piątek, 1 lutego 2008

Kataryna: nie jestem perfidną grą operacyjną

BLOGERKA „KATARYNA” W WYWIADZIE DLA TVN24.PL
Kataryna jest kobietą. Bloga pisze sama. Nic więcej nie chce zdradzać.
TVN24
Wszyscy szukali, my znaleźliśmy i namówiliśmy na wywiad. Kataryna – tajemnicza prekursorka politycznych blogów - mówi nam o rozczarowaniu Rokitą, karci "damskiego boksera" Sikorskiego, analizuje transfery polityczne i przyznaje, że straciła nadzieję "na coś wielkiego" w polityce.
Kataryna, to ciekawa i tajemnicza postać polskiego Internetu. Świetna komentatorka życia politycznego. Jej blog czytają codziennie tysiące osób. Od kilku lat dziennikarze próbują rozszyfrować jej tożsamość. Mówiono, że jest Rafałem Kalukinem dziennikarzem "Gazety Wyborczej", Luizą Zalewską z "Dziennika", Katarzyną Kolendą-Zaleską z TVN a nawet posłanką Iwoną Śledzińską-Katarasińską. Żadną z tych osób nie jest.

O Katarynie jest jednak coraz głośniej. Ostatnio została bohaterką imprezy dla blogerów z Salonu24. Choć na imprezie nie była, na forum Salonu24 podziękowała za spotkanie i… rozpętała burzę, bo przecież nikt jej nie widział i nadal nie wie kim jest.

Postaraliśmy się dowiedzieć o niej czegoś więcej. Kataryna zgodziła się na wywiad dla portalu tvn24.pl po krótkich namowach. W telefonie słychać było damski głos. Nie zgodziła się na spotkanie. Wywiad przeprowadziliśmy mailowo. Kataryna twierdzi, że nie pracuje w mediach, ani w polityce. Nie rozumie czemu wzbudza sensację. W końcu – jak mówi portalowi tvn24.pl – jej blog "nie kryje żadnej tajemnicy".


TVN24.pl: Znów szuka Cię cała Polska. Szukano na imprezie Salonu24. Byłaś tam?

Kataryna: Nie. Jestem zaskoczona zamieszaniem jakie wywołał niewinny żart, a zwłaszcza tym, że poważna gazeta ("Dziennik" – red.) uznała to za temat na sporą notkę.

Cieszy Cię ta popularność?

Mój blog przecież nie kryje żadnej tajemnicy. Nie daję powodu do takich dociekań, a tym bardziej do snucia tak fantastycznych teorii jak ta, że jestem jakąś perfidną grą operacyjną Agory.
Kataryna
Miłe to nie jest. Trochę tego nie rozumiem, bo mój blog przecież nie kryje żadnej tajemnicy. Nie daję powodu do takich dociekań, a tym bardziej do snucia tak fantastycznych teorii jak ta, że jestem jakąś perfidną grą operacyjną Agory, a mojego bloga pisze Rafał Kalukin, a wszystko po to, żeby ściągnąć prawicowych czytelników i w odpowiednim momencie ich ośmieszyć ujawniając, że cały czas czytali prowokatora i dali się podejść "Gazecie". Dasz wiarę, że sporo osób kupiło taką teorię? Ale co się dziwić jeśli nawet ktoś tak rozsądny i normalny jak Krzysztof Leski (komentator TVP3 – red.) ma swoją dziwaczną hipotezę.

Dlaczego nie chcesz zaspokoić ciekawości internautów, dziennikarzy, polityków i ujawnić się?

Bo nie widzę powodu, dla którego powinnam zaspokajać czyjąś ciekawość swoim kosztem.

Leski powiedział, że Kataryna, to nie jedna osoba, ale kilka…

Jestem jedną osobą. Leski pisze o wiele, wiele więcej niż ja, a jest jedną osobą, nie rozumiem więc dlaczego uważa, że mojego bloga pisze kilka osób. Większość osób przecenia ilość pracy wkładanej w pisanie notki. Nie jest to nigdy efekt długiej i ciężkiej pracy, do której trzeba całego sztabu. Mam po prostu dość dobrą pamięć i umiem ją sobie błyskawicznie odświeżyć przy pomocy internetowej wyszukiwarki. Ot i cała tajemnica. Nawet nie nazywałabym tego researchem.

Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej" mówi "Dziennikowi” o Katarynie: "to facet albo przynajmniej ma męski typ postrzegania świata".

Pojęcia nie mam co to jest "męski typ postrzegania świata". Roboczo zakładam, że jest to coś, co Wroński wymyślił na poczekaniu, chcąc mnie obrazić.
Kataryna
Ciekawa jestem, co na taki seksistowski komentarz Wrońskiego jego koleżanki z "Wysokich obcasów". Trudno mi to skomentować, bo pojęcia nie mam co to jest "męski typ postrzegania świata". Roboczo zakładam, że jest to coś, co Wroński wymyślił na poczekaniu, chcąc mnie obrazić. Nawiasem mówiąc, ten komentarz sporo chyba mówi o "męskim postrzeganiu świata" przez Pawła Wrońskiego, niż o mnie. Poważny dziennikarz przekonany, że jakiś facet od kilku lat pisze bloga udając kobietę? Po co by to robił? Żałuję, że dziennikarka nie dopytała, bo bardzo jestem ciekawa jaką spiskową wizję ma na ten temat Paweł Wroński. Jedno jest raczej pewne, mój typ postrzegania świata jest znacząco różny od jego, jeśli więc mój jest męski to jego siłą rzeczy musi być babski.

Polskiemu Radiu mówiłaś swego czasu, że nie pracujesz w mediach, ani w polityce. W jakiej więc branży pracujesz.

Nic się nie zmieniło, nie pracuję ani w mediach, ani w polityce.

I tyle?



Po co piszesz bloga?

Nie rozumiem strachu przed pewnymi tematami, przed pewnym środowiskiem. Jeśli media tak bezkompromisowe i odważne wobec obecnej władzy, ciągle boją się tej, która odeszła, to jest w tym coś bardzo niepokojącego.
Kataryna
Nie stawiałam i nie stawiam sobie żadnego celu. Polityka mnie interesuje, śledzę ją i komentuję, ale raczej bez nadziei, że kogoś do czegoś przekonam. Mam tylko nadzieję, że dzięki blogom politycznym zmienią się trochę mainstreamowe media i mniej będzie takich kompromitacji jak z "taśmą Oleksego" kiedy żadne, poważne medium "nie zauważyło" fragmentu gdzie Gudzowaty z Oleksym rozmawiają o zamachu Kwaśniewskiego na Millera, skupiając się na bezie i liftingach, jakby to było na tej taśmie najciekawsze. Nie rozumiem strachu przed pewnymi tematami, przed pewnym środowiskiem. Jeśli media tak bezkompromisowe i odważne wobec obecnej władzy, ciągle boją się tej, która odeszła, to jest w tym coś bardzo niepokojącego.

Oskarżasz media o strach. Piszesz, że nie podjęły tematu "zamachu". A to nieprawda. Ten wątek jak i inne tłuczono na okrągło. Kto konkretnie zawiódł?

Tyle uwagi poświęca się michałkom, a mocne tematy nie znajdują zainteresowania. Za dużo miejsca w gazetach zajmują jakieś pseudoafery, a większość naprawdę ciekawych spraw jest niewyjaśniona.
Kataryna
Owszem, tłuczono na okrągło ale wybrane fragmenty, te najzabawniejsze ale nie mające takiego ciężaru. Tymczasem na tej taśmie pojawia się wątek naprawdę mocny, fragment gdzie Gudzowaty z Oleksym rozmawiają o konkretnej intrydze Kwaśniewskiego wymierzonej w Millera. Przy tym fragmencie rozmowy ciarki przechodzą a z jakichś powodów nie znalazł się on w żadnej relacji medialnej. Jeden raz zaistniał w mediach jak Interia czy też Onet, nie pamiętam, przedrukowały to z mojego bloga. A przecież tu aż się prosi o wyjaśnienie jak było, czy faktycznie tego rodzaju intrygi miały miejsce. Odwaga mediów jest w przypadku Kwaśniewskiego i jego otoczenia mocno ograniczona, owszem, już mogą pokazać i nawet obśmiać pijanego Kwaśniewskiego ale przeprowadzić rzetelne dziennikarskie śledztwo w sprawie domniemanej intrygi byłego prezydenta wobec byłego premiera - nie ma chętnych. No chyba, że to ja jestem dziwna uznając ten fragment taśmy za 100 razy mocniejszy niż te wybrane przez dziennikarzy uwagi o bezach, bucu, narcyzie i liftingach. Media dziwnie trzymają się z daleka od wszystkiego co przynosi Gudzowaty, nie wyjaśniły wątku z rzekomą intrygą Miodowicza wymierzoną w Gudzowatego, wątku tych zamachów o których tu gadają z Oleksym czy choćby niedawnego wątku o tym, że Oleksy namawiał Gudzowatego do składania fałszywych zeznań przeciwko Millerowi. Nie rozumiem tego bo są to sprawy nieporównanie bardziej sensacyjne niż na przykład taśma Rydzyka czy taśma Neli Rokity. Tyle uwagi poświęca się michałkom, a mocne tematy nie znajdują zainteresowania. Za dużo miejsca w gazetach zajmują jakieś pseudoafery a większość naprawdę ciekawych spraw jest niewyjaśniona. Jak choćby sprawa Chronowskiego. Mogę w nieskończoność sypać kolejnymi przykładami. Ja po prostu nie mogę zdzierżyć jak się tyle genialnych tematów dla dziennikarza śledczego marnuje.

Od początku sierpnia na blogu nie ma żadnego wpisu. Naprawdę nie było o czym pisać od tej pory?

Było o czym pisać, ale z różnych powodów nie wyszło. Inna sprawa, że trudniej się zaangażować, gdy człowiek już stracił nadzieję na coś wielkiego.
Kataryna
Jasne, że było o czym pisać ale z różnych powodów nie wyszło. Inna sprawa, że trudniej się zaangażować, gdy człowiek już stracił nadzieję na coś wielkiego.

Polityka zaczęła Cię nudzić?

Nie. Ona wciąga. Jednak o ile w 2004 i 2005 roku nadzieja, że już za chwilę zacznie się normalność, dodawała energii, tak teraz poczucie, że pewne nadzieje nigdy się już nie ziszczą, strasznie demotywują. Nie na tyle, żeby się przestać polityką interesować ale coraz trudniej o niej rozmawiać. Zwłaszcza w kampanii wyborczej tak niemerytorycznej jak ta.

Dobrze się stało, że będą wybory?

Pytanie czy było jakieś lepsze wyjście? Oczywiście poza konstruktywnym wotum nieufności z premierem Kaczmarkiem i rządem zgody narodowej. Trochę nawet żałuję, że pozbawiono nas takiego widowiska. Choć wiele wskazuje na to, że po wyborach będzie jeszcze zabawniej. Nie mam nadziei, że normalniej.

Jak oceniasz karuzelę politycznych transferów?

Trudno mieć pretensje do polityka, który uznał, że z inną partią mu bardziej po drodze, nikt nikomu wierności nie ślubował, szkoda tylko że te rozstania takie bez klasy. Są też oczywiście transfery szokujące, jak przejście Kutza do Platformy. Trochę mnie ten transfer niepokoi, bo jeśli ktoś tak nienawidzący PiS-u jak Kutz przechodzi do Platformy, to musi mieć pewność, że powyborcza koalicja będzie z LiD-em a nie z PiS-em. Nie wierzę, że przeszedłby do Platformy gdyby dopuszczał myśl, że po wyborach wyląduje w koalicji z tym strasznym Kaczorem. Jestem przekonana, że nie poszedł w ciemno i przed ogłoszeniem przejścia do Platformy upewnił się sto razy u Tuska i Schetyny co do powyborczych planów koalicyjnych PO. Musiał dostać gwarancję, że żadnego sojuszu z "kaczystami" nie będzie. To kolejna - po eliminowaniu frakcji Rokity w PO i Millera w SLD przesłanka za nieuchronnością koalicji PO-LiD. Dla wiecznych sierot po PO-PiS-ie to bardzo zła wiadomość.

Czy jest w tej kampanii wyborczej coś, co Cię szczególnie zniesmaczyło?

Najbardziej uderzyła mnie spektakularna porażka Jana Rokity, a zwłaszcza to, co z ludzi przy tej okazji wychodzi.
Kataryna
Najbardziej uderzyła mnie spektakularna porażka Jana Rokity, a zwłaszcza to, co z ludzi przy tej okazji wychodzi. Z Radka Sikorskiego wyszedł na przykład prostak i damski bokser, niewybrednie komentujący decyzję Nelly Rokity i rzucający żenujące żarty, że zmieniłby zamki gdyby jemu żona coś takiego zrobiła. Z Jana Rokity wyszedł tchórz, który nie chce lub nie potrafi obronić żony przed chamstwem swoich partyjnych kolegów i pozostawia bez komentarza wypowiedzi Sikorskiego oraz deklaracje swoich partyjnych kolegów w rodzaju "Janku wszyscy ci współczujemy". Nawet sympatyczny ulubieniec tłumów Kazio Marcinkiewicz, jeszcze niedawno serdeczny kolega Rokity, z którym według medialnych doniesień miał nawet partię tworzyć, jak tylko się okazało, że Rokita już jest na politycznym marginesie, pobiegł do gazet chwalić się, że Rokita go prosił o głosowanie na jego żonę, ale on się nie dał uprosić. Po prostu żenada. I choć Rokita jest moim wielkim rozczarowaniem, to naprawdę przykro patrzeć jak został potraktowany. Mógł przecież odejść w stylu Mężydły czy Sikorskiego. Na pewno miałby dużo ciekawego do powiedzenia.


Rozmawiała Karolina Deling

Zwolnienie z rozprawy nie tylko od lekarza sądowego

Zaświadczenia lekarskie dla sądów  (Rozmiar: 70871 bajtów)
Zaświadczenia lekarskie dla sądów
  • Nieobecność stron, świadków i pełnomocników na rozprawie z powodu choroby będzie usprawiedliwiał lekarz sądowy
  • W całym kraju brakuje chętnych medyków do pełnienia tej funkcji - najwięcej w Warszawie, Katowicach i Łodzi
  • Niewykluczone, że wyjątkowo do końca roku sądy będą honorowały zaświadczenia innych lekarzy

Jutro wchodzi w życie ustawa o lekarzu sądowym (Dz.U. z 2007 r. nr 123, poz. 849). Miała usprawnić pracę wymiaru sprawiedliwości, jednak w całym kraju brakuje chętnych lekarzy do sprawowania tej funkcji. Od jutra zaświadczenia sądowe ma wystawiać już tylko lekarz sądowy.

- Nie spodziewaliśmy się tak małego zainteresowania lekarzy - mówi sędzia Sławomir Różycki z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Dodaje, że resort przygotował projekt nowelizacji przepisów. Dzisiaj ma zająć się nim Komitet Stały Rady Ministrów. Zgodnie z nim w przypadku braku lekarza sądowego sąd będzie mógł dopuścić zaświadczenie od innego lekarza.

- Chcemy uelastycznić przepisy. Zaświadczenia o niezdolności do uczestnictwa w rozprawie mogliby do końca tego roku wydawać także inni lekarze - tłumaczy sędzia Sławomir Różycki.

Zdaniem Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, projekt nowelizacji ustawy o lekarzu sądowym zmierza w rozsądnym kierunku, jednak proponowany w nowelizacji przepis jest niezrozumiały.

- W praktyce pojawi się problem, czy lekarz ma być wyznaczony przez sąd czy dowolnie wybrany przez stronę. Nie wiadomo również, jak będzie wyglądała odpłatność za takie zaświadczenia - mówi prezes Konstanty Radziwiłł.

Lekarz z uprawnieniami

Ustawa o lekarzu sądowym zmienia zasady usprawiedliwiania nieobecności uczestników postępowań sądowych na rozprawach oraz niestawiennictwa na wezwanie policji lub prokuratury. Sądy nie będą musiały już skrupulatnie sprawdzać zaświadczeń lekarskich, składanych przez strony procesowe, co do których rzetelności było dużo wątpliwości.

- W praktyce występowały takie przypadki, że lekarz ginekolog wystawiał oskarżonemu zwolnienie lekarskie i sąd musiał je respektować - tłumaczy sędzia Sławomir Różycki.

Dodaje, że w wyniku takich zaświadczeń niektóre procesy przedłużane są w nieskończoność.

Nowa ustawa ma temu zapobiec, zwłaszcza że obecnie w procedurze cywilnej w ogóle nie ma przepisów, które określają zasady usprawiedliwiania nieobecności z powodu choroby, natomiast te, które dotyczą procedury karnej, są niewystarczające.

- Wystawianie zwolnień uczestnikom procesu karnego reguluje rozporządzenie, które ustala wykaz lekarzy upoważnionych do wystawiania zwolnień - mówi Wojciech Małek, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Jeżeli więc sąd dojdzie do wniosku, że zwolnienie jest niezasadne, w celu jego weryfikacji musi powołać biegłych. Taka sytuacja wydłuża postępowanie - dodaje sędzia.

Pomogą biegli

- Teraz usprawiedliwienie niestawiennictwa z powodu choroby oskarżonych, świadków, obrońców, pełnomocników i innych uczestników postępowania wymaga przedstawienia zaświadczenia potwierdzającego niemożność stawienia się na wezwanie lub zawiadomienie organu prowadzącego postępowanie wystawionego przez lekarza sądowego - wyjaśnia sędzia Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.

Zdaniem Marzeny Ossolińskiej-Plęs, sędziego Sądu Okręgowego w Rzeszowie, zbyt mała liczba lekarzy sądowych spowoduje, że sądy nadal będą korzystać z pomocy biegłych.

Potwierdza to również Sławomir Przykucki, sędzia Sądu Okręgowego w Koszalinie.

- Wszystko zależy od sądu, który będzie orzekał. Honorowałbym zwolnienia od zwykłych lekarzy. Trudno wymagać zaświadczeń od lekarzy sądowych, gdyż jest ich za mało. Za taką sytuację nie można też obciążać stron postępowania - tłumaczy sędzia Sławomir Przykucki.

Lekarze nie chcą orzekać

Lekarzy sądowych jednak brakuje. Zainteresowanie pełnieniem tej funkcji wśród specjalistów jest minimalne. Przykładowo w samej Warszawie potrzebnych jest około tysiąca lekarzy sądowych, a zgłosiło się tylko 29 kandydatów. Podobnie jest w województwie małopolskim - lekarzami sądowymi chce tam zostać około 30 osób, a potrzeba prawie tysiąca. W Rzeszowie zgłosiło się tylko dziewięciu chętnych, w Tarnobrzegu natomiast podpisano umowy tylko z czterema lekarzami. Nie inaczej jest w Koszalinie, gdzie brakuje ponad 250 lekarzy sądowych. Do Śląskiej Izby Lekarskiej zgłosiło się 61 lekarzy, przy zapotrzebowaniu na 824 lekarzy. Zgodnie z ustawą, lekarz sądowy musi mieć co najmniej pięcioletni staż pracy, nieposzlakowaną opinię, nie być karanym oraz otrzymać specjalną rekomendację okręgowej rady lekarskiej. Spełniając te wymagania, lekarz sądowy może liczyć na wynagrodzenie w wysokości 80 zł za jedno wydane zaświadczenie.

Izby lekarskie podkreślają, że głównym powodem braku zainteresowania lekarzy pełnieniem funkcji lekarza sądowego jest wysokość wynagrodzenia zaproponowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Ich zdaniem jest ono zbyt niskie.

Ta kwota powinna być wyższa - uważa Maciej Hamankiewicz, przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach.

W opinii Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, nowe przepisy są niezrozumiałe dla środowiska lekarskiego.

- Skoro każdy lekarz może orzekać o niezdolności lub zdolności do pracy, to dlaczego nie może orzekać o stawieniu bądź niestawieniu się w sądzie - wyjaśnia prezes Konstanty Radziwiłł.

Kandydat na prezydenta USA pobił rekord

Barack Obama

Ekipa wyborcza demokratycznego senatora Baracka Obamy poinformowała o zgromadzeniu w styczniu rekordowej sumy 32 milionów dolarów, czyli mniej więcej jednej trzeciej funduszy zebranych w całym ubiegłym roku.
- Zebraliśmy 32 miliony dolarów od 650 000 darczyńców - powiedział szef kampanii Obamy, David Plouffe, podczas telekonferencji z udziałem dziennikarzy.

- Nasz najlepszy dzień był po (prawyborach w stanie) New Hampshire (8 stycznia, gdzie Hillary Clinton nieznacznie wygrała z Obamą). Uznaliśmy to za bardzo pokrzepiające - powiedział. Plouffe powiedział, że zgromadzone fundusze pozwolą Obamie zapewnić sobie obecność na ekranach telewizorów dzięki spotom wyborczym w 22 stanach USA, które mają wyłonić kandydatów na prezydenta w "superwtorek" 5 lutego, oraz w kilkunastu mniejszych, które będą głosować 12 lutego.

W 2007 roku zarówno Obama, jak i Hillary Clinton zdobyli bardzo wysokie fundusze, przekraczające 100 milionów dolarów.

"Groźby Rosji są wiarygodne"

Radosław Sikorski
AFP

- Rosja nadal sprzeciwia się lokalizacji tarczy w Polsce, nie tylko werbalnie, lecz mówiąc również co zrobi w sensie wojskowym, jeżeli zgodzimy się na tę bazę. Myślę, że jest wiarygodne to, co mówią, że zrobią - powiedział przebywający w USA minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Radosław Sikorski rozpoczął rozmowy z administracją amerykańską o planach rozmieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Minister wystąpił w konserwatywnej fundacji American Enterprise Institute (AEI), gdzie przypomniał polskie stanowisko w sprawie tarczy.

Sikorski przypomniał też pogróżki Rosji, która zapowiada m.in., że jeżeli Polska zgodzi się na tarczę, to wyceluje rakiety w kierunku polskiego terytorium. - Polska została poddana politycznej presji i jest nawet szantażowana przez niektórych swoich sąsiadów - powiedział we wstępnym wystąpieniu szef polskiego MSZ.

"Stoimy więc w obliczu dodatkowego ryzyka"

Stoimy więc w obliczu dodatkowego ryzyka - powiedział Sikorski dodając, iż porusza tę kwestię w rozmowach w USA jako argument za amerykańskimi gwarancjami bezpieczeństwa.

Powiedział też, że rząd Polski opowiada się za "NATO-izacją" tarczy, tzn. włączenia jej w szerszą "architekturę bezpieczeństwa" sojuszu, ale zaznaczył, że cały projekt "jest jeszcze we wczesnej fazie".

Sikorski podkreślił poza tym, że do rozmieszczenie tarczy w Polsce trzeba będzie jeszcze przekonać Sejm i opinię publiczną. - Na cokolwiek rząd RP się zgodzi, ja będę musiał przekonać, że to zwiększy bezpieczeństwo nie tylko sojuszu, lecz także naszego kraju - powiedział.

Uczestnicy spotkania - którzy wypełnili salę w AEI tak szczelnie, że dla wielu chętnych zabrakło miejsca - interesowali się także kogo Sikorski chciałby widzieć jako przyszłego prezydenta USA po tegorocznych wyborach.

Rozmowy z doradcą George'a Busha

Szef polskiej dyplomacji, który przyleciał do Waszyngtonu w środę, jeszcze tego samego dnia rozmawiał z doradcą prezydenta George'a W. Busha ds. bezpieczeństwa narodowego Stephenem Hadleyem i negocjatorem amerykańskim w sprawie tarczy, podsekretarzem w Departamencie Stanu Johnem Roodem.

Na spotkaniu z dziennikarzami dzisiaj rano Sikorski nie chciał jednak ujawnić treści tych rozmów oświadczając, że nie będzie rozmawiał z rządem USA "za pośrednictwem mediów". Wymijająco odpowiadał też na pytania czy przybliżyły one porozumienie w sprawie tarczy.

- To są spotkania, które mają charakter poufny. Nie mam kryształowej kuli, nie potrafię przewidzieć co dzisiaj wiceprezydent USA (Dick Cheney), czy jutro pani sekretarz stanu (Condoleezza Rice), mi powiedzą. Będę na to reagował zgodnie z moimi instrukcjami, a o tym, czego się dowiem, w pierwszej kolejności depeszą dowie się pan premier Donald Tusk - powiedział.

"Współpracujemy coraz intensywniej"

Fakt, że Sikorski rozmawia z członkami ścisłego kierownictwa administracji Busha - co nie zawsze zdarza się w wypadku wizyt ministrów spraw zagranicznych w USA - może świadczyć, zdaniem obserwatorów, jak dużą wagę Waszyngton przywiązuje do rozmów z Polską o tarczy.

- Fakt, że współpracujemy coraz intensywniej, chcemy aby Stany Zjednoczone były nadal w Europie obecne, aby instalacje (wojskowe) Sojuszu Północnoatlantyckiego były w miarę równomiernie rozmieszczone na jego terytorium, to wszystko będzie zwiększać bezpieczeństwo Polski - powiedział minister.

Sikorski: sfinalizować rozmowy

Zgodnie z planami Waszyngtonu w Polsce miałyby się znaleźć wyrzutnie rakiet przechwytujących, a w Czechach stacja radarowa tarczy antyrakietowej. Tarcza miałaby chronić USA i ich sojuszników przed atakiem ze strony tzw. krajów nieprzewidywalnych jak np. Iran.

Zgoda na jej rozmieszczenie na polskim terytorium zależy od spełnienia przez USA postulatów rządu RP dotyczących zwiększenia bezpieczeństwa Polski, np. przez pomoc we wzmocnieniu jej obrony powietrznej.

- Najlepszym sposobem sfinalizowania negocjacji o tarczy byłoby spełnienia przez stronę amerykańską naszych postulatów - powiedział minister.