poniedziałek, 6 października 2008

Eskadra rosyjskich okrętów wpłynęła na Morze Śródziemne

ga PAP
2008-10-05, ostatnia aktualizacja 2008-10-05 19:34
Zobacz powiększenie
Atomowy krążownik rakietowy ''Piotr Wielki''
Fot. DMITRY LOVETSKY AP

Eskadra okrętów rosyjskiej Floty Północnej z krążownikiem rakietowym o napędzie atomowym "Piotr Wielikij", która zmierza na ćwiczenia z marynarką wojenną Wenezueli na Morzu Karaibskim, wpłynęła na Morze Śródziemne.

Zobacz powiekszenie
Fot. STR AP
Atomowy krążownik rakietowy ''Piotr Wielki''
Zobacz powiekszenie
fot. PH2 Paul A. Vise PH2 Paul A. Vise
Lotniskowiec "Admirał Kuzniecow". Największy okręt tego typu wyprodukowany w Europie
Zobacz powiekszenie
Fot. FRANCK PREVEL AP
Atomowa łódź podwodna "Wiepr", część rosyjskiej Floty Północnej
Według służby prasowej Floty Północnej, eskadra wykona szereg zadań na tym akwenie i odwiedzi kilka tamtejszych portów, w tym Trypolis, w Libii. Innych szczegółów misji rosyjskich okrętów na Morzu Śródziemnym nie ujawniono.

Według dziennika "Izwiestija", w latach ZSRR radzieckie nawodne okręty wojenne "pod sobą" wprowadzały przez Gibraltar na Morze Śródziemne okręty podwodne. Szum akustyczny i pole magnetyczne okrętów nakładały się na siebie, co czyniło jednostki podwodne niewidzialnymi dla NATO.

Eskadra, w której skład wchodzą także niszczyciel rakietowy "Admirał Czabanienko", tankowiec "Nikołaj Czykin" i holownik "Iwan Bubnow", wypłynęła z bazy Floty Północnej w Siewieromorsku, koło Murmańska, 22 września. Rosyjsko-wenezuelskie manewry na Morzu Karaibskim planowane są na 10-14 listopada.

"Piotr Wielikij", który wszedł do służby w 1998 roku i który pierwotnie miał się nazywać "Jurij Andropow", to jeden z najlepiej uzbrojonych okrętów w rosyjskiej marynarce wojennej. Jest przeznaczony do zwalczania celów nawodnych i podwodnych, a przede wszystkim grup lotniskowcowych.



Natomiast "Admirał Czabanienko" jest jedną z najnowszych i najbardziej uniwersalnych jednostek w rosyjskiej flocie. Jego głównym zadaniem jest zwalczanie okrętów podwodnych.

Gościnne porty syryjskie

Rosyjskie media utrzymują, że w ślad za jednostkami Floty Północnej do rejonu Morza Karaibskiego wysłane zostaną także samoloty do zwalczania okrętów podwodnych, jak również atomowe okręty podwodne z rakietami nuklearnymi na pokładzie.

Zdaniem rosyjskich mediów, oprócz Trypolisu okręty Floty Północnej odwiedzą też syryjski port Tartus, który w przyszłości może stać się bazą rosyjskiej marynarki wojennej na Morzu Śródziemnym - miejscu stacjonowania VI Floty USA.

W Tartusie, podobnie jak w innym syryjskim porcie Latakii, trwają prace budowlane, mające przystosować je do przyjmowania rosyjskich okrętów. Moskwa - twierdzą rosyjskie media - przewiduje stacjonowanie tam nawet lotniskowców i krążowników rakietowych.

Odpowiedź na Gruzję?

Ćwiczenia z flotą Wenezueli będą pierwszymi tak dużymi rosyjskimi manewrami w pobliżu amerykańskich wybrzeży od czasu zakończenia zimnej wojny. Według oficjalnej wersji, ich celem jest przećwiczenie operacji ratunkowych i przeciwdziałania terrorystom na morzu.

Kreml zaprzecza, by były wymierzone w jakikolwiek inny kraj bądź stanowiły odpowiedź na niedawną obecność na Morzu Czarnym amerykańskich okrętów z pomocą humanitarną dla Gruzji. Jednak prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew pytał publicznie, jak zareagowałyby Stany Zjednoczone, gdyby Rosjanie zaczęli dostarczać pomoc humanitarną na Karaiby, używając marynarki wojennej?

Strona rosyjska utrzymuje, że ćwiczenia te były planowane od roku.

Jaruzelski: Stan wojenny uratował gospodarkę

mar
2008-10-06, ostatnia aktualizacja 2008-10-06 14:57
Zobacz powiększenie
Ocaliliśmy Polskę przed katastrofą - mówił przed sądem gen. Wojciech Jaruzelski
Fot. Adam Kozak / AG

- Przypisuje mi się usprawiedliwianie stanu wojennego groźbą rosyjskiej interwencji. To, cytując Gombrowicza, "robienie mi gęby" - mówił dziś Wojciech Jaruzelski przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Zeznawał 4 godziny, wskazywał głównie na stan gospodarki. - Stan wojenny okazał się pod koniec 1981 roku jedyną formą powstrzymania rozpadu gospodarki Polski - powiedział. 14 października będzie kontynuował zeznania. Na rozprawie nie stawił się, jak zwykle, Czesław Kiszczak, pojawił się za to Leszek Miller.

Zobacz powiekszenie
Fot. Adam Kozak / AG
Proces siedmiu członków WRON i Rady Państwa, 02.10.2008 r.
Zobacz powiekszenie
Fot. Jerzy Gumowski / AG
Czesław Kiszczak po raz kolejny nie stawił się na rozprawę


Po wejściu na salę Miller przywitał się z generałem. Oświadczył, że to wyraz jego solidarności z Jaruzelskim, który ocalił tysiące Polaków przed groźbą interwencji Układu Warszawskiego.

Jaruzelski mówił, że bagatelizując groźbę interwencji zaciemnia się obecnie sytuację, w jakiej znajdowały się władze PRL. - W realiach ostrego podziału europy i świata to nie mogło skończyć się dobrze. Decyzję podjęliśmy sami, tu, w Polsce. Byłoby niegodne zasłanianie się obcą dyrektywą - mówił generał.

Jaruzelski wskazywał też na gospodarczą sytuację Polski, która - jak mówił - nie poradziłaby sobie bez rosyjskiej pomocy, m.in. dostaw surowców. Przytaczał fragmenty swojej rozmowy z Breżniewem z sierpnia 1980, w której przywódca ZSRR poinformował go m.in., że Rosjanie zmniejszają racje żywnościowe swoich żołnierzy, by pomagać Polsce. Jaruzelski podkreślił, że wywarło to na nim - jako na żołnierzu - duże wrażenie. Zwrócił uwagę również na pretensje władz ZSRR na "antyradzieckie nastroje" w Polsce (m.in. "Siły antysocjalistyczne dążą do wywołania w Polsce skrajnie nacjonalistycznych nastrojów").

Postulaty "Solidarności" (m.in. 7-10, 20-21) z sierpnia nazwał "bombą zegarową", która groziła dalszymi "tendencjami roszczeniowymi" i załamaniem gospodarki. -Syntetycznie rzecz biorąc oznaczały one: pracować mniej, a zarabiać więcej. A nawet - zarabiać strajkując. W sumie ultrasocjalizm: zjeść ciastko i mieć ciastko - ocenił Jaruzelski. Wskazywał, że gospodarka była "ciężko chora", podkreślał błędy systemu nakazowo-rozdzielczego, twierdził jednak, że Sierpień wprowadził chaos i "udrękę wielu polskich rodzin". - Mieliśmy świadomość, że rozszerzanie tej sytuacji grozi całkowitą katastrofą gospodarczą - dodał generał. Mówił też o groźbach ZSRR odcięcia dostaw surowców do Polski i "stopniowym przykręcaniu kurka".

Cytował meldunki dla władz z jesieni 1981 r. o brakach podstawowych surowców dla gospodarki, np. o tym, że elektrownie miały zapasy węgla tylko na kilka dni, a miała być ostra zima. - Czy nie było to wystarczającym powodem do wprowadzenia stanu wojennego - pytał Jaruzelski, podkreślając, że pod koniec 1981 r. "Solidarność" odrzuciła rządowe plany naprawy sytuacji gospodarczej. Wspominał teżdemonstracje (m.in. Solidarności) pod budynkami władz, w których domagano się dostaw. - Różne brednie, m.in. o ukrywaniu przez władze zapasów, funkcjonują po dzisiejszy dzień w publikacjach różnych naukowych autorytetów, np. Anny Radziwiłł i Wojciecha Roszkowskiego - mówił Jaruzelski.

Pierwszy dzień zeznań: Ocaliliśmy Polskę

Gen. Jaruzelski - w grudniu '81 I sekretarz PZPR, premier PRL, szef MON i WRON - oskarżony jest o "kierowanie związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym" i o podżeganie Rady Państwa do przekroczenia uprawnień. Przygotował 200 stron wyjaśnień. 2 października przeczytał 40.

Podczas pierwszego dnia zeznań generał powiedział m.in., że ich decyzja ocaliła Polskę przed katastrofą i wskazywał błędy w akcie oskarżenia sporządzonym przez prokuratorów IPN. Wg generała, w zarzutach brak jest logiki i spójności. - IPN sprowadził moje postępowanie do kategorii pospolitego przestępstwa kryminalnego. Odciął mnie i innych oskarżonych od naszego politycznego usytuowania - mówił przed sądem 2 października wspominając wielogodzinne narady, podczas których oceniana była sytuacja w kraju. Przypomniał, że taki właśnie zarzut stawia się bossom gangów.

Dzień I: co zeznał Jaruzelski i jak odniósł się do zarzutów IPN



Proces autorów stanu wojennego

Proces siedmiu członków WRON i Rady Państwa (która formalnie wprowadziła stan wojenny) ruszył we wrześniu. Główni oskarżeni to 84-letni Jaruzelski, 82-letni gen. Kiszczak - członek WRON i szef MSW oraz 80-letni Kania, były I sekretarz KC PZPR.

Zarzuty - które przedawnią się w 2020 - dotyczą kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz przekroczenia uprawnień. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Twierdzą oni, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 nie było takiej groźby, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - ocenia IPN.

Przed zakończeniem wyjaśnień Jaruzelskiego żaden z oskarżonych za wprowadzenie w 1981 r. stanu wojennego nie chce się wypowiadać, czy przyznaje się do zarzutów. Oświadczenia takie złożyli dziś przed sądem: Kania, b. wiceszefowie MON gen. Tadeusz Tuczapski i gen. Florian Siwicki, b. członek Rady Państwa PRL Eugenia Kempara i b. wiceminister sprawiedliwości Tadeusz Skóra. Zapowiedzieli, że będą składali wyjaśnienia.

Borowski: Nie jestem zajadły i zaciekły

Rozmawiała Janina Paradowska
2008-10-06, ostatnia aktualizacja 2008-10-06 12:44

- Ze strony SLD zaznałem mało przyjaznych gestów, ale uważam, że potrzebna jest wspólna lista centrolewicowa - powiedział w "Poranku Radia TOK FM" Marek Borowski, przewodniczący Rady Politycznej Socjaldemokracji Polskiej

Zobacz powiekszenie
Fot. Kamil Wróblewski / TOK FM
Marek Borowski
POSŁUCHAJ
Janina Paradowska: Czy jest potrzebne zwołanie Rady Gabinetowej w związku z sytuacją gospodarczą. Jaka jest pana opinia?

Marek Borowski: Raczej negatywna. Ze wszystkich danych i wypowiedzi czołowych ekonomistów wynika, że skutkiem tego kryzysu będzie osłabienie tempa wzrostu gospodarczego. Rząd powinien zastanowić się czy założenia budżetowe na przyszły rok nie powinny ulec pewnej weryfikacji.

Janina Paradowska: Dopiero zaczyna się dyskusja w Sejmie, więc jest czas.

Marek Borowski: W tym tygodniu odbędzie się pierwsze czytanie budżetu i na pewno będzie o tym mowa. Osłabienie tempa wzrostu miało już miejsce wcześniej. Na straszeniu próbuje się zbić kapitał polityczny. To polska specyfika. Jeżeli czymś można przestraszyć ludzi , zaraz znajdują się politycy, którzy chcą to robić, a następnie starają się pokazać w roli tych, którzy wiedzą jak ochronić obywateli.

Janina Paradowska: Pan prezydent nie ma żadnego doradcy w sprawie spraw gospodarczych.

Marek Borowski: Z reguły w trakcie Rady Gabinetowej prezydent chce się dowiedzieć od ministrów co zamierzają. W sprawie polityki ekonomicznej mamy projekt budżetu, rozległą wypowiedź ministra Rostkowskiego oraz wypowiedź prezesa NBP, który nie tragizuje. Jeżeli prezydent przeczyta te wszystkie dokumenty, to będzie miał wiedzę. Rada Gabinetowa nic nie wniesie.

Janina Paradowska: Czy rząd powinien ustąpić w sprawie sporu o piłkę nożną? Boi się pan, że stracimy EURO i drużyny zostaną wyeliminowane?

Marek Borowski: Jestem poważnie zaniepokojony tym, sposobem rozwiązywania problemów w PZPN, a wszyscy wiemy, że jest organizacją, która nagrzeszyła i ma sporo za uszami. Zaczął się bardzo mozolny proces naprawy. Ustalono termin zjazdu, Listkiewicz nie kandyduje, jest czterech kandydatów. Przecież o to chodziło.

Janina Paradowska: Jak pan tłumaczy to przyspieszenie, które nastąpiło?

Marek Borowski: Wyjaśnienie podsunął mi pan Chlebowski - przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy.

Janina Paradowska: Powiedział, że chyba nie podobali się kandydaci.

Marek Borowski: Powiedział, że nie było gwarancji że zostaną wybrani ci co trzeba. Ręce opadają. Wobec tego nie chodzi o uzdrowienie sytuacji, ale, żeby był "nasz" człowiek. Z wczorajszej wypowiedzi pani sekretarz Trybunału Arbitrażowego dowiedzieliśmy się, że powołanie kuratora jest bezprawne, bo nie ma go na jakiejś liście. Niestety to wszystko zaczyna wyglądać na farsę. Z góry wiadomo jak FIFA czy UEFA reagują w takich sytuacjach. Poważny rząd i minister rozpoczynają od rozmowy.

Janina Paradowska: Rozmowy, bez skutku, trwają już wiele lat

Marek Borowski: Ale nie z FIFA i UEFA. Uważam, że przy zarzutach prokuratorskich powinien wkroczyć prokurator. O tym nie słyszymy.

Janina Paradowska: Słyszymy o zarzutach statutowych, błędach i uchybieniach.

Marek Borowski: To nie powód żeby wprowadzać kuratora i wszystko mieszać.

Janina Paradowska: Czy wyobraża pan sobie, że mogą zabrać nam EURO?

Marek Borowski: Niestety, tak. Stawka jest bardzo wysoka. Zmartwił mnie premier Tusk, który powiedział, że co nam po drużynach, które i tak przegrywają, oraz meczach, na które przychodzą kibole. Wszyscy jesteśmy zmartwieni, kiedy przegrywamy, ale pamiętajmy, też o radości kiedy w 2001r dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w finałach. Drużynę buduje się na mecze, które mają coś przynieść. Jeżeli wykluczą nas z mistrzostw świata, na przykład w Pd. Afryki, to drużyna nie będzie miała celu. Nie należy uprawiać takiego pokera. Na koniec chciałbym znać zarzuty, może dowiemy się o co chodzi.

Janina Paradowska: Czekamy na dzisiejsze decyzje, może zarzuty będą opublikowane. Mówił pan, że w głosowaniu zostanie wybrany przewodniczący Socjaldemokracji, a tak się nie stało.

Marek Borowski: Nie twierdziłem, że tak się stanie. Jest druga tura i ktoś zostanie wybrany. Po pierwsze, trójka kandydatów jest kandydatami rzeczywistymi, mają swój dorobek, doświadczenie i jakieś poparcie. Po drugie W Socjaldemokracji są dwie koncepcje postępowania.

Janina Paradowska: Dość wyraźnie sformułowane: Pan Filemonowicz stawia na większą samodzielność, a o panu Arłukowiczu mówi się, że chce przyłączyć Socjaldemokrację do SLD. Nie wiem jaka jest koncepcja pani Sylwii Pusz.

Marek Borowski: Pani Pusz skłania się do koncepcji centrolewicowej. Jak wynikało z głosowania mniej więcej dwie trzecie członków szukałoby szerszej formuły centrolewicowej, co nie oznacza, że odrzucają SLD.

Janina Paradowska: Czyli powrót do aliansu z demokratami.

Marek Borowski: W zasadzie do koncepcji LID, ale w nowej formule, bez hegemona, jakim było SLD. Mniej więcej jedna trzecia ma tradycyjne podejście- lewica razem. Kongres będzie musiał to rozstrzygnąć.

Janina Paradowska: Z partii wystąpił Marek Balicki, ubywa członków. Dlaczego tak się dzieje?

Marek Borowski: Marek Balicki i Andrzej Celiński reprezentują pogląd, że lewicę należy odbudowywać poza partiami politycznymi. Wcześniej mnie informowali, że chcieliby się podjąć tego zadania.

Janina Paradowska: Czyli jak? Stworzyć coś zupełnie nowego? Po to konferencja w Krakowie 18 października?

Marek Borowski: Nie odmawiam racji tej koncepcji.

Janina Paradowska: Ale nie wierzy w nią pan.

Marek Borowski: Uważam, że to trochę złudna nadzieja, ale nie można jej przeszkadzać. Jeżeli ktoś chce zebrać ludzi i podyskutować, to proszę bardzo. Też będę tam obecny i to tak, że się od tego odcinamy. Partie polityczne, które popierają projekt szerszego porozumienia muszą być w tym obecne. Będę się cieszył jak uda zrobić się cokolwiek. Pracujemy dzisiaj na dwóch kierunkach - pierwszy, będzie miał wyraz w Krakowie, jako próba poszukiwania nowej formuły w postaci ruchu społecznego, do którego ewentualnie włączą się partie polityczne, i drugi, bardziej pragmatyczny i praktyczny, to rozmowy z partią demokratyczną i próba utworzenia wyraźnej koalicji, także w Sejmie.

Janina Paradowska: Od pewnego czasu słychać, że mają się połączyć, ale tak się nie dzieje.

Marek Borowski: Dlatego, że SDPL jest w trakcie wyborów, a partia demokratyczna jest przed kongresem. Ale przygotowujemy to.

Janina Paradowska: Czy będą wspólne listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego?

Marek Borowski: To okaże się wciągu dwóch, trzech miesięcy. Ze strony SLD zaznałem mało przyjaznych gestów, ale uważam, że potrzebna jest wspólna lista centrolewicowa i mówię to specjalnie po to, żeby pokazać, że nie jestem zajadły i zaciekły. Nie wrócimy do LID w czystej krajowej postaci, ale być może uda się to w formie europejskiej, gdzie różnic jest znacznie mniej. Jeśli SLD przełamie się w tej sprawie, to jest szansa na taką listę. Dwie listy to nie jest dobre rozwiązanie.

Janina Paradowska: Inicjatywa pan Piskorki i pan Rosati. Trudno mi ją zmieścić w tym pejzażu.

Marek Borowski: O panu Piskorskim nie mówmy w tej sprawie. Jeśli chodzi o Dariusza Rosatiego, który jest zwolennikiem koncepcji współpracy tych dwóch partii, poprzez niego prowadzimy stałe konsultacje z partią demokratyczną.

Janina Paradowska: Jaka jest perspektywa, że coś się na lewicy wyklaruje?

Marek Borowski: Odpowiem trochę anegdotycznie. Przed kolejną rocznicą Powstania Warszawskiego nauczycielska odpytuje uczniów. Nikt nic nie wie. Zdesperowana pyta Jasia, czy może on coś wie. Na co Jaś odpowiada, że słyszał, że coś się szykuje i coś ma być.

Janina Paradowska: Widocznie było to jeszcze zanim zostało wybudowane Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale Marek Borowski nie będzie już przewodniczącym? Moja teza jest taka: jeżeli nikt nie zostanie wybrany, to w końcu pan zostanie.

Marek Borowski: Moim celem jest, żeby ktoś został wybrany. Ku temu będę parł.

Janina Paradowska: Życzę owocnego parcia.

Źródło: TOK FM

Dziennikarz CNN: Polska to najciekawszy kraj Europy

Robin Oakley, fot. CNN

- Jeśli niestrudzony w produkowaniu medialnych czołówek Nicholas Sarkozy, francuski prezydent, jest obecnie najbardziej interesującym politykiem w Europie, to szybko ewoluująca Polska błyskawicznie staje się najbardziej interesującym krajem Europy, biorąc udział w niemal każdej ważniejszej batalii politycznej - pisze na swoim blogu Robin Oakley, jeden z najważniejszych politycznych dziennikarzy stacji CNN. Dziś w tej stacji rusza seria filmów dokumentalnych o naszym kraju "Oko na Polskę".
- Polska była bardzo istotnym punktem programu powiększania Unii Europejskiej, jej wejście poprawiło wewnętrzne nastroje Unii w niepewnych czasach. I Polska łatwo dowiodła, że może zrobić więcej niż tylko zademonstrować swoje znaczenie w dyplomacji - pisze Oakley. - Współuczestnicząc w wysiłkach zbliżenia Ukrainy i Gruzji do NATO i Unii Europejskiej Polska stała się nieoficjalnym cheerleaderem dla tych, którzy chwialiby uwolnić się spod moskiewskiej dominacji - dodaje.

Weź udział w filmowym konkursie CNN i Onet.pl

- Nie było więc niespodzianką, że badania ARCO Insight wykazały w ubiegłym miesiącu, że decydenci w Brukseli uznali Polskę za kraj najbardziej skuteczny we wpływie na politykę Unii spośród dwunastu jej najnowszych członków - ocenia dziennikarz CNN. Bardzo chwali postawę polskiego rządu podczas negocjacji ws. tarczy antyrakietowej. - Nie chcielibyście zagrać w pokera z Radkiem Sikorskim - komentuje. Zdaniem Oakleya, "Polska nauczyła się dużo lepiej układać się ze swoim potężnym sąsiadem – Niemcami, utworzyła także użyteczny, praktyczny alians ze Szwecją dla propagowania interesów regionu bałtyckiego oraz zaprzestała blokowania członkostwa Rosji w różnych dyplomatycznych klubach".

Jako główne problemy naszego kraju, dziennikarz CNN wymienia opóźnienia w budowie infrastruktury i "biurokrację lat komunizmu". - Ale to, co Polska ma, to energia ludzi, populację o stosunkowo wysokim poziomie edukacji technicznej i determinacji do walki o lepsze i niezależne życie, po obcych wojskach okupujących kraj przez osiemdziesiąt procent ostatnich 200 lat. To jest kraj w biegu - podsumowuje optymistycznie Oakley.

Robin Oakley jest politycznym dziennikarzem CNN. Pracujący na co dzień w Londynie Oakley, jest jednym z głównych komentatorów politycznych na świecie.

Z ponad 40-letnim doświadczeniem w dziennikarstwie politycznym, Oakley przybliża widzom CNN zagadnienia związane z wydarzeniami politycznymi dotyczącymi państw europejskich, grupy G8, Unii Europejskiej i NATO Specjalizuje się również w komentowaniu referendów i wyborów oraz analizowaniu długofalowych następstw decyzji politycznych.

FIFA cofa ultimatum, kurator wychodzi z PZPN. "Wielka porażka rządu"

qm, kris
2008-10-06, ostatnia aktualizacja 2008-10-06 18:46
Zobacz powiększenie
Michał Listkiewicz i Sepp Blatter
Fot. PETER ANDREWS REUTERS

Kolejna wielka wojna futbolowa kończy się, pod presją FIFA, faktyczną kapitulacją polskiego rządu w sporze z PZPN. Minister sportu wycofuje kuratora z PZPN. FIFA w zamian nie zawiesi polskiej federacji. - Zdzisław Kręcina na fotelu prezesa PZPN, z Listkiewiczem na tylnym siedzeniu. To już teraz pewne - komentują dziennikarze "Gazety Wyborczej".

Jak rząd wycofał z wielkich planów naprawiania polskiej piłki - relacja Z czuba »

- To wszystko wygląda na wielkie ustępstwo i porażkę polskiego rządu, ministra Drzewieckiego i premiera Tuska - komentował na gorąco dziennikarz Gazety Wyborczej i Sport.pl Jacek Sarzało.

A przecież jeszcze w piątek premier Donald Tusk ogłosił zaostrzenie stanowiska rządu. Zapowiedział, że rząd się nie ugnie pod naciskami Blattera, Platiniego i reszty możnych piłkarskiego świata.

Premier Donald Tusk idzie na wojnę z FIFA »



W samo południe miało się rozstrzygnąć

Deadline ustalono na poniedziałek na godzinę 12.00. Do tego czasu minister miał spełnić ultimatum FIFA: Albo wycofujecie kuratora z PZPN, albo wasza reprezentacja i kluby nie wystąpią w żadnych międzynarodowych rozgrywkach.

Dziś w samo południe FIFA zawiesi Polskę? »

Przed upłynięciem deadline'u międzynarodowe władze wzmocniły presję. - Oni muszą zrozumieć, że igrają z Euro 2012. Jak możemy zaufać rządowi, który nie może dojść do porozumienia z FIFA. Jeżeli nie zdążą z terminem, to nie będziemy w stanie razem iść dalej - powiedział o Polakach tuż przed południem rzecznik UEFA William Gaillard.



Informacje zmroziły krew w żyłach nie tylko piłkarskich kibiców, lecz również ministra Drzewieckiego, który odesłał delegację Chińczyków czekających na audiencję i w zaciszu gabinetu, odcięty od dziennikarzy wziął się za analizowanie propozycji kompromisu autorstwa PZPN.

UEFA odbierze nam Euro jeśli rząd nie ustąpi? »

Robiło się coraz bardziej gorąco. Stanowisko rzecznika Trybunału Arbitrażowego straciła w między czasie Romana Troicka-Sosińska za stwierdzenie, że trybunał powołał kuratora bezprawnie. Jej rolę przejął prezes Zygfryd Siwik, według którego powołanie kuratora odbyło się w sposób zgodny z prawem.

Jednak to tylko poboczny element gorącego przedpołudnia. Po ostrym, porannym wstrząsie, równo z godziną "0" wody w usta nabrała UEFA.

Jest przełom

To właśnie wtedy pojawiła się pierwsza oznaka przełomu. Wypowiedź prof. Michała Kleibera, przedstawiciela prezydenta RP. Okazało się, że od kilku dni to on był tajnym negocjatorem między polskim rządem a władzami FIFA i UEFA.

- Scenariusz wydarzeń przewiduje, że PZPN w większości uzna uchybienia, jakie wykazała w raporcie ministerialna komisja i w piśmie do ministra sportu miał się zobowiązać do jak najszybszego ich usunięcia. Nad tym procesem ma czuwać kierowana przeze mnie komisja. W jej składzie są również przedstawiciele ministerstwa, UEFA oraz FIFA - wyjaśnił Kleiber. Dodał też, że kibice mogą ze spokojem myśleć o najbliższych meczach reprezentacji w eliminacjach mistrzostw świata z Czechami i Słowacją. Ci, którzy obawiali się, że stracimy szansę awansu do mundialu 2010, mogli odetchnąć z ulgą.

Ale ci, którym chodziło o zreformowanie PZPN - zaczęli się bać, że polski rząd kapituluje przed FIFA.

Kleiber zdradza tajny plan »

W kolejnych kilkudziesięciu minutach okazało się, że rzeczywiście minister Drzewiecki zaakceptował kompromisową propozycję PZPN i co tchu popędził na spotkanie z czekającymi na niego od kilku godzin Chińczykami, żywo zainteresowanymi inwestycjami w Polsce przed Euro 2012.

Rząd się poddaje, ultimatum wycofane

Około godz. 15 Sepp Blatter wreszcie wydał komunikat. - FIFA nie wykluczy ze swoich struktur polskiej federacji, jeśli do wtorku kurator zostanie wycofany ze związku - ogłosił prezydent FIFA. Tym samym zaakceptował porozumienie między rządem, a PZPN w ramach którego sytuację w PZPN ma uregulować Niezależna Komisja Wyborcza kierowana przez prof. Michała Kleibera.

Taką wersję potwierdziło też Ministerstwo Sportu. - Kurator zostanie wycofany jak tylko komisja zacznie działać - zapewnił minister Drzewiecki w specjalnym oświadczeniu.

- Jeśli porozumienie wejdzie w życie, najbliższe mecze eliminacji mistrzostw świata oraz mistrzostwa Europy w 2012 roku w Polsce odbędą się - zapewnił Blatter.

Ta informacja ucieszyła także prezydenta UEFA. - Mój kolega Michel Platini miał czerwone uszy, gdy usłyszał, że nie było porozumienia między polską federacją, a rządem - powiedział Blatter.

Drzewiecki akceptuje porozumienie: Wycofamy kuratora, jak tylko... »

Co to oznacza?

Po wycofaniu kuratora, zawieszone przed tygodniem władze PZPN znów będą pełnić swoje obowiązki. Niezależna Komisja Wyborcza z przedstawicielami UEFA i FIFA będzie nadzorować wybory na nowego prezesa związku. Odbędą się one - tak jak w środę ogłosił zawieszony wówczas zarząd - 30 października. Kandydatów na następcę Michała Listkiewicza jest czterech: Zbigniew Boniek, Tomasz Jagodziński, Zdzisław Kręcina i Grzegorz Lato.

Obóz białej flagi, czyli jak minister sportu uciekł z podwiniętym ogonem - blog Radosława Leniarskiego »

A może by tak wszystkich działaczy posłać na Białoruś? »

Komentuje Mirosław Maciorowski ("Gazeta Wyborcza"):

Efekty kilkudniowego zamieszania z kuratorem są trzy:

1. Kompromitacja polskiego rządu na arenie międzynarodowej. Bo to chyba pierwszy przypadek w Europie i na świecie, gdy władze dużego demokratycznego państwa same wpakowały się w sytuację, w efekcie której oficjalnie musiały uznać, że nie potrafią poradzić sobie z organizacją mają cechy mafii.

2. Świadomość, że szantaż jako element rozwiązywania sporów, to nie tylko norma w świecie europejskiego futbolu, ale też skuteczny sposób na rządy dużych krajów Unii Europejskiej.

3. Umocnienie PZPN-owskiego betonu, który odtąd wie, że może więcej niż mógł dotąd. Kręcina na fotelu szefa PZPN z Listkiewiczem na tylnym siedzeniu, to właściwie już więcej niż pewne.

A ministrowi Mirosławowi Drzewieckiemu i jego kolegom z rządu dedykuję historię o tym, jak stary wilk młodego do życia radą przygotowywał: Nie zaczynaj gryźć, jeśli nie możesz zagryźć - mówił. - Bo jak nie zagryziesz, to sam zginiesz. A jak uda ci się jakoś zwiać, to się tylko ośmieszysz.