piątek, 23 września 2011

Gazprom poznał tajemnice polskiej armii?

06:23, 23.09.2011 /Rzeczpospolita

PRZESYŁAMY DANE PRZEZ ROSYJSKIEGO SATELITĘ

Gazprom poznał tajemnice polskiej armii?
Fot. TVN24Polscy żołnierze w Afganistanie
Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie niejawne informacje o swoich działaniach przesyła przez satelitę należącego do Gazpromu - pisze piątkowa "Rzeczpospolita".
System satelitarnej łączności, z którego korzystają polscy żołnierze służący na misji w Afganistanie, oparty jest na urządzeniach wyprodukowanych przez Wojskowe Zakłady Łączności (WZŁ) w Zegrzu oraz firmę TTComm z Mińska Mazowieckiego. Jak pisze gazeta, urządzenia te są skonfigurowane z dwoma satelitami. Pierwszy to EUTELSAT W6, który należy do mającej siedzibę we Francji spółki Eutelsat. Drugi – Yamal-202, jest własnością państwowego, rosyjskiego koncernu gazowego Gazprom.

Zadośćuczynienia od MON dostaną rodziny ofiar katastrofy wojskowego... czytaj więcej »
Przez tego ostatniego satelitę przesyłane są m.in. strategiczne informacje o działaniach polskich żołnierzy w Afganistanie. W tym o funkcjonowaniu tamtejszych komórek polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

Jak na talerzu

Eksperci są zgodni - przez te działania rosyjskie służby, które kontrolują Gazprom, wiedzą, gdzie przebywają osoby korzystające z telefonu satelitarnego. Znają częstotliwość i czas połączeń, a także numer, na który są one wykonywane. W rejonie działań wojennych takie informacje mogą decydować o życiu żołnierzy.

Zaufania do rosyjskiego satelity nie ma Andrzej Barcikowski, były szef ABW. – Byłbym ostrożny w przekazywaniu tą drogą delikatnych informacji – mówi. – Zakładam jednak, że dane kontrwywiadowcze przesyłane są w inny sposób, bo inaczej byłoby to niewłaściwe.

Polski śmigłowiec Mi-24 z czterema żołnierzami na pokładzie był zmuszony do... czytaj więcej »
Podobnego zdania jest gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych. – Lepiej byłoby, gdyby był to satelita należący do któregoś z krajów Unii Europejskiej lub NATO – uważa.

Wszystko dobrze

Urządzenia korzystające z satelity Gazpromu trafiły do Afganistanu w 2009 r. Obie firmy wygrały przetargi organizowane przez MON. Ten z kolei „nie widzi w tej sprawie problemu, który wymagałby wyjaśnienia". „Łącza satelitarne stanowią jedynie platformę transmisyjną dla niejawnych systemów teleinformatycznych. W celu zapewnienia bezpieczeństwa działań operacyjnych oraz bezpieczeństwa przesyłanych informacji dowodzenia i kierowania do PKW Afganistan wykorzystywane są techniki kryptograficzne mające na celu zabezpieczenie przesyłanych w systemie danych przed wprowadzeniem ich w łącza satelitarne" – wyjaśnia biuro prasowe MON. I podkreśla, że systemy przetwarzające informacje niejawne mają certyfikaty wydane przez ABW.

mn/tr

czwartek, 22 września 2011

Był winny? Sąd nie wstrzymał wyroku. Kara śmierci wykonana

mig, PAP, Reuters, AP
2011-09-22, ostatnia aktualizacja 13 minut temu
Troy Davis podczas jednego z procesów w 1991 r.
Troy Davis podczas jednego z procesów w 1991 r.
Fot. AP/Savannah Morning News

Oskarżony o zabójstwo policjanta Troy Davis został stracony w czwartek nad ranem w Jackson w stanie Georgia. Władze stanu do ostatniej chwili czekały na decyzję sądu, który rozważał wstrzymanie egzekucji. Ostatecznie wyrok wykonano. Egzekucja wywołała ostre protesty i kontrowersje. Dowody w sprawie budziły wątpliwości co do winy mężczyzny.

Jak podał pracownik więzienia, Davis zmarł dokładnie o godz. 23.08 (5.08 czasu polskiego). W ostatnich słowach, które przekazali świadkowie jego egzekucji, mężczyzna wezwał swych przyjaciół i bliskich do "głębszego zbadania sprawy". Po raz kolejny zapewnił, że jest niewinny, a feralnej nocy nie miał broni., zwrócił się słowami: - Niech Bóg was błogosławi - zwrócił się do pracowników więzienia, którzy mieli wykonać egzekucję za pomocą śmiertelnego zastrzyku. Wcześniej Davis pożegnał się już z przyjaciółmi i rodziną. - Podano mu ostatni posiłek - poinformował korespondent CNN David Mattingly.

Przegrana batalia o ułaskawienie

Na godzinę przed egzekucją Davis złożył w Sądzie Najwyższym USA wniosek o jej wstrzymanie. Był to ostatni etap toczonej od lat batalii prawnej o jego ułaskawienie. Władze stanowe czekały z wykonaniem wyroku do ogłoszenia decyzji sądu. Decyzja nadeszła trzy godziny po planowym terminie egzekucji, czyli ok. godz. 4.00 czasu polskiego. Była negatywna dla skazanego. Szanse na powodzenie tego ruchu już wtedy oceniano jako niewielkie. - Taka możliwość (wstrzymania wyroku) istnieje (...), jednak "nie jest to prawdopodobne". - mówił jeszcze przed orzeczeniem Sądu Najwyższego ekspert prawny stacji CNN Jeffrey Toobin.

"Kara śmierci? Nie ma mowy!"

Egzekucja Davisa wywołała falę demonstracji przeciw karze śmierci. Ludzie protestowali też przeciwko skazaniu samego Davisa. Pod więzieniem, w którym przebywał skazaniec, zebrali się demonstranci skandujący hasła: "Kara śmierci? Nie ma mowy!" oraz "Uwolnijcie Troya Davisa". 42-letni czarnoskóry mężczyzna został oskarżony i uznany za winnego zabójstwa policjanta Marka MacPhaila w 1989 r. Policjant zginął od kuli, kiedy interweniował w obronie bezdomnego, zaatakowanego w czasie kłótni o butelkę piwa. Według prokuratury za spust pociągnął właśnie Davis.

Czy Troy Davis zabił? Są duże wątpliwości

Ale większość świadków wycofała się z części lub całości obciążających mężczyznę zeznań. Poza zeznaniami świadków nie znaleziono innych dowodów przeciwko Davisowi, np. odcisków palców czy broni palnej. Dziesięciu innych świadków wskazało innego sprawcę, Sylvestra Colesa, który był na miejscu przestępstwa w chwili jego popełnienia. Prokuratura twierdziła jednak, że Davis popełnił zarzucane mu przestępstwo. W środę władze więzienne stanu Georgia odmówiły mu badania wariografem. W obronie Davisa wystąpiło wiele znanych osobistości, m.in. papież Benedykt XVI, b. prezydent USA Jimmy Carter, laureat pokojowej Nagrody Nobla Desmond Tutu, aktorka Mia Farrow oraz Amnesty International.

czwartek, 15 września 2011

Śledztwo w sprawie krzyża z puszek umorzone


15.09.2011 17:35
 "BRAK ZNAMION CZYNU ZABRONIONEGO"


fot. TVN Warszawa
Stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo ws. znieważenia uczuć religijnych przez publiczne prezentowanie krzyża oklejonego puszkami po piwie podczas ubiegłorocznych manifestacji pod Pałacem Prezydenckim – podała PAP.
- Śledztwo umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego. Z tej samej przyczyny umorzono wątek sprawy dotyczący krzyża, do którego przytwierdzono pluszowego misia. Niewykrycie sprawcy było zaś podstawą umorzenia trzeciego wątku sprawy, którym było obnażanie się i oddawanie moczu w pobliżu krzyża – powiedziała Monika Lewandowska, rzeczniczka Warszawskiej Prokuratury Okręgowej.

Śledztwo umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego. Z tej samej przyczyny umorzono wątek sprawy dotyczący krzyża, do którego przytwierdzono pluszowego misia. Niewykrycie sprawcy było zaś podstawą umorzenia trzeciego wątku sprawy, którym było obnażanie się i oddawanie moczu w pobliżu krzyża

Monika Lewandowska, rzeczniczka Warszawskiej Prokuratury Okręgowej

Prokuratura oparła się w swej decyzji na opinii biegłego religioznawcy. Stwierdził on, że demonstracja z wykorzystaniem inkryminowanego krzyża w kontekście społeczno-politycznym nie jest przestępstwem obrazy uczuć religijnych. Zdaniem biegłego takim czynem byłoby natomiast wniesienie krzyża z puszek lub z misiem do kościoła. Obrazą uczuć jest zaś obnażanie się przy krzyżu i oddawanie moczu, bo stanowi to dalej idące naruszenie obyczaju oraz czci krzyża.
Decyzja o umorzeniu jest nieprawomocna. Mogą się od niej odwołać osoby uznane przez prokuraturę za pokrzywdzone, które zeznały, że zostały obrażone w swych uczuciach religijnych. Według mediów jest ich ok. 50.
Incydent za indycentem
Krzyż ustawiony 15 kwietnia 2010 r. przed Pałacem Prezydenckim w czasie żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej, został w połowie września 2010 r. przeniesiony do pałacowej kaplicy. Zanim się to stało, na Krakowskim Przedmieściu dochodziło wiele razy do różnego rodzaju incydentów.
Prokuratura prowadziła ok. 50 postępowań w związku z nimi. Dotyczyły one znieważenia uczestników modlitw pod krzyżem ze względu na przynależność wyznaniową i obrazy ich uczuć religijnych, ale także znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji i straży miejskiej. Większość zakończyła się umorzeniem lub odmową wszczęcia śledztwa.
Do incydentu z puszkami po piwie doszło w sierpniu 2010 r., wkrótce po udaremnionej przez osoby określające się mianem "obrońców krzyża", próbie przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny.
PAP/bf/ec