środa, 18 listopada 2009

Królowa przedstawiła mowę tronową z programem ustawodawczym

awe, PAP
2009-11-18, ostatnia aktualizacja 2009-11-18 20:13

Wśród pompy i ceremoniału uświęconego tradycją wieków rząd Gordona Browna ogłosił w Izbie Lordów program ustawodawczy na resztę kadencji parlamentu, któremu do wyborów zostało już tylko 80 dni obrad. Program przedstawiła w mowie tronowej królowa Elżbieta II.

Królowa Elżbieta II przedstawiła w brytyjskim parlamencie mowę tronową
Fot. CARL DE SOUZA AP
Królowa Elżbieta II przedstawiła w brytyjskim parlamencie mowę tronową
Głównymi jego punktami są: ukrócenie działań sektora bankowego londyńskiego City wyrażających się w astronomicznych premiach za podejmowanie ryzyka spekulacyjnego i nałożenie na rząd prawnego obowiązku zmniejszenia deficytu budżetowego w okresie czterech lat.

Program obejmuje m.in. uściślenie regulacji sektora bankowego, reformę parlamentu, wprowadzenie darmowej opieki socjalnej dla najuboższej grupy emerytów liczącej tylko w Anglii ok. 400 tys. osób, co ma być sfinansowane z oszczędności w służbie zdrowia, rozszerzenie obecnie największej w świecie bazy danych DNA o nowe kategorie przestępców seksualnych.

Na międzynarodowe korporacje zostanie nałożony obowiązek przeciwdziałania korupcji. Rząd ratyfikuje międzynarodową konwencję o zakazie stosowania bomb kasetowych, zapewni Brytyjczykom powszechny dostęp do superszybkich połączeń internetowych do 2012 roku, usunie dyskryminację tzw. pracowników agencyjnych.

Priorytetem rządu będzie utrwalenie gospodarczego wzrostu i pobudzenie zatrudnienia w miarę, jak gospodarka będzie wychodzić z najgłębszej od pół wieku recesji.

Opozycja - konserwatyści i Liberalni Demokraci - uważa, że rząd nie przedstawił programu ustawodawczego, lecz manifest wyborczy. Poza tym jest zmęczony rządzeniem i nie ma świeżych pomysłów.

Według lidera liberałów Nicka Clegga, przemówienie Elżbiety II było niepotrzebne, zamiast niego Izba Gmin powinna przyjąć nadzwyczajny program reform mający na celu oczyszczenie parlamentu i przywrócenie publicznego zaufania do systemu politycznego, któremu zaszkodził skandal z refundacją wydatków poselskich. Wielu komentatorów ma wątpliwości, czy rząd zdoła zrealizować tak ambitny program do końca maja najbliższego roku, gdy spodziewane są wybory.

Lider konserwatywnej partii David Cameron nazwał rządowy program "politycznym wybiegiem" i "stratą czasu". "W mowie królowej nie chodzi o dobro państwa, lecz o próbę ratowania Partii Pracy. To legislacja dla legislacji, nie po to, by rzeczywiście czegoś dokonać" - powiedział Cameron, cytowany przez BBC. Konserwatyści prowadzą w przedwyborczych sondażach

poniedziałek, 16 listopada 2009

Rosja nie wygrałaby wojny z Polską

Piotr Zychowicz 16-11-2009, ostatnia aktualizacja 16-11-2009 17:34

Ostatnio Kreml przeprowadził symulację nuklearnego ataku na wasz kraj! To niebywałe! A mimo to wasz premier cały czas mówi o poprawie stosunków z Moskwą — zdumiewa się rosyjski obrońca praw człowieka w rozmowie z Piotrem Zychowiczem

Władimir Bukowski w 2005 roku
autor zdjęcia: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Władimir Bukowski w 2005 roku

Skomentuj

Dmitrij Miedwiediew potępił sowieckie czystki z 1937 roku. Wiele osób w Polsce było bardzo zaskoczonych i chwaliło rosyjskiego prezydenta.

Władimir Bukowski: Nie ma za co, bo to tylko gra. Miedwiediew nie jest niezależnym człowiekiem, nie jest prawdziwym prezydentem. On został mianowany na prezydenta. W reżymie panującym obecnie w Rosji ma specyficzną funkcję. Ma reprezentować rzekomą liberalną twarz reżymu. Zwodzić ludzi. To, co mówi, nie ma więc żadnego znaczenia. To tylko słowa. Miedwiediew lubi opowiadać, że w kraju powinno być więcej demokracji, że sądy powinny być niezależne i tym podobne. Miedwiediew i Putin – to stara gra w złego i dobrego policjanta. Nie nabierajcie się na to.

Dla kogo prowadzona jest ta gra?

Oczywiście, aby zmylić Zachód oraz rosyjskich intelektualistów, którzy są sfrustrowani brakiem demokracji i wolności w ich państwie. Słyszą takie rzeczy, ekscytują się nimi, i dzięki temu siedzą cicho i spokojnie. Nie występują przeciw reżymowi, bo uważają, że jest w nim liberalny nurt, który może kiedyś dojść do głosu. Mogą sobie powiedzieć: skoro nasz prezydent mówi takie rzeczy, to nie jest wcale tak źle. Sytuacja się poprawi. Choć to oczywiście mrzonki.

Słowa Miedwiediewa mogą niektórym przypominać rok 1956 i referat Chruszczowa.

To prawda. Jeżeli uważnie przeanalizować to, co powiedział, to rzeczywiście widać, że on mówi Chruszczowem. Że jego wypowiedź była w duchu słynnego referatu z XX Zjazdu. Czyli że w roku 1937 doszło do godnych ubolewania „błędów i wypaczeń”, ale nie powinny one przysłaniać wielkich zdobyczy i sukcesów Związku Sowieckiego. Tak czy inaczej reżym Putina nawiązuje do tradycji sowieckiej. Czasami do stalinowskiej, czasami do chruszczowowskiej.

Czym jest więc państwo znajdujące się dziś pomiędzy Ukrainą a Alaską. Rosją czy też jakimś tworem postsowieckim?

To twór postsowiecki. Sowiecka nomenklatura – po kilku latach zamieszania na początku lat 90. – przegrupowała się bowiem, przystąpiła do kontrofensywy i przejęła najważniejsze stanowiska w państwie. Zarówno w świecie polityki, jak i biznesu. Działając za kulisami, a motorem były tu sowieckie służby specjalne, komuniści wrócili do władzy. Można powiedzieć, że jesteśmy obecnie w fazie restauracji reżymu sowieckiego. Coś w stylu powrotu Burbonów po krótkim okresie rządów Napoleona.

Ale przecież godłem tego kraju jest dwugłowy orzeł, jego flagą jest trójkolorowy sztandar...

...a hymnem stary sowiecki hymn napisany przez Siergieja Michałkowa dla Stalina. W armii nadal używa się czerwonego sztandaru, a na ogonach samolotów bojowych maluje czerwoną gwiazdę. O tym, z jaką historyczną schizofrenią mamy do czynienia w Rosji, najlepiej świadczy sprawa Petersburga. Miasta, któremu przywrócono jego prawowitą nazwę, ale które nadal jest stolicą... Okręgu Leningradzkiego. Gdy Putin odsłaniał pomnik niesławnego szefa KGB Jurija Andropowa, powiedział, że sowieckie organy bezpieczeństwa „zawsze broniły interesów ludu”. Czyli także w 1937, gdy wymordowali kilka milionów jego przedstawicieli...

Rosja nie zaatakuje Polski, bo nie ma czym. Rosyjska armia się degeneruje i rozpada. To właściwie nie jest wojsko tylko horda maruderów

Jak można łączyć dwie sprzeczne ze sobą tradycje, rosyjską i sowiecką?

Taki eksperyment skutecznie przeprowadził już Józef Stalin. Gdy w 1941 roku zaczęła się wojna z Niemcami, sowieccy żołnierze masowo przechodzili na stronę nieprzyjaciela, poddawali się Niemcom całymi dywizjami. W sumie kilka milionów ludzi! To była świadoma polityczna decyzja. Ci ludzie nie identyfikowali się z reżymem komunistycznym i ze Związkiem Sowieckim. Wprost przeciwnie – nienawidzili go z całego serca i chcieli jego zniszczenia. Nie zamierzali bronić kołchozów i gułagu. Państwa, które sprowadziło na nich tak straszliwe nieszczęścia...

Sądzi pan, że gdyby Hitler lepiej traktował Rosjan, to wygrałby wojnę na Wschodzie?

On był zaślepiony przez swoją ideologię, uważał Słowian za podludzi i nie wykorzystał antysowieckiego nastawienia Rosjan i innych narodów uciemiężonych przez Sowiety. I to go zgubiło. Hitler niewiele różnił się od komunistów, był dogmatykiem i fanatykiem. Wracając jednak do Stalina: on szybko zorientował się, że jeżeli będzie walczył tylko pod sztandarem komunizmu, to przegra wojnę. Aby się ratować postanowił więc odwołać się do znienawidzonych rosyjskich uczuć patriotycznych. W słynnym orędziu zwrócił się do narodu słowami „bracia i siostry”, a nie towarzysze. Rosjan, których przez tyle lat terroryzował i ciemiężył, poprosił o pomoc. Otworzył Cerkiew, wprowadził ministerstwa zamiast komisariatów oraz przywrócił stopnie oficerskie i epolety. A przecież wcześniej samo słowo oficer było wyklęte! A skoro stary gruziński bolszewik mógł w latach 40. odgrywać rolę rosyjskiego patrioty, to dlaczego nie mieliby tego robić teraz byli agenci KGB?

Czyli powtórka z historii?

To ta sama gra. Przy okazji opowiem panu o pewnej ciekawej historii związanej z sowieckimi służbami i rosyjskim nacjonalizmem. Na początku lat 90. KGB założyło, a następnie kierowało i sterowało, najbardziej skrajnymi i szowinistycznymi organizacjami rosyjskich nacjonalistów. Chodziło o przedstawienie „obrzydliwej twarzy rosyjskiego ludu”, złych instynktów, które miały w nim drzemać. Po co? W ten sposób chcieli zastraszyć liberalnych intelektualistów. „Jeżeli pójdziecie za daleko w walce z sowiecką spuścizną, jeżeli nie pójdziecie z nami na jakiś kompromis, to w Rosji do głosu dojdzie faszyzm”.

Jak rosyjskie społeczeństwo reaguje na dziwaczną politykę historyczną reżymu?

Ludzie są zdezorientowani. Wystarczy zajrzeć do jakiejś nowszej encyklopedii. Za bohaterów narodu rosyjskiego uznawane są tam postacie, których w żaden sposób nie można ze sobą pogodzić. Z jednej strony biali generałowie Denikin, Wrangel czy Kołczak z drugiej Lenin, Stalin, Beria czy Chruszczow. A więc śmiertelni wrogowie, którzy reprezentowali dwa przeciwne sobie obozy. Z jednej strony Rosjanie, z drugiej nienawidzący Rosjan bolszewicy. To sytuacja jak z Kafki. Ostatnio reżym znalazł gdzieś szczątki jakiegoś białego generała, sprowadził je do Rosji i pochował z honorami. I podczas uroczystości odegrano sowiecki hymn! Dziwię się, że ten człowiek nie wyskoczył z grobu, gdy to usłyszał!

Wyobraźmy sobie, że wsadzamy Putina i jego współpracowników do maszyny czasu i przenosimy do roku 1919. Po której stronie by walczyli. Białych czy czerwonych?

Oczywiście, że po stronie czerwonych! Ci ludzie wywodzą się z sowieckich służb specjalnych. Nie ma żadnych wątpliwości, komu sprzyjaliby podczas Wojny Domowej. Przecież to dzięki zwycięstwu czerwonych mogli zbudować swoją pozycję i osiągnąć dzisiejsze wpływy. Zresztą dziadek Putina był w Czeka, a ojciec w NKWD. To klan czekistów, który od kilkudziesięciu lat zwalczał rosyjski patriotyzm.

Dlaczego Kreml prowadzi taką dziwną grę w sprawie Zbrodni Katyńskiej?

Bo na początku lat 90. rosyjscy politycy byli na tyle głupi, że ogłosili dzisiejszą Rosję spadkobierczynią prawną Związku Sowieckiego. Zrobili tak, bo dało im to pewne zyski. Przejęli po Sowietach miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, nie musieli ponownie ratyfikować wszystkich międzynarodowych traktatów i tym podobne. Ale w ten sposób odziedziczyli po Sowietach również długi. Czyli reparacje, które powinni wypłacić Polsce, Afganistanowi, państwom bałtyckim i wszystkim innym krajom, które zostały skrzywdzone przez Sowiety. Taki scenariusz byłby dla Kremla koszmarem i właśnie dlatego wraca on do stalinowskiego kłamstwa, że w Katyniu mordowali Niemcy. Reżym boi się pozwów ze strony rodzin zamordowanych oficerów. Obawia się precedensu, który otworzyłby puszkę Pandory.

Ale sprawa Katynia wpisuje się w szerszy kontekst – wrogiej polityki Rosji wobec Polski.

Oni chcą was zastraszyć i – niestety – w pełni im się to udaje. Bardzo krytycznie oceniam politykę waszego obecnego rządu Donalda Tuska. Pomimo wszystkich nieprzychylnych, prowokacyjnych gestów ze strony Kremla, Tusk cały czas mówi o „poprawie relacji”, „dążeniu do kompromisu”, „obniżeniu temperatury sporu” i tym podobne. Nie jestem specjalistą od języka dyplomacji, ale widzę, że ktoś tu prowadzi nierówną grę. Rosja coraz bardziej upodabnia się do Związku Sowieckiego, chce przywrócić jego strefę wpływów i jest otwarcie wroga wobec Polski, która jej w niczym nie zawiniła. Przecież ostatnio Kreml przeprowadził symulację nuklearnego ataku na wasz kraj! To niebywałe! A mimo to wasz premier cały czas się uśmiecha i postuluje „naprawę relacji z rosyjskim partnerem”. To wielki błąd!

Jak powinna reagować Polska?

Odpowiadać językiem zrozumiałym dla tego „partnera”. Czyli językiem siły. Z obecnym rosyjskim reżymem trzeba rozmawiać twardo i zdecydowanie. Tusk popełnia ten sam błąd, jaki popełnia Zachód, który nie rozumie, z kim ma do czynienia. To ludzie z KGB! Ich psychika i sposób myślenia są diametralnie inne niż u normalnych ludzi. Jeżeli chcesz z nimi dojść do kompromisu, oni odbierają to jako twoją słabość. Uważają, że ulegasz ich presji, a więc ich taktyka działa. Co więc należy zrobić – wzmocnić presję jeszcze bardziej. Przecież normalnym modus operandi KGB jest szantaż.

Wspomniał pan o kolejnych rosyjskich ćwiczeniach wojskowych wymierzonych w Polskę. Czy powinniśmy się bać Rosji?

Nie. Choć teraz zapewne znajdziecie się pod silniejszą presją z jej strony. Gdy zostaliście bowiem zdradzeni przez Stany Zjednoczone, które wycofały się z planu rozmieszczenia tarczy antyrakietowej na waszym terytorium – Kreml uznał, że jesteście „ranni”. Poczuł krew i zapewne będzie teraz dokręcać śrubę. Wszystko to jest jednak tylko grą. Rosja w dającej się przewidzieć przyszłości nie zaatakuje Polski, bo nie ma czym. Dyscyplina w rosyjskim wojsku właściwie nie istnieje, sprzęt jest w opłakanym stanie. Ta armia się degeneruje i rozpada. To właściwie nie jest wojsko, tylko horda maruderów. Na pewno widział pan zdjęcia obdartych rosyjskich żołnierzy w tenisówkach, którzy zdobywali w 2008 roku Gruzję. To, co starczyło na niewielkie państewko, nie starczy na Polskę.

Nasza armia również nie zachwyca

Ostatnio tłumaczyłem to samo Ukraińcom. Wystąpiłem w ich telewizji, gdzie zapytano mnie, czy Ukraina „będzie następna”. Powiedziałem im, żeby się nie bali. Gdyby rosyjska armia wkroczyła na Ukrainę, natychmiast rozpierzchłaby się po wioskach i miasteczkach i zaczęła na masową skalę pić wódkę. Ukraina znana jest bowiem z wyrobu znakomitej domowej wódki. Dzięki niej już po kilku chwilach od przekroczenia granicy rosyjska armia by zniknęła. Generałowie nie mogliby znaleźć ani jednego żołnierza, któremu mogliby wydawać rozkazy. Pan się śmieje, ale ja mówię poważnie. Nie macie się czego bać.

A co z Rosją? Czy przewiduje pan, że obecny reżym może się kiedyś załamać?

Sytuacja jest bardzo niestabilna. To, co trzyma to państwo w kupie, to wysokie ceny ropy i gazu. Gdy jednak ceny te pójdą raptownie w dół – co musi się kiedyś wydarzyć – cały system może się zawalić i ulec dezintegracji. Powtórzy się scenariusz z roku 1991. Czyli nastąpi kolejne stadium rozpadu terytorialnego kolosa, jakim był Związek Sowiecki. Tym razem podzieli się jednak nie wzdłuż linii etnicznych jak w 1991 roku. Nie będą już odpadać byłe sowieckie republiki. Tym razem podzieli się Rosja właściwa.

W jaki sposób?

Wielu obcokrajowców nie ma pojęcia, jak wielką rolę odgrywają w Rosji regiony i animozje pomiędzy nimi. Moskwa nigdy nie była popularna. To miasto uznawane jest za miasto dyktatorów, które jak polip wysysa z Rosji życiodajne soki. Proszę wyjechać 200 kilometrów poza Moskwę – zobaczy pan, jak wielu ludzi jej nienawidzi. Myślę, że na pierwszy ogień pójdzie Syberia, która coraz silniej ciąży ku Dalekiemu Wschodowi i gdzie nastroje separatystyczne są bardzo silne. Potem przyjdzie kolej na północ Rosji: Karelię, Archangielsk i naturalnie Petersburg, który ma wielkie ambicje i nienawidzi Moskwy. Kiedyś jedność Rosji utrzymywał car, potem sowiecki terror, a dziś gaz. Gdy ten gaz się ulotni, Rosja może się rozpaść.

Władimir Bukowski

Jeden z najważniejszych sowieckich dysydentów. Bezwzględnie prześladowany przez reżym, spędził w więzieniach, łagrach i zakładach psychiatrycznych na terenie ZSRR 12 lat. W 1976 roku Sowieci uwolnili go i wymienili za sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chile Luisa Corvalana. Także na emigracji Bukowski pozostał zdecydowanym przeciwnikiem komunizmu. Państwa Zachodu potępiał za zbyt miękką politykę wobec Sowietów. Krytykuje obecne władze Rosji, domaga się rozliczenia sowieckich zbrodni i dekomunizacji. Jest autorem wielu książek, na czele ze słynną „I powraca wiatr”. Mieszka w Wielkiej Brytanii.

Rzeczpospolita

niedziela, 15 listopada 2009

Była Miss autorką skandalu w studio TV

CNN, PH/14.11.2009 00:01

Carrie Prejean, fot. PAP/EPA
PAP

Była Miss Kalifornii Carrie Prejean podczas wywiadu z Larrym Kingiem w CNN odpięła swój mikrofon i odmówił udzielania odpowiedzi na pytania, po tym jak oceniła, że jedno z nich było "nieodpowiednie" – informuje serwis CNN.
Carrie Prejean mówiła w studio na temat kobiet w polityce. Podczas programu promowała również książkę, którą napisała na temat wydarzeń ostatnich miesięcy. Piękna 23-latka odmówiła jednak odpowiedzi na pytanie, dotyczące ugody, jaką zawarła ze spółką organizująca wybory Miss USA. W jej ocenie było ono "nieodpowiednie".

Jak podkreśliła Prejean, postanowienia umowy są tajne, w związku z czym nie może udzielić odpowiedzi na pytania jej dotyczące. Była Miss odpięła następnie mikrofon, nie reagując na prośby Larry’ego Kinga o kontynuowanie wywiadu.

Erotyczne nagranie dla byłego chłopaka

Carrie Prejean ogłosiła w czwartek w programie "The View" w telewizji ABC, że sekstaśmę, której istnienie amerykańskie media ujawniły w zeszłym tygodniu, nagrała dla swojego ówczesnego chłopaka, gdy miała 17 lat. Nagranie miało stać się przyczyną ugody, która została zawarta pomiędzy byłą Miss Kalifornii a władzami spółki organizującej wybory Miss USA.

- Widzieliście ataki, których obiektem się stałam? Pamiętacie, jakimi słowami byłam określana w mediach? – pytała Prejean w programie ABC. Jak podkreślała była Miss, sekstaśma ma charakter prywatny, a na wspomnianym nagraniu jest sama.

W związku z ujawnionym nagraniem w amerykańskich mediach trwa dyskusja, czy Carrie Prejean sama jest winna zamieszania wokół własnej osoby, czy też niektóre media i organizacje nie wzięły udziału w krucjacie przeciwko niej, w związku z jej słynną wypowiedzią na temat małżeństw homoseksualnych podczas finałów wyborów Miss USA. Prejean wielokrotnie mówiła, że jest prześladowana za to, że jest chrześcijanką.

Ostra sekstaśma przyczyną ugody

W zeszłym tygodniu nastąpiło nagłe zakończenie prawnej bitwy między zdetronizowaną Miss Kalifornii Carrie Prejean oraz przedstawicielami konkursu piękności jest wynikiem rewelacji związanych z ujawnionym właśnie "seks-nagraniem". Informacje takie przekazała osoba, która jest blisko związana z całym procesem.

Prejean została zwolniona w czerwcu, kiedy pojawiły się zdjęcia, na których reklamowała bieliznę, a które, według przedstawicieli konkursu, naruszały warunki jej kontraktu. Prejean w sierpniu pozwała organizatorów konkursu piękności, argumentując, że odebranie jej tytułu było religijną dyskryminacją i związane było z tym, że podczas wyborów miss sprzeciwiła się małżeństwom homoseksualnym.

W zeszłym miesiącu organizatorzy konkursu skierowali pozew sądowy przeciwko Prejean i zażądali, by była królowa piękności zwróciła 5200 dolarów, które wydała na implanty piersi oraz przekazała organizacji swój dochód z książki, którą napisała.

Ugoda dotycząca obu tych pozwów została podpisana w Nowym Jorku w ostatni wtorek, ale do dziś nie ujawniono żadnych szczegółów. Z zebranych informacji wynika, że zarówno prawnicy, jak i obie strony konfliktu zostały zobowiązane do zachowania tajemnicy.

Częściowo tajemnica została ujawniona jednak wczoraj, kiedy strona internetowa TMZ zajmująca się plotkami na temat gwiazd podała, że umowa została zawarta po tym, jak prawnicy organizatorów konkursu przedstawili amatorskie nagranie przedstawiające Prejean w intymnej sytuacji.

Jak ujawnił jeden z wydawców TMZ Harvey Levin, nagranie uzyskano w lecie, ale wydawca uznał, że jest ono "zbyt pikantne", by opublikować je na stronie internetowej. Levin zaznaczył jednak, że przedstawiało samą Prejean.

Informacje wydawcy potwierdza też informator CNN.

Prawnik byłej królowej piękności, Charles LiMandri, odpowiedział krótkim oświadczeniem wydanym przez firmę prawniczą, w której pracuje. - To tajne porozumienie i prawnik nie może go omawiać – czytamy w oświadczeniu.

Próby skontaktowania się z wydawcą Prejean zarówno przez telefon, jak i mailem, również nie przyniosły efektów.

Książka napisana przez byłą Miss Kalifornii trafi do księgarni już w przyszłym tygodniu, a sama Prejean ma uczestniczyć w spotkaniach, które będą promowały jej opowieści.

Rzecznik konkursu piękności Kenn Henman powiedział we wtorek, że zawarte porozumienie oznacza zakończenie wszelkich procesów.

Przedstawiciele organizatorów konkursu twierdzili, że kontrakt, który podpisała Prejean, kiedy zgodziła się na udział w wyborach w zeszłym roku, daje prawo organizatorom do wszelkich książek, które napisała uczestniczka. Porozumienie rozwiązało również ten spór.

Organizatorzy wyborów miss zrezygnowali także ze swych żądań, zgodnie z którymi, Prejean miała zwrócić im pieniądze wydane na powiększenie biustu. Henman powiedział, że zabieg został przeprowadzony zanim Prejean wzięła udział w wyborach Miss USA, gdzie reprezentowała Kalifornię.

W zamian za to była miss wycofała swój pozew, w którym oskarżała organizatorów o naruszenie jej prywatności, kiedy potwierdzili oni dziennikarzom fakt, że miała ona powiększone piersi – poinformował Henman.

- Zostawiamy przeszłość za nami i przygotowujemy się do koronacji dwóch zwyciężczyń oraz do zbliżających się wyborów Miss Kalifornia USA, które będą nadawane na żywo 22 listopada – powiedział we wtorek dyrektor wykonawczy organizacji, Keith Lewis. - Wracamy znowu do biznesu związanego z pięknem – dodał w rozmowie z CNN.

Trzeba jednak przyznać, że nie było niczego pięknego w publicznej walce, która zaczęła się w kwietniu tego roku, kiedy 22-letnia Prejean w sposób kontrowersyjny zadeklarowała, że sprzeciwia się zawieraniu małżeństw przez osoby tej samej płci. Deklaracja ta padła w momencie, kiedy Miss Kalifornii odpowiadała na pytanie jednego z jurorów podczas finału Miss USA. Choć była główną pretendentką do korony, skończyła jako wicemiss.

Stanowi i krajowi organizatorzy konkursu piękności początkowo ją poparli, ale zmienili zdanie, kiedy Prejean nadal publicznie wygłaszała swoje oświadczenia krytykując małżeństwa osób homoseksualnych.

Swą koronę Miss Kalifornii 22-latka zachowała jednak do maja, pomimo kontrowersyjnych zdjęć, jakie pojawiły się na stronach internetowych. Zdjęcia przedstawiały półnagą Prejean, sfotografowaną od tyłu.

Kalifornijka została zdetronizowana w czerwcu przez samego właściciela konkursu Miss USA, Donalda Trumpa, co miało związek z coraz powszechniejszymi skargami kierowanymi przez stanowych organizatorów, którzy narzekali, że miss nie była skłonna do współpracy i nie wypełniała obowiązków, jakie nakładał na nią podpisany wcześniej kontrakt.

W sierpniu Prejean skierowała sprawę do sądu, twierdząc, że odebranie jej tytułu było religijną dyskryminacją i miało związek z jej stanowiskiem związanym z małżeństwami homoseksualnymi.

Organizatorzy również odpowiedzieli pozwem, w którym zarzucali jej wrogie nastawienie, brak chęci współpracy oraz naruszenie warunków kontraktu.