niedziela, 21 października 2007

90 dolarów za baryłkę ropy. Będzie 100?

Andrzej Kublik, AP, AFP, Reuters
2007-10-19, ostatnia aktualizacja 2007-10-19 19:25

Ceny ropy naftowej na światowych giełdach pobiły wczoraj nowy rekord. Bać się muszą głównie amerykańscy kierowcy. Polscy - niekoniecznie

Zobacz powiekszenie
Fot. David Duprey AP
Bob Krueger ma 67 lat i od 45 lat jest właścicielem stacji benzynowej w Clarence w stanie Nowy Jork. Pokazuje historyczną tabliczkę z czasów, kiedy galon kosztował 14 centów plus 4 centy podatku. Dziś galon kosztuje około 3 dolary.
Tak ostrej jazdy na naftowym rynku chyba jeszcze nie było. W tym tygodniu co dzień padał kolejny rekord cen i w ciągu tygodnia na giełdzie w Nowym Jorku ropa zdrożała o ponad jedną siódmą.

Wczoraj za baryłkę surowca z dostawą w listopadzie trzeba było zapłacić 90,07 dol. - pierwszy raz w historii cena czarnego złota przekroczyła próg 90 dol. Poprzedni próg 80 dol. został pokonany w połowie września, a 70 dol. jeszcze ponad rok wcześniej po huraganach, które zniszczyły rafinerie nad Zatoką Meksykańską.

Analitycy uspokajają, że wzrost cen ropy nie jest groźny dla polskich kierowców. - Ceny paliw na naszych stacjach nie powinny wzrosnąć, a jeśli wzrosną, to nieznacznie. Polacy korzystają z bardzo znacznego wzrost kursu złotego do dolara - uważa Szymon Araszkiewicz, analityk firmy e-petrol.pl.

Ceny ropy i paliw na świecie są ustalane w dolarach, a kurs amerykańskiej waluty wobec złotego jest niski. Wczoraj NBP ustalił go na 2,57 zł za 1 dol.

- Na światowych rynkach drożeją benzyna i olej napędowy, ale z powodu umocnienia złotego do dolara nie powinno dojść do nagłych wzrostów cen na stacjach. Będzie to raczej nieznaczna korekta po spadku cen w tym tygodniu - prognozuje Urszula Cieślak z firmy BM Reflex zajmującej się analizami rynku paliw.

Bliżej 100 dol.?

Chociaż cena ropy jest już rekordowo wysoka, to wciąż tylko nominalnie. Jeśli uwzględnić inflację, to najdrożej za ropę świat płacił w kwietniu 1980 r. Rekord z tamtych czasów po przeliczeniu na obecną wartość amerykańskiej waluty wynosi 101,7 dol. - podaje Międzynarodowa Agencja Energetyki.

Czy w tym roku dojdziemy jeszcze do 100 dol. za baryłkę, jak we wrześniu prognozowały amerykańskie banki? - To możliwe - mówi Urszula Cieślak. Jej zdaniem zależy to w dużej mierze od danych o rezerwach ropy i paliw w USA, które zostaną ogłoszone w najbliższą środę.

Ropa jest droga, bo rośnie zużycie tego surowca na świecie od kilku lat napędzane głównie gwałtownym rozwojem gospodarki Chin. Wszelkie napięcia wokół państw wydobywających ropę wywołują więc obawy przed niedoborem surowca.

W tym tygodniu galopadę cen wyzwolił wzrost napięć na Bliskim Wschodzie, gdzie są ciągle główne zasoby ropy na świecie. Najpierw Turcja zapowiedziała, że nie wyklucza interwencji wojskowej w północnym Iraku przeciw partyzantom kurdyjskim. Potem turecki parlament zezwolił na taką operację.

Zaraz potem napięcia na Bliskim Wschodzie podsyciła wizyta Władimira Putina w Teheranie - pierwsza od czasów Józefa Stalina wizyta przywódcy Rosji w Iranie. Putin zapowiedział tam, że Rosja zamierza ukończyć budowę pierwszej elektrowni atomowej w Iranie.

Stany Zjednoczone sprzeciwiają się tej inwestycji, bo uważają, że elektrownia może posłużyć do produkcji broni jądrowej. Prezydent Bush ostrzegł światowych liderów, że muszą zapobiec przekazaniu broni jądrowej w ręce Iranu, jeśli chcą uniknąć III wojny światowej. Następnego dnia rosyjska telewizja przedstawiła relację z udanego testu nowej rakiety międzykontynentalnej, a Putin zapowiedział modernizację armii.

A może 70-80?

Zdaniem wielu analityków geostrategiczne napięcia dołożyły jednak tylko premię "za ryzyko" do cen ropy, a surowiec drożeje po sierpniowym kryzysie na rynku kredytowym, po którym doszło do gwałtownego osłabienia dolara.

- Nowe pieniądze nie są wykładane na zakup amerykańskich obligacji skarbowych. Inwestorzy chcą działać w obszarach, które są chronione przed problemami związanymi z kursem walutowym i stopami oprocentowania kredytów. Jednym z takich obszarów są surowce - tłumaczył agencji Reuters Michael Metz z funduszu inwestycyjnego Oppenheimer. A osłabienie dolara sprawia, że producenci ropy podnoszą jej cenę, aby utrzymać zyski we własnej walucie.

Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Rodrigo de Rato zwracał też uwagę, że nie wiadomo, jak swoje gigantyczne państwowe fundusze inwestują Chiny i wielcy arabscy producenci ropy - Arabia Saudyjska i Kuwejt. Nie wiadomo też, jak gigantyczne zasoby petrodolarów inwestuje Rosja. Rezerwy walutowe Chin - największe w świecie - wynoszą już ponad 1,4 bln dol., a Rosji - trzecie w świecie - 434 mld dol.

Apel de Rato, aby te państwa przejrzyściej informowały o działalności swoich funduszy, zabrzmiał jak sugestia, że mogą one inwestować swoje rezerwy walutowe w handel ropą, podbijając w ten sposób jej cenę.

MFW uważa jednak, że drożejąca ropa ma na razie ograniczony wpływ na wzrost gospodarczy świata. Może jednak rodzić problemy z inflacją - zwłaszcza w państwach, których gospodarka szybko się rozwija.

Wzrost dolarowych cen ropy mógłby uderzyć w amerykańskich kierowców, tak że ceny na stacjach benzynowych stałyby się jednym z głównych tematów debat podczas wyborów prezydenckich w USA w przyszłym roku. Ale mimo wzrostu cen surowca ceny paliw w Stanach są na razie niemal najniższe od pół roku, bo koncerny zmniejszyły zyski z przerobu w rafineriach.

- Jeśli sytuacja geopolityczna się uspokoi, to od cen ropy zostanie odjęta obecna premia za ryzyko i baryłka może kosztować 70-80 dol. - uważa Urszula Cieślak.

Wielka Brytania chce więcej Bieguna Południowego

mig, IAR
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 23:55

Wielka Brytania zamierza zgłosić na forum ONZ roszczenia do miliona kilometrów kwadratowych dna morskiego na Antarktydzie i powiększyć w ten sposób swoje posiadłości w rejonie Bieguna Południowego.

Zobacz powiekszenie
Fot. HO REUTERS
Antarktyda
W opinii obserwatorów, plany brytyjskie wywołają ostre protesty Argentyny i Chile.

Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych uspokaja, że zgłoszenie roszczeń w ONZ będzie mieć jedynie "teoretyczny" charakter, bowiem Traktat Antarktyczny z 1959 roku zakazuje eksploatacji złóż surowców mineralnych znajdujących się na Antarktydzie.

Każdy traktat można jednak zmienić, a dno morskie wokół Bieguna Południowego może być bogaty w gaz lub ropę naftową. Rejon, którym zainteresowany jest rząd w Londynie pokrywa się z terenami, do którym zainteresowane są Chile i Argentyna. Minister spraw zagranicznych Chile już zapowiedział, że brytyjskie plany w niczym nie ograniczają uprawnień jego kraju do spornych terenów.

Dzięki ugodom z MTK będą pieniądze dla ofiar katastrofy?

mig, PAP
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 23:53

Stowarzyszenie "Wokanda", które reprezentuje kilkadziesiąt domagających się odszkodowań osób poszkodowanych w katastrofie hali Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK), uważa, że ugody zawierane ze spółką po niekorzystnym dla niej wyroku pierwszej instancji, mogą prowadzić do satysfakcjonującego obie strony rezultatu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Aleksander Prugar / AG
Miejsce, w którym 28 stycznia zginęło 65 osób
ZOBACZ TAKŻE
Jak potwierdził w sobotę prezes "Wokandy" Marcin Marszołek, dwie kobiety, które zrezygnowały z zasądzonych przez sąd okręgowy odszkodowań za śmierć mężów, podpisały kilka tygodni temu ugodę z MTK oraz powołanym przez nie funduszem i otrzymały pierwsze transze z 90 tys. zł, które w dwunastu miesięcznych ratach mają wypłacić im Targi.

"Uznaliśmy, że ugody mogą być korzystne dla poszkodowanych. Po niedawnym wyroku oddalającym powództwo osoby, która w katastrofie straciła małżonka, nie wiadomo czy zaskarżone przez MTK wyroki zasądzające odszkodowania w sprawach dotyczących śmierci członków rodzin utrzymają się w apelacji" - wyjaśnił Marszołek.

O decyzji dwóch owdowiałych po katastrofie i samotnie wychowujących dzieci kobiet napisał w sobotę regionalny dodatek do "Gazety Wyborczej". Wyroki w ich sprawach, które zapadły przed Sądem Okręgowym w Katowicach na przełomie maja i czerwca tego roku, stanowiły, że MTK, mają im wypłacić po 250 tys. zł odszkodowania.

"Ugody nie są niekorzystne - zgodnie z nimi obie kobiety, oprócz 90 tys. od Targów, mają dostać od powołanego przez nie Funduszu Pamięci Ofiar Katastrofy po 200 tys. zł - w miarę napływu do niego środków. MTK może za chwilę w ogóle nie być. Ugody dają szansę, że ofiary dostaną pieniądze i to szybciej, niż po zakończeniu drogi sądowej" - wskazał Marszołek.

Szef "Wokandy" nawiązał w ten sposób do rozwiązania na początku października przez władze Chorzowa umowy dzierżawy gruntu i budynków zajmowanych przez MTK. Przypomniał również, że na spółce ciążą ogromne zobowiązania, a zatem komornicza egzekucja odszkodowań najpewniej doprowadziłaby do jej szybkiego upadku.

Przedstawiciele MTK podkreślali wielokrotnie, że lawina wygranych przez poszkodowanych procesów może spowodować upadłość spółki, a to przekreśliłoby szansę na przekazywanie jej dochodów Funduszowi Pamięci Ofiar Katastrofy. Ich zdaniem, Fundusz jest jedyną szansą na rozwiązanie sprawy odszkodowań.

Powołany przez spółkę Fundusz ma działać 5 lat, gromadząc - według założeń - budżet wielkości 30-40 mln zł. Z tych pieniędzy mają korzystać poszkodowani i rodziny ofiar zeszłorocznej katastrofy budowlanej. Osoby, które straciły swoich bliskich, miałyby otrzymać po ok. 300 tys. zł.

Tylko w sądzie okręgowym na rozstrzygnięcie czeka ponad 20 spraw dotyczących katastrofy hali MTK. Pozwy, w których kwota roszczenia nie przekracza 75 tys. zł, trafiają do sądu rejonowego. Łączna kwota roszczeń to kilkanaście milionów zł. Najwyższe żądanie - to ok. 1,5 mln zł. Część spraw zostało skierowanych do mediacji.

Rodziny zabitych żądają odszkodowań za znaczne pogorszenie ich sytuacji życiowej w związku ze śmiercią najbliższych. Ranni w katastrofie domagają się zadośćuczynień za krzywdę związaną z uszczerbkiem na zdrowiu. Inny rodzaj roszczeń wobec MTK to różnego rodzaju renty i odszkodowania za utracone w katastrofie rzeczy.

Do katastrofy hali MTK doszło 28 stycznia ub. roku podczas wystawy gołębi pocztowych. Zginęło wówczas 65 osób, ponad 140 zostało rannych. Katowicka prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, postawiła dotychczas zarzuty 12 osobom. "Wokanda" reprezentuje łącznie 39 poszkodowanych w katastrofie osób, 7 spraw dotyczy śmierci członków rodziny.