wtorek, 9 czerwca 2009

Młodzieńcze szaleństwa Władysława IV

wtorek, 09 wrzesień 2008

ImageZajęci przygotowaniami do Dnia Władysława III Warneńczyka, na którego homoseksualizm mamy wątły dowód w postaci jedynego zapisu u Długosza, nie zapominajmy o następnym w numeracji naszym królu noszącym to imię - Władysławie IV Wazie, którego 360. rocznica śmierci minęła w maju. Jego młodzieńcze upodobanie do przystojnych rówieśników zostało zaświadczone znacznie obszerniej w źródłach z epoki i trafiło do poważnych opracowań historycznych. Poważnych, czyli, jak łatwo zgadnąć, nie ma o tym ani słowa w Wikipedii, choć poświęcone Władysławowi IV hasło zajmuje kilka ekranów. Stwierdza się tam tylko, że w życiu osobistym król nie zaznał szczęścia i długo zwlekał z zawarciem małżeństwa

Uzupełniamy ten rażący brak. Historię miłosnego trójkąta: Waza-Kazanowski-Ossoliński przypominają: filolog klasyczny i znawca dziejów powszechnych Carpentarius oraz historyk a nasz drogi kolega Sergiusz Wróblewski.

Skoro już mamy szturmować katedrę wawelską i obsypywać kwiatami symboliczny zaledwie grób Warneńczyka, połóżmy (za jedną fatygą) choć małą wiązankę na znajdującym się tuż obok grobie Wazy, naprawdę kryjącym jego szczątki (pozbawione tylko serca, które trafiło do katedry wileńskiej).

Image

Władysław jako dziesięcioletnie pacholę

* * *

Gdy w 1617 r., tuż przed wyprawą królewicza Władysława na Moskwę, Jerzy Ossoliński, późniejszy Kanclerz Wielki Koronny, podejmował służbę na dworze młodego Wazy, natknął się w otoczeniu królewicza na człowieka, o którym wiele i zawsze z niechęcią pisze w swojej autobiografii. Był to niejaki Stanisław Kazanowski, urodzony w tym samym co oni, 1597 roku. Wszyscy trzej mieli więc w czasie wyprawy po 22 lata. Polski historyk Ludwik Kubala („Jerzy Ossoliński", 1883,1924) opisując rywalizację obu dworaków o łaski królewicza, jakby mimochodem, z iście dziewiętnastowieczną naiwnością (ale kto wie?), rzuca ciekawe światło na stosunek łączący młodego Władysława z jego rówieśnikiem Kazanowskim. Oto, co pisze m.in.:

Ten młody człowiek... złączony był już od dawna ścisłą przyjaźnią z królewiczem. Wychowali się razem i kochali się jak bracia. Wybierając się na wyprawę moskiewską, królewicz wyprosił, a raczej wymógł na ojcu, że dano mu przyjaciela do pokoju i do jego sypialni. Było coś cygańskiego w tym młodzieńcu. Czarne kręcone włosy, śniada cera, lubieżnie wyrzucone usta, uśmiech dwoma rzędami pereł ozdobiony, wielkie i niespokojne oczy, ruchy kocie, przymilające się, gdy się chciał komuś podobać, a pełne leniwej pogardy, kiedy kogo lekceważył. Mienił się jak brylant w różne kolory: raz był uprzejmy i miękki, to znów szorstki w obejściu, raz żywy, dowcipny i pełen niewyczerpanych pomysłów, to znów leniwy i śpiący; raz bojaźliwy i grzeczny, to znów zuchwały i gbur - jak mu było wygodnie. Kochał swego królewskiego przyjaciela, nie miał wielkiej ambicji, lubił przepych i zabawy, a pewny wzajemności Władysława, drwił sobie z Ossolińskiego, z senatorów i komisarzy Rzeczypospolitej, którzy go za złego ducha młodego pana uważali. Kasztelan bełzki mówiąc o nim, powtarzał wiersze z Pastor Fido:

O villano indiscreto e importuno, Mezzo uomo, mezza capra e tutto bestia!

Sam Ossoliński we wspomnianej autobiografii (obejmującej pierwszych 25 lat jego życia) przyznaje, że królewicz i Kazanowski często i jego przyjmowali wieczorami w swojej sypialni rozkazawszy odźwiernym, aby nikogo nie wpuszczali, co dało pozór do nader krzywdzących podejrzeń, jakoby nie sami tylko w sypialni się znajdowali. „Podejrzenia" miały zapewne dotyczyć rzekomej obecności tam jakichś kobiet. Myślę, że w tym sensie były to rzeczywiście podejrzenia krzywdzące. Bez ogródek (w sporze o ordynację pułków) wyraził się o Kazanowskim Chodkiewicz: Dopiero teraz widzę, co mi wszyscy powiadają, że królewicz z kochankiem swoim gorzałkę sobie podpija.

W październiku 1618 roku, już pod Moskwą, w Tuczynie, Ossoliński naocznie przekonał się o uczuciu, jakim Władysław darzył Kazanowskiego. Faworyt - pisze Kubala - zachorował śmiertelnie i zwątpiwszy o życiu, polecił na swe miejsce brata swojego Adama, którego królewicz dotąd jak diabła nienawidził i przyjąć żadną miarą nie chciał. Królewicz przyjaciela swego w czasie tej plugawej choroby sam pilnował, po całych dniach i nocach przy nim siedział w nieznośnym fetorze, za zdrowie jego do Loretu wota posyłał i w szarej sukni zarówno z nim samym chodził. Patrząc na tę serdeczną miłość, której dotychczas w zaślepieniu swoim nie dostrzegł, spuścił Jerzy trochę ze swoich ambitnych planów, jak się sam naiwnie wyraża: „Jam też w tej chorobie, chcąc zwyciężyć serce tego głupiego człowieka i niezmyśloną chęć do jego przyjaźni okazać, jakem jeno mógł i umiał, usługiwał i wygadzał, co on wówczas wdzięcznie przyjmował. Ale nie długo była, po staremu i pańska łaska, i kochankowa przyjaźń".

Stanisław ostatecznie wyszedł z choroby i choć oczywiście na demonstrowanie tak jawnej zażyłości z urodziwym młodzieńcem przyszły monarcha nie mógł zbyt długo pozwalać, przyjaźń pozostała i rozgałęziona rodzina Kazanowskich, a zwłaszcza brat Stanisława, Adam, nieraz ją wykorzystywali.

Carpentarius

Image

Władysław w okresie omawianych wydarzeń

* * *

Miał przy sobie królewicz Łętowskiego Pokojowego, od króla przydanego, który przy nim powinien sypiać zawsze i być świadkiem jego obyczajów. Mając moc ostrzegania go w tym, co na jego nieprzystało... Jerzy Ossoliński życzył sobie jego miejsce zastąpić, ale go w tym przesadził Stanisław Kazanowski, ponieważ królewicz miał zdawna wielkie w nim upodobanie.

Tak pisał w życiorysie Jerzego Ossolińskiego jezuita Franciszek Bohomolec w roku 1777. Jest to jednak tylko wstęp do opowieści o wielkim romansie dwóch młodych mężczyzn, z których jeden w przyszłości miał zostać królem Polski.

Władysław Waza wybierając się na wyprawę przeciw Rosji w 1617 roku uzyskał od swojego ojca błogosławieństwo na drogę. Radość starego króla ustępowała jednak dość szybko miejsca trosce pojawiającej się regularnie po odebraniu poczty z obozu wojennego. Najprawdopodobniej w korespondencji znajdowały się bowiem donosy na rozwiązłe życie syna JKM. O donosicielstwo powodowane zazdrością oskarżano początkowo właśnie młodego Ossolińskiego, ale praktycznie mógł nim być każdy z regimentarzy przydanych królewiczowi. Również raporty hetmana Chodkiewicza nie dodawały królowi otuchy. Zygmunt III Waza król arcykatolicki, król-jezuita, przywódca kontrreformacji w Europie Środkowo-Wschodniej, pretendent do tronu carów, oraz jego syn Władysław, młody, piękny - homoseksualny?

Problem homoseksualizmu w polskiej literaturze tego okresu nie istnieje. Polska - szlachecka świadomość nie przyjmowała faktu istnienia takiej inności.

Tymczasem obóz Władysława IV stał się uczestnikiem najbardziej niespotykanych zdarzeń w historii polskiego homoerotyzmu. W otoczeniu królewicza jawnie toczono spory o to, kto zostanie jego kochankiem. Jednym z pretendentów był Jerzy Ossoliński przyszły kanclerz koronny, który był młodzieńcem niezwykłej piękności. Był on tłumaczem tekstów z języka niemieckiego i jednym z pokojowych królewicza. Król wybrał jednak na swojego towarzysza Stanisława Kazanowskiego chłopca o czarnych kręconych włosach, śniadej cerze, pięknych perłowych zębach oraz dużych niespokojnych oczach. Zawiedziony w swych oczekiwaniach Ossoliński usiłował pocieszyć się wojewodzicem lubelskim Jakubem Sobieskim, ojcem Jana III. Do końca wyprawy pozostali już razem. Zanim Ossoliński został definitywnie odsunięty od boku Władysława, miał szansę stać się faworytem królewicza. W liście do ojca z 1 maja 1617 roku pisał:

Stał królewicz w Dworze i pokojach Biskupich, łożnica w ostatnim pokoju była, z którego szedł ganek kryty ku Kościołowi, a z niego schody i drzwi za mur zamkowy nad rzekę. Więc, że się w łożnicy swojej ze mną, a z Kazanowskim, najczęściej królewicz bawił, rozkazawszy odźwiernym, aby nikogo inszego nie puszczali, wzięli stąd podejrzenie Komisarze i insi Dworzanie, że na wszeteczeństwie ten czas królewicz trawi, a że my przez one sekretne drogi, jemu do takowej zabawy posługujemy.

W innym znowu miejscu pisze, jak to Władysław obejmował go i wspierał się na nim, kiedy ten czytał mu listy. Czynił to zaś „z wielkim okazywaniem miłości". Kiedy po obozie gruchnęła plotka, Ossoliński uniósł się honorem i postanowił nie przebywać sam na sam z królem. Sytuację tę wykorzystał Kazanowski, ukazując jego pychę, butę i niewdzięczność. Od tego czasu Kazanowski uzyskał praktycznie nieograniczony wpływ na młodego króla i drwił sobie z senatorów oraz komisarzy Rzeczypospolitej.

Przyglądając się takiej sytuacji w obozie, hetman Chodkiewicz, jeden z największych wodzów w polskiej historii, początkowo wpadł w furię, a potem ciężko się rozchorował.

Rozchorował się także Kazanowski. W czasie tej ciężkiej choroby Władysław osobiście doglądał swego „kochanka", a zapomniawszy o sprawach państwa i interesach publicznych siedział przy nim dzień i noc w obrzydliwym smrodzie. Wota do Loretu o jego zdrowie posyłał i obiecał chodzić w szarzyźnie.

Przerażony swoim stanem zdrowia Stanisław wybłagał u Władysława, aby jego miejsce zajął młodszy brat Adam. Król początkowo nie chciał go przyjąć, ale później, jak pisze Bohomolec, tak się w Adamie zatopił, iż o Stanisławie całkiem zapomniał.

Tak kończy się wielki romans polskiego króla, a jednocześnie zaczyna nowy z Adamem, którego kochał już do końca życia, obdarowując najwyższymi urzędami państwowymi i najbogatszymi starostwami.

Sergiusz Wróblewski

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Migalski - ornitolog, który został ptakiem

jz
2009-06-08, ostatnia aktualizacja 2009-06-08 12:35
Marek Migalski
Marek Migalski
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG

Marek Migalski nieoczekiwanie został jedynką listy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na Śląsku. Swoich sympatii politycznych nie ukrywał jednak wcześniej i jeszcze jako "niezależny" komentator tworzył teorie przyjazne PiS-owi. Teraz zamienia pracę na uczelni na wygodną posadę w Brukseli.

Po tym, jak Marek Migalski nieoczekiwanie został jedynką na liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na Śląsku, początkujący polityk przestał odbierać telefony od dziennikarzy.

Zaraz potem zaliczył swoją pierwszą wpadkę wyborczą. Sąd zakazał emisji spotu wyborczego, którego współautorem był Migalski. Wtedy media od razu okrzyknęły go trzecim muszkieterem w zespole PiS-owskich spindoktorów.

Po tym wydarzeniu nie było już doniesień o udziale Migalskiego w kreowaniu kampanii medialnej Prawa i Sprawiedliwości. On sam zresztą wielokrotnie podkreślał, że pełni tylko funcie doradcze i nie angażuje się w funkcjonowanie partii. Skupił się na swojej kampanii.

Migalski nie musiał jednak specjalnie zabiegać o poparcie, bo na Śląsku jest postacią znaną. Pracuje jako adiunkt w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Szerszej publiczności stał się znany, kiedy rozpoczął karierę komentatora politycznego w mediach. Wyróżniał się bo jego poglądy były zawsze przeciwne do wszystkich innych komentatorów. W swoich wypowiedziach szczególnie faworyzował Prawo i Sprawiedliwość.

Jako politolog zasłynął również analizą motywów odejścia Jana Rokity z Platformy Obywatelskiej. W jego opinii było to wyrachowane działanie, które w konsekwencji ma doprowadzić do przejęcie przez premiera z Krakowa władzy w PO.

W czasie kampanii nie było o nim jednak zupełnie cicho. M.in. dołączył do grona wylaszczonych kandydatów. W sportowym stroju biegał dookoła rynku w Katowicach.

Migalski mówił, że jest początkującym politykiem, ale podkreślał też swoje unijne doświadczenie. W 1999 r. objął stanowisko wicedyrektora biura Euroregionu Silesia. Z jego biogramu wynika również, że odbył liczne staże na czeskich uczelniach.

Nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale w swoich przedwyborczych wypowiedziach cały czas bronił polityki partii a także prezydenta Kaczyńskiego.

Swoje wejście do Polityki Migalski tłumaczył w sposób prosty i urokliwy. - Każdy ornitolog chce kiedyś polecieć. Mam nadzieję, że będę równie dobrym ptakiem jak ornitologiem - wyjaśniał.

komentarze na Forum

Ile zarabia europoseł?

Ogromne pensje dla naszych wybrańców

Sprawdź, ile będzie zarabiał europoseł

Nasi kandydaci startujący w eurowyborach deklarowali, że w Parlamencie Europejskim będą walczyć o polskie interesy. Ale żaden z nich nie zająknął się nawet, za jaką pensję będzie toczył tę walkę. A kwota, spływająca co miesiąc do kieszeni europosła, jest naprawdę imponująca.

Obecnie eurodeputowani otrzymują wynagrodzenie z budżetów krajów, w których są wybierani. Ile? W tej samej wysokości, co ich koledzy z parlamentów krajowych. To powodowało ogromne różnice w zarobkach np. między europosłami z Węgier i Włoch, którzy teoretycznie wykonują w Brukseli i Strasburgu taką samą pracę.

Gdy już eurodeputowani zasiądą w lipcu w ławach poselskich, będą mieli prawo do wynagrodzenia na nowych, jednolitych zasadach. Wszyscy będą dostawać po 7665,31 euro brutto miesięcznie (ponad 5,9 tysiąca euro na rękę) z budżetu Unii Europejskiej. Każdy poseł będzie mógł zdecydować, czy woli płacić podatki do budżetu UE, czy do budżetu krajowego, ale wówczas będą one zapewne znacznie większe.

Podstawą do obliczenia pensji eurodeputowanego jest pensja sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Eurodeputowany zarabia 38,5 proc. jego zarobków.

Od zasady jednolitej pensji mogą być wyjątki - na wniosek posła i pod warunkiem, że zasiadał on w Parlamencie Europejskim przed 2009 rokiem (co może się opłacać tylko Włochom, którzy dotychczas zarabiali ok. 12 tys. euro). Ponadto każdy kraj UE może

zdecydować, że chce sam płacić z własnego budżetu pensje swym europosłom na starych zasadach, nie dłużej jednak niż przez dwie najbliższe kadencje PE.

Ponadto nowy statut przewiduje, że każdy eurodeputowany otrzyma z budżetu UE emeryturę. Jej wysokość wyniesie 3,5 proc. pensji za każdy rok spędzony w PE, ale nie więcej niż 70 proc. pensji.

Oprócz pensji każdy deputowany otrzymuje dietę w wysokości 298 euro za każdy dzień posiedzenia plenarnego lub komisji PE czy frakcji partyjnej (ok. 4,2 tys. euro miesięcznie). PE wypłaca dietę pod warunkiem złożenia przez posła podpisu na oficjalnej liście obecności.

Ponadto europosłom przysługuje miesięcznie do 17,5 tys. euro na biura poselskie, w tym na wynagrodzenie swoich asystentów (w tym ubezpieczenia i podatki) i zlecone ekspertyzy (maks. jedna czwarta tej sumy) oraz 4 tys. euro na działalność biur krajowych.