czwartek, 17 lipca 2014

Lubuskie: Osiem osób wpadło do szamba pod Żaganiem. Siedem nie żyje

                                                

Kalina Stawiarz, Kosma Zatorski
17.07.2014 , aktualizacja: 17.07.2014 16:46
A A A Drukuj
Karczówka k. Żagania. Miejsce tragedii - śmierci siedmiu osób.

Karczówka k. Żagania. Miejsce tragedii - śmierci siedmiu osób. (fot. Agata Michalak)

Do tragedii doszło w miejscowości Karczówka k. Żagania. Rano gospodarz opróżniał szambo. W pewnym momencie stracił przytomność i wpadł do zbiornika. Na pomoc ruszyło mu siedem osób. 45-letnia żona gospodarza walczy o życie. Siedem nie żyje.
Artykuł otwarty
Karczówka to maleńka wieś pod Żaganiem, liczy ledwie 150 mieszkańców. Prowadzi do niej wąska asfaltowa droga, na której z trudem mijają się dwa samochody. Liczy ledwie kilkadziesiąt numerów. Mijamy samochodem kolejne puste podwórka. Wszyscy zeszli się pod gospodarstwo rodziny, gdzie wydarzyła się tragedia. - Cały Żagań się u nich zaopatrywał - opowiada nam jedna z mieszkanek. Wprowadzili się do wsi na początku lat 80-tych. Zamieszkali w szarym jednopiętrowym domu pod piętnastką. Pracowali w PGR-ze, później sami postanowili wziąć się za gospodarkę.

Rodzina i pracownicy ruszyli na pomoc

Tragedia zdarzyła się ok. godz. 10 rano. Pierwszy wpadł do szamba gospodarz. To on opróżniał zbiornik. W pewnym momencie zatkała się rura. Mężczyzna wyszedł sprawdzić co się stało. Odurzył go siarkowodór. Rolnik stracił przytomność i wpadł do zbiornika. Na pomoc ruszyli mu dwaj synowie i żona jednego z nich. Następnie dwóch młodych mężczyzn, którzy na terenie gospodarstwa ocieplali ścianę jednego z budynków.

Jako ostatni pomoc chciał nieść 17-letni chłopak, pracownik gospodarstwa rolnego, na terenie którego doszło do tragedii. Do szpitala trafiła kobieta, żona jednej z ofiar. Jak informuje prokuratura 45-letnia kobieta walczy o życie. Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Jest jedynym świadkiem zdarzenia. Do szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze przewiozło ją Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.

Wieś pogrążona w rozpaczy

Na miejscu są sąsiedzi, bliscy i rodziny ofiar. Pracuje z nimi psycholog z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. - Ludzie są pogrążeni w rozpaczy - mówi nasz rozmówca.

Policja i prokuratura pilnują porządku na miejscu zdarzenia. Psychologowie otoczyli opieką dzieci ofiar. To rodzeństwo w wieku 9 i 7 lat, które straciło oboje rodziców oraz rodzeństwo w wieku 2, 4 i 5 lat. W wyniku zdarzenia zginął ich ojciec. Wszystkie dzieci to wnuczęta mężczyzny, który jako pierwszy wpadł do szamba. Rodzina była ze sobą bardzo zżyta. Na tyle, że jeden syn postanowił urządzić sobie mieszkanie tuż na posiadłości rodziców, a drugi zamieszkał w ładnym szarym domu tuż za płotem.

Reakcja na tragedię w Karczówce

Po tragedii w Karczówce wojewoda lubuski Jerzy Ostrouch uruchomił procedury w związku z sytuacją kryzysową. Do Karczówki od razu pojechali komendant wojewódzki PSP oraz Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Po oględzinach nie stwierdził nieprawidłowości w konstrukcji obiektu. W ogromnym, prywatnym gospodarstwie hoduje się ok. 300 świń. Rodzina uprawiała jeszcze ponad 100 ha pola. Część ziemi już dzierżawili. Według powiatowego lekarza weterynarii zwierzęta są w dobrym stanie. Mają paszę na dwa kolejne dni. - Kto się teraz nimi zajmie? - pytają się sąsiedzi. Już zapadała decyzja, że część trzody zostanie sprzedana, częścią zaopiekuje się rodzina ofiar i sąsiedzi. Wojewoda obiecuje, że nie zostawi rodziny bez pomocy.

Sąsiad: To byli dobrzy, uczciwi ludzie

Zbiornik, do którego wpadły ofiary jest bardzo duży. Zajmuje ok. 50 m. kw. powierzchni i ma 3 m. głębokości. Jego pojemność to 150 m. sześciennych. W akcji brało udział dziewięć zastępów straży pożarnej. Strażacy zakończyli pracę na miejscu zdarzenia. Wypompowano zawartość szamba. Nie odnaleziono więcej ciał. Przypuszczalną przyczyną śmierci było zatrucie. Stężenie siarkowodoru w szambie jest bardzo wysokie. Dokładne informacje prokuratura przekaże po sekcji zwłok.

Rozmawiam z jednym z sąsiadów. Mieszkał ledwie dom dalej w budynku, który kiedyś był szkołą.

Pan Tadeusz to emerytowany nauczyciel. Przygląda się wydarzeniom z daleka. Opiera się o płot swojego domu i pali papierosa. - Przyjechałem do Karczówki w tym samym czasie, co oni. Dobrze ze sobą żyliśmy, tak po sąsiedzku. Nie wierzę, że gdy jutro wyjdę na podwórko nie usłyszę żadnych odgłosów dochodzących od nich z gospodarstwa - mówi. Znał doskonale wszystkie dzieci sąsiada. W sąsiedniej szkole w większej Brzeźnicy uczył całą czwórkę dorosłych już dzieci gospodarza. - Dobrzy uczciwi ludzie - dodaje.

Pod opieka psychologa znajduje się też najmłodsza z córek gospodarza, która niedawno wróciła z Holandii. Chciała zrobić rodzinie niespodziankę.

Ile Kościół kosztował budżet przez ostatnie 25 lat? (część 2)

wczoraj, 11:42 

17 lipca tego roku mija 25 lat od momentu, gdy Polska wznowiła stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Jak w tym okresie kształtowały się relacje finansowe państwa i Kościoła katolickiego?

fot. Shutterstock
 

Liczba wiernych, którzy uczęszczają na nabożeństwa i zostawiają swoje ofiary na tacy, systematycznie spada. Z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że jeszcze w 1992 roku średnio co druga osoba wierząca regularnie uczestniczyła w niedzielnej mszy świętej. Najnowsze dane pokazują, że odsetek ten zmalał do 39,1 proc.

Odpływ wiernych Kościołowi mogą rekompensować dopływy z budżetu państwa. Słynny Fundusz Kościelny to jednak tylko wierzchołek góry lodowej.

Złożona struktura przepływów

- Kościół w Polsce ze względu na perturbacje w czasach komunizmu utracił sporą część zgromadzonych wcześniej dóbr, z których obecnie mógłby czerpać dochody i wykorzystywać je na finansowanie swojej działalności. W ten sposób byłby bardziej samowystarczalny – zauważa Filip Pazderski, kierownik projektów i analityk w Instytucie Spraw Publicznych, który przygląda się finansom kościołów i związków wyznaniowych. - Ponieważ jednak duża część majątku została Kościołowi odebrana przez władze komunistyczne, współfinansowanie tej instytucji przez państwo jest teraz de facto gwarancją możliwości jej działania – dodaje ekspert.

Rolę swoistej rekompensaty za krzywdy z czasów PRL-u przez długi okres pełnił Fundusz Kościelny. Z ustaw budżetowych na kolejne lata wynika, że łączne wydatki państwa na ten cel, licząc od 1990 roku, przekroczyły w zeszłym roku pułap miliarda złotych. Beneficjantem większości tych środków był właśnie Kościół katolicki. W budżecie na 2014 rok wydatki na Fundusz Kościelny stanowią nieco ponad 94 mln zł. Na co Kościół wydaje pieniądze podatników?

Do 2010 roku z Funduszu były przyznawane dotacje na wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej, oświatowo-wychowawczej, a także inicjatyw związanych ze zwalczaniem patologii społecznych. Tą drogą finansowano również odbudowę, remonty i konserwację obiektów sakralnych o wartości zabytkowej. - W latach 1998-2010 osobom prawnym Kościoła katolickiego w RP udzielono z Funduszu Kościelnego 4,4 tys. dotacji na łączną kwotę 100,7 mln zł – wskazuje Artur Koziołek, rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Jednak najbardziej znaczącą pozycją w wydatkowaniu środków z Funduszu Kościelnego było finansowanie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych. Od 2010 roku środki Funduszu są przeznaczane wyłącznie na ten cel.

- Fundusz Kościelny dokonuje wpłaty składek na wskazany rachunek ZUS w wysokości określonej przez ZUS na podstawie deklaracji rozliczeniowych – wyjaśnia Artur Koziołek. Z takiego mechanizmu korzystają osoby duchowne, alumni wyższych seminariów duchowych i teologicznych oraz nowicjusze w zakonach. Jednak wbrew powszechnemu mniemaniu, to wcale nie Fundusz jest głównym kanałem przepływu pieniędzy z budżetu państwa do Kościoła.

Nauka kosztuje

O ile, jak wynika z powyższych danych, wydanie miliarda złotych w ramach Funduszu zajęło niemal ćwierć wieku, o tyle wynagrodzenia nauczycieli religii rocznie pochłaniają ponad miliard złotych. W samym tylko 2013 roku ta kwota wyniosła ponad 1,3 mld zł. W latach 2005-2013 suma ta sięgnęła 10,2 mld zł.

- Danych za lata wcześniejsze Ministerstwo Edukacji Narodowej nie posiada, ponieważ przed powstaniem Systemu Informacji Oświatowej dane o nauczaniu religii w szkołach nie były gromadzone – tłumaczy Justyna Sadlak z biura prasowego resortu.

Rząd nie dysponuje również danymi o dotacjach z zakresu edukacji udzielonych przed 2008 rokiem instytucjom o charakterze katolickim oraz kościelnym uczelniom wyższym. Natomiast w latach 2008-2014 wydatki na ten cel wyniosły ponad 11 mln zł. Wśród beneficjentów są m. in. Caritas czy KUL.

Okazuje się jednak, że wykładanie środków na edukację religijną nie zawsze wychodzi państwu na dobre. - Jeżeli państwo finansuje jakąś działalność, na przykład nauczanie religii, to musi być  ona zgodna z prawem, wartościami konstytucyjnymi i innymi zasadami uznawanymi przez państwo. Tymczasem analiza podręczników do religii wskazuje, że są tam pewne treści, które nie do końca pokrywają się z wartościami konstytucyjnymi – zauważa Filip Pazderski.



Ekspert od razu podaje konkretny przykład: - Podręczniki kwestionują chociażby fakt, że prawo państwowe jest najważniejsze dla obywateli mieszkających na terenie danego kraju. Wskazują natomiast, że ponad prawem stanowionym istnieje coś takiego, jak prawo boskie, które jest naczelne. Stąd biorą się potem konflikty społeczne, takie jak ten związany z zasadami stosowania klauzuli sumienia przez lekarzy-ginekologów – tłumaczy.

Rachunek za wsparcie duchowe

Państwo finansuje również działalność kapłanów niosących wsparcie duchowne grupom społecznym. Chodzi przede wszystkim o kapelanów w różnego rodzaju instytucjach, jak więzienia, szpitale, straż pożarna, straż graniczna, policja czy nawet Biuro Ochrony Rządu. Najwięcej pochłania jednak funkcjonowanie Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Wydatki na ten cel w latach 1998-2013 (dopiero od roku 1998 klasyfikacja wydatków budżetowych wyodrębniła jako odrębny rozdział wydatki ponoszone na rzecz ordynariatu polowego) przekroczyły 239 mln zł. Rocznie daje to średnio kwotę prawie 16 mln zł.

- Jeśli umawiamy się, że Kościół odpowiada za opiekę duchową w instytucjach publicznych, to naturalnym jest, że powinien na ten cel otrzymać wsparcie finansowe od państwa – uważa Filip Pazderski.

Pieniądze są, przejrzystości brak

To, co niepokoi ekspertów, to brak należytej przejrzystości w rozliczaniu pieniędzy na Kościół.

- W sytuacji, gdy w grę wchodzą środki publiczne przekazywane jakiejś instytucji, to obywatele muszą mieć możliwość oceny, ile jest takich funduszy i na co są spożytkowane. Tymczasem w przypadku Kościoła katolickiego jest problem ze sprawozdawczością i jasnym wskazaniem, na co poszły przekazane mu na różne cele kwoty – mówi Pazderski.

Brak szczegółowych statystyk za pierwszą połowę lat 90. ubiegłego stulecia można tłumaczyć tym, że wtedy dopiero budowano administrację i obsługujące ją systemy. Jednak nawet dziś, w epoce informatyzacji, ZUS nie posiada danych, które pozwoliłyby określić, jaki jest udział duchownych poszczególnych kościołów w korzystaniu z mechanizmu opłacania składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne z Funduszu Kościelnego. Nie wiemy więc, jak dużym beneficjentem jest Kościół katolicki, a jakimi pozostałe związki wyznaniowe.

Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej zastrzega, że podawane przez nich koszty wynagrodzeń nauczycieli religii mają charakter kalkulacyjny, wyliczony w oparciu o zatrudnienie i średnie wynagrodzenie nauczycieli w danym roku kalendarzowym.

- Koszty te dotyczą nauczania religii wszystkich kościołów, nie tylko Kościoła katolickiego, ponieważ w Systemie Informacji Oświatowej odnotowany jest fakt uczenia religii, bez rozróżniania, jaka to religia. Obecnie 29 kościołów i związków wyznaniowych złożyło w ministerstwie programy nauczania religii – tłumaczy Justyna Sadlak z resortu.

Brak konkretnych danych utrudnia debatę o zmianach w finansowaniu kościołów, w tym największego z nich, czyli katolickiego. Było to widać w toczącej się jeszcze w 2013 roku dyskusji o likwidacji Funduszu Kościelnego i zastąpienia go odpisem podatkowym – nie potrafiono wówczas odpowiedzieć na pytanie, jak zmiana przełoży się na kondycję finansową Kościoła.

W ostatnich miesiącach dyskusja o likwidacji funduszu ucichła, co zdaniem ekspertów powinno cieszyć stronę kościelną. - W przypadku odpisu Kościół będzie musiał otworzyć się na wiernych, bardziej uwzględniać ich zdanie, by przekonać ich do przekazania na jego rzecz części ich podatku dochodowego. Będzie to trudne, biorąc pod uwagę spadającą liczbę wiernych i niską wiedzę Polaków dotyczącą kwestii finansowych – wskazuje Filip Pazderski.

Z drugiej jednak strony może ćwierćwiecze trwania stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a demokratyczną Polską to dobry moment, żeby wznowić dyskusję o reformie systemu finansowania Kościoła.

Ile Kościół kosztował budżet przez ostatnie 25 lat?

 

wczoraj, 11:42 

17 lipca tego roku mija 25 lat od momentu, gdy Polska wznowiła stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Jak w tym okresie kształtowały się relacje finansowe państwa i Kościoła katolickiego?

fot. Shutterstock
 

Liczba wiernych, którzy uczęszczają na nabożeństwa i zostawiają swoje ofiary na tacy, systematycznie spada. Z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że jeszcze w 1992 roku średnio co druga osoba wierząca regularnie uczestniczyła w niedzielnej mszy świętej. Najnowsze dane pokazują, że odsetek ten zmalał do 39,1 proc.

Odpływ wiernych Kościołowi mogą rekompensować dopływy z budżetu państwa. Słynny Fundusz Kościelny to jednak tylko wierzchołek góry lodowej.

Złożona struktura przepływów

- Kościół w Polsce ze względu na perturbacje w czasach komunizmu utracił sporą część zgromadzonych wcześniej dóbr, z których obecnie mógłby czerpać dochody i wykorzystywać je na finansowanie swojej działalności. W ten sposób byłby bardziej samowystarczalny – zauważa Filip Pazderski, kierownik projektów i analityk w Instytucie Spraw Publicznych, który przygląda się finansom kościołów i związków wyznaniowych. - Ponieważ jednak duża część majątku została Kościołowi odebrana przez władze komunistyczne, współfinansowanie tej instytucji przez państwo jest teraz de facto gwarancją możliwości jej działania – dodaje ekspert.

Rolę swoistej rekompensaty za krzywdy z czasów PRL-u przez długi okres pełnił Fundusz Kościelny. Z ustaw budżetowych na kolejne lata wynika, że łączne wydatki państwa na ten cel, licząc od 1990 roku, przekroczyły w zeszłym roku pułap miliarda złotych. Beneficjantem większości tych środków był właśnie Kościół katolicki. W budżecie na 2014 rok wydatki na Fundusz Kościelny stanowią nieco ponad 94 mln zł. Na co Kościół wydaje pieniądze podatników?

Do 2010 roku z Funduszu były przyznawane dotacje na wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej, oświatowo-wychowawczej, a także inicjatyw związanych ze zwalczaniem patologii społecznych. Tą drogą finansowano również odbudowę, remonty i konserwację obiektów sakralnych o wartości zabytkowej. - W latach 1998-2010 osobom prawnym Kościoła katolickiego w RP udzielono z Funduszu Kościelnego 4,4 tys. dotacji na łączną kwotę 100,7 mln zł – wskazuje Artur Koziołek, rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Jednak najbardziej znaczącą pozycją w wydatkowaniu środków z Funduszu Kościelnego było finansowanie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych. Od 2010 roku środki Funduszu są przeznaczane wyłącznie na ten cel.

- Fundusz Kościelny dokonuje wpłaty składek na wskazany rachunek ZUS w wysokości określonej przez ZUS na podstawie deklaracji rozliczeniowych – wyjaśnia Artur Koziołek. Z takiego mechanizmu korzystają osoby duchowne, alumni wyższych seminariów duchowych i teologicznych oraz nowicjusze w zakonach. Jednak wbrew powszechnemu mniemaniu, to wcale nie Fundusz jest głównym kanałem przepływu pieniędzy z budżetu państwa do Kościoła.

Nauka kosztuje

O ile, jak wynika z powyższych danych, wydanie miliarda złotych w ramach Funduszu zajęło niemal ćwierć wieku, o tyle wynagrodzenia nauczycieli religii rocznie pochłaniają ponad miliard złotych. W samym tylko 2013 roku ta kwota wyniosła ponad 1,3 mld zł. W latach 2005-2013 suma ta sięgnęła 10,2 mld zł.

- Danych za lata wcześniejsze Ministerstwo Edukacji Narodowej nie posiada, ponieważ przed powstaniem Systemu Informacji Oświatowej dane o nauczaniu religii w szkołach nie były gromadzone – tłumaczy Justyna Sadlak z biura prasowego resortu.

Rząd nie dysponuje również danymi o dotacjach z zakresu edukacji udzielonych przed 2008 rokiem instytucjom o charakterze katolickim oraz kościelnym uczelniom wyższym. Natomiast w latach 2008-2014 wydatki na ten cel wyniosły ponad 11 mln zł. Wśród beneficjentów są m. in. Caritas czy KUL.

Okazuje się jednak, że wykładanie środków na edukację religijną nie zawsze wychodzi państwu na dobre. - Jeżeli państwo finansuje jakąś działalność, na przykład nauczanie religii, to musi być  ona zgodna z prawem, wartościami konstytucyjnymi i innymi zasadami uznawanymi przez państwo. Tymczasem analiza podręczników do religii wskazuje, że są tam pewne treści, które nie do końca pokrywają się z wartościami konstytucyjnymi – zauważa Filip Pazderski.