wtorek, 19 maja 2009

Ustawa o finansowaniu partii do Trybunału

man 18-05-2009, ostatnia aktualizacja 19-05-2009 03:44

Prezydent Lech Kaczyński skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę ograniczającą finansowanie partii z budżetu państwa - poinformowała Kancelaria Prezydenta na swoich stronach internetowych.

Ustawa przewiduje, że od połowy 2009 r. do końca 2010 roku partie mają otrzymywać mniejszą subwencję budżetową: PO - o 44 proc., PiS - o 41 proc., SLD - o 11 proc., PSL - o 7 proc.

Nowe prawo zmienia też wysokość subwencji, jaką partie będą zobowiązane przeznaczać na fundusz ekspercki. Dotychczas miało to być od 10 do 20 proc., a teraz musi to być co najmniej 15 proc. środków otrzymywanych z budżetu.

Ustawa zakłada ponadto, że poza okresem kampanii wyborczej subwencja nie może być przeznaczana na finansowanie m.in. płatnych reklam oraz audycji telewizyjnych i radiowych.

Wprowadza także zakaz propagowania działalności partii za pomocą plakatów i haseł o powierzchni większej niż 2 m kw. Nowe prawo zobowiązuje PKW do odrzucenia sprawozdania finansowego partii w razie złamania tych przepisów.

Zgodnie z wyliczeniami wnioskodawców (jeszcze przed drobnymi zmianami Senatu) oznaczało to, że PO straci około 18 mln złotych, PiS - około 15,5 mln złotych, partie tworzące wcześniej koalicję Lewica i Demokraci (SLD, SdPl, Partia Demokratyczna - demokraci.pl, Unia Pracy) około 2 mln złotych, a PSL około 1 mln złotych.

PAP

poniedziałek, 18 maja 2009

Prawo do odszkodowania można sprzedać

Izabela Lewandowska 18-05-2009, ostatnia aktualizacja 18-05-2009 06:50

Roszczenie o rekompensatę za szkody wyrządzone bezprawną odmową przyznania właścicielowi gruntu warszawskiego wieczystej dzierżawy lub prawa zabudowy może być scedowane na inną osobę

autor zdjęcia: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa

Tak wynika z niedawnej uchwały Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 18/09).

Wyjaśnił w niej wątpliwości prawne powstałe na tle sprawy o odszkodowanie wniesionej przez Joannę T. przeciwko Skarbowi Państwa – prezydentowi m.st. Warszawy i wojewodzie mazowieckiemu. Joanna T. żąda go za szkody wyrządzone wydaniem w 1972 r. przez kierownika Wydziału Prezydium Miejskiej Rady Narodowej m.st. Warszawy decyzji odmawiającej ustanowienia własności czasowej nieruchomości zabudowanej dużym domem mieszkalnym położonej w jednej z centralnych dzielnic stolicy.

Nie zostały jednak wyrządzone jej ani osobom, po których by dziedziczyła, lecz spółce z o.o. będącej współwłaścicielką tej nieruchomości w jednej trzeciej.

Nieodwracalne skutki prawne

W listopadzie 2005 r. spółka z o.o. na mocy umowy cesji praw i roszczeń wynikających z dekretu o gruntach warszawskich przekazała Joannie T. m.in. prawa i roszczenia dotyczące jednej trzeciej udziału we wskazanej nieruchomości (za 10 tys. zł). Rok później Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie wydało decyzję stwierdzającą nieważność decyzji PRN z 1972 r. Kolegium stwierdziło jednocześnie, że w odniesieniu do 17 z 40 lokali w budynku posadowionym na tej nieruchomości doszło do nieodwracalnych skutków prawnych: lokale te zostały sprzedane najemcom jako odrębne nieruchomości.

Po tej decyzji Joanna T., powołując się na art. 160 kodeksu postępowania administracyjnego, wystąpiła o odszkodowanie za wyrządzone tym szkody. Przepis ten głosił, że stronie, która poniosła szkodę wskutek m.in. decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa, należy się odszkodowanie. Strona niezadowolona z odszkodowania, albo której go nie przyznano, może wnieść sprawę do sądu cywilnego. Joanna T. wystąpiła do sądu przeciwko Skarbowi Państwa – prezydentowi m.st. Warszawy i wojewodzie mazowieckiemu. Domagała się prawie 5 mln zł.

Sąd I instancji oddalił jej żądanie z powodu wskazania w pozwie błędnej podstawy roszczenia. W chwili bowiem, gdy powstał stan warunkujący odpowiedzialność odszkodowawczą w związku z decyzją kolegium, tj. w listopadzie 2006 r., art. 160 k. p. a. już nie obwiązywał. Został on w 2004 r. zastąpiony art. 417 i art. 4171 kodeksu cywilnego o odpowiedzialności Skarbu Państwa i jednostki samorządu terytorialnego za szkody wyrządzone przy wykonywaniu władzy publicznej, m.in. przez wydanie prawomocnego orzeczenia lub ostatecznej decyzji.

Sąd Najwyższy potwierdził

Wskutek apelacji sprawa znalazła się w sądzie II instancji. Joanna T. twierdziła, że art. 160 k.p.a. ma zastosowania w tej sprawie, a ponadto, że powód nie musi wskazywać w pozwie podstawy prawnej roszczenia, bo wskazanie jej należy do sądu.

Sąd II instancji przed merytorycznym rozstrzygnięciem apelacji powziął wątpliwość natury zasadniczej, a mianowicie, czy roszczenie o odszkodowanie, o jakie chodzi w tej sprawie, może być przeniesione na osobę trzecią w drodze przelewu. Sąd ten w uzasadnieniu pytania prawnego skierowanego do SN argumentował m.in., że fakt, iż obrót tymi roszczeniami jest zjawiskiem powszechnym, nie usuwa wątpliwości co do jego dopuszczalności, a to przez wzgląd na właściwości stosunku prawnego, z którym wiążą się prawa i roszczenia wynikające z dekretu o gruntach warszawskich i z jego naruszenia.

Jednakże SN w uchwale podjętej w odpowiedzi na pytanie prawne potwierdził prawidłowość tej praktyki.

Przelew także bez zgody

W myśl art. 508 kodeksu cywilnego wierzyciel może bez zgody dłużnika przenieść wierzytelność na osobę trzecią, czyli dokonać jej przelewu, chyba że sprzeciwiałoby się to ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania. Wraz z wierzytelnością przechodzą na nabywcę wszelkie związane z nią prawa, w szczególności roszczenie o zaległe odsetki. Z kolei dłużnikowi przysługują przeciwko niemu wszelkie zarzuty, które miał przeciwko zbywcy w chwili powzięcia wiadomości o przelewie.

Debata bez „Solidarności” i OPZZ

Agnieszka Niewińska , Jarosław Stróżyk , Karol Manys , Piotr Kubiak 19-05-2009, ostatnia aktualizacja 19-05-2009 03:26

Stoczniowcy odrzucili zaproszenie premiera. Zrywamy debatę – ogłosiły wczoraj „S” i OPZZ. Związkowcy chcieli, by Tusk spotkał się z nimi przed stocznią na ich warunkach. Ale szef rządu zignorował ich i wziął udział w zapowiedzianej wcześniej debacie, z mniejszymi związkami

W debacie z premierem Donaldem Tuskiem wzięli udział przedstawiciele mniejszych związków
autor zdjęcia: Piotr Wittman
źródło: Fotorzepa
W debacie z premierem Donaldem Tuskiem wzięli udział przedstawiciele mniejszych związków
Przedstawiciele „S“ czekali na premiera przed bramą Stoczni Gdańskiej. Ten jednak nie przyszedł
źródło: Rzeczpospolita
Przedstawiciele „S“ czekali na premiera przed bramą Stoczni Gdańskiej. Ten jednak nie przyszedł

Losy telewizyjnej debaty Donalda Tuska ze stoczniowcami ważyły się wczoraj cały dzień. Choć już w zeszłym tygodniu „Rz” pisała, że duże związki mogą z niej zrezygnować, jeszcze przed południem rzecznik rządu Paweł Graś przekonywał, iż rozmowa dojdzie do skutku. Ostatecznie „S” i OPZZ zdecydowały, że nie wezmą w niej udziału.

Powód? Premier zaprosił na nią dwa mniejsze związki Stoczni Gdańskiej: „Okrętowca” oraz Związek Inżynierów i Techników. Zdaniem „S” i OPZZ są one niereprezentatywne, a ich zaproszenie to próba rozbicia jedności stoczniowców.

– Wiedząc, że nie wygra, premier postanowił wziąć na debatę swoje przybudówki, które nie będą go atakować – stwierdził Roman Gałęzewski, szef stoczniowej „Solidarności”.

– Moi koledzy poczuli się oszukani i to ich święte prawo – powiedział „Rz” szef NSZZ „S” Janusz Śniadek. Premiera zaprosił do poważnej rozmowy o sprawach Polski, ale po wyborach.

Zdecydowana odmowa największych związków nie zniechęciła jednak premiera. – Podtrzymujemy zaproszenie. Mamy nadzieję, że „S” i OPZZ pojawią się na debacie. Krzesła będą na nich czekać – mówił Graś. – Nie chcemy nikogo wykluczać. Nie wiem, dlaczego „Solidarność” tak się boi dyskusji.

Na te słowa natychmiast zareagował wiceszef stoczniowej „S” Karol Guzikiewicz. – Nie tchórzymy przed debatą – mówił. Po czym związkowcy zaprosili premiera Tuska na rozmowę o godzinie 19 przed bramą stoczni. – Skoro premier zmienia zasady, to i my je zmieniamy – tłumaczyli „Rz”.

Niespodziewanie kandydat PO do europarlamentu i były przewodniczący „S” Marian Krzaklewski zaapelował do premiera, by pojechał pod stocznię.

Ale propozycję związkowców Graś skomentował: – To rozpaczliwa próba uniknięcia oskarżeń o tchórzostwo, które płyną pod adresem związków. Od kilku dni telewizje rezerwują czas na 20. Wtedy czekamy.

Związkowcy zgromadzili się przed bramą nr 2 stoczni. Pod niebieskim namiotem na premiera na próżno czekało kilkunastu stoczniowców z prałatem Henrykiem Jankowskim. Z zadowoleniem przyjęli sondaż TVN 24, z którego wynikało, że aż 63 proc. Polaków winą za zerwanie debaty obarcza rząd.

Tusk po 20 zjawił się na Politechnice Gdańskiej. Debata, choć w okrojonym kształcie, odbyła się. W jej trakcie premier zapewnił stoczniowców, że nie zostawi ich bez pomocy, gdyby Komisja Europejska nie zaakceptowała planu restrukturyzacji zakładu. Szef rządu poinformował też, że Stocznia Gdańska otrzymała „mniej więcej 600 – 700 mln zł” pomocy publicznej.

Po wysłuchaniu debaty Guzikiewicz zażądał powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie prywatyzacji Stoczni Gdańskiej. Jego zdaniem premier kłamał i podał nieprawdziwe informacje w sprawie publicznej pomocy dla stoczni.

Z przebiegu spotkania zadowoleni są za to politycy PO. –Premier jest człowiekiem, który chce dobrze, i to pokazał – uważa poseł Arkadiusz Rybicki. – Przykro, że związkowcy się nie zjawili. To cyniczni gracze. Woleli siedzieć przed stocznią i robić cyrk.

Zupełnie inaczej ocenia to opozycja. – Wielki show, którego nie było – komentuje Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS). – Patrząc na to, czułam się wręcz zażenowana. Na miejscu premiera po prostu odwołałabym tę dyskusję – dodaje.

– Trudno to nazwać debatą. To było spotkanie premiera z osobami, które nie wchodziły z nim w spór – mówi „Rz” lider SLD Grzegorz Napieralski. – O problemach polskich stoczni i sposobach ich rozwiązania nie dowiedzieliśmy się nic.

Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od marketingu politycznego, wczorajsze spotkanie przegrały obie strony.

– Premier był dobrze przygotowany do debaty. Problem w tym, że nie miał z kim dyskutować, więc wypadła blado – ocenia politolog Bartłomiej Biskup. – Trudno powiedzieć, aby był to PR-owy sukces rządu.

Rzeczpospolita