sobota, 31 grudnia 2011

Rok 2012 pełen zagrożeń


W 2012 roku niewielkie nawet iskry mogą rozpalić konflikty w wielu zapalnych punktach świata. Globalizacja ułatwia rozprzestrzenianie się skutków wojen czy kryzysów regionalnych. Ich reperkusje mogą dotrzeć wszędzie.

Rok 2012 pełen zagrożeń
AFP
Centrum Akcji Prewencyjnej, dział amerykańskiej, niezależnej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) zajmujący się analizą zagrożeń, opublikował doroczny raport na temat potencjalnych konfliktów i ataków.

Punkty zapalne

CFR wyliczył 30 punktów zapalnych na świecie. "The New Yorker" za obszar największych zagrożeń uznaje "niespokojną część świata (...) od północno-zachodniego wybrzeża Afryki, przez północ kontynentu, Półwysep Arabski, po Hindukusz.
Dla "New Yorkera" przeglądu zagrożeń dokonał Jon Lee Anderson, pisarz i korespondent wojenny, specjalista wojen, terroryzmu i partyzantki ekstremistów.
Stratfor przewiduje, że szczególnie niebezpieczna w 2012 roku będzie eskalacja ataków w Afganistanie i Pakistanie oraz ewentualne umocnienie się wpływów Iranu na rozległym, roponośnym obszarze od zachodniego Afganistanu do - dzięki Hamasowi i Hezbollahowi - Morza Śródziemnego.
Jeśli prezydent Baszar el-Asad przetrwa rewoltę w Syrii, a Irak będzie niestabilny, hegemonem regionu może zostać Iran. Byłoby to niebezpieczne, nawet bez irańskiej broni masowego rażenia. W grudniu Teheran zagroził odcięciem dostaw ropy transportowanej przez strategiczną Cieśninę Ormuz.

Cyberatak, kryzys strefy euro i Korea Płn.

Na drugim miejscu rankingu zagrożeń CFR po raz pierwszy znalazł się zmasowany cyberatak na infrastrukturę USA: telekomunikację, sieć energetyczną, rezerwy ropy i gazu, wodociągi etc. Cyberatak włączono do grupy zagrożeń, które mogą spowodować interwencję wojskową USA.
W tej kategorii raportu CFR znajdują się problemy, które mogą prowadzić do wojny ze względu na zagrożenie dla Ameryki, jej sojuszników lub dostaw najważniejszych surowców.
W grupie największych zagrożeń dla CFR umieścił też drastyczne nasilenie się kryzysu strefy euro, prowadzącego do rozpadu unii walutowej, co spowodowałoby głęboką recesję.
Konflikty, prowadzące do poważnych kryzysów, a nawet interwencji militarnej USA mogą zostać wywołane - według CFR - przez destabilizację Korei Północnej, błyskawiczny rozwój programu nuklearnego Iranu, nasilenie się w Meksyku wojny karteli narkotykowych, kryzys w Pakistanie, które zepchnie kraj w chaos lub wręcz otwarty konflikt z USA, wywołany atakiem terrorystycznym na dużą skalę.

Niebezpieczna destabilizacja Egiptu

W osobnej kategorii CFR grupuje problemy dotyczące sojuszników USA i krajów o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa Ameryki.
Niebezpieczna byłaby więc destabilizacja Egiptu, bo miałoby to złe implikacje dla całego regionu.
Szczególnie groźny byłby wybuch konfliktu między Indiami a Pakistanem, który mógłby się przerodzić w konfrontację militarną. Iskrą, która mogłaby wywołać takie starcie, byłby akt terroru.
Na Morzu Południowochińskim może dojść do konfliktu i starć marynarek wojennych, ponieważ ścierają się tam roszczenia terytorialne Chin oraz Wietnamu, Filipin, Tajwanu, Malezji i Brunei.
Administracja USA powinna też uważnie obserwować sytuację w krajach, w których eskalacja konfliktów, przemocy, czy rebelii może doprowadzić do wojen lub klęsk humanitarnych, jak w Syrii, Jemenie, czy Afganistanie - zaleca Centrum Akcji Prewencyjnej.

Niepokojąca sytuacja w Rosji

Na łamach "New Yorkera" Jon Lee Anderson wylicza podobne zagrożenia i dokłada ostrzeżenie przed wybuchem pierwszych poważnych niepokojów w Rosji, odkąd Putin zbudował tam "neoimperialną, kontrolowaną przez KGB oligarchię".
Krytyczna masa niezadowolenia, zwłaszcza ludzi młodych, bezrobotnych lub niemogących znaleźć pracy na miarę swych kwalifikacji, "którzy czują się obrabowani ze swej przyszłości" może wywołać masowe protesty w wielu miejscach na świecie - "świecie globalnej gospodarki z globalną recesją i globalnym niepokojem o przyszłość" - pisze Anderson.

Najgorzej rokująca część świata

Jednak najgorzej rokującą częścią świata jest pas ziemi ciągnący się od Maroka po Hindukusz - uważa Anderson. Trwające już konflikty - w Syrii, Pakistanie, Sudanie i Afganistanie - zaognią się niemal na pewno.
Trzeba też uważać na te kraje w regionie, w których wojny mogłyby przybrać wymiar międzynarodowy: Iran, Pakistan, Izrael-Palestyna, Syria, Sudan, Somalia.
"The Economist" bardziej optymistycznie ocenia sytuację w Afganistanie, ale wyróżnia Pakistan, jako kraj, który może stać się epicentrum wielu wstrząsów. Uzbrojony w broń nuklearną Islamabad jest skonfliktowany z Indiami - również mocarstwem nuklearnym. Pakistan jest notorycznym "popularyzatorem broni atomowej (...) bardziej wrogo nastawionym do prób walki z jej rozprzestrzenianiem (...) niż jakikolwiek inny kraj na świecie" - pisze "Economist". Jest targany wewnętrznymi konfliktami, "ma armię tęskniącą do następnego zamachu stanu, wojowniczych islamistów i dysfunkcyjną politykę. Jest sojusznikiem USA. Mając takiego przyjaciela jak Pakistan, kto jeszcze potrzebuje wrogów?" - podsumowuje brytyjski tygodnik.

Sporny Afganistan

Optymizm "Economista" wobec Afganistanu nie jest powszechnie podzielany. "Rywalizacja angielsko-rosyjska o Afganistan sięgała początków XIX w i utrzymała się przez część wieku XX" - przypominają autorzy książki "Konflikty współczesnego świata". Trzy wojny później - po inwazji Związku Radzieckiego, wojnie domowej między talibami a mudżahedinami i 10 latach pełzającej rebelii, zwalczanej przez siły NATO - Afganistan nadal jest na szczycie rankingów najbardziejzapalnych punktów świata oraz - według ocen Jane's Information Group - trzecim najbardziej niestabilnym państwem po Autonomii Palestyńskiej i Somalii - piszą autorzy.
Przypominają też, że "globalizacja ułatwia rozprzestrzenianie się konfliktów", a napięcia między obszarami nędzy a Zachodem sprawiają, że sytuacja międzynarodowa bywa coraz częściej postrzegana "w kategoriach konfliktu międzycywilizacyjnego".

Arabska wiosna ożywi konflikty etniczne i religijne?

Analitycy Stratforu, CFR i innych instytucji dość jednogłośnie określają też fenomen "arabskiej wiosny" jako trudną do jednoznacznej oceny serię rewolucji politycznych, które mogą jeszcze zgotować wiele chaosu w całym regionie i ożywić stare konflikty religijne, etniczne i plemienne. Portale społecznościowe i szybkie komunikatory przyśpieszają dzielenie się frustracją i mobilizowanie bojowników.
Wśród kasandrycznych przepowiedni nadzwyczaj spokojnie brzmi tekst Lisy Anderson z "Foreign Affairs". Przez obszary określane jako punkty zapalne, przetaczały się już liczne konflikty i rewolty. "Nawet arabska wojna nie jest nowym fenomenem" - pisze Anderson i przypomina historyczną relację: "W Tunezji protestujący nasilają się swe żądania w sprawie (...) konstytucji. Tymczasem Egipcjanie wywołali rewoltę i (...) obalili rząd. W Libii regionalni przywódcy walczą o swą nową, niepodległą republikę. Był to rok 1919".
PAP

Raport: Niekompetencja władz pogorszyła sytuację w Fukushimie


Brak przygotowania na wypadek kataklizmu oraz niekompetentna reakcja władz i operatora elektrowni na kryzys przyczyniły się do pogorszenia sytuacji w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima I po tsunami - wynika z opublikowanego w poniedziałek raportu.

Teren elektrowni - zdjęcie z marca 2011
Teren elektrowni - zdjęcie z marca 2011 /AFP
11 marca fale tsunami, przekraczające 15 metrów wysokości, uszkodziły m.in. systemy chłodzenia japońskiej elektrowni, co doprowadziło do stopienia prętów paliwowych.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT

Liczący ponad 500 stron wstępny raport został przygotowany przez ekspertów na zlecenie japońskiego rządu. Według autorów opracowania ani operator elektrowni, firma TEPCO, ani rządowa agencja kontrolna nie przewidziały tak dramatycznych konsekwencji tsunami i nie były na nie przygotowane. Władze nie zażądały od TEPCO poczynienia konkretnych kroków, np. budowy dodatkowych zabezpieczeń, nawet po otrzymaniu od operatora wyników symulacji z roku 2008 i z początku 2011 roku, dotyczących wpływu tsunami na jego obiekty - napisano w raporcie.
W 2008 roku firma TEPCO przeprowadziła symulację fal tsunami przekraczających 15 metrów, ale nie podjęła żadnych działań, ponieważ oceniła, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiego kataklizmu jest niskie - głosi opublikowany dokument.
Tymczasem raport przygotowany przez samą firmę TEPCO twierdził, że w żaden sposób nie mogła się ona przygotować na trzęsienie ziemi o sile 9 w skali Richtera, a także na tak wysokie fale - pisze BBC.
W poniedziałkowym raporcie napisano także, że już po kataklizmie operator błędnie odpowiedział na awarię systemów chłodzenia reaktorów w uszkodzonej elektrowni.
"Firma TEPCO nie była przygotowana na sytuację, w której wszystkie źródła zasilania zostaną jednocześnie odcięte w kilku reaktorach na skutek katastrofy naturalnej, i nie wyszkoliła swoich pracowników na taką okoliczność" - stwierdzono w dokumencie.
Raport opiera się na rozmowach z ponad 450 osobami, w tym przedstawicielami rządu i pracownikami elektrowni. Ostateczna wersja dokumentu ma być znana latem 2012 roku.
W ubiegłym tygodniu japoński rząd ogłosił, że rozebranie i całkowita neutralizacja elektrowni Fukushima I, uszkodzonej po marcowym trzęsieniu ziemi i tsunami, może potrwać nawet 40 lat. Jeszcze wcześniej premier Japonii Yoshihiko Noda poinformował, że uszkodzone reaktory elektrowni Fukushima I osiągnęły stan zimnego wyłączenia, co jest kluczowe w wysiłkach na rzecz opanowania największej od 25 lat katastrofy nuklearnej.

Djoković najlepszym sportowcem Europy w 54. Ankiecie PAP


Serbski tenisista Novak Djoković zajął pierwsze miejsce w 54. Ankiecie Polskiej Agencji Prasowej na najlepszych sportowców Europy 2011 roku.

Novak Djoković po wygraniu Wimbledonu
Novak Djoković po wygraniu Wimbledonu /AFP
Na drugiej pozycji uplasował się mistrz świata Formuły 1 Niemiec Sebastian Vettel, a na trzeciej jego rodak, czołowy koszykarz NBA Dirk Nowitzki.
24-letni Djoković jest zwycięzcą trzech spośród czterech tegorocznych turniejów wielkoszlemowych: Australian Open, Wimbledonu i US Open. Zgromadził w ankiecie 163 punkty i o 42 wyprzedził Vettela oraz o 101 Nowitzkiego. Czwarte miejsce, podobnie jak przed rokiem, przypadło norweskiej biegaczce narciarskiej Marit Bjoergen.
To pierwsze zwycięstwo sportowca reprezentującego Serbię w Ankiecie PAP SA i ósme z rzędu przedstawiciela "białego sportu". W zeszłym roku triumfował Hiszpan Rafael Nadal (najlepszy także w 2008 roku).
W tegorocznej ankiecie zgłoszono 53sportowców z 23 krajów - 37 mężczyzn i 16 kobiet - reprezentujących 29 dyscyplin. W tym gronie znalazło się dwóch Polaków - Robert Lewandowski i Paweł Wojciechowski. Piłkarz Borussii Dortmund został sklasyfikowany na 27. miejscu (6 pkt), a mistrz świata w skoku o tyczce na 36. (4 pkt). Głosowali dziennikarze 18 europejskich agencji prasowych.
Najliczniejsze grono wśród zgłoszonych stanowili lekkoatleci - dziesięć osób. Po czterech przedstawicieli miał boks, tenis i narciarstwo klasyczne, po trzech piłka nożna, kajakarstwo i pływanie, po dwóch koszykówka, narciarstwo alpejskie, kolarstwo, golf i zapasy w stylu klasycznym, natomiast po jednym Formuła 1, rajdy samochodowe, biathlon, judo, tenis stołowy, piłka ręczna,gimnastyka sportowa, gimnastyka artystyczna, skeleton, podnoszenie ciężarów, zapasy w stylu wolnym oraz łyżwiarstwo figurowe.
Najwięcej sportowców, po sześciu, pochodziło z Niemiec i Rosji, po czterech z Francji i Ukrainy, natomiast po trzech z Czech, Norwegii i W.Brytanii.
Nadal znalazł się na liście 17 agencji, czternaście razy na pierwszym, raz na drugim oraz dwukrotnie na czwartej pozycji. Na Vettela zagłosowali dziennikarze 16 agencji (jedna pierwsza, cztery drugie lokaty). Nowitzki otrzymał głosy od dwunastu agencji (raz na pierwszym miejscu).
W 54. Ankiecie głosowali dziennikarze: AFP (Francja), APA (Austria), Agerpres (Rumunia), Azertac (Azerbejdżan), BNS (Łotwa), BTA (Bułgaria), CTK (Czechy), DPA (Niemcy), ELTA (Litwa), Fena (Bośnia i Hercegowina), HINA (Chorwacja), ITAR-TASS (Rosja), LUSA (Portugalia), MTI (Węgry), NTB (Norwegia), SITA (Słowacja), Ukrinform (Ukraina) i PAP S.A. Po raz pierwszy udział wzięła portugalska agencja LUSA.
Dwunastokrotnie wygrywali Ankietę PAP tenisiści; seria ich zwycięstw trwa od 2004 roku, zapoczątkowana przez Federera i kontynuowana przez Nadala. W gronie laureatów znaleźli się także reprezentujący tę dyscyplinę sportu: Niemka Steffi Graf w 1988 i 1989 roku, Szwed Stefan Edberg w 1990 i Szwajcarka Martina Hingis w 1997.
Ankieta PAP organizowana jest od 1958 roku. Jej pierwszym zwycięzcą został bohater mistrzostw Europy w Sztokholmie, zdobywca złotych medali w biegu na 5000 i 10 000 metrów Zdzisław Krzyszkowiak. W latach 1966 i 1974 pierwsze lokaty zajmowała Irena Szewińska. To jedyni polscy triumfatorzy plebiscytu.
Pięciokrotnie wygrywał szwajcarski tenisista Roger Federer, a trzykrotnie radziecki skoczek wzwyż Walery Brumel (1961-1963) i siedmiokrotny samochodowy mistrz świata Formuły 1 Niemiec Michael Schumacher (2001-2003).

Wyniki 54. Ankiety PAP na 10 najlepszych sportowców Europy w 2011 roku:

1. Novak Djoković (Serbia) tenis                        163 pkt
2. Sebastian Vettel (Niemcy) formuła 1                  121
3. Dirk Nowitzki (Niemcy) koszykówka                     62
4. Marit Bjoergen (Norwegia) biegi narciarskie           55
5. Federica Pellegrini (Włochy) pływanie                 39
6. Petra Kvitova (Czechy) tenis                          35
 . Cristiano Ronaldo (Portugalia) piłka nożna            35
8. Ivica Kostelić (Chorwacja) narciarstwo alpejskie      33
9. Xavi Hernandez (Hiszpania) piłka nożna                31
 . Roger Federer (Szwajcaria) tenis                      31
11. Mohammed Farah (W.Brytania) lekkoatletyka            29
12. Magdalena Neuner (Niemcy) biathlon                   28
13. Thomas Morgenstern (Austria) skoki narciarskie       27
14. Petter Northug (Norwegia) biegi narciarskie          23
15. Luke Donald (W.Brytania) golf                        20
16. Jewgienia Kanajewa (Rosja) gimnastyka artystyczna    18
  . Sebastian Loeb (Francja) rajdy samochodowe           18 
18. Maria Hoefl-Resich (Niemcy) narciarstwo alpejskie    17
19. Władimir Kliczko (Ukraina) boks                      16
20. Mark Cavendish (W.Brytania) kolarstwo                17
21. Caroline Wozniacki (Dania) tenis                     14
22. Christophe Lemaitre (Francja) lekkoatletyka          12
23. Magomed Rasul Madżidow (Azerbejdżan) boks            10
24. Blanka Vlasić (Chorwacja) lekkoatletyka               9
25. Toglan Nurcan (Turcja) podnoszenie ciężarów           7
  . Nikola Karabatic (Francja) piłka ręczna               7
27. Maria Sawinowa (Rosja) lekkoatletyka                  6
  . Anna Cziczerowa (Rosja) lekkoatletyka                 6
  . Robert Lewandowski (Polska) piłka nożna               6
  . Teddy  Riner (Francja) judo                           6
  . Bajram Rowszan Bajramow (Azerbejdżan) zapasy          6  
32. Alexander Dale Oen (Norwegia) pływanie                5
  . Rory McIlroy (Irlandia Płn.) golf                     5
  . Witalij Kliczko (Ukraina) boks                        5
  . Riza Kayaalp (Turcja) zapasy                          5
36. Anna Wasiliewa (Ukraina) zapasy                       4
  . Philippe Gilbert (Belgia) kolarstwo                   4
  . Paweł Wojciechowski (Polska) lekkoatletyka            4
  . Timo Boll (Niemcy) tenis stołowy                      4
  . Krisztian Berki (Węgry) gimnastyka sportowa           4
  . Maria Abakumowa (Rosja) lekkoatletyka                 4
  . Olga Saładucha (Ukraina) lekkoatletyka                4
43. Aleksander Powietkin (Rosja) boks                     3
  . Olga Kaniskina (Rosja) lekkoatletyka                  3
  . Mathias De Zordo (Niemcy) lekkoatletyka               3
46. Peter Hochschorner (Słowacja) kajakarstwo górskie     2,5
  . Pavol Hochschorner (Słowacja) kajakarstwo górskie     2,5
48. Petar Stojczew (Bułgaria) pływanie                    2
  . Sarah Meier (Szwajcaria) łyżwiarstwo figurowe         2
50. Juan Carlos Navarro (Hiszpania) koszykówka            1
  . Danuta Kozak (Węgry) kajakarstwo                      1
  . Martins Dukurs (Łotwa) skeleton                       1
  . Gregor Schlierenzauer (Austria) skoki narciarskie     1
INTERIA.PL/PAP

"L'Osservatore Romano": Całun Turyński niemożliwy do podrobienia


Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" napisał, że rezultaty 5-letnich badań prowadzonych przez włoskich naukowców podważają tezy o tym, że Całun Turyński powstał nie w czasach Chrystusa, lecz znacznie później. "Jest niemożliwy do podrobienia" - dodał.

W ten sposób gazeta w najnowszym, czwartkowym wydaniu odniosła się do eksperymentów badaczy z włoskiego Ośrodka nowych technologii, energii i zrównoważonego rozwoju (Enea) z Frascati pod Rzymem. Ich doświadczenie polegało na próbie stworzenia za pomocą promieniowania ultrafioletowego wizerunku podobnego do odciśniętego na przechowywanej w katedrze w Turynie tkaninie, w którą zgodnie z tradycją owinięte było ciało Chrystusa po ukrzyżowaniu.
Badania te, przeprowadzone przy wykorzystaniu najnowocześniejszych dostępnych technologii, watykański dziennik podsumował następująco: "Całun jest wciąż dla nauki obiektem niemożliwym. Niemożliwym także do podrobienia".
Podkreślono, że celem naukowców było zgłębienie najważniejszej kwestii dotyczącej Całunu Turyńskiego, to znaczy tego, jak powstał wizerunek przywołujący według wiernych Mękę Chrystusa i stanowiący dla wszystkich - dodał autor artykułu - "wyzwanie dla inteligencji", jak określił to Jan Paweł II, stojąc przed płótnem w maju 1998 roku.
Próby stworzenia reprodukcji wizerunku Chrystusa wykazały - relacjonuje "L'Osservatore Romano" - że do takiego eksperymentu na całej powierzchni płótna o rozmiarach 4,36 na 1,10 metra należałoby użyć mocy 34 bilionów watów. "To moc, która uniemożliwia odtworzenie całego wizerunku z Całunu przy użyciu tylko jednego lasera, gdyż nie wytwarza jej żadne źródło światła VUV (promieniowanie ultrafioletowe w próżni)" - stwierdza gazeta, przytaczając konkluzje włoskich naukowców.
Zauważyła przy okazji, że w przeciwieństwie do innych "sensacyjnych" teorii przedstawionych w ostatnich latach badacze z ośrodka Enea "przedstawili swoje wnioski z niezwykłą ostrożnością". Znalazło to uznanie ze strony przewodniczącego komisji archidiecezji turyńskiej ds. Całunu księdza Giuseppe Ghibertiego, który - cytowany w artykule - taką postawę naukowców uznał za "rzadkość" i wyraził przekonanie, że wiadomości o tych rezultatach dodaje to "powagi".
Na marginesie watykańska gazeta odnotowała, że rzekomo "nowe odkrycia" i "przełomowe rewelacje" na temat Całunu Turyńskiego w ostatnich latach stały się wręcz "gatunkiem literackim", a płótno - stwierdziła - przypisywano nie tylko Leonardo da Vinci, ale "templariuszom i Marsjanom".
W tym samym artykule przypomniano, że w badaniach naukowych nad płótnem należy unikać "instrumentalnego wykorzystywania". Muszą one "szanować wielkie znaczenie religijne i kościelne, jakie Całun ma dla ludu chrześcijańskiego i dla wszystkich, także niewierzących, którzy w tym Obliczu widzą tajemnicze świadectwo miłości bez końca" - podsumowało "L'Osservatore Romano".
PAP

piątek, 30 grudnia 2011

Kowalczyk najlepsza również na dochodzenie!


Justyna Kowalczyk wygrała w Oberhofie bieg na 10 kilometrów na dochodzenie techniką klasyczną i utrzymała prowadzenie w Tour de Ski. W czwartek wygrała 3,1-kilometrowy prolog.

Justyna Kowalczyk
Justyna Kowalczyk /Agencja FORUM
- Ten bieg wymagał ode mnie dużo wytrzymałości i siły. Miałam trochę kłopotów z nartami - powiedziała na mecie podopieczna Aleksandra Wierietielnego.
Polka rozpoczęła bieg z sześciosekundową przewagą nad Marit Bjoergen. Norweżka szybko zniwelowała stratę i dogoniła naszą zawodniczkę. Potem do czołówki dołączyły jeszcze cztery inne biegaczki: trzy Finki (Aino-Kaisa Saarinen, Riikka Sarasoja-Lilja i Krista Lahteenmaki) oraz Norweżka Therese Johaug.
Na drugiej pętli towarzystwo postanowiła rozerwać Saarinen. Finka ruszyła bardzo mocno, kroku na początku dotrzymała jej tylko Kowalczyk. Reszta została, ale Bjoergen i Johaug ostatecznie dołączyły do "uciekinierek".
Potem narciarki biegły razem, a na trzeciej pętli zaatakowała Johaug. Norweżka ruszyła bardzo mocno, za nią utrzymała się tylko Polka. Bjoergen i Saarinen zostały i szybko się okazało, że nie będą miały szansy na zwycięstwo.
Finisz był pasjonujący. Kowalczyk i Johaug walczyły do końca, ostatecznie o 0,2 lepsza była zawodniczka z Kasiny Wielkiej. Trzecia, ze stratą 7,1 przybiegła Bjoergen.
Ewelina Marcisz zajęła 64. miejsce, a Paulina Maciuszek 67. Sylwia Jaśkowiec wycofała się z zawodów.
- Johaug pokazała, że jest dobrze przygotowana. Jest na pewno jedną z faworytek, podobnie jak Bjoergen - stwierdziła nasza biegaczka.
Polka zwyciężała w dwóch poprzednich edycjach tych morderczych zawodów, które w obecnym sezonie składają się z dziewięciu etapów. Teraz jest na dobrej drodze do trzeciego triumfu, a takim wyczynem nie może się pochwalić żadna narciarka.
Podopieczna Wierietielnego zaczęła tę edycję wygrywając czwartkowy prolog. W sobotę narciarki czeka sprint na 1,2 km. - Chcę w nim zająć miejsce w pierwszej piątce - powiedziała Kowalczyk. Początek o 13.30.
Tour de Ski zakończy się 8 stycznia słynnym podbiegiem na stok Alpe Cermis.

Wyniki biegu na 10 km techniką klasyczną na dochodzenie:

1. Justyna Kowalczyk (Polska) 32.04,4
2. Therese Johaug (Norwegia) strata 0,2
3. Marit Bjoergen (Norwegia 7,1
4. Aino-Kaisa Saarinen (Finlandia) 16,3
5. Krista Lahteenmaki (Finlandia) 53,4
6. Kikkan Randall (USA) 58,6
7. Kerttu Niskanen (Finlandia) 59,6
8. Stefanie Boehler (Niemcy) 59,9
9. Katrin Zeller (Niemcy) 1.00,1
10. Masako Ishida (Japonia) 1.03
11. Charlotte Kalla (Szwecja) 1.14,7
..
64. Ewelina Marcisz (Polska) 3.57,4
67. Paulina Maciuszek (Polska) 4.09,2
Sylwia Jaśkowiec nie wystartowała

klasyfikacja Tour de Ski po 2 z 9 konkurencji:

1. Kowalczyk 31.49,4
2. Johaug strata 5,2
3. Bjoergen 17,1
4. Saarinen 31,3
5. Lahtenmaaki 1.08,4
6. Randall 1.13,6
7. Niskanen 1.14,6
8. Boehler 1.14,9
9. Zeller 1.15,1
10. Ishida 1.18
11. Kalla 1.29,7
..
64. Marcisz 4.12,4
67. Maciuszek 4.24,2

klasyfikacja generalna Pucharu Świata:

1. Marit Bjoergen (Norwegia) 671 pkt
2. Therese Johaug (Norwegia) 535
3. Kikkan Randall (USA) 523
4. Justyna Kowalczyk (Polska) 497
5. Vibeke Skofterud (Norwegia) 479
6. Charlotte Kalla (Szwecja) 398
7. Aino-Kaisa Saarinen (Finlandia) 331
8. Marthe Kristoffersen (Norwegia) 302
9. Maiken Caspersen Falla (Norwegia) 301
10. Krista Lahteenmaki (Finlandia) 251

program 6. edycji Tour de Ski

31 grudnia, Oberstdorf (Niemcy)
kobiety - sprint 1,2 km techniką klasyczną
mężczyźni - sprint 1,2 km techniką klasyczną
1 stycznia, Oberstdorf (Niemcy)
kobiety - 5 + 5 km łączony ze startu wspólnego
mężczyźni - 10 + 10 km łączony ze startu wspólnego
2 stycznia, dzień przerwy
3 stycznia, Toblach (Włochy)
kobiety - 3 km techniką klasyczną
mężczyźni - 5 km techniką klasyczną
4 stycznia, Toblach (Włochy)
kobiety - sprint 1,2 km techniką dowolną
mężczyźni - sprint 1,2 km techniką dowolną
5 stycznia, Cortina-Toblach (Włochy)
kobiety - 15 km techniką dowolną na dochodzenie
mężczyźni - 35 km techniką dowolną na dochodzenie
6 stycznia, dzień przerwy
7 stycznia, Val di Fiemme (Włochy)
kobiety - 10 km techniką klasyczną ze startu wspólnego
mężczyźni - 20 km techniką klasyczną ze startu wspólnego
8 stycznia, Val di Fiemme-Alpe Cermis (Włochy)
kobiety - 9 km techniką dowolną na dochodzenie
mężczyźni - 9 km techniką dowolną na dochodzenie
INTERIA.PL

Korea Płn. nie zmieni swojej polityki pod nowym kierownictwem


Korea Północna nie zmieni swojej polityki pod kierownictwem nowego przywódcy Kim Dzong Una - poinformowały w piątek władze w Phenianie w oświadczeniu przekazanym przez oficjalną agencję prasową KCNA.

Kim Dzong Un (w środku) na pogrzebie ojca
Kim Dzong Un (w środku) na pogrzebie ojca /AFP
"Oświadczamy uroczyście i zdecydowanie, że niemądrzy politycy na całym świecie, w tym marionetkowa grupa w Korei Południowej, nie powinni spodziewać się żadnej zmiany z naszej strony" - głosi oświadczenie północnokoreańskiego Narodowego Komitetu Obrony przekazane przez KCNA.
Phenian odrzucił też jakąkolwiek możliwość dyskusji z rządem w Seulu. "Jak mówiliśmy, odmawiamy nawiązywania jakichkolwiek związków ze zdrajcą Li Miung Bakiem i jego grupą" - stwierdzono w oświadczeniu, określając tak prezydenta Korei Południowej.
Podczas zakończonych w czwartek uroczystości żałobnych poświęconych pamięci zmarłego 17 grudnia Ila, jego syn został proklamowany oficjalnie "najwyższym przywódcą partii, armii i narodu".

czwartek, 29 grudnia 2011

Drugi dzień uroczystości żałobnych po śmierci Kim Dzong Ila


Setki tysięcy Koreańczyków szczelnie wypełniły największy plac w Phenianie, aby uczestniczyć w drugim, ostatnim dniu uroczystości żałobnych ku pamięci Kim Dzong Ila. Była to zarazem demonstracja poparcia dla jego syna Kim Dzong Una jako następnego przywódcy.

Drugi dzień uroczystości żałobnych na największym placu w Phenianie
Drugi dzień uroczystości żałobnych na największym placu w Phenianie /PAP/EPA
Opuszczone do połowy masztów flagi łopotały na wietrze. Kraj zamarł, gdy zmarłego przywódcę upamiętniono trzema minutami ciszy. Następnie w całym kraju rozległy się syreny.
Najmłodszy syn Ila, wyznaczony na jego następcę, przypatrywał się uroczystościom z balkonu pobliskiego budynku, otoczony najwyższymi dygnitarzami partyjnymi i wojskowymi. Towarzyszył mu wuj Dzang Song Tek, który - zdaniem obserwatorów - będzie jego mentorem w okresie konsolidowania władzy. Dwóch starszych synów Kim Dzong Ila - Kim Dzong Nama i Kim Dzong Czoia - nie widziano na uroczystościach żałobnych.
Jak podkreśliła agencja Associated Press, uroczystości te były zarazem demonstracją poparcia dla rodzącej się roli przywódczej Kim Dzong Una. - Szare eminencje Korei Północnej ogłosiły Kim Dzong Una najwyższym przywódcą (...), cementując władzę rodziny Kimów na kolejne pokolenie - napisała AP.
Według agencji wyraźne publiczne poparcie dla Kim Dzong Una podczas pożegnania jego ojcajest silnym sygnałem, że rząd i przedstawiciele wojska zjednoczyli się wokół niego. - Plan ojca jest wprowadzany w życie - uznał Ralph Cossa, szef amerykańskiego think-tanku Pacific Forum CSIS, nawiązując do zaplanowanej przez Kim Dzong Ila sukcesji.
Czwartkowe uroczystości były "wydarzeniem, mającym publicznie potwierdzić i umocnić status Kim Dzong Una" - powiedział południowokoreański analityk Dzeung Jang Te. - Kim Dzong Il rozłożył czerwony jedwabny dywan i Kim Dzong Un musi jedynie po nim przejść - dodał.
Dziennikarka BBC Lucy Williamson uznała, że uroczystości żałobne były "nieoficjalnym przekazaniem władzy w dynastii Kimów".
Północnokoreańska gazeta "Rodong Sinmun" wezwała już Kim Dzong Una do objęcia po ojcu funkcji najwyższego dowódcy sił zbrojnych. Profesor południowokoreańskiego Korea University Ju Ho Jeol oczekuje, że syn zmarłego przywódcy formalnie przejmie też kierowanie partią oraz zostanie przewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej.
- Wielkie serce towarzysza Kim Dzong Ila przestało bić. Jego przedwczesne odejście to wielka, niewyobrażalna strata dla partii i rewolucji - podkreślił przewodniczący prezydium Najwyższego Zgromadzenia Ludowego Kim Yong Nam, wykonujący zarazem protokolarne funkcje głowy państwa.
Za "najbardziej szlachetne osiągnięcie wielkiego towarzysza Kim Dzong Ila" Kim Yong Nam uznał to, że "w pełni rozwiązał on kwestię sukcesji". - Szacowny towarzysz Kim Dzong Un jest najwyższym przywódcą naszej partii, wojska i kraju; dziedziczy ideologię wielkiego towarzysza Kim Dzong Ila, jego zdolności przywódcze, charakter, cnoty i odwagę - mówił Kim.
Kim Dzong Il zmarł 17 grudnia na atak serca. Jego najmłodszego syna, który doświadczenie w rządach zdobywał zaledwie przez trzy lata u boku ojca, prasa oficjalna nazwała już "wielkim następcą", "wielkim towarzyszem" oraz "najwyższym dowódcą".

Kim Dzong Un obserwuje uroczystości z balkonu pobliskiego budynku /PAP/EPA
PAP/INTERIA.PL