sobota, 16 sierpnia 2008

Prezydent: Rząd nie ma polityki zagranicznej

Prezydent: Rząd nie ma polityki zagranicznej

"Ta ekipa nie potrafi powiedzieć, jakie są priorytety polskiej polityki zagranicznej" - prezydent oskarża rząd Donalda Tuska. Lech Kaczyński podkresla, że jego akcja wspierająca Gruzję była przemyślana, a o działaniach Rosji - bez względu na skutki - trzeba mówić bardzo jasno.

czytaj dalej...
REKLAMA

Ta ekipa nie potrafi powiedzieć jakie są priorytety

Prezydent Lech Kaczyński w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" sugeruje, że polityka obecnego polskiego rządu wobec Rosji i Niemiec jest wciąż zbyt uległa i nieokreślona. Według niego, fatalnym pomysłem jest utrzymywanie stosunków z Moskwą na zasadzie "nie drażnić niedźwiedzia". Ale prezydent wciąż to dostrzega w naszym kraju.

"W Polsce to lobby jest bardzo silne. Historia Polski to dwie tradycje. Tradycja walki o suwerenność i tradycja uległości. Od 300 lat. Dzisiaj ten podział biegnie między tymi, którzy uważają, że Polska powinna być pragmatyczna, a tymi, którzy chcą walczyć o to, żeby Polska miała podmiotowe miejsce w Unii i o nasze interesy związane z tym, że jesteśmy na wschodzie Unii Europejskiej" - uważa Lech Kaczyński.

Dalej prezydent stawia konkretne zarzuty rządowi Donalda Tuska. Lech Kaczyński mówi wprost, że gabinet koalicji PO-PSL nie ma pomysłu i wizji polskiej polityki zagranicznej. Jego zdaniem, zupełnie inaczej było, gdy premierem był jego brat.

"Ta ekipa nie potrafi dziś powiedzieć, jakie są priorytety polskiej polityki zagranicznej, jak rozumiane są kwestie bezpieczeństwa Polski w wymiarze militarnym i gospodarczym, w tym energetycznym. Nie potrafi powiedzieć, jak widzi nasz status określony poprzez relacje w Unii, wobec Rosji i USA. Nie potrafi powiedzieć, jak chce budować pozycję Polski w Europie i świecie. Poprzedni rząd miał w tej sprawie jasną koncepcję. Można się było z nią nie zgadzać, ale była. Dziś trudno powiedzieć, o co chodzi" - podkreśla prezydent.

Są złe efekty polityki prowadzonej przez Sikorskiego

Lech Kaczyński stawia też zarzuty personalne. Głowa państwa nie może zauważyć niczego dobrego w działaniach szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego.

"Co do Sikorskiego, to widzę niedobre skutki jego polityki w stosunkach z Litwą, Łotwą, Estonią, Azerbejdżanem, Gruzją i Czechami. Pozytywne natomiast dostrzec trudno, choć będę się bardzo cieszył, jeśli o czymś dobrym się dowiem" - mówi Kaczyński.

Prezydent w wyiadzie dla "Rzeczpospolitej" stanowczo odrzuca oskarżenia, że jego przemówienie podczas wizyty w Tbilisi przywódców pięciu krajów, w tym Polski, było zbyt ostre.

"Te słowa nie były za mocne. (...) Gdy mówimy o Rosji, musimy mówić jasno. Wszystkie słowa, jakie wypowiedziałem w Tbilisi, były dokładnie przemyślane. Nie poniosły mnie emocje. Przypisywanie mi kierowania się emocjami w polityce zagranicznej jest nieporozumieniem" - zapewnia Lech Kaczyński.

Muszę mówić, to co uznam za słuszne

Prezydent jest przekonany, że krytyka, jaka spadła na niego po wizycie w stolicy atakowanej przez Rosję Gruzji, spotkała go nie za to co powiedział, ale dlatego, że to właśnie on odważył się mówić prawdę prosto z mostu.

"Nawet gdybym powiedział, że niebo jest niebieskie, spotkałaby mnie krytyka. Są różne standardy dla różnych polityków. (...) Są ludzie, którzy mówią mi: nie mów tego lub tamtego, bo musisz być prezydentem na drugą kadencję. To nie jest mój styl myślenia. Ja jestem prezydentem dzisiaj i muszę mówić to, co uznaję za słuszne. Muszę wypełniać swoje obowiązki" - przekonuje.

Lech Kaczyński jest przekonany, że Polska ma misję polegającą na sprowadzeniu stosunków z Rosją na realny poziom. Zdaje sobie sprawę z tego, że będzie to wywoływać pomruki niezadowolenia ze strony Moskwy.

"Nie oczekuję braw od Rosji. Rosja powinna się przyzwyczajać, że o jej działaniach powoli zaczyna się mówić realnym językiem. To oczywiście będzie pewien proces, ale ktoś musi go rozpocząć. Nikt poza Polakami tego zrobić nie może. (...) Trzeba nazywać rzeczy po imieniu" - wyjaśnia prezydent.

Trąba powietrzna nad Polską. Są zabici

Trąba powietrzna i huragan szaleją nad PolskąGalerię

Aż trzy osoby zginęły. Powalone są tysiące drzew. Padał grad wielkości jabłek. Na autostradzie koło Opola wichura przewracała ciężarówki, a koło Częstochowy zmiotła z drogi autobus z zespołem pieśni i tańca "Śląsk". Kilkudziesięciu rannych artystów trafiło do szpitala. Burze i trąby powietrzne spustoszyły południe i centrum Polski.

czytaj dalej...
REKLAMA

Na południu Polski zginęły dwie osoby, a w Łodzi zerwana linia energetyczna śmiertelnie poraziła prądem przechodnia. Szalejący wiatr powalił kilka tysięcy drzew w całym kraju, zerwał kilkaset dachów, uszkodził słupy i przewody energetyczne - szacują strażacy.

Zabić przez żywioł

Pierwszą ofiarą żywiołu był mężczyzna, który zginął w miejscowości Kalina w powiecie lublinieckim. Na jego domek letniskowy przewróciło się zwalone przez wichurę drzewo. W Kalinie zniszczonych może być nawet 50 budynków. Pięć innych osób jest rannych.

"W miejscowości Rusinowice 22-letnia kobieta zginęła przygnieciona stropem domu" - relacjonowała Aneta Gołębiowska z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach. Kobieta zmarła w szpitalu. Pięć innych osób zostało rannych, zniszczonych jest 35 budynków mieszkalnych i 6 letniskowych.

Trzecia ofiara to mieszkaniec Łodzi, który zginął porażony prądem z zerwanych kabli. Mężczyzna wszedł do kałuży, na której dnie leżał kabel pod napięciem

"Trąba powietrzna przewróciła autobus niedaleko Częstochowy. Co najmniej piętnaście osób trafiło do szpitala" - relacjonował w TVN24 Paweł Frątczak z Państwowej Straży Pożarnej. Autokarem jechali członkowie zespołu pieśni i tańca "Śląsk".

>>>Przeczytaj o wypadku zespołu "Śląsk"

Płaczą, bo nic im nie zostało

Wczoraj w południe wichura szalała na Śląsku. Spadł tam grad wielkości jabłek, nawałnice podtopiły wiele domów. Potem uderzyła w Opolskiem. Trąba powietrzna przeszła nad fragmentem autostrady A4. Wiatr łamał maszty oświetleniowe i słupy energetyczne, przewrócił aż sześć TIR-ów, uszkodził też sto budynków w trzech miejscowościach w okolicach Strzelec Opolskich. Dwanaście osób trafiło do szpitala.

Mieszkańcy wsi są załamani. Płakali na widok zniszczonych gospodarstw. "Najpierw błyskało się tak, że właściwie nic się nie dało zobaczyć. Błysk za błyskiem, huk za hukiem. Potem nastała cisza i zobaczyliśmy trąbę, która robiła się coraz szersza i szersza a wokół latały gałęzie, dachy, drzewa styropian. Wszystko dosłownie co było po drodze. Potem znowu błysk, a tej ciszy to ja się tak bałam...Nie wiedziałam co będzie, jak to znowu się zacznie" - opowiadała dziennikarzom tnn24.pl Maria Ful z Błotnicy Strzeleckiej.

Trąba powietrzna przewracała ciężarówki na autostradzie A4

Kilka samochodów wjechało w leżące na autostradzie A4 ciężarówki. Sytuację pogorszyły jeszcze powalone drzewa. Do wypadków nie mogły dojechać karetki i straż pożarna. A4 była nieprzejezdna przez trzy godziny, do godziny 20.

Nad Warszawą też przeszła potężna kilkugodzinna burza. Wiatr łamał gałęzie a woda zalewała podziemne przejścia i piwnice budynków. Warszawscy strażacy ugasili ok. 40 pożarów powstałych po uderzeniach piorunów. Wypompowywali wodę z ok. 180 zalanych miejsc - dróg i budynków. Usunęli 480 powalonych drzew i połamanych konarów.

Tak rosyjscy żołnierze okradli gruziński bank » Tak rosyjscy żołnierze okradli gruziński bank Zamknij X Rosyjscy żołnierze okradli bank w Gori

Rosyjscy żołnierze okradli bank w Gori

Rosyjscy żołnierze lubią plądrować. Nie inaczej było podczas rosyjskiej agresji na Gruzję. Kamera zamontowana w banku w Gori pokazuje jak kilku rosyjskich żołnierzy okrada stanowiska kasjerów. Zabrali oni nie tylko pieniądze, ale także wszystkie urządzenia, które wpadły im w ręce.

Rosjanie zachowują się, jakby okradanie banków to dla nich nie pierwszyzna - pisze brytyjski "The Sun", który dotarł do nagrania kamery przemysłowej jednego z banków w Gori. Najpierw kolbami wybijają szyby w drzwiach i wpadają do banku. Od razu rzucają się za lady kasjerów i przeszukują szuflady.

Ich łupem padają laptopy, kalkulatory i inne gadżety, które tylko dadzą się zabrać. Oczywiście nie gardzą też pieniędzmi. Po paru minutach spędzonych w banku, spokojnie wychodzą, obładowani zrabowanym sprzętem i dużo bogatsi.