(ISB, pb/05.12.2007, godz. 17:11)
Wszystkie indeksy warszawskiej giełdy zanotowały silne wybicie w środę. Najwięcej zyskał indeks WIG20, wzrastając o blisko 4 proc. Analitycy przewidują, że choć w czwartek należy spodziewać się korekty, jej zasięg nie powinien być większy niż do poziomu 3.620 pkt.
"Dziś mieliśmy niespodziewane wzrosty, choć we wtorek w Stanach było raczej neutralnie" - powiedział analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego Przemysław Psikuta. Dodał, że już na otwarciu WIG20 wzrósł o 1,5 proc., a po przekroczeniu oporu na poziomie 3.600 pkt poszedł w górę na dużych obrotach.
"Wydaje się, że właśnie przekroczenie 3.600 pkt było główną przyczyną dalszych wzrostów" - podkreślił analityk. Według niego, ten poziom będzie teraz stanowił silne wsparcie w ciągu następnych dni.
"Myślę, że w czwartek można spodziewać się korekty, ale dotrze najdalej do rejonu 3.620 pkt" - powiedział Psikuta. Według niego, korekta po tak silnym wzroście jest jak najbardziej naturalna. Dodał, że mogą ją nieco spotęgować "proinflacyjne" dane makro, opublikowane w środę w USA.
W środę indeks WIG20 wzrósł o 3,77 proc. do 3.663,65 pkt, a indeks WIG zyskał 2,88 proc., wzrastając do 58.142,96 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły 2,2 mld zł.
środa, 5 grudnia 2007
Rajd św. Mikołaja na warszawskiej giełdzie
(ISB, PAP, tm/05.12.2007, godz. 14:30) | ||||||||||
Dzisiejsza sesja na warszawskiej giełdzie przebiega pod zdecydowane dyktando kupujących. Główne indeksy, a więc WIG i WIG20 zyskiwały o godzinie 14.30 odpowiednio około 2,40 oraz 3,19 proc. Nieco gorzej radzą sobie mniejsze spółki. Ich indeksy, mWIG40 i sWIG80 zyskują 1,2 proc. Zdaniem analityków inwestorzy kupują akcje, gdyż spodziewają się kolejnej obniżki stóp procentowych w USA w przyszłym tygodniu.
Sytuacja techniczna na wykresach wszystkich polskich indeksów w ostatnich dniach nie uległa większym zmianom. Zeszłotygodniowa poprawa sytuacji technicznej w dalszym ciągu preferuje kupujących w krótkim terminie. W dalszym ciągu też do zaplanowanego na 11 grudnia posiedzenia FOMC, kiedy oczekiwana jest obniżka stóp procentowych, rynkom akcji nie grozi silna przecena - pisał w porannym komentarzu Marcin R. Kiepas analityk X-Trade Brokers DM S.A. Dobra, choć nie aż tak bardzo jak u nas, atmosfera panuje też na giełdach euroejskich, które zyskują głównie dzięki spółkom surowcowym. Zyskują po wzroście cen metali i ropy naftowej - podają maklerzy. W centrum uwagi pozostaje posiedzenie ministerialne OPEC w Abu Dhabi i raport o zapasach ropy w USA. Przedstawiciele kartelu już poinformowali, że OPEC utrzyma limity dostaw ropy bez zmian. Obecne kwoty dostaw wynoszą 27,25 mln b/d. Po informacji z OPEC ropa w USA zdrożała w handlu elektronicznym o 1 proc. W Europie przed godz. 11 indeks giełdy niemieckiej, DAX rośnie o 0,81 proc., francuski CAC 40 zyskuje 0,9 proc., a londyński FTSE 100 rośnie o 1,3 proc. |
Fundusze inwestycyjne: pieniądze uciekają za granicę
Już prawie 5 mld zł powierzyliśmy funduszom renomowanych światowych grup zarządzających aktywami, jak Franklin Templeton czy Merrill Lynch. Według szacunków Analiz Online za rok ta kwota przekroczy 10 mld zł
Jeszcze niedawno krzykiem mody dla 3 mln polskich klientów funduszy inwestycyjnych były fundusze inwestujące na warszawskiej giełdzie. To do nich płynęło 80-90 proc. wszystkich nowych pieniędzy. Jak grzyby po deszczu wyrastały fundusze małych i średnich spółek, które w ciągu roku przyciągnęły ponad 10 mld zł.Ale jesienią to eldorado się skończyło. Polska giełda przestała przynosić zyski, a klienci funduszy małych i średnich spółek stracili po 20-30 proc. swoich oszczędności. Co prawda nowe pieniądze wciąż płyną do funduszy, ale w październiku i listopadzie klienci najchętniej wybierali już tylko fundusze inwestujące za granicą.
W modzie jest dziś tzw. Nowa Europa, czyli Turcja, kraje bałkańskie i cała Europa Środkowa. - Polskie akcje są wciąż droższe od tych z sąsiednich krajów. Tam łatwiej znaleźć perspektywiczne spółki do inwestowania - przekonuje Błażej Bogdziewicz z funduszy Arka. Należący do tej grupy fundusz inwestujący w Nowej Europie zebrał od klientów w kilka miesięcy ponad 1,1 mld zł.
Jednak coraz większą konkurencję polskim funduszom inwestującym za granicą tworzą międzynarodowe grupy zarządzające aktywami, jak Franklin Templeton czy Merrill Lynch BlackRock. Stoi za nimi wielka tradycja i wielkie pieniądze. Światowe grupy zarządzające funduszami nie zakładają w Polsce własnych TFI, tylko sprzedają jednostki swych funduszy w oparciu o zezwolenie nadzoru.
Przewagą zagranicznych gigantów jest nie tylko renomowana marka, ale też znacznie większy wybór funduszy. - W Polsce oferujemy 61 subfunduszy, w tym 38 akcyjnych, 5 mieszanych i 18 obligacyjnych - mówi Aneta Podyma z BlackRock Merrill Lynch. Część z nich, jak np. fundusze inwestujące w kopalnie złota czy brylantów, to u nas absolutne nowinki.
Fundusze takich firm, jak HSBC, Société Générale, Robeco, Fortis, WIOF, dosłownie zalewają rynek. Już dziś można kupić udziały w ponad 230 funduszach zagranicznych grup zarządzających aktywami. A z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że wkrótce do sprzedaży wejdzie drugie tyle!
Z wyliczeń firmy Analizy Online monitorującej rynek funduszy wynika, że zagraniczne grupy funduszy powoli zaczynają zagrażać rodzimym powiernikom, bo co miesiąc płynie do nich po kilkaset milionów złotych. - Na koniec roku aktywa instytucji zagranicznych mogą przebić poziom 5 mld zł. We wrześniu było to "tylko" 3,8 mld zł - mówi Tomasz Publicewicz z Analiz Online.
Na razie zagranicznym nowinkom daleko do popularności polskich funduszy, które zebrały 140 mld zł. - Ale w trzecim kwartale aktywa instytucji zagranicznych wzrosły o ponad 20 proc., zaś aktywa krajowych TFI - tylko o 1 proc. - zauważa Tomasz Publicewicz.
Jego zdaniem do poszukiwania alternatywy dla polskich funduszy zachęcają spadki na warszawskim parkiecie oraz bardzo bogata oferta instytucji zagranicznych. - Przy założeniu kontynuacji trendów z września i października nawet 10-20 proc. całości napływu nowych pieniędzy będzie trafiało do funduszy instytucji zagranicznych. Na koniec 2008 roku mogą zarządzać kwotą rzędu 9-10 mld zł - dodaje ekspert Analiz Online.
Zagranicznym grupom funduszy pomaga wzrost niezależnych sieci pośredników finansowych, bo dostęp do sieci okienek bankowych wciąż niemal monopolizują krajowe TFI. Ale są wyjątki. - W naszej ofercie jest 110 funduszy BlackRock Merrill Lynch i Franklin Templeton. Szacuję, że przez nasze placówki i doradców przepływa 14 proc. wszystkich pieniędzy wpłacanych przez Polaków do tych funduszy - mówi Konrad Wąsiel z Deutsche Banku PBC. - Wszystko wskazuje na to, że krajowym TFI wyrosła równorzędna konkurencja - podsumowuje Tomasz Publicewicz.
Awantura na posiedzeniu sejmowej komisji kultury
mar, cheko, PAP
2007-12-05, ostatnia aktualizacja 2007-12-05 13:32
Do awantury między b. szefową Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji posłanką Elżbietą Kruk, a przewodniczącą sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwoną Śledzińską-Katarasińską doszło podczas obrad komisji, na której omawiana jest sytuacja w TVP i Polskim Radiu.
- TVP i Polskie Radio starają się przekonać opinię publiczną o swojej nadzwyczajnej misji, tymczasem fakty zdają się tej misji przeczyć - powiedziała przewodnicząca Śledzińska-Katarasińska.
Tłumacząc powody zwołania środowego posiedzenia, posłanka dodała, że w ostatnim czasie "złym logo TVP" stała się wiceszefowa Agencji Informacji Patrycja Kotecka.
- Nie znam dokonań pani Patrycji Koteckiej jako dziennikarki i też nie wiem, czy informacje, jakie do opinii publicznej docierają, są prawdziwe. Dlatego poprosiłam prezesów obu spółek, aby przedstawili informacje o wszelkich ruchach personalnych w ostatnim półroczu - powiedziała Śledzińska-Katarasińska.
Prezes TVP Andrzej Urbański powiedział, że nie do końca rozumie, na jakie pytania ma odpowiadać. "W sprawie jakich dowodów i jakich faktów ja mam udzielać odpowiedzi (...) co to znaczy, że fakty przeczą misji" - pytał. "Odmawiam odnoszenia się do publikacji medialnych, szczególnie jeśli te publikacje są w organach koncernów, które konkurują z TVP" - podkreślił.
Urbański: Gdzie te materiały?
Poseł Jerzy Wenderlich z SLD pytał Urbańskiego o nieprawidłowości w telewizji opisywane przez prasę (m.in. powstawaniu materiałów kompromitujących opozycję na zamówienie wiceszefowej Agencji Informacji Patrycji Koteckiej oraz lepszej wyceny takich materiałów).
Wtedy wtrąciła się Elżbieta Kruk, która chciała prostować wypowiedzi Wenderlicha. Przewodnicząca komisji nie udzieliła jej głosu, mimo to poseł Kruk próbowała odpowiadać. - W jakim trybie pani odpowiada - padło pytanie z sali. - Nie wiem, chyba takim, że ma mikrofon. Ja tego mikrofonu nie mogę wyłączyć - mówiła przewodnicząca Śledzińska-Katarasińska. - Pani poseł - przywołuję panią do porządku - dodała. W końcu odebrała posłance Kruk głos i zagroziła wezwaniem straży marszałkowskiej.
Po krótkiej przerwie o którą poprosił Wenderlich obrady wznowiono. Jako pierwszy głos zabrał Andrzej Urbański:
- Jeśli ktoś pisze, że ocenianie materiałów jest korupcją, polityczną zagrywką czy czymś w tym rodzaju, to mogę się tylko zaśmiać. Zasada wyceny jest świętą zasadą w mediach od kiedy one istnieją. W kwestii tego, że podobno zostały zamówione konkretne materiały na polityków PO, to ja pytam - gdzie one są? Ich nie ma , nie było i nie będzie. To nie tak, że ktoś coś sobie napisał. Wszystkie działania w telewizji są zespołowe. Proszę znaleźć chociaż jedną osobę, która powie, że taki materiał był. Ja mówię, że nigdy go nie było. Jeśli chodzi o tę jedną osobę, która o nieprawidłowościach wypowiada się pod nazwiskiem, to chciałbym zauważyć, że na 800 pracowników firmy, przez cały okres mojego pobytu została zwolniona tylko jedna osoba - i to właśnie ten dziennikarz. Chcę powiedzieć, że w tej sprawie podjąłem stosowne działania. Zamierzamy się z tą osobą spotkać w sądzie pracy. Zostały też skierowane odpowiednie działania, by wspomnianą gazętę, za wiadomy tytuł pozwać. Korupcja to jest jasno określona czynność przestępcza.
Prasa o TVP
W ubiegłym tygodniu "Dziennik", opierając się na relacji zwolnionego z "Wiadomości" reportera Łukasza Słapka podał, że wiceszefowa Agencji Informacji Patrycja Kotecka miała wywierać naciski na reporterów, by przygotowywali materiały kompromitujące PO. Według Słapka, nieprzyjęcie oferty Koteckiej było powodem zwolnienia go z "Wiadomości". Kotecka zaprzecza i skierowała sprawę do sądu zarówno przeciwko Słapkowi, jak i redakcji "Dziennika". Wydawcy gazety proces wytoczyła TVP. Media opisywały też sprawę nieprzedłużenia umowy reporterowi "Panoramy" Piotrowi Glicnerowi, czego powodem miał być materiał o katalogach IPN, w którym przypomniał on "sprawę lojalki podpisanej przez prezesa Urbańskiego".
O nieprawidłowościach w TVP wielokrotnie pisała także ''Gazeta Wyborcza''. Dziś opublikowała ona zestaw pytań na które powinien odpowiedzieć Urbański.
Pol-Aqua - złoty interes funduszu Krauzego
Prokom Investments zainwestował przez rok niespełna 300 mln zł w budowlaną spółkę Pol-Aqua. Wyjście z tej inwestycji przyniesie mu blisko 600 mln.
ZOBACZ TAKŻE
- Krauze nie sprzeda akcji Pol-Aquy? (20-11-07, 20:38)
- Spółka Krauzego chce budować drogi na Ukrainie (20-11-07, 11:33)
- Krauze szykuje sprzedaż kolejnej spółki (15-11-07, 14:08)
- Po wyborach: spółki Krauzego w górę, silniejszy złoty (22-10-07, 21:08)
SERWISY
Wiosną tego roku Prokom zwiększył udziały do ponad 37 proc., płacąc tym razem 40 zł za akcję - w sumie 180 mln zł. Ponad połowę zapłaty za nowe akcje stanowiła część kontrolowanej przez Prokom firmy budowlanej Polnord zajmująca się generalnym wykonawstwem. Resztę Prokom uiścił gotówką, a za te pieniądze Pol-Aqua kupiła firmę Vectra, potentata na rynku budowlanym Płocka.
Związki Prokomu z Pol-Aquą były w tym czasie bardzo mocne. To właśnie w podpisanej w tym roku umowie obu firm Aqua ustalono podstawowe zasady oferty publicznej budowlanej spółki - to, że obejmie 3 mln nowych akcji oraz 1 mln akcji należących do Marka Stefańskiego.
W przeprowadzonej latem ofercie publicznej Pol-Aqua sprzedawała swoje akcje po 77 zł i zadebiutowała na parkiecie pod koniec lipca. Trzy tygodnie później Prokom po raz pierwszy sprzedał część akcji Pol-Aquy, zmniejszając swoje udziały do 25,3 proc. Taki pakiet ciągle zapewniał Prokomowi znaczący wpływ na spółkę, pozwalając blokować strategiczne decyzje na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Po transakcji fundusz Krauzego informował, że zamierza nadal być akcjonariuszem Pol-Aquy i wspierać jej rozwój.
Jednak dwa miesiące później, pod koniec października, Prokom sprzedał kolejne akcje, zmniejszając swój pakiet do 20,6 proc. Minął kolejny miesiąc i fundusz Krauzego praktycznie wyszedł z inwestycji w Pol-Aqua, sprzedając prawie 17 proc. akcji spółki i uzgadniając sprzedaży reszty. W przyszłym roku w dwóch ratach kupi je Marek Stefański, prezes i główny akcjonariusz Pol-Aquy - przewiduje umowa podpisana przed tygodniem przez Prokom i Stefańskiego.
W ciągu czterech miesięcy od debiutu Pol-Aquy fundusz Ryszarda Krauzego zarobił na sprzedaży akcji tej spółki ok. 570 mln zł (do tego dojdą 72 mln zł w przyszłym roku). A zainwestował ok. 284 mln zł, z czego dwie trzecie w połowie tego roku.
- W Pol-Aquie byliśmy tylko inwestorem finansowym i postanowiliśmy skupić się na spółkach, w których jesteśmy inwestorem strategicznym - tak decyzję o wyjściu z inwestycji tłumaczy rzecznik Prokomu Krzysztof Król. Dodał, że ta decyzja nie wpływa na umowy spółek grupy Prokom o współpracy z Pol-Aquą.
Biuro prasowe Pol-Aquy nie skomentowało wyjścia Prokomu z akcjonariatu spółki.
Kutz: To obrzydliwe świnie, które mienią się katolikami
jg
2007-12-05, ostatnia aktualizacja 2007-12-05 11:25
Jeśli dziś robią coś takiego, to są obrzydliwe świnie, które się mienią katolikami. Oni nie mają nic wspólnego z katolikami - mówił w TVN 24 poseł PO Kaziemierz Kutz, mając na myśli "Nasz Dziennik". Gazeta opublikowała dziś artykuł "Agenci wśród posłów" opatrzony zdjęciem Kutza.
ZOBACZ TAKŻE
- Kutz: nie podpisywałem żadnej lojalki (04-12-07, 22:50)
Artykuł w "Naszym Dzienniku" ujawnionych wczoraj przez IPN katalogów dotyczących m.in. ministrów, posłów i senatorów. Z dokumentów dotyczących Kutza wynika, że podpisał "deklarację lojalności". Według posła, nie była to deklaracja lojalności, lecz zobowiązanie, że będzie przestrzegał obowiązujących przepisów, od którego podpisania zależało jego wyjście z więzienia.
Kutz już wczoraj tłumaczył: - Gdy po tygodniu pobytu w areszcie śledczym w Katowicach mnie wypuszczali, położono przede mną papier, że nie będę prowadzić zbrodniczej działalności przeciwko państwu. Powiedziałem im, że tego nie podpiszę, bo żadnej działalności nie prowadzę. Trzymali mnie więc następne sześć godzin i przygotowali kolejny świstek, łagodniejszy od tego pierwszego, że będę przestrzegał przepisów administracyjnych stanu wojennego. Na co ja z kolei powiedziałem, że podpiszę, jak dadzą mi zaświadczenie, że tutaj siedziałem. To zaświadczenie, już wyblakłe, wisi do dziś w moim domu - opowiadał reżyser.
Subskrybuj:
Posty (Atom)