Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AMERYKA ŁACIŃSKA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AMERYKA ŁACIŃSKA. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 maja 2008

Premier Tusk w Andach na tropach inż. Malinowskiego

jg, mt, PAP
2008-05-18, ostatnia aktualizacja 2008-05-18 17:12
Zobacz powiększenie
Premier z małżonką jadą pociągiem im. Ernesta Malinowskiego w Rio Blanco
Fot. Radek Pietruszka PAP

Ostatni dzień wizyty w Peru premier Donald Tusk spędził w Andach. W sobotę przejechał się wybudowaną przez inżyniera Ernesta Malinowskiego linią kolejową, do niedawna położoną najwyżej na świecie.

Zobacz powiekszenie
Fot. Radek Pietruszka PAP
Premier na Machu Picchu
Tusk zwiedza Amerykę Południową - zdjęcia

Szef polskiego rządu odwiedził też szkołę imienia Malinowskiego w dystrykcie Morococha, w departamencie Junin.

Do 2005 roku, kiedy uruchomiono linię kolejową łączącą chińską prowincję Quinghai ze stolicą Tybetu Lhasą, linia kolejowa w Andach, której pomysłodawcą i budowniczym był inż. Malinowski, była położona najwyżej na świecie.

Linia ma 218 km długości, a w najwyższym punkcie (na przełęczy Ticlio) wznosi się na 4768 m n.p.m. Tymczasem Lima leży nieco powyżej poziomu morza. Dlatego też kilkugodzinna podróż do Ticlio ze stolicy Peru może okazać się forsowna dla osób nieprzyzwyczajonych do gwałtownych zmian wysokości.

Chorobę wysokościową Peruwiańczycy nazywają Soroche. W łagodnych przypadkach objawia się ona zawrotami głowy i nudnościami, w skrajnych - może prowadzić do obrzęku płuc lub mózgu.

Miejscowi zalecają, aby przed podróżą na wyżej niż 2500 m.n.p.m., dla złagodzenia skutków ubocznych, napić się naparu z liści koki, tzw. mate de coca, oferowanej w rozlicznych lokalach po drodze na Ticlio.

Ernest Malinowski, uczestnik Powstania Listopadowego, przybył do Peru w 1852 r. Siedem lat później przedłożył władzom projekt transandyjskiej linii kolejowej, łączącej wybrzeże Peru (port Callao) z zasobnym w surowce wnętrzem kraju.

Projekt początkowo odrzucono jako zbyt rewolucyjny. Kongres Peru zaakceptował go w 1871 r. Budowę, osobiście nadzorowaną przez Malinowskiego, rozpoczęto rok później, a już wiosną 1873 r. osiągnięto okolice przełęczy Ticlio. Obecnie na Ticlio stoi pomnik upamiętniający dokonania inż. Malinowskiego. Premier Tusk złożył pod nim w sobotę kwiaty.

Dawna osada górnicza Morococha leży niewiele niżej od Ticlio bo na wysokości 4600 m. n.p.m. W szkole podstawowej im. Malinowskiego uczy się tam nieco ponad stu małych Indian. Peruwiańczycy przywitali Tuska m.in. pokazem tańców ludowych, obdarowali go też ręcznie robioną wielobarwną czapką i szalem.

Po odwiedzinach Morococha, Tusk przejechał turystyczną wersją kolei andyjskiej z Rio Blanco do San Bartolome. Stamtąd wrócił do Limy.

W Peru polski premier przebywał od środy, uczestniczył tam m.in. w szczycie UE-Ameryka Łacińska i Karaiby oraz odbył szereg spotkań dwustronnych m.in. z prezydentami Brazylii, Kolumbii i Meksyku.

Tusk w miejscu, gdzie torturowano więźniów politycznych

W niedzielę premier Donald Tusk rozpoczyna wizytę w Chile. Jutro spotka się z prezydent tego kraju, Michelle Bachelet. Dziś natomiast odwiedzi w Santiago de Chile miejsce przesłuchań i tortur więźniów politycznych w czasie dyktatury Augusto Pinocheta - Willę Grimaldi.

Wiceminister spraw zagranicznych Ryszard Schnepf mówi, że celem wizyty premiera jest poszukiwanie strategicznego partnera w Ameryce Łacińskiej. Takim partnerem może być właśnie Chile, jako średnio zamożny kraj o sporych możliwościach importowych, dobrze zorganizowany, o stabilnej demokracji.

Ryszard Schnepf dodał, że Polska poszukuje także partnerów do inicjatyw międzynarodowych, takich jak Wspólnota dla Demokracji. W 2000 roku w Warszawie odbyło się pierwsze posiedzenie tej inicjatywy, zainaugurowanej przez Polskę. Przyłączyło się do niej Chile i - jak mówi wiceminister - jest znakomitym partnerem. Ryszard Schnepf zwraca też uwagę na to, że oba kraje łączą historyczne doświadczenia dyktatury.

Dzisiejsza wizyta premiera w Willi Grimaldi ma być podkreśleniem tej wspólnoty doświadczeń. Posiadłość ta była używana jako więzienie przez paramilitarną policję w latach 1974-1978. W tym czasie przebywało tam około 5 tysięcy więźniów, a zamordowanych zostało 240 osób. Wśród ofiar był ojciec obecnej prezydent Michelle Bachelet. Ona sama również była więziona w czasie rządów wojskowych.

Dyktatura Augusto Pinocheta, który kierował krajem od 1973 do 1990 roku, pochłonęła ponad 3 tysiące ofiar.

środa, 5 marca 2008

Prezydent Ekwadoru: Kryzys jest bardzo poważny

mar, PAP
2008-03-04, ostatnia aktualizacja 2008-03-04 14:57

Kryzys spowodowany wtargnięciem kolumbijskiego wojska na terytorium Ekwadoru podczas operacji przeciw FARC jest "bardzo poważny dla Ameryki Łacińskiej" - ocenił prezydent Ekwadoru Rafael Correa.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dolores Ochoa ASSOCIATED PRESS
Rafael Correa, prezydent Ekwadoru
"To bardzo poważne dla Ameryki Łacińskiej, to nie problem dwustronny, tylko regionalny, a jeśli precedens się utwierdzi, będziemy mieli w Ameryce Łacińskiej nowy Bliski Wschód" - powiedział Correa w meksykańskiej telewizji.

Na kilka godzin przed wtorkowym spotkaniem w Waszyngtonie Rady Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) poświęconej kryzysowi, Correa zażądał by "stanowczo powstrzymać agresora".

Podczas operacji kolumbijskiego lotnictwa przeciwko FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) w pobliżu granicy z Ekwadorem w sobotę zginął drugi co do ważności z liderów organizacji Luis Edgar Devia (pseudonim Raul Reyes) oraz 18 innych paryzantów.

Prezydent Ekwadoru zaznaczył, że coś takiego stało się pierwszy raz w historii Ameryki Łacińskiej. "Nawet w najbardziej krytycznych chwilach (walk) z partyzantkami Ameryki Środkowej, w Nikaragui, Salwadorze, Gwatemali czy w Peru lub w Brazylii, w Argentynie czy Urugwaju, nigdy rząd nie regionalizował konfliktu i nie bombardował zaprzyjaźnionego kraju" - dodał.

Wtargnięcie wojska kolumbijskiego w granice Ekwadoru wywołało poważny kryzys dyplomatyczny między Ekwadorem a Wenezuelą, której prezydent Hugo Chavez - sojusznik Correi - ogłosił wysłanie wojska wenezuelskiego na granicę z Kolumbią. Ekwador w poniedziałek zerwał stosunki dyplomatyczne z Bogotą, a Wenezuela wydaliła z Caracas ambasadora Kolumbii i innych kolumbijskich dyplomatów.

We wtorek wenezuelski minister rolnictwa i ds. gruntów Elias Jaua Milano oznajmił w państwowej telewizji, że rząd nakazał zamknięcie granicy z Kolumbią. Wcześniej pod granicę Chavez skierował czołgi.

Ekwador już w poniedziałek postawił w stan "najwyższego pogotowia" swe wojska stacjonujące wzdłuż granicy z Kolumbią.

Kolumbijski prezydent Alvaro Uribe, popierany przez Stany Zjednoczone, oświadczył w poniedziałek, że dokumenty skonfiskowane podczas operacji przeciwko FARC świadczą o powiązaniach między kolumbijskimi partyzantami a władzami Ekwadoru. Ekwador oskarżenie to odrzucił.

W związku z kryzysem Argentyna zapowiedziała, że poprosi OPA o ratyfikowanie zasady nienaruszalności granic. Prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner rozpoczęła dialog ze swoimi odpowiednikami z Kolumbii, Ekwadoru, Brazylii i Chile. Pani Fernandez de Kirchner udaje się też w środę do Caracas, gdzie będzie z Chavezem rozmawiać o rozwiązaniu konfliktu.

Atak wojsk kolumbijskich przez granicę na kryjówki rebeliantów potępił minister spraw zagranicznych Brazylii Celso Amorim i wezwał rząd Kolumbii do jednoznacznego przeproszenia sąsiada.

Kolumbia chce oskarżyć Chaveza o wspieranie ludobójstwa

cheko, PAP
2008-03-04, ostatnia aktualizacja 2008-03-04 18:13

Władze Kolumbii poinformowały we wtorek, że zamierzają oskarżyć prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza o wspieranie ludobójstwa.

Zobacz powiekszenie
Fot. Gregorio Marrero ASSOCIATED PRESS
Prezydent Hugo Chavez uściskał terrorystę z FARC Ivana Marqueza (z lewej)
Według Bogoty Chavez pomagał Rewolucyjnym Siłom Zbrojnym Kolumbii (FARC) w dokonywaniu masowych mordów.

"Kolumbia proponuje Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, by potępiono prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza za sponsorowanie i finansowanie ludobójstwa" - oświadczył kolumbijski prezydent Alvaro Uribe.

Ekwador i Wenezuela zerwały stosunki dyplomatyczne z Kolumbią po tym, jak w sobotę kolumbijskie wojsko podczas operacji przeciwko FARC wtargnęło na terytorium ekwadorskie i zabiło 18 rebeliantów, w tym Raula Reyesa - osobę nr 2 w lewackiej partyzantce. Oba kraje wysłały też dodatkowe wojska na granicę z Kolumbią.

Zdaniem Reutera istnieją poważne obawy, że obecny kryzys może przerodzić się w regionalną wojnę. A to zapewne utrudniłoby walkę z miejscowymi producentami i przemytnikami kokainy.

Wenezuela ponadto zaczęła we wtorek wprowadzać ograniczenia na import towarów z Kolumbii - poinformowały wenezuelskie źródła handlowe i świadkowie. Agencja Reutera przypomina, że wymiana handlowa między obu krajami wynosi rocznie ok. 6 mld dolarów. Zamknięcie granicy może więc doprowadzić do ograniczenia produkcji i - w rezultacie - spadku tempa wzrostu gospodarczego w Kolumbii. W Wenezueli brak dostaw od sąsiada może skończyć się niedoborami żywności, a w konsekwencji spadkiem popularności prezydenta Chaveza.

Jeden z najważniejszych dowódców FARC zabity przez armię kolumbijską

mas
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 2008-03-02 16:28

Armia kolumbijska zadała najcięższy terrorystom z FARC, z którymi toczy wojnę od ponad 40 lat. Na granicy z Ekwadorem dopadła i zabiła w sobotę jednego z jej najważniejszych dowódców

Zobacz powiekszenie
Fot. Ricardo Mazalan / AP
Kolumbijscy rebelianci z FARC
W sobotę przed świtem rakieta wystrzelona z samolotu na obóz położony niecałe 2 km za granicą kolumbijską z Ekwadorem w południowej prowincji Putumayo zabiła Raula Reyesa oraz jego 16 podwładnych. Krótko potem oddział kolumbijskiej armii wszedł na terytorium Ekwadoru i zabrał ciała zabitych. Następnie prezydent Kolumbii Alvaro Uribe zadzwonił do swojego ekwadorskiego kolegi Rafaela Correi i potwierdził rajd na terytorium sąsiada.

Śmierć 60-letniego Raula Reyesa, a naprawdę Luisa Edgara Devia Silvy, to najcięższa strata Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii FARC od ich powstania w 1964 r. i początku wojny, jaką toczą z państwem kolumbijskim. Jest to też największy militarny sukces rządu w tej wojnie.

Raul Reyes to działacz komunistyczny przeszkolony w NRD. Kolumbijska partia komunistyczna wydelegowała go do FARC 30 lat temu. Zrobił tam błyskawiczną karierę. Był m.in. głównym dowódcą FARC na strategicznym dla tej armii południu kraju w niedostępnych lasach amazońskich, gdzie głównym źródłem finansowania są uprawy koki i szmugiel kokainy za granicę. Był szefem finansów FARC, członkiem ośmioosobowego dowództwa armii, tzw. sekretariatu, a według niektórych wręcz zastępcą głównego przywódcy Manuela Marulandy, którego córkę Olgę poślubił.

W latach 1999-2001 zręcznie prowadził oszukańcze negocjacje pokojowe z rządem prezydenta Andresa Pastrany, które nie przyniosły krajowi nawet zawieszenia broni, ale FARC pozwoliły rozbudować szeregi i rozwinąć kokainowy interes na ogromną skalę. W tym czasie Raul Reyes legalnie podróżował po świecie, zabiegając o wizerunek FARC jako siły broniącej uciśnionych i dążącej do porozumienia z rządem. Wówczas FARC osiągnęły szczyt potęgi - liczyły ponad 30 tys. zbrojnych, terroryzowały około połowę terytorium kraju, a na kokainie i okupach za setki porwanych zakładników zarabiały kilka miliardów dolarów rocznie.

W ostatnich latach Reyes był czołowym rzecznikiem FARC w kontaktach ze światem. W ubiegłym roku udzielił ponad 30 wywiadów. Kilka lat temu wywiad kolumbijski wykrył, że jego ulubiony szlak, którym się poruszał, prowadził z obozów FARC w dżungli w południowych prowincjach Caqueta i Putumayo właśnie do Ekwadoru, gdzie mieszkają jego trzej synowie i gdzie często jeździł na odpoczynek. Za jego wydanie USA wyznaczyły 5 mln dol. nagrody, a Kolumbia - milion.

Tydzień temu wywiad wytropił go w obozie po ekwadorskiej stronie. Ostatecznym szturmem kierował prezydent Alvaro Uribe, dla którego to największy triumf, od kiedy objąwszy władzę w 2002 r. wypowiedział FARC wojnę bez pardonu. W ostatnich miesiącach armia dopadła i zabiła kilku wysokich rangą komendantów FARC. Raul Reyes był najważniejszym z nich.

Ekwador zaprotestował przeciwko pogwałceniu terytorium. Także lewicowi populistyczni prezydenci Wenezueli Hugo Chavez oraz Nikaraguańczyk Daniel Ortega, którzy wspierają FARC, wpadli w gniew. - Panie prezydencie Uribe, niech pan się dobrze się zastanowi, zanim pan zrobi coś podobnego na naszym terytorium. Bo to będzie powód do wojny - ostrzegł Chavez.

Od wielu lat ścigane oddziały FARC przekraczają granicę z Wenezuelą, gdzie odpoczywają po walkach, odbudowują zapasy oraz dostają logistyczne wsparcie ze strony wywiadu wenezuelskiego.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Kolumbia: Chavez brał pieniądze od terrorystów z FARC, a potem wsparł ich 300 mln dolarów

Maciej Stasiński
2008-03-04, ostatnia aktualizacja 2008-03-03 22:00

Rząd w Bogocie pokazał dowody, że Ekwador i Wenezuela popierają walczących z nim terrorystów FARC. Oba kraje zawiesiły stosunki z Kolumbią i wysłały dodatkowe wojska na granice.

Zobacz powiekszenie
Fot. Gregorio Marrero AP
Prezydent Hugo Chavez uściskał terrorystę z FARC Ivana Marqueza (z lewej)
 0,02MB
0,02MB
Po sobotnim rajdzie armii kolumbijskiej, która tuż za granicą ekwadorską wytropiła i rozgromiła oddział lewicowych partyzantów FARC, zabijając 17 z nich, w tym jednego z głównych ich dowódców Raula Reyesa, wydarzenia potoczyły się lawinowo.

Ekwador nie przyjął przeprosin i wyjaśnień Kolumbii. Najpierw jego prezydent Rafael Correa obruszył się za naruszenie swojego terytorium, po czym odwołał ambasadora z Bogoty na konsultacje. Po sobotniej rozmowie telefonicznej z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem zaostrzył ton. Wydalił ambasadora z Quito, a swojego wycofał z Kolumbii na dobre.

Tak samo postąpił w niedzielę Chavez, który dodatkowo nawymyślał prezydentowi Alvaro Uribe od "kryminalistów", "mafiosów" i "lokajów imperializmu amerykańskiego". Oba kraje wysłały natychmiast na granicę z Kolumbią dodatkowe oddziały armii - Wenezuela dziesięć batalionów żołnierzy oraz czołgi i samoloty.

Chavez, jak zwykle, nie hamował się. Wprost zagroził Kolumbii wojną: - Jak ci, kolego, przyjdzie na myśl zrobić coś podobnego u nas, wyślemy ci kilka "suchych" [rosyjskich myśliwców Suchoj] - mówił w niedzielę w telewizji do kolumbijskiego prezydenta Alvaro Uribe.

Jakby tego było mało, Correa i Chavez złożyli hołd pamięci zabitego terrorysty Raula Reyesa, z którego armią legalne i demokratyczne rządy Kolumbii toczą wojnę od ponad 40 lat. Chavez, który od lat oddziałom FARC udziela schronienia na swoim terytorium i ułatwia im szmugiel kokainy do USA i Europy, nazwał Reyesa "wybitnym rewolucjonistą" i poprosił o minutę ciszy ku jego pamięci. Atak armii kolumbijskiej na obóz FARC w Ekwadorze nazwał zaś "tchórzliwym zabójstwem dokonanym na zimno".

Do awantury włączyli się zaraz pozostali latynoscy poplecznicy Chaveza, których Wenezuelczyk przekupuje tanią ropą. Daniel Ortega z Nikaragui potępił "mord na naszym bracie Reyesie", a sędziwy i schorowany dyktator Kuby Fidel Castro odpowiedzialność za całe zajście zrzucił na "surmy bojowe zagrzewające do wojny w imię ludobójczych planów imperializmu amerykańskiego".

Wówczas rząd Kolumbii, który od lat przymykał oczy na obozy armii FARC na terytoriach sąsiadów, stracił cierpliwość i huknął pięścią w stół. W niedzielę wieczorem szef policji generał Oscar Naranjo pokazał, co znalazł w rozbitym obozie Reyesa. Z trzech zdobytych tam komputerów Kolumbijczycy wyciągnęli równie serdeczną, co skandaliczną korespondencję mailową komendanta FARC z wysłannikami prezydenta Correi, w tym z jego ministrem bezpieczeństwa.

Panowie wymieniają uprzejmości, wyrazy szacunku oraz naradzają się, jak najlepiej zwalczać kolumbijskiego prezydenta Uribe. Z ujawnionej wymiany listów wynika, że rząd Ekwadoru nie tylko świetnie wiedział o obozach FARC na swoim terytorium, ale obiecywał wycofać z tych terenów armię i policję, by nie przeszkadzały terrorystom. Obiecywał też, że razem z rządem Wenezueli postarają się o to, by FARC zostały uznane za granicą za legalną armię powstańczą. Zapraszał też najwyższe dowództwo partyzantów do Quito na tajne pertraktacje polityczne.

W dowód wdzięczności Reyes namawiał zaś swoich kolegów ze sztabu FARC, by wydawali przetrzymywanych w dżungli zakładników prezydentowi Correi, co miało pomóc mu "w jego politycznych działaniach i wzmocnić jego wizerunek humanitarnego przywódcy.

A wczoraj władze kolumbijskie dorzuciły jeszcze jedna bombę. Poinformowały, że w laptopie Reyesa jest e-mail z informacją, że Chavez wsparł FARC 300 mln dol. FARC miał też posyłać Chavezowi pieniądze - w sumie 150 tys. dol. - gdy ten w latach 1992-94 siedział w więzieniu za nieudany zamach stanu.

Z przechwyconych informacji ma też wynikać, że FARC interesował się kupnem 50 kg uranu.

Dowody wspólnictwa Ekwadoru i Wenezueli z FARC, armią uznaną w USA, Europie i większości krajów Ameryki Łacińskiej za terrorystyczną, nie mają precedensu w stosunkach między demokratycznymi rządami na kontynencie. Pokazują zasięg i metody ideologicznego spisku kierowanego i zapewne finansowanego przez Chaveza, którego celem jest pozyskiwanie sojuszników na kontynencie w walce przeciw USA i kapitalizmowi oraz obalanie rządów ideologicznie mu obcych. Ostatecznym marzeniem prezydenta Wenezueli ma być opanowanie całego kontynentu pod swoim przywództwem.

Źródło: Gazeta Wyborcza

niedziela, 24 lutego 2008

Raul Castro nowym prezydentem Kuby

ulast, PAP
2008-02-24, ostatnia aktualizacja 2008-02-24 21:02
Zobacz powiększenie
Raul Castro w chwilę po wybraniu go na nowego prezydenta Kuby
Fot. POOL REUTERS

Raul Castro został formalnie wybrany na nowego prezydenta Kuby na pięcioletnią kadencję - poinformował przewodniczący parlamentu Ricardo Alarcon. Zastąpił na tym stanowisku swego chorego brata Fidela, który pięć dni temu postanowił zrezygnować z kierowania państwem, po 49 latach sprawowania rządów.

Zobacz powiekszenie
Fot. Javier Galeano AP
Mimo, że od 19 miesięcy pełnił rolę głowy państwa, to Raul Castro dziś przejmie władzę na Kubie. Na zdjęciu: Raul Castro pozdrawia uczestników Zgromadzenia Narodowego, Hawana, 24. 02. 2008
SONDAŻ
Czy rządy Raula Castro dają szansę na demokratyczne zmiany na Kubie?

Tak, powoli Kuba będzie się demokratyzowała
Nie, Raul będzie kontynuował politykę brata
Trudno powiedzieć

Kubańskie Zgromadzenie Narodowe Władzy Ludowej wyłonione w wyborach w grudniu ub. roku na swym inauguracyjnym posiedzeniu w niedzielę zaproponowało jako jedynego kandydata na stanowisko szefa państwa 76-letniego Raula Castro.

Raul formalnie zostanie wybrany na prezydenta w głosowaniu na posiedzeniu Rady Państwa, którą wybiera parlament.

Zgromadzenie (parlament) rozpoczęło posiedzenie od ponownego wyboru na swego przewodniczącego Ricardo Alarcona i podania do wiadomości, że dotychczasowy wódz naczelny rewolucji Fidel Castro głosował w miejscu swej rekonwalescencji.

Do miejsca, w którym 81-letni dotychczasowy prezydent, premier i wódz naczelny odzyskuje siły po operacji sprzed 19 miesięcy, udała się po jego głos trzyosobowa delegacja deputowanych.

Parlament wyłania 31 członków Rady Państwa, spośród których jej członkowie wybierają z kolei przewodniczącego gremium, to jest szefa państwa, a także grono jego zastępców.

Na początku obrad, które zaczęły się o godzinie 16.00 czasu polskiego deputowani zgotowali na stojąco owacje odchodzącemu szefowi państwa, Fidelowi Castro i jego następcy - Raulowi, obecnemu na sali.

Condoleeza Rice wzywa Kubę do "demokratycznych zmian"

Po otwarciu obrad nowego parlamentu w Hawanie, sekretarz stanu USA, Condoleezza Rice złożyła oświadczenie, w którym wezwała rząd kubański do "rozpoczęcia procesu pokojowych, demokratycznych zmian od uwolnienia więźniów politycznych, poszanowania praw człowieka i otwarcia drogi do wolnych, uczciwych wyborów".

Szefowa amerykańskiej dyplomacji znajduje się w drodze do Azji.

Światowe agencje w oczekiwaniu na ogłoszenie wyników głosowań w kubańskim Zgromadzeniu Narodowym cytują wypowiedzi "Kubańczyków z ulicy" na temat ich oczekiwań.

Wielu ludzi zwierza się dziennikarzom, że oczekują "przynajmniej ostrożnych" reform ekonomicznych w kierunku otwarcia na gospodarkę rynkową, które "uczniłyby życie na wyspie łatwiejsze".

Zamieszkała na emigracji w Miami córka Fidela Castro, Alina Fernandez, powiedziała w wywiadzie dla telewizji CNN: "Mój ojciec jest bardzo ciężko chory i będzie stopniowo miał coraz mniejszy wpływ na władzę". Była modelka, która wyjechała z Kuby w 1993 roku, ma wrażenie, że jej ojciec "nie pokaże się już więcej publicznie".

sobota, 23 lutego 2008

Fidel Castro nie chce zmian na Kubie

Maciej Stasiński
2008-02-23, ostatnia aktualizacja 2008-02-22 17:21

Watykański sekretarz stanu Tarcisio Bertone będzie pierwszym mężem stanu, który pozna następcę Fidela Castro. Ale stary dyktator odgraża się, że zmian demokratycznych na Kubie nie będzie

Zobacz powiekszenie
Fot. Ariana Cubillos AP
Krewne więźniów politycznych na czwartkowej mszy w Hawanie
ZOBACZ TAKŻE
Podróż kardynała Bertone miała upamiętnić 10-lecie pielgrzymki na Kubę papieża Jana Pawła II, ale niespodziewanie stała się pierwszą wizytą zachodniego męża stanu po zrzeczeniu się władzy przez dyktatora Fidela Castro. We wtorek Castro oświadczył, że po 49 latach zdrowie nie pozwala mu już dłużej rządzić.

Komunistyczny parlament ma w niedzielę wyznaczyć następcę Fidela Castro na stanowisku szefa państwa oraz głównodowodzącego sił zbrojnych. Najprawdopodobniej będzie nim młodszy brat dyktatora Raul Castro. Kard. Bertone spotka się z nim jako pierwszy gość zagraniczny w poniedziałek.

W czwartek w Hawanie watykański sekretarz stanu przekazał kubańskim biskupom list Benedykta XVI, w którym papież wzywa do "zrozumienia, miłosierdzia oraz pojednania" na Kubie. Papież upomniał się o wolność religijną i ujął się za niegdyś brutalnie prześladowanym, a dziś nadal dyskryminowanym Kościołem katolickim: - Społeczności chrześcijańskie są często przytłoczone trudnościami, brakiem środków, obojętnością, a nawet strachem, co może prowadzić do zniechęcenia. Ale bądźcie cierpliwi. I nie lękajcie się - napisał papież.

- Mam nadzieję, że rocznica podróży Jana Pawła II da nowy bodziec w stosunkach państwa i Kościoła, żeby Kościół mógł pełnić misję duszpasterską w służbie wiernym w warunkach wolności i w poczuciu wzajemnego szacunku i porozumienia - powiedział piętnastu biskupom kard. Bertone.

W czwartek wieczorem na placu przed katedrą w Hawanie Bertone odprawił transmitowaną przez telewizję mszę na wolnym powietrzu. Było to pierwsze publiczne i tak masowe nabożeństwo od czasu pielgrzymki Jana Pawła II w 1998 r.

Papież oraz jego sekretarz stanu unikają skrzętnie zarzutów o mieszanie się w bieżącą politykę, ale ich przesłanie do władz kubańskich to katalog zasadniczych postulatów wolnościowych.

Po ciężkich prześladowaniach Kościoła w latach 60., wygnaniu wielu księży z wyspy, odebraniu im szkół zakonnych i ścisłym ograniczeniu działalności religijnej do kościołów biskupi i Watykan od lat domagają się od władz dostępu do środków przekazu, przywrócenia prawa do nauczania, wypuszczenia religii w przestrzeń publiczną, m.in. zezwolenia na procesje, dopuszczenia księży do więzień i szpitali i zezwolenia na przyjazd na wyspę księży i misjonarzy z zagranicy.

Kubę z jej 11-milionową ludnością obsługuje dzisiaj zaledwie 1,2 tys. księży i zakonników w 523 kościołach.

Tego samego domagał się już dekadę temu od Fidela Castro Jan Paweł II, ale dyktator mimo wielkiej pompy, z jaką podejmował swojego gościa, na zasadnicze ustępstwa w sprawie swobody działalności Kościoła nie poszedł. Wypuścił wówczas z więzień kilkuset więźniów sumienia i od tamtej pory pozwala czasem jedynie na transmisje radiowe z mszy.

Także teraz dyplomaci oczekują, że po niedzielnym wyborze nowych władz i po poniedziałkowym przyjęciu, jakie w nuncjaturze szykuje dla nich kardynał Bertone, następcy Fidela Castro uczynią gest dobrej woli i wypuszczą niektórych z około 300 więźniów politycznych.

Do tego czasu watykański sekretarz stanu objedzie wyspę, odprawi m.in. mszę w Santa Clara, gdzie odsłoni pomnik Jana Pawła II, w Guantanamo i w Santiago de Cuba, gdzie spotka się z młodzieżą w 10. rocznicę koronacji patronki Kuby Virgen del Cobre.

Nawet po niedzielnym wyborze nowych władz schorowany Fidel Castro władzy faktycznie z rąk nie wypuści. Wczoraj przestrzegł świat, by nie robił sobie nadziei na nadejście demokracji na wyspę. Opublikowany właśnie kolejny rozdział nauk dla Kuby w reżimowym dzienniku "Granma" nosi po raz pierwszy tytuł "Przemyślenia towarzysza Fidela", a nie jak dotąd "Przemyślenia Głównodowodzącego".

Castro pisze tam, że po swej zapowiedzi oddania władzy zamierzał odpocząć, ale nie wytrzymał, gdy zobaczył reakcje USA i Europy. Postanowił więc "oddać ideologiczną salwę w przeciwników".

"Prezydent Bush powiedział, że moje odejście to początek drogi wolności dla Kuby, czyli jej aneksji przez USA" - napisał. Drwił też z komentarzy kandydatów do objęcia prezydentury USA: "Po pół wieku blokady jeszcze im mało! Zmiany! Zmiany! Zmiany! Wrzeszczeli wszyscy jednym głosem. Zgoda, zmiany! Ale w USA! Bo Kuba już jakiś czas temu się zmieniła i nigdy nie powróci do przeszłości".

Castro wyśmiewa także głosy z Europy rzekomo cieszącej się wolnością i demokracją: "To podupadłe potęgi, który mówią, że nadeszła godzina, by zatańczyć na melodię wolności i demokracji, których same od czasów Torquemady nigdy nie zaznały. Dyskwalifikuje je moralnie kolonialne i neokolonialne panowanie na całych kontynentach, z których czerpały źródła energii, surowce i tanią siłę roboczą".

Źródło: Gazeta Wyborcza

środa, 20 lutego 2008

Świat żegna Castro z nadzieją

mas, mab
2008-02-20, ostatnia aktualizacja 2008-02-19 18:14

- Bez Fidela Castro reżim jest martwy - oświadczył Enrique Gutierrez, jeden z przywódców licznej diaspory kubańskiej w Hiszpanii

Zobacz powiekszenie
Fot. CHARLES PLATIAU REUTERS Zobacz powiekszenie
Fot. CLAUDIA DAUT REUTERS
ZOBACZ TAKŻE
- Teraz albo zmiany zapoczątkuje sam Raul Castro, albo zrobi to społeczeństwo przez swój nacisk na reżim - dodał Gutierrez, komentując ogłoszenie przez Fidela Castro oddania części władzy.

Oswaldo Paya, najsławniejszy kubański opozycjonista, mówił w Hawanie: - Kubańczycy chcą zmian, czyli praw, pojednania i głosu, nowego prawa wyborczego, wolnych wyborów, żeby o przyszłości decydowali wszyscy bez wyjątków.

Rząd Hiszpanii, najbardziej w Unii zaangażowany w sprawy swojej dawnej kolonii, oświadczył optymistycznie ustami minister ds. Ameryki Łacińskiej, że teraz brat dyktatora "Raul Castro będzie mógł bardziej zdecydowanie wprowadzić swój program reform". Szef MSZ Miguel Angel Moratinos dodał, że na wyspie "następuje nowa era i nowe kierownictwo szykuje nowy plan".

Prezydent USA George Bush podkreślał, że decyzja Castro "powinna zapoczątkować demokratyczne przemiany" zakończone wolnymi wyborami. Pierwszym zaś krokiem nowych władz Kuby powinno być uwolnienie więźniów politycznych. - A wtedy Stany Zjednoczone pomogą Kubańczykom urzeczywistnić błogosławieństwo wolności - zapewnił Bush.

Podobnie wypowiadali się dwaj kandydaci do zastąpienia w Białym Domu Busha - dziesiątego już prezydenta od czasu objęcia przez Castro władzy w 1959 r. Demokrata Barack Obama stwierdził, że "ustąpienie Fidela Castro jest warunkiem koniecznym, ale niestety niewystarczającym, by wolność wróciła na Kubę". - O przyszłości Kuby musi zdecydować sam naród, a nie żaden niedemokratyczny reżim następców [Castro] - tłumaczył Obama.

Republikanin John McCain ostrzegał: - Wolność Kubańczyków nie jest jeszcze na wyciągnięcie ręki. Widać, że bracia Castro chcą utrzymać władzę. Ale transformacja demokratyczna jest nieunikniona. Pytanie nie brzmi, czy, ale kiedy to nastąpi.

Szef polskiego MSZ Radek Sikorski nadwerężył dyplomatyczną poprawność: - Nie chcę ryzykować stosunków dyplomatycznych z Kubą, ale chyba mogę powiedzieć, że Fidel Castro był, w jakimś sensie nadal jest, jednym z najdłużej urzędujących komunistycznych tyranów.

- Fidel Castro ma tyle tytułów i pełną władzę, że jak będzie rezygnował w takim tempie, to minie 200 lat - powiedział PAP Lech Wałęsa, historyczny przywódca "Solidarności" i były prezydent RP.

Umiarkowanie decyzję Castro przyjęła też diaspora kubańska w USA. Na ulicach Małej Hawany w Miami na Florydzie, gdzie żyje co najmniej milion uciekinierów z wyspy, pojawiło się wczoraj rano trochę samochodów trąbiących klaksonami i powiewających flagami kubańskimi. Jedna ze stacji zaczęła nadawać piosenki o wolności.

- Zmiana nadejdzie dopiero, gdy Castro umrze - powiedział dziennikowi "Miami Herald" Roberto Perez, który 40 lat temu uciekł z Kuby.



Źródło: Gazeta Wyborcza

Raul Castro - nowy przywódca Kuby?

awe, PAP
2008-02-19, ostatnia aktualizacja 2008-02-19 10:45

Powracający do zdrowia przywódca Kuby Fidel Castro zapowiedział ustąpienie z funkcji przewodniczącego Rady Państwa. Na stanowisku najprawdopodobniej teraz zastąpi go młodszy brat Raul, od 31 czerwca 2006 roku tymczasowo sprawujący urząd "prezydenta" kraju.

76-letni Raul Castro działał dotychczas tak bardzo w cieniu swego o pięć lat starszego brata, że gdy "Comandante en Jefe" (wódz naczelny) zachorował i przekazał mu władzę, brakowało materiału do nakreślenia jego sylwetki.

Najbardziej kompletną, choć niezbyt obiektywną jego charakterystykę dał analityk CIA, Brian Latell, który całkiem niedawno opublikował biografię Raula Castro, nazywając go "silnym człowiekiem kubańskiej rewolucji".

Latell twierdzi, że w ciągu 47 lat od zwycięstwa nad dyktaturą Fulgencio Batisty w styczniu 1959 r., Raul Castro był jedynym kubańskim przywódcą "naprawdę nieodzownym dla reżimuń. Bez niego ś pisze ś Fidel nie mógłby rządzić przez tyle lat i przetrwać dziesięciu amerykańskich prezydentów, z których każdy pragnął jego zniknięcia.

Jak Raul parł do III wojny

Raul niemal od początku rewolucji był bardziej proradziecki od swego brata. To on odegrał kluczowa rolę w rozmowach z Biurem Politycznym KPZR, które doprowadziły do rozmieszczenia na Kubie rakiet z głowicami jądrowymi i kryzysu październikowego 1962 roku, który sprawił, że świat znalazł się na krawędzi III wojny światowej.

Powszechnie uważa się go za przywódcę najbardziej odpowiedzialnego za sowietyzację rewolucji kubańskiej w warunkach coraz większego uzależnienia wyspy od pomocy gospodarczej ZSRR, po ustanowieniu amerykańskiej blokady Kuby.

Sowietyzacja sprawiła, że ogromna część kubańskich intelektualistów i arystokracji, która początkowo poparła Fidela Castro i wracała z emigracji politycznej po obaleniu Batisty, ponownie wyemigrowała z "wyspy zawiedzionych nadziei", gdy okazało się, że dominację USA zastępuje dominacja ZSRR.

Znany jest konflikt z 1964 r. Raula Castro z Ernesto Che Guevarą, który był zwolennikiem zbliżenia z Chinami Mao Zedonga w celu stworzenia przeciwwagi dla wpływów Moskwy na Kubie.

"Ideowy komunista"

Żelazna, wewnętrzna dyscyplina, absolutna lojalność wobec brata, imponujący talent organizacyjny i zaskakujące poczucie realizmu - te cechy "ideowego komunisty", za jakiego się uważa Raul, sprawiły, iż potrafił on odegrać kluczową rolę również wówczas, gdy rewolucji usunął się grunt spod nóg po rozpadzie ZSRR.

Wówczas to natychmiast radykalnie nakazał zmniejszyć liczebność sił zbrojnych z 300 tys. do 60 tys., minimalizując wydatki na armię, które można było przekierować gdzie indziej.

Gdy z powodu ustania dostaw rosyjskiej ropy naftowej i innych form pomocy gospodarczej, na wyspie zgasły światła, a niedostatek żywności zmienił się w głód, Raul Castro powiedział: "Fasola jest ważniejsza od armat". Chodziło mu nie tyle o armaty Rewolucyjnych Sił Zbrojnych, którymi faktycznie dowodził jako zastępca wodza naczelnego, lecz o armaty ideologiczne, które kontrolował jako rzeczywisty szef partii komunistycznej.

Flirt z kapitalimem

Raul nieporównanie bardziej pragmatyczny od Fidela, przekonał brata o konieczności stworzenia legalnego prywatnego rynku artykułów żywnościowych i legalizacji obrotu dolarowego. Powstanie na wyspie prywatnych bazarów spożywczych, które wyzwoliło karaną wcześniej przez państwo inicjatywę produkcyjną i handlową chłopstwa oraz dolarowych supermarketów, zapoczątkowało rodzaj kubańskiego NEP-u.

W odróżnieniu od tego, co wydarzyło się w Rosji bolszewickiej, inicjatywa ta nie została jednak po krótkim czasie ożywienia stłamszona, choć Fidel Castro miał na to ochotę; dała ona początek polityce gospodarczej, która przyciąga dziś na Kubę miliardy dolarów inwestycji z krajów Unii Europejskiej, Kanady, Meksyku, a za pośrednictwem firm izraelskich także ze Stanów Zjednoczonych.

Czarny humor i galowe mundury

Pragmatyzm Raula sprawił, że udał się on do Chin i otworzył drzwi dla inwestycji tego azjatyckiego giganta na Kubie. Stał się zwolennikiem chińskiej drogi: wolność ekonomiczna, absolutna kontrola polityczna, dążenie do normalizacji stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.

Tymczasem o jego życiu osobistym nie wiadomo prawie nic. Wychowany, podobnie jak Fidel, w kolegium jezuickim, a następnie w szkole wojskowej, którą jeszcze za czasów Batisty ukończył w stopniu sierżanta, ma wojskową postawę i upodobanie do czarnego humoru. W odróżnieniu od Fidela woli pokazywać się publicznie w mundurze galowym, niż w polowym khaki.

W jednym z nielicznych wywiadów, których udzielił, powiedział: "90 proc. czasu poświęcam Komunistycznej Partii Kuby i większość z tego, co robię, nie nadaje się jako temat dla dziennikarza". Rzymska "La Repubblica" napisała o nim: "Raul Castro, w odróżnieniu od Fidela, który nie wierzy nikomu, pozostaje przyjacielem swych przyjaciół nawet wtedy, gdy popadają w niełaskę. Ta cecha zapewnia mu lojalność generałów i polityków".

wtorek, 19 lutego 2008

Castro odchodzi, ale nie znika

10:46, 19.02.2008 /PAP
DYKTATOR-LEGENDA EMERYTEM
Fot. EPACastro odchodzi
Po 49 latach przewodzenia Kubie i ponad 30 latach na stanowisku szefa Rady Państwa, Fidel Castro odchodzi na emeryturę. Zapowiedział to sam w prasie. Pokonała go starość i choroba.
- Nie będę zabiegać ani też nie zaakceptuję - powtarzam: nie będę zabiegać ani nie zaakceptuję - stanowiska przewodniczącego Rady Państwa oraz wodza naczelnego armii - napisał Castro w oficjalnym ogranie partii komunistycznej, "Granmie".

To potwierdzenie grudniowej deklaracji, w której Castro zapowiedział, że nie będzie kurczowo trzymał się władzy.

Zaszczytna funkcja prezydenta

W artykule Castro wspomniał również o swej politycznej karierze, o tym że "przez wiele lat" zajmował "zaszczytne stanowisko prezydenta", a wcześniej przez 18 lat premiera.

W 1976 r. - przypomniał - Socjalistyczna Konstytucja Kuby została przyjęta "w wolnym, bezpośrednim i tajnym głosowaniu przez 95 procent uprawnionych do głosowania ludzi".

Deputowany Castro

Rezygnacja z funkcji głowy państwa nie oznacza wycofania się z życia politycznego Kuby. Castro w styczniu został ponownie deputowanym - jednym z 614 członków bezwolnego Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej, w którym większość to członkowie partii komunistycznej.

24 lutego to właśnie parlament
Co teraz z Fidelem? - Bartosz Węglarczyk z "GW"
miał wyłonić nową Radę Państwa. Dziś wiadomo, że nie będzie w niej el Commandante.

System będzie trwał

Odejście Castro nie oznacza, że na Kubie zapanuje demokracja. Przy władzy pozostanie bowiem o pięć lat młodszy brat dotychczasowego dyktatora Raul. Jak komentuje dla TVN24 Bartosz Węglarczyk z "Gazety Wyborczej", mało wiemy o jego poglądach na świat i kraj, ale nie należy się spodziewać, by prowadził politykę zdecydowanie odmienną od Fidela.

Chora legenda

81-letni przywódca rewolucji kubańskiej od lata 2006 r. przechodzi rekonwalescencje po serii operacji przewodu pokarmowego. Obowiązki szefa państwa przekazał tymczasowo młodszemu bratu Raulowi Castro, sam natomiast przestał pokazywać się publicznie.

W "Granmie" dyktator napisał również o swej rehabilitacji i odzyskiwaniu sił po chorobie. Podkreślił, iż "wbrew jego sumieniu byłoby wzięcie
Wbrew sumieniu byłoby wzięcie na swe barki odpowiedzialności, wymagającej znacznej sprawności fizycznej i energii
Fidel Castro
na swe barki odpowiedzialności, wymagającej znacznej sprawności fizycznej i energii - większych niż byłbym w stanie zaoferować". - Mówię o tym bez zbędnego dramatyzowania - zaznaczył.

Od marca ubiegłego roku prowadzi jednak ożywioną działalność publicystyczną. Co jakiś czas telewizja pokazuje go też w otoczeniu latynoamerykańskich przyjaciół jak np. prezydent Wenezueli Hugo Chavez czy Brazylii Luis Inacio Lula da Silva.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ O FIDELU CASTRO

OBEJRZYJ GALERIĘ "EPOKA FIDELA"

Kuba: Fidel Castro odchodzi po 50 latach

ulast, asz, PAP
2008-02-19, ostatnia aktualizacja 2008-02-19 16:24
Zobacz powiększenie
czerwiec 2006 Cordoba, Argentyna, Fidel Castro przemawia do w czasie spotkania gospodarczego państw południowoamerykańskich.
Fot. ROBERTO CANDIA AP

Fidel Castro zrezygnował z funkcji przewodniczącego Rady Państwa (odpowiednik prezydenta - red.), o czym poinformował dzisiaj na łamach elektronicznego wydania dziennika "Granma". - Nie będę aspirował i nie zaakceptuję kolejnej kadencji - oznajmił. Komentując decyzję kubańskiego dyktatora George Bush wyraził nadzieję, że po odejściu Castro Kuba stanie się państwem demokratycznym.

Zobacz powiekszenie
Fot. Charles Dharapak AP Zobacz powiekszenie
Kubański lider sam poinformował o takiej decyzji we wtorek na łamach elektronicznego wydania dziennika "Granma".
GALERIA ZDJĘĆ
Castro: historia życia na zdjęciach - zobacz>>



Co napisał Castro

Kubański lider poinformował o swojej decyzji dzisiaj rano czasu polskiego na stronie internetowej dziennika "Granma". "Nie będę zabiegać ani też nie zaakceptuję - powtarzam: nie będę zabiegać ani nie zaakceptuję - stanowiska przewodniczącego Rady Państwa oraz wodza naczelnego armii" - napisał.

Fidel z powodu choroby nie pokazuje się na scenie politycznej Kuby od 19 miesięcy. List Castro adresowany był do "ukochanych rodaków", którym podziękował też za wybranie go do parlamentu kraju w styczniowych wyborach.



Władzę przejmie Raul

W styczniu Raul Castro zapowiedział, że decyzja w sprawie przyszłości jego brata zostanie podjęta 24 lutego, gdy zbierze się nowy parlament Kuby. Raul Castro najprawdopodobniej zastąpi teraz Fidela na jego stanowisku. Młodszy brat "El Comandante" od 31 czerwca 2006 roku tymczasowo sprawujący urząd "prezydenta" kraju. Kim jest następca Fidela? sylwetka Raula Castro

''Między Fidelem a Kubańczykami funkcjonował układ kata i ofiary''

- Rezygnacja Castro w tej chwili dla Kuby niewiele oznacza. To tylko potwierdzenie, że jest śmiertelnie chory - skomentował w rozmowie z Gazeta.pl Jarosław Gugała, dziennikarz "Polsatu" i znawca Kuby. - Władzę przejmie Raul i stara nomenklatura pozostanie - dodał.

Więcej optymizmu przejawia hiszpański minister ds. Ameryki Łacińskiej. - Mam nadzieję, że rezygnacja Fidela wzmocni pozycję Raula i umożliwi reformy - powiedział Trinidad Jimenez.

50 lat rządów Castro

81-letni Castro rządzi Kubą od rewolucji w 1959 r. Funkcję prezydenta sprawował od 1976 r. Historia Fidela Castro na zdjęciach>>

Latem 2006 r. Castro przeszedł serię operacji przewodu pokarmowego, po czym formalną władzę przekazał swojemu o 5 lat młodszemu bratu Raulowi. Schorowany Castro nie pokazuje się publicznie. Od marca ubiegłego roku niemal co tydzień ogłasza z łamów partyjnego dziennika "Granma" Kubańczykom swoje przemyślenia o sprawach współczesnego świata. W grudniu zaskoczył opinię publiczną, wspominając o możliwości oddania władzy. Więcej >>

FIDEL CASTRO - HISTORIA DYKTATORA:



Bush: Po odejściu Castro Kuba ma szansę na demokrację

Wierzę, że zmiany po Fidelu Castro powinny rozpocząć okres transformacji demokratycznej" - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush na konferencji prasowej w stolicy Rwandy, Kigali.

Bush wezwał społeczność międzynarodową, by pomogła Kubańczykom w powoływaniu instytucji niezbędnych w systemie demokratycznym. Mówił, że zmiana władzy powinna doprowadzić Kubę do wolnych i sprawiedliwych wyborów. Stany Zjednoczone są gotowe pomóc mieszkańcom wyspy w zrozumieniu "błogosławieństwa wolności" - zaznaczył amerykański prezydent.

Wiadomości z ostatniej chwili na e-mail - zamów News Alert