sobota, 15 grudnia 2007

Tylko o wynagrodzeniach sędziów jest mowa w konstytucji

Marek Celej 13-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 07:50

Prawidłowe i odpowiednie do rangi urzędu sędziego wynagrodzenie jest podstawową gwarancją niezawisłości – pisze sędzia Marek Celej, dyrektor Wydziału Prawnego Biura Krajowej Rady Sądownictwa.

Aby sędziowie nie byli narażeni na naciski zewnętrzne i mogli sądzić zgodnie ze ślubowaniem składanym przed prezydentem Rzeczypospolitej, otrzymali gwarancje w konstytucji. Art. 178 ust. 1 stanowi, iż w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji oraz ustawom. Z kolei art. 178 ust. 2 określa: „Sędziom zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków”. Przepis ten, gwarantujący odpowiednie i na stosownym poziomie wynagrodzenie sędziów, służy nie tylko umocnieniu szacunku społecznego dla osób wykonujących ten zawód, ale jest jedną z gwarancji niezawisłości i służy uodpornieniu sędziego na wszelkie pokusy korupcyjne.

Z konstytucyjnego podziału władz wynika, iż rząd powinien zapewnić władzy sądowniczej normalne warunki organizacyjne i finansowe, a Sejm poprzez budżet państwa stworzyć rządowi warunki do wykonania jego zadań organizacyjnych wobec sądownictwa.

A jak to wyglądało przez lata?

Spoglądając wstecz

Do końca 1988 r. zasady wynagrodzeń sędziów określała Rada Ministrów w uzgodnieniu z Radą Państwa. Miały one wzrastać w stopniu nie mniejszym niż przyjęte wynagrodzenie pracowników w jednostkach gospodarki uspołecznionej. Niedostateczne wyposażenie sądów i braki kadrowe spowodowane odchodzeniem sędziów głównie z powodów finansowych doprowadziły do przełomu w polityce płacowej. W ustawie z 31 stycznia 1989 r. o kształtowaniu środków na wynagrodzenia w sferze budżetowej przyjęto zasadę, że wynagrodzenie zasadnicze sędziów stanowić będzie wielokrotność przyjętego wynagrodzenia w sferze produkcji materialnej w połączeniu z zastosowaniem odpowiednich mnożników przygotowywanych przez ministra pracy i polityki społecznej.

Na efekty takiej polityki nie trzeba było długo czekać. Po upływie roku wskaźniki były już znacznie niższe od rzeczywistego poziomu płac w gospodarce, co doprowadziło do naruszenia prawidłowych proporcji wynagrodzeń sędziowskich. Dołączające się do tego zjawisko inflacji spowodowało, że wynagrodzenie sędziego kształtowane było w sposób dowolny, zmienny, nieodpowiadający wielkiej odpowiedzialności, jaka spoczywa na tej grupie zawodowej.

Praktyka taka budziła zrozumiały niepokój środowiska, a wobec braku reakcji odpowiedzialnych za ten stan władz wywołała bezprecedensowe zjawisko kierowania przez sędziów pozwów przeciwko Skarbowi Państwa.

Krajowa Rada Sądownictwa w uchwale z 15 listopada 1995 r. zwróciła się do ministra sprawiedliwości z apelem o zarządzenie niezwłocznej wypłaty zaległych wynagrodzeń, sygnalizując, że to, co się dzieje, nie przysparza autorytetu państwu.

Brak stabilności finansowej sędziów, niedoinwestowanie sądów, jak również atrakcyjność innych zawodów prawniczych spowodowały, iż do końca 1995 r. z zawodu sędziego odeszło ponad 500 osób o znacznym doświadczeniu zawodowym. Głównym tego powodem była ponownie nieatrakcyjność wynagrodzenia, zwłaszcza w porównaniu z innymi zawodami prawniczymi. Braki kadrowe spowodowały rażąco długie terminy załatwiania spraw, a tym samym obniżenie autorytetu sądownictwa i państwa. Ten kryzys trwał jeszcze parę lat, zanim sądownictwo zaczęło realizować podstawowe prawa obywateli – do sprawnego i szybkiego działania sądu.

Nowy system, ale wadliwy

Ustawą z 23 grudnia 1994 r. o kształtowaniu środków na wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej rząd wprowadził nowy system kształtowania tzw. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w sferze budżetowej, który w istocie uzależnił wynagrodzenie sędziów od władzy wykonawczej. Co prawda określenie tzw. mnożnika leży w kompetencji prezydenta RP, jednakże prezydent jako organ władzy wykonawczej jego wysokość ustala w zależności od przekazanych środków.

KRS wielokrotnie sprzeciwiała się takiemu rozwiązaniu, wyrażając pogląd, że uzależnienie wynagrodzeń sędziów od prognozowanego wynagrodzenia w sferze budżetowej jest nieprawidłowe, ponieważ nie jest to wskaźnik obiektywny. Taki stan trwa do dzisiaj. Co ciekawe, w 2007 r. nie wzrosła ustalana przez Komisję Trójstronną średnia (pozostała na poziomie z 2006 r.), w związku z czym w 2007 r. sędziom nie podwyższono w ogóle wynagrodzenia.

W opinii z 6 lipca 1999 r. KRS postulowała, by ukształtowanie wynagrodzeń sędziów oparte było na obiektywnych kryteriach respektujących zasady konstytucyjne. W jej ocenie sposób ustalania wynagrodzeń sędziów powinien być elementem strukturalnym niezależnego systemu finansowania działalności władzy sądowniczej, wynikającego z odrębnej regulacji prawnej. Tym samym konieczne jest wyłączenie mechanizmów kształtowania wynagrodzeń sędziów z tzw. sfery budżetowej, co w sposób prosty wyeliminowałoby istniejące trudności. Tylko zastosowanie kryteriów obiektywnych przy ustalaniu wynagrodzeń sędziowskich, pozwoliłoby na dostosowanie ich do norm międzynarodowych, a rozwiązania te zbliżyłyby polskie ustawodawstwo do rozwiązań przyjętych w grupie państw Unii Europejskiej.

Żaden rząd standardów nie uwzględnił

Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 4 października 2000 r. (P 8/00) wyraźnie stwierdził, iż przepis art. 178 ust. 2 ustawy zasadniczej wyznacza pewien konieczny standard, który musi być respektowany przez ustawodawcę i nie może mieć charakteru deklaracyjnego. Oznacza to, że wynagrodzenia sędziów muszą być kształtowane w sposób godny sprawowanego urzędu.

Zdaniem Trybunału (P 12/98) godność urzędu „musi być realizowana wielopłaszczyznowo (…) przez takie sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, aby utrwalało ono obraz sądu bezstronnego, niezawisłego i sprawiedliwego”. Tym samym „godność urzędu” wpisana do konstytucji do określenia pozycji sędziego jest wartością szczególną, nakazującą ustawodawcy kształtować wynagrodzenie na odpowiednim, wyższym poziomie, zwłaszcza gdy zawód sędziego jest wyróżniany konstytucyjnie w stosunku do innych profesji.

Żaden z dotychczasowych rządów nie uwzględnił w swojej polityce tych standardów. Powoływano się na brak możliwości finansowych państwa oraz na również uzasadnione potrzeby innych grup zawodowych. Sędziowie komentowali brak działań władzy w sposób jednoznaczny – jako brak woli politycznej.

Właściwe i godne

Istnieje szansa, iż właśnie teraz nadszedł właściwy moment na podjęcie stosownych działań.

Sędziowie swoją postawą wielokrotnie udowadniali konieczność realizowania prawa obywatela do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy przez właściwy, niezależny i bezstronny sąd. Praca sędziego ma szczególny charakter. Poza wielką władzą dyskrecjonalną, do sprawowania której konieczna jest wewnętrzna niezależność i bezstronność, sędzia pełni specyficzną funkcję społeczną jako arbiter w rozwiązywaniu konfliktów. Musi cieszyć się zaufaniem społecznym i być odpowiednio wynagradzany przez odniesienie jego wynagrodzenia do względnie niezależnego miernika ekonomicznego kształtowanego przez rynek.

Skoro w tym roku nastąpiła poprawa płac w sferze budżetowej o 15 proc., to trzeba powrócić już od 2008 r. (przynajmniej na czas budowania autonomicznego systemu budżetowego sądownictwa powszechnego) do zasady obiektywizacji wysokości wynagrodzenia przez odniesienie jej do wielokrotności przyjętego wynagrodzenia w sferze produkcji materialnej. Służyłoby to nareszcie utrwaleniu, nie tylko w sposób deklaracyjny, konstytucyjnej gwarancji zapewnienia sędziom wynagrodzenia odpowiadającego godności urzędu.

Środowisko sędziowskie zdało egzamin z demokracji. Jest trzecią władzą, która realizuje prawo obywateli do niezależnego i niezawisłego sądu. Czas najwyższy na zrealizowanie przepisu konstytucyjnego przez pozostałe władze. Sędziowie ponownie zaczynają odchodzić z sądów do innych zawodów prawniczych przede wszystkim z powodów zbyt niskiego wynagrodzenia, odbiegającego znacząco od uposażeń sędziów państw unijnych.

Trzeba tu dodać, iż wynagrodzenie sędziów to jedyny ich dochód. W przeciwieństwie do innych grup zawodowych nie otrzymują premii i nagród oraz nie mogą podejmować dodatkowego zatrudnienia (poza możliwością pracy naukowej). Nie wolno im strajkować, bo uchybiłoby to godności urzędu. Mogą tylko apelować.

KRS w stanowisku z 11 października 2007 r. domaga się rozwiązania palącego problemu wynagrodzeń sędziów. Powinno ono być właściwe i godne.

Rząd: Jesienią opuszczamy Irak. PiS: To błąd

Monika Margraf, Gazeta.pl, PAP
2007-12-15, ostatnia aktualizacja 2007-12-16 17:03
Zobacz powiększenie
Polscy żołnierze w Diwaniji
FOT. KRZYSZTOF SZATKOWSKI/AG

Wycofanie naszych wojsk z Iraku w październiku 2008 byłoby błędem - uważa Jarosław Kaczyński. Premier Tusk potwierdził dziś, że takie są plany rządu i powiedział, że ma nadzieję, iż prezydent nie będzie blokował tej decyzji. Obecnie w Iraku służbę pełni ok. 900 żołnierzy.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dominik Sadowski / AG
Donald Tusk
SONDAŻ
Powinniśmy wyjść z Iraku:

już dawno temu
latem
jesienią
jak najpóźniej - jak mówi PiS
nie wiem, kiedy

- Składamy jako Rada Ministrów (na wniosek ministra obrony narodowej) wniosek o przedłużenie mandatu do października 2008 r., tak aby, jak zapowiadałem, do października zakończyć misję wojskową w Iraku - powiedział Tusk w Gdańsku, gdzie uczestniczył w konferencji historycznej "Grudzień'70 - Pamiętamy".

Dziś rano - po publikacji "Dziennika" - MON oświadczyło, że rzeczywiście przygotowało projekt postanowienia Prezydenta RP o tym, że misja ma być zakończona już w październiku, ale rząd jeszcze go nie przyjął. - W związku z tym wszelkie spekulacje na temat kalendarza wycofania naszych wojsk z tego kraju są nieuprawnione - oświadczył szef MON Bogdan Klich.

Wyliczanki: lato, jesień...

Do dzisiaj media same nie bardzo wiedziały, co rząd zrobi ws. Iraku. Już przed wyborami i w expose premiera Platforma obiecywała szybkie zakończenie misji, ale dzisiejsza wypowiedź premiera to pierwsze konkrety.

Wcześniej w prasie pojawiały się spekulacje o tym, kiedy Polacy mieliby opuścić Irak. - Jesienią - napisał dziś "Dziennik". Wczoraj "Gazeta Wyborcza" - opierając się na wypowiedzi szefa sztabu generalnego gen. Franciszka Gągora - pisała, że już latem.

"Gągor potwierdza, to będzie ostatnia misja polskich żołnierzy w Iraku. - Wycofamy się do końca lipca, oczywiście stopniowo - zapowiada. - Potem zostanie w Bagdadzie tylko kilkunastu żołnierzy, którzy będą szkolili irackie wojsko. Jednak już nie w ramach operacji "Iracka Wolność" ale misji NATO. Wycofywanie naszych wojsk ma się rozpocząć już w lutym, wraz z początkiem X zmiany" - pisze "Gazeta".

Premier: Liczę, że prezydent nie będzie blokował decyzji

Donald Tusk zapowiedział dzisiaj, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia chce pojechać do Iraku i na miejscu powiedzieć polskim żołnierzom o decyzji rządu.

- Mimo, że prezydent Lech Kaczyński ma tutaj trochę odrębne zdanie, to myślę, że dojdziemy do porozumienia także w tej kwestii i że nie będzie blokował procesu wycofywania polskiej misji wojskowej - dodał premier.

Prezes PiS: Jeśli się wycofamy, nic nie będziemy z tego mieli

Rzeczywiście, prezydent ma inne zdanie, bo inne jest stanowisko jego brata i PiS-u. - Skoro byliśmy tam tyle lat, ponieśliśmy straty, w tym te największe, to nie warto podejmować działań, które ten cały dorobek podają w wątpliwość, kwestionują i mogą doprowadzić do tego, że nic nie będziemy mieli z tego wszystkiego, jeśli chodzi o korzyści polityczne, różnorako rozumiane - komentował dziś plan rządu Jarosław Kaczyński.

- Dlatego uważamy, że to błąd - oświadczył. Prezes PiS uważa, że zapowiedź wycofania wojsk z Iraku w październiku 2008 r. "jest to także błąd, jeśli chodzi o rozwiązania o charakterze logistycznym".

- Trudno się w takim terminie skutecznie wycofać, bez ucieczki, bez powtarzania wariantu hiszpańskiego - powiedział prezes PiS.

Hiszpania wycofała cały swój kontyngent z Iraku po ataku terrorystycznym w Madrycie w marcu 2004 r.

czwartek, 13 grudnia 2007

Ustawowe bezprawie bez sankcji

Izabela Lewandowska 13-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 07:14

Osoby, które w latach 2003 – 2006 wniosły zawyżoną opłatę za karty pojazdów dla samochodów sprowadzonych z zagranicy, nie mogą liczyć na jej zwrot

Dzieje się tak, mimo że Trybunał Konstytucyjny zdyskwalifikował przepis będący podstawą ich pobierania (sygn. III CZP 125/07). Tak wynika z uchwały Sądu Najwyższego z 7 grudnia 2007 r. Dotyczy ona rozporządzenia ministra infrastruktury z 2003 r. w sprawie wysokości opłat za kartę pojazdu. TK w wyroku z 17 stycznia 2006 r. orzekł, że § 1 tego aktu jest niezgodny z kilkoma przepisami prawa o ruchu drogowym, a także konstytucji. Wprowadził on zawyżone opłaty za wydanie kart pojazdu dla aut sprowadzonych z zagranicy i zarejestrowanych w kraju. Rozporządzenie wykraczało poza zakres upoważnienia ustawowego. Opłata była niewspółmierna do realnych kosztów druku i dystrybucji tych kart i stanowiła rodzaj daniny publicznej. Ta zaś może być wprowadzana tylko w drodze ustawy, a nie przez rozporządzenie.

Czas na zmianę opłaty

TK skorzystał w tej sprawie z prawa, które dawał mu art. 190 konstytucji, i wyznaczył na 1 maja 2006 r. datę utraty mocy zakwestionowanego przepisu, inną niż data ogłoszenia jego werdyktu. Dał w ten sposób czas na wydanie przepisów ustalających opłatę za kartę pojazdu w sposób zgodny z konstytucją.

Opłata wynosiła 500 zł. Bogdan S., który 19 stycznia 2006 r. uiścił ją na rzecz starostwa, wystąpił przeciwko niemu do sądu o odszkodowanie w wysokości 425 zł. Jako prawną podstawę tego roszczenia wskazał art. 4171 § 1 k.c. mówiący o odpowiedzialności za bezprawie legislacyjne.

Sąd I instancji oddalił to żądanie. Argumentował, że skoro TK określił inny termin utraty mocy obowiązującej § 1 rozporządzenia aniżeli dzień ogłoszenia jego wyroku, to tym samym moc tego przepisu została utrzymana do 1 maja 2006 r. Jeśli więc opłata była pobrana w okresie formalnego obowiązywania przepisu, to dochodzenie odszkodowania na podstawie art. 4171 § 1 k.c. jest wykluczone.

Pod rozwagę SN

Sąd II instancji uznał, że w tej sprawie występuje zagadnienie prawne, które powinien rozstrzygnąć Sąd Najwyższy. W uzasadnieniu swojego pytania zaznaczył, że z literalnego brzmienia art. 190 konstytucji wynika, iż orzeczenie TK uznające przepis za niezgodny z konstytucją nie burzy porządku prawnego ustanowionego tym przepisem przed wejściem orzeczenia TK w życie. Słowem – działa tylko na przyszłość. Jego moc obowiązująca nie rozciąga się na stany faktyczne powstałe przed dniem ogłoszenia werdyktu TK lub przed innym wyznaczonym przez TK terminem utraty mocy obowiązującej.

Są jednak odmienne poglądy w tej kwestii. Również dlatego, że takie literalne rozumienie art. 190 konstytucji podważałoby sens art. 4171 § 1 k.c. Sąd II instancji skłaniał się do stanowiska, że orzekając o bezprawiu legislacyjnym, sąd nie powinien brać pod uwagę terminu utraty mocy obowiązującej, ale raczej badać, czego dotyczył przepis, jakie konstytucyjne wartości naruszał i z jakich przyczyn, a także powody, dla których TK odroczył termin utraty jego mocy obowiązującej, oraz okoliczności danej sprawy i konsekwencje stosowania lub odmowy zastosowania zakwestionowanego przepisu.

Choć pytanie prawne było sformułowane bardzo ogólnie: „Czy zachodzi bezprawie legislacyjne na gruncie art. 4171 § 1 k. c. w razie odroczenia przez TK terminu utraty mocy obowiązującej aktu normatywnego uznanego za niezgodny z konstytucją?”, SN odniósł swoją odpowiedź do realiów tej konkretnej sprawy.

Stwierdził, że Skarb Państwa nie ponosi odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez wydanie wskazanego rozporządzenia z 2003 r. w czasie, gdy jego przepisy, mimo stwierdzenia przez TK ich sprzeczności z konstytucją i ustawą zwykłą, nadal obowiązywały.

Skarb Państwa odpowiada

W art. 417 kodeksu cywilnego została zapisana ogólna reguła, że za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej odpowiada Skarb Państwa albo jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba wykonująca tę władzę z mocy prawa. Jeśli szkoda ta została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego (bezprawie legislacyjne), to w myśl art. 4171 § 1 k.c. jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu, a więc przed Trybunałem Konstytucyjnym, niezgodności tego aktu z konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki i.lewandowska@rp.pl

Rzeczpospolita