wtorek, 9 stycznia 2007

Samson skazany na osiem lat

Bogdan Wróblewski
2007-01-10, ostatnia aktualizacja 2007-01-09 20:35

Warszawski sąd uznał, że jest on winien wielokrotnego molestowania seksualnego dwojga dzieci - chłopca i dziewczynki.

- Czuję ulgę, że to się już skończyło - powiedziała "Gazecie" matka 11-letniego Leszka (imię zmienione), oskarżycielka posiłkowa w procesie.

Druga ofiara - dziewczynka o imieniu Marta - nie została zidentyfikowana. - Tak jak ten niespodziewany dziś wyrok, ta sprawa jest niedopracowana. Nie rozumiem, dlaczego sąd tak się pospieszył - zareagował adwokat Samsona mec. Andrzej Senejko. Będzie więc apelacja.

Satysfakcję ma prokurator Renata Zielińska - sąd uznał psychologa winnym wszystkich zarzutów, także wielokrotnego udostępniania dzieciom "treści pornograficznych w postaci wibratorów", utrwalania treści pornograficznych na zdjęciach, rozpowszechniania ich poprzez internet i w końcu przechowywania na własnym komputerze.

Karę orzekł o rok niższą, niż chciał prokurator. Zakazał także oskarżonemu - przez dziesięć lat - wykonywania zawodu psychologa. To wydaje się bez znaczenia. Dziennikarze, znaczna część środowiska i w końcu zwykli ludzie skazali Samsona już w dniu aresztowania. Jego mądre książki o wychowaniu nie sprzedają się nawet po obniżonych cenach.

Dobiegający sześćdziesiątki psycholog na wyrok nie zareagował. Gdy konwój policji po raz ostatni wprowadzał Samsona na salę sądu dla Warszawy Mokotowa - utykającego (jest chory), w obwisłych spodniach, znoszonej skórzanej kurtce, ze zmierzwionymi włosami - w niczym nie przypominał gwiazdy mediów i wziętego terapeuty warszawskiej elity (nie tylko jej dzieci).

Ciężko usiadł w ławie dla oskarżonych. Wysłuchał wyroku ze spuszczoną głową. A potem spojrzał prosto w wycelowane obiektywy, błysnęły błękitne tęczówki. Na sekundę był sobą sprzed 26 czerwca 2004 r.

Tamtego dnia jego sąsiad z ul. Wiktorskiej w Warszawie zawiadomił policję, że w śmietniku znalazł pornograficzne zdjęcia z udziałem dzieci. Kilka godzin później Samson został zatrzymany. Rok później oskarżony.

Słowo "potwór" jest najłagodniejszym z tych, jakimi obdarzyły go tabloidy. Tymczasem o zarzutach, dowodach niewiele było wiadomo. Śledztwo, a potem proces toczyły się tajnie ze względu na dobro dzieci.

Leszek trafił do Samsona z rozpoznaniem autyzmu. Jego ojciec powiedział "Gazecie", że Samson od razu uznał diagnozę za fałszywą. Ale terapia trwała dalej. Co się działo podczas spotkań, rodzice dowiedzieli się dopiero po latach, ze zdjęć, na których ich syn np. przebierany był w sukienki. Zdaniem psychologów z Fundacji Dzieci Niczyje chłopak był molestowany. Dziś chodzi do zwykłej szkoły.

Są odrzucił żądanie matki Leszka o 300 tys. zł odszkodowania za krzywdę uczynioną przez psychologa.

Najpierw w śledztwie, potem w wywiadzie dla "Gazety", Samson zaprzeczył, że wykorzystywał dzieci seksualnie. Przyznał jednak, że robił im zdjęcia, także z wibratorami. Postawił tezę, że zdecydował się na eksperymentalną terapię wobec dzieci autystycznych.

- To nie były żadne badania. Nie natrafiliśmy na ślad żadnych naukowych notatek, konsultacji - komentowała tę linię obrony szefowa prokuratury na Mokotowie.

Psychologowie i psychoterapeuci odrzucali te tłumaczenia, choćby dlatego, że Samson pogwałcił podstawowe zasady etyki - nie miał na takie "eksperymenty" zgody rodziców.

Ta kwestia wróciła tuż przed zakończeniem procesu. Jako świadkowie pojawili się w sądzie wydawca i redaktor napisanej ex post, już w areszcie, przez Samsona książki.

Jej fragmentem, obok trzech opowiadań, jest szkic psychologiczno-terapeutyczny na temat autyzmu i pedofilii. Pedofilii traktowanej jako choroby, zaburzenia popędu, co nie jest przestępstwem.

Samson opisuje metodę terapii polegającą na psychologicznej regresji - sprowadzeniu dziecka do stanu niemowlęctwa (stąd na zdjęciach np. dzieci w pieluchach), żeby w drodze powrotnej znaleźć "ścieżki", które z autyzmu pozwolą dziecko wyprowadzić. Tak to opisywała wczoraj redaktorka książki Wiesława Grochola.

Ale w procesie pojawiła się także matka głęboko zaburzonej dziewczynki, która dopiero w sądzie po raz pierwszy zobaczyła ją na zdjęciach np. z wibratorem.

Z tego wzięło się nowe śledztwo. Dziś wiadomo, że Andrzeja Samsona czeka wkrótce nowy proces, w którym za pokrzywdzone uznane zostały dwie dziewczynki (jedna jest dziś dorosła).

Jaka jest prawda o Samsonie? Sąd nie miał wątpliwości co do jego winy. Z tego, co przeniknęło zza zamkniętych drzwi sali rozpraw, wynika, że Samson mógł się obciążyć sam w swoich pierwszych po zatrzymaniu wyjaśnieniach.

Zwracali na to uwagę i prokurator, i mec. Witold Leśniewski, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej. Prokurator mówił też o sprzeniewierzeniu się przez Samsona zasadom zawodu psychologa. Z kolei mec. Senejko mówił o nierozstrzygniętych wątpliwościach co do jego winy. Chciał jeszcze m.in. przesłuchania seksuologa, sąd się na to nie zgodził.

Wyrok nie jest prawomocny. - Ufam, że pan Andrzej Samson skazany został w sprawiedliwym procesie - komentował wczoraj psycholog Wojciech Eichelberger.

Rządowy projekt nowelizacji kodeksu karnego zwiększa ochronę dzieci przed pornografią i pedofilami - wprowadza m.in. przestępstwo "uwiedzenia przez internet", a także kary za propagowanie "treści pedofilskich", o czym przypomniała wczoraj rzecznik praw dziecka.