niedziela, 13 września 2009

Matej Kazijski: Jeszcze nie przegraliśmy

dzisiaj, 11:19
Bułgaria

Bułgarzy nie mogą zdjąć z siebie „zaklęcia". W ostatnich latach tylko raz wygrali

z biało-czerwonymi w ME w Moskwie w 2007 roku. Nie udało się odczarować w Izmirze. Zestresowani rywale pozwolili rozhulać się naszym już w pierwszej partii.

W którym momencie poczuliście że sukces wam ucieka?

Matej Kazijski: Nie było takiego momentu. Jeszcze nie przegraliśmy. Będziemy grać

teraz o brąz. To i tak będzie dla nas dobry wynik. Przed tym turniejem
nikt nie wierzył, że możemy awansować do półfinałów. Ale jesteśmy i to nas cieszy. Będzie ciężko z kimkolwiek się zmierzymy.

To wy zagraliście za słabo czy biało-czerwoni byli za silni?

- Polacy grali bardzo dobrze. W każdym elemencie byli od nas lepsi. Nie udało nam się pokazać swojej gry

. Nie zagroziliśmy im w zagrywce, nie obijaliśmy ich bloku jak zwykle to robimy.

A może zaskoczyli was nowi zawodnicy w naszej kadrze?

- Nie. Wiedzieliśmy, że zagrają i dobrze się do tego przygotowaliśmy. Mimo to nie zagraliśmy wystarczająco dobrze.

Zawiodły głowy?

- Może byliśmy zbyt zdenerwowani w pierwszym secie. Ale potem to polska drużyna była po prostu lepsza.

* Autor: Marta Gula
* więcej na plusliga.pl


ME siatkarzy. Francja - łatwiejszego rywala nie mogliśmy sobie wymarzyć?

mk, PAP
2009-09-13, ostatnia aktualizacja 2009-09-13 11:31
Polska - Bułgaria
Polska - Bułgaria
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Nie dość, że Francuzi przyjechali do Turcji bez dwóch podstawowych rozgrywających, to jeszcze w półfinale rozegrali wyczerpujące, pięciosetowe spotkania z Rosją. Czy mogliśmy sobie wymarzyć lepszego przeciwnika? Relacja Z czuba i na żywo z finału ME w siatkówce na portalu Sport.pl od godz. 19.

Francuzi od początku mieli spore problemy. Do Izmiru przyjechali bez dwóch podstawowych rozgrywających. Urazu nabawił się Pierre Pujol, a Loic Le Marrec w ogóle zdecydował o zakończeniu przygody z kadrą.

W drodze do finału mistrzostw Europy siatkarzy w Turcji przegrali tylko jedno spotkanie - z Polską w fazie grupowej (1:3). Był to mecz otwarcia. Biało-czerwoni są niepokonani od osiemnastu gier, ale mimo wszystko do niedzielnego rywala podchodzą z dużym szacunkiem.

- Trójkolorowi to nie jest łatwy przeciwnik. Na początku turnieju im nie szło, ale z upływem czasu ich gra wyglądała coraz lepiej. Widać, że z każdym dniem współpraca z nowym rozgrywającym Yannickiem Bazinem układa się pozytywnie. Nie będzie wcale łatwo - przestrzega atakujący reprezentacji Piotr Gruszka.

Najgroźniejsi w ekipie Philippe Blaine'a są dobrze znani polskim kibicom z krajowych parkietów - przyjmujący Stephane Antiga z PGE Skra Bełchatów oraz Guillaume Samica, który w zeszłym sezonie grał w barwach Jastrzębskiego Węgla, a obecnie jest zawodnikiem Panathinaikosu Ateny.

Dobrze grający zawodnicy mogą jednak nie zdać się na nic, ponieważ Polacy mają nad przeciwnikami również przewagę, jeśli chodzi o stopień zmęczenia. Podczas gdy biało-czerwoni gładko rozprawili się z Bułgarią 3:0, Francuzi zmuszeni byli rozegrać w sobotę pięć wyczerpujących setów z Rosją.

Zaczęło się od niespodziewanej dominacji Francji i wygranej w pierwszych dwóch setach. Świetnie grali Antiga i Samica. W trzecim secie było już 17:13, ale Rosjanie zdołali odrobić straty, po czym rozbili zdenerwowanych rywali w kolejnym secie.

W tie-breaku Rosja cały czas miała kilkupunktową przewagę, prowadziła już 13:10 i chyba za szybko uwierzyła w sukces. Decydujący set skończył się zwycięstwem Francji 17:15.

W fazie grupowej Francuzi prawie wszystkie swoje mecze wygrali tracąc przy okazji jednego seta. Inaczej było tylko w przypadku spotkania z Turcją, który wygrali do zera oraz we wspomnianym wcześniej pojedynku z Polską, w którym to Francuzi zdołali ugrać tylko jednego seta. Polska w rundzie grupowej też pokonała Turcję do zera, ale wcześniej aż dwa razy musiała grać tie-breaka (z Hiszpanią i Słowacją).

Ani Polska, ani Francja jeszcze nigdy nie stanęły na najwyższym stopniu podium mistrzostw Europy. Biało-czerwoni po raz ostatni po medal sięgnęli w 1983 roku. Wtedy w finale przegrali z reprezentacją ZSRR. Trójkolorowi srebro odbierali sześć lat temu; lepsi od nich okazali się tylko Włosi.

Mimo tego, ostatnie lata świadczą na korzyść Polaków. Na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie biało-czerwoni odpadli w ćwierćfinale po niezwykle zaciętym, pięciosetowym pojedynku z Włochami. Francuzi w ogóle nie zakwalifikowali się do udziału w turnieju.

W ostatnim, lipcowym rankingu FIVB, reprezentacja Polski wciąż zajmuje 7. miejscu. Swojej pozycji nie zmieniła też ekipa narodowa Francji, która uplasowała się na pozycji 17.

Finał mistrzostw Europy rozpocznie się o godz. 19.30 czasu polskiego. Trzy godziny wcześniej o brąz powalczą Rosjanie z Bułgarami.

Skład kadry Polski:

przyjmujący: Piotr Gruszka, Bartosz Kurek, Michał Ruciak, Michał Bąkiewicz, Zbigniew Bartman

środkowi: Piotr Nowakowski, Daniel Pliński, Marcin Możdżonek

atakujący: Marcel Gromadowski, Jakub Jarosz

libero: Piotr Gacek, Krzysztof Ignaczak

rozgrywający: Paweł Zagumny, Paweł Woicki

Skład kadry Francji:

przyjmujący: Stephane Antiga, Edouard Rowlandson, Guillaume Samica, Samuele Tuia

środkowi: Oliver Kieffer, Jean-Philippe Sol, Jean-Stephane Tolar, Romain Vadeleux

atakujący: Baptiste Geiler, Anthonin Rouzier

libero: Hubert Henno, Jean-Francois Exiga

rozgrywający: Yannick Bazin, Toafa Takaniko

Leszczyński: Porażka to nie wina Beenhakkera

Leszczyński: Porażka to nie wina Beenhakkera

Po meczu polskiej reprezentacji ze Słowenią Leo Beenhakker pożegnał się ze swoją dotychczasową pracą. Ma jednak pretensje do prezesa PZPN Wyrównaj z obu stronGrzegorza Lato, że ten ogłosił nowinę w telewizji, a nie podczas rozmowy w cztery oczy. Czy to był na pewno dobry sposób? "Trener wiedział o tym, że po tym meczu będzie musiał pożegnać się z reprezentacją" - mówi DZIENNIKOWI dziennikarz Robert Leszczyński.

>>>Lato zwolnił Beenhakkera. Na boisku

Nie jestem fanem prezesa Laty, natomiast uważam, że istnieje coś takiego jak wrażliwośc telewidzów, kibiców, którzy dzięki jego wypowiedzi przed kamerami mogli się dowiedzieć o pożegnaniu się trenera Beenhakkera z reprezentacją. Dlatego uważam, że zarzuty selekcjonera są w tym przypadku niesłuszne. Gdyby Lato po meczu powiedział, że podejmiemy decyzję za jakiś czas, ludzie mogliby poczuć, że po prostu się miga. Nie było dobrego rozwiązania tej sytuacji.

Trener wiedział o tym, że po tym meczu będzie musiał pożegnać się z reprezentacją. To nie było zwolnienie zaskakujące. Chodziło tylko i wyłącznie o czyste formy. Fajnie, że pojawiła się informacja, że prezes PZPN podejmuje natychmiastową decyzję. Nie jest to może zręczna forma, ale w tej sytuacji była OK, dlatego że ludzie oczekiwali tego typu komunikatu ze strony władz związku.

To było do przewidzenia, że trener zostanie w końcu zwolniony. W Polsce żywot selekcjonera trwa nie dłużej niż 2-3 lata i zawsze dochodzi do zmiany. To tak samo oczywiste jak to, że po lecie przychodzi jesień, a potem zima.

W porażce reprezentacji nie widzę wielkiej winy selekcjonera. Polska reprezentacja gradokładnie tak samo jak polskie kluby. Nie przypominam sobie, żeby jacyś polscy zawodnicygrali zbyt często w topowych drużynach. Grali, a nie siedzieli na ławce rezerwowych.

Nie oczekujmy, że Beenhakker z całym swoim doświadczeniem, uczyni dobry zespół ze złych piłkarzy. Piłka nożna w Polsce jest obiektem naszej narodowej mitomanii, a mowienie, że drużyna przegrała przez selekcjonera jest po prostu bzdurą.

Nieobecność naszych piłkarzy na Mistrzostwach Świata sprawi, że nie nabiorą doświadczenia turniejowego, które przydałoby się dwa lata później podczas EURO 2012. Poza tym, nie będą brali udziału w żadnych eliminacjach. Wszystko zależy teraz od PZPN. Wstrząs po tych przegranych meczach może okazać się pożyteczny, choć nie sądzę, żeby spowodowało to jakieś oczyszczenie w polskiej piłce.