środa, 20 października 2010

MAK znalazł przyczynę katastrofy pod Smoleńskiem

2010-10-20 | Ostatnia aktualizacja: 14:39 | Komentarze: 47
MAK: w raporcie 72 wnioski o przyczynach katastrofy

MAK: w raporcie 72 wnioski o przyczynach katastrofy Fot. Mikhail Metzel / AP

MAK ustalił 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej - poinformował w środę w Moskwie przedstawiciel Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego.

Siedem rekomendacji MAK po katastrofie smoleńskiej będzie przekazanych polskiej i rosyjskiej instytucji odpowiedzialnej za lotnictwo cywilne - oświadczył w środę w Moskwie przedstawiciel MAK, na konferencji po przekazaniu stronie polskiej projektu raportu końcowego.

Wiceszef MAK Oleg Jermołow sprzeciwił się twierdzeniom mediów, że wrak rozbitego pod Smoleńskiem polskiego samolotu jest źle zabezpieczony. "Teren lotniska jest chroniony. Oczywiście względy pogodowe mają znaczenie, ale nie było możliwości przeniesienia wraku do hangaru" - powiedział.

Jermołow podkreślił, że nie ma danych, by mówić, że ktoś niszczył wrak. Przyznał, że w celu przeniesienia dużych fragmentów maszyny i ułożenia ich w tzw. obrysie, rosyjscy funkcjonariusze musieli je przecinać na mniejsze części.

Jak poinformowano, podczas prowadzenia postępowania przez MAK, szczątki samolotu, będące dowodem w śledztwie, były w dyspozycji Komitetu. "Kiedy komisja techniczna otrzyma uwagi polskiej strony i będzie opublikowany raport, te dowody rzeczowe będą zwrócone Komitetowi Śledczemu Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej" - powiedział Jermołow.

Wiceszef MAK odnosząc się do kwestii, kiedy ewentualnie szczątki samolotu mogłyby wrócić do Polski, odpowiedział, że pytanie to należy kierować do rosyjskiej prokuratury. "Rozumiem, że to pytanie interesuje polskie społeczeństwo" - dodał i zapewnił, że MAK nie będzie przeciwko przekazaniu szczątków.

"Komisja techniczna ustaliła przyczyny techniczne, systemowe i przyczyny pośrednie sprzyjające katastrofie. Będzie to opublikowane po sformułowaniu przez stronę polską swoich uwag i opracowaniu na tej podstawie ostatecznej wersji raportu. Tak stanowi Załącznik 13 do Konwencji Chicagowskiej" - zapewnił Jermołow. Strona polska ma na przedstawienie swoich uwag 60 dni.

Według przedstawiciela MAK, nad dokumentem pracowała "wielka grupa" ekspertów cywilnych i wojskowych, w tym specjaliści z Rosji, Polski i USA. "Strona polska była zaznajomiona z materiałami" - podkreślił.

Ujawniono, że w raporcie MAK są m.in. sprawozdania z badań szczątków samolotu, rejestratorów w maszynie i na wieży kontrolnej, rezultaty eksperymentów na symulatorach automatycznych i komputerowych, a także ocena działań załogi Tu-154 M oraz wieży kontroli lotów w Smoleńsku przeprowadzona przez ekspertów z dziedziny psychologii, lotnictwa i kontroli ruchu powietrznego.

Źródło: PAP

Biuro Kutza zamknięte do poniedziałku. Przez pogróżki

- Na razie nie przyjmujemy interesantów, obawiamy się o nasze bezpieczeństwo - powiedziała nam Krystyna Klaczkowska, szefowa katowickiego biura Kazimierza Kutza. Kutz zapowiada, że zgłosi sprawę do prokuratury.

Decyzję Klaczkowska podjęła w środę, po konsultacji z posłem Kutzem. Po wypowiedzi Marka Migalskiego, który na swoim blogu obarczył Kutza polityczną i moralną winą za zbrodnię do jakiej doszło w Łodzi, pracownicy biura zaczęli odbierać telefony z pogróżkami. "W sensie politycznym i moralnym winnymi tej zbrodni są Palikot, Kutz, Niesiołowski i wszyscy ci, którzy brali udział w przemyśle nienawiści wymierzonym w Kaczyńskich i PiS" - napisał Migalski.

Kazimierz Kutz nie był zaskoczony. - Brawo! Wiedziałem, że coś takiego usłyszę. Liczyłem tylko, że padnie to z ust Kaczyńskiego - powiedział wtedy "Gazecie". Przypomniał, że gdy ktoś obrzucił podwórko jego domu farbą i rozwiesił na płocie jego nekrologi, nie krzyczał, że to wina Migalskiego.

Dziś Kutz mówi: - Europoseł wymienił trzy konkretne osoby jako winne tragedii w Łodzi. Podał trzy nazwiska. Można powiedzieć, że wystawił nas w ten sposób na egzekucję. Jako człowiek odpowiedzialny nie miałem innego wyjścia jak zamknąć biuro. Przynajmniej na kilka dni, przeczekać aż się trochę wyciszy. Europoseł chyba chciał w ten sposób złagodzić swojej stosunki z Jarosławem Kaczyńskim. Efekt jest jednak taki, że to podżeganie - mówi Kutz "Gazecie" dodając, że podejmie w tej sprawie kroki prawne.

Co na to Marek Migalski? - Pan Kutz może oddać sprawę do prokuratury. On ciągle robi coś przez kogoś. Przez to, że PO nic nie robiła dla Śląska wystąpił z partii, przez to co napisałem zamyka swoje biuro. Tymczasem od długiego już czasu wygaduje o PiS obrzydliwe rzeczy. Teraz informuje o zamykaniu biura bo chce odwrócić kota ogonem. - mówi Migalski - Pan Kutz nie siedzi w mojej głowie by wiedzieć czy chcę ocieplenia stosunku z prezesem. Niech lepiej zajmie się swoją osobą niż wiecznym ocenianiem innych - dodaje.

czwartek, 7 października 2010

Katowickie szyldy szpecą. A kiedyś było tak pięknie...

Anna Malinowska
2010-11-06, ostatnia aktualizacja 2010-11-06 16:32

Wygląd ulicy Dworcowej w latach 30. XX wieku świadczył o wielkomiejskości Katowic
Wygląd ulicy Dworcowej w latach 30. XX wieku świadczył o wielkomiejskości Katowic
fot. archiwum Muzeum Historii Katowic

Przedwojenne reklamy i szyldy można oglądać na wystawie zorganizowanej przez grupę pasjonatów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. - To kolejny dowód świadczący o wielkomiejskości Katowic, aż chciałoby się do tamtych czasów powrócić - oceniają eksperci

Ulica Korfantego w latach 30. XX wieku
fot. archiwum Muzeum Historii Katowic
Ulica Korfantego w latach 30. XX wieku
Ulica Mickiewicza w latach 30.
fot. archiwum Muzeum Historii Katowic
Ulica Mickiewicza w latach 30.
Ulica 3 maja
fot. archiwum Muzeum Historii Katowic
Ulica 3 maja
Aleksandra Wilczyńska, doktorantka z Katedry Teorii Filozofii Prawa, kilka miesięcy temu porządkowała książki po swoim ojcu. Przerzucając kolejne woluminy na strychu, jej uwagę przykuł "Kalendarzyk Policji Województwa Śląskiego" wydany w 1938 r.

- Na końcu książki były stronice wypełnione reklamami i szyldami. Pierwsza z nich dotyczyła loterii. "Najmilszy prezent to zawsze los z Katafala Katowice ul. Dyrekcyjna 2, Katafal-synonim szczęścia". Czy ktoś dziś mówi, że coś może być najmilsze albo czy używa się określenia synonim? Czy informuje się o tym za pomocą ciekawej czcionki? Pozostałe szyldy jeszcze bardziej mnie ujęły - mówi Wilczyńska.


Z kalendarzykiem w ręku postanowiła sprawdzić, co dziś jest w miejscach, które tak elegancko w międzywojniu potrafiły się reklamować. Ku niemiłemu zaskoczeniu w miejscu przepięknego Salonu Wykwintnych Kapeluszy dziś jest Skarbek. - Wzięłam ze sobą aparat fotograficzny, by zestawić to, co było, z teraźniejszością. Po zdecydowanej większości tych miejsc nie ma śladu. Zostały często tylko kamienice, które albo zasłaniają płachty kolorowych reklam, albo jakość szyldów dziś istniejących zdecydowanie odbiega od tych wcześniejszych - dodaje Wilczyńska.

I tak obfotografowane zostały miejsca, w których działał m.in. M. Szczeponik & Co Import kawy i herbaty, najstarsza i największa na Śląsku składnica sportowa, kino dźwiękowe Union ze "stale pierwszorzędnym repertuarem filmów", salony dla pań czy Hala Hamburska, w której codziennie można było kupić świeże ryby morskie i rzeczne.

Wilczyńska wraz z grupą przyjaciół postanowiła swoimi spostrzeżeniami podzielić się i zorganizować ekspozycję. - Wystawa pokazuje piękno dawnych Katowic. Dobrze by było, gdyby miasto wróciło do takich tradycji. My, jako uczelnia, dbamy o to, by studentów nam nie brakowało. Dobrze jednak byłoby, żeby po "szychcie" mogli tu też coś ciekawego robić - mówił podczas wernisażu prof. Zygmunt Tobor, dziekan Wydziału Prawa i Administracji.

Jadwiga Lipońska-Sajdak, dyrektorka Muzeum Historii Katowic, podkreśla, że przed wojną Katowice były miastem na poziomie europejskim. - Wraz z rozwojem przemysłu do miasta ściągały kadry, inteligencja. Trzeba było im coś zaoferować. Kupcy czy restauratorzy prześcigali się więc w pomysłach. Był sklep z odzieżą angielską lepszy niż w Warszawie, bez problemu można było kupić najlepsze trunki itd. Działały też tory wyścigowe, Torkat, mieliśmy regularne linie lotnicze. Stąd ta dbałość o szczegół: szyld był wizytówką, równie ważną jak sam towar. Piękne szyldy tworzyły z kolei ciekawą ulicę - uważa dyrektorka.

Zdaniem urbanisty Macieja Borsy nieciekawe, mało estetyczne czy nieprzemyślane reklamy są dziś zmorą wielu polskich miast. - Każdy z handlowców robi to na swój sposób. Na ulicy nie przedstawia to spójnej i ciekawej całości. Wystarczy pojechać do Mediolanu i przejść się po Galerii Wiktora Emmanuela, gdzie wszystkie szyldy są czarne, a na nich umieszczone są złote litery. Nawet McDonald's musi się tam tak reklamować. Nasze społeczeństwo musi do tego jeszcze dorosnąć, bo jak na razie skazani jesteśmy na krzykliwe plakaty i dziwaczne nazwy, najczęściej angielsko brzmiące. Ulica przez to wszystko wygląda jak zlepek tego, co się komu podoba - kwituje.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice


Więcej... http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,8623528,Katowickie_szyldy_szpeca__A_kiedys_bylo_tak_pieknie___.html#ixzz14azSADup