czwartek, 17 stycznia 2013

Jadwiga Kaczyńska: Moje modlitwy chronią Jarka i ich wszystkich w niebie

12.04.2012 , aktualizacja: 17.01.2013 15:07
A A A Drukuj

Jak mi Jarek wreszcie powiedział, nie uwierzyłam mu. Ale ja tamtego dnia nie pamiętam, wyparłam go... Tydzień temu Jarek wszedł do mojego pokoju, kiedy już spałam. Obudziłam się i pytam: "To ty, Leszeczku?". Chociaż nigdy ich nie myliłam... Ciągle nie wierzę - mówi Jadwiga Kaczyńska w rozmowie z kolorowym dwutygodnikiem "Viva"
Wywiad z matką braci Kaczyńskich ukazuje się tuż po drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Jak dowiedziała się o tragedii?

"Przedstawię tu moją opowieść. Wiem, że naprawdę było inaczej, że wyprowadzono mnie ze śpiączki farmakologicznej jeszcze w marcu, za życia Leszka. Byłam kompletnie sparaliżowana - jak mi opowiadano - rozmawiałam z Leszkiem, Jarkiem, siostrami, lekarzami. Ale tego nie pamiętam. To, co pamiętam, wyglądało tak. Leżałam w szpitalu. Długo byłam nieprzytomna. Pamiętam ten dzień, kiedy się ocknęłam. Usłyszałam padający deszcz. Ten szmer deszczu będę pamiętać już zawsze. Zapytałam Jarka: "Gdzie jest Leszek?" Odpowiedział, że w Brazylii. "W Brazylii mówią po portugalsku, a Marylka chyba nie zna portugalskiego - zmartwiłam się. - Dlaczego nie zadzwoni?" "Tam, gdzie czekają na statek, nie ma telefonów", odparł Jarek. Ale twierdził, że codziennie z Pałacu Prezydenckiego telefonuje do Leszka i że Leszek mnie całuje i pozdrawia. I Iza Tomaszewska i ksiądz Indrzejczyk. A oni już nie żyli...Tak plastycznie mi opowiadał, obsadził nawet wszystkie kabiny na tym statku. Pytałam ciągle: "A kto siedzi w tej kabinie? Kto w tamtej?" A on rzucał nazwiskami" - wspomina Jadwiga Kaczyńska.

REKLAMY GOOGLE

    Opony zimowe do BMW X6
    Najlepsza przyczepność. Także poniżej 7°C.
    www.bmw.pl
    Jest Już Dostępna
    Nowa Honda CR-V. Umów Się Na Jazdę Próbną On-Line!
    Honda.pl/Nowa-Honda-CR-V
    Saturn Notebooki
    Notebook Asus X202E-Ct129H Super cena sprawdź!
    Saturn.pl

Dzieci to największe kochanie

Mówi: - Ale jak mi Jarek wreszcie powiedział, nie uwierzyłam mu. Zupełnie to do mnie nie dotarło, chociaż podobno bardzo płakałam. Przyjechała Marta z Gdańska, oboje byli przy mnie. Ale ja tamtego dnia nie pamiętam, wyparłam go...

I dalej: - Jarek mówił, że gdy powiedział mi o katastrofie, przyjęłam to mimo tego płaczu spokojniej, niż przypuszczał. Może dlatego, że zupełnie tego wszystkiego nie ogarniałam.

Wyznaje: - Długo unikałam dziennikarzy, wywiadów. Bałam się, że nie powstrzymam łez. Ale nie chcę, żeby myślano, że zapomniałam, że był, minęło. To nigdy nie minie. Codziennie o tym myślę. Przeżyłam wstrząs, nad którym nigdy nie przejdę do porządku dziennego, i nawet tego nie chcę. Myślę, że już nic gorszego nie może mnie spotkać. Chociaż powinnam być zahartowana, bo przeżyłam tyle śmierci - mówi. I wymienia: śmierć ojca, mamy, brata, męża, jedynej siostry.

Wszystkich kochałam, ale największe kochanie to są dzieci. Jak tylko przyjdą na świat, wiadomo, że już nikogo bardziej kochać nie można. Leszek był taką moją wielką miłością, chociaż bardzo żałuję też Marylki.


O synowej: - Była taka wesoła, lubiła muzykę, lubiła teatr. I wykazywała wybitne zdolności do języków. Francuski, angielski, hiszpański, włoski, rosyjski. A poza tym miała taki dobry kontakt z ludźmi.

Jak bracia pobili się o damę

O swoim synu Lechu Kaczyńskim: - Bardzo nie chciałam, żeby Leszek jechał do Rosji. (...) Wiedziałam, co dzieje się w Rosji Putina. Wiedziałam o Gruzji, o roli, jaką Leszek odegrał w wojnie 2008 roku - wymienia. I dodaje: - Gdybym była zdrowa, pewnie bardzo bym prosiła Leszka, by tam nie leciał, ale nie byłam przytomna, można powiedzieć: byłam półprzytomna.

I dalej: - Był czuły, ciepły i łatwy w wychowaniu. Był też taki pogodny.

O braciach: To nieprawda, że byli jednakowi. Każdy był inny. Leszek na przykład robił zakupy, a Jarek gotował. On jest taki, że potrafi zrobić wszystko. A Leszkowi trzeba było wszystko przynieść, ale umiał załatwiać różne sprawy, których z kolei Jarek załatwić nie potrafił. Kłócili się czasem oczywiście, żartowali jeden z drugiego. Gdy Leszek przywiózł pierwszą narzeczoną, chyba swoją studentkę, bardzo się Jarkowi nie spodobała. Jak wyszła, Jarek ją przedrzeźniał. Pobili się wtedy o tę damę. Chyba ostatni raz w życiu.

(...) Z natury zawsze obaj byli roześmiani, a Jarek nawet bardziej skłonny do zabaw chłopięcych. Lubił się wygłupiać ze swoim bratem ciotecznym. Chociaż to Leszek był bardziej towarzyski niż Jarek.

O katastrofie smoleńskiej: - Bardzo, bardzo boli mnie, że wrak tego samolotu ciągle jest tam, a nie w Polsce. To nasuwa mi podejrzenie, że coś jest bardzo nie tak. Nie chcę jednak snuć hipotez.

O sobie: - Mam już 85 lat i jestem naprawdę bardzo chora. Nie będę już długo żyć. I bardzo się z tego cieszę. Natomiast muszę jeszcze trochę pożyć dla Jarka.(...) Codziennie odmawiam różaniec, mam też swoje modlitwy. Wydaje mi się, że one ochraniają Jarka tu, na ziemi, Leszka i Marylkę, i tych wszystkich, którzy tam zginęli, na górze, w niebie.

O Jarosławie: - Nigdy nie doszedł do siebie, chociaż zachowuje się normalnie. Ktoś obcy nic by nie zauważył. Ale ja widzę. Jakby zapadł się w siebie. Niby żartuje, jest wesoły, ale to nie jest taka radość pełną piersią. Stał się zamknięty, życie go nie cieszy.

O swoim marzeniu: - Chciałabym chociaż wybrać się na Powązki, do naszego grobu rodzinnego. Jarek zbudował go właściwie od nowa i urządził tam także grób symboliczny Leszka i Marylki.

Zapal znicz, napisz wspomnienie

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,11522164,Jadwiga_Kaczynska__Moje_modlitwy_chronia_Jarka_i_ich.html#BoxSlotI2img#ixzz2IFHLfU4S

Jadwiga Kaczyńska nie żyje. Matka Lecha i Jarosława miała 87 lat


wg
17.01.2013 , aktualizacja: 17.01.2013 15:10
A A A Drukuj
Jadwiga Kaczyńska nie żyje - poinformowało Radio Maryja. Matka byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego miała 87 lat. W ostatnich latach poważnie chorowała.
Media, które od prezydentury Lecha Kaczyńskiego poświęcały wiele miejsca Jadwidze Kaczyńskiej, pisały o "przewlekłych chorobach płuc i serca". Problemy te nierzadko wpływały na nieobecność Lecha i Jarosława na zaplanowanych wcześniej uroczystościach i konferencjach.

Ratowała rannych po akcji "Burza"

Jadwiga Kaczyńska z domu Jasiewicz urodziła się 31 grudnia 1926 r. w Starachowicach. I Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w tym mieście ukończyła w 1946 roku. Była córką inżyniera budownictwa Aleksandra Jasiewicza i Stefanii z Szydłowskich. - Ojciec był socjalistą. Takim antykomunistycznym z krwi i kości - wspominała Jadwiga Kaczyńska.

Podczas okupacji hitlerowskiej była sanitariuszką Szarych Szeregów. Mieszkała u dziadków, w leśniczówce w Starachowicach. Należała do zastępu "Zioło" w drużynie im. Emilii Plater. Miała pseudonim "Bratek". Od 1944 pracowała na oddziale chirurgii starachowickiego szpitala. Ratowała w szpitalu rannych po akcji "Burza". - My, dziewczyny, miałyśmy za zadanie ratować chłopców z lasu. Do dziś pamiętam robactwo, jakie wyciągałyśmy z ich ran. Straszne - wspominała Kaczyńska.

Na czas kręcenia "O dwóch takich...", zrezygnowała z pracy

W 1948 roku poślubiła Rajmunda Kaczyńskiego, porucznika Armii Krajowej, uczestnika Powstania Warszawskiego. Poznali się w warszawskim klubie studenckim "Medyk". - Nie wyszłam za mąż z rozsądku, ale chyba też nie z jakiejś wielkiej miłości. Na pewno zakochałam się w moim mężu, naturalnie. Rajmund zakochał się, ale potem rozmyślał. Ja także rozmyślałam. Wstydziliśmy się do tego przed sobą przyznać. Ale potem pobraliśmy się i myślę, że dobrze się stało - wspominała.

Przed wojną mieszkała z rodzicami w kamienicy przy ul. Mickiewicza 27 na Żoliborzu (pod tym adresem mieszkał potem Jacek Kuroń). W 1949 roku urodziła braci bliźniaków Jarosława i Lecha. Po ukończeniu w 1953 roku filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim pracowała w Instytucie Badań Literackich PAN. Efektem jest m.in. biografia Jana Józefa Lipskiego, pisarza i PRL-owskiego, opozycjonisty.

Opracowała też bibliograficzną monografię Leona Kruczkowskiego, autora "Niemców", "Kordiana i chama".

W 1961 r. bracia Kaczyńscy zagrali w filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Jadwiga, która pracowała wtedy jako polonistka w jednym z warszawskich liceów, zrezygnowała z pracy na pół roku i towarzyszyła synom podczas kręcenia filmu.

Zawsze towarzyszyła synom i miała na nich wpływ

- Przede wszystkim chciałbym podziękować mamie - to były pierwsze słowa, które Lech Kaczyński wypowiedział na oczach telewidzów z całej Polski, gdy dowiedział się, że został prezydentem. Wtedy Jarosław stał na czele partii, która wygrała wybory parlamentarne. Jak pisała gazeta "ich mama się tym nie przejęła" - Nieznośne urwisy - mówiła o synach Jadwiga Kaczyńska. - Bywają flejtuchami, ale zawsze byli szczerzy.

Kilka la temu "Gazeta Wyborcza"pytając czy Jarosław i Lech radzą się matki, usłyszała od Jadwigi Kaczyńskiej , że nie. - Natomiast po jakimś wystąpieniu, przemowie, zależy im na moim zdaniu. Jeśli coś mi się nie podobało, mówię to bez ogródek. Jarek zawsze mi wtedy dziękuje i powiada: "Cieszę się, jesteś moim pierwszym krytykiem".

Nieżyjący już prezydent Lech Kaczyński mówił wówczas o matce: - Mama wpływała na nasze decyzje, ale tak, że sądziliśmy, że inicjatywa należy do nas.

Długo nie wiedziała o katastrofie smoleńskiej, czekała na Lecha

Przed katastrofą smoleńską Jadwiga Kaczyńska w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Dopiero pod koniec maja dowiedziała się o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Wcześniej, zdaniem lekarzy, nie pozwalał na to jej stan. - Kiedy jej stan zdrowia się poprawiał, pytała się o niego każdego dnia. Czekała na Lecha - mówiła w "Polsce. The Times" Elżbieta Jakubiak, posłanka PiS. - Była to dla niej niezwykle dramatyczna wiadomość. Na szczęście była w tym momencie otoczona rodziną, m.in. czuwała przy niej wnuczka Marta z lekarzami.

Dwa lata po katastrofie sama Jadwiga Kaczyńska mówiła o tym dziennikarzom magazynu "Viva" tak: "Jak mi Jarek wreszcie powiedział, nie uwierzyłam mu. Zupełnie to do mnie nie dotarło, chociaż podobno bardzo płakałam. Przyjechała Marta, z Gdańska, oboje byli przy mnie. Ale ja tamtego dnia nie pamiętam, wyparłam go... Długo unikałam dziennikarzy, wywiadów. Bałam się, że nie powstrzymam łez. Ale nie chcę, żeby myślano, że zapomniałam, że był, minęło. To nigdy nie minie. Codziennie o tym myślę. Przeżyłam wstrząs, nad którym nigdy nie przejdę do porządku dziennego, i nawet tego nie chcę. Myślę, że już nic gorszego nie może mnie spotkać".