piątek, 6 czerwca 2008

Napieralski: Wszystko będzie dobrze

Rozmawiał Jacek Żakowski
2008-06-06, ostatnia aktualizacja 2008-06-06 11:07

- Nie jest tak, że nie rozmawiam z Wojciechem Olejniczakiem. Jesteśmy umówieni na spokojną rozmowę bez świadków - powiedział Grzegorz Napieralski z "Poranku Radia TOK FM"

Zobacz powiekszenie
Grzegorz Napieralski




Jacek Żakowski: Jeszcze nie zdążyłem panu pogratulować sukcesu. Co niniejszym czynię. Czy Wojciech Olejniczak pozostanie szefem klubu w Sejmie?

Grzegorz Napieralski: Bardzo serdecznie dziękuję, usłyszeć gratulacje od pana to wielki zaszczyt, szczególnie dla polityka lewicy.

Jacek Żakowski: No dobrze, a co z Olejniczakiem?

Grzegorz Napieralski: Ja zawsze odpowiadam tak samo - najpierw spotkam się z Wojciechem Olejniczakiem, a potem będziemy współpracować dalej.

Jacek Żakowski: A dlaczego jeszcze nie rozmawialiście?

Grzegorz Napieralski: A czy czas jest tutaj jakoś bardzo istotny?

Jacek Żakowski: Czas jest bardzo istotny w życiu.

Grzegorz Napieralski: Po pierwsze - rozmawialiśmy. Bo to nie jest tak, że nie rozmawiamy.

Jacek Żakowski: Tak czytałem w gazecie - że mijacie się na malutkim korytarzu i nie możecie się spotkać.

Grzegorz Napieralski: Nie, wcale tak nie jest, ale ja rozumiem, że dziennikarze szukają sensacji i atrakcji. Wczoraj rozmawialiśmy, dość krótko, to prawda. Ale umówiliśmy się na spokojną rozmowę bez świadków. Unikamy rozmów o stanowiskach, bo znowu pojawi się lawina spekulacji.

Jacek Żakowski: Ale wie pan, co się stało z SLD? Publiczność jest zainteresowana wyłącznie tym czy Napieralski czy Olejniczak - rozmowa o SLD stała się rozmową tabloidalną czyli taką, jakiej partia powinna się najbardziej bać. Jeśli pan tego nie przetnie - a proponuję to zrobić teraz - to będziemy spekulować jeszcze przez kolejny tydzień.

Grzegorz Napieralski: To prawda. Prawdą jest też, że jesteśmy partią w kryzysie i dyskusja personalna jest dyskusją zabójczą dla każdej partii. My chcemy z tego kryzysu wyjść. Sprawy personalne zawsze przyciągają publiczność.

Jacek Żakowski: No dobrze, to co z Olejniczakiem - zostaje przewodniczącym klubu?

Grzegorz Napieralski: Wszystko będzie dobrze, panie redaktorze.

Jacek Żakowski: A po co pan poparł wniosek PiS o dymisję dla ministra Rostowskiego?

Grzegorz Napieralski: Windowane są ceny paliwa, a rząd PO ma narzędzia, którymi można przynajmniej próbować coś zrobić.

Jacek Żakowski: A co rząd powinien zrobić? Obniżyć akcyzę?

Grzegorz Napieralski: To samo, co zrobił rząd Marka Belki - obniżyć akcyzę.

Jacek Żakowski: Ile kosztowałoby to budżet?

Grzegorz Napieralski: To nie o to chodzi, ile kosztowałoby to budżet, bo to nie jest, jak straszy PO. Belka obniżył akcyzę o 0,25 gr i nic się z budżetem nie stało. Decyzje wcześniejszych rządów - Marka Belki czy Leszka Millera - sprawiły, że budżet jest silny. Czyli obniżenie akcyzy jest możliwe. To, że rośnie cena paliwa sprawia, że rośnie cena żywności - wciąż przewożonej. Miliony Polaków płacą dziś co najmniej o 10 proc. więcej za żywność. A gdyby zapytać pana premiera Donalda Tuska ile kosztuje bułka czy masło, to z pewnością miałby spory kłopot z odpowiedzią bo zatrzymał się na etapie cen ze swojej kampanii wyborczej.

Jacek Żakowski: To może lepiej rozmawiać o vacie na żywność niż o vacie na paliwo?

Grzegorz Napieralski: Rozmawiajmy i o jednym i o drugim. Chciałbym przypomnieć, że to rząd ma w rękach to narzędzie i to rząd może negocjować stawki także z UE.

Jacek Żakowski: A czy pan popiera PiS, który chce obniżyć VAT na paliwa? Łatwo przewidzieć kolejność zdarzeń: obniży się akcyzę, spadną dochody budżetu, trzeba będzie robić oszczędności i wtedy klienci lewicy będą tymi, którzy stracą w pierwszej kolejności.

Grzegorz Napieralski: Po pierwsze, nikt nie popiera PiSu. To jest ciekawa sytuacja - gdy SLD głosuje tak jak PiS, to już jest bardzo źle. Jest wniosek - bardzo konkretny - w parlamencie i my ten wniosek popieramy bo to jest takie małe wotum nieufności dla całego rządu Donalda Tuska. Po drugie, jeśli już UE zastanawia się nad tymi wszystkimi procesami to znaczy, że coś jest nie tak. Coś trzeba z tym zrobić, a nasz rząd jest od tego daleko. Po trzecie, pan uważa, że jeśli spadną dochody z budżetu, stracą najsłabsi..

Jacek Żakowski: Od 10 lat tak jest.

Grzegorz Napieralski: To może zróbmy inaczej.

Jacek Żakowski: Ale wie pan, że tak się robi. Nawet Leszek Miller ciął po barach mlecznych.

Grzegorz Napieralski: Zgoda, to był błąd.

Jacek Żakowski: Każdy rząd tak robi bo to jest najłatwiejsze.

Grzegorz Napieralski: To trzeba to zmienić.

Jacek Żakowski: I myśli pan, że liberalny rząd Donalda Tuska..?

Grzegorz Napieralski: Być może silny głos lewicy wymusi jakieś działania. Nie wiem, dlaczego rząd nie pracuje dziś nad symulacjami i analizami, tylko umywa ręce, jest daleko i spokojny.

Jacek Żakowski: Jest rzeczą normalną, że opozycja domaga się debaty parlamentarnej nt. strategii energetycznej, bo polska strategia oparta jest na zapewnieniu dostaw i jest ogromna luka w polityce zmiany źródeł energii.

Grzegorz Napieralski: Ale czy nie powinno być tak, że jeśli narasta kryzys związany z rosnącą ceną paliw i pojawiają się różne narzędzia do rozwiązania tej sprawy, to minister Rostowski nie jest w Brukseli i nie rozmawia o tym? Dlaczego nie ma szybkich symulacji?

Jacek Żakowski: Może są. Nie ma? Rząd był o to pytany?

Grzegorz Napieralski: Pytaliśmy wielokrotnie, nikt nic nie mówi. Być może dopiero przymuszone wotum nieufności dla ministra finansów odniesie jakiś skutek. Ale wracając do energii - zgadza się, energia ze źródeł naturalnych to w Polsce niewielki procent. Do roku 2020 jesteśmy zobowiązania do wybudowania określonej ilości energii wiatrowych.

Jacek Żakowski: Jak nie, to będziemy płacili.

Grzegorz Napieralski: Oczywiście. Albo kupowali od Niemców. Za ogromne pieniądze. Nikt o tym nie dyskutuje, a przepisy są bardzo skomplikowane, nawet dla operatora, który chciałby wybudować elektrownię i na tym zarabiać. Są luki a my się zajmujemy sprawami niepotrzebnymi.

Jacek Żakowski: Muszę przyznać, że się z panem zgadzam. Cała ta rozmowa o VACie to rozmowa ludzi, którzy nie wiedzą jak sobie poradzić ze źródłem tego problemu i w związku z tym atakują na poziomie objawów, nie bardzo wiedząc, o co im chodzi. PiS żąda obniżenia akcyzy nie podając ani liczb, ani przewidywanych skutków. Dlatego dziwię się, że znaleźli Wasze poparcie.

Grzegorz Napieralski: Zachowanie PiSu to cynizm.

Jacek Żakowski: To dlaczego SLD to popiera?

Grzegorz Napieralski: Zaistniał fakt polityczny - złożenie wniosku o wotum nieufności w konkretnej sprawie. To nie jest tylko ten VAT, to roznosi się na rząd. Jesteśmy opozycją i mamy podobne zastrzeżenia do ministerstwa czy w ogóle rządu. Jeśli jest taki wniosek, to SLD musi się zachować - być albo przeciw albo za. Wstrzymanie się od głosu zupełnie mi się nie podoba. Jeśli jest tak, że rośnie cena żywności - a rośnie i widzi to każdy, kto idzie do sklepu - i jest to spowodowane m.in. rosnącą ceną paliwa i rząd nic nie robi, to twierdzimy, że coś jest nie tak. Trzeba pokazać Polakom, że tego nie akceptujemy i wywołać debatę polityczną.

Jacek Żakowski: Ja myślę, że będzie awantura, jak znam ten Sejm i znów stracimy masę czasu zamiast rozmawiać o tym, jak oszczędzać energię i racjonalizować gospodarkę, czego domagają się Zieloni, czyli wasz polityczny sojusznik.

Grzegorz Napieralski: Zieloni mówią, że dla nich podnoszenie ceny paliwa jest stymulujące. Ale transport - transport żywności - powoduje wzrost jej cen.

Jacek Żakowski: A czy rząd powinien próbować renegocjować to, na co zgodziła się Zyta Gilowska czyli podniesienie stawek na żywność od początku przyszłego roku?

Grzegorz Napieralski: Tak.

Jacek Żakowski: Czyli renegocjować?

Grzegorz Napieralski: Przynajmniej próbować.

Rozmawiał Jacek Żakowski



Źródło: TOK FM

czwartek, 5 czerwca 2008

Żałoba w Jastrzębiu. Nie żyje czterech górników

mt, PAP
2008-06-05, ostatnia aktualizacja 2008-06-05 11:09

Czterech górników zginęło w nocnym wybuchu metanu w kopalni "Borynia" w Jastrzębiu Zdroju; 23 innych zostało poszkodowanych. Ratownicy górniczy wydobyli na powierzchnię ciała dwóch ostatnich górników, którzy minionej nocy zginęli w wybuchu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Grzegorz Celejewski / AG
Górnicy z kopalni "Borynia" w Jastrzębiu
Dwie ofiary to pracownicy "Boryni", dwaj inni to pracownicy Zakładu Odmetanowania Kopalń. Ofiary miały 22, 35, 45 i 50 lat. 19 górników przebywa w dwóch śląskich szpitalach. Stan trzech, leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich jest ciężki. - Robimy wszystko co możliwe, żeby ich uratować - powiedział dr Marek Kawecki z CLO.

16 górników z oparzeniami, skaleczeniami i złamaniami trafiło do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego Nr 2 w Jastrzębiu Zdroju. Rzeczniczka szpitala Alicja Brocka powiedziała, że 12 z nich trafiło na ortopedię, dwóch na oddział chirurgii ogólnej, dwóch kolejnych leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej.

- Stan jednej z osób, leżących na OIOM-ie jest stabilny, stan zdrowia drugiej lekarze określają jako poważny - powiedziała Brocka. Rzeczniczka szpitala zastrzega, że część pacjentów może zostać wkrótce przewiezionych do innych placówek.

Ratowniczy górniczy ciągle transportują na powierzchnię czterech górników. Dwaj z nich są ranni - dwaj pozostali nie dają oznak życia. Jeden z górników, odnaleziony żywy, zmarł w trakcie transportu. Akcja wydobywania poszkodowanych trwa od kilku godzin. Ratownicy muszą przejść z poszkodowanymi na noszach kilka dzielących miejsce tragedii od szybu.

Do wybuchu doszło wczoraj wieczorem

- Według ostatnich danych w wypadku poszkodowanych zostało 23 górników z 32, którzy byli w strefie zagrożenia. 16 z nich trafiło do szpitali. Mają różnego rodzaju obrażenia - od potłuczeń i złamań do mniej lub bardziej rozległych oparzeń. Niektórzy są w szoku psychicznym - powiedziała rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer.

Jak podała rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska, w akcji bierze udział 11 zastępów ratowniczych. Są to ratownicy z JSW i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.

Według przedstawicieli WUG i JSW, do wybuchu doszło w środę przed godz. 23 ok. 900 metrów pod ziemią. Pracowała wówczas trzecia zmiana. W zagrożonym rejonie było wtedy 32 górników, którzy prowadzili prace remontowo-konserwacyjne przenośnika. Większość z nich tuż po wybuchu o własnych siłach wycofała się i wyjechała na powierzchnię.

Urządzenia nie wykazały zwiększonego stężenia metanu

Nie wiadomo, co mogło spowodować wybuch metanu. Według JSW, kopalniane urządzenia nie wykazały przekroczonych stężeń metanu przed wybuchem ani tuż po nim. "Borynia" należy do kopalń trzeciego stopnia zagrożenia metanowego w czterostopniowej rosnącej skali.

Okoliczności wypadku będzie wyjaśniać prokuratura i komisja powołana przez prezesa WUG. Jej pierwsze posiedzenie odbędzie się w poniedziałek. Jeszcze dziś zbierze się zespół ekspertów z "Boryni". Specjaliści zastanowią się czy i kiedy w miejscu tragedii będzie można bezpiecznie przeprowadzić wizję lokalną.

Żałoba do soboty

Prezydent Jastrzębia Zdroju ogłosił w czwartek żałobę w mieście. Potrwa ona od godz. 12 w czwartek do godz. 12 w sobotę. Z apelem o godne i pełne poszanowania dla bólu rodzin ofiar katastrofy uczczenie ich pamięci zwrócił się też do mieszkańców regionu wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.

- Chciałbym, by instytucje kultury i rozrywki naszego regionu zachowały w tych dniach należytą powagę w prezentowanym przez nie programie artystycznym. Proszę, by repertuar placówek kulturalnych w województwie odpowiadał atmosferze szacunku dla pamięci ofiar katastrofy i tragedii ich rodzin. Połączmy się wszyscy w żałobie z rodzinami ofiar - zaapelował wojewoda Łukaszczyk.

W związku z wypadkiem na Śląsk jedzie wicepremier Waldemar Pawlak, by osobiście zapoznać się z sytuacją.

Trener Jerzy E. usłyszał zarzut korupcyjny

PAP, tg
2008-06-04, ostatnia aktualizacja 2008-06-04 23:12
Zobacz powiększenie

Prokuratura we Wrocławiu, badająca tzw. aferę korupcyjną w polskim futbolu, postawiła zarzuty korupcyjne trenerowi Jerzemu E. jr. W środę rano syna byłego selekcjonera reprezentacji Polski zatrzymało CBA

Przesłuchanie 29-letniego Jerzego E. jr. trwało w środę do późnych godzin wieczornych. Jak powiedział prokurator Edward Zalewski, naczelnik wrocławskiego oddziału Prokuratury Krajowej, Jerzemu E. postawiono zarzut dotyczący korupcji w sporcie. Chodzi o nakłanianie i udzielanie pomocy w korupcji sportowej trzem osobom; zarzut dotyczy ustawiania 13 meczów 3. ligi w sezonie 2003/2004. E. miał konsultować się przy tym z trzema osobami, których personaliów prokuratura nie podała. Jerzy E. jr. nie przyznał się do zarzutów, ale - jak ujawnia prokuratura - "potwierdził niektóre posiadane przez śledczych informacje".

Wobec E. juniora zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 30 tys. zł i mężczyzna został zwolniony do domu. Jednocześnie prokuratura wystąpiła z wnioskiem do wydziału dyscypliny PZPN o zawieszenie mu licencji trenera.

Ranne zatrzymanie przez CBA

Tuż po rannym zatrzymaniu ojciec E. mówił portalowi Sport.pl: - Wiem tylko tyle, że syn został zatrzymany. To dla mnie wielkie zaskoczenie. Znam mojego syna bardzo dobrze i nie mam żadnych wątpliwości, że jest czysty i nie ma nic na sumieniu. Były już takie przypadki w aferze korupcyjnej, że zarzuty się nie potwierdzały. Jestem przekonany, że tak samo będzie w tym przypadku.



Sylwetka Jerzego E. juniora

Trener bardziej znany jest dzięki swojemu ojcu, niż dzięki własnym osiągnięciom. Złośliwi powtarzają, że to co osiągnął zawdzięcza w głównej mierze byłemu szkoleniowcowi kadry. Podobno był typowany przez niego na asystenta trenera Leo Beenhakkera - bo świetnie zna angielski. Ojciec próbował również zrobić go trenerem w Legii kiedy był tam dyrektorem sportowym, sprawując tą samą funkcję w Polonii uczynił go asystentem w tym warszawskim klubie.

W piłkę grał w warszawskim AWF i rezerwach Polonii. Podczas jednego ze sparingów wystąpił w pierwszym zespole "Czarnych Koszul", za czasów kiedy trenerem był Dariusz Wdowczyk. Pierwszą pracę trenerską podjął właśnie w Polonii, w drugim zespole. Miał 22 lata. Klub stracił wtedy szkoleniowca rezerw i ze względu na kiepską sytuację finansową trudno mu było znaleźć następcę. Jerzy E. przyjął stanowisko i wybronił zespół przed spadkiem.

Potem Jerzy E. jr. pracował w trzecioligowej Legionovii, drugoligowych Błękitnych Stargard Szczeciński, Radomiaku, ŁKS Łomża. Z każdych tych klubów odchodził tłumacząc, że znalazły się w kiepskiej sytuacji finansowej. Ale prezes Łomży odpowiadał na to, że doprowadził do niej właśnie swoją rozrzutnością Jerzy E.

Z Radomiakiem i Łomżą niespodziewanie awansował do II ligi. Z tym pierwszym zespole po wygranym barażu z Tłokami Gorzyce, prowadzonymi przez Marka Motykę. Kilkanaście dni później okazało się, że Jerzy E. junior został asystentem Motyki w pierwszoligowej wówczas Polonii Warszawa. Dyrektorem sportowym "Czarnych Koszul" był wtedy Władysław Jerzy Engel.

W Polonii został pierwszym szkoleniowcem po odejściu z Łomży. Był najgorszym trenerem klubu w ostatniej dekadzie. Wygrał tylko dwa mecze. Ostatnio prowadził trzecioligowy Radomiak. W trakcie rundy wiosennej został zwolniony, ale domagał się 200 tysięcy odszkodowania za niewypełnienie kontraktu.

Był dobrym znajomym zatrzymanego niedawno przez CBA Andrzeja B., byłego szkoleniowca Znicza Pruszków i drugiego trenera w Wiśle Kraków. Razem studiowali na AWF. Prawdopodobnie ta znajomość przesądziła o jego zatrzymaniu.

Jerzy E., to kolejna osoba zatrzymana w związku z toczącym się we Wrocławiu śledztwem dotyczącym korupcji w piłce nożnej, które toczy się od maja 2005 r. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty: działaczom sportowym, sędziom, obserwatorom PZPN, m.in. dwóm członkom zarządu PZPN Witowi Ż. i Kazimierzowi F.

W grudniu ub. roku przed wrocławskim sądem rozpoczął się pierwszy proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób, w tym Ryszard F., pseud. Fryzjer - domniemany organizator całego procederu.

Zobacz także:

Listkiewicz: Wdowczyka darzę szacunkiem...

CBA zatrzymuje Dariusza W. (wideo)