środa, 29 grudnia 2010

Gorączka złota w Treblince

Gorączka złota w Treblince

Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski
2008-01-08, ostatnia aktualizacja 2008-01-04 20:27

Żydzi jechali do obozu z Warszawy, Grodna, Białegostoku, Kielc... Także zza granicy: Austria, Bułgaria, Grecja. 900 tys. ludzi - przekonanych, że jadą osiedlić się na Wschodzie - przywiozło do obozu gigantyczne ilości złota, kamieni szlachetnych i walut
To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych
Kilka lat po likwidacji obozu delegat ze stołecznej Żydowskiej Komisji Historycznej notuje:
Fot. Ze zbiorów Romy Byczuk/ŻIH
Kilka lat po likwidacji obozu delegat ze stołecznej Żydowskiej Komisji...
Rok 1947, komisja z Warszawy bada teren obozu. W kapeluszu Samuel Rajzman, były więzień. Kobieta obok niego to prawdopodobnie Rachela Auerbach - autorka pierwszej książki o Treblince. Po wizji lokalnej zapisała z przerażeniem:
Fot. Ze zbiorów Romy Byczuk/ŻIH



Żydzi jechali do obozu z Warszawy, Grodna, Białegostoku, Kielc... Także zza granicy: Austria, Bułgaria, Grecja. 900 tys. ludzi - przekonanych, że jadą osiedlić się na Wschodzie - przywiozło do obozu gigantyczne ilości złota, kamieni szlachetnych i walut
Fot. Rue de Archives/Forum
Łapa rozgrzebująca zwłoki ludzi, zwłoki męczenników, wymierza co dzień nam wszystkim policzek
To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych

Fot. Archiwum prywatne
To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują...

Rok 1947, komisja z Warszawy bada teren obozu. W kapeluszu Samuel Rajzman, były...
Jeden z tutejszych kupił za żydowskie złoto hurtownię w Warszawie - opowiada Tadeusz Kiryluk, były kierownik muzeum-obozu w Treblince.

- Szwagier znalazł brylant jak pół paznokcia od dużego palca - wspomina jego sąsiad z Wólki Okrąglik. - I przepił. Nawet stodoły nie postawił. A inni domy stawiali i nie tylko: całe gospodarstwa wyrosły.


- Jeden z tutejszych wysiał łubin - opowiada Kiryluk. - Poszedł w pole, a na roślinie wisi złota obrączka. Zaraz poszedł z rodziną i pole przekopali. Ryli ziemię ojcowie, matki, potem dzieci kopały i wnuki, na koniec to już aparaty mieli, wykrywacze metalu. Jeden chciał mnie zabić, milicjant z Warszawy, się okazało.

- Kopali i być może dalej kopią - mówi Martyna Rusiniak, autorka pracy "Obóz Zagłady Treblinka II w pamięci społecznej".

Chodzimy po treblińskim lesie. Doły faktycznie są, ale już stare, rosną w nich krzaki. Ostatnia oficjalna informacja o hienach pochodzi z 2002 roku, kiedy wykopano siedem dołów. W latach 90. - kilkadziesiąt dziur. Jeszcze wcześniej - kilkaset. Im głębiej wstecz, tym więcej hien.

W błocie leżały wielkie brylanty i miliony

Gorączka złota wybuchła w 1942 roku.

Od końca lipca pociągi przywoziły do obozu i biednych, i tych najbogatszych przedstawicieli żydowskiej diaspory. Do gazu szli - pod okiem ukraińskich i rosyjskich strażników - adwokaci, bankierzy, kamienicznicy. „Wolno zabrać złoto i walutę” - głosiły plakaty w warszawskim getcie. „Oznaczały one mniej więcej tyle: »nie zapomnijcie zabrać ze sobą pieniędzy i złota «” - pisze Rachela Auerbach, autorka pierwszej polskiej książki o obozie (1947).

Żydzi brali: wieczne pióra ze złotymi stalówkami wypełnione brylantami, złote dolary, cenniejsze od złota zabytkowe numizmaty... A gdy już pociąg wyładowany majątkiem stawał na peronie, wystarczyło półtorej godziny, by ludzie płonęli na wielkim ruszcie z kolejowych szyn. W tym czasie więźniowie z Sonderkommanda rozpruwali ich ciepłe jeszcze płaszcze, segregując kosztowności. W pośpiechu nikt nie dbał o drobne.

- Deptano często złote monety i nikt nie nachylał się, żeby je podnieść - relacjonował jeden z garstki ocalonych. Inny - Samuel Willenberg - napisał: "Poniewierały się codziennie kilogramy brylantów, tysiące złotych zegarków, miliony monet narodów całego świata. Nawet chińskie. Papiery wartościowe, jakieś akcje różnych towarzystw całego świata razem ze zdjęciami szły na spalenie".

Kolejna relacja: "W piasku i błocie leżały kilogramy złota, wielkie brylanty, masa przedmiotów wartości dosłownie miliardów złotych i nikt tego nie brał, bo na co trupom pieniądze?".

Trupom na nic.

Chłopi nosili kosze zegarków, baby - futra wiadomego pochodzenia

Łańcuszek wyglądał tak: zatrudnieni przy eksterminacji więźniowie odbierali uśmiercanym walutę, złoto, kamienie i zegarki, które - w tajemnicy przed nadzorującymi obóz esesmanami - przekazywali ukraińskim wachmanom. Ukraińcy szli na wieś, gdzie wymieniali dobra na wódkę, usługi prostytutek i jedzenie. Po powrocie do obozu za jedzenie kupowali od Żydów z Sonderkommanda kolejne kosztowności. Za drutami bułki, kiełbasa i butelka były warte już 300 dolarów albo więcej.

Kółko się domykało, bogactwo rosło, Ukraińcy nie wiedzieli już, co zrobić z pieniędzmi. Po służbie nie trzeźwieli, a na szyjach prostytutek wieszali złote kolie.

Opowiedzmy jeszcze: skąd prostytutki w podlaskiej głuszy?

Józef Górski, ziemianin z odległego o 10 km Ceranowa, działacz Narodowej Demokracji, napisał we wspomnieniach:

"Gospodarze tej wsi [Wólki] wysyłali swe żony i córki do ukraińskich strażników zatrudnionych w obozie i nie posiadali się z oburzenia, gdy te kobiety przynosiły za mało pierścionków i innych kosztowności pożydowskich, uzyskanych w zapłatę za osobiste usługi (...). Strzechy znikły zastąpione blachą, a cała wieś robiła wrażenie Europy przeniesionej do tego zapadłego zakątka Podlasia".

Prócz bab cichodajek zjawiły się i prostytutki profesjonalistki. Te przyjeżdżały do Wólki, Poniatowa, Grądów i Prostynia aż ze stolicy.

- Wynajmowały pokoje, mieszkając nieraz po dwie. I trzy dni z rzędu przyjmowały Ukraińców, a na trzy dni jechały do Warszawy odpocząć - z Tadeuszem Kirylukiem rozmawiamy w jego domu, w Wólce. Gospodarz pochodzi z Mazowsza, kierownikiem i lokatorem obozu-muzeum był od 1963 do 1996 roku. Po przejściu na emeryturę został na wsi.

- Warszawianki musiały ostro konkurować z miejscowymi kobietami. Musiała w chałupie być i mocna gorzała, i dobra dziewucha, bo inaczej taki ukraiński wachman nie zaszedł. Niektóra przy okazji w ciążę zaszła - opowiada Kiryluk. - A jedna miała dziecko z tym słynnym Demianiukiem.

Ludzie szli po złoto jak na wykopki

Iwan Demianiuk, domniemany operator komory gazowej w Treblince, po wojnie ukrył się w USA. Deportowany w 1986 roku do Jerozolimy dostał - w pierwszym procesie - karę śmierci. W 1993 roku uniewinnił go izraelski Sąd Najwyższy, ale dla własnego bezpieczeństwa pozostał w więzieniu. Nie wiadomo, czy to on gazował ludzi spalinami, ale nie ulega wątpliwości, że był obozowym strażnikiem.
- Babka, do której zaglądał, nie tylko jego przyjmowała - mówi Kiryluk. - Po wojnie do Związku Radzieckiego jeździła na procesy wachmanów. Miała ich po tatuażach i szczegółach na ciele rozpoznawać. Trzy lata temu umarła. W ogóle to musicie iść do Genka Goski co tu mieszka we Wólce - on ich wszystkich pamięta, bo tam służył.

- W obozie?

- Nie... później. Jak zlikwidowali obóz, dwóch Ukraińców zostawili do pilnowania. Z cegieł po krematorium więźniowie im gospodarstwo pobudowali. Dom, obora, krowy, żeby było jak w normalnej gospodarce. Niemcy kazali, żeby obaj - Saszka i Streibel ich tu ludzie nazywali - pilnowali terenu. Nikt się nie miał kręcić. Ukraińcy w czterdziestym czwartym ziemię orali, kartofle sadzili, jakby nigdy tu nic nie było. Aż jesienią uciekli przed Armią Radziecką. To Genek Goska im w tej gospodarce pomagał, w tym pilnowaniu. Ale gdzie tam upilnować? Jak uchowasz 16 hektarów, kiedy złoto na głębokość ręki nieraz było? Od razu zaczęło się wielkie kopanie. Najpierw po nocy ryli, potem to już jawnie: szli niby na wykopki ziemniaków - całe rodziny z widłami, łopatami, koszami, jedzeniem na obiad.

- Jak to możliwe, że w ziemi pozostało tyle skarbów, skoro ofiary Treblinki były rozbierane i palone, a ich rzeczy przeszukiwane? - pytamy Tadeusza Kiryluka.

- W czterdziestym drugim zagazowanych jeszcze nie palili, tylko zakopywali. Tych, co zmarli w wagonach, w podróży, co ich stratowali po drodze współpasażerowie, to, bywało, zakopali jak leci. Ktoś, dusząc się w komorze, zacisnął zęby tak, że nie szło trupowi szczęki rozewrzeć, i ząb został. Kobieta miała kolczyki w uchu, nie wyjęli jej przed komorą, żeby nie robić paniki, bo przecież oni niby do łaźni szli. Komu innemu utkwił pierścionek na palcu. Ciało stężało, ciężko zdjąć, trzeba rękę odpiłować... Więźniowie z Sonderkommanda ukrywali też złoto dla siebie. Do latryny wrzucali, do studni. Że może się uda przeżyć, wrócić, że będzie na po wojnie.

- Jak się morduje 900 tysięcy ludzi, i to w pośpiechu, zawsze można coś przeoczyć - dodaje Edward Kopówka, obecny szef muzeum.

Oglądając z nim wystawę poświęconą historii obozu, zastanawiamy się nad tą liczbą. Gdyby zagazowani wstali z grobu i wzięli się za ręce, ludzki łańcuch sięgnąłby z Treblinki do Stambułu.

Zostali na miejscu ci, co od świata nie chcieli już nic

Na wystawie są fotogramy, kilka eksponatów (niemieckie obwieszczenia, cynowe miski więźniów) i duży plan obozu, który składał się z dwóch części oddzielonych lasem.

Arbeitslager Treblinka I był jawny: wizytował go nawet Czerwony Krzyż, dwa razy w roku osadzeni dostawali paczki, na Boże Narodzenie - święte obrazki. Dwa z nich leżą przed nami w gablocie.

Vernichtungslager Treblinka II oficjalnie nie istniał, choć to właśnie tu skończyła się gwałtownie 500-letnia historia Żydów Warszawy. Przez cały czas specjalne komando zajmowało się zasłanianiem fabryki śmierci sztucznym lasem; wycięte opodal drzewa były ustawiane jedno przy drugim, w druty ogrodzenia wplatano trzy razy w miesiącu świeże gałęzie, by zamaskować wszystko od strony drogi i linii kolejowej.

Przy eksterminacji pracowało ok. 800 Żydów podzielonych na komanda: witające ludzi na rampie, odbierające ofiarom bagaże i ubrania, wyciągające ciała z komory gazowej, przeszukujące trupy, zakopujące, a od 1943 roku palące zwłoki. Wreszcie komando sortujące odzież i ostatnie: segregujące kosztowności.

Wszystkich razem nadzorowało około stu wachmanów, w większości byłych żołnierzy Armii Czerwonej, teraz na usługach Rzeszy.

Wachmanów nadzorowała dwudziestka esesmanów: Niemców i Austriaków.

- W Treblince nie było pasiaków ani zupy z brukwi - mówi kierownik, gdy wychodzimy przed jego przylegający do obozu domek-biuro.

Ocalony Samuel Willenberg wspomina, że więźniowie chodzili w garniturach ofiar przywiezionych do gazu, palili papierosy, pili drogie alkohole, jedli sardynki wyjęte z walizek zamordowanych. Może dlatego mieli siłę, by zorganizować powstanie. Dorobionym kluczem otworzyli magazyn broni, rozdzielili karabiny między wtajemniczonych, podpalili baraki i zaczęli strzelać do strażników. Gdy ci odpowiedzieli ogniem, zaczęła się jatka. Około 700 Żydów zostało zabitych na miejscu, dwie setki wyrwały się jednak poza druty. Większość szybko wyłapali ściągnięci z całej okolicy policjanci i żandarmi. Przeszło stu więźniów zostało na miejscu, chociaż był moment, że mogli po prostu wyjść przez wyrwę w drutach.

- Nie uciekali przede wszystkim członkowie komanda pracującego w strefie zagłady - opowiada Edward Kopówka. - Oni nie chcieli już od świata niczego. Wszyscy zostali zresztą zastrzeleni jeszcze tego samego dnia. Nazajutrz zaczęła się likwidacja obozu. Na rozkaz lubelskiego szefa SS Odilo Globocnika powstało w tym miejscu gospodarstwo rolne - tak samo jak w Bełżcu i Sobiborze.

To, co się wykopało, bandy zabierały i teraz nic nie ma

82-letni dziś Eugeniusz Goska - Genek - jako chłopak był parobkiem w "gospodarstwie Treblinka". Mówi, że sam złota nie wykopywał, ale zna kopaczy ze wsi aż za dobrze. Gdy Ukraińcy uciekli na zachód, miejscowi poszukiwacze stłukli Genka, by wyciągnąć informacje, gdzie leży najwięcej bogactw.


- Bili mnie pałami po dupie - opowiada, siedząc na łóżku.

- Dawaj złoto, złoto dawaj - kiwa głową jego korpulentna żona. - Myśleli, że mąż wie, gdzie to wszystko pochowane. A co my tam wiedzieli? Tyle co każdy.

- Kto we wsi najwięcej wykopał? - pytamy pana Eugeniusza.

- Ja nic nie powiem!

Idziemy pytać. Pada śnieg. Wólka jest nieduża, położona przy jednej wąskiej ulicy wiodącej od Ostrowi Mazowieckiej do Sokołowa Podlaskiego. Wieś mogła robić wrażenie pod koniec lat 40., gdy pojawiły się tu pierwsze eternity w pokrytym papą i strzechą powiecie. Dziś dawne bogactwo nie rzuca się w oczy. Ale jedno widać: znakomitą większość domów postawiono 50-60 lat temu i były to domy solidne. Przetrwały do dziś w niezmienionym stanie - tu i ówdzie wyrósł tylko talerz satelity albo dobudówka z suporeksu.

Wchodzimy do drewnianej parterówki ze skośnym obitym blachą dachem. W pokoju brunatna wykładzina, telewizor włączony na cały regulator. Gospodarz niedosłyszy, więc porozumiewamy się prawie krzycząc.

- Mówią, że panu się dużo złota udało wykopać!

- Dzieeee tam... dużo!? Przygarść... Toć co się wykopało, zaraz bandy różne zabierały. Nie oddasz - kula w łeb! Nogi do pieca potrafili włożyć - i gadaj, gdzie to masz. Jak mnie jeden kolbą od karabina jebnął, to pamięć straciłem...

Dotarliśmy do "Kalendarium działań oddziału siedleckiego Pogotowia Akcji Specjalnej NSZ" z 1946 roku.

Pod datą 26 lutego czytamy: „Akcja ściągania kontrybucji od ludzi zajmujących się profanacją grobów w Treblince przeprowadzona wspólnie z ludźmi z oddziału »Władka «, komendanta rejonowego PAS w powiecie sokołowskim”.

27 lutego: „Ściąganie kontrybucji po raz drugi wspólnie z ludźmi »Władka « od ludzi profanujących groby w Treblince zamieszkałych na wsiach w okolicach Kosowa Lackiego. Za koleżeńską pomoc grupa »Zycha « otrzymała 30 tys. złotych na zakup broni”.

- A co się panu najlepszego udało wykopać!?

- Idźta do tych... - gospodarz tłumaczy nam, jak dojść do kolejnego sąsiada. - Un wam o skarbach opowie, najwięcej nazbierał.

- Najwięcej czego?

- Perły, szofer, wszystko miał.

- Jaki szofer?

- Szofer, mówię! Kamiń taki! I drugi: szmarad. Zielone, niebieskie, wielkie jak śliwka, cały węzeł tego było. Tam miał stodołę pobudowaną, kumbajn. Idź, zapytaj, jak przyjeżdżali jubilery z Warszawy, na podwórku diamenta wyceniali. U mnie nic nie ma!

Szakale w ludzkiej postaci wiercą dziury w świętej ziemi

Jesienią 1944 roku w Treblince znów pojawili się ukraińscy i rosyjscy strażnicy - tylko że tym razem na służbie Stalina. Wraz z ich przybyciem chłopskie kopanie zamieniło się w przemysł. Sowieci przywozili z lotniska położonego w odległym o 10 km Ceranowie miny i niewypały. Wkopywano ładunek w masowy grób, Sowiet detonował, żydowskie zwłoki wylatywały w powietrze.


Gdy trzy lata później w byłym obozie pojawili się przedstawiciele Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich, proceder trwał w najlepsze. Członkini komisji Rachela Auer-bach zanotowała:

"Z łopatami i innym sprzętem szabrownicy i maruderzy kopią, szukają, ryją (...) nie spalone kule armatnie i bomby taszczą tutaj - szakale i hieny w ludzkiej postaci. Wiercą dziury w przesiąkniętej krwią, z popiołem spalonych Żydów zmieszanej ziemi..."

Auerbach - ze względu na cenzurę - nie mogła oczywiście napisać, że proceder współorganizują i nadzorują Sowieci. Nie wyjaśniła, kim są "maruderzy". Skalę dokonanych przez nich wykopków opisuje jednak dokładnie uczestnik innej delegacji z Warszawy Karol Ogrodowczyk:

„Pole przekopane i zryte, doły mają po 10 metrów głębokości, leżą kości ludzkie i porozrzucane rzeczy, buciki, łyżki, widelce, lichtarze, włosy z noszonych przez Żydówki peruk. W powietrzu wisi smród gnijących ciał... Odór tak nas odurzył, iż poczęliśmy z kolegą wymiotować i uczuliśmy drapanie niesamowite w gardle (...) Pod każdym drzewkiem otwory wykopane przez poszukiwaczy złota, brylantów (...) Między drzewami uwijają się miejscowe kmiotki żądne znalezienia skarbów. Zapytani przez nas »co wy tu robicie? « nie dali żadnej odpowiedzi”.

Przypiekano kobietę, zmuszając do wydania miejsca przechowywania kosztowności

Dzień przed spotkaniem z kierownikiem Kopówką obeszliśmy przysypane śniegiem lasy i zarośla wokół centralnego pomnika Treblinki. Dołów w ziemi jest dużo - mają średnicę od trzech do dziesięciu metrów. Wyglądają jak leje po bombach albo małe kratery. Część wykopów porastają całkiem już dorodne drzewa, na oko czterdziestoletnie, część obrośnięta jest młodymi krzewami.

Sam pomnik - ośmiometrowy kamienny obelisk - stoi na wielkiej betonowej płycie pokrytej setkami głazów z nazwami rodzinnych miejscowości ofiar: Sochaczew, Siedlce, Warszawa, Saloniki. Zdaniem Martyny Rusiniak, autorki pracy o Treblince, autorzy nadali pomnikowi taka formę, by uniemożliwić rozkopywanie terenu. Bo pod koniec lat 40. powstało tu już coś na kształt mafii kopiących.

W zbiorach IPN zachowało się sprawozdanie komendanta milicji z Kosowa Lackiego:

"Teren był strzeżony przez nieznane osoby posiadające broń, które zabraniały wstępu dla niewtajemniczonych i stanowiły straż ochronną dla wydobywających szczątki zegarków, biżuterii, pieniędzy. (...) Stan taki prowadził do zatarcia śladów masowej zbrodni niemieckiej i groził wytworzeniem się epidemii chorób ludzkich (...) Sporządzaliśmy obławy przepędzając hieny ludzkie, które uparcie wracały, by nadal prowadzić przerwane poszukiwania".

Ogrodowczyk - warszawski delegat - zauważył to samo: aby przekopać teren mający prawie 20 hektarów i zagospodarować znaleziska, potrzebne były tysiące ludzi - minerzy, kopacze, ochroniarze, handlarze skupujący złoto i kamienie, ochrona itd. By "pracować" spokojnie całe lata, trzeba było zapewne dać niejedną łapówkę. Tuż po wojnie skarbów nie brakowało. Z czasem należało ryć coraz głębiej, a znaleziska trafiały się rzadziej. Wybuchały waśnie przy podziale łupów.

Wspomina: "W okolicy panują niesamowite stosunki. A mianowicie ludność wzbogacona złotem wykopanym z grobów rabuje, robiąc nocne napady na sąsiadów, tak że nocując tam mieliśmy ogromnego stracha, gdyż w jednej chałupie (...) przypiekano kobietę na ogniu zmuszając ją w ten sposób do wydania miejsca przechowywania przez nią złota i kosztowności. Służby Bezpieczeństwa w ogóle nigdzie nie ma".

Na twarzach nie widać przerażenia

Po wizycie obu delegacji - Auerbach i Ogrodowczyka - władza postanowiła coś zrobić. Stacjonująca w Ostrowi Mazowieckiej jednostka pojechała pod bronią, by wyłapać kopaczy. Obławę zorganizowano profesjonalnie - część terenu zaminowano, by uniemożliwić ucieczkę kopiącym i ich ochronie, tyraliera wojskowych nadeszła z drugiej strony. Trzech okrążonych wyleciało w powietrze na minach, kilkadziesiąt kobiet i mężczyzn zatrzymano.

Dostaliśmy w jednej z chałup w Wólce unikalne - być może jedyne zachowane - zdjęcie z tej akcji. Nikt go dotąd nie publikował. Scena w szczerym polu: uzbrojeni w ręczne karabiny maszynowe żołnierze otaczają grupę wieśniaków. Kobiety ubrane w chusty i długie spódnice, jak do żniw. Tylko w rękach - zamiast sierpów - łopaty. Mężczyźni w czapkach i marynarkach, ze szpadlami. Przed nimi ułożone w stosy wykopane czaszki i piszczele. Na twarzach nie widać przerażenia. Zatrzymani wiedzą, że nic im nie grozi.

Zastanawiamy się, ilu mieszkańców Wólki, Grądów i Prostynia rozpozna na tym zdjęciu swoich rodziców i dziadków.

Czytamy sprawozdanie z obławy, które dowódca jednostki w Ostrowi złożył zwierzchnikom: "Przy kopiących znaleziono złote pierścionki, koronki i porcelanowe zęby w złotych i srebrnych oprawach".

Brak w archiwach informacji o wytoczeniu komukolwiek procesu za bezczeszczenie zwłok. Pokazowa akcja zakończona, zdjęcia zatrzymanych porobione, raport wysłany, wojsko wraca do koszar, kopacze - do Treblinki.

Intensywne rycie nie ustaje przez kolejne 15 lat.

- Ludzie się nauczyli, co brylant, a co amarant - opowiada gospodarz, któremu pokazujemy zdjęcie. Długo wpatruje się w twarze na fotografii. Nie chce zdradzić, kogo rozpoznał, ale przyznaje: "Oj, nie są to ludzie anonimowi". Kilka razy powtarza, że jeśli podamy w "Gazecie" jego nazwisko, sąsiedzi go spalą.


- Słyszeliśmy, że pańscy rodzice wykopali najwięcej kosztowności z całej okolicy.

- Nieprawda! - nasz rozmówca usztywnia się gwałtownie.


- To kto miał najwięcej szczęścia?

- Był tu taki jeden, mówili wuj Józef, myśmy, młodzi chłopcy, się go bali, miał wielkie wąsy i wiecznie pod gazem. To on największy brylant wykopał.

- A rodzice pana?

- Mieli jakieś widelce posrebrzane, jak kto pytał, mówili, że dostanę... Nie ma o czym mówić.

- A kamienie? Zielone, niebieskie, wielkie jak śliwka... pamięta pan?

- Ja miałem z dziesięć lat wtedy czy dwanaście... I co myślicie? Że mi dawali się diamentami bawić?! - gospodarz otwiera drzwi za naszymi plecami.

- Do kiedy trwały wykopki? - pytamy już w progu.

- A ja wiem? Ciągle jeszcze tam jacyś chodzą, ale teraz to już chyba hobbyści od skarbów tylko...

Rozkopane mogiły wachmanów

Tadeusz Kiryluk na co dzień poluje. Jako kierownik muzeum-obozu w latach 60. jeździł na łowy z ministrami kolejnych rządów PRL. Opowiada nam, jak zaszedł kiedyś kopacza ze sztucerem. - "Co pan tu robisz?", pytam. Ten się odwraca, ja patrzę - sąsiad z Wólki! Potem o nim gadali we wiosce, że szczęście miał niemożliwe. Co poszedł - coś znalazł. Mówili na niego "złota rączka". A innym razem też na kopacza krzyczę "Stój!", a ten pistolet wyciąga. Ja z flintą, on z gnatem. "I co? - pytam. - Teraz będziemy się strzelać?". Zaczął się tłumaczyć, że z Warszawy jest, że pierwszy raz, bo na urlopie przyjechał pokopać, słyszał o pożydowskim złocie od kolegi... Takie tam... Legitymację mi pokazał milicyjną. Że żaden z niego bandyta. Ale cały czas mnie obserwował uważnie, oka z lufy nie spuszczał. Żartów nie było. W Prostyni za mej kadencji zabili człowieka w porachunkach o złoto z Treblinki.

- Kiedy pan widział ostatnich kopaczy?

- Dokładnie to nie powiem, ale już ci, co ostatni chodzili, to w wykrywacz metalu byli zaopatrzeni. Musiały być lata 90. Takiego z aparatem też raz zaczepiłem kiedyś. Bardzo mi chciał pokazać, jak ten radar działa. Coraz lepsze mają, skubańce. Kiedyś to tylko piszczał na metal, teraz są takie radary, że podziemie widać. Komputerowe są.

Ostatni udokumentowany przypadek większej profanacji pochodzi z 2002 roku. Ktoś rozkopał mogiły wachmanów, których pochowano w Treblince I. - Kopacz musiał być dobrze poinformowany - uważa Edward Kopówka. - W Treblince II już ciężko coś znaleźć, a grobów Ukraińców jeszcze nikt wcześniej nie ruszył.

- Chodząc wokół pomnika, trafiliśmy na doły - mówimy, żegnając się z kierownikiem. - Sądząc po rosnących w nich drzewach, mają kilkadziesiąt lat. To po kopaczach te doły?

- Nie... to po armatach. W 1944 na kilka tygodni zatrzymał się tutaj front.

Strach przed "Strachem"

Martyna Rusiniak jest zdania, że część rowów jest pamiątką po hienach. Szczególnie z czasów, gdy do prac wydobywczych używano bomb. Młoda historyczka pokazuje nam zdjęcia największych powojennych wykopalisk. Rowy mają po dziesięć metrów długości, jeden wygląda jak wykop pod kamienicę.

Głośne wykopki trwały w najlepsze do końca lat 50. Nikt jednak nie chciał słyszeć eksplozji w byłym obozie. Od czasu wydania w 1947 roku książki Racheli Auerbach oficjalna prasa o gorączce milczała - z jednym wyjątkiem. "Trybuna Mazowiecka" zamieściła w 1957 roku ostry artykuł pt. "Hańba". Autor, L. Wieluński, oburzony profanacjami napisał o kopaczach: "Łapa zwierzęcia, ubranego w ludzką skórę, łapa rozgrzebująca zwłoki ludzi, zwłoki męczenników, wymierza co dzień nam wszystkim policzek. Policzek, który hańbi i boli".

Rusiniak napisała pracę naukową o Treblince - w przyszłym miesiącu jej "Obóz Za-głady Treblinka II..." ukaże się w wersji książkowej. Jeszcze szybciej na polski rynek wejdzie nowa książka prof. Jana Tomasza Grossa "Strach". W ponad 300-stronicowej publikacji Gross poświęca treblińskiemu Eldorado kilkanaście zdań i przywołuje relacje Auerbach i Górskiego. Książka wywołuje emocje już od miesięcy. Amerykańską premierę miała w czerwcu 2006, wyszła tam pod tytułem"Fear: Anti-Semitism in Poland After Auschwitz".

Prelegent Radia Maryja prof. Jerzy Robert Nowak zdążył już zrecenzować "Fear" w cyklu 21 artykułów "Naszego Dziennika" pod wspólnym tytułem "Nowe fałsze Grossa".

"Szczególnie obrzydliwy paszkwil", "kliniczny przejaw antypolonizmu" - ocenia książkę Nowak. W pierwszym tekście o Grossie pisze: "Pokazał bez żenady, jak daleka jest mu jakakolwiek elementarna uczciwość w spojrzeniu na Polskę i Polaków. Naród Polski, który tak bardzo ucierpiał w czasie wojny, Gross przedstawił jako dzikich antysemitów, krwiożerców i rabusiów".

W sukurs Nowakowi przyszedł z miejsca prof. Jerzy Bajda, który w Radiu Maryja obwieścił: - Gross w książce "Strach" oskarża Polaków, że niszczyli Żydów, podczas gdy prawda jest odwrotna.

Zachęcony Nowak w ostatnim artykule zapytał: "Czy polskie władze w końcu zdecydują się na wystąpienie z pozwem sądowym przeciwko oszczercy Grossowi?".

Pozew miałby się oprzeć na istniejącym od marca 2007 paragrafie, który przewiduje do trzech lat więzienia za "publiczne pomawianie narodu polskiego o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie".

Prokurator Jerzy Engelking już wcześniej zapowiedział, że gdy tylko książka Grossa pojawi się w księgarniach, "zostaną podjęte stosowne działania mające na celu procesowe wyjaśnienia, czy zostało popełnione przestępstwo, a jeśli tak, nastąpi skierowanie aktu oskarżenia do sądu".

* Korzystaliśmy z prac: "Afn die felder fun Treblinka" Racheli Auerbach, "Na przełomie dziejów" Józefa Górskiego,

"Treblinka - Eldorado Podlasia?" Martyny Rusiniak, pracy zbiorowej "NSZ na Podlasiu", "Bunt w Treblince" Samuela Willenberga, "Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści" Jana Tomasza Grossa.

** Dziękujemy Belli Szwarcman-Czarnocie za tłumaczenie tekstów z jidysz

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Trwają badania szczątków ofiar katastrofy gibraltarskiej

W Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie rozpoczęły się dzisiaj po południu badania kolejnych szczątków oficerów, którzy 4 lipca 1943 r. zginęli wraz z gen. Władysławem Sikorskim w katastrofie lotniczej w Gibraltarze.

W Krakowie nie ma już przebadanych w niedzielę szczątków porucznika Józefa Ponikiewskiego (adiutanta gen. Sikorskiego). W poniedziałek rano, z honorami wojskowymi wyruszyły do Wielkopolski, gdzie następnego dnia odbędzie się ich pochówek.

- W poniedziałek badane są szczątki gen. Tadeusza Klimeckiego (szefa sztabu Naczelnego Wodza), na wtorek przewidziano badanie szczątków pułkownika Andrzeja Mareckiego (szefa Oddziału Operacyjnego Sztabu Naczelnego Wodza) - poinformowała kierownik Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Małgorzata Kłys.

Szczątki gen. Tadeusza Klimeckiego i płk. Andrzeja Mareckiego opuszczą Zakład Medycyny Sądowej w środę w godzinach południowych. Płk Marecki i gen. Klimecki zostaną pochowani 9 grudnia na Cmentarzu Wojskowym na stołecznych Powązkach. Por. Ponikiewski spocznie dwa dni wcześniej w rodzinnym grobowcu w Oporowie w powiecie leszczyńskim. Uroczystości pogrzebowe odbędą się z pełnym ceremoniałem wojskowym.

Szczątki trzech oficerów, ekshumowanych w czwartek w Newark, w nocy z piątku na sobotę zostały powitane z honorami wojskowymi na lotnisku Kraków-Balice. Stamtąd przewieziono je na badania do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. O ekshumację i badanie wnioskował katowicki oddział IPN, który od 2008 r. wyjaśnia okoliczności katastrofy gibraltarskiej.

W sobotę w Zakładzie Medycyny Sądowej otwarto trumny i dokonano oględzin szczątków; w nocy z soboty na niedzielę przeprowadzono tomografię komputerową w Zakładzie Radiologii CM UJ. Od niedzieli rozpoczęły się badania szczątków w Zakładzie Medycyny Sądowej. Przeprowadza je czteroosobowy zespół medyków sądowych oraz technicy.

Jak informowała PAP prof. Małgorzata Kłys, badania mają na celu ustalić mechanizm i przyczyny śmierci oficerów.

- Najistotniejsze są dla nas odpowiedzi na pytania: co było przyczyną zgonu i czy obrażenia powstały przyżyciowo, a więc czy w chwili uderzenia samolotu o taflę oceanu pasażerowie żyli - mówiła po przywiezieniu szczątków do Krakowa szefowa pionu śledczego katowickiego IPN, prok. Ewa Koj.

W 1993 r. ekshumowane z Newark szczątki gen. Sikorskiego - premiera rządu RP i Wodza Naczelnego Polskich Sił Zbrojnych - przewieziono do Polski i złożono na Wawelu. W listopadzie 2008 r., w ramach śledztwa IPN, wyjęto je z trumny i szczegółowo przebadano, po czym ponownie złożono na Wawelu. Ustalono, że generał zginął w wyniku obrażeń wielu narządów, typowych dla ofiar katastrof komunikacyjnych. Śledczy nie byli w stanie wykluczyć, że mogło dojść do sabotażu maszyny.

Według brytyjskich władz, gen. Sikorski zginął w katastrofie lotniczej. Doszło do niej 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze, podczas powrotu generała z inspekcji wojsk na Środkowym Wschodzie. Przyczyn katastrofy brytyjskiego Liberatora do końca nie wyjaśniono. Z oficjalnego raportu brytyjskiej komisji badającej wypadek w 1943 r. wynika, że przyczyną było zablokowanie steru wysokości. Komisja nie potrafiła jednak wyjaśnić, jak do tego doszło. Część historyków uważa, że był to zamach.

Śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego i towarzyszących mu osób katowicki IPN wszczął w 2008 r. Plan śledztwa przewiduje jego zamknięcie do końca 2011 r.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Majchrowski: Wyborcy ocenili pozytywnie 8 ostatnich lat


Wyborcy pokazali, że są zwolennikami zmian ewolucyjnych; ocenili pozytywnie osiem ostatnich lat - powiedział w poniedziałek dziennikarzom Jacek Majchrowski, który trzecią kadencję z rzędu będzie prezydentem Krakowa. Zaprzysiężony zostanie 14 grudnia.

Jacek Majchrowski, fot. J. Bednarczyk
Jacek Majchrowski, fot. J. Bednarczyk /PAP

Startujący pod szyldem własnego komitetu wyborczego, a popierany m.in. przez SLD, PSL, SdPl i Partię Demokratyczną Majchrowski uzyskał 59,53 proc. głosów w niedzielnej II turze wyborów i pokonał kandydata PO, wojewodę małopolskiego Stanisława Kracika, który otrzymał 40,47 proc. głosów.

Prezydent Krakowa podziękował w poniedziałek tym, którzy oddali na niego głosy. - Pokazali, że są zwolennikami zmian ewolucyjnych. Ocenili pozytywnie osiem ostatnich lat - mówił Majchrowski.

Dodał, że rozmawiał rano ze swoim konkurentem Stanisławem Kracikiem i obaj uznali, że kampania się zakończyła i nadszedł czas współpracy dla dobra miasta. - Liczę także, że podobną ofertę współpracy otrzymam ze strony wszystkich klubów w Radzie Miasta, w tym zwłaszcza od klubu PO - mówił Majchrowski.

Zapowiedział, że przewiduje zmiany w gronie swoich współpracowników, m.in. wiceprezydentów. Szczegółów nie chciał zdradzić. - W tym tygodniu zamierzam się spotkać z osobami, odnośnie których mam albo uwagi, albo chcę ich zaprosić do współpracy - mówił.

Zaprzysiężenie prezydenta Krakowa jest planowane na wtorek 14 grudnia, a do następnego dnia mają być rozstrzygnięte kwestia struktury zarządzania miastem i sprawy personalne.

Pytany o to, czy Andrzej Duda (PiS) będzie jednym z wiceprezydentów, Majchrowski powiedział, że zawsze sam dobierał swoich zastępców.

Duda, który w I turze wyborów na prezydenta Krakowa zdobył 22,38 proc. głosów, przed II turą negatywnie ocenił kandydaturę Stanisława Kracika, a w odniesieniu do starającego się o reelekcję Jacka Majchrowskiego decyzję pozostawił wyborcom. Według sondażu TNS OBOP dla TVP, Majchrowskiego poparło 66,4 proc. wyborców, którzy w I turze głosowali na Dudę; 33,6 proc. z nich oddało głos na Kracika.

- Nie pozwoliłem nigdy narzucić sobie współpracowników. Uważam, że ci najbliżsi współpracownicy to osoby, które znam i co do kwalifikacji których mam absolutną gwarancję, że są rzetelne i fachowe - powiedział Majchrowski.

- Stanowiska w urzędzie miejskim to nie są stanowiska polityczne. Wymagają kompetencji ze strony poszczególnych osób. Tutaj się podejmuje decyzje, które skutkują w stosunku do miasta bądź jego mieszkańców zobowiązaniami finansowymi, niejednokrotnie idącymi w miliony. Nie może być tu osoby, która nie ma pojęcia, o czym mówi - tłumaczył Majchrowski. - Nie widzę możliwości, by przyszły tu osoby przypadkowe z klucza politycznego - zaznaczył.

Zapowiedział, że co roku będzie się rozliczał z dokonań trzeciej kadencji swojej prezydentury, bo - jak mówił w niedzielę - za cztery lata nie zamierza ponowie starać się o ten urząd, ale planuje przejść na emeryturę.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Prezydent Rosji z wizytą w Polsce


Od ceremonii oficjalnego powitania na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego przez parę prezydencką Annę i Bronisława Komorowskich rozpoczęła się w poniedziałek w Warszawie wizyta prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa z małżonką Swietłaną.

Oficjalne powitanie na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego, fot. B. Zborowski
Oficjalne powitanie na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego, fot. B. Zborowski /PAP
Dmitrij Miedwiediew przybył do Warszawy w poniedziałek przed południem. Jego małżonka przyleciała do Polski w niedzielę wieczorem. Z warszawskiego Okęcia Miedwiediew udał się do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie z prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Podczas uroczystego powitania na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego orkiestra odegrała hymny obu krajów, a Kompania Reprezentacyjna WP oddała honory wojskowe.

W ceremonii powitania rosyjskiej pary prezydenckiej udział wzięli także m.in. członkowie rządu: wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak, minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, minister kultury Bogdan Zdrojewski, a także: prokurator generalny Andrzej Seremet, szef prezydenckiej kancelarii Jacek Michałowski, szef BBN Stanisław Koziej.

Po ceremonii oficjalnego powitania w Pałacu Prezydenckim rozpoczęły się rozmowy prezydentów Polski i Rosji: Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa.

Po krótkiej rozmowie pierwszych par rozpocznie się spotkanie w cztery oczy Komorowskiego i Miedwiediewa; potrwa około pół godziny. Następnie prezydenci przewodniczyć będą rozmowom polskiej i rosyjskiej delegacji.

Jednym z głównych tematów rozmów ma być sprawa zbrodni katyńskiej. Miedwiediew składa wizytę w Polsce kilkanaście dni po przyjęciu przez rosyjską Dumę Państwową uchwały w sprawie zbrodni katyńskiej, w której mord na polskich oficerach wiosną 1940 roku uznano za zbrodnię reżimu stalinowskiego.

Prezydenci - według zapowiedzi Komorowskiego - mają też mówić o kwestii upamiętnienia ofiar na miejscu katastrofy smoleńskiej. Niewykluczone, że podczas rozmów pojawi się także kwestia śledztwa w sprawie katastrofy.

O godz. 17.30 w warszawskim hotelu Hyatt z rosyjskim prezydentem spotka się premier Donald Tusk. Wcześniej Miedwiediew złoży wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza; następnie wraz z Komorowskim weźmie udział w Forum Dialogu Obywatelskiego Polsko-Rosyjskiego w warszawskich Łazienkach.

O godz. 20 w Pałacu Prezydenckim zostanie wydany uroczysty obiad na cześć rosyjskiej pierwszej pary.

Noc z poniedziałku na wtorek Miedwiediew wraz z żoną spędzi w hotelu Hyatt; we wtorek rano złoży wieniec przed Pomnikiem Żołnierzy Radzieckich. Przed południem rosyjska pierwsza para opuści Polskę.

Prosto z Warszawy prezydent Miedwiediew uda się do Brukseli, gdzie weźmie udział w szczycie UE-Rosja. W stolicy Belgii spotka się także z królem Albertem II oraz premierem Yvsem Letermem.

Miedwiediew przybył do Polski na pokładzie specjalnego samolotu Iljuszyn Ił-96-300PU, zbudowanego w 2003 r. na zlecenie jego poprzednika Władimira Putina i luksusowo wykończonego.

Grudniowa wizyta Miedwiediewa w Warszawie jest trzecią oficjalną wizytą rosyjskiego prezydenta w naszym kraju w historii stosunków między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską.

Polska i Rosja podpisały deklaracje współpracy

Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak i rosyjska minister rozwoju gospodarczego Elwira Nabiullina podpisali w Pałacu Prezydenckim deklarację o współpracy Polski i Rosji w sferze modernizacji gospodarki.

Ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew tłumaczył w zeszłym tygodniu, że na pojęcie modernizacji w Rosji składają się nie tylko aspekty gospodarcze. - Chodzi o bardzo poważne zmiany, które mają nastąpić w życiu społecznym kraju, łącznie z aktywizacją społeczeństwa obywatelskiego i podkreśleniem roli organizacji pozarządowych - wyjaśniał.

Odnosząc się do dokumentu, przygotowywanego do podpisu ambasador powiedział, że będzie on dotyczył głównie aspektów gospodarczych modernizacji. - Przede wszystkim chodzi o operatorów gospodarczych. Państwo nie może decydować o tym, kto co powinien zrobić, ale może i powinno stwarzać do tego odpowiednie warunki i właśnie o to chodzi w tym dokumencie - mówił.

Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk i rosyjski minister transportu Igor Lewitin podpisali w Pałacu Prezydenckim umowy dotyczące transportu morskiego oraz walki z zanieczyszczeniem Morza Bałtyckiego i Zalewu Wiślanego.

Lewitin i Grabarczyk współprzewodniczą dwustronnej komisji międzyrządowej ds. współpracy gospodarczej. Polska i Rosja zawarły we wrześniu ubiegłego roku umowę o żegludze po Zalewie Wiślanym, która pozwala na ruch polskich statków przez należącą do Rosji Cieśninę Pilawską. Wcześniej Rosjanie blokowali żeglugę, powołując się na umowę z 1961 roku.

Umowy, które zostały dziś podpisane, dotyczą obsługi statków polskich w rosyjskich portach i rosyjskich - w polskich, a także ewentualnej współpracy w razie powstania zanieczyszczenia na Bałtyku lub Zalewie Wiślanym.

W obecności prezydentów Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa prokuratorzy generalni Polski i Rosji, Andrzej Seremet Jurij Czajka, podpisali memorandum ws. współpracy prokuratur obu krajów.

Ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew mówił w zeszłym tygodniu, że znaczenie memorandum wychodzi poza zakres śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej i sprawy katyńskiej.

- Ono będzie dotyczyło wszystkich aspektów współpracy miedzy prokuraturami - podkreślał dyplomata. Memorandum ma usprawnić współpracę w działalności śledczej oraz wymianę doświadczeń.

Ministrowie kultury Polski - Bogdan Zdrojewski i Rosji - Aleksandr Awdiejew podpisali list intencyjny w sprawie utworzenia Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu. Centrum będzie miało dwie placówki - jedną z siedzibą w Rosji, drugą - w Polsce.

W ubiegłym tygodniu projekt ustawy w sprawie powołania Centrum przyjął polski rząd.

Placówki działające w ramach Centrum mają dysponować budżetami po około 1 mln euro; będą prowadziły działalność zmierzającą do poszerzania polsko-rosyjskiego dialogu i porozumienia, przede wszystkim w kwestiach historii, dziedzictwa narodowego oraz kultury. Mają także sprzyjać lepszemu wzajemnemu poznawaniu krajów - Rosji przez Polaków i Polski przez Rosjan.

Strona polska chciałaby, aby oba ośrodki rozpoczęły pracę już od 1 stycznia 2011 roku. Z pomysłem powołania takich ośrodków wystąpiła polsko-rosyjska Komisja do Spraw Trudnych. Inicjatywę tę poparli premierzy obu krajów, Donald Tusk i Władimir Putin.

W obecności prezydentów Polski i Rosji Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa podpisana została też deklaracja o wymianie młodzieży między Polską a Rosją.

Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w prezydenckiej kancelarii, umowa w tej sprawie ma być negocjowana w styczniu. Polsce zależy na tym, by wymiana młodzieży między naszym krajem a Rosją rozpoczęła się na wiosnę.

Wymiana młodzieży funkcjonuje już np. między województwem dolnośląskim a Obwodem Leningradzkim w Rosji. Warszawie i Moskwie zależy na zwiększaniu liczby studentów, którzy będą jeździli na staże z Polski do Rosji i z Rosji do Polski.

źródło informacji: INTERIA.PL

Komorowski: Z historią można żyć - w duchu prawdy


Prezydent RP Bronisław Komorowski oświadczył w wywiadzie dla "Izwiestii", że historii nie da się przekreślić, jednak można z nią żyć - w duchu prawdy. Podkreślił, że w interesach Rosji i Polski leży, aby stosunki między nimi były normalne, godne sąsiadów.

Bronisław Komorowski
Bronisław Komorowski /AFP

- Historii nie da się przekreślić, jednak można z nią żyć - w duchu prawdy. Dlatego z zadowoleniem przyjmujemy to, co dzieje się w Rosji. Chodzi m.in. o ocenę zbrodni katyńskiej, która przez kilkadziesiąt lat ciążyła na relacjach rosyjsko-polskich - powiedział Komorowski w wywiadzie, który w rosyjskim dzienniku ukazał się w poniedziałek, w dniu, w którym rozpoczyna się oficjalna wizyta prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce

Według Komorowskiego, "w interesach tak Rosji, jak i Polski leży, aby stosunki między naszymi krajami były po prostu normalne, godne państw sąsiadujących ze sobą".

- Polska jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. Wybrała opcję zachodnią. Jednak chcemy również pozostać na Wschodzie z bardzo ważnym sąsiadem rosyjskim - dodał.

Prezydent podkreślił, że "polski głos w NATO i UE - to głos za współpracą tych organizacji z Rosją". - Zachód uważa nas za ekspertów od tematyki rosyjskiej, ponieważ dużo o sobie wzajemnie wiemy. Mamy wiele wspólnego - historycznie, emocjonalnie i mentalnie. Mamy też to, czego nie ma nikt na Zachodzie - podobne doświadczenia życia w niedemokratycznych warunkach - wskazał.

Pytany o ocenę śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, Komorowski oświadczył, że "interesom naszych krajów służy to, aby prokuratury sumiennie, bez wpływu czynnika politycznego zbadały sprawę od początku do końca i zajęły jednoznaczne stanowisko".

Prezydent podziękował też Swietłanie Miedwiediewej, małżonce prezydenta Rosji, za udział w uroczystościach żałobnych w Smoleńsku upamiętniających ofiary katastrofy polskiego Tu-154M. - Byliśmy tam razem - i Polacy, i Rosjanie. Pragnę za to serdecznie podziękować - powiedział.

Komorowski wyznał też, że Miedwiediew wywarł na nim bardzo dobre wrażenie. - Jestem przekonany, że ma kwalifikacje i chęć, by uwolnić stosunki polsko-rosyjskie od złego doświadczenia historycznego, by szukać i w historii, i we współczesności tego, co łączy nasze narody. A jest to w rzeczywistości bardzo, bardzo dużo - oznajmił.

Wywiad ten, przeprowadzony przez wiceszefa agencji ITAR-TASS Michaiła Gusmana, nadała też telewizja Rossija-24.

Kalendarium spotkań polsko-rosyjskich w latach 1990-2010


Wizyta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie będzie trzecią oficjalną wizytą rosyjskiego prezydenta w Polsce w historii stosunków między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską, którym początek dała deklaracja o zasadach stosunków dwustronnych z 1990 r.

Chociaż Polska oficjalnie uznała Federację Rosyjską 27 grudnia 1991 roku, to początek oficjalnym kontaktom między dwoma państwami dała wizyta ministra spraw zagranicznych Polski Krzysztofa Skubiszewskiego w Moskwie w listopadzie 1990 roku. Podpisano wówczas polsko-rosyjską Deklarację o zasadach stosunków dwustronnych.

2 października 1992 r. - z wizytą w Polsce przebywał p.o. szefa rządu Rosji Jegor Gajdar. Podczas wizyty Gajdara podpisano m.in. umowę o rozwoju współpracy gospodarczej między obu państwami i umowę o wzajemnej ochronie inwestycji.

21-23 maja 1993 r. oficjalną wizytę w Rosji złożył prezydent Lech Wałęsa. Po rozmowach Wałęsy z prezydentem Borysem Jelcynem podpisano traktat o przyjaznej i dobrej sąsiedzkiej współpracy oraz porozumienie o wycofaniu wojsk rosyjskich z terytorium Polski, a także wspólne oświadczenie prezydentów obu państw, potępiające rządy totalitaryzmu.

7-9 lipca 1993 r. minister obrony Janusz Onyszkiewicz przedstawił podczas oficjalnej wizyty w Moskwie plany związane z wstąpieniem Polski do NATO i podpisał "Porozumienie o dwustronnej współpracy w dziedzinie wojskowej".

24-26 sierpnia 1993 r. wizytę w Polsce składał Borys Jelcyn. Wśród dokumentów, podpisanych 25 sierpnia w Warszawie, był Traktat o handlu o współpracy gospodarczej oraz Deklaracja, w której prezydenci Polski i Rosji uznali, że dążenie suwerennej Polski do wejścia w skład NATO "nie jest sprzeczne z interesami innych państw, w tym także Rosji". Jelcyn, jako pierwszy rosyjski przywódca, złożył wieniec przed Krzyżem Katyńskim na Powązkach.

14-15 marca 1994 r. - wizyta prezesa Rady Ministrów RP Waldemara Pawlaka w Moskwie

17-18 lutego 1995 r. doszła do skutku wizyta premiera Wiktora Czernomyrdina w stolicy Polski, odroczona w listopadzie 1994 r. w związku z incydentem z 23 października 1994 r. na Dworcu Wschodnim w Warszawie. (Incydent, związany z ograbieniem rosyjskich pasażerów, zażegnano po wizycie ministra spraw wewnętrznych Polski Andrzeja Milczanowskiego w Moskwie 15-19 listopada 1994 r.). Czernomyrdin i Pawlak podpisali protokół o budowie gazociągu Jamał-Europa Zachodnia przez terytorium Polski.

9-10 maja 1995 r. premier Józef Oleksy przebywa w Moskwie z okazji obchodów 50. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Spotkanie Oleksy-Czernomyrdin.

9-11 kwietnia 1996 r. - oficjalna wizyta prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Rosji (Katyń, Moskwa, Irkuck), rozmowy Kwaśniewskiego z Jelcynem, Czernomyrdinem i przewodniczącymi obu izb Zgromadzenia Federalnego (parlamentu Rosji).

29 czerwca 1998 r. - Kwaśniewski na Kremlu. Podczas 43-minutowej rozmowy z polskim prezydentem Borys Jelcyn sam zaproponował, że odwiedzi Warszawę. Ostatecznie do wizyty jednak nie doszło.

10 lipca 2000 r. - kolejna wizyta Kwaśniewskiego w Moskwie. Prezydent podsumował ją słowami: "lody zostały przełamane". Spotkał się z nowym rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem.

15 października 2001 r. - Kwaśniewski w Moskwie z okazji uroczystego otwarcia Dni Nauki Polskiej w Rosji. Po spotkaniu z Putinem polski prezydent ocenił, że dokonuje się przełom w relacjach między krajami. Rozmowa przywódców zamiast planowanych 50 minut trwała dwie godziny. Uzgodniono na niej m.in termin przyjazdu Putina do Warszawy.

19-20 grudnia 2001 r. - do Moskwy udał się premier Leszek Miller. Ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Michaiłem Kasjanowem podpisał deklarację o współpracy gospodarczej, mającą stanowić polityczny impuls dla rozszerzenia kontaktów przedsiębiorców obu państw. Szef polskiego rządu spotkał się też z prezydentem Putinem, który mówił, że stosunki polsko-rosyjskie zmierzają ku lepszemu.

16-17 stycznia 2002 r. - oficjalna wizyta w Polsce prezydenta Rosji Władimira Putina. W jej trakcie nie zabrakło gestów symbolicznych: Putin niespodziewanie złożył kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Żołnierzy AK. W Poznaniu również nieoczekiwanie prezydent Rosji zatrzymał się przed pomnikiem ofiar poznańskiego czerwca 1956 roku i oddał im hołd.

Prezydenci Polski i Rosji złożyli wieńce na Cmentarzu - Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Putin przekazał też Kwaśniewskiemu dokumenty dotyczące gen. Władysława Sikorskiego.

Efektem spotkań była też zapowiedź weryfikacji umów na dostarczanie rosyjskiego gazu, parafowanie umowy o transporcie lotniczym, a także uzgodnienie, że premierzy Polski i Rosji będą się cyklicznie spotykać.

28-29 września 2004 r. - prezydent Kwaśniewski w Rosji. Spotkanie z Putinem zdominowała tematyka gospodarcza. Kwaśniewski poinformował, że Rosjanie zakończyli śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej i umorzyli to postępowanie. Dodał, że gdy Instytut Pamięci Narodowej otrzyma nieznane stronie polskiej pozostałe tomy akt śledztwa, sprawa będzie w jego rękach.

27 stycznia 2005 r. - w uroczystych obchodach 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau wziął udział prezydent Rosji. Podczas godzinnej rozmowy jaka odbyła się podczas wspólnego przejazdu Putina z Kwaśniewskim z Krakowa do Oświęcimia dominowały tematy gospodarcze, dotyczące m.in. dostaw rosyjskiej ropy oraz sprawy polityczne i międzynarodowe.

8 lutego 2008 r. - do Moskwy udał się premier Donald Tusk. Spotkał się ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem. Szef polskiego rządu podkreślił, że jego intencją jest naprawa relacji polsko-rosyjskich. Od swojego rozmówcy usłyszał zapewnienia, że stosunki z Polską "będą się rozwijać pozytywnie".

Po wizycie pozostała rozbieżność między Warszawą i Moskwą w sprawie budowy Gazociągu Północnego, któremu Polska była przeciwna. Nie doszło też do porozumienia w kwestii planów rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej na naszym terytorium.

11 września 2008 r. - wizytę w Warszawie złożył szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Oświadczył, że Rosja nie zmieniła stanowiska w sprawie rozmieszczenia w Europie Wschodniej elementów tarczy antyrakietowej. Polski minister SZ Radosław Sikorski zadeklarował gotowość do przedyskutowania "środków budowy zaufania" ws. tarczy.

1 września 2009 r. - na zaproszenie szefa polskiego rządu do Polski przyjechał premier Władimir Putin w związku z obchodami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. Delegacje rządów Polski i Rosji poruszyły tematy energetyki (w tym umowa gazowej), sprawy katyńskie, transportu oraz ruchu bezwizowego w strefie przygranicznej.

7 kwietnia 2010 r. - z udziałem premierów Polski i Rosji odbyły się uroczyste obchody 70. rocznicy mordu w Katyniu. Wspólne doświadczenia powinny nas zbliżać - mówił Putin. Tusk wskazywał, że na drodze do pojednania polsko-rosyjskiego są drogowskazy pamięci i prawdy. Słowo przepraszam nie padło.

Szefowie rządów oddali hołd polskim oficerom zamordowanym przez NKWD w Katyniu oraz Rosjanom, którzy padli ofiarą zbrodni stalinowskich w ramach tzw. Wielkiej Czystki w latach 30.

10 kwietnia 2010 r. - premierzy Polski i Rosji spotkali się w Smoleńsku - na miejscu katastrofy, w której zginął m.in. prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby.

18 kwietnia 2010 r. - w uroczystościach pogrzebowych Lecha Kaczyńskiego w Krakowie wziął udział prezydent Dmitrij Miedwiediew. Zapewnił, że strona rosyjska nadal będzie maksymalnie otwarta na współpracę z władzami Polski przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.

Gospodarz Kremla złożył taką deklarację podczas spotkania z pełniącym obowiązki prezydenta Polski, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim. W spotkaniu uczestniczył także premier Tusk.

8-9 maja 2010 - Komorowski wziął udział w Moskwie w obchodach 65. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Spotkał się przy tej okazji z Miedwiediewem. Rosyjski prezydent przekazał mu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 w sprawie zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej. Miedwiediew oświadczył, że na jego polecenie kontynuowane będą czynności, mające na celu odtajnienie akt tego śledztwa.

2 września 2010 r. - szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow na zaproszenie ministra Radosława Sikorskiego wziął udział w naradzie polskich ambasadorów w Warszawie.

28 października 2010 r. - Ławrow ponownie w Warszawie. Podczas jego wizyty doszło do spotkania Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej. Wizyta była jednak głównie przygotowaniem do grudniowego spotkania Komorowski-Miedwiediew.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Relacje polsko-rosyjskie w ostatnich 20 latach

Przystąpienie Polski do NATO, historia, plany rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej, embargo na polską żywność importowaną do Rosji - to tylko niektóre ze spraw, jakie ciążyły lub wciąż ciążą na stosunkach polsko-rosyjskich.

Wizyta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie będzie trzecią oficjalną wizytą rosyjskiego prezydenta w naszym kraju w historii stosunków między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską.

Polska oficjalnie uznała Rosję 27 grudnia 1991 roku, jednak początek oficjalnym kontaktom między dwoma państwami dała wizyta ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego w Moskwie w listopadzie 1990 roku. Podpisano wówczas polsko-rosyjską Deklarację o zasadach stosunków dwustronnych.

Początek lat 90. w relacjach dwustronnych upłynął pod znakiem problemów związanych wycofywaniem wojsk rosyjskich z naszego terytorium. Warszawa zmusiła Kreml do poważnych rozmów, grożąc zablokowaniem tranzytu wojsk sowieckich wycofywanych z Niemiec. Sprawę udało się ostatecznie załatwić pomyślnie dzięki czemu ostatnie oddziały opuściły Polskę w 1993 roku.

Kolejnym problemem, z którym musieli się zmierzyć dyplomaci obu krajów, była kwestia ewentualnego przystąpienia Polski do NATO. Rozważania na temat rozszerzenia Sojuszu o państwa Europy Środkowo-Wschodniej wzbudzały zdecydowany sprzeciw Moskwy.

Światełko w tunelu pojawiło się w sierpniu 1993 r., kiedy przebywający z wizytą w Polsce prezydent Borys Jelcyn na spotkaniu z Lechem Wałęsą zadeklarował, że Rosja nie sprzeciwia się wstąpieniu Polski do NATO.

Jednak już kilka tygodni później wycofał się z tej deklaracji, w liście do przywódców zachodnich państw, przestrzegając przed przyjęciem do NATO państw Europy Środkowo-Wschodniej. Po tym wydarzeniu stosunki polsko-rosyjskie uległy ochłodzeniu.

Z euroatlantyckich ambicji nie rezygnował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Starając się poprawić klimat na linii Warszawa-Moskwa, odwiedził Rosję wiosną 1996 roku, przed wyborami prezydenckimi w tym kraju. Wizyta przerodziła się w serię dyplomatycznych nieporozumień.

Według zdymisjonowanego wcześniej rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Andrieja Kozyriewa, Borys Jelcyn oczekiwał, że w Moskwie Kwaśniewski oficjalnie oświadczy, że Polska nie zamierza wstępować do NATO. W takim przekonaniu miał utrzymywać Jelcyna ówczesny minister spraw zagranicznych i wieloletni szef rosyjskiego wywiadu Jewgienij Primakow.

Ponieważ nic takiego nie nastąpiło, Jelcyn publicznie zaczął okazywać niechęć wobec polskiego gościa. W ciągu następnych dwóch lat stosunki rosyjsko-polskie znacznie się pogorszyły: Rosja prowadziła na Zachodzie kampanię propagandową przeciw przyjęciu Polski, Węgier i Czech do NATO. W szczególnie złej sytuacji znalazła się Polska - warunkiem przyjęcia do Sojuszu były dobre stosunki z sąsiadami, a nasz kraj był głównym obiektem rosyjskiego ataku propagandowego.

Kwaśniewski próbował przełamać impas i nie czekając na oficjalne zaproszenie Jelcyna prywatnie przyjechał do Moskwy w czerwcu 1998 roku - formalnie na koncert w Teatrze Bolszoj. Do ostatniej chwili polska delegacja nie wiedziała nawet, czy dojdzie do spotkania prezydentów.

Spotkanie zakończyło się sukcesem. Rosyjscy gospodarze - przewidując już krach swego rynku finansowego (rzeczywiście nastąpił w sierpniu-wrześniu 1998 roku) - prosili nawet polską delegację o wstawiennictwo w międzynarodowych organizacjach finansowych.

Mimo sprzeciwu Rosji Polska wraz z Czechami i Węgrami przystąpiła do NATO w marcu 1999 roku.

W 2000 r. doszło do kolejnej wizyty Kwaśniewskiego w Moskwie, podczas której spotkał się z nowym rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. Prezydent podsumował wizytę słowami: "lody zostały przełamane". Po kolejnej rozmowie obu prezydentów pod koniec 2001 r. Kwaśniewski ocenił, że dokonuje się przełom w relacjach między krajami.

Dalsza poprawa stosunków miała być też priorytetem nowego rządu, którym kierował Leszek Miller. Na początku 2002 r. Putin przyjechał z pierwszą wizytą do Polski. W jej trakcie nie zabrakło gestów symbolicznych: rosyjski prezydent niespodziewanie złożył kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Żołnierzy AK. W Poznaniu, również nieoczekiwanie, zatrzymał się przed pomnikiem ofiar poznańskiego czerwca 1956 roku i oddał im hołd.

Pod koniec 2003 r. stosunki znowu zaczęły się pogarszać. Moskwie nie podobało się to, że Polska stanęła po stronie prozachodniego reformatora Michaiła Saakaszwilego w czasie gruzińskiej "rewolucji róż". Również w czasie ukraińskiej "Pomarańczowej Rewolucji" w 2004 r. Warszawa i Moskwa znajdowały się po dwóch stronach barykady.

W 2005 r., na krótko przed obchodami 60. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, podano do wiadomości, że śledztwo katyńskie zostaje po raz drugi umorzone. Informację o umorzeniu dochodzenia strona rosyjska trzymała w tajemnicy przez niemal pół roku. Przekazano wówczas również, że podjęto decyzję o utajnieniu większości akt śledztwa, jak również samego postanowienia o jego umorzeniu. Tym samym utajniono też listę osób uznanych za winnych. 24 maja 2005 r. Główna Prokuratura Wojskowa Rosji podtrzymała opinię, że zbrodnia katyńska nie była ludobójstwem.

W tym czasie w Polsce trwała dyskusja, czy Aleksander Kwaśniewski powinien pojechać do Moskwy na obchody 60 rocznicy zakończenia II Wojny Światowej. Cześć polityków przekonywała, że nie powinien tego robić, jednak ostatecznie prezydent pojechał.

Krótko po tym doszło do incydentu pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie. Sprawa została nagłośniona przez rosyjskie media; kilka dni później w Moskwie pobity został polski dziennikarz.

W listopadzie 2005 r. Rosja wprowadziła zakaz importu mięsa i niektórych wyrobów mięsnych z Polski, a także produktów pochodzenia roślinnego. Okres rządów PiS i prezydentury Lecha Kaczyńskiego to dalszy ciąg złych relacji między Warszawą, a Moskwą. Na dwustronnych stosunkach ciążyła też kwestia Gazociągu Północnego, którego Polska była zdecydowanym przeciwnikiem.

Kolejną sprawą, która spowodowała wzrost napięcia między krajami był projekt instalacji na terytorium Polski elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Mimo zapewnień, że nie stanowi to zagrożenia dla Rosji Moskwa była zdecydowanie temu przeciwna. Politycy rosyjscy grozili Polsce podjęciem "adekwatnych kroków" w razie realizacji tej koncepcji.

Krótko po przejęciu władzy przez PO w 2007 r. doszło do wzajemnych, pozytywnych gestów. Po ponad dwóch latach zniesione zostało embargo na import do Rosji polskiej żywności. Warszawa zapowiedziała za to rezygnację z blokowania negocjacji o nowym porozumieniu UE-Rosja.

Załamaniem ocieplenia w okresie rządów Donalda Tuska było parafowanie w Warszawie umowy między Polską a USA dotyczącej tarczy antyrakietowej, w lecie 2008 r. "Rosja będzie musiała reagować nie tylko drogą protestów dyplomatycznych" - napisało w odpowiedzi na ten fakt na swej stronie internetowej ministerstwo kierowane przez Siergieja Ławrowa.

Ostatecznie nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ogłosił "reset" w stosunkach z Rosją i zrezygnował z rozmieszczenia w Polsce i Czechach elementów tarczy.

Ochłodzenie stosunków w połowie 2008 r. wiązało się też z wybuchem wojny rosyjsko-gruzińskiej, w czasie której Polska wyraźnie opowiedziała się po stronie Tbilisi. Prezydent Lech Kaczyński wraz z szefami państw Bałtyckich wystąpił nawet na wiecu poparcia dla głowy gruzińskiego państwa Micheila Saakaszwiliego i w ostrych słowach skrytykował działania Moskwy.

Rok 2009 przyniósł poprawę w relacjach Warszawa-Kreml. Sukcesem Polski było zorganizowanie obchodów 70 rocznicy wybuchy II Wojny Światowej w Gdańsku z udziałem Putina.

Kilka dni przed jego wizytą telewizja rosyjska wyemitowała film dokumentalny, w którym zarzucono Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR poprzez podpisanie w 1934 r. polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Właśnie to - zdaniem autora filmu - było jedną z przyczyn zawarcia w 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow.

Z kolei Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) Rosji zarzuciła Polsce, że jej przedwojenne władze "aktywnie współpracowały z hitlerowskimi Niemcami". Sam Putin w tekście opublikowanym w przeddzień swojego przyjazdu do Polski w "Gazecie Wyborczej" potępił pakt Ribbentrop-Mołotow oraz zaapelował o "wyzwolenie się od nieufności i uprzedzeń".

Efektem spotkania obu premierów w cztery oczy w Sopocie, do jakiego doszło przy okazji obchodów 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej, była deklaracja gotowości udostępnienia historykom - na zasadzie wzajemności - polskich i rosyjskich archiwów. Padła również zapowiedź, że wczesną jesienią dojdzie do podpisania umowy gazowej z Rosją, co ostatecznie stało się rok później.

Ważnym krokiem na drodze poprawy polsko-rosyjskich stosunków było zaproszenie jakie rosyjski premier wystosował do szefa polskiego rządu na wspólne obchody zbrodni katyńskiej. Obaj przywódcy 7 kwietnia 2010 r. oddali hołd polskim oficerom zamordowanym przez NKWD w Katyniu; upamiętnili też rosyjskie ofiary stalinizmu. Mówili o potrzebie zachowania pamięci o zbrodni i jej ofiarach.

Obserwatorzy byli podzieleni w ocenie tych wydarzeń. Część wskazywała, że pozytywem była już sama obecność Putina na uroczystościach, inni zwracali uwagę, że z ust rosyjskiego premiera nie padło słowo przepraszam.

W Polsce kontrowersje wywoływał fakt, że oddzielne obchody katyńskie organizowane są z udziałem premiera, a oddzielne z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Padały nawet oskarżenia o to, że Rosja próbuje w ten sposób rozgrywać władze naszego kraju, dzieląc je na te, które im odpowiadają i te, z którymi nie chce prowadzić dialogu.

Wszelkie dyskusje zostały przyćmione przez katastrofę samolotu TU-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim i ważnymi osobistościami polskiego życia publicznego. Na miejsce tragedii pod Smoleńsk przybyli Tusk i Putin. W pogrzebie pierwszej pary uczestniczył prezydent Dmitrij Miedwiediew. 12 kwietnia został ogłoszony w Rosji dniem żałoby narodowej - pierwszy raz w historii tego kraju z powodu śmierci zagranicznego przywódcy.

W okresie po katastrofie nie brakowało innych gestów ze strony rosyjskiej. Pod koniec kwietnia Miedwiediew poinformował, że istnieją dokumenty dotyczące Katynia, które jeszcze nie zostały przekazane Polsce.

W wywiadzie dla dziennika "Izwiestija", poświęconym obchodzonej 8-9 maja 65. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, Miedwiediew powiedział, że Katyń to przykład fałszowania historii i należy w końcu przedstawić prawdę o tej zbrodni Rosjanom i zagranicznym obywatelom, którzy są tym zainteresowani.

P.o. prezydent Bronisław Komorowski przywiózł po spotkaniu z rosyjskim przywódcą (przy okazji obchodów zakończenia wojny w Moskwie) 67 tomów akt śledztwa rosyjskiej prokuratury wojskowej ws. zbrodni katyńskiej.

Na początku września szef MSZ Rosji na zaproszenie ministra Sikorskiego wziął udział w naradzie polskich ambasadorów w Warszawie. Krótko po tym pod koniec października ponownie przyjechał do Polski, głównie by przygotować grudniowe spotkanie Komorowski-Miedwiediew.

Jako gest ku pojednaniu odebrana została też w Warszawie przyjęta 26 listopada uchwała rosyjskiej Dumy Państwowej ws. Katynia. Mord na polskich oficerach wiosną 1940 roku uznano w niej za zbrodnię reżimu stalinowskiego.

Jednocześnie władze Rosji skierowały w połowie października do Trybunału w Strasburgu (rozpatruje on skargę rodzin katyńskich) pismo, w którym napisały, że nie mają obowiązku wyjaśniać losu zamordowanych przez NKWD w 1940 r. polskich oficerów, zaginionych - jak to określono - w wyniku "wydarzeń katyńskich". Pod pismem podpisał się wiceminister sprawiedliwości Georgij Matiuszkin.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Komorowski: Posucha w relacjach z Rosją dobiegła końca


Niedobra posucha w relacjach polsko-rosyjskich dobiegła końca - ocenił prezydent Bronisław Komorowski po spotkaniu z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem składającym oficjalną wizytę w Warszawie.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oraz prezydent Polski Bronisław Komorowski, fot. Jacek Turczyk
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oraz prezydent Polski Bronisław Komorowski, fot. Jacek Turczyk /PAP

Więcej na ten temat

Komorowski na wspólnej konferencji prasowej dziękował swojemu gościowi za realizację ustaleń, co do których umówili się w kwietniu w czasie pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

- Chciałem publicznie podziękować za wykonanie naszych ustaleń, przez co rozumiem ważną bardzo deklarację, uchwałę Dumy rosyjskiej w sprawie Katynia - mówił Komorowski.

- Rozpoczynamy nie tylko rozdział w relacjach polsko-rosyjskich, ale dobry rozdział w relacjach polsko-rosyjskich w tej księdze, którą piszemy od tysiąca lat we wzajemnych relacjach - powiedział polski prezydent.

Komorowski ocenił, że będzie to długa droga, ale "będziemy nią szli coraz szybciej i coraz jaśniej, z lepiej precyzowanymi celami". Według niego ogromna część tych celów będzie definiowana wspólnie.

Wspólny patronat nad upamiętnieniem miejsca katastrofy

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że wraz z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem obejmą wspólnym patronatem upamiętnienie miejsca katastrofy smoleńskiej; ma to pogłębić relacje między naszymi krajami po kwietniowej katastrofie.

Komorowski zaznaczył, że objęciem patronatem upamiętnienia lotniska smoleńskiego "ma kontynuować i pogłębiać te szczególne relacje, które zawiązały się w okresie tak dramatycznego, traumatycznego przeżycia jak katastrofa smoleńska".

Komorowski dodał, że w jakiejś mierze ten patronat został przygotowany dzięki pierwszym damom - Polski i Rosji - które wspólnie uczestniczyły w czasie pielgrzymki części rodzin ofiar smoleńskich.

Komorowski: Polska i Rosja będą budować normalne stosunki

Prezydent Bronisław Komorowski jest przekonany, iż Polska i Rosja wspólnie będą budować normalne stosunki dwustronne. Wyraził również przekonanie, że oba kraje potrafią "przejść ponad dramatem trudnej historii do lepszego rozdziału związanego z przyszłością polsko-rosyjskich relacji".

Komorowski powiedział po spotkaniu z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, że Polska liczy na zrozumienie ze strony rosyjskiej potrzeby pełnego ujawnienia dokumentacji dotyczącej zbrodni katyńskiej.

Nawiązał także do kwestii europejskich i euroatlantyckich. Prezydent podkreślił, że Polska jako kraj członkowski NATO i Unii Europejskiej, chce też "mieć jak najlepsze relacje wzajemne z Rosją".

- Chcemy również wpływać w ten sposób na ogólny kierunek polityki UE i NATO w stosunkach z naszymi ważnymi sąsiadami na Wschodzie - zaznaczył.

Miedwiediew: Rozmowy przebiegały w atmosferze zaufania

Dzisiejsze rozmowy polsko-rosyjskie odbywały się w atmosferze zaufania - powiedział prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew na konferencji prasowej w Warszawie. Wyraził nadzieję, że to początek "pełnowymiarowych" stosunków między Polską a Rosją.

Miedwiediew podziękował Komorowskiemu za gościnne przyjęcie, przypomniał też, że ich pierwszy kontakt przypadł na czas "trudny dla Polski" (tuż po katastrofie smoleńskiej).

- Dzisiaj odbyły się pełnowymiarowe rosyjsko-polskie rozmowy w wąskim i szerokim gronie. Te rozmowy odbyły się w bardzo zaufanej atmosferze. Zaufanie, które powstaje pomiędzy dwoma prezydentami (...) jest nieodłączną częścią rozwoju pełnowymiarowych stosunków między dwoma narodami - oświadczył Miedwiediew.

Wyraził nadzieję, że to "dopiero początek pełnowymiarowych, wzajemnie korzystnych stosunków między naszymi krajami".

- Opowiadamy się za pragmatyczną współpracą we wszystkich sferach - oświadczył prezydent Rosji.

Miedwiediew: Współpraca ws. Katynia będzie kontynuowana

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że Rosja będzie kontynuować współpracę z Polską w sprawie Katynia. - Myślę, że będzie sprzyjało zamknięciu najbardziej skomplikowanych spraw w naszych stosunkach - ocenił Miedwiediew.

Jak podkreślił Miedwiediew na wspólnej z prezydentem Bronisławem Komorowskim konferencji prasowej, Rosja w sprawie "tragedii katyńskiej" podjęła w ostatnim czasie "szereg bezprecedensowych kroków, łącznie z "przekazaniem odpowiednich materiałów archiwalnych sprawy katyńskiej". Przypomniał też rezolucję, którą 26 listopada przyjęła rosyjska Duma.

- Taka linia będzie kontynuowana, wybraliśmy ją absolutnie świadomie. Dokonałem swojego wyboru i my z tej drogi nie zejdziemy. Powinniśmy znać prawdę - ona jest potrzebna - i Polakom, i nie w mniejszym stopniu obywatelom naszego kraju, Rosjanom, ponieważ nasza historia jest związana wydarzeniami tragicznymi, przez które cierpieli ludzie, olbrzymia liczba ludzi - mówił Miedwiediew.

Zwrócił uwagę, że podczas represji (stalinowskich) zginęła też olbrzymia liczba obywateli rosyjskich.

- Będziemy kontynuowali naszą współpracę w tej sprawie. Myślę, że w rezultacie końcowym to będzie sprzyjało zamknięciu najbardziej skomplikowanych spraw w naszych stosunkach - zaznaczył rosyjski prezydent.


Jak dodał, te "komplikacje" nie dotyczą tylko tematu Katynia, ale również wcześniejszego okresu. - Mam na myśli wojnę domową w naszym kraju, gdy dziesiątki tysięcy czerwonoarmistów, którzy znaleźli się w Polsce, zniknęli albo zginęli i w tych sprawach też trzeba prowadzić dialog - podkreślił Miedwiediew.

Miedwiediew: Wizyta nada nową dynamikę wzajemnym stosunkom

Prezydent Rosji powiedział po spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim, że jest pewien, iż jego wizyta w Polsce nada stosunkom między naszymi krajami nową dynamikę.

- Jestem pewien, że ta wizyta, długo oczekiwana wizyta, nada naszym stosunkom nową dynamikę - powiedział rosyjski przywódca. Dodał, że większa część Polaków oczekuje po tej wizycie polepszenia stosunków między obydwoma krajami. - Nie mamy prawa oszukać ich zaufania - dodał.

Poinformował, że podczas rozmowy z polskim prezydentem rozpatrywano także kwestię bezpieczeństwa europejskiego. - Rosja leży na terenie Europy. Chociaż nie należymy ani do Unii Europejskiej, ani do NATO, tym niemniej budujemy pełnowymiarowe stosunki z obiema organizacjami - podkreślił Miedwiediew.

Jak zaznaczył, Rosja ma nadzieję, że "bardziej aktywne zaangażowanie do tego dialogu polskich kolegów" będzie sprzyjało rozwiązywaniu spraw i pytań, które powstają pomiędzy Rosją a NATO oraz Rosją a UE.

Miedwiediew o wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że nie dopuszcza takiej możliwości, by w sprawie katastrofy smoleńskiej śledczy polscy i rosyjscy doszli do różnych ustaleń.

Miedwiediew pytany był podczas konferencji prasowej o ocenę śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej i o to czy dopuszcza możliwość, że polscy i rosyjscy śledczy dojdą do różnych ustaleń.

- Nie dopuszczam takiej możliwości. Odpowiedzialni politycy, przywódcy struktur śledczych powinni wyjść z obiektywnych danych. We wszelkich sprawach karnych należy przeprowadzić pełne śledztwo w oparciu o drobiazgową analizę dostępnych faktów. Tak sprawy mają się i w Polsce, i w Rosji - podkreślił Miedwiediew.

- Musimy zrobić wszystko, żeby ustalenia śledztwa były w pełni znane i dostępne dla wszystkich zainteresowanych stron. (...) Wydaje się, że nie ma tu ograniczeń czasowych. Nie chodzi o to, żeby przyspieszać śledczych, chodzi o to, żeby w najpełniejszy sposób przeprowadzili wszystkie czynności śledcze, procedury. Tylko wtedy będziemy mogli mówić o obiektywności - powiedział prezydent Rosji.

Miedwiediew był też pytany o to kiedy wrak samolotu Tu-154M i czarne skrzynki mogą wrócić do Polski.

- Jeśli chodzi o przedmioty i inne elementy materiału dowodowego, powinny zostać podjęte decyzje ze strony organów śledczych - powiedział Miedwiediew.

Mówił też o "informacjach znajdujących się na czarnych skrzynkach". - Wszystkie te informacje już dawno zostały przekazane stronie polskiej. Mam nadzieję, że tutaj nie powinno być żadnych problemów - zaznaczył.

Katastrofę smoleńską nazwał "tragiczną kartą" zarówno dla narodu polskiego, jak i rosyjskiego.

Miedwiediew: Rosyjskie firmy zainteresowane kupnem Lotosu

Prezydent Rosji powiedział, że z tego co wie rosyjskie spółki energetyczne są zainteresowane prywatyzacją Lotosu. - Jesteśmy zainteresowani tym, żeby rosyjskie spółki inwestowały w Polsce - dodał.

Podczas konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim Miedwiediew powiedział, że rozmawiał z nim o tym, że szczególną uwagę należy poświęcić średniemu i małemu biznesowi, który jest bardzo ważny dla gospodarki i Polski, i Rosji. - Największe spółki nie rozwiną gospodarki całego kraju - ani Rosji, ani Polski - podkreślił.

Miedwiediew nie wykluczył wejścia rosyjskich spółek na polską giełdę. - To dodatkowe możliwości ich dokapitalizowania. Są notowane na giełdach w innych krajach - mówił prezydent Rosji.

Jak dodał, z polskimi biznesmenami poznał się o wiele wcześniej niż z politykami. - Kiedy w latach 90. byłem adwokatem i kiedy nasze państwa zaczęły współpracę, polscy biznesmeni przyjeżdżali do Sankt Petersburga. Niektóre plany były zrealizowane, niektóre upadły - powiedział Miedwiediew.

Komorowski: Polska życzliwie patrzy na perspektywę wejścia Rosji do WTO

Polska życzliwie patrzy na perspektywę wejścia Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO) - oświadczył prezydent Bronisław Komorowski po spotkaniu z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem składającym oficjalną wizytę w Warszawie.

Rosja jest ostatnim państwem o znacznym potencjale gospodarczym, które nie jest jeszcze członkiem WTO. Mozolne rokowania o przyłączeniu się do globalnego systemu handlowego Moskwa podjęła jeszcze w 1993 roku, ale zostały one zawieszone z inicjatywy Stanów Zjednoczonych w następstwie rosyjskiej akcji zbrojnej przeciwko Gruzji w 2008 roku. Negocjacje wznowiono w ostatnich miesiącach w atmosferze ogólnej poprawy stosunków amerykańsko-rosyjskich za prezydentury Baracka Obamy.

- Polska jest zainteresowana, aby współpraca gospodarcza była oparta o zasady, które się sprawdzają, także w Polsce, o zasady wolnego rynku i gwarantowania pełnego bezpieczeństwa przedsiębiorstw. Stąd Polska życzliwie patrzy na perspektywę wejścia Rosji do WTO, bo to przecież oznacza poszerzenie obszaru obowiązywania tych samych zasad (...) o obszar rosyjski - powiedział na wspólnej konferencji prasowej z gospodarzem Kremla Komorowski.

Jak ocenił, może to sprzyjać ożywieniu współpracy gospodarczej pomiędzy Polską a Rosją.

Komorowski: Ważne bezpieczeństwo krajów NATO, ale i Rosji

Prezydent Bronisław Komorowski ocenił, że NATO musi podjąć decyzje, które służą przede wszystkim bezpieczeństwu krajów członkowskich, ale trzeba też szukać odpowiedzi na zagrożenia mogące dotyczyć innych krajów, w tym Rosji.

Podczas wspólnej konferencji z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, Komorowski odniósł się do pomysłu utworzenia w Europie tzw. sektorowej tarczy antyrakietowej.

Koncepcję taką Miedwiediew przedstawił pod koniec listopada podczas posiedzenia Rady NATO-Rosja w Lizbonie. Jak podano, w inicjatywie tej chodzi o zintegrowanie systemów obrony przeciwrakietowej różnych państw w jednolity schemat, obejmujący wymianę informacji o startach rakiet z terytorium krajów trzecich i wypracowywanie wspólnych zasad przeciwdziałania atakom rakietowym.

- Szukamy rozwiązania, które pozwoliłoby wspólnie skutecznie zwalczać ewentualne zagrożenia, jeśli chodzi nie tylko o przestrzeń NATO, ale też przestrzeń rosyjską - powiedział Komorowski. Jak dodał, "należy realizować taką formę współpracy w tym obszarze, która jest realnie możliwa".

Polski prezydent ocenił, że obecnie jest realnie możliwa "budowa systemów ze sobą współdziałających - systemu natowskiego i systemu rosyjskiego". - Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak szybki będzie postęp w relacjach NATO-Rosja, być może dzisiejsze stanowisko okaże się możliwe do zmodyfikowania w przyszłości. Trwa dyskusja - powiedział Komorowski.

Miedwiediew: Jesteśmy zainteresowani prywatyzacją polskich firm energetycznych

Dmitrij Miedwiediew powiedział, że rosyjskie przedsiębiorstwa są zainteresowane prywatyzacją obiektów energetycznych w Polsce, ale do tego musi być wzajemne zaufanie. - Tylko wtedy współpraca będzie możliwa - dodał.

Prezydent Bronisław Komorowski podkreślił natomiast, że kwestie gospodarcze, w tym także te związane z systemami przesyłowymi energii, powinny być podporządkowane przede wszystkim regułom biznesu, a nie regułom politycznym.

- Jestem przekonany, że także w ramach zbliżenia UE - Rosja taki punkt widzenia będzie przybierał na znaczeniu w relacjach ogólnoeuropejskich - powiedział polski prezydent.

Według Komorowskiego jest parę projektów, które mogą być przedmiotem zainteresowania nie tylko biznesu polskiego, ale także życzliwości ze strony państwa polskiego.

- Jednak muszą one być najpierw dobre od strony biznesu, a dopiero potem podlegać ocenie, czy to jest zgodne z intencjami UE jako całości. Wydaje mi się, że znajdziemy tutaj wspólny obszar zainteresowania i wspólny obszar działania, który by pozwolił obu stronom na przedsięwzięciach tego typu zarabiać - dodał.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


Argentyna uznaje Palestynę za wolne i niepodległe państwo


Prezydent Argentyny Cristina Kirchner poinformowała palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa, że jej kraj uznaje Palestynę za niepodległe państwo - podało argentyńskie MSZ.

"Prezydent Cristina Kirchner przekazała dziś prezydentowi Autonomii Palestyńskiej Mahmudowi Abbasowi notę informującą, że rząd argentyński uznaje Palestynę za wolne i niepodległe państwo w granicach z 1967 roku" - napisało MSZ w komunikacie.

W piątek identyczną decyzję podjęła Brazylia.

Abbas ostrzegł w piątek, że jeśli negocjacje pokojowe z Izraelem nie przyniosą rezultatów, będzie dążył do rozwiązania Autonomii Palestyńskiej. Dzień wcześniej władze USA poinformowały stronę palestyńską, że nie udało im się nakłonić rządu Izraela do wprowadzenia nowego moratorium na kolonizację terytoriów okupowanych.

Palestyńczycy jako warunek wznowienia negocjacji pokojowych z Izraelem domagają się wstrzymania rozbudowy żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Jerozolimie Wschodniej.

Po 20-miesięcznej przerwie 2 września wznowiono w Waszyngtonie bezpośrednie rozmowy izraelsko-palestyńskie. Jednak zaledwie kilka tygodni później negocjacje utknęły w martwym punkcie, bo Izrael odmówił przedłużenia moratorium na rozbudowę osiedli żydowskich. Moratorium wygasło 26 września.