czwartek, 10 kwietnia 2008

Prezydent podpisał ustawę ratyfikacyjną

ulast, alx, PAP
2008-04-10, ostatnia aktualizacja 56 minut temu

Lech Kaczyński podpisał ustawę dotyczącą ratyfikacji Traktatu z Lizbony - poinformowało Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta. Prezydent ma czas do końca roku na podpisanie aktu ratyfikującego Traktat.

Zobacz powiekszenie
Fot. CZAREK SOKOLOWSKI ASSOCIATED PRESS
Prezydent Lech Kaczyński
Podpis pod ustawą, w której parlament wyraził zgodę na ratyfikację Traktatu, nie oznacza jeszcze ratyfikacji. Nastąpi ona, gdy prezydent podpisze akt ratyfikacyjny. Zgodnie z ustaleniami UE, ratyfikacja Traktatu we wszystkich państwach Unii powinna nastąpić do końca roku 2008.

W dniu, w którym Senat wyraził zgodę na ratyfikację prezydent powiedział, że ratyfikuje Traktat Lizboński, kiedy zostanie zrealizowana umowa dotycząca "ustawy zabezpieczającej".

Prace nad nowelizacją

Nowelizacja ustawy o współpracy rządu z parlamentem w sprawach członkostwa Polski w UE jest jednym z punktów uzgodnionego przez premiera i prezydenta na Helu kompromisu w sprawie ratyfikacji Traktatu z Lizbony.

PiS chciał mieć ustawowe gwarancje, że jedynie zgoda prezydenta, rządu i parlamentu może być w przyszłości podstawą do odejścia od kompromisu z Joaniny (zakłada korzystny dla Polski mechanizm blokowania decyzji w UE) lub od protokołu brytyjskiego (ogranicza stosowanie Karty Praw Podstawowych).

Prace nad nowelizacją ustawy trwają w Kancelariach: Premiera i Prezydenta; swój projekt przygotowuje również klub PiS. Własną propozycję przedstawił również były marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Ma ona na celu przedłużenie procesu decyzyjnego w wypadku prób odejścia od mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego.

Traktat dzieli PiS

Na tle ratyfikacji Traktatu z Lizbony doszło do różnicy zdań w klubie parlamentarnym PiS. Część członków klubu - 56 posłów i 17 senatorów - opowiedziała się przeciwko zgodzie na ratyfikację Traktatu.

W grupie tej byli eurosceptyczni politycy PiS m.in. związani ze środowiskiem Radia Maryja. Teraz przygotowują oni wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Traktatu z Lizbony uważając, że jest on niezgodny z polską konstytucją.

Usprawnianie instytucji

Główne postanowienia Traktatu Lizbońskiego, nowe w stosunku do obecnie obowiązującego Traktatu z Nicei, to usprawnienie unijnych instytucji poprzez przyjęcie nowego systemu podejmowania decyzji w UE, a także nadanie Unii osobowości prawnej oraz wiążącego charakteru Karcie Praw Podstawowych (Polska przyłączyła się do protokołu brytyjskiego, tzw. opt-outu w sprawie Karty).

Traktat Reformujący (Traktat Lizboński) reguluje też sposób wychodzenia z Unii państwa, które zdecydowałoby się na taki krok.

Nowy Traktat ma wejść w życie na początku 2009 roku, kończąc trwające od 2002 roku dyskusje nad reformą instytucjonalną rozszerzonej UE - pod warunkiem jednak, że tym razem nie będzie problemów z jego ratyfikacją. Poprzedni projekt traktatu konstytucyjnego UE przepadł w 2005 roku w referendach we Francji i Holandii.

Prezydent zaprzecza, jakoby łączył kwestię rozszerzenia NATO ze zgodą na umowę UE-Rosja

ulast, PAP
2008-04-10, ostatnia aktualizacja 45 minut temu

Prezydent Lech Kaczyński zaprzeczył, jakoby w środowym wywiadzie dla agencji Reutera połączył kwestię rozszerzenia NATO o Gruzję i Ukrainę ze zgodą Polski na wznowienie rozmów UE z Rosją na temat umowy o partnerstwie i współpracy.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Lech Kaczyński
Łączeniu obu spraw sprzeciwiła się w czwartek Komisja Europejska. Moskwa tymczasem oświadczyła, że Unia powinna się zdecydować, czy jest gotowa prowadzić rozmowy z Rosją o nowej umowie i nie kryła oburzenia wypowiedzią polskiego prezydenta.

"Tam nie było takiego sformułowania"

L. Kaczyński ocenił, że zaszło nieporozumienie. Pytany podczas wizyty w Finlandii o swą wypowiedź dla Reutera, odpowiedział: "Tam nie było tego rodzaju sformułowania. Powiedziałem, że powinniśmy się nad tym zastanowić w tej chwili. Taka była treść mojej wypowiedzi". "Widzę, że mam tutaj do czynienia z jakimś kolejnym nieporozumieniem. Raz jeszcze tylko powtarzam, stwierdziłem, że nie należy się spieszyć z rozpoczęciem rozmów, o których mowa" - zaznaczył.

Zapytany przez Reutera, czy Polska, która zablokowała rozmowy UE- Rosja w 2006 roku z powodu rozwiązanego teraz sporu handlowego, wycofa weto, żeby uspokoić Moskwę i nowego rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, Lech Kaczyński miał według agencji powiedzieć:

"Z pewnością powinniśmy rozmawiać, z pewnością powinniśmy budować atmosferę, w której nieufność jest zredukowana. Ale czy rozmowy strategiczne (UE-Rosja) mogą zostać odblokowane w bliskiej przyszłości, to inna sprawa. Najpierw chciałbym wiedzieć jak ma zostać rozwiązana sprawa MAP (Planu Działań na Rzecz Członkostwa w NATO) dla Ukrainy i Gruzji".

Rosyjskie media: Polska podtrzymuje weto

Rosyjskie media zinterpretowały tę wypowiedź jako podtrzymanie przez Warszawę weta (radio Echo Moskwy), a nawet - ponowienie przez Polskę ultimatum (portal internetowy strana.ru). Natomiast agencja Rosbałt oceniła, że "Kaczyński znów stanął między Rosją a Unią Europejską".

Szef komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji, Konstantin Kosaczow podkreślił, iż nie ma "podstaw prawnych do wiązania kwestii stosunków Rosja-UE ze stosunkami między Rosją i NATO". "Nie powiedzie się próba wykorzystywania przez Polskę swych możliwości w UE jak tarana" - zaznaczył.

Wiceprzewodniczący komisji, Leonid Słucki powiedział natomiast, że "oświadczenie Lecha Kaczyńskiego jest pozbawione perspektyw", a "w UE dobrze rozumieją, że Rosja jest potrzebna Unii nie mniej niż Unia Rosji". Dodał, że Polska nie po raz pierwszy jest gotowa uciekać się do polityki szantażu. "To grubiańskie i krótkowzroczne" - ocenił.

Z kolei według przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, Michaiła Margiełowa, "taka postawa Polski jest konsekwencją tego, iż cierpi ona z powodu starych fobii".

Jego zastępca, były ambasador Rosji przy UE Wasilij Lichaczow wyraził przekonanie, że wielu członków Unii Europejskiej "odniesie się bardzo krytycznie" do wystąpienia prezydenta Polski. "Taka postawa nie może nie wywołać u nich poważnej alergii" - przewiduje Lichaczow.

KE sprzeciwia się łączeniu współpracy z Rosją i spraw NATO

Łączeniu zgody na otwarcie negocjacji nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy z Rosją z przybliżeniem perspektywy członkostwa w NATO Gruzji i Ukrainy sprzeciwiła się Komisja Europejska. "Co do zasady, nie mieszamy członkostwa w NATO ze sprawami Unii Europejskiej. Rozszerzenie Sojuszu to sprawa dla NATO i jego członków" - oświadczył rzecznik KE Amadeu Altafaj Tardio.

KE podkreśliła, że stawiane dotychczas przez Polskę warunki zniesienia weta na rozmowy z Rosją są bliskie spełnienia, więc nie ma przeszkód, by przyjąć mandat na rozmowy UE-Rosja.

"Polska formalnie zobowiązała się do poparcia (mandatu negocjacyjnego), kiedy tylko zniesione zostaną rosyjskie restrykcje na eksport produktów roślinnych. Jesteśmy przekonani, że techniczne szczegóły w tej sprawie mogą być sfinalizowane w najbliższych tygodniach" - powiedział rzecznik na codziennym briefingu dla prasy. A to - przypomniał - oznacza spełnienie stawianych dotąd przez Polskę warunków.

Agencja Reutersa podtrzymuje swoją wersję

Tardio zachęcał dziennikarzy, by sami dociekali, czy wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego oznacza stawianie przez Polskę nowych warunków rozpoczęcia rozmów z Rosją.

"Zachęcam was do wyjaśnienia tego. Dla nas sytuacja jest bardzo jasna: wierzymy, że istniejące jeszcze przeszkody zostaną pokonane bardzo szybko i będziemy mieli zgodę na rozpoczęcie rozmów" - powiedział.

Warszawskie biuro agencji Reutera podtrzymało swoją wersję omówienia wywiadu z prezydentem Kaczyńskim i zaznaczyło, że zarejestrowało rozmowę - podała agencja AFP.

"Dziadek polskiego premiera był Żydem" - zamieszanie w izraelskich mediach

tan, gazeta.pl
2008-04-10, ostatnia aktualizacja 2008-04-10 17:34
Zobacz powiększenie
Donald Tusk pod ścianą płaczu
Fot. Wojciech Olkuonik / AG??????

- Moja kaszubska rodzina, podobnie jak Żydzi, to ludzie którzy urodzili się i żyli w regionach przygranicznych i byli oskarżani przez nazistów i komunistów o brak lojalności - powiedział premier Donald Tusk w wywiadzie z izraelską gazetą "Ha'aretz" podczas swojej wizyty w Izraelu. Tymczasem informacyjna agencja Arutz Sheva wyciągnęła z tego zdania wniosek, że dziadek Donalda Tuska był Żydem, myląc zapewne historię z "dziadkiem z Wehrmachtu".

ZOBACZ TAKŻE
Izraelski "Ha'aretz", czołowa gazeta w Izraelu obok na pół brukowego "Jedijot Achronot", wykorzystała wizytę polskiego premiera, aby przeprowadzić z nim obszerny wywiad. O wszystkim - stosunkach polsko-izraelskich, polsko-żydowskich, o nim samym i historii obu krajów i narodów.

Donald Tusk opowiedział izraelskim czytelnikom historię z wyciągnięciem "dziadka z Wehrmachtu" przez Jacka Kurskiego z PiS w kampanii wyborczej trzy lata temu, mówiąc, że "nie wiedział, iż jego dziadek służył w niemieckiej armii aż do kampanii wyborczej".

Podkreślił też przy okazji podobieństwa w historii polskich Kaszubów i Żydów, mówiąc o prześladowaniach obu grup przez nazistów i komunistów.

Z tych dwóch cytatów z wywiadu dla "Ha'aretz" agencja informacyjna Arutz Sheva, która jest daleko w peletonie głównych izraelskich mediów, w jakiś bardzo dziwny sposób wyciągnęła wniosek, że premier Tusk ogłosił, iż jego dziadek był Żydem. Podczas gdy w samym Izraelu informacja jest raczej przemilczana, rozumiana jako dziennikarski błąd - który nota bene wciąż (od 11 rano w środę) pozostaje do obejrzenia na internetowej stronie agencji - w Polsce poinformowały o niej już wszystkie portale internetowe.

- To zwykły błąd dziennikarza - komentuje sprawę rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka.