czwartek, 30 sierpnia 2007

Kaczmarek nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań

w, jg, mar, asz, mt
2007-08-30, ostatnia aktualizacja 9 minut temu

Zobacz powiększenie
Kadr z amatorskiego nagrania Sylwestra Latkowskiego - ABW prowadzi Janusza Kaczmarka do samochodu. B. ministra SWiA zatrzymano 30 sierpnia, pod zarzutem utrudniania śledztwa ws. przecieku dot. akcji CBA
Fot. Sylwester Latkowski

- Januszowi Kaczmarkowi postawiono zarzut utrudniania postępowania i składania fałszywych zeznań - poinformował Wojciech Brochwicz, pełnomocnik byłego ministra, po spotkaniu ze swoim klientem. - W mojej ocenie są to śmieszne zarzuty i w żaden sposób nie tłumaczą takiego traktowania, jakie widzimy - dodał Brochwicz.

Zobacz powiekszenie
Po wysłuchaniu zeznań Kaczmarka, posłowie zażądali przesłuchania przed speckomisją Konrada Kornatowskiego i Jarosława Marca

nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania zeznań. Pozostaje w dyspozycji prokuratury. Wcześniej Brochwicz skarżył się dziennikarzom, że imo wielu godzin oczekiwania, nie miał możliwości rozmowy ze swoim klientem. - Jest to naruszenie ustawowego prawa do obrony - mówił pełnomocnik Kaczmarka. Dopiero po 15 wpuszczono go na teren prokuratury.

- Art. 245 Kpk mówi o tym, że osoba zatrzymana ma prawo do niezwłocznego kontaktu ze swoim adwokatem. Jeżeli zastanawiacie się państwo teraz co to znaczy niezwłoczność, to spójrzcie na zegarki, odpowiedź przyjdzie sama - mówił zdenerwowany Brochwicz o 14.30. Adwokata wpuszczono do prokuratury dopiero po 15. - Nie wiem, kiedy mogą się skończyć przesłuchania, może nawet dopiero jutro - powiedział Barski.

Dziś o 7.30 ABW zatrzymała Janusza Kaczmarka, byłego szefa MSWiA, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego oraz szefa PZU Jaromira Netzela pod zarzutem utrudniania śledztwa ws. przecieku dot. akcji CBA. Do zatrzymania Kaczmarka doszło w domu niezależnego dokumentalisty telewizyjnego Sylwestra Latkowskiego, gdzie b. szef MSWiA spędzał noc.

Kolejny będzie Krauze

Jak podaje "Rzeczpospolita", zatrzymanie Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla planowane było na środę. Jednak ABW odmówiła przeprowadzenia akcji. Stwierdziła, że zatrzymanie musi być przygotowane w najdrobniejszych szczegółach, by nie powtórzyła się sytuacja z Barbarą Blidą, która zastrzeliła się podczas akcji zatrzymania. Bezpośrednim impulsem do zatrzymania miała być opinia biegłego, który potwierdzał, że za sprawą przecieku w aferze gruntowej mógł stać Janusz Kaczmarek.

Prawdopodobnie ABW planuje kolejne zatrzymania. Chodzi najpewniej o Ryszarda Krauzego. Pod jego domem w Gdyni pojawiły się samochody ABW. Barki potwierdził, że prokuratura podjęła decyzję o postawieniu Krauzemu zarzutów.

Co Kaczmarek robił u Latkowskiego

Kaczmarek był gościem Latkowskiego, który robi film o zabójstwie Marka Papały oraz pisze artykuł o inwigilacji mediów. Chciał porozmawiać z byłym szefem MSWiA m.in. o jego relacjach z politykami.

Latkowski nagrał zatrzymanie b. ministra MSWiA telefonem komórkowym. Na zdjęciach widać Kaczmarka w kajdankach wyprowadzanego przez kilku funkcjonariuszy. Latkowski twierdzi, że nie zgodził się na wejście funkcjonariuszy ABW do mieszkania. Relacja Latkowskiego

Jak podaje "Wprost", Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała dziś zatrzymać także Jarosława Marca, b. szefa Centralnego Biura Śledczego. Do zatrzymania jednak nie doszło, bo Marzec przebywa za granicą.

Marzec i Kornatowski mieli zeznawać przed speckomisją

Zatrzymanie Kaczmarka i Kornatowskiego oznacza, że b. szef policji nie może jutro złożyć wyjaśnień przed sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych. - To zamykanie ust świadkom w przeddzień posiedzenia speckomisji - powiedział Marek Biernacki, członek komisji z ramienia PO. Jutro przed komisją zeznawać mieli Kornatowski i Marzec.

Kaczmarek w ubiegłym tygodniu zeznawał przed speckomisją, mówiąc o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu państwa. Na tajnym posiedzeniu Sejmu stenogramy tych zeznań czytał posłom marszałek Dorn. Zeznania wzburzyły opozycję, która domaga się powołania komisji śledczej. B. szef MSWiA jest oficjalnym kandydatem LPR i Samoobrony na premiera.

Kornatowski i Kaczmarek

Kiedy Janusz Kaczmarek został szefem MSWiA, pociągnął za sobą Konrada Kornatowskiego i Jarosława Marca. Pierwszego zrobił komendantem głównym policji, drugiego - szefem Centralnego Biura Śledczego. Kiedy jednak cień padł na Kaczmarka, odejść z nim musieli też jego zaufani ludzie - Kornatowski i Marzec. Znajomość, czy też przyjaźń, Janusza Kaczmarka i Kornatowskiego rozpoczęła się w połowie lat 90., gdy pracowali w Prokuraturze Rejonowej w Gdyni - pierwszy był prokuratorem rejonowym, drugi jego podwładnym.

Kornatowski zabłysnął wtedy śledztwami w sprawie gangów samochodowych i związanej z tym serii zabójstw na zlecenie. Posłał do więzienia wyjątkowo brutalny gang "Wróbla", który na koncie miał m.in. porwania i torturowanie ofiar, oraz gang tzw. kajdankowców, który przykuwał ofiary kajdankami do kaloryferów.

Drugim z ludzi Kaczmarka, który stracił stanowisko, jest Jarosław Marzec, szef Centralnego Biura Śledczego. W odróżnieniu od Kornatowskiego nie podał się do dymisji, odwołano go 9 sierpnia. Kaczmarek i Marzec poznali się w grudniu 2001 r. Marzec został wtedy szefem gdańskiego CBŚ, a Kaczmarek był szefem Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

Debiut 30.VIII.2007

Mój alternatywny blok informacyjny grupujący ciekawe artykuły z polskich portali informacyjnych (Gazeta, Onet, Dziennik) cnn.blox.pl

wtorek, 31 lipca 2007

Mecenas Jan Widacki oskarżony

Wtorek, 31 lipca 2007

PAP 14:15 (aktualizacja 16:02)

O nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, m.in. w sprawie zabójstwa jednego z bossów mafii pruszkowskiej Andrzeja K., pseudonim Pershing, oskarżyła białostocka prokuratura apelacyjna znanego adwokata Jana Widackiego, w przeszłości m.in. ambasadora Polski na Litwie.


Sam Widacki powiedział, że "dowody w tej sprawie są równie mocne i porażające, jak we wniosku o ekstradycję Mazura" i ma nadzieję, że "polski sąd postąpi z nimi podobnie, jak amerykański".

Akt oskarżenia trafił najpierw do Sądu Rejonowego w Białymstoku, a stamtąd do Sądu Rejonowego Praga-Południe - poinformowano PAP we wtorek w białostockim sądzie.

Pierwszy z zarzutów dotyczy świadka w sprawie apelacyjnej o zabójstwo Pershinga, w której mecenas Widacki był obrońcą jednego z szefów mafii pruszkowskiej Mirosława D., pseudonim Malizna.

Prokuratura zarzuciła prawnikowi, że jesienią 2004 roku nakłaniał świadka Sławomira R., który odsiaduje wyrok wieloletniego więzienia m.in. za zabójstwo, do złożenia nieprawdziwych zeznań, które byłyby korzystne dla jego klienta, a zdyskredytowałyby osobę obciążającą Mirosława D.

Prokuratura zarzuciła Janowi Widackiemu, że za takie zeznania obiecał świadkowi udzielić pomocy materialnej i zapewnić bezpieczeństwo osobiste i że takiej pomocy udzielił.

Kolejny zarzut dotyczy zeznań lobbysty Marka Dochnala przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu, przed którą Widacki reprezentował jako pełnomocnik biznesmena Jana Kulczyka.

Dochnal podczas swoich zeznań miał powiedzieć, że pełnomocnik Kulczyka naciskał na niego, aby ten nie oczerniał jego mocodawcy. Mecenasowi zależało na zatajeniu informacji o powiązaniach biznesmena z rosyjskim Łukoilem. Za milczenie - powołując się na swoje koneksje - Widacki miał obiecać lobbyście wyjście z aresztu.

Trzeci zarzut dotyczy przekazywania grypsów przez Widackiego osobom powiązanym z gangiem Krzysztofa F., pseudonim Bandzior, który był oskarżany o serię zabójstw na południu Polski w latach 1996-2000. Widacki był w jego procesie jednym z obrońców. Przez przekazywane informacje przestępcy chcieli namawiać świadków do zmiany zeznań.

Razem z mecenasem Widackim oskarżono jeszcze pięć osób, które miały współpracować z adwokatem (członków rodzin jego wcześniejszych klientów). Świadkami w procesie będą m.in. Zbigniew Wassermann, Marek Dochnal, Jan Kulczyk oraz świadek koronny zeznający w procesie o zabójstwo Preshinga.

Śledztwo, w ramach którego postawiono zarzuty Janowi Widackiemu, Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku prowadziła od jesieni 2005 roku, na zlecenie Prokuratury Krajowej.

Widacki przypomniał, że sprawa rzekomego nakłaniania do fałszywych zeznań Marka Dochnala była wyjaśniana prawie dwa lata temu przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi i bez stawiania komukolwiek zarzutów umorzona. Ta sprawa została podjęta bez jakichkolwiek nowych faktów czy dowodów, przeniesiona do Białegostoku i tam postawiono mi zarzut - podkreślił oskarżony mecenas.

Z kolei zarzut dotyczący nakłaniania skazanego do nieprawdziwych zeznań opiera się - zdaniem Widackiego - "na pomówieniu zabójcy odbywającego karę 25 lat pozbawienia wolności". I ten człowiek, zanim złożył obciążające mnie zeznania, kontaktował się z jednym z członków komisji śledczej, który przysłał mu panią mecenas, obrońcę Dochnala. Pani mecenas kilkakrotnie z nim rozmawiała, korespondowała, odwiedzała w zakładzie karnym i posyłała paczki, potem jeszcze zainspirowała artykuł, po którym prokuratura białostocka wszczęła śledztwo - powiedział adwokat.

A trzecia sprawa to sprawa z Nowego Sącza, gdzie jeden skazany twierdzi, że drugi mu powiedział, że ja przekazywałem gryps od Krzysztofa F. do jego żony. I wprawdzie Krzysztof F. tego nie potwierdza, ani jego żona, i oczywiście grypsu nie ma i nikt go później nie widział, ale skoro jeden skazany mówił, że drugi skazany widział, to ja mam zarzut - powiedział Jan Widacki.

I tak to wygląda, czyli dowody w tej sprawie są równie mocne i porażające, jak we wniosku o ekstradycję Mazura i mam nadzieję, że polski sąd postąpi z nimi podobnie jak amerykański - stwierdził Jan Widacki.

Jak podkreślił, jego twierdzenia mają oparcie w faktach, natomiast widoczne - jego zdaniem - mechanizmy sprawy ma zamiar udowodnić podczas procesu.