wtorek, 24 czerwca 2014

Brytyjskie media o polskich nagraniach: "Sikorski ośmieszył politykę Camerona"

Michał Wachnicki, pap
24.06.2014 , aktualizacja: 24.06.2014 17:23
A A A Drukuj
David Cameron i Radosław Sikorski

David Cameron i Radosław Sikorski (Fot. Geert Vanden Wijngaert (AP Photo/Geert Vanden Wijngaert / AP / Krzysztof Szatkowski / AG)

"Sikorski skompromitował Camerona, mówiąc, że brytyjski premier uwierzył w swoją głupią propagandę wymierzoną w eurosceptyków" - media na Wyspach komentują fragmenty podsłuchanej rozmowy szefa polskiego MSZ dotyczące Wielkiej Brytanii. Wśród nich jest również wątek związany z burzliwą rozmową Donalda Tuska z Cameronem dotyczący ograniczenia świadczeń socjalnych dla imigrantów w Wielkiej Brytanii.
"Sikorski sądzi, że Cameron sp...ł swoją europejską politykę" - rozpoczyna artykuł "The Guardian".

Dziennik dodaje, że Sikorski, używając wulgarnego języka, ośmieszył "głupią propagandę" brytyjskiego premiera Davida Camerona mającą uspokoić eurosceptyków. Chodzi o propozycję Camerona dotyczącą skasowania zapomogi rodzinnej wypłacanej imigrantom, jeśli ich dzieci nie mieszkają z nimi, która jest jednym z tematów nielegalnie podsłuchanej rozmowy ministrów Sikorskiego i Rostowskiego, opublikowanej przez "Wprost".

"Niekompetentny, nieprzemyślane ruchy"

Chodzi o ten fragment (za "Wprost"):

Rostowski: "On [Cameron] myśli, że pójdzie, wynegocjuje i wróci, żaden polski rząd nie może się na to zgodzić. Tylko w zamian za górę złota.
Sikorski: Albo bardzo zły, nieprzemyślany ruch, albo to taka, nie po raz pierwszy, jego niekompetencja w sprawach europejskich. Pamiętasz? Spier... ł pakt fiskalny. Spier... ł. Po prostu (...)".

Dalej Sikorski stwierdza, że strategia Camerona, obliczona na stopniową neutralizację krytyki po prawej stronie, nie działa. Stwierdza, że brytyjski premier wierzy w swoją "głupią propagandę". A Rostowski komentuje dalej płonne nadzieje Camerona na zmianę polityki imigracyjnej UE:

R: Żeby polski rząd się zgodził, to ktoś musiałby nam dać jakąś górę złota. Brytyjczycy nam złota nie dadzą, a Niemcy, żeby trzymać Brytyjczyków, też nam gór złota prawdopodobnie nie dadzą. Wobec tego więc będzie: spier.....e.
S.: Nie, to nie. (...)
R.: Ja myślę, że paradoksalnie, wiesz, jaki będzie paradoksalny skutek tego dla niego?
S.: No?
R.: Nie dla nas specjalnie dobry.... (...) ogólnie niedobre dla nas, bo my chcemy, żeby Wielka Brytania została [w UE]. Ja myślę, że tak, on przegra te wybory. Wielka Brytania wyjdzie [z UE]. Oni wraz jak wyjdą, utrzymają otwarte granice. Nie dla żebraków, ale otwarte w sensie...
S: Tak jak Norwegia...
R.: - Tak, w sensie takim, że nie będą wpuszczać cygańskich żebraków.

Sikorski to ostry krytyk brytyjskiej polityki

"The Guardian" cytuje obszerne fragmenty podsłuchanej rozmowy, po czym pisze: "Sikorski i Rostowski to najbardziej anglofilscy wśród polskich polityków, choć Sikorski stał się ostrym krytykiem unijnej polityki Camerona".

"The Guardian" zwraca też uwagę, że w podsłuchanej rozmowie Pawła Grasia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem padają nieparlamentarne określenia dotyczące telefonicznej rozmowy ze stycznia tego roku, w której Donald Tusk miał ostro skrytykować Davida Camerona za jego propozycje dotyczące zasiłków dla dzieci imigrantów. Zdaniem gazety rozmowa Sikorskiego z Rostowskim pokazuje skalę rozdźwięku między Polską a Wielką Brytanią w kwestii zasiłków.

"Strategia Camerona się rozpadła"

"Guardianowi" wtóruje "The Independent": "Europejska strategia Davida Camerona rozpadła się dzisiaj, po tym jak szef MSZ Polski, sojusznika Wielkiej Brytanii w UE, oskarża premiera o niekompetencję i odwoływanie się do głupiej propagandy w celu przypodobania się eurosceptykom" - pisze dziennik. Jeszcze bardziej kategorycznych słów używa dziennik "The Times", który napisał, że Sikorski "wypatroszył" podejście Camerona do UE. Gazeta uznała, że "jest to oznaką, iż relacje między obu krajami pogorszyły się z powodu twardego kursu Camerona wobec migracji". Tabloid "Daily Mail" wybija w tytule, że Sikorski, używając wulgaryzmów, "zwrócił się przeciwko swemu przyjacielowi Cameronowi" w sprawie jego żądań wobec UE. Twierdzi, że Sikorski ośmieszył zabiegi o renegocjację brytyjskiego członkostwa w UE.

Cameron stracił sojusznika

"Daily Mail", "Telegraph", "The Times" i "The Guardian" zgodnie podkreślają, że brytyjski premier przez długi czas miał sojusznika w Sikorskim i zwracają uwagę, że sprawa podsłuchów w Polsce pojawiła się w czasie, gdy Cameron stoi w obliczu "kłopotliwej porażki", usiłując nie dopuścić do objęcia przez byłego premiera Luksemburga Jeana-Claude'a Junckera stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej. Wskazuje, że Cameron może być pewien poparcia tylko jednego kraju - Węgier.

Kłopotliwa porażka Camerona

To właśnie zbieżność w czasie głosowania nad wyborem Junckera na szefa KE (odbędzie się ono w piątek) spowodowała, że słowa Sikorskiego odbiły się tak szerokim echem w Wielkiej Brytanii.

Od momentu przejęcia władzy w 2010 roku Cameron zaostrzył eurosceptyczny kurs brytyjskiej polityki. Premier blokował m.in. niektóre istotne unijne inicjatywy, chcąc w ten sposób odpowiedzieć na rosnący eurosceptycyzm własnego społeczeństwa. Doprowadziło to jednak do osamotnienia w unijnej dwudziestceósemce.

Podobnie jest też w tej sprawie - szef brytyjskiego rządu uporczywie zwalcza nieoficjalnie przyjętą już w większości europejskich stolic nominację Junckera.

Słowa Sikorskiego - mimo że o czym innym - podsumowują politykę Camerona również w tej sprawie i jak widać w ocenie brytyjskich mediów, w kontekście całej polityki europejskiej premiera.

Lepsza pewna emerytura niż deklaracje polityków. W ZUS ustawiają się kolejki

autor: Bożena Wiktorowska23.06.2014, 07:20; Aktualizacja: 23.06.2014, 09:19

Emerytura

Emeryturaźródło: ShutterStock

Każda zapowiedź zmian w systemie powoduje, że osoby spełniające warunki do zakończenia aktywności zawodowej natychmiast biegną do ZUS.

Kolejki w oddziałach zakładu. Kadrowe sprawdzające dokumentację coraz bardziej zdenerwowanych pracowników, którzy chcą zdążyć uciec na emeryturę. Biura rachunkowe zasypane pytaniami klientów o konsekwencje zmian w sposobie przyznawania lub obliczania wysokości emerytury. – Faktycznie tak do tej pory kończyły się wszystkie zapowiedzi zmian w systemie emerytalnym – potwierdzają właściciele biur rachunkowych w Lublinie, Białymstoku, Olsztynie czy w Warszawie.

Wielki exodus

Zasady ustalania wysokości emerytur przez ZUS

Zasady ustalania wysokości emerytur przez ZUS

źródło: Dziennik Gazeta Prawna

2006 rok. Ze względu na wybory samorządowe nikt nie mówi o potrzebie reformy systemuubezpieczeń społecznych. Wtedy wnioski o przyznanie pierwszej emerytury złożyło do ZUS 116,6 tys. osób. 2007 rok. W wyniku przyspieszonych wyborów Platforma Obywatelska zdobyła większość w Sejmie i zapowiedziała koniec wcześniejszych emerytur. Do zakładu trafiła 378,6 tys. nowych wniosków. Kiedy się okazało, że tylko do 31 grudnia 2008 r. będzie można nabywać prawo do wcześniejszego zakończenia pracy, do ZUS wpłynęły dokumenty 340,5 tys. nowych emerytów.

Scenariusz się powtarza w 2012 r. Wtedy Sejm rozpoczął pracę nad podniesieniem wieku emerytalnego. W 2010 roku pierwszorazowe wnioski o przyznanie emerytury złożyło zaledwie 92 tys. ubezpieczonych. W kolejnym roku było ich o 10 tys. więcej. Za to w 2012 roku takich wystąpień było już 120,1 tys. Najwięcej w drugim kwartale, czyli tuż po przyjęciu ustawy podnoszącej wiek emerytalny. Dla porównania w 2013 r. (czyli w pierwszym roku obowiązywania przepisów nakazujących dłuższą pracę) wnioski złożyło tylko 104,4 tys. osób. Nie wiadomo, ile w obowiązującym roku wpłynęło dokumentów. ZUS nie ma jeszcze takich danych.

Proste zasady

Eksperci rozumieją zachowanie Polaków.

– Jest absolutnie racjonalne – zauważa Joanna Staręga-Piasek, była wiceminister pracy, a obecnie wicedyrektor Instytutu Rozwoju Służb Publicznych. – Kolejna zmiana systemu emerytalnego powoduje pogorszenie ich sytuacji. Polacy stracili zaufanie do ustawodawcy, w efekcie każdą nowelizację traktują jak próbę odebrania im uprawnień – dodaje.

Podobnie uważa Krystyna Burzyńska-Kaniewska, psycholog pracy. – Nie ma się więc co dziwić, że kiedy politycy zapowiadają zmiany w emeryturach, to osoby z prawem do zakończenia aktywności zawodowej natychmiast składają wnioski do ZUS. Ludzie boją się zmian – wyjaśnia Krystyna Burzyńska-Kaniewska.

Eksperci wskazują, że Polacy nie mają zaufania do państwa. Nauczyli się bowiem, że tylko prawomocna decyzja wydana przez organ rentowy gwarantuje im zachowanie uprawnień. W ten sposób system sztucznie tworzy emerytów, którzy i tak dalej pracują. Ludzie rezygnują z pracy, aby po kilku dniach znów się zatrudnić u dotychczasowego pracodawcy. Zdaniem specjalistów cel jest tylko jeden. – Odebrać z ZUS to, co się należy, a więc uciec przed zmianami – stwierdza Joanna Staręga-Piasek.

– I tak ryzyko utraty praw minimalizują wszyscy, zarówno profesor, jak i robotnik – dodaje Krystyna Burzyńska-Kaniewska.

Prawnicy również się nie dziwią, że Polacy nie mają zaufania do wielu ważnych instytucji, skoro nawet Trybunał Konstytucyjny tylko w wyjątkowych sytuacjach uznaje, że nowe przepisyemerytalne łamią ustawę zasadniczą.

– Z wyrokami Trybunału Konstytucyjnego się nie dyskutuje. Można jednak z całą pewnością stwierdzić, że budżet państwa wygrywa z ubezpieczonymi – zauważa Karolina Miara, adwokat współpracująca z firmą prawniczą Kochański Zięba Rapala i Partnerzy. – Chociaż trzeba zaznaczyć, że udało się przekonać sędziów, że odebranie dorabiającym emerytom prawa do pobierania świadczeń jest niezgodne z konstytucją – dodaje.

Prawo do emerytury jest uzależnione od rozwiązania stosunku pracy

Niestety przeważnie wygrywa ustawodawca. TK uznał na przykład, że rząd miał prawo pozbawić prawa do emerytur pomostowych np. pilotów czy maszynistów tylko dlatego, że nie przepracowali jednego dnia przed 1 stycznia 1999 r. Za zgodne z ustawą zasadniczą uznano również przepisy podnoszące wiek emerytalny m.in. dla osób urodzonych przed 1948 r., które zachowały prawo do starych emerytur i nie zostały objęte reformą emerytalną w 1999 r.

– Także w tym przypadku nie udało się przekonać sędziów, że zmiana przepisów odbyła się bez odpowiedniego vacatio legis. Z tego powodu obowiązek dłuższej pracy spadł na wszystkie osoby bez względu na datę urodzenia – zauważa Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ, członek Rady Nadzorczej ZUS.

Natomiast Beata Mazurek, posłanka PiS, zwraca uwagę, że ustawa podnosząca wiek emerytalny z zaskoczenia wprowadziła także niekorzystne zmiany dla już pobierających wcześniejsze emerytury. Osoby te po przejściu na świadczenie w wieku powszechnym mają bowiem odliczane już dokonane wypłaty. Przy czym nie wiadomo, czy uda się namówić rząd do uchylenia tych przepisów.

– I to pokazuje, że każdy ubezpieczony musi sam pilnować swoich interesów – dodaje Marian Strudziński z Radomia, pracujący emeryt, który rozpoczął ogólnopolską akcję przeciwko ZUS, a teraz współorganizuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Emerytów.

Wielka niewiadoma

Premier Donald Tusk wielokrotnie przekonywał, że podniesienie wieku emerytalnego będzie korzystne dla ubezpieczonych, gdyż w zamian za dłuższą pracę otrzymają wyższe emerytury kapitałowe. Po blisko 1,5 roku funkcjonowania nowych zasad odchodzenia na emeryturę DGP chciał sprawdzić, ile osób faktycznie objęły zmiany. Zwróciliśmy się do Centrali ZUS o sprawdzenie, ilu ubezpieczonych przeszło na emeryturę w 2013 roku, a więc kiedy już obowiązywała ustawa podnosząca wiek emerytalny. Spytaliśmy także, jak dłuższa praca wpłynęła u tych osób na zwiększenie świadczeń. Okazało się, że sprawdzenie tego jest niemożliwe.

– Niestety nie gromadzimy tego typu danych statystycznych – przyznał Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS.

Okazuje się, że brak danych nie jest zaskoczeniem dla ekspertów.

– Działający w ZUS system informatyczny nie jest w stanie wygenerować takich danych. Sprawa jest poważna, bowiem ich brak utrudnia określenie faktycznych potrzeb Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Z tego też powodu w kolejnych latach mogą być problemy z określeniem wysokości deficytu budżetowego – tłumaczy prof. Leokadia Oręziak z katedry finansów międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej.

Ile kosztuje bycie taksówkarzem w Polsce


autor: Tomasz Jurczak22.06.2014, 16:00
taxi, taksówka

taxi, taksówkaźródło: ShutterStock

Taksówkarze domagają się obniżenia wysokości składek na ubezpieczenie społeczne z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej. Ich zdaniem składka na poziomie 1042,46 złotych miesięcznie jest zbyt wysoka biorąc pod uwagę inne koszty, jakie muszą ponosić w związku z prowadzonym biznesem. Sumy te nie są bowiem małe.

Wiele osób wyobraża sobie, że taksówkarze osiągają dochody na poziomie kilkunastu tysięcy miesięcznie. Ale rzeczywistość nie jest taka kolorowa. Choć zdarzają się osoby, które są w stanie żyć godnie z zarobków taksówkarza - to jednak większość taksówkarzy, szczególnie w małych miastach, traktuje tę działalność jako dodatkowe źródło dochodu.

Koszty związane z prowadzeniem działalności Taxi

Zgodnie z prawem w Polsce taksówkarzem może zostać każdy kto ukończył 21 lat, posiada prawo jazdy kategorii B i nie był karany.

Aby ubiegać się o licencję taksówkarską należy odbyć tygodniowy kurs w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego lub innej placówce – np. szkole jazdy, która posiada takie uprawnienia. Za egzamin kończący kurs trzeba zapłacić ok. 680 zł. Kiedy już uda się zdać egzamin, trzeba zapłacić ok. 250 zł za taksometr i ponad 1500 złotych za kasę fiskalną plus koszty montażu w aucie. Do tego dochodzi legalizacja taksometru za 55 zł (trzeba ją przeprowadzać raz na dwa lata).

Przyszły taksówkarz musi również przejść badania lekarskie u takich specjalistów jak laryngolog (ok. 100 zł), neurolog (100 zł) oraz przejść przez znane wszystkim kierowcom zawodowym psychotesty (150 złotych). Do tego dochodzi jeszcze badanie u okulisty (80 zł) oraz badania w laboratorium analitycznym. Takie badania lekarskie trzeba przeprowadzać raz na 5 lat.

Aby uzyskać licencję na prowadzenie działalności w konkretnym mieście, taksówkarz musi zdać jeszcze egzamin z topografii miasta, a to wydatek rzędu 250 zł. Po pozytywnym przejściu egzaminu taksówkarza czeka jeszcze wykupienie licencji od prezydenta miasta bądź innej osoby do tego uprawnionej (burmistrza, wójta). Koszt licencji jest uzależniony od długości jej ważności (od 200 zł do 300 złotych).

Taksówkarz może prowadzić działalność na ryczałt, kartę podatkową lub książkę przychodów i rozchodów. Przy korzystaniu z karty podatkowej trzeba płacić co miesiąc ok. 270 zł do ZUS. Jeżeli taksówkarz spóźni się z opłatą choćby jeden dzień, musi liczyć się z dodatkowym wydatkiem rzędu 215 zł.

A do tego wszystkiego dochodzą jeszcze największe koszty - a więc wydatki na paliwo i naprawy samochodu. Należy też pamiętać, że taksówkarze w wielu firmach ubezpieczeniowych płacą zawyżone stawki polis, ze względu na podwyższone ryzyko wypadku. Taksówkarze, którzy nie zdecydują się  na przystąpienie do korporacji lub nie mają takiej możliwości muszą sami starać się o kursy, reklamę - czyli de facto o klientów i swoje zarobki. Z drugiej strony przystąpienie do korporacji daje szansę na wyższe i stałe dochody, ale za to też trzeba płacić - miesięczna opłata dla korporacji to ok. tysiąc złotych.