sobota, 8 września 2007

Tusk nie wyklucza, że w przypadku wygranej PO, zostanie premierem

2007-09-08, ostatnia aktualizacja 25 minut temu
Zobacz powiększenie
Tusk do PiS: Sprzedaliście ideę Solidarności!
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

Szef PO Donald Tusk nie wyklucza, że jeśli Platforma wygra nadchodzące przedterminowe wybory parlamentarne, to on zostanie premierem. W sobotniej rozmowie w radiu RMF FM zastrzegł jednak, że nie chce składać w tej sprawie jednoznacznej deklaracji, bo najpierw trzeba wygrać te wybory.


Sondaże: nowym premierem Kaczyński lub Marcinkiewicz - czytaj

Zapytany kto będzie premierem ewentualnego rządu Platformy Tusk odpowiedział: "Niewykluczone, że ja. Ale najpierw muszę wygrać wybory".

- Dlaczego unikam tego rodzaju jednoznacznych deklaracji? Z bardzo prostego powodu: Polacy nauczyli także mnie - i to dość dotkliwie -

że nie akceptują polityków, którzy rozdają posady, nominacje i stołki zanim dostali rzecz najważniejszą - czyli nominację od wyborców - powiedział szef PO.

Zapytany kto będzie ministrem spraw zagranicznych, jeśli to PO będzie po wyborach tworzyć rząd, Tusk odpowiedział, że "to nie jest miejsce i moment, żeby dzisiaj prezentować skład Rady Ministrów".

"Odpowiedzialni za Polskę nie powinni współpracować z PiS"

Tusk był pytany także o doniesienia medialne, że Platforma proponuje start ze swoich list w wyborach takim m.in. politykom jak b. premier Jerzy Buzek, b. premier Kazimierz Marcinkiewicz, b. szef MON Radosław Sikorski.

- Dzisiaj mówię do wszystkich polityków, także do tych, którzy byli związani niedawno z PiS i powtórzę te słowa sprzed kilkunastu dni: każdy kto widzi, co w Polsce się dzieje i jest przyzwoity i odpowiedzialny za Polskę nie powinien współpracować z PiS. I te nazwiska, które pan wymienił, to są także potencjalni kandydaci Platformy - powiedział Tusk.

"Marcinkiewicza nie będę kaperował na siłę"

Jak dodał, Buzek - obecnie europoseł PO - to "jeden z wybitnych patronów Platformy". "Natomiast bardzo też odpowiedzialny człowiek. I muszę go przekonać, że raz w życiu może zrezygnować z mandatu, który pełni dziś, czyli eurodeputowanego i będę starał się go przekonać" - powiedział Tusk.

Na pytanie, czy ma na tyle siły politycznej by "ściągnąć" z Londynu Marcinkiewicza - który jest obecnie dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju - szef PO stwierdził, że nie będzie "nikogo kaperował na siłę".

- To nie może być jakieś szczególne poświęcenie, jakaś szczególna pokuta kandydować w wyborach do Sejmu. Ja ciągle wierzę mimo wszystko, że jest to zaszczyt, żeby ubiegać się o głosy ludzi. Kto będzie chciał, będzie przyzwoity i zrozumie jedną rzecz: wszyscy razem powinniśmy doprowadzić do zmiany tego układu i do wyboru lepszej władzy - mówił Tusk.

Cimoszewicz chce do Senatu

Jacek Harłukowicz, Białystok
2007-09-08, ostatnia aktualizacja 2007-09-08 08:29
B. premier, marszałek Sejmu i minister spraw zagranicznych jako kandydat niezależny wystartuje w wyborach do Senatu w okręgu podlaskim
Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Włodzimierz Cimoszewicz
Może liczyć na poparcie całego LiD. Nie zamierza jednak angażować się w kampanię LiD. - Skoncentruję się na własnej. Będę jednak otwarcie zachęcał do głosowania na konkretnych, darzonych przeze mnie szacunkiem kandydatów do Sejmu - powiedział wczoraj "Gazecie".

Dlaczego wraca do polityki? Cimoszewicz: - Skrajnie krytycznie oceniam skutki rządów PiS. Doprowadziły do głębokich i nienawistnych podziałów, do katastrofalnego osłabienia międzynarodowej pozycji Polski, co jest równoznaczne z utratą zdolności do skutecznego działania na rzecz naszej racji stanu. Pogarda dla praworządności doprowadziła na skraj państwowego bezprawia. Kto tak ocenia sytuacje jak ja, nie może pozostać bierny. W moim zasięgu leży odebranie jednego miejsca w Senacie silnej na Podlasiu skrajnej i antyeuropejskiej prawicy.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Sensacja na początek Pucharu Świata w rugby

2007-09-07, ostatnia aktualizacja 2007-09-07 23:33
Zobacz powiększenie
Fot. JUAN MEDINA REUTERS

W inauguracyjnym meczu Pucharu Świata w rugby Francja przegrała na Stade de France z Argentyną 12:17. To jedna z największych niespodzianek w historii mistrzostw globu.

Trójkolorowi jeszcze nigdy w historii nie przegrali meczu grupowego Pucharu Świata. Dla Argentyny największym sukcesem była dotąd gra w półfinale. Na wypełnionym po brzegi Stade de France to jednak goście z Ameryki Południowej dyktowali warunki. Francuzi grali jakby spętała ich presja. Popełniali mnóstwo błędów. Nie trafili dwóch rzutów karnych w prostych sytuacjach.

Jedyne przyłożenie w meczu zdobył Argentyńczyk Ignacio Corleto po przechwycie.

Porażka stawia gospodarzy turnieju w bardzo trudnej sytuacji. Aby awansować do ćwierćfinału, Francuzi muszą wygrać trzy następne mecze, w tym z bardzo trudnym rywalem - Irlandią, 21 września.

Puchar Świata w rugby to jedna z największych imprez sportowych. Do rywalizacji w czterech grupach przystąpi 20 drużyn: grupa A - Anglia, Samoa, RPA, Tonga i USA; grupa B - Australia, Kanada, Fidżi, Japonia, Walia; grupa C - Nowa Zelandia, Włochy, Portugalia, Rumunia, Szkocja; grupa D - Argentyna, Francja, Gruzja, Irlandia, Namibia.

Tytułu, zdobytego cztery lata temu w Australii, broni Anglia. Finałowy mecz odbędzie się 20 października na Stade de France pod Paryżem.