czwartek, 19 listopada 2009

Van Rompuy i Ashton wybrani na prezydenta i szefa dyplomacji UE

PAP
2009-11-20, ostatnia aktualizacja 2009-11-20 00:05

Zadziwiająco zgodnie i szybko przywódcy państw Unii Europejskiej wybrali w czwartek na szczycie mało znane osoby: belgijskiego premiera Hermana Van Rompuya - na pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej i brytyjską baronessę Catherine Ashton - na szefową unijnej dyplomacji.

"To historyczny moment. Po latach negocjacji mamy wreszcie Traktat z Lizbony i dziś zdecydowaliśmy o ludziach, którzy będą przyszłością Europy" - powiedział premier szwedzkiego przewodnictwa Fredrik Reinfeldt na konferencji prasowej po szczycie w Brukseli. Podkreślił, że decyzja o wyborze obu polityków zapadła jednomyślnie.

Ale wyboru belgijsko-brytyjskiej pary tak naprawdę dokonali przywódcy trzech państw: Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, którzy spotkali się jeszcze przed szczytem.

Choć Van Rompuy i Ashton mają być nowymi twarzami UE w relacjach z partnerami na świecie, takimi jak prezydenci USA, Rosji czy Chin, to oboje są osobami dość mało znanymi szerokiej opinii publicznej nawet w Unii Europejskiej. Van Rompuy jest premierem Belgii niespełna rok, a Ashton zasiada w Komisji Europejskiej jako komisarz ds. handlu niewiele dłużej i nie ma w dyplomacji żadnego doświadczenia.

Czy to do nich zadzwoni prezydent Barack Obama, kiedy będzie chciał porozmawiać z Europą? Takie były intencje autorów eurokonstytucji, kiedy wymyślano w 2002 roku reformę instytucjonalną i nowe stanowiska UE. Pytani o to na konferencji prasowej politycy wpadli w konsternację. Żaden: ani Van Rompuy, ani Ashton, ani nawet Reinfeldt i szef KE Barroso nie palili się do odpowiedzi.

"Z obawą czekam na pierwszy telefon" - przerwał ciszę Van Rompuy. Pani Ashton się nie odezwała, ale wyręczył ją jej szef, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso, zapewniając, że to ona, zasiadając w KE jako wiceprzewodnicząca, będzie odpowiedzialna za unijną dyplomację.

Ashton nie kryła zresztą zaskoczenia wyborem jej na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, jak oficjalnie zwie się jej funkcję. "Nie mam nawet napisanego przemówienia. Czuję się uhonorowana. Będę pracować jak najlepiej potrafię dla Europy" - powiedziała Ashton.

Tymczasem to porozumienie w sprawie Ashton w czwartek jeszcze przed szczytem wśród liderów europejskiej socjaldemokracji, w tym premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna, przełamało impas w negocjacjach prowadzonych przez szwedzkie przewodnictwo od tygodni. Jako kobieta, reprezentantka socjaldemokracji i dużego kraju spełniała wszystkie warunki stawiane poszukiwanemu następcy Javiera Solany. Brown musiał uznać brak szans byłego premiera Tony'ego Blaira na przewodniczącego Rady Europejskiej, ale wyjechał z Brukseli z niebagatelną nagrodą pocieszenia.

Francja i Niemcy nie miały wyjścia - musiały zgodzić się na pozbawioną doświadczenia w dyplomacji Ashton, skoro Londyn poparł ich kandydata, Van Rompuya, na drugie stanowisko. Francja dostała trzecie stanowisko, które obsadzili na szczycie szefowie państw i rządów, a mianowicie sekretarza generalnego Rady UE, którym został na najbliższe dwa i pół roku Pierre de Boissieu.

Także nowo wybrany stały przewodniczący Rady Europejskiej Van Rompuy nie ukrywał, że nie jest człowiekiem wielkiej charyzmy, i potwierdził, że będzie przewodniczącym "dyskretnym", nie wybiegającym poza kompetencje traktatowe swej funkcji, dbającym o to, by decyzje zapadały w duchu kompromisu wszystkich 27 państw UE.

"Moje poglądy będą całkowicie poddane poglądowi Rady Europejskiej. To, co ja osobiście myślę, jest bez znaczenia" - odpowiedział na pytanie, czy jest za przyjęciem Turcji do UE. "Mam nadzieję, że w tej sprawie i wszystkich innych osiągnę w Radzie Europejskiej tak szeroki konsensus, jaki jest możliwy" - dodał.

Premier Donald Tusk powiedział, że UE nie jest jeszcze gotowa na ambitniejszy wybór niż Van Rompuya i Ashton. "Chyba wszyscy czujemy, że Traktat Lizboński daje pewną szansę, ale Unia Europejska nie jest jeszcze gotowa, żeby tę szansę wykorzystać" - podsumował premier wyniki szczytu. "Czy marzy mi się ambitne silne przywództwo UE, które w tej grze globalnej będzie mogło odegrać rolę większą, niż do tej pory? Oczywiście tak. Czy było to możliwe? Nie. Czy będzie możliwe w przyszłości? Myślę, że Polakom akurat tej ambicji nie zabraknie" - dodał premier.

Van Rompuy i Ashton przejmą nowe obowiązki 1 grudnia wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony. Mandat pierwszego trwa 2,5 roku z możliwością odnowienia, a Ashton pięć lat.

Inga Czerny i Michał Kot

To już pewne. Unią rządzi premier Belgii

Brytyjska baronessa szefową dyplomacji UE

Herman van Rompuy wybrany prezydentem Unii

Poszło szybko, choć spodziewano się, że negocjacje potrwają nawet całą noc. Premier Belgii Herman Van Rompuy został wybrany na pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej. Szefową unijnej dyplomacji została zaś Brytyjka - baronessa Catherine Ashton.

"Czy będziemy mieć wieczorem nową twarz Europy? Prawdę mówiąc, nie wiem. To może potrwać kilka godzin albo całą noc" - mówił jeszcze przed szczytem w Brukseli premier szwedzkiego przewodnictwa Fredrik Reinfeldt.

Już wczesnym wieczorem francuska gazeta "Le Monde" podała jednak nieoficjalnie, że z giełdy nazwisk wybrano to najważniejsze - Hermana Van Rompuya, szefa belgijskiego rządu. Przegrał więc Londyn, który ostro lobbował na rzecz byłego premiera Tony'ego Blaira. Nie udało się kobietom, które chciały, by prezydentem UE została była prezydent Łotwy Vaira Vike-Freiberga.

Van Rompuya od samego początku popierały mocno Niemcy i Francja. Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy mieli do niego wspólnie zadzwonić już przed poprzednim szczytem 29-30 października z pytaniem, czy przyjąłby posadę.

Krytycy urzędującego dopiero rok belgijskiego szefa rządu twierdzą, że został wybrany właśnie dlatego, że... nie zdążył przysporzyć sobie w UE wrogów. Jednak jego pragmatyzm, znajomość języków obcych i przede wszystkim zdolności mediacyjne, sprawdzone w skonfliktowanej wewnętrzne Belgii, dają mu wszelkie szanse, by sprawnie koordynować liczącą 27 państw UE.

Mało kto, nawet wśród Belgów, wie, że człowiek, który stanął na czele Rady Europejskiej, jest miłośnikiem wyścigów kolarskich oraz uwielbia obserwować ptaki w naturze, zwłaszcza egzotyczne. Dużo bardziej znane są zamiłowania literackie Van Rompuya, który codziennie choć na moment oddaje się lekturze książek lub pisaniu słynnych już haiku, czyli wywodzącej się z Japonii krótkiej formy poezji.

Jeden ze swych wierszy Belg wyrecytował nawet na konferencji prasowej przy okazji ostatniego szczytu UE 29 października. Wiersz mówił o wpływających do portu Europy "trzech falach" rozszerzenia UE. Jednocześnie 62-letni Van Rompuy jest czynnym kibicem drużyny piłkarskiej Anderlecht i amatorem belgijskiego piwa.

Z wykształcenia ekonomista i filozof, Van Rompuy może o literaturze bez problemu rozmawiać nie tylko w rodzimym języku flamandzkim, lecz także po francusku, niemiecku i angielsku. Te językowe zdolności z pewnością przydadzą mu się, by szukać kompromisu między 27 krajami UE na szczytach UE.

Polscy dyplomaci milczeli i nie podawali faworytów Warszawy. Do ostatniej chwili Warszawa zabiegała o jawną i merytoryczną procedurę wyboru wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, który zasiądzie w Komisji Europejskiej w randze wiceszefa.

Minister Radosław Sikorski podkreślał, że Polska liczy, iż szefem unijnej dyplomacji zostanie ktoś ambitny, z silną osobowością, kto będzie godnie reprezentować Europę na świecie i "skutecznie zabiegać o nasze wspólne interesy".

Van Rompuy będzie pierwszym stałym przewodniczącym Rady Europejskiej na najbliższe dwa i pół roku, z możliwością reelekcji. Stanowisko to zostało utworzone w wchodzącym w życie 1 grudnia Traktacie z Lizbony.

Brytyjska baronessa Catherine Ashton z Partii Pracy, która jest obecnie komisarzem ds. handlu międzynarodowego, zostanie szefową unijnej dyplomacji na pięć lat w randze wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej i będzie nadzorować kilkutysięczny korpus dyplomatyczny UE.

Van Rompuy - faworyt na prezydenta UE

PAP
2009-11-09, ostatnia aktualizacja 2009-11-09 14:05

Złośliwcy mówią, że urzędujący niespełna rok, mało znany premier Belgii Herman Van Rompuy, ma największe szanse, by zostać pierwszym stałym przewodniczący Rady Europejskiej tylko dlatego, że nie zdążył przysporzyć sobie w UE wrogów.

Jednak jego pragmatyzm, znajomość języków obcych i przede wszystkim zdolności mediacyjne, sprawdzone w skonfliktowanej wewnętrzne Belgii, dają mu wszelkie szanse, być sprawnie koordynować liczącą 27 państw UE.

Belgia, choć niechętnie, powoli przyzwyczaja się do myśli, że Van Rompuy może porzucić niezakończoną misję pojednania skłóconych regionów belgijskich, by od 1 grudnia zostać przewodniczącym Rady Europejskiej. Niewykluczone, że przywódcy państw UE już w najbliższych dniach powierzą mu misję pierwszego prezydenta UE, jak na wyrost nazywa się się to utworzone w Traktacie z Lizbony stanowisko.

Unijni dyplomaci w Brukseli przyznają, że póki co żaden z krajów UE nie sprzeciwił się jego kandydaturze (wybór będzie dokonany drogą konsensusu); belgijska prasa i politycy od kilku dni szukają już nawet następcy Van Rompuya.

"W czwartek (nieoficjalnie planuje się w tym dniu szczyt UE - PAP) Europa może powierzyć mu nowe niebezpieczne wyzwanie: Van Rompuy musi sprawić, by jego nazwisko było wymawiane od Lizbony po Tallin. Zadanie nieproste, bo mało kto nawet wśród Belgów wie, że człowiek, który kieruje ich rządem, jest miłośnikiem wyścigów kolarskich oraz uwielbia kontemplować ptaki w naturze, zwłaszcza egzotyczne" - pisał w weekend dziennik "Le Soir". Dużo bardziej znane są zamiłowania literackie Van Rompuya, który nie traci żadnego dnia, by choć na moment oddać lekturze książek lub pisaniu słynnych już haiku, czyli wywodzącej się z Japonii krótkiej formy poezji. Jeden ze swych wierszy Belg wyrecytował nawet podczas konferencji prasowej przy okazji ostatniego szczytu UE 29 października. Wiersz mówił o wpływających do portu Europy "trzech falach" rozszerzenia UE... Jednocześnie 62-letni Van Rompuy jest czynnym fanem drużyny piłkarskiej Anderlecht i amatorem belgijskiego piwa.

Z wykształcenia ekonomista i filozof, Van Rompuy może o literaturze bez problemu rozmawiać nie tylko w rodzimym języku flamandzkim, ale także po francusku, niemiecku i angielsku. Jeśli zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej te językowe zdolności z pewnością przydadzą mu się, by szukać kompromisu między 27 krajami UE.

W UE przydatne będą jednak przede wszystkim zdolności mediacyjne Van Rompuya. Choć kieruje rządem zaledwie 10 miesięcy, "metoda Van Rompuy'a", by znaleźć porozumienie miedzy pięcioma partnerami federalnej koalicji, stała się już słynna. Dzięki niej Van Rompuy zażegnał trwający od wyborów w 2007 roku permanentny kryzys polityczny, doprowadził do przyjęcia budżetu i porozumienia w niezwykłej delikatnej sprawie imigracji i azylu. Metoda Van Rompuya, jak ujawniają bliscy mu ludzie, polega na słuchaniu innych i rozmowach bilateralnych. "Testuje reakcje, następnie proponuje rozwiązanie do zaakceptowania dla wszystkich. Nie przychodzi więc już na początku z gotową formułą" - powiedział przewodniczący federacji belgijskiego biznesu (FEB) Pieter Timmermans. Van Rompuy jest ponadto bardzo cierpliwy, w przeciwieństwie do takich polityków jak francuski prezydent Nicolas Sarkozy, czy były belgijski premier Guy Verhofstadt, wymieniany wcześniej jako kandydat na "prezydenta UE".

W porównaniu z Verhofstadtem, na korzyść Van Rompuya gra też fakt, że nie jest postrzegany w UE jako federalista. "Financial Times" określił go nawet jako "atlantyckiego tradycjonalistę". Flamandzki chrześcijański demokrata "ma wielkie szanse, bo jest lubianą, mało kontrowersyjną postacią z małego, głęboko proeuropejskiego kraju" - ocenił "FT". Jest nową twarzą i nie zdążył stworzyć sobie wrogów - mówi jeden z unijnych dyplomatów.

Nieprawdą jest - przekonuje "Le Soir" - że Van Rompuy nie zna się zbytnio na Europie. "Zacząłem interesować się problemami europejskimi znacznie wcześniej niż objąłem stanowisko premiera (grudzień 2008). W 1964 roku, w wieku 16 lat zorganizowałem pierwsze seminarium europejskie w moim liceum" - przyznał w jednym z wywiadów sprzed miesięcy. Ponadto Van Rompuy zawsze podkreśla, że w UE nie ma silniejszych i słabszych krajów, co dotyczy także krajów założycielskich, wśród nich - Belgii. "Ich rola będzie zapisana w książkach historycznych i powinniśmy być z niej dumni. Ale nie powinno to dziś im dawać dodatkowej przewagi" - powiedział.

Przyjazny ludziom i bardzo rodzinny, pracowity, ale regularnie bierze urlopy i dużo podróżuje. Jest przekonany, że najlepsze decyzje nie podejmuje się wcale, pracując bez przerwy. "Można być oddanym sprawie publicznej, pozostając panem własnego życia" - powiedział w jednym z wywiadów. W ostatnim tygodniu, kiedy cała Europa mówiła tylko o nim, zaszył się ze swym wnukiem w domu na belgijskim wybrzeżu, by odpocząć.

W Brukseli oczekuje się, że szwedzkie przewodnictwo nawet już w poniedziałek, bądź we wtorek, wyznaczy datę nadzwyczajnego szczytu UE w Brukseli, najpewniej na czwartek lub piątek, w sprawie nominacji przewodniczącego Rady Europejskiej i nowego Wysokiego Przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej.

Niewykluczone, że do kompromisu może dojść już podczas poniedziałkowych rozmów w Berlinie, gdzie przywódcy państw UE zjadą się, by obchodzić 20. rocznicę obalenia muru berlińskiego.