piątek, 25 września 2009

Wyroki są dostępne dla adwokata

Danuta Frey 25-09-2009, ostatnia aktualizacja 25-09-2009 06:58

Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa jest zobowiązana do udzielania informacji publicznej

autor zdjęcia: Michał Walczak
źródło: Fotorzepa

Tak stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. II SA/Wa 978/09) w precedensowym wyroku w sprawie ze skargi mec. Józefa Forystka.

Adwokat zwrócił się do Prokuratorii o udostępnienie wyroków sądów powszechnych oraz Sądu Najwyższego, wydanych w 2008 r. w sprawach reprywatyzacyjnych, w których brała udział Prokuratoria, a orzeczenia były niekorzystne dla Skarbu Państwa.

– Prokuratoria, reprezentująca Skarb Państwa w sprawach majątkowych, dysponuje bazą takich orzeczeń z całej Polski – twierdzi mec. Józef Forystek. – Zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej orzeczenia sądów w sprawach z udziałem Skarbu Państwa są informacją publiczną.

Prokuratoria odmówiła, wyjaśniając, że nie jest organem administracji publicznej. Żaden przepis nie nakłada na nią obowiązku udostępniania orzeczeń z postępowań z jej udziałem. By spełnić żądanie, należałoby wyselekcjonować wyroki według podanych kryteriów i zanonimizować. Byłaby to więc informacja przetworzona, która wymaga wykazania, że jest szczególnie istotna dla interesu publicznego.

W skardze do sądu J. Forystek uznał za nieuzasadnione twierdzenie, że Prokuratoria nie jest zobowiązana do udzielania informacji publicznej. Orzeczenia, które posiada, są taką nieprzetworzoną informacją; należało je tylko zestawić i zanonimizować. A nawet gdyby miały charakter informacji przetworzonej, to za ich udzieleniem przemawia interes publiczny osób, które starają się o zwrot swojej własności, a ich interesy reprezentuje kancelaria adwokacka.

Z tym akurat argumentem sąd się nie zgodził. – Interes grupy osób powiązanej umowami cywilnoprawnymi z kancelarią adwokacką nie jest interesem publicznym, lecz interesem indywidualnym tej kancelarii – wskazał sędzia Przemysław Szustakiewicz.

Sąd uznał natomiast Prokuratorię za podmiot zobowiązany do udzielania informacji publicznej. Obowiązek ten dotyczy również podmiotów administracji rządowej – stwierdził. Ani zgromadzenie określonych informacji znajdujących się w Prokuratorii, ani ich anonimizacja nie nadają im charakteru informacji przetworzonej. A udostępnienie informacji nieprzetworzonej nie wymaga wykazania interesu publicznego.

Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratoria Generalna zapewne jednak zaskarży go do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Rzeczpospolita

Czyją własnością jest „Dzienniczek" św. Faustyny

Michał Kosiarski 25-09-2009, ostatnia aktualizacja 25-09-2009 06:51

Prawa majątkowe do utworów wygasają po 70 latach od śmierci twórcy. Ale nawet wówczas pojawiają się kłopoty ze swobodnym drukiem

autor zdjęcia: Bartosz Siedlik
źródło: Fotorzepa

Co roku w styczniu fundacja Nowoczesna Polska publikuje listę twórców, których autorskie prawa majątkowe wygasły, bo zmarli 70 lat temu. Tak wynika z art. 36 i 39 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (DzU z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.). Przepisy przesądzają, że właśnie po upływie takiego okresu (liczonego na koniec roku kalendarzowego) wygasają autorskie prawa majątkowe do dzieł zmarłych twórców.

W tym roku do domeny publicznej przeszły dzieła m.in. poety futurysty Brunona Jasieńskiego. Oznacza to, że umieszczając wiersz „But w butonierce" na swojej stronie internetowej, nie trzeba już się martwić, czy komuś zapłacić, ani nikogo nie trzeba pytać o zgodę.

Bruno Jasieński jest twórcą, którego dzieła znajdują się na listach lektur szkolnych. Jednakże nie tylko o znanych twórców tu chodzi, ale i o tysiące historyków, filozofów, kompozytorów, malarzy, pamiętnikarzy, znanych i nieznanych, których dzieła mogą interesować miliony bądź nielicznych badaczy – uważa fundacja.

Oprócz Jasieńskiego w styczniu domenę publiczną zasiliły też utwory Władysława Grabskiego (polityka, ekonomisty i historyka, autora przedwojennej reformy walutowej) oraz poety Osipa Mandelsztama. Za kilka miesięcy zostaną do niej włączone utwory Romana Dmowskiego i Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Zakon protestuje

W 1938 r. zmarła siostra Faustyna Kowalska, autorka mistycznego „Dzienniczka". Siostra trafiła więc na listę autorów, których dzieła przeszły do domeny publicznej, ale przeciwko temu protestuje jej zakon – Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Zakon podkreśla, że „Dzienniczek" został wydany dopiero po śmierci autorki, w latach 50. Na swojej stronie internetowej siostry zaznaczają, że publikacja nawet fragmentów „Dzienniczka" wymaga zgody zakonu.

Powołują się na art. 36 pkt 3 prawa autorskiego. Co z niego wynika? W odniesieniu do utworu, do którego autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca, termin 70 lat do wygaśnięcia praw liczy się od daty rozpowszechnienia utworu. Nie oznacza to, że tekst „Dzienniczka" nie jest dostępny szerokiemu gronu odbiorców. Wręcz przeciwnie, można go znaleźć w Internecie, jest jedynie zabezpieczony, aby osoby niepowołane nie wprowadzały w tym tekście zmian.

Nie wiemy, co mamy

Jeszcze więcej sporów wywołują dzieła twórców, od których śmierci 70 lat nie minęło.

Często nie można ustalić, do kogo należą autorskie prawa majątkowe, albo jest kilku chętnych do schedy (patrz ramka niżej). Boje o to obserwowaliśmy ostatnio m.in. w wypadku Pawła Jasienicy i Józefa Mackiewicza. Spór prawny o Jasienicę zakończył się po pięciu latach, o Mackiewicza – dopiero w tym roku.

Dziedzicem wielu praw autorskich – zwłaszcza tych twórców, którzy zmarli bezpotomnie kilkadziesiąt lat temu – jest też Skarb Państwa. Szkopuł w tym, że rzadko się o tym dowiaduje.

Ministerstwo Skarbu Państwa nie ma listy twórców, których prawa należą do państwa.

– Wiemy jednak o Januszu Korczaku – zapewnia Magdalena Dąbrowska z biura prasowego resortu. Jego dzieła trafią niedługo do domeny publicznej (1 stycznia 2013 r.). Kłopoty z ustaleniem, po których twórcach spadek przypadł Skarbowi Państwa, ma też resort kultury.

Zgodnie z kodeksem cywilnym może się nawet zdarzyć, że spadkobiercami zmarłych twórców będą gminy.

Komentuje Krzysztof Siewicz, prawnik w kancelarii Grynhoff Woźny Maliński

Kłopoty z wykorzystywaniem twórczości po śmierci autora istnieją nie tylko wtedy, kiedy spadkobiercy się kłócą. Często trudno ustalić, komu właściwie przysługują prawa autorskie po zmarłym autorze. Postępowania spadkowe nie zawsze wystarczają, aby to ustalić. Podmioty chcące wykorzystać dziedziczone utwory nie mają dostępu do wyników tych postępowań, nie mogą też być ich uczestnikami. Z kolei spadkobiercy mogą nie dysponować ważnymi dokumentami mającymi wpływ na dział spadku (np. umowy z wydawcami). Nawet jeśli osoba chcąca wydać utwory zmarłego ustali spadkobierców, którzy przeprowadzą postępowania spadkowe, to i tak umowa z nimi nie usuwa ryzyka roszczeń osób trzecich.

Rzeczpospolita

Podwójne życie Weroniki



Karol Jedliński
Puls Biznesu, pb.pl,25.09.2009 06:56
Czytaj komentarze (45)

Dajcie nam łapówkę, my zaniżymy wartość prywatyzowanej spółki — taki scenariusz analizuje prokuratura.

Bogusław Seredyński, zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych (WNT), wykorzystał Weronikę M.-P. jako pośrednika. Miał za łapówkę, zdaniem "Dziennika Gazeta Prawna", oferować sztuczne zaniżenie wartości firmy. Tak by można było w procesie prywatyzacyjnym kupić wydawnictwo dużo taniej. Jak dowiedział się "PB", warszawska prokuratura zastanawia się, czy prezes wydawnictw od słów nie przeszedł do czynów, np. poprzez dołowanie wyników finansowych WNT (zarówno jemu, jak i Weronice M.-P. do czasu zamknięcia tego wydania "PB"" nie postawiono zarzutów). Jeszcze w 2007 r. za rządów poprzedniego szefa, Andrzeja Zasiecznego spółka miała 6,3 mln zł przychodów i 4,4 tys. zł zysku. W 2008 r. WNT wykazały jednak 700 tys. zł straty, a przychody spadły do 5,9 mln zł. "PB" ustalił, że po ośmiu miesiącach tego roku strata dobijała już do miliona złotych.

— Możliwe jednak, że na wyniku zaciążyły koszty finansowe budowy drukarni cyfrowej — zastrzega Kuba Frołow, redaktor naczelny Biblioteki Analiz, zajmującej się rynkiem księgarskim, wynajmującej biura od WNT.

Sama M.-P., zawieszona prezes WSEInfoEngine, spółki córki GPW, miała żądać 100 tys. EUR za pośrednictwo przy korzystnej prywatyzacji WNT. Tyle że cała akcja była prowokacją CBA. Skąd tak duże sumy? Kluczem jest majątek firmy. Chodzi o siedzibę wydawnictwa przy ul. Mazowieckiej 2/4, w ścisłym centrum Warszawy. W zasięgu 300-400 metrów od tego miejsca są ulice Nowy Świat, Marszałkowska, a także Chmielna oraz Park Saski. Ceny transakcyjne mieszkań w okolicy oscylują wokół 10 tys. za m.kw., a miesięczne stawki za wynajem biur wynoszą około 100 zł za m.kw.

— Siedziba WNT ma około 3,2 tys. m. kw. powierzchni użytkowej, pięć kondygnacji plus parter — wylicza Andrzej Zasieczny, który szefował wydawnictwu, zanim zastąpił go Bogusław Seredyński.

Zadzwoniliśmy do kilku warszawskich agencji z prośbą o przybliżoną wycenę takiej nieruchomości. Szacunki wahają się między 18 a 20 mln zł. Wartość wydawnictwa, wyceniana przez branżę na 1-2 mln zł podbija też nowoczesna, choć niewielka, drukarnia cyfrowa w podziemiach siedziby.