piątek, 2 listopada 2007

Bardzo wyraźny nagrobek Anusi

Magdalena Grzebałkowska
2007-10-30, ostatnia aktualizacja 2007-11-02 01:26

Zobacz powiększenie

Wymyśliła sobie białą trumnę, tłumy na pogrzebie. I umarła w internecie

ZOBACZ TAKŻE
Ciepła czerwcowa noc. W szpitalu cisza. Godzinę po północy ojciec Ani włącza telefon komórkowy, celuje w stronę córki i robi jej zdjęcie.

Wrzuci potem do internetu ujęcie twarzy umierającej siedemnastolatki. Ania na zdjęciu ma zamknięte oczy, obandażowaną głowę, leży w łóżku w szpitalnej koszuli. Twarz oplatają jej plastikowe rurki podtrzymujące życie.

Ojciec włącza też kamerę. Wrzuci potem do internetu ostatnie słowa Ani spisane z taśmy. Ania długo umierała na raka mózgu, miała czas się przygotować.

Ojciec napisze w internecie, że jego córka mówiła do kamery przez łzy: "Nigdy nie wiemy, kiedy stąd odejdziemy, śmierć niespodziewanie zajrzy w nasze oczy, z nadzieją, a wręcz pewnością, iż ujrzy tam zaskoczenie i lęk...".

Ania umiera 16 czerwca, 20 minut po trzeciej nad ranem.

Tydzień później jej rodzice odnajdują w internecie Forum Domu Misi. Zakładają wątek dotyczący Ani. Przybierają nick Rodzice Anusi i Krystiana. Zapalają córce pierwszą wirtualną świeczkę.

Forum Domu Misi

Stronę internetową Dom Misi założyła dwa lata temu mama Michaliny, trzyletniej dziewczynki, która zmarła na raka. Chce, żeby w Krakowie powstał dom, gdzie będą mogli odpocząć i nocować rodzice dzieci przewlekle chorych, którzy długie miesiące muszą koczować na szpitalnych korytarzach, a nie stać ich na noclegi w hotelach. Na stronie jest Forum Domu Misi. Rodzice chorych dzieci wymieniają się tam doświadczeniami, podtrzymują na duchu. Jest też wątek Aniołki poświęcony zmarłym dzieciom.

Rodzice Anusi i Krystiana zamieszczają na forum zdjęcia córki. Wesoła, szczupła nastolatka z dużym nosem i dużymi oczami. Lubiła się fotografować. Na zdjęciach pozuje w czapce z trupią czaszką, opiera się o barierkę na moście. Ania jest ubrana modnie, nosi drogie ubrania.

Piszą do niej listy na forum: "Kochanie, już po pogrzebie. Tak ciężko było się z tobą pożegnać. Skarbie, to tak boli. Krystianek nie chciał odejść od twojej bielutkiej trumienki, myślał, że się z nim pobawisz. Strasznie krzyczał, jak zamykali wieczko. Pewnie widziałaś, jak dużo ludzi przyszło cię pożegnać".

"Skarbie, tak bardzo chciałaś żyć. Chciałaś zostać lekarzem. Najpierw mówiłaś o onkologii, chciałaś leczyć ludzi chorych na raka".

Opisują jej ostatnie przygody. Nie była grzeczną córeczką: "Chyba nigdy nie zapomnimy z tatusiem, jak w pierwszy dzień rekolekcji wymyśliłaś z koleżanką, że pojedziecie zwiedzać Kraków. Strasznie się martwiłam wtedy o ciebie. W końcu Kraków jest 120 km od domku. Pojechałaś sama pociągiem, chciałaś pokazać, jaka jesteś dorosła, że nie potrzebujesz opieki na stałe. Twoje spontaniczne wyjazdy mało nas nie doprowadziły do zawału. Niestety, kilka razy przez te wycieczki trafiałaś do szpitala, za bardzo się przemęczałaś".

Niemal każdy list rodziców Ani zaczyna się wierszem córki. Pisała je w szpitalu. Jest w nich śmierć, przemijanie, nieuchronność zdarzeń. Pod jednym rodzice piszą: "Kochanie, dokładnie pamiętam, jak pisałaś ten wiersz na dwa dni przed odejściem. Płakałaś z bólu, nie wiedziałaś, co z sobą zrobić, chciałaś tylko pisać. Długopis ledwo utrzymywałaś. Byłaś słaba, zła. Aniołku, to tak strasznie boli".

Przyjaciele tęsknią za Anusią

Forumowicze płaczą razem z rodzicami Ani, palą wirtualne świeczki, wysyłają różowe aniołki z błyszczącymi skrzydłami.

W ciągu pierwszych pięciu dni na forum pojawi się 101 wpisów.

Dosia G.: "Z dnia na dzień, kochani rodzice, coraz bardziej podziwiam waszą córkę. Dla mnie to niesamowite, że w ostatnich dniach życia potrafiła tak mówić, oswoić śmierć. Jak się czyta, o czym mówiła, ma się wrażenie, że umierała dorosła osoba, filozof". Kika: "Kochani Rodzice. Każdego dnia parokrotnie wchodzę tu i czekam na wasze wpisy, wiersze waszej córki oraz jej zdjęcia. Za każdym razem płyną łzy. Nie potrafię zrozumieć, czemu tak młode i wspaniałe osoby odchodzą".

Na forum zaczynają też pisać koledzy z klasy Ani.

Pod nickiem Przyjaciele Aniołka Anusi piszą, że była wesołą gadułą, pomysłową i twórczą koleżanką, miłośniczką reggae. Tęsknią za nią. "Tak się cieszyłaś, że pojedziesz z nami w góry, że będziesz mogła posiedzieć na łące, tak bardzo to lubiliśmy".

Czwartego dnia forumowiczka Pere prosi: "Nie wiem, czy to na miejscu taka prośba, ale chciałam poprosić rodziców Anusi o opisanie nam, jak i kiedy zachorowała - tak jakoś w skrócie, byśmy jeszcze lepiej ją poznali. Po jej wierszach już wiemy, jaka była wspaniała i dzielna, kochana, no i śliczna".

Rodzice odpisują: "Ania zachorowała dwa i pół roku temu. Bardzo często skarżyła się na ból, ale że była aktywnym dzieckiem, myśleliśmy, że uderzyła się gdzieś. Jednak ból się nasilał. Udaliśmy się do lekarza i po wielu badaniach okazało się, że ma raka mózgu. Przerzuty z płuc. Przestawała widzieć, słyszeć, miała problemy z oddychaniem".

Rodzice Ani zamieszczają na forum fotografię nagrobka córki.

Skromny, prosty krzyż z czarną tabliczką. Mogiła zasypana kwiatami. Zdjęcie jest zrobione z oddali. Litery imienia i nazwiska zmarłej są prawie niewidoczne.

Braciszek Anusi umiera

Godzinę po północy, w przedostatni dzień czerwca, Rodzice Anusi i Krystiana piszą: "Tak bardzo się boję, że Krystianek może być chory. Cały dzień boli go główka, tak jak ciebie bolała. Pojechaliśmy z nim do szpitala, kazali nam go zostawić".

Forumowicze ślą pocieszające listy, że pewnie brata Ani boli głowa z przemęczenia. Ma tylko cztery lata. Śmierć siostry to dla niego duże przeżycie.

Tego samego dnia wieczorem rodzice Ani informują na forum, że Krystian ma podejrzenie raka mózgu.

Wyniki badań są znane już 1 lipca. Tydzień później jest już po operacji.

Krystian ma wysoką gorączkę, jest nieprzytomny, podłączony do respiratora, ma obrzęk mózgu, pękło mu płuco, pojawiła się krew w rurce intubacyjnej.

Forumowicze zaczynają się modlić za jego zdrowie.

Zajaczkowa: "Brak słów. Malutki - walcz, oddychaj, pogoń tę gorączkę, obrzęk".

Stasiulek: "Boże, błagam, wysłuchaj mojej modlitwy. Ofiaruję ci moją modlitwę, moje serce, tylko wysłuchaj nas wszystkich, którzy proszą cię o zdrowie tego chłopca".

8 lipca Przyjaciele Aniołka Anusi piszą: "Stan Krystiana pogarsza się z minuty na minutę. Serduszko nie wytrzymuje ciśnienia. Przestało pracować, jednak reanimacja się udała. Gorączka nadal rośnie, 41 stopni. Mózg powolutku przestaje pracować. Obrzęk coraz większy. Rokowania spadają. Rodzice Krystianka proszą o modlitwę".

Modli się całe forum. Niektórzy zamawiają w kościołach msze święte za zdrowie chłopca.

Czy wiesz, Boże, co czynisz?

Prosi, żeby nazwać ją Cioteczką. Jest związana z Forum Domu Misi od początku, angażuje się w pomoc chorym dzieciom. Cioteczką i Wujkiem nazywa się wszystkich ludzi bliżej związanych z forum. Kiedy jakieś dziecko umiera, Cioteczka albo Wujek zgłaszają się do jego rodziców, proponują opiekę wolontariuszy nad dzieckiem, kontaktują z księdzem, lekarzami.

Cioteczka pisze maila do rodziców Ani i Krystiana jeszcze 8 lipca. Prosi o kontakt. "Jak mogę pomóc?" - pyta.

Wysyłają numer telefonu komórkowego. Ale nie odbierają.

"Niestety, telefon nie obsługuje już takiej opcji jak rozmowa. Sprawka Krystianka" - piszą SMS-a.

Wysyłają mailem zdjęcie syna. Krystian spogląda poważnie w obiektyw, dojrzały blondynek z prostymi włosami, wygląda na siedmiolatka.

Forumowicze przez całą noc czuwają przy komputerach, proszą Boga o zdrowie chłopca, wstukują wirtualne łzy, smutne emotikony.

Kola pisze: "Nie pojmuję, Boże, nie zrozumiem nigdy. Pastwisz się nad tymi biednymi rodzicami jak nad Hiobem. Boże, mam nadzieję, że wiesz, co czynisz".

Nigdzie nie umiera Krystian

Cioteczka wciąż wymienia SMS-y z rodzicami chłopca. Informacje zamieszcza na forum.

Rodzice: "Lekarze rozważają odłączenie go od aparatury. Nie chcemy, żeby Krystianek umarł, ale nie chcemy też, aby tak bardzo cierpiał. Puls nadal ma strasznie niski. Prosimy o pomoc w podjęciu decyzji. Można napisać na forum".

Cioteczka: "Mogę wpisać każdą wiadomość o synku, ale nie mogę napisać waszej prośby o pomoc w sprawie podjęcia decyzji o odłączeniu. Czy chcecie porozmawiać o tym z księdzem?".

Rodzice pojawiają się na forum. Informują, że stan chłopca nie ulega poprawie, mózg przestaje mu pracować.

Cioteczka dzwoni do znajomego lekarza, opisuje mu przebieg choroby dziecka, pyta, czy można mu jeszcze pomóc.

- Albo ty coś pomyliłaś, albo ci ludzie nie rozumieją, co mówią do nich lekarze - odpowiada znajomy. - Przypadki w tej chorobie, którą opisujesz, wykluczają się wzajemnie.

Cioteczkę zastanawia też, że Ania na zdjęciach zrobionych w maju, miesiąc przed śmiercią, miała bujne, długie włosy. Po chemii, którą przeszła chwilę wcześniej, to niemożliwe.

Ktoś z forumowiczów zwraca uwagę, że niektóre wiersze Ani czytał już na innym forum. Podobno napisał je umierający na raka chłopak. Ktoś inny delikatnie zaczyna wątpić w chorobę Krystiana i śmierć Ani.

Wtedy odzywają się oburzeni Przyjaciele Aniołka Ani. Zamieszczają znów zdjęcie grobu Ani. Tym razem fotografia jest wyraźna.

Na czarnej metalowej tabliczce białe litery "Anusia. ur. 2.09.1990 - zm. 16.06.2007".

Przyjaciele piszą: "Tak lepiej? Mamy tylko nadzieję, że rodzice Ani tego nie czytają".

Cioteczka pyta rodziców, w jakim szpitalu leży Krystian. Odpisują, że nie chcą żadnej pomocy, że nie mają teraz ochoty na osobiste kontakty, są zbyt zrozpaczeni.

Cioteczka obdzwania szpitale w Polsce. Nigdzie nie umiera czteroletni chłopiec o imieniu Krystian.

Cioteczka pisze SMS-a do rodziców Ani i Krystiana, prosi o wyjaśnienia.

10 lipca wieczorem na forum pojawia się nowy gość - Juleczka. Pisze, że ma kuzynkę chorą na schizofrenię, która, korzystając z jej komputera, podszywała się pod Rodziców Ani i Krystiana. To ona na forum umieszczała zdjęcia Ani, przyjaciółki Juleczki.

Ania kłamie

A więc nigdy ich nie było.

Żadna Ania, lat 17, nie umarła w połowie czerwca.

Żaden Krystian, lat 4, jej braciszek, nie zachorował dwa tygodnie później na raka mózgu.

Ich rodzice rozpaczający na forum nigdy nie istnieli.

Przyjaciele Aniołka Ani też zostali wymyśleni.

Wszystko to kłamstwo, ponury żart.

"Podłość - piszą forumowicze. - Dobrze się bawiłaś?! A nie pomyślałaś o rodzicach, którzy przeżywają tutaj tragedię?! Kto ci dał prawo w taki sposób wykorzystywać cudze uczucia?!!!".

Juleczka się obrusza: "Ja tu słowa nie pisałam, nie miałam pojęcia, co się tu dzieje. Chorej kuzynki proszę ze mną nie łączyć. Ja za nic nie przepraszam, bo nie ja tu jestem winna".

Forumowicze pytają: czyj grób w takim razie jest sfotografowany? Niczyj, to fotomontaż. Kto jest na zdjęciu ze szpitala, z obandażowaną głową? To obca osoba z wstawioną twarzą Ani. Kim jest ten chłopiec ze zdjęcia, rzekomo umierający Krystian? Kuzyn Juleczki, znad morza. Żyje.

Juleczka błaga o usunięcie zdjęć jej przyjaciółki.

Wierzyć? Wybaczyć? Jaka jest prawda?

Godzinę później Juleczka pisze: "Najwyższy czas wziąć się w garść. Pisałam to ja, Juleczka. Przyznaję się. Nie wiem, czemu to zrobiłam. Dziewczyna ze zdjęć to Ania, moja koleżanka, bo o przyjaźni nie ma już mowy. Mieszka w K. Nie chcę już narobić nikomu problemów, Wam, Ani. Wiem, że słowo przepraszam nie wystarczy. Proszę tego dalej nie ciągnąć. Nie proszę o wybaczenie, jednak o pomoc dla Ani i usunięcie tego. Rodziców Ani już zawiadomiłam. Terminy medyczne znałam, bo interesuję się medycyną".

Wierzyć? Wybaczyć? Jaka jest prawda?

A może Ania śmieje się do rozpuku?

"Naprawdę nazywam się Ania" - Juleczka napisze do Cioteczki maila, kiedy ta jej zagrozi policją. Poda adres w K., małym miasteczku na wschodzie Polski, imiona rodziców i numer telefonu do nich. Ale automat w telefonie odpowie, że nie ma takiego numeru. A telefonistka w informacji przekaże, że pod wskazanym adresem nie ma żadnych Kowalskich.

To w końcu wierzyć jej czy nie? Administratorzy strony zastanawiają się, co zrobić. Zawiadomić policję? Ania, mimo że zraniła wielu ludzi, w świetle prawa nie popełniła przestępstwa. Zawiadomić jej rodziców? Ale jak, skoro dziewczyna nie podaje właściwego adresu. A w ogóle to skąd wiadomo, że nie jest dorosłym mężczyzną? Albo grupą nudzących się na wakacjach dzieciaków?

A jeśli naprawdę ma lat 17, to jaka jest? Pewnie jest dobrą uczennicą. Nie robi błędów ortograficznych, ma dobry styl. Właśnie kończy się rok szkolny. Może idzie na lody. Czy kupując je, myśli o śmierci Ani? O jej raku mózgu, powolnym konaniu. Czy rano, myjąc zęby, myśli o raku Krystiana? A może pakuje plecak na wakacje i wymyśla przy tym modlitwę za niego? Mierzy przed lustrem bikini czy szuka w internecie informacji o nowotworach? A może cieszy ją śmierć Ani i choroba Krystiana? Śmieje się do rozpuku, gdy czyta w internecie, jak ludziom bardzo żal rodziców, których nigdy nie było.

Ania da radę

Cioteczka rozmawia z Anią przez Gadu-Gadu, dziewczyna przysłała jej numer mailem.

- Jest mi przykro. I nie kłamię w tym momencie - pisze Ania. - Kilka miesięcy temu straciłam najbliższą przyjaciółkę przez głupie nieporozumienie. Pokłóciłyśmy się. Przez to strasznie się zmieniłam. Było jeszcze coś. Dwa lata temu poznałam w internecie dziewczynę, z którą się przyjaźnię do dziś. Niestety, ona mieszka 30 kilometrów ode mnie. Nigdy się nie widziałyśmy, rozmawiamy tylko przez telefon i internet. Jest dla mnie jak siostra. W czerwcu umarł jej tata. To był dla mnie cios, bo widziałam, jak przyjaciółka cierpi. Bardzo to przeżywałam i dlatego weszłam na Forum Domu Misi. Ale do tej pory nie zdarzyło mi się kłamać, i to w tak okrutny sposób. To był impuls.

- Aniu, nie dasz sobie sama rady. Musisz powiedzieć rodzicom.

- Dam radę. Zawsze dawałam.

I to koniec ich korespondencji. Nigdy więcej nie odezwie się do Cioteczki na Gadu-Gadu.

Kto przytuli Anię?

Znalazłam Anię.

Naprawdę ma 17 lat. Naprawdę mieszka w K. Wiem, jak wygląda. Jest ładna, ma nieco za duży nos i kilka piegów. Podszywając się pod zrozpaczonych Rodziców Anusi i Krystiana, Ania umieszczała na forum własne zdjęcia. Nie powiedziała mi tego. Do końca utrzymywała, że na fotografiach jest jej koleżanka. Znam jednak kogoś w K., kto rozpo-znał ją na zdjęciach.

Ten ktoś, kogo znam w K., mówi, że za Anię rękę dałoby sobie uciąć pół miasteczka. Sąsiedzi, nauczyciele, sprzedawczynie w sklepie przymykają oczy z zachwytu: piątkowa uczennica, pobożna, uczestniczyła kilka razy w zjazdach młodzieży chrześcijańskiej w Lednicy. Zamierza studiować medycynę. Chce być chirurgiem. Teraz chodzi do najlepszego liceum w mieście. Jeszcze w gimnazjum brała udział w lekcjach o etyce w internecie. Pewnie słuchała pilnie, gdy nauczyciel opowiadał, dlaczego nie należy krzywdzić ludzi przez internet.

Więc dlaczego w połowie czerwca, wieczorem, Ania uśmierciła samą siebie w internecie? Wymyśliła sobie białą trumnę, tłumy na pogrzebie, skromny nagrobek obsypany wieńcami. Potem wymyśliła swoich rodziców i włożyła im w usta słowa, jakie chciałaby od nich usłyszeć.

Na Forum Domu Misi rodzice kochali ją, martwili się, gdy znikała z miasta, przytulali, gdy płakała, słuchali muzyki, jaką im puszczała. Wybaczali wszystko, kochali nad życie, akceptowali. Mówili "córeńko" i "aniołku". Śmiali się, gdy syczała do nich zabawne "ksz ksz". Każdy by chciał takich rodziców.

W życiu realnym rodzice Ani ciężko pracują, wracają zmęczeni wieczorami do domu. Zadbali, by miała komputer, ubrania, akwarium z rybkami. Oszczędzają na wakacje w Chorwacji. Ale Ania nie pamięta, kiedy mama lub tata ją przytulili. Ona ma tylko mieć szóstki. Nie powinna zadawać zbędnych pytań zmęczonemu ojcu. Nie powinna zbyt długo siedzieć w wannie i pisać SMS-ów do kolegów, słuchać głośno muzyki, siedzieć przy komputerze dłużej niż do dziesiątej ani szurać kapciami. Ania musi się przyjaźnić z odpowiednimi koleżankami. Każdy by chciał taką córkę.

Ania taką córką była. Ale rok temu zawiodła rodziców.

Nagle dostała ze sprawdzianu trójkę, niespodziewanie wybrała się na wagary. Rodzice uznali, że to wpływ nowej koleżanki. Kazali zerwać znajomość i poprawić oceny. Za karę przestali odzywać się na tydzień do córki. Najgorsze dla Ani to zawieść mamę i tatę. Zerwała więc z koleżanką, poprawiła ocenę.

Rodzina Ani jest teraz naprawdę szczęśliwa.

Ani mama, ani tato nie mogą zobaczyć stron Forum Domu Misi. Znów by się zawiedli na grzecznej córce.

Uwierzcie Ani

- Proszę pani... - Ania odpowiada na Gadu-Gadu na moją prośbę o rozmowę.

- Tak? - pytam.

- Proszę o tym nie pisać. Nie chcę o tym rozmawiać. Nie ma pani pojęcia, jak mnie to męczy. Wyrzuty sumienia. Nie mogę sobie z tym poradzić. Chciałam się przyznać od początku, ale się bałam. Jestem strasznie głupia. To nie powinno się zdarzyć i żałuję. Byłam u spowiedzi. Ksiądz powiedział, że najważniejsze, że wiem, co zrobiłam. To mnie już będzie prześladować do końca życia. Wszystkiego się boję. Proszę mi uwierzyć.

*Administratorzy Forum Domu Misi zdecydowali o usunięciu oryginalnego wątku Anusi i Krystiana

*Ania została objęta opieką pedagoga

Blogowicze o swoich chorobach:

Źródło: Duży Format

Prezydent chce zdegradować swego poprzednika

Czy generał Wojciech Jaruzelski zostanie zdegradowany?
AFP

Degradację do stopnia szeregowca autorów stanu wojennego oraz pozbawienie ich odznaczeń państwowych przewiduje przygotowywany przez prezydenta projekt ustawy, do którego dotarł "Wprost".
- Prace nad zmianą przepisów mają być ukończone do końca marca - potwierdza Aleksander Szczygło, szef Kancelarii Prezydenta RP. Ustawa automatycznie odbierze stopnie wojskowe wszystkim członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Wśród nich byłemu prezydentowi gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu, byłemu szefowi resortu spraw wewnętrznych gen. Czesławowi Kiszczakowi, ministrowi obrony gen. Florianowi Siwickiemu, a także… pierwszemu polskiemu kosmonaucie gen. Mirosławowi Hermaszewskiemu. Ten ostatni, choć w 1981 r. nie należał do komunistycznych przywódców, wszedł w skład WRON z przyczyn propagandowych (dziś twierdzi, że nikt z nim tego wcześniej nie uzgadniał).

- Odebranie stopni wojskowych i odznaczeń twórcom stanu wojennego będzie wyrazem sprawiedliwości - uzasadnia minister Szczygło. I podkreśla, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego była organem pozakonstytucyjnym, łamiącym nawet niedemokratyczne prawo PRL. - Ustawa jest potrzebna, bo w myśl obecnych przepisów, degradacja zawodowego wojskowego jest możliwa wyłącznie w drodze wyroku sądowego - dodaje szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego.

Projekt przewiduje też pozbawienie przywilejów emerytalnych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. Otrzymywaliby oni minimalną emeryturę zamiast obecnej, wynoszącej średnio 3-4 tys. zł miesięcznie. Podobny projekt, nazywany "ustawą deubekizacyjną", od kilku tygodni przygotowują też posłowie PiS.

Niezależnie od prezydenckiej inicjatywy rozliczeniem autorów stanu wojennego zajmuje się też Instytut Pamięci Narodowej. Według zapowiedzi prokurator Ewy Koj, prawdopodobnie w marcu instytut przedstawi akt oskarżenia generałom Jaruzelskiemu, Kiszczakowi, Siwickiemu, Tuczapskiemu oraz byłemu pierwszemu sekretarzowi KC PZPR Stanisławowi Kani - informuje tygodnik "Wprost".

czwartek, 1 listopada 2007

"Pantery" zwyciężają na Florydzie

ACM, PAP
2007-11-01, ostatnia aktualizacja 2007-11-01 10:56
Zobacz powiększenie
Olli Jokinen (z prawej) walnie wspomógł Panthers w wygranej z Hurricanes. Z lewej Matt Cullen z drużyny gospodarzy
Fot. Hans Deryk AP

Trzeciej porażki w obecnym sezonie ligi NHL doznali prowadzący w Southeast Division hokeiści Carolina Hurricanes. "Lawiny" przegrały na Florydzie z Panthers 2:4

Zobacz powiekszenie
Fot. Rich Schultz AP
Jay Pandolfo zdobył trzy bramki dla NJ Devils
SERWISY
Gospodarze wszystkie bramki zdobyli w trzeciej tercji, którą rozpoczęli przegrywając 0:1, a później było 1:2. Trzy uzyskali w ostatnich sześciu minutach gry. Spory wkład w sukces "Panter" miał Fin Olli Jokinen; uzyskał jednego gola, a przy dwóch asystował.

Pandolfo i Madden, czyli zwycięski tandem

Jay Pandolfo zdobył trzy bramki dla New Jersey Devils, którzy przerwali serię czterech kolejnych porażek i pokonali na własnym lodowisku Tampa Bay Lightning 6:1.

Przy wszystkich trafieniach Pandolfo asystował John Madden, który także wpisał się na listę strzelców. 35-letni bramkarz gospodarzy Martin Brodeur, który w środę wystąpił w NHL po raz 900., obronił 21 strzałów rywali, a pod koniec drugiej tercji pokonał go jedynie Vincent Lecavalier.

Blackhawks przełamują złą passę w Dallas

Bramka zdobyta przez Kanadyjczyka Jasona Williamsa 21 sekund przed końcową syreną zapewniła Chicago Blackhawks pierwszą od dziesięciu meczów wygraną w Dallas nad Stars. Goście zwyciężyli 5:4. Williams wcześniej doprowadził do wyrównania na 4:4. Gola i dwie asysty zanotował z kolei James Wisniewski.

Bramka i dwie asysty to dorobek wyróżniającego się zawodnika Stars - Rosjanina Sergieja Zubowa. Gospodarze, którzy po dwóch tercjach przegrywali 1:3, w ciągu dziesięciu minut ostatniej zdobyli trzy bramki i wyszli na prowadzenie, by ostatecznie zejść z lodowiska pokonanymi 4:5.

Wyniki środowych meczów NHL:
New Jersey Devils - Tampa Bay Lightning 6:1
Florida Panthers - Carolina Hurricanes 4:2
Dallas Stars - Chicago Blackhawks 4:5
Los Angeles Kings - Columbus Blue Jackets 1:4