Twierdzą, że nasi piloci nie znają angielskiego
piątek 13 czerwca 2008 03:02

Samolot LOT był w ubiegłym roku o krok od katastrofy nad londyńskim lotniskiem Heathrow, po tym jak między pilotami i wieżą kontrolną doszło do nieporozumienia. Dziennik "The Times" i władze brytyjskiego lotnictwa twierdzą, że zawinili polscy piloci i ich niska znajomość angielskiego - pisze DZIENNIK.
Utrzymują też, że polscy piloci należą do najsłabiej mówiących po angielsku. Przedstawiciele polskiego lotnictwa zarzucają gazecie manipulowanie danymi, zaś LOT odrzuca winę swoich pilotów.
Do incydentu doszło w czerwcu ubiegłego roku. Należący do polskich linii boeing 737 w trakcie startu zboczył z trasy i o mało co nie zderzył się z inną maszyną. Powodem groźnego incydentu miał być błąd załogi boeinga, która źle wpisała do systemu współrzędne. Widząc, co się dzieje, kontrolerzy lotów natychmiast skontaktowali się z pilotem, ten jednak - według "Timesa" - nie potrafił zrozumieć niektórych poleceń.
Rzecznik LOT, którego zapytaliśmy o komentarz do sprawy, wszystkiemu zaprzecza. "Załoga postępowała zgodnie z procedurami" - mówi DZIENNIKOWI Wojciech Kądziołka. Ewentualne błędy komunikacyjne jego zdaniem mogły wziąć się stąd, że pilot jednocześnie rozmawiał z wieżą i prowadził skomplikowane czynności związane z naprowadzaniem samolotu do ponownego lądowania.
DZIENNIK dotarł do dokumentu z transkryptem rozmowy. Nie znaleźliśmy żadnego fragmentu, w którym pilot wykazuje się niezrozumieniem poleceń. Podobnego zdania był ekspert, któremu pokazaliśmy zapis tej rozmowy. "Wszystko jest wykonywane poprawnie, nie zauważyłem braku komunikacji" - powiedział DZIENNIKOWI doświadczony pilot Krzysztof Zbroja.
"Times" próbował historyjką z Heathrow zilustrować inny problem - twierdzi, że na brytyjskich lotniskach zbyt często lądują załogi niemówiące po angielsku, co obniża bezpieczeństwo lotów.
Brytyjska gazeta twierdzi, że w Polsce problem ma szczególne rozmiary i że spośród 800 polskich pilotów jedynie 15 zdało międzynarodowy egzamin językowy, którego wymaga Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Według naszych rozmówców jednak i to jest nieprawdą. "Egzamin zdało 160 z 2 tys. polskich pilotów, pozostali mają czas do 2011 r." - mówi rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) Karina Wiązowska.
Incydent na Heathrow wydarzył się, gdy na pokładzie boeinga było 95 osób - pasażerów i członków załogi.
Rozmowa wieży lotniska z pilotem polskiego samolotu:
Londyn: And Lot two eight two i see you have navigation problems you appear to be tracking to the west now
LOT: Turning R-Er right on Er west lot Er turning left on west lot s-Er two eight two
Londyn: Lot two eight two can you continue a right turn a right hand turn of one eighty degrees
LOT: turn Er right nineteen degrees lot Er two eight two
Londyn: Lot two eight two one hundred and eighty degrees to the right LOT: To the right one eighty degrees lot er two eight two
Londyn: And lot two eight two what heading do you think you’re flying at the moment
LOT: now is er heading f-three three zero
Londyn: Kay lot two eight two right turn now heading zero niner zero degrees
LOT: turn er right on heading zero nine zero degrees
Londyn: and lot two eight two I see you have navigations problems do you have any other problems lying your aircraft
LOT: er only the navigations
Bogdan Fydrych, ekspert Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych: Na podstawie tego dialogu nie można powiedzieć, że pilot nie zna angielskiego lub zna słabo. Raczej, że słabo słyszy, co mówi kontroler i zastanawia się, jak opanować sytuację.
Ten dialog to rozmowa pilota samolotu LOT lecącego z Londynu do Warszawy z brytyjskim kontrolerem lotów. Kontroler zwraca się do pilota, chce mu pomóc w rozwiązaniu problemów nawigacyjnych.
Wprawdzie na początku rozmowy pilot się myli, ale bardzo szybko się poprawia i później już nie ma problemów językowych. Pojawiają się pewne zająkniecia, chwile zastanowienia, "er", czyli moment zawahania, ale widać, że te problemy wynikają ze stresu pilotów i otaczającego ich szumu.
Ilona Blicharz