony.

Tropicielka zbrodni odchodzi

Agnieszka Skieterska
2007-12-29, ostatnia aktualizacja 2007-12-28 17:47

Spódnica nigdy nie przeszkodziła jej w ściganiu zbrodniarzy wojennych. Carla Del Ponte stała się twarzą Trybunału Haskiego, który rozlicza najcięższe przestępstwa popełnione w b. Jugosławii. Po ponad ośmiu latach najsłynniejsza europejska prokurator odchodzi

60-letnia dziś Del Ponte, Włoszka ze szwajcarskiego Lugano nazywana była sumieniem Europy od czasu gdy w 1999 r. została prokuratorem generalnym Międzynarodowego Trybunału Karnego ds. byłej Jugosławii. Przypomniała o bestii, która drzemie w ludziach, o tym że w latach 90. na Bałkanach tacy właśnie zwykli ludzie mordowali, gwałcili, palili, dopuszczali się największych okrucieństw w Europie od czasu II wojny.

Zbrodnie rozliczone

Jej największym sukcesem było doprowadzenie przed sąd Slobodana Miloszevicia, byłego prezydenta Jugosławii, a potem Serbii, którego oskarżyła o ludobójstwo. Serb umarł w zeszłym roku na serce, nie doczekawszy wyroku. Ale 53 innych zbrodniarzy osądzono, a do haskiego aresztu trafiło w sumie 91 oskarżonych.

Ale Del Ponte odchodzi sfrustrowana. Nie dopadła bowiem dwóch najbardziej poszukiwanych, bośniackich Serbów Radovana Karadżicia i Ratko Mladicia, oskarżonych m.in. o ludobójstwo ok. 8 tys. muzułmanów w Srebrenicy. Zaraz po zakończonej w 1995 roku wojnie w Bośni wspólnota międzynarodowa nie aresztowała ich, choć było to dużo łatwiejsze niż dziś.

- To, że obaj się ukrywają, jest plamą na naszej pracy, plamą na wszystkich tych wielkich osiągnięciach. I jak wiecie, jestem tym bardzo rozczarowana - mówiła Del Ponte kilka dni temu na swej ostatniej konferencji prasowej w Hadze.

Nadal ukrywają się też numery trzy i cztery na liście poszukiwanych: Stojan Župljanin, oskarżony o mordowanie Muzułmanów i Chorwatów w Krajinie, oraz Goran Hadzić, oskarżony m.in. o masakrę w szpitalu w Vukovarze.

Mimo tych porażek, Del Ponte jest jedną z nielicznych przedstawicielek społeczności międzynarodowej, która nie skompromitowała się na Bałkanach w oczach zwykłych ludzi. Po zbrodniach, czystkach etnicznych i gwałtach, które przeważnie bierna Europa oglądała w telewizji wiara w siłę UE, ONZ czy NATO jest tam niewielka.

Pani prokurator przywróciła wiarę w sprawiedliwość, zwłaszcza w Bośni. Choć kolejne wyroki dla bałkańskich zbrodniarzy umykają w morzu informacji ze świata, przestępstwa stopniowo są rozliczane.

Gen. Radislav Krstić dostał 46 lat za masakrę w Srebrenicy, Momcilo Krajisnik, obok Karadżicia jeden z najważniejszych przywódców bośniackich Serbów, posiedzi 27 lat, prezydent Republiki Serbskiej w Bośni Biljana Plavsić, która jako jedna z nielicznych przyznała się do popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości, dostała 11 lat.

Dożywocie za oblężenie Sarajewa, podczas którego zginęło 12 tys. ludzi, dostał gen. Stanislav Galić, a na 33 lata w grudniu sąd skazał jego następcę gen. Dragomira Miloszevicia.

Czterdzieści lat spędzi w więzieniu Milomir Stakić nadzorujący obozy w północno-zachodniej Bośni. Gwałty w obozie Foca po raz pierwszy w historii zostały uznane za zbrodnie wojenne.

Czarownica, dziwka, wariatka

Del Ponte zawsze stała po stronie ofiar. Nie oszczędzała ONZ. Często krytykowała procedury obowiązujące w Hadze, w tym praktykę wypuszczania oskarżonych o zbrodnie wojenne na święta do domu, z czego np. w czasie tegorocznego Bożego Narodzenia skorzystało 12 osób.

Trybunał nie zgodził się na wypuszczenie do Chorwacji gen. Gotoviny, cudem złapanego na Teneryfie i oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości, który w tym roku zaproponował, że do rozpoczęcia procesu chciałby pomieszkać w swoim domu na adriatyckiej riwierze.

Jego sprawa była jedną z wielu, w których Del Ponte robiła znacznie więcej, niż musiała. Po kolejnych nieskutecznych próbach aresztowania Gotoviny wsiadała w samolot i przekonywała kolejne kraje europejskie, że jeśli Chorwacja nie będzie współpracować z Hagą, trzeba zablokować jej szybszą integrację z Unią Europejską. W tej sprawie przyjechała nawet do Polski. W końcu, w grudniu 2005 roku, generała dopadła.

Stanowczość przysporzyła jej też wrogów, zwłaszcza w Serbii. Do niechęci przywykła jednak już w czasie, gdy w 1994 objęła urząd prokuratora generalnego Szwajcarii i pomagała w tropieniu sycylijskiej mafii. Wielokrotnie nazywano ją "dziwką", "czarownicą" i "wariatką". Podobnie było potem na Bałkanach, dlatego do dziś prokurator nie rozstaje się z ochroniarzami.

Decyzję o odejściu ze stanowiska ogłosiła rok temu. - Czas wrócić do normalnego życia - powiedziała. Jeszcze w styczniu przeniesie się do Buenos Aires, ponieważ rząd Szwajcarii mianował ją swoim ambasadorem w Argentynie.

Wraz z odejściem energicznej prokurator w międzynarodowym trybunale kończy się epoka, ale nie praca. Będzie ją kontynuował Belg Serge Brammertz, który do niedawna prowadził w Hadze międzynarodowe śledztwo w sprawie morderstwa byłego premiera Libanu Rafika Haririego.

Miesiąc temu del Ponte wygłaszała ostatnie przemówienie przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. Zaapelowała do największych mocarstw, by trybunał działał nie do 2010 roku, gdy kończy się jego mandat, lecz do czasu złapania czterech głównych oskarżonych. Domagała się też zamiany sposobu przesłuchań światków, którzy w czasie krzyżowych przesłuchań przez obronę przeżywają swą traumę od nowa.

piątek, 28 grudnia 2007

Coraz więcej ofiar zamieszek w Pakistanie

mar, man, PAP
2007-12-28, ostatnia aktualizacja 2007-12-28 15:39
Zobacz powiększenie
Zamieszki w indyjskim Kaszmirze. Demonstranci starli się ze służbami porządkowymi w miejscowości Srinagar (28 grudnia 2007)
Fot. Dar Yasin AP

Przez Pakistan przetacza się fala demonstracji i zamieszek po czwartkowym zamachu, w którym w Rawalpindi zginęła była premier, przywódczyni opozycji - Benazir Bhutto. W piątek po południu władze poinformowały, że zginęło co najmniej 23 ludzi. Włoski dziennik "Avvenire" pisze w, że zabójstwo Bhutto może wywołać "polityczne tsunami" w Pakistanie.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dar Yasin AP
Zamieszki w indyjskim Kaszmirze. Policja użyła gazu łzawiącego. 28 grudnia 2007, Srinagar
Zobacz powiekszenie
Fot. Emilio Morenatti AP
Demonstracja w Islamabadzie po zamachu na byłą premier Pakistanu. Manifestanci rzucają kamieniami w służby porządkowe
Zobacz powiekszenie
Fot. STR/PAKISTAN Reuters
Zwolennicy Benazir Bhutto zatrzymali pociąg w miejscowości Naudero. Po śmierci byłej premier 27 grudnia 2007 w całym Pakistanie wybuchły zamieszki.
Przed chaosem politycznym ostrzega też prasa brytyjska, amerykańska, francuska. Doniesienia o rozruchach i manifestacjach z udziałem tysięcy osób napływają z całego kraju.

"Spodziewamy się, iż sytuacja może się pogorszyć"

W południowo-wschodniej prowincji Sindh, gdzie w piątek pochowano panią Bhutto, rząd wezwał armię do pomocy w utrzymaniu porządku w kilku miastach, w których wybuchły zamieszki.

Siły bezpieczeństwa otrzymały rozkaz strzelania do uczestników zamieszek. - Tak, trzeba od razu strzelać do każdego, kto chce zagrażać życiu niewinnych ludzi i niszczyć własność publiczną - powiedział Zaman.

W ubogiej dzielnicy portu Karaczi, największego miasta Pakistanu i stolicy prowincji Sindh, nieznany sprawca zastrzelił policjanta. Bezpośrednie relacje z okolic Karaczi mówią o napięciu i aktach przemocy w wielu mniejszych miejscowościach oraz o setkach wypalonych samochodów przy drodze łączącej Karaczi z miastem Larkana, gdzie podpalono kilka domów, splądrowano sklepy i banki.

Z kolei podczas wiecu wyborczego w dolinie Swat w północno-zachodnim Pakistanie wybuch zabił w piątek trzech ludzi, w tym kandydata partii, popierającej prezydenta Perveza Musharrafa - poinformowała policja.

MSZ do Polaków: Nie jedźcie do Pakistanu

- W związku z napiętą sytuacją na terytorium Pakistanu spowodowaną zamachem terrorystycznym na byłą premier tego kraju panią Benazir Bhutto Ministerstwo Spraw Zagranicznych sugeruje obywatelom polskim ograniczenie do niezbędnego minimum podróży do Pakistanu - czytamy w piątkowym komunikacie resortu.

MSZ zaleca też zachowanie szczególnej ostrożności w sytuacji, gdy wyjazd do Pakistanu jest konieczny.

Niespokojnie też w Kaszmirze

Do zamieszek doszło również w Srinagarze, stolicy Kaszmiru. Setki mieszkańców tego regionu wyrażało w centrum miasta swój gniew z powodu śmierci przywódczyni pakistańskiej opozycji Benazir Bhutto. Rozruchy zostały stłumione przez policję.

Demonstranci, którzy zgromadzili się przy głównym meczecie w Śrinagarze, wznosili okrzyki "Niech żyje Pakistan!", "Niech żyje Bhutto!". Gdy w okolicy pojawiły się oddziały policji, poleciały kamienie. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym.

Bhutto pochowana w rodzinnym mauzoleum

Bhutto została pochowana w piątek w rodzinnym mauzoleum. Zginęła w czwartek w wyniku zamachu terrorystycznego w Rawalpindi. W wyniku eksplozji, do której doszło w czasie wiecu opozycji, zginęło - oprócz niej - co najmniej 20 osób. Bombę podczas spotkania z przywódczynią opozycji zdetonował terrorysta-samobójca. Do zamachu przyznała się Al-Kaida.

Wkrótce po zamachu ogłoszono trzydniową żałobę narodową. Prezydent Pakistanu Perwez Musharraf zaapelował do narodu o zachowanie spokoju. Musharraf, który na wieść o śmierci Bhutto zwołał naradę swych najbliższych współpracowników, powiedział w telewizyjnym orędziu, że "złowrogie przejawy terroryzmu mogą zostać zwalczone".