- Australian Open. Porażka Matkowskiego w 1. rundzie miksta (23-01-10, 08:57)
- Łukasz Kubot w 1/8 finału Australian Open! (23-01-10, 01:05)
- Australian Open: Belgijskie i polskie koszmary (22-01-10, 16:00)
- Kubot radzi Fyrstenbergowi i Matkowskiemu: Poprawcie returny (22-01-10, 11:55)
- Australian Open. Kim Clijsters odpadła z turnieju zmieciona przez Pietrową (22-01-10, 10:31)
- Australian Open. Łukasz Kubot w III rundzie debla. Teraz pomyśli o Jużnym
Radwańska poległa na tym samym korcie numer dwa, gdzie rok wcześniej pokonała ją w I rundzie Ukrainka Katerina Bondarenko. Sceneria i warunki były zresztą niemal identyczne - ok. 3 tys. widzów na trybunach, silny wiatr, 30-stopniowy upał i niemrawe okrzyki "Aga, dawaj, Agaaaa!".
Ku rozczarowaniu kibiców, podobna do zeszłorocznej była jednak także gra Polki, która od początku zupełnie nie radziła sobie ze Schiavone, tak jak wtedy nie umiała znaleźć recepty na Bondarenko.
30-letnia Włoszka to wyjątkowo niewygodna dla Polki rywalka, bo gra bardzo defensywny tenis. Używa dużo top-spinu, przez co jest niezwykle regularna, trafia w kort zawsze, nawet w silnym wietrze. Zamęcza rywalki monotonnymi długimi wymianami. Radwańska nigdy ze Schiavone nie wygrała, ostatnią porażkę zanotowała w 2008 r. na igrzyskach w Pekinie. W sobotę uległa Włoszce po raz czwarty.
Scenariusz meczu był prosty - wiatr sprawił, że Agnieszka nie mogła wstrzelić się z serwisem, a w dłuższych wymianach była tłamszona przez rywalkę, która w końcówce tak się rozochociła, że zaczęła nawet chodzić do siatki. Schiavone zagrała po profesorsku, a Agnieszka sprawiała cały czas wrażenie, że nie ma pomysłu na grę.
- Tak grająca Agnieszka nie miała szans. Schiavone jest jedyną tenisistką w swoim rodzaju. Gra top-spinem z wysokim kozłem, w którym po odbiciu piłka jest martwa. Idzie wysoko w górę i niemal się zatrzymuje - opowiadał po meczu Sport.pl Tomasz Wiktorowski, kapitan polskiej reprezentacji w Pucharze Federacji. - Żeby zrobić krzywdę takiej rywalce, trzeba zrobić kilka kroków w przód i zaatakować. I to nie raz, ale trzy-cztery razy z rzędu - mówił Wiktorowski. - Agnieszka jest bardzo wszechstronną tenisistką, ale niestety taki atak martwej piłki z wysokiego kozła to jedyna rzecz, której nie umie zrobić. Dlatego zawsze przegrywa ze Schiavone i męczy się z innymi, podobnie grającymi, tenisistkami. Agnieszka najlepiej czuje się, gdy może grać z kontrataku, ma świetny timing, umie znaleźć kąty przy płaskich zagraniach - opowiadał Wiktorowski.
W trwającym 80 minut spotkaniu ze Schiavone z kontry grać się jednak nie dało i Polka zanotowała ledwie dziewięć "winnerów" i aż 20 niewymuszonych błędów. - Bo dała się zepchnąć Schiavone za linię końcową. Nawet, gdy miała na rakiecie woleja, to nie umiała skończyć, tylko przebijała piłkę na drugą stronę - komentował kapitan reprezentacji Polski, która 6-7 lutego w Bydgoszczy zmierzy się z Belgią z Kim Clijsters w składzie.
Zdaniem Wiktorowskiego Radwańska ze Schiavone powinna zagrać tak, jak inna Belgijka Yanina Wickmayer z Hiszpanką Lourdes Dominges Lino w kwalifikacjach do Australian Open. - Lino to trochę gorsza kopia Schiavone, a Wickmayer zgasiła ją momentalnie wchodząc głęboko w kort i atakując - stwierdził. Wynik tamtego meczu to 6:0, 6:0.
- To, co się stało, nie jest jednak w żadnym razie winą Piotrka [Radwańskiego]. Nie chodzi mi przecież o taktykę ustaloną przed meczem, ale taktykę Agnieszki w danym momencie na korcie. Piotrek cały czas popychał Agnieszkę do przodu, ale ona nie była wstanie, czy nie umiała, tego zmienić - zakończył Wiktorowski, który przez cały mecz siedział właśnie obok trenera Radwańskiego.
Z samym coachem nie udało się porozmawiać, bo szybko i chyba celowo rozpłynął się gdzieś w tłumie kibiców.
Agnieszka miała przyjść na konferencję prasową dopiero po swoim meczu deblowym, który zaplanowano na późne popołudnie czasu lokalnego.
- Nam została tylko Schiavone, a wam został jeszcze Kubot, więc niech trwa przyjaźń polsko-włoska - uśmiechał się do nas na pocieszenie Ubaldo Scanagatta, bardzo znany włoski dziennikarz i komentator, obecnie pracujący w "La Nazione".