niedziela, 25 listopada 2012

"Trybunał cofnął Bałkany do lat 90-tych". W Serbii wrze po uwolnieniu gen. Gotoviny



Foto: EPA | Video: Reuters TV Gen. Ante Gotovina - dla Chorwatów bohater, dla Serbów kat

- Trybunał swoją decyzją cofnął Bałkany do lat 90-tych - powiedział po wyroku Trybunału w Hadze premier Serbii Ivan Dacić. "W ten sposób usprawiedliwiono zbrodnie wojenne" - grzmi w wydanym oświadczeniu Serbski Kościół Prawosławny. W kraju wrze po uniewinnieniu gen. Ante Gotoviny i Mladena Markaca odpowiadających za śmierć kilkuset i wypędzenie z Chorwacji ponad 200 tys. Serbów w 1995 r. Od środy w Belgradzie demonstrują studenci, ale tej decyzji nic nie zmieni. Demony przeszłości ożyły.

"Stosunki między Serbami i Chorwatami nie były tak złe od kilkunastu lat i tym razem zepsuł je - niestety trwale, a na pewno na całe lata - Trybunał ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii urzędujący w Hadze" - napisał na swoich stronach prawicowy dziennik "Pravda".

 

Trybunał swoją decyzją cofnął Bałkany do lat 90-tych.

Ivan Dacić, premier Serbii

Opinię wyrażoną w artykule podziela zdecydowana większość serbskiego społeczeństwa. Serbowie są wściekli, a niektórzy przerażeni, bo retoryka dyskursu politycznego w tym kraju w ciągu kilku dni osiągnęła poziom, jakiego nie widziano w niej od czasu nalotów wojsk NATO w 2000 r., gdy próbowano nie dopuścić do wojny w Kosowie.

Radość w Chorwacji. Generałowie uniewinnieni w Hadze

Haski trybunał...
czytaj dalej »
Serbowie są wściekli, bo haski trybunał uniewinnił gen. Ante Gotovinę - jednego z dowodzących akcją "Burza" ("Oluja"); wielką ofensywą lądową Chorwatów w sierpniu 1995 r. Jej efektem było wypędzenie z obszaru tzw. Krajiny ponad 200 tys. Serbów żyjących tam od dziesiątków lat. W trakcie tych działań zbrojnych zginęło co najmniej 300 Serbów, w większości cywilów, choć niektóre źródła serbskie oceniają, że było to kilka tysięcy ofiar. Część z nich ginęła w masowych egzekucjach i te fakty zostały udowodnione wiele lat temu. Mimo to Trybunał unieważnił wyrok Gotoviny skazanego w kwietniu 2011 r. na 24 lata więzienia. Serbowie przeżyli szok.Rocznica przeprowadzenia akcji "Burza" to dla Chorwatów jedna z najważniejszych dat w roku Witajcie, lata 90-te!

W czasie, gdy 16 listopada w Zagrzebiu, Splicie i innych miastach wybrzeża Adriatyku świętowano uniewinnienie "bohaterów wojennych", w Serbii zapanowała panika i naturalnym krokiem w wystąpieniach polityków, ale i zwykłych obywateli stała się postawa obronna. Głos zabrał premier Ivan Dacić, który stwierdził wprost: - Trybunał swoją decyzją cofnął Bałkany do lat 90-tych.

Wielu osobom po tych słowach ścierpła skóra, ale Dacić argumentował: - Po tym wyroku wszyscy już wiedzą, co sobą reprezentuje Trybunał w Hadze. Jak można mówić o tym, że zależy mu na doprowadzeniu do końca procesu pokojowego w byłej Jugosławii, jeżeli swoim wyrokiem stwierdza, że część ofiar wojny nie jest warta pamięci? Tym stały się ofiary akcji "Burza" - stwierdził Dacić i dodał: - My, Serbowie, popełniliśmy błąd, wydając w ręce trybunału wszystkich wojskowych i przestając się o nich troszczyć. Chorwaci się troszczyli i wywalczyli coś, czego my nie mogliśmy. Musimy postawić sobie pytanie, jak współpracować z Trybunałem. Odpowiedź jest prosta: gdy adwokat prosi o przesłanie dokumentów, wtedy je wysyłamy, a gdy prosi o to oskarżenie - mówmy: przemyślimy to.

Źródło: wikipedia.org GNU Serbowie nigdy nie wrócili do swoich chorwackich domów

W tym samym duchu, co premier wypowiedzieli się prawie wszyscy przedstawiciele partii politycznych w Serbii. Ich stanowisko poparła też serbska Cerkiew.

Trybunał "usprawiedliwił zbrodnie"

Po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego Gotovinę i Markaca na nadzwyczajnym posiedzeniu zebrał się Święty Synod Serbskiego Kościoła Prawosławnego. W specjalnym oświadczeniu biskupi stwierdzili:

"Trybunał w Hadze dopuścił się wydania strasznego, niegodziwego i niesprawiedliwego wyroku, przez co nie tylko usprawiedliwił zbrodnie wojenne, ale również zmniejszył ich wagę i zniszczył pamięć o ich ofiarach". Dalej w liście stwierdzono, że "dyskusja o pokoju w tej części Europy została zerwana i stała się tematem, do którego będzie można wrócić dopiero po wielu latach".

O tym, jakie wrażenie na ludziach zrobił wyrok haskiego trybunału świadczy fakt odprawienia we wszystkich większych miastach Serbii oraz serbskiej części Bośni i Hercegowiny nabożeństw za ofiary akcji "Burza". Łącznie pojawiło się na nich i na organizowanych później czuwaniach kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Trybunał w Hadze dopuścił się wydania strasznego, niegodziwego i niesprawiedliwego wyroku, przez co nie tylko usprawiedliwił zbrodnie wojenne, ale również zmniejszył ich wagę i zniszczył pamięć o ich ofiarach.

fragment oświadczenia synodu Serbskiego Kościoła Prawosławnego

W Banja Luce w serbskiej części Bośni i Hercegowiny w kościele Świętej Trójcy z ambony padły słowa o "farsie", jaką był proces chorwackich wojskowych. Z kolei w kościele św. Marka w Belgradzie biskup Atanasije - jedna z czołowych postaci serbskiego ruchu nacjonalistycznego, znana ze szczególnej nienawiści do muzułmanów - stwierdził w płomiennym wystąpieniu, że "w Hadze została zamordowana prawda i sprawiedliwość".

Biskup powiedział: - Odbiera mi myśli i słowa, gdy pomyślę o tym horrorze i gdy słyszę chorwackich biskupów, którzy świętują wyrok mówiąc, że uniewinnieni zostali "słudzy Boga", którzy prowadząc żołnierzy w akcji "Burza" podążali śladami Jezusa Chrystusa.

Młodzi-zawiedzeni. Del Ponte współczuje

W środę z kolei wyszli na ulice w wielkiej demonstracji studenci belgradzkich uczelni. Być może ten fakt jest najbardziej znamienny, bo badania nastrojów społecznych na kontynencie pokazywały od lat, że młodzi Serbowie mogą zbudować jedno z najbardziej prozachodnich społeczeństw Europy. W porównaniu z ich chorwackimi odpowiednikami studenci z Belgradu, Nowego Sadu czy Nisa wyglądali wręcz chwilami na euroentuzjastów, którzy do Unii w ogóle nie mieliby o nic pretensji - i to mimo trudnej historii, której bezpośrednio doświadczali jako dzieci.

Tak było przynajmniej do teraz, bo wyrok Trybunału w Hadze - mimo, że jest to instytucja powołana do życia przez ONZ - jednoznacznie nakłada się na myślenie Serbów o Europie i Unii Europejskiej. Młodzi Serbowie czują się oszukani i od środy manifestują codziennie. Tak ma być przez 15 kolejnych dni.

Źródło: novosti.rs Premier Serbii w artykule dziennika "Novosti" Serbów jako jedna z niewielu osób zdaje się rozumieć była prokurator poszukująca przez lata zbrodniarzy wojennych Carla Del Ponte. Ona nie dokończyła postępowania wobec Gotoviny, ale to jeszcze za jej kadencji w Hadze generał został schwytany na Wyspach Kanaryjskich. Del Ponte cytowana w kolejnych dniach po uniewinnieniu chorwackiego generała przez prawie wszystkie serbskie media powiedziała, że "łączy się solidarnie i w bólu ze wszystkimi Serbami, którzy stracili swoich bliskich w trakcie akcji "Burza", gdy tylu ludzi zginęło, a jeszcze więcej opuściło domy, w których żyło przez lata". Del Ponte stwierdziła też kategorycznie, że "przyjrzy się postępowaniu sędziów i znajdzie miejsca, w których popełnili niewybaczalne błędy".
Gotovina to dla Chorwatów bohater
Wideo: Reuters/ENEX Gotovina to dla Chorwatów bohater

Oliwa do ognia

Nowego postępowania w Hadze przeciwko Gotovinie i Markacowi jednak już nie będzie. Musiałyby się pojawić nowe, bardzo mocne dowody w sprawie popełnianych przez Chorwatów zbrodni w trakcie akcji "Burza", a na to 17 lat później już się nie zanosi.

 

Łączę się solidarnie i w bólu ze wszystkimi Serbami, którzy stracili swoich bliskich w trakcie akcji "Burza", gdy tylu ludzi zginęło, a jeszcze więcej opuściło domy, w których żyło przez lata.

Carla Del Ponte, była główna prokurator Trubunału ds. zbrodni wojennych w b. Jugosławii

Powstaje w związku z tym pytanie, jak ratować relacje serbsko-chorwackie i czy komuś na tym zależy. Chorwaci wpadli bowiem w taką euforię po uniewinnieniu Gotoviny, że dzień później gola zadedykował mu nawet napastnik Bayernu Monachium Mario Mandżukić. Oczywiście nie przyznał się do tego wprost, ale wszystkie chorwackie media ten fakt odnotowały i w żadnym wywiadzie dla krajowych mediów piłkarz temu nie zaprzeczył.

Jakby tego było mało oba kraje rywalizują ze sobą w eliminacjach do mundialu w Brazylii. To, co czeka Serbów w Zagrzebiu w marcu, gdy ci przyjadą z Belgradu, by walczyć o trzy punkty na stadionie Maksimir tak skomentował dziennik "Danas".

"Trener reprezentacji Chorwacji Igor Stimac wpadł na "genialny" - jak go określił - pomysł. Chce, by na stadionie Maksimira w czasie meczu zasiadł Ante Gotovina. Pomysł rzeczywiście genialny, bo do sprawy politycznej Stimac dołożył też osobistą. Od lat nienawidzi się bowiem z trenerem Serbów - Sinisą Mihajloviciem. Serbski Związek Piłki Nożnej na tę propozycję odpisał momentalnie: Żaden generał nie będzie siedział na trybunach stadionu, na którym pojawią się Serbowie. Rzecz jasna, Gotovina w loży VIP-ów się pojawi, a nam pozostanie oglądać wyzywających się kibiców obu ekip, którzy w pewnym momencie mogą nie wytrzymać".

Oskarżony o rzeź w szpitalu. Proces lidera chorwackich Serbów

Przed trybunałem...
czytaj dalej »
Znowu sami

Wyrok Trybunału w Hadze przyszedł w najgorszym z możliwych dla Serbii momentów. Być może też w jednym z najgorszych dla całych Bałkanów i Europy.

W tym samym dniu, w którym rządowym samolotem powrócili do kraju Gotovina i Markac, stając przed tłumem rodaków na rynku bana Jelacicia w Zagrzebiu cios na Serbię spadł też ze strony znienawidzonej od stuleci Turcji i innych krajów arabskich.

Te na zgromadzeniu Ligi Arabskiej uznały jednogłośnie niepodległość Kosowa - prowincji będącej kolebką serbskiej państwowości i miejscem, które Imperium Osmańskie odebrało Serbom na przełomie XIV i XV wieku, a które później przerodziło się w legendarny bastion chrześcijaństwa broniącego Europy przed muzułmanami.

Serbowie nigdy nie pogodzą się z niepodległością Kosowa, z której nie zrezygnuje z kolei - na rzecz procesu pokojowego - NATO, a przede wszystkim Stany Zjednoczone. Serbowie w ostatnich tygodniach zadają więc sobie pytanie, którą drogą mają pójść i żaden czynnik "z zewnątrz" nie przekonuje ich do tego, by zaufać Zachodowi.

Źródło: pravda.rs "Pravda" krzyczy w tytule: UE wymaże akcję "Burza" z podręczników do historii! Chorwacja w ciągu półtora roku znajdzie się na pewno w Unii Europejskiej. Na najlepszej drodze do wstąpienia do niej jest nawet mała Macedonia i Czarnogóra, która niepodległość uzyskała raptem sześć lat temu.

Serbowie znów czują się w Europie osamotnieni i widzą wokół siebie tylko wrogów. Premier Serbii mówiąc o powrocie atmosfery z lat 90-tych nie chce, by oznaczało to napięcie, jakie mogłoby doprowadzić do konfliktu między państwami. Może jednak oznaczać popadnięcie słabo radzącej sobie z kryzysem i wiecznie będącej "na cenzurowanym" Serbii w izolację i już wkrótce rezygnację z planów integracji europejskiej.

sobota, 24 listopada 2012

Wybielanie zębów - prawdy i mity


ak
29.08.2012 , aktualizacja: 23.11.2012 14:36
A A A Drukuj
Gabinety stomatologiczne proponują zabiegi, dzięki którym w ciągu kilku dni, a nawet kilkudziesięciu minut, nasze zęby mają stać się białe i lśniące. Jeśli uda się trafić na promocję, śnieżnobiały uśmiech można kupić już za kilkaset złotych. Tylko czy takie zabiegi na pewno nie szkodzą naszym zębom?
Piękny uśmiech bez wysiłku - takimi zapewnieniami gabinety stomatologiczne wabią coraz szerszą rzeszę osób, które chcą poprawić swój wygląd. Wybielanie zębów to jeden z najpopularniejszych zabiegów poprawiających wygląd, jakie wykonywane są przez lekarzy. Większym powodzeniem cieszy się jedynie botoks. Białe zęby kojarzą się ze zdrowiem - choć w praktyce kolor uzębienia ma niewiele wspólnego z jego stanem, wyglądają estetycznie i odmładzają. Niestety, wybielanie nie zawsze przebiega tak, jak obiecują foldery reklamowe. Zabieg bywa bardzo nieprzyjemny, a jego skutki mogą odbiegać od naszych oczekiwań.

Skąd ten ból

Producenci środków wybielających obiecują, że ich systemy zawierają składniki eliminujące nieprzyjemną nadwrażliwość i ból zębów podczas zabiegu - takie działanie mają np. fluor i azotan potasu. Według producentów systemów wybielających lekką nadwrażliwość odczuwa jedynie kilka procent pacjentów. Wśród osób, które wybielały zęby nietrudno jednak znaleźć te, dla których zabieg był bolesny. W sklepach dentystycznych i aptekach każdy żel przeznaczony do znoszenia nadwrażliwości opisywany jest jakoś środek pomagający zwalczyć dolegliwości po wybielaniu zębów. Na większości forów poświęconych tej tematyce można przeczytać, że problem jest całkiem popularny a nieprzyjemne odczucia nie kończą się jedynie na lekkim dyskomforcie.

Podczas wybielania prawie zawsze towarzyszy pacjentom uczucie ucisku na zęby, ściskania lub rozpierania. Niestety, czasami może pojawić się również promieniujący i silny ból. Odczucia potrafią być tak nieprzyjemne, że podczas stosowania żelu na noc wielu pacjentów budzi się z powodu bólu. Nawet przy całkowicie zdrowych zębach, bez żadnych ubytków, trzeba być gotowym na utrzymującą się kilka tygodni po zabiegu sporą nadwrażliwość i ból, który może pojawić się podczas wybielania.

Środki wybielające działają bardzo drażniąco na dziąsła, często powodując powstawanie nadżerek, ranek, piekących podrażnień Na szczęście zaraz po zakończeniu zabiegów dziąsła wracają do poprzedniego stanu. Uszkodzeniom dziąseł sprzyjają źle wykonane nakładki na zęby - np. takie, które niedostatecznie zakrywają dziąsła lub są za wysokie i drażnią tkanki miękkie nad zębem oraz takie, które posiadają ostre krawędzie.

Dlaczego zabieg wybielania jest bolesny? - Mechanizm występowania bolesności pozabiegowej jest nie do końca znany. Obecnie przyjmuje się 2 główne przyczyny takiej dolegliwości - tłumaczy Michał Pelc, lekarz stomatolog z kliniki Dentistica w Warszawie. Przypuszcza się, że podczas wybielania nadtlenek karbamidu, wodoru lub mocznika powodują utlenienie związków organicznych znajdujących się w szkliwie zęba oraz zębinie. Dzięki temu barwniki, które nadają niekorzystny kolor naszym zębom, zostają utlenione i zęby się rozjaśniają. Niestety podczas reakcji utleniania rozpadowi ulegają cząsteczki wody a zęby staja się odwodnione, co ma wpływ na przewodzenie nieprzyjemnych dla nas bodźców. - Podczas reakcji utlenienia odsłaniane są kanaliki zębinowe i bodźce mogą dostać się łatwiej do wnętrza zęba, drażniąc zakończenia nerwowe. Druga reakcja bólowa spowodowana jest bezpośrednim kontaktem substancji wybielającej z miazgą zęba. Dotyczy to najczęściej bardzo niewielkiej ilości substancji. Na szczęście. Bo większa ilość bez problemu mogłaby doprowadzić do martwicy miazgi - tłumaczy doktor Pelc. Warto jednak wspomnieć, że dokładny mechanizm rozjaśniania nie jest obecnie znany.

Rozjaśnianie nie wybielanie

Zabieg wybielania rzadko gwarantuje naprawdę białe zęby. Wynik zależy głównie od indywidualnych właściwości szkliwa, zębiny, od charakteru przebarwień, jakich chcemy się pozbyć. - Jeśli ktoś ma sine zęby, będzie miał jasno sine, żółte, pozostaną jasno żółte - przekonuje doktor Pelc, który zabieg woli nazywać rozjaśnieniem niż wybielaniem. - Wybielanie kojarzy się raczej z bieleniem. A tego przecież nie robimy - dodaje.

Jakie jeszcze mogą być nieoczekiwane skutki zabiegu? W zależności od struktury zębów i rodzaju przebarwień zęby mogą rozjaśnić się częściowo - np. tylko do połowy. Ulotki dla pacjentów dołączone do preparatów ostrzegają, że zęby przy szyjkach często pozostają naturalnie ciemniejsze. Na szkliwie mogą pojawić się białe, porowate plamy, które po pewnym czasie powinny zniknąć. W przypadku wystąpienia nierównomiernego efektu pocieszeniem może być fakt, że po kilkunastu dniach efekt wybielania nieco zanika i kolor zębów bardziej się wyrównuje. Dla osób, które są pod wrażeniem zabiegu powolny zanik efektu będzie oczywiście wadą. Wybielanie nie jest zabiegiem trwałym, najczęściej trzeba je powtarzać co 3-4 lata. Czasami jeden zabieg, lub w przypadku wybielania nakładkowego - seria zabiegów - nie wystarczają, żeby zauważyć jakikolwiek efekt. - Mam pacjentów, którzy powtarzają sesję 3 - 4-krotnie. Czasami po jednej sesji nie ma prawie w ogóle efektu. A czasami wręcz odwrotnie. To naprawdę zależy od indywidualnych warunków każdego z nas. Nie ma jednego scenariusza - tłumaczy doktor Pelc.

Czy dentyści wybielają zęby?

Dentyści przekonują, że podczas wybielania nie ulega trwałemu uszkodzeniu żadna z tkanek zęba. W zależności od stanu zębów, pojawiają się lekkie uszkodzenia (bruzdy, porowatość, które można zaobserwować jedynie podczas dokładnych badań mikroskopowych), ale dużo gorszy wpływ na stan szkliwa ma kwas fosforowy zawarty np. w coca coli i podobnych napojach. Oczywiście stężenie tego kwasu w produktach spożywczych nie jest duże, ale wypicie gazowanego napoju i nie umycie zębów wpływa na szkliwo bardzo źle. Mimo wszystko, kto z nas nigdy tak nie postąpił? - Co ciekawe, nie powinno się bezpośrednio po wypiciu napoju z kwasem fosforowym szczotkować zębów. Lepiej z tym chwilę poczekać. Lepiej wypłukać jamę ustną, tak żeby obniżyć stężenie kwasu. Trawi on szkliwo na tyle skutecznie, że można je uszkodzić podczas szczotkowania - wyjaśnia dr Pelc.

Doktor Pelc, który uprzedza, że przed zabiegiem wybielania konsultacje u niego trwają około godziny, sam poddał się zabiegowi. Chociaż przyznaje, że lekarze nieczęsto lądują na fotelu dentystycznym, uważa, że zęby są szczególną wizytówką dentysty. Skoro poddaje zabiegom swoich pacjentów, dlaczego sam miałby ich nie wypróbować? Estetyka to nie jedyny plus zabiegu. - Osobiście zauważyłem bardzo pozytywny efekt. Pacjenci częściej się uśmiechają i pokazują efekt mojej pracy. Lepiej również dbają o zęby. W końcu tyle się namęczyli, ponieśli koszty, więc starają się zadbać o efekt, a odpowiednia higiena przeciwdziała innym schorzeniom - podsumowuje dentysta.

O czym pamiętać po wybielaniu?

Po wybielaniu zębów, niezależnie od metody należy pamiętać o:

  • zachowaniu białej diety co najmniej 3 doby po zabiegu (w niektórych przypadkach dłużej) - można jeść wszystko to, co nie pobrudzi białego płótna - powinny o tym pamiętać zwłaszcza osoby cierpiące na alergie pokarmowe, dla których zachowanie białej diety po zabiegu mogłoby stanowić problem - odwodnione po wybielaniu żeby wraz z wodą z jamy ustnej wchłaniają wszelkie barwniki

  • stosowaniu past i preparatów z większą ilością fluoru, które remineralizuja szkliwo - jest to szczególnie ważne w przypadku pojawienia się silnej nadwrażliwości lub białych, porowatych plam na zębach

  • zaprzestaniu palenia na czas wybielania i po nim - niektóre badania wskazują, że wolne rodniki powstające podczas wybielania zębów wraz z substancjami, które wdychamy paląc papierosy podwyższaja ryzyko wystąpienia nowotworów jamy ustnej. Poza tym dym papierosowy bardzo przebarwia zęby, dlatego wybielanie traci sens, gdy jednocześnie poddajemy je działaniu dymu

  • regularnym odwiedzaniu dentysty po zabiegu oraz usuwaniu kamienia i przebarwień minimum raz na rok

  • poniedziałek, 19 listopada 2012

    Finał Pucharu Davisa: Jedyny taki Radek

    Adam Romer, Praga
     
    18.11.2012 , aktualizacja: 18.11.2012 23:03

    A A A Drukuj
    Radość Radka Stepanka

    Radość Radka Stepanka (Fot. Petr David Josek AP)

    Podobno w tenisie wieku zawodnikom się nie wytyka. Ale 34 lata to już bez wątpienia bliżej emerytury niż początku kariery. Tyle właśnie skończy za dziewięć dni Radek Stepanek. Człowiek, który doprowadził czeski tenis do największego sukcesu od czasów Ivana Lendla. Czesi wygrali 3:2 z Hiszpanią w setnym finale Pucharu Davisa!
    Nikt, ale to nikt nie mógł przewidzieć takiego scenariusza niedzielnych pojedynków. Po tym jak debel Stepanek/Berdych z trudem uporał się z hiszpańskimi zwycięzcami deblowego Mastersa, Hiszpanie musieli liczyć na swoich singlistów, a Czesi obliczali swoje niedzielne szanse.

    - Stawiam na Berdycha. On zdobędzie dla gospodarzy decydujący punkt. Ivan Lendl mówi nawet, że wygra w trzech setach - opowiadał w sobotni wieczór Wojciech Fibak, który cały finał śledził u boku swojego dawnego podopiecznego Lendla.

    Fibak dodawał też, że jeśli Tomas Berdych nie wygra, to nie daje wielkich szans Radkowi Stepankowi w starciu z młodszym o siedem lat Nicolasem Almagro. Trudno było się z taką opinią nie zgodzić, szczególnie po tym, co Hiszpan pokazał w piątek, gdy przez pięć setów uprzykrzał życie pierwszej rakiecie Czechów. Wprawdzie Berdych wygrał, ale Almagro pozostawił doskonałe wrażenie i przekonanie ekspertów, że w singlu na szybkiej nawierzchni w praskiej hali O2 czuje się wyśmienicie.

    - Stepanek kocha atakować, ale w takiej formie Almagro raczej nie da mu szans - kończył dzień przed meczem swoją analizę Fibak.

    Trudno się dziwić, że jeśli tak mówili sami najwięksi w czeskim i polskim tenisie, to miny czeskich kibiców rzedły z każdą kolejną piłką przegrywaną przez Berdycha. Pierwszy niedzielny singiel, który miał im dać upragniony trzeci punkt, zamienił się w bezlitosną egzekucję wyczerpanego po dwóch dniach gry Czecha. David Ferrer, który rozgrywa najlepszy sezon w karierze, pokazał mu, jaka różnica dzieli miejsca nr 5 i 6 w rankingu ATP, jakie zajmowali obaj panowie przed tym finałem. To nie tylko 1825 punktów rankingowych, ale też witalność, zadziorność i nieustępliwość na korcie przemawiały na korzyść Hiszpana.

    - Jeśli mogłem w tym meczu zrobić coś więcej, to przepraszam, ale nie wiem, co mogłoby to być - mówił ze zwieszoną głową Berdych na pomeczowej konferencji.

    Ferrer miał wlać nadzieję w serca Hiszpanów i zrobił to, można powiedzieć, w ekspresowym tempie. Po trzech setach, czterech breakach przewagi było po wszystkim i można powiedzieć, że wszystko zaczynało się od nowa.

    Wszystko było w rękach i nogach Almagro i Stepanka. A statystyka w tym wypadku była dla prawdziwego Mohikanina gry "serve-and-volley", jakim jest Czech, bezwzględna. Jedynym tenisistą, który w wieku powyżej 30 lat wygrał piąty decydujący mecz w dziewięćdziesięciu dziewięciu poprzednich finałach Pucharu Davisa, był 31-letni Brytyjczyk James Parker, i zrobił to w 1912 roku w Melbourne. W pozostałych 19 przypadkach, gdy w finale dochodziło do ostatniego pojedynku, wygrywali go zawsze młodsi tenisiści. Do tego Stepanek miał w nogach morderczy pojedynek deblowy z soboty i w pamięci porażkę z Almagro w pierwszej rundzie tegorocznego US Open. Wszystko to mogło Czecha nastroić źle, tymczasem Stepanek okazał się prawdziwym liderem drużyny. Charyzmatycznym nie tylko w prowadzeniu ekipy czeskiej (mówi się tu głośno, że to właśnie Radek decyduje o wszystkim, a nie kapitan Jaroslav Navratil), ale także na korcie.

    W niedzielę w Pradze zagrał najważniejszy mecz w życiu i zagrał go w swoim najlepszym z możliwych stylu. Atakował, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, czekał cierpliwie, gdy trzeba było Hiszpana przetrzymać z końca kortu, niemal w ogóle nie dokonywał złych wyborów. Jego wolej i półwolej okazał się bronią zabójczą, dzięki której pozbawił złudzeń młodszego rywala. Grał koncertowo!

    Nawet chwilowy moment lepszej gry Almagro, gdy Hiszpan odwrócił losy trzeciego seta i mimo wczesnej utraty swojego podania wygrał tę partię, nie wybił Czecha z uderzenia.

    Niesiony dopingiem ponad 10 tysięcy zachwyconych czeskich kibiców Stepanek z początkiem czwartego seta znów odebrał serwis rywalowi i objął prowadzenie 3:0.

    W tej sytuacji miejscowi kibice, którym z temperamentu zdecydowanie bliżej do dobrego wojaka Szwejka niż do fanatycznych fanów z południa Europy, już nie zamilkli ani na chwilę. Ponieśli swoim dopingiem Stepanka do kolejnych spektakularnie zdobywanych punktów i w ostateczności do końcowego zwycięstwa.

    A potem działo się w O2 Arenie - Stepanek całował się z żoną Nicole Vaidisovą, tenisiści biegali z niebiesko-biało-czerwonymi flagami wokół, kapitan Navratil uronił łzę, a kibice zgotowali swoim prawdziwą fetę.

    W ten sposób Czesi dostali kolejny dowód, że tenis jest ich sportem narodowym, a miejscowi restauratorzy - potężny zastrzyk gotówki za tysiące kufli piwa wypitych w praskich (i nie tylko) gospodach ku chwale niespodziewanych zwycięzców jubileuszowego, setnego finału Pucharu Davisa.

    - Jesteśmy drużyną i cała drużyna, cały naród tu wygrał - zapewniał na pomeczowej konferencji Stepanek w otoczeniu kolegów, ale trudno było odnieść inne wrażenie niż to, że był to klasyczny "one-man show" w wykonaniu Radka.

    CZECHY - HISZPANIA 3:2

    Radek Stepanek - David Ferrer 3:6, 4:6, 4:6;

    Tomas Berdych - Nicolas Almagro 6:3, 3:6, 6:3, 6:7 (5), 6:3;

    Berdych, Stepanek - Marcel Granollers, Marc Lopez 3:6, 7:5, 7:5, 6:3;

    Ferrer - Berdych 6:2, 6:3, 7:5;

    Stepanek - Almagro 6:4, 7:6(0), 3:6, 6:3. 

    niedziela, 18 listopada 2012

    Były szef BOR o zarzutach: Dywagacje i życzenia. Robimy tyle, na ile nas stać


    ps, PAP
    09.01.2014 , aktualizacja: 09.02.2012 21:47
    A A A Drukuj
    Generał Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu

    Generał Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu (Fot. Robert Kowalewski / AG)

    BOR pracuje jak inne służby, a na większą ochronę nie pozwala nam budżet. Opinia biegłych jest życzeniowa i nie ma uzasadnienia w prawie. Na jakiej niby podstawie mielibyśmy zabezpieczać trasę przejazdu? - pytał były szef BOR gen. Mirosław Gawor, komentując zarzuty prokuratury wobec BOR dotyczące katastrofy smoleńskiej.
    Prokuratura postawiła zastępcy szefa BOR gen. Pawłowi Bielawnemu dwa zarzuty (m.in. niedopełnienia obowiązków) w śledztwie dotyczącym przygotowań wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska w Katyniu w kwietniu 2010 r. Dziś Bielawny został zdymisjonowany ze stanowiska.

    - Jak powinno wyglądać zabezpieczenie takiej wizyty - pytała Polska Agencja Prasowa byłego szefa BOR Mirosława Gawora. - Od lat powtarzam, że polskie Biuro Ochrony Rządu w swojej działalności robi niezbędne minimum, bo na tyle nas stać. Oczywistą rzeczą jest, że chcielibyśmy robić więcej, ale nie zawsze na to pozwalają warunki - odpowiedział Gawor.

    "Prezydenta USA stać na 300 ochroniarzy"

    Generał tłumaczył, że BOR działa jako inne służby w Europie i na świecie, a w Rosji lokalne służby ochrony nie odbiegają od standardów światowych: - USA i Rosja stosują "ochronę totalną", bo ich po prostu na to stać, poza tym nie bez znaczenia jest, że posiadają broń atomową - mówił.

    - Gdy kierowałem BOR, to na zabezpieczenie wizyty zagranicznej prezydenta lub premiera nigdy nie udało mi się wysłać więcej niż dziesięciu oficerów. Tymczasem, gdy amerykański prezydent przylatuje do Polski, towarzyszy mu 300 ochroniarzy. To nie znaczy, że oni nie mają zaufania do służb gospodarza lub przejmują dowodzenie. Po prostu mają na to pieniądze - zaznaczył.

    Gawor powiedział, że zabezpieczenie zagranicznych wizyt prezydenta i premiera zawsze odbywa się według tego samego schematu, jak podróże do Smoleńska w kwietniu 2010 r. - Odbywa się to w ten sposób na całym świecie. Nikt z zewnątrz nie jest w stanie dobrze zabezpieczyć wizyty bez współpracy z gospodarzem. Zadaniem służb kraju gościa jest zabezpieczenie fizyczne i jednocześnie obserwowanie, czy gospodarze robią wszystko jak należy - stwierdził.

    "Niby na jakiej podstawie mielibyśmy sprawdzać trasy przejazdu?"

    Zdaniem generał w ekspertyzie biegłych dla prokuratury jest dużo niedomówień i nieścisłości. - Dla mnie jest to życzeniowa opinia, która nie ma uzasadnienia w faktach, a w większości wypadków - w prawie. Na przykład kwestia, czy lotnisko spełnia wymogi techniczne - to nie jest sprawa BOR-u, tylko specpułku. BOR nie ma nawet odpowiednich fachowców, by to ocenić. Podobnie zarzut, że nie sprawdzono tras przejazdu. Ale niby na jakiej podstawie miałyby to na terenie Rosji zrobić polskie służby? Na podstawie jakiego prawa? - pytał.

    Podobnie odniósł się do zarzutów o brak ochrony samolotów na lotnisku. - Lotnisko w Smoleńsku, jako obiekt wojskowy, jest dozorowane przez całą dobę. Jeżeli podczas wstępnych ustaleń przed wizytą, Rosjanie zadeklarowali, że biorą na siebie zabezpieczenie lotniska, w tym polskiego samolotu, BOR nie ma podstaw, żeby im nie ufać - wyjaśnił.

    "Gospodarz zabezpiecza obiekt. Tylko idiota wpuściłby obce służby..."

    Biegli zaznaczyli w opinii, że w grupie rekonesansowej i zabezpieczającej zabrakło m.in. pirotechnika i lekarza. - Gdybyśmy mieli tak działać, na przygotowanie wizyty w Katyniu powinno polecieć 10-15 funkcjonariuszy, a później na fizyczne zabezpieczenie - 20 albo 30 - skomentował to Gawor, dodając, że przy takim postępowaniu "budżet BOR kończyłby się w maju". - Poza tym o liczbie miejsc dla ochrony w samolocie nie decyduje szef BOR, tylko organizator wizyty - dodał.

    Według byłego szefa Biura to gospodarz powinien zapewnić zabezpieczenie sanitarne, biochemiczne i pirotechniczne. - Zresztą wyobraźmy sobie, że gość z zagranicy chce lądować w polskiej bazie wojskowej. Tylko idiota wpuściłby obce służby. Taki obiekt jest dozorowany przez całą dobę, a gość może co najwyżej zgłosić - i jest to norma - żeby nie odbywały się tam w tym samym czasie np. żadne prace techniczne - wyjaśniał.

    "Oficer, który zginął w Smoleńsku, miał większą wiedzę niż oceniający"

    Gawor zaznaczył, że nie ma żadnych przesłanek wskazujących na rolę ochrony w katastrofie lotniczej. - Na pokładzie nie wybuchła bomba, nikt maszyny nie ostrzelał z terenu lotniska itp. - wymieniał - Dlatego dla mnie dużym zaskoczeniem jest, że zarzut dotyczy wiceszefa BOR-u. Według mnie funkcjonowanie ochrony to poboczny wątek, który jest ciągnięty zupełnie niepotrzebnie. Widzę tu też podgrzewanie atmosfery przez prokuraturę - mówił.

    Generał powiedział także, że płk Jarosław Kaczyński (byłego wiceszefa BOR, który odwoływał się od decyzji o zwolnieniu go ze służby) nie powinien jego zdaniem podejmować się roli biegłego. Zaznaczył, że ppłk Jarosław Florczak, który zabezpieczał wizyty w Smoleńsku (zginął w katastrofie smoleńskiej) był jednym z bardziej doświadczonych oficerów: - Moim zdaniem wiedza profesjonalna ppłk. Florczaka była o wiele wyższa niż tego, który go oceniał.

    "Czy stać nas na to, żeby setkę agentów wysłać do Smoleńska?"

    - Ta sytuacja osobiście mnie boli, bo powoduje złą atmosferę wokół BOR. Wciąż czuję się związany z tą firmą - mówił Gawor.

    - Czy powinniśmy na przyszłość zmienić sposób ochraniania najważniejszych osób w państwie podczas podróży zagranicznych? - pytała generała PAP.

    - To jest pytanie, czy powinniśmy wsadzić w samolot setkę agentów ochrony i wysłać ich wcześniej do Smoleńska. Może i powinniśmy, tylko, czy nas na to stać? - pytał retorycznie generał - Niech wszyscy przeanalizują wizyty, które się odbywają w Polsce, oprócz wizyt rosyjskich i amerykańskich. Czy przylatuje 50, czy 100 agentów ochrony? Nie, przylatuje kilku. Wiedzą, że BOR działa na tyle profesjonalnie, że nie będą mieli stresu - zaznaczył.

    Trzy drużyny, umowa koalicyjna i... Photoshop. Kim jest Piechociński?

    psm
    18.11.2012 , aktualizacja: 18.11.2012 10:36
    A A A Drukuj
    Kongres PSL. Janusz Piechociński przyjmuje gratulacje od Jarosława Kalinowskiego

    Kongres PSL. Janusz Piechociński przyjmuje gratulacje od Jarosława Kalinowskiego (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

    Niewybieralny poseł od infrastruktury, grzybów i życzeń przerabianych Photoshopem. Janusz Piechociński - co dla wielu było zaskoczeniem - został szefem Polskiego Stronnictwa Ludowego, detronizując wieloletniego szefa partii Waldemara Pawlaka. Zobacz, kim jest Piechociński i co się może zmienić po jego wygranej.
    Według posłów, do niedawna, człowiek niewybieralny. Dla dziennikarzy - wszędobylski, miły w kontaktach poseł PSL od infrastruktury. Dla działaczy lokalnych - szansa na odklejenie od Polskiego Stronnictwa Ludowego łatki "partii od taśm Serafina" i tej, która "załatwia stołki" nie wedle kompetencji, lecz koneksji. Janusz Piechociński wczoraj został prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego.

    1,75 proc. głosów, czyli czym poróżnił się Piechociński z Pawlakiem

    Otwarty konflikt nowego prezesa PSL ze starym rozpoczął się po wyborach prezydenckich w 2010 roku. To wtedy Waldemar Pawlak zdobył zaledwie 1,75 proc. głosów i wtedy też Piechociński powiedział na głos to, o czym wielu działaczy lokalnych mówiło w swoich regionach - że szef partii zdobył znacznie mniej głosów niż jego ugrupowanie w wyborach parlamentarnych ("o ponad 110 tys. głosów mniej niż wirtualny kandydat Janusz Korwin Mikke" - zauważył ostatnio Piechociński).



    Przed samymi wyborami prezydenckimi - wtedy jeszcze poseł - Piechociński wzywał do wystawienia w wyborach kandydata ponadpartyjnego, wtedy miałby on szansę na wygraną. Tak się jednak nie stało, a Piechociński został wręcz oskarżony przez Waldemara Pawlaka o sabotowanie kampanii. Właśnie po tych - nieudanych dla Polskiego Stronnictwa Ludowego - wyborach, Piechociński zapowiedział, że będzie kandydował na szefa całego PSL-u.

    Jak Piechociński widzi PSL?

    Jakie problemy w PSL-u widział Pawlak? Sam pisał: "Przez 5 lat rządów nie umiemy poszerzyć poparcia społecznego. Nie budujemy partii do wewnątrz. Nie umiemy uruchamiać mechanizmów partiotwórczych, które zablokowałyby te procesy. PSL-u parlamentarnego, w większej części Polski praktycznie już nie ma. Mamy bardzo słabe kierownictwo, co potwierdził start w ostatnich wyborach prezydenckich. (...) W 2003. roku PSL było najbogatszą partią polityczną w Polsce. Dziś jesteśmy najbiedniejsi. (...) Dlaczego stoimy na skraju zapaści finansowej? Dlaczego w Stronnictwie nie ma gospodarza? To są bolesne pytania, ale dlaczego obecne kierownictwo nie potrafi i nie chce na nie odpowiedzieć?" - pytał.



    A jak to widzi Piechociński? Jedną z jego podstawowych recept ma być "koncepcja trzech drużyn", czyli oddzielne działanie na trzech frontach: parlamentu ("oparte o szerokie zespoły eksperckie"), rządu ("z wicepremierem Pawlakiem na czele") i polityki ("z nowym prezesem PSL, który ruszy w Polskę i zacznie budować Wielki Ruch Ludowy"). I ten rozdział może być najbardziej problematyczny - dla wielu obecnych posłów wiąże się on bowiem z osłabieniem siły partii, dla działaczy terenowych zaś - jest szansą na wzmocnienie struktur i wybieralność w następnej zmianie parlamentu.

    Kolejną sporną kwestią jest związek z Platformą Obywatelską. Piechociński chce, aby koalicja trwała, ale... z umową koalicyjną, której do tej pory nie została podpisana. Pawlakowi to nie przeszkadzało, nowy prezes PSL chce jednak wyraźnie zapisanych kompetencji koalicjantów i lepszej współpracy między resortami.

    Kim jest Piechociński? Pan od grzybów i Photoshopa

    Janusz Piechociński jest jednym z najbardziej obecnych w mediach polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego. Do dziennikarzy wysyła stale newslettery, gotowe teksty i analizy, prowadzi kilka blogów, ma swoje profile na portalach społecznościowych: Facebooku, Naszej Klasie i Twitterze.

    Dziennikarzom składa także... życzenia. Zarówno na święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok, Dzień Kobiet. Jedne, które składał właśnie na Dzień Kobiet, pracownikom mediów wyjątkowo utkwiły w pamięci. Otóż na zdjęciu Piechocińskiego trzymającego kwiaty, kwiaty zostały wstawione programem graficznym. I, bynajmniej, nie był to najlepszy fotomontaż.



    Nowy lider PSL-u jest także grzybiarzem. I przekonuje się o tym każdy, kto miał z nim kilkukrotnie do czynienia - Piechociński z grzybami pokazuje się na konferencjach prasowych, jest w stanie o nich rozmawiać niemal bez przerwy przed programami publicystycznymi. W sezonie zaś często zdarza się, że polityk przynosi swoje grzyby i daje w prezencie współdyskutantom.

    Idzie młode?

    Piechociński jest zaledwie rok młodszy od Waldemara Pawlaka, ale w kuluarach mówi się, że to on jest nadzieją młodego pokolenia działaczy tej partii i że to dzięki ich głosom wygrał. Jeździł na wszystkie zjazdy wojewódzkie PSL, gdzie - według naszych źródeł - zostawał do późnych godzin wieczornych, w przeciwieństwie do swojego kontrkandydata, który tuż po swoich wystąpieniach, popołudniem wracał do Warszawy. Piechociński na zjazdach krytykował swojego przeciwnika, a szczególnie próby obsadzania stanowisk partyjnych "ludźmi prezesa", co podobało się lokalnym działaczom. Tym, którzy chcą pokazać, że PSL to nie są "taśmy Serafina" i chcą odkłamać mit "stereotypowej rodziny PSL".



    Janusz Piechociński ukończył Szkołę Główną Planowania i Statystyki (obecnie SGH) i przez lata pracował na uczelni. Posłem był pięciokrotnie, zawsze startował z okręgu podwarszawskiego, co często było dla mieszkańców tego okręgu zaskoczeniem - ci kojarzą Piechocińskiego przede wszystkim z Warszawą, nie z własną okolicą. To widać też po wynikach wyborczych nowego szefa PSL.

    Po wyborach na prezesa Stronnictwa, komentatorzy zauważają, że zagrożony może się czuć m.in. Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Dlaczego? Piechociński był w PSL-u uważany za eksperta od infrastruktury. Wielokrotnie występował w dyskusjach dotyczących rozwoju ruchu kolejowego czy przepustowości polskich dróg i przetargów. Był też wielokrotnie wskazywany jako potencjalny kandydata na ministra lub wiceministra transportu po objęciu władzy przez koalicję PO-PSL.

    Teraz niektórzy wzywają go, aby to on przejął ministerstwo gospodarki, zamiast Waldemara Pawlaka. Sam Piechociński na razie nie deklaruje chęci żadnych zmian. Rozmowy koalicyjne jednak już są zapowiedziane - na przyszły tydzień.

    Protokół Dyplomatyczny (MSZ)

    Email Drukuj PDF

    Protokół dyplomatyczny

    Analiza

    2009-12-16

    Elżbieta Woźnica Paulina Zajda

    Protokół Dyplomatyczny

    1. Definicja

    2. Historia i rozwój protokołu dyplomatycznego

    3. Zakres protokołu dyplomatycznego

    3.1 Zasada pierwszeństwa

    3.2 Ceremoniał

    3.3 Misje dyplomatyczne

    3.3.1 Personel misji dyplomatycznych

    4. Protokół dyplomatyczny w Polsce

    4.1 Historia protokołu dyplomatycznego w Polsce

    4.2 Współczesny polski protokół

    4.3 Komórki organizacyjne polskiego Protokołu Dyplomatycznego

    5. Wpadki protokołu dyplomatycznego

    „Niegdyś bywało tak, że do sali obrad wykuwano tyleż drzwi, ilu było dyplomatów, by zapobiec sporom, kto wejdzie pierwszy. Dziś te zawiłe kwestie rozstrzyga protokół dyplomatyczny"[1]. Choć droga do wypracowania i przyjęcia norm, które regulowałby kwestie związane z dyplomacją i stosunkami międzypaństwowymi, a właściwie między uczestnikami tych stosunków, była długa i niejednoznaczna, jako punkt wyjścia rozważań w niniejszej pracy przyjmiemy próbę zdefiniowania samego pojęcia protokół dyplomatyczny. W dalszej części zajmiemy się z natomiast jego historia, zakresem oraz statusem w Polsce. A na koniec poruszymy błędy mogące wyniknąć przy stosowaniu protokołu dyplomatycznego.

    1. Definicja

    Zakres pojęciowy protokołu dyplomatycznego obejmuje takie zagadnienia jak: ceremoniał państwowy i dyplomatyczny, zasady savoir-vivre'u, zasady organizacji życia dyplomatycznego (wyjazdy, przyjęcia, przyjmowanie gości, pierwszeństwo, stroje, czy też wymianę korespondencji)[2]. Na tej podbudowie możemy doszukać się definicji mówiących, że protokół dyplomatyczny to: ogół prawideł i zasad postępowania i zachowania się, przyjęty w stosunkach międzynarodowych; ceremoniał dyplomatyczny"[3] lub też: „fr. protocole diplomatique; ang. diplomatic protocole - ogólnie oznacza zbiór reguł normujących porządek w oficjalnym obrocie dyplomatycznym będący zarazem całością technik pracy służb zagranicznych, których zadaniem jest stworzenie w stosunkach międzypaństwowych klimatu szacunku oraz wzajemnego poszanowania. Jest on narzędziem polityki zagranicznej państwa i służy do przenoszenia istotnych politycznie treści za pośrednictwem jego wysoce sformalizowanego rytuału i języka"[4]. Jednak najszerszą i najpełniejszą wydaje się być definicja przedstawiona przez panów Ikanowicza i Piekarskiego mówiąca, że:Protokół dyplomatyczny określa reguły postępowania i zachowania dyplomaty, normy obowiązujące  w kontaktach urzędowych z władzami państwa jak również we wzajemnych stosunkach między placówkami dyplomatycznymi innych państw w danej stolicy. Protokół dyplomatyczny reguluje wzajemne kontakty szefów państw jak i osób reprezentujących dane państwo, a także instytucji i urzędów. Rozwiązuje wiele na pozór formalnych kwestii proceduralnych, które w przeszłości niejednokrotnie doprowadzały do powstania konfliktów międzynarodowych, jak również ułatwia zbliżenie i prowadzenie dialogu. Pozwala także na wyrażenie niezadowolenia czy dezaprobaty bez narażania się na otwarty konflikt" [5].

    2. Historia i rozwój protokołu dyplomatycznego

    Z protokołem, zwanym w przeszłości ceremoniałem dworskim lub etykietą dworską spotykamy się od zarania dziejów. Historia dyplomacji i protokółu dyplomatycznego wiąże się z powstaniem państw i potrzebą utrzymywania stosunków oraz rozwiązywania konfliktów między nimi.

    Instytucja posłów była znana już w starożytnej Grecji, podzielonej na wiele małych państw-miast wzajemnie wojujących i negocjujących zawarcie pokoju. Posłami byli kapłani lub wybitni obywatele, filozofowie, poeci, a także kupcy. Oznaką posła była różdżka oliwna lub laurowa, zwieńczona dwoma wężami, co było symbolem roztropności i chytrości. Posłom w ich misji towarzyszyli heroldowie, a rokowania obok kwestii związanych z pokoje i odszkodowaniem za zniszczenia wojenne obejmowały także kwestię wymiany jeńców i pochówku zabitych. Poseł posiadał listy uwierzytelniające, które składał w urzędzie zajmującym się sprawami zagranicznymi; miał także instrukcje postępowania, spisane na zwojach z papirusu lub złączonych tabliczkach, zwanych diploma, z czego wywodzą się wyrazy dyplom i dyplomacja[6].

    Z kolei w starożytnym Rzymie istniało 20-osobowe kolegium fecjałów, powołane za czasów mitycznego władcy Numy Pompiliusza, następcy założyciela Rzymu Romulusa.

    Fecjałowie byli kapłanami nadzorującymi ceremoniał związany z przyjmowaniem i wysyłaniem posłów, niezwykle bogaty i pełen ściśle przestrzeganych form. Poselstwa państw zaprzyjaźnionych witano już na granicy, zapewniając im eskortę aż do miasta, gdzie gości umieszczano w reprezentacyjnych kwaterach. Podejmowano ich niezwykle uroczyście, wyprawiano uczty oraz igrzyska. Podczas uczty stojący na czele poselstwa zajmował miejsce honorowe, tuż obok gospodarza. Posłowie brali udział w specjalnej sesji senatu. Następowała również wymiana hojnych darów[7].

    Szczególnie rozwinięta była dyplomacja i towarzyszący jej protokół w okresie Cesarstwa Bizancjum (395-1453), które stosowało ceremoniał mający na celu przekonanie przybywających posłów o potędze i bogactwie państwa. Opracowany był on drobiazgowo i wiele jego elementów zachowało się do dnia dzisiejszego na dworach królewskich. Państwo to posiadało już dobrze zorganizowaną i rozbudowaną dyplomację. Na granicy poselstwo

    spotykały osobistości i gwardia honorowa[8], którzy towarzyszyli posłowi w drodze do Konstantynopola, prowadząc go tak, by nie miał kontaktów z ludnością, a równocześnie odniósł wrażenie, że kraj jest bogaty i posiada liczne twierdze obronne. Posłowi przydzielano wspaniałe rezydencje, zapraszano na widowiska, lecz jednocześnie izolowano, ograniczając

    jego kontakty jedynie do osób upoważnionych. Organizowano parady wojskowe, co miało umocnić przeświadczenie o potędze państwa.

    W tym czasie na Zachodzie potęgą dyplomatyczną było papiestwo. Upowszechnił ono łacinę, jako język obowiązujący w średniowiecznych stosunkach międzynarodowych, a także wprowadziła instytucję stałych przedstawicielstw dyplomatycznych. Przełożony służby odpowiedzialnej za liturgie papieską w Watykanie nosił przez wieki tytuł mistrza ceremonii. Nie zajmował się jednak organizacją przyjęć , wizyt i audiencji papieskich lecz wyłącznie sakramentami sprawowanymi przez papieża[9].

    Rozwój handlowy miast włoskich w czasach nowożytnych doprowadził do ożywienia dyplomacji. W Europie wyróżniały się Florencja, Wenecja, Mediolan i Genua. Ponadto pobudzały one aktywność gospodarczą i polityczną z krajami Afryki i Bliskiego Wschodu. Wymagało to zawierania umów gospodarczych dla zabezpieczenia handlu. Funkcje posłów pełnili wybitni obywatele i arystokraci, a niejednokrotnie także kupcy i bankierzy[10].

    Za przełomową datę w dziejach protokołu uznaje się 1 stycznia 1585r. kiedy król Francji Henryk III (Walezy) wydał ordynację ustanawiającą urząd „wprowadzającego ambasadorów i władców obcych". Oczywistym celem władców – a cel ów chronologicznie wiąże się z powstaniem stałych misji dyplomatycznych i zaczątkami oddzielnych sekretariatów stanu do spraw zagranicznych – było lepsze przygotowanie dworu do przyjmowania obcych poselstw, wyraźnie przedkładające polityczny aspekt ich przyjęcia nad ceremonialny. Tytuł introducteur des ambasadeurs przetrwał monarchię i rewolucję i jest do dzisiaj oficjalną nazwą stanowiska szefa protokołu dyplomatycznego francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych [11].

    Ostateczną wykładnię różnic kompetencji dał w 1822r. Baron de La Live swojemu ministrowi spraw zagranicznych: „Introducteur des ambasadeurs jest przełożonym służby ceremonii zagranicznych, podczas gdy maitre des ceremonies kieruje ceremoniami francuskimi[12]". Wyjaśnia to różnicę pojęciową między protokołem dyplomatycznym czyli obsługą kontaktów z przedstawicielami państw obcych, a ceremoniałem, który zajmuje się organizacją uroczystości państwowych. W wieku XIX przekształcono protokół dyplomatyczny w służbę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a szambelanowie odpowiedzialni za ceremonie pozostają przy dworach monarszych aby w XX wieku przejść wraz z nimi do historii.

    W roku 1815 zebrał się kongres wiedeński, na którym podjęto szereg postanowień dotyczących odrestaurowania porządku w Europie, naruszonego przez rewolucję francuską i Napoleona I[13].

    Zapoczątkował on równorzędne traktowanie wszystkich niepodległych państw, niezależnie od tego czy były to cesarstwa, królestwa, czy też republiki. Stanowiło to krok do uznania równości i suwerenności wszystkich państw bez względu na ich wielkość i znaczenie, co na ówczesne czasy było rewolucyjne. W dziedzinie dyplomacji wyniknęły z tego dwie fundamentalne zmiany w praktyce protokolarnej. Pierwsza dotyczyła ustalenia trzech klas szefów misji dyplomatycznych: ambasadorów i nuncjuszów, posłów oraz chargé d'affaires. Mimo wspomnianej powyżej zasady równości państw przywilej wysyłania ambasadorów przysługiwał jedynie koronowanym monarchom. Druga natomiast dotyczyła upowszechnienia zasady alternatu, zgodnie z którą w porozumieniach dwustronnych dokument przeznaczony dla danego państwa wymieniał na pierwszym miejscu swojego władcę, lub swój kraj[14].

    Znaczenie regulaminu polega również na tym, że był on pierwszym pisanym aktem wielostronnym. Wszystkie poprzednie postanowienia w tej dziedzinie miały charakter zwyczajowy. Postanowienia regulaminu w sprawie przedstawicieli dyplomatycznych legły u podstaw konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 18 kwietnia 1961 roku.

    Powstanie nazwy „protokół dyplomatyczny" wiąże się z kongresem wiedeńskim. W jego obradach uczestniczyło wielu wybitnych mężów stanu, książąt, ambasadorów, generałów. Długotrwałym obradom towarzyszyły liczne przyjęcia, obiady, bale wymagające dokładnego ustalenia procedencji wszystkich gości. Aby uniknąć pomyłek i nieporozumień ustalono pierwszeństwo gości i zaprotokołowano go[15]. Od tego czasu wszedł w życie zwrot „protokół dyplomatyczny".

    Pojęciem i innymi zagadnieniami związanymi z protokołem dyplomatycznym zajmowano się również w późniejszych latach. Wypracowano kilkanaście istotnych dla tej tematyki dokumentów m.in.:

    · Konwencja o misjach specjalnych 8 grudnia 1969

    · Konwencja ONZ z 14 grudnia 1973 o zapobieganiu i karaniu przestępstw przeciwko osobom korzystającym z ochrony międzynarodowej, włączając w to przedstawicieli dyplomatycznych

    · Konwencja Wiedeńska z 14 marca 1975 roku o reprezentacji państw w ich stosunkach z organizacjami międzynarodowymi o charakterze uniwersalnym

    · Protokół w sprawie przywilejów i immunitetów Wspólnot Europejskich 8 kwietnia 1965 dołączony do traktatu ustawiającego jedną Radę i jedną Komisje WE

    · Polska ustawa o służbie zagranicznej 27 grudnia 2001[16].

    3. Zakres protokołu dyplomatycznego

    Głównymi problemami z zakresu pojęciowego protokołu dyplomatycznego jest zasada pierwszeństwa, zasady savoir-vivre'u, ceremoniał - powitania, pożegnanie, wręczanie listów uwierzytelniających i składanie wieńców, korespondencja dyplomatyczna, wizyty, przyjęcia, ubiory[17].

    3.1 Zasada pierwszeństwa

    Podstawowymi zasadami protokołu dyplomatycznego są zasady pierwszeństwa i starszeństwa, określane jako zasady precedencji. Regulują one postępowanie w wielu sytuacjach, np. kogo należy uhonorować, jak rozsadzić gości, kogo najpierw powitać itp.

    Zasada pierwszeństwa określa które rangi dyplomatów są wyższe, a które niższe. Analogicznie dotyczy to ustalania precedencji stanowisk państwowych, czy też w obrębie określonych struktur cywilnych, wojskowych, kościelnych, naukowych i innych.

    Zasada starszeństwa określa natomiast precedencję wśród osób o tej samej randze lub klasie. Wśród ambasadorów zasada starszeństwa sprowadza się do respektowania kolejności rozpoczynania misji. Przeniosła się ona także na inne dziedziny stosunków zewnętrznych. Wprawdzie na oficjalnych spotkaniach i konferencjach wszyscy przedstawiciele państw tej samej rangi są równi, to jednak dla celów protokolarnych zasada starszeństwa znajduje obecnie zastosowanie przy spotkaniach premierów czy ministrów spraw zagranicznych (o pierwszeństwie decyduje staż - okres pełnienia danej funkcji ), na konferencjach międzynarodowych, przy spotkaniach dwustronnych etc. Osoba o krótszym stażu zawsze ustąpi miejsca osobie dłużej pełniącej równorzędną funkcję, bez względu na wiek i płeć (choć czasami kurtuazja skłania do ustąpienia pierwszeństwa paniom).

    Stosowanie zasad precedencji ułatwia sprawną organizację powitania głowy państwa, prezentację ambasadorów kilkudziesięciu państw podczas oficjalnych wizyt i uroczystości itp. Rozwiązuje problem rozsadzania gości przy stole, pozwala uniknąć prestiżowych zadrażnień podczas uroczystych, oficjalnych spotkań. Porządkuje także wzajemne stosunki w ramach delegacji określając kto przed kim wchodzi, gdzie zajmuje miejsce itp. Zasada pierwszeństwa określa również miejsce w samochodzie: osoba najstarsza rangą siada w tyle, po prawej stronie, najmłodsza rangą zajmuje miejsce przy kierowcy.

    Pozwala także ustalić prawidłową kolejność powitania gości: komu najpierw podać rękę. Kurtuazja wymaga by po powitaniu gospodarzy i honorowego gościa powitać najpierw panie a potem panów, lecz jeśli jest większa ilość gości nie stosujemy tej zasady witając się kolejno z osobami, które stoją bliżej nas. Określa ona również kto do kogo powinien podejść, kogo komu przedstawiamy, kto komu pierwszy powinien złożyć wizytę itp. Tak przyjęta precedencja wyraża zasadę apolityczności w praktyce protokołu dyplomatycznego nakazując traktować każdego dyplomatę tak samo, niezależnie od tego jaki reprezentuje kraj, ustrój czy partię, co wynika z generalnej zasady suwerenności i równości krajów. Precedencja nakazuje rozróżnianie jedynie rangi, stopni, funkcji oraz stażu w ramach danej rangi, a nie kraju pochodzenia, przynależności politycznej, czy też poglądów danej osoby[18].

    3.2 Ceremoniał

    Ceremonia (ang. ceremony ) to uroczysty akt publiczny lub obrządek religijny o charakterze oficjalnym, który przebiega zgodnie z ustalonym porządkiem oparty często na tradycyjnych formach symbolicznych. W zależności od typu będziemy mogli mówić o ceremonii państwowej, dworskiej, uniwersyteckiej itd. Zapis przepisów lub porządku odbywania ceremonii określa się mianem ceremoniału (ang. ceremonial). Nad jej przebiegiem czuwa mistrz ceremonii[19].

    Rozróżniamy dwa rodzaje ceremoniałów:

    a) Ceremoniał państwowy - stanowi zespół ściśle określonych form protokolarnych, które stosowane są w trakcie spotkań szefów państw i rządów oraz innymi przedstawicieli rządu, w celu podkreślenia uroczystego charakteru takiego spotkania

    b) Ceremoniał dyplomatyczny - jest zbiorem zasad i kurtuazyjnych form obowiązujących w trakcie spotkań dyplomatycznych[20].

    Przywołany wcześniej dyplomata Baron de la Live tłumaczył różnicę między służbą odpowiedzialną za organizację ceremonii a protokołem dyplomatycznym, mówiąc, że pierwsza z nich organizuje ceremonie krajowe, a druga – zagraniczne. Najprościej wzajemną zależność obu pojęć obrazuje stosowanie w języku włoskim terminu „ceremoniał dyplomatyczny" na określenie protokołu dyplomatycznego. Krótko mówiąc, protokół można inaczej nazwać ceremoniałem dyplomatycznym[21].

    3.3 Misje dyplomatyczne

    Przedstawicielstwo dyplomatyczne służy każdemu państwu jako instrument utrzymywania i rozwijania stosunków zagranicznych . We współczesnych warunkach nazwę tą określa się 'stały organ państwa działający poza jego granicami'. Tworzą go pełnomocny i uwierzytelniony przedstawiciel (najczęściej ambasador) oraz kierowana przez niego misja dyplomatyczna. Przedstawicielstwa dyplomatyczne są tworzone przez suwerenne państwa bilateralnie (dwustronnie) – z innymi państwami, oraz multilateralnie (wielostronnie) – przy organizacjach międzynarodowych, których są pełnoprawnymi członkami. W pierwszym przypadku reprezentują one głównie własne państwo wobec innego, podczas gdy w drugim – współdecyduję również o działaniach organizacji[22].

    Funkcjonowanie przedstawicielstwa dyplomatycznego jednego państwa na terytorium drugiego może się odbywać wyłącznie za zgoda państwa przyjmującego i z zachowaniem wzajemności, która nie musi jednak oznaczać, że oba państwa są zobowiązane do otwarcia stałej ambasady w stolicy drugiego. Realizują w ten sposób zasady suwerennej równości państw, gdyż kandydaturę przyszłego przedstawiciela dyplomatycznego uzgadnia się uprzednio z państwem przyjmującym, które z kolei przyznaje misji dyplomatycznej państwa wysyłającego daleko idące przywileje i immunitety ułatwiające mu sprawne działanie. Zarówno uzgodnienia dotyczące kandydatury szefa misji i następnie jego uwierzytelnienia, jak i przyznawanie, stosowanie oraz egzekwowanie przywilejów i immunitetów dyplomatycznych należą do kompetencji protokołu dyplomatycznego.

    Ujednolicenie tytułów i rang przedstawicielstw dyplomatycznych wprowadził dopiero w 1815 kongres wiedeński w Aneksie XVII swego Aktu końcowego. Ustanowiono w nim trzy rangi:

    1. Ambasadorowie nadzwyczajni i pełnomocni, legaci albo nuncjusze

    2. Posłowie nadzwyczajni, ministrowie pełnomocni lub inni pełnomocnicy akredytowani przy suwerenach

    3. Charge d'affaires, akredytowani przy ministrach spraw zagranicznych[23]

    3.3.1 Personel misji dyplomatycznych

    Pośród pracowników misji podległych ambasadorowi wyróżnia się członków personelu dyplomatycznego, którzy mają stopień dyplomatyczny i korzystają z immunitetów i przywilejów, członków personelu administracyjnego i technicznego oraz personelu służby misji.

    Najwyższym rangą członkiem misji dyplomatycznej, zazwyczaj zastępcą ambasadora jest minister pełnomocny lub po prostu minister. Pierwotnie był to tytuł przysługujący posłowi, czyli szefowi samodzielnej misji dyplomatycznej drugiej klasy. Następnie ministrów pełnomocnych zaczęto ustanawiać w największych ambasadach, by wzmocnić ich potencjał polityczny, co stosuje się do dziś.

    Ministrowie tworzą wraz z radcami wyższy personel dyplomatyczny. Pośród radców można wyróżniać radcę- ministra pełnomocnego, I radcę lub II radcę i radcę. Radcy są zazwyczaj szefami wydziałów ambasady(politycznego, prasowego, kulturalnego, konsularnego, ekonomiczno- handlowego itd.) tytuł radcy- ministra pełnomocnego, zazwyczaj błędnie utożsamiany z ministrem pełnomocnym, oznacza najwyższe podniesienie rangi radcy.

    Młodszy personel dyplomatyczny stanowią pierwsi, drudzy i trzeci sekretarze oraz attaché jako najniższy stopień dyplomatyczny. Attaché obok nazwy stopnia może mieć również zupełnie inne znaczenie jako określenie samodzielnego stanowiska, takiego jak attaché wojskowy, czyli przedstawiciel sił zbrojnych odpowiadający stopniem I radcy lub attaché prasowy, attaché kulturalny czy attaché handlowy, którym może być jeden z sekretarzy ambasady.

    Stopnie dyplomatyczne są związane zarówno z osobą, wskazując na jej doświadczenie zawodowe, jak i z zajmowanym przez nią stanowiskiem. Posługiwanie się prawie jednolitą skalą stopni we wszystkich służbach dyplomatycznych jest bardzo użyteczne ze względów protokolarnych, gdyż pozwala przestrzegać równowagi w randze rozmówców. Rozmówcą ministra spraw zagranicznych jest jedynie ambasador a tylko w wyjątkowych sytuacjach jego zastępca; dyrektor departamentu nie przyjmuje dyplomatów poniżej stopnia radcy. Prośby o spotkania zgłaszane przez dyplomatów zbyt niskiej rangi są protokolarnym nietaktem i zazwyczaj otrzymują oni odpowiedź odmowną lub prośby te pozostaje bez odpowiedzi[24].

    4.Protokół dyplomatyczny w Polsce

    4.1 Historia protokołu w Polsce

    Polski protokół dyplomatyczny ma historie krótszą niż w wielu innych państwach europejskich. Na początku czasów nowożytnych Polska nie utrzymywała stałych misji za granicą, a problemy dotyczące polityki zagranicznej rozwiązywała wysyłając poselstwa, które po unii polsko- litewskiej były kierowane przez dwóch posłów. Posłowie pochodzili jeden z Korony, a drugi z Litwy i musieli posiadać zgodę obu narodów. Brak stałych przedstawicielstw spowodowany był kilkoma przyczynami. Szlachta nie miała zaufania do królów cudzoziemców i obawiała się, że stałe poselstwa staną się ważnym narzędziem w ich ręku[25]. Poważna przeszkoda był brak pieniędzy, a otrzymywanie stałych poselstw za granica stanowiło by duże obciążenie skarbu państwa[26]. Przez cały wiek XIX Polska była pozbawiona niepodległości, a zatem i takich instytucji jak służba dyplomatyczna. Polski protokół zaczął się zatem tworzyć wraz z odbudową państwa po I wojnie światowej. Ówczesnymi jego twórcami byli Stefan hr. Przeździecki (zawodowy dyplomata w służbie Rosji) i Karol Bertoni (dyplomata w służbie Austro- Węgier). Stworzyli zespół przepisów łączących zwyczaje panujące na najbardziej wyrafinowanych dworach Europy, petersburskim i wiedeńskim, które wzbogacili o elementy polskiej tradycji narodowej.

    Polska szkoła protokołu stała się w okresie międzywojennym europejskim punktem odniesienia. Ambasador francuski w Warszawie Leon Noël przyznawał w swych pamiętnikach, że francuskie Quai d'Orsay chętnie wysyłało do Warszawy młodych dyplomatów, by uczyli się rzemiosła protokolarnego. W okresie powojennym ograniczono funkcję protokołu z przyczyn ideologiczno- politycznych. W 1945 roku Adam Gubrynowicz ówczesny szef Protokołu dyplomatycznego na polecenie ministra Rzymowskiego opracował nowy ceremoniał, czyli zapis zwyczajów protokolarnych obowiązujących w Polsce.

    W czasach PRL protokół dyplomatyczny nie utracił swoich profesjonalnych zalet, jednak ze względu na skojarzenia z elitarnością służby dyplomatycznej, został sprowadzony do niszowej roli tylko formalnego kanału kontaktu z placówkami dyplomatycznymi głównie państw zachodnich, z którymi stosunki polityczne były dość chłodne. W dodatku członkowie aparatu partyjnego, którzy byli obsadzani na większości wyższych stanowisk w służbie dyplomatycznej nie cechowała wrażliwość na obce im „klasowo" zwyczaje i sposób uprawiania polityki.

    Trzeba było zmian w 1989 roku i zamknięcia okresu ograniczenie Polsce suwerenności, aby dyplomacja III Rzeczypospolitej mogła wykorzystać dobra szkołę naszego protokołu na rzecz urzeczywistniania celów polityki zagranicznej państwa.

    4.2 Współczesny polski protokół

    Protokół Dyplomatyczny polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pełni jednocześnie funkcję protokołu dyplomatycznego i państwowego. Na czele Protokołu Dyplomatycznego stoi dyrektor, który jest wyznaczany spośród najbardziej doświadczonych członków służby zagranicznej noszących nazwę ambasadora tytularnego. Obecnie dyrektorem Protokołu Dyplomatycznego jest Mariusz Kazana[27]. On lub jego zastępcy towarzyszy prezydentowi Rzeczypospolitej oraz Prezesowi Rady Ministrów w ich podróżach zagranicznych oraz ich gościom podczas wizyt w Polsce. Przedstawia również głowie państwa nowych ambasadorów podczas ceremonii składania listów uwierzytelniających w Pałacu Prezydenckim oraz podczas spotkań prezydenta z korpusem dyplomatycznym[28].

    4.2.1 Komórki organizacyjne polskiego Protokołu Dyplomatycznego

    Polski Protokół Dyplomatyczny składa się, w zależności od wielkości, z komórek organizacyjnych takich jak wydziały lub zespoły.

    1. Prezydialny – odpowiedzialny jest za przygotowanie korespondencji dyplomatycznej prowadzonej przez prezydenta Rzeczypospolitej, prezesa Rady Ministrów i ministra spraw zagranicznych, w tym posłania i depesze gratulacyjne, listy uwierzytelniające, odwołujące, wprowadzające, komisyjne i exequatur oraz pełnomocnictwa. Występuje o agrément dla dyplomatów polskich i uzyskuje je dla kandydatów obcych. Przygotowuje wnioski o odznaczenia obywateli obcych i o zgodę na ich przyjęcie oraz uzyskuje zgodę na przyjecie odznaczeń obcych przez obywateli polskich.

    2. Protokolarny - dba o przestrzeganie etykiety i precedencji podczas uroczystości państwowych z udziałem korpusu dyplomatycznego. Wystosowuje zaproszenia, ustala plan stołów i rozsadzanie gości na przyjęciach oficjalnych wydawanych na cześć osobistości obcych. Przygotowuje ceremonie składania listów uwierzytelniających. Organizuje spotkania i wyjazdy członków korpusu dyplomatycznego poza Warszawę.

    3. Przywilejów i Immunitetów - odpowiada za wypełnianie zobowiązań konwencji wiedeńskiej przez władze polskie w zakresie przywilejów i immunitetów członków misji dyplomatycznych oraz ocenia ich stosowanie przez dyplomatów obcych. Wydaje pozwolenia dyplomatyczne na zwolnienie z opłat podatkowych. Publikuje listy korpusu dyplomatycznego, imienny spis pracowników ambasad akredytowanych w Warszawie. Wystawia legitymacje dyplomatyczne. Zezwala na wydanie wiz dyplomatycznych i służbowych ora uzyskuje wizy dla posiadaczy polskich paszportów dyplomatycznych.

    4. Nieruchomości - zajmuje się statusem własności budynków stanowiących siedziby misji dyplomatycznych lub rezydencje ich szefów oraz wynikającymi stąd problemami prawnymi i finansowymi, w tym stosowaniem wzajemności. Służy pomocą przy zakupie nieruchomości w Warszawie na ich siedziby

    5. Wizyt oficjalnych - zajmuje się organizacją i ceremoniałem wizyt oficjalnych obcych głów państw, szefów rządów i ministrów spraw zagranicznych w Polsce oraz wizyt osobistości polskich za granicą. Przygotowuje program, dba o koordynację i uczestniczy w realizacji wizyty. Zapewnia oprawę protokolarną imprez wielostronnych i innych wydarzeń o charakterze międzynarodowym organizowanych w Polsce[29].

    5. Wpadki protokołu dyplomatycznego

    Historia protokołu dyplomatycznego obfituje we wpadki i różnego rodzaju potknięcia. Trudno ich uniknąć, gdy organizuje się setki wizyt, spotkań, rozmów i przyjęć.

    Ponieważ wszelkie przemówienia ministrów, premierów i prezydentów przygotowywane są przez ich urzędy, zdarza się, że minister, mając w danym dniu kilka spotkań, wyciągnie niewłaściwą kartkę i wygłosi oficjalny toast na cześć zupełnie innej delegacji, premier zaś poruszy podczas rozmowy w cztery oczy zagadnienia przygotowane do omówienia z przedstawicielem zupełnie innego państwa.

    Pomyłki zdarzają się również przy usadzaniu gości przy stole. Pomaga w tym zazwyczaj mapka ustawienia stołu, lecz czasami przygotowujący uroczystość mogą ją odczytać odwrotnie i powstaje jakby lustrzane odbicie. Wtedy goście, często już wcześniej poinformowani, gdzie powinni usiąść, biegają w wytwornych strojach dookoła stołu i szukają swoich miejsc.

    Wpadki zdarzają się podczas wręczania listów uwierzytelniających. Terminy wizyt są wtedy bardzo napięte i czasami zdarza się, że ambasador jest umówiony na spotkanie z prezydentem, a listy nie zdążyły jeszcze nadejść z kraju go wysyłającego. Wtedy uroczystość odbywa się w śmiertelnej powadze, prezydent otrzymuje pustą kopertę, ceremonię uważa się za dopełnioną. Listy uwierzytelniające są przesyłane później drogą mniej oficjalną[30].

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    Bibliografia:

    1. Ikanowicz C., Piekarski J.W., Protokół dyplomatyczny – dobre obyczaje, Warszawa 2000

    2. Orłowski T., Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006

    3. Pietkiewicz E., Protokół dyplomatyczny, Warszawa 1998

    4. Sutor J., Prawo dyplomatyczne i konsularne, Warszawa 2004

    5. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, „Informacja o Protokole Dyplomatycznym Ministerstwa Spraw Zagranicznych", www.msz.gov.pl, www.msz.gov.pl/Informacje,o,Protokole,Dyplomatycznym,MSZ,14334

    6. Sidorowicz S., Tajemnicze protokołu dyplomatycznego, Wiedza i życie nr 8/2001, źródło: http://archiwum.wiz.pl/2001/01083600.asp, (12.12.2009)

    7. Słownik wyrazów obcych PWN, źródło: http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=22490

    8. Słownik savoir-vivre, źródło: http://savoir-vivre.wieszjak.pl/slownik/88835,Protokol-dyplomatyczny.html

    9. Portal politologiczny – słownik politologiczny portalu politoliteja.pl, http://www.politeja.pl/index.php?term=protok%F3%B3%20dyplomatyczny, Mazurek Kamil



    [1] S. Sidorowicz, Tajemnicze protokołu dyplomatycznego, Wiedza i życie nr 8/2001, źródło: http://archiwum.wiz.pl/2001/01083600.asp, (12.12.2009).

    [5] C. Ikanowicz , J.W. Piekarski, Protokół dyplomatyczny - dobre obyczaje, Warszawa 2000, s.13-14.

    [6] Tamże , s.4.

    [7] S. Sidorowicz, Tajemnicze protokołu dyplomatycznego, Wiedza i życie nr 8/2001, źródło: http://archiwum.wiz.pl/2001/01083600.asp, (12.12.2009).

    [8] Współcześnie, w niektórych krajach stosowana jest praktyka podczas wizyty państwowej, że samolotowi

    głowy państwa od granicy towarzyszy honorowa eskadra samolotów wojskowych, a w przypadku

    podróży pociągiem lub samochodem na granicy oczekuje misja specjalna.

    [9] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.20.

    [10] C. Ikanowicz , J.W. Piekarski, Protokół dyplomatyczny - dobre obyczaje, Warszawa 2000, s.6.

    [11] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.21.

    [12] Tamże, s.21-22.

    [13] E. Pietkiewicz, Protokół dyplomatyczny, Warszawa 1998, s.33.

    [14] C. Ikanowicz , J.W. Piekarski, Protokół dyplomatyczny - dobre obyczaje, Warszawa 2000, s.12-13.

    [15] E. Pietkiewicz, Protokół dyplomatyczny , Warszawa 1998, s.34.

    [16] J. Sutor , Prawo dyplomatyczne i konsularne, Warszawa 2004, s.14.

    [17] E. Pietkiewicz, Protokół … op. cit., Warszawa 1998, s.36.

    [18] C. Ikanowicz , J.W. Piekarski, Protokół dyplomatyczny - dobre obyczaje, Warszawa 2000, s.15-16.

    [19] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.33.

    [21] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.34.

    [22] Tamże, s.71-72.

    [23] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.78.

    [24] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.90-92.

    [25] S. Sidorowicz, Tajemnicze protokołu dyplomatycznego, Wiedza i życie nr 8/2001, źródło: http://archiwum.wiz.pl/2001/01083600.asp, (12.12.2009).

    [26] E. Pietkiewicz, Protokół dyplomatyczny, Warszawa 1998, s.18.

    [28] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał & etykieta, Warszawa 2006, s.31.

    [29] T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny ceremoniał& etykieta, Warszawa 2006, s.31-32.

    [30] S. Sidorowicz, Tajemnicze protokołu dyplomatycznego, Wiedza i życie nr 8/2001, źródło: http://archiwum.wiz.pl/2001/01083600.asp, (12.12.2009).

     

    Poprawiony: wtorek, 16 marca 2010 00:30