sobota, 31 marca 2012

Mecz życia Radwańskiej


jsat 31-03-2012, ostatnia aktualizacja 31-03-2012 22:07
Agnieszka Radwańska
źródło: AFP
Agnieszka Radwańska
Agnieszka Radwańska
źródło: AFP
Agnieszka Radwańska
Maria Szarapowa
źródło: AFP
Maria Szarapowa

Agnieszka Radwańska wygrała turniej WTA Tour rangi Premier I na twardych kortach w Miami (z pulą nagród 4,828 mln dol.). W finale rozstawiona z numerem piątym Polka pokonała wiceliderkę rankingu tenisistek Rosjankę Marię Szarapową (nr 2.) 7:5, 6:4.

23-letnia krakowianka nie straciła w imprezie seta. Zarobiła 712 tysięcy dolarów i jest to druga najwyższa premia w jej karierze. Więcej warte było tylko październikowe zwycięstwo w imprezie tej samej rangi w Pekinie, gdzie otrzymała czek na sumę 775 500 dol.

Triumf oznacza też 1000 punktów ("na czysto" 750, bo broniła 250 za ubiegłoroczny ćwierćfinał) do rankingu WTA Tour, w którym zajmuje czwartą pozycję, najwyższą w dotychczasowej karierze. Pozostanie na niej, ale zmniejszy do 430 pkt dystans do trzeciej Czeszki Petry Kvitovej, która odpadła w drugiej rundzie.

Radwańska wygrała dziewiąty turniej w karierze, a drugi w tym roku, wcześniej w lutym w Dubaju. Nie poniosła porażki w piątym z rzędu występie w finale (to był jej 11. finał). Od sierpnia ubiegłego roku zwyciężyła w decydujących meczach w Carlsbadzie, Tokio, Pekinie, Dubaju i Miami.

W sobotę przerwała serię sześciu porażek z Szarapową, którą wcześniej pokonała tylko raz we wrześniu 2007 roku w trzeciej rundzie wielkoszlemowego US Open.

Finał był meczem, w którym obie tenisistki wkładały maksymalną siłę w każde uderzenie. Większe ryzyko podejmowała Szarapowa, ale sporo piłek psuła. Polka wykazywała się większą cierpliwością i regularnością.

W pierwszych jedenastu gemach obie tenisistki dość pewnie utrzymywały własne podania, choć w każdym była wyrównana walka. Przy 6:5 dla Radwańskiej objęła ona prowadzenie 40-0. Dwa pierwsze setbole zmarnowała trafiając w siatkę, ale przy trzecim pomyliła się Rosjanka.

Obraz gry się nie zmienił w drugiej partii. Szarapowa nadal była mniej precyzyjna, a przy kilku ważnych punktach psuła praktycznie kończące uderzenia. W miarę upływu czasu wyraźnie coraz gorzej radziła sobie z rosnącą presją.

Jednak i tym razem kluczowy okazał się ostatni gem przy serwisie Szarapowej, która wtedy wyraźnie nie zapanowała nad nerwami i przy stanie 15-40 wyrzuciła w aut piłkę przy pierwszym meczbolu, po godzinie i 44 minutach gry.

Był to jej 45. niewymuszony błąd w tym pojedynku. Krakowianka miała ich tylko 12. Polka zdobyła 74 punkty, tracąc 60.

Wcześniej Radwańska dwukrotnie dochodziła w Miami do ćwierćfinału (2010-11), natomiast Szarapowa po raz czwarty przegrała tu w finale, podobnie jak w latach 2005-06 i 2011.

Polka wygrała 26. mecz w tym roku, a takim wynikiem może się pochwalić tylko Białorusinka Wiktoria Azarenka. Liderka rankingu WTA Tour poniosła pierwszą porażkę w tym sezonie właśnie w Miami, w ćwierćfinale z Francuzką Marion Bartoli (7.). Od początku roku czterokrotnie ograła Radwańską, na którą sposobu nie znalazła żadna inna zawodniczka.

PAP

Nowa wersja matki Madzi. Doskoczyłam do niej i...


31.03.2012, 06:00
aFp
Waśniewscy na wywiadzie u Ewy Drzyzgi

Jak zginęła mała Madzia? - to pytanie zadaje sobie od ponad dwóch miesięcy cała Polska. Matka Madzi utrzymywała dotąd, że maleństwo wyślizgnęło się jej z kocyka i zmarło po uderzeniu główką w próg. Wersja dziwna, jak mówią specjaliści - wręcz nieprawdopodobna, ale do tej pory nie ma dowodów, aby było inaczej. Tymczasem kolejne wątpliwości pojawiły się po wystąpieniu Katarzyny Waśniewskiej w programie "Rozmowy w Toku". Matka Madzi powiedziała tam, że "doskoczyła do dziecka, gdy upadło". Tu rodzi się pytanie: jak można doskoczyć do dziecka, które wypada z rąk... Wygląda na to, że Waśniewska znów plącze się w zeznaniach... 

Małżeństwo Waśniewskich pojawiło się w czwartek w programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w Toku”. Najwyraźniej rodzice Madzi próbowali wzbudzić litość. Były łzy, ucieczka ze studia, ale też nowe zaskakujące wyznania. 
– Zapomniałam pampersów, wzięłam za mało. Weszłam z Madzią na rękach. To się stało gdy już wracałam, już chciałam wychodzić, ale więcej nie mogę powiedzieć. Pierwsze, co zrobiłam jak do niej doskoczyłam, jak byłą na ziemi, próbowałam coś zrobić, a później ją wzięłam na ręce i do niej mówiłam, tak siedziałam na tej ziemi – wyjaśniała matka Madzi w czarnej peruce. 
Z jej wypowiedzi można sądzić, że dziewczynka wcale nie wypadła ze śliskiego kocyka, jak płaczliwie wyznała matka na filmie udostępnionym przez Krzysztofa Rutkowskiego. Jak można bowiem doskoczyć do dziecka, które spadło nam z rąk na podłogę? Można się co najwyżej po nie schylić! 
Matka nie użyła też ani razu w swoich opowieściach stwierdzenia, ze Madzia uderzyła główką o próg. Jasno powiedziała, że jej dziecko leżało na ziemi. Co się zatem wydarzyło w kamienicy w Sosnowcu? Skoro Waśniewska doskoczyła do córeczki, to Madzia musiała się znaleźć w jakiejś odległości od matki. Jak się tam znalazła? Czy ktoś rzucił dzieckiem? Te pytania zostają jednak na razie bez odpowiedzi. 
Waśniewska nie chciała tego doprecyzować. Stwierdziła, że nie może tego powiedzieć, bo grozi jej proces. Nie wie też, dlaczego nie zadzwoniła na pogotowie.
To ciekawe, że pewne informacje matka Madzi podaje, a niektóre skrzętnie skrywa. Czyżby mówi tylko to, co jej jest wygodne. Czy dalej nas okłamuje? Już raz dała nam się poznać z tej strony, gdy wytworzyła w swoich myślach porywacza.


A jak teraz wygląda życie Katarzyny Waśniewskiej? Nie najgorzej. Teraz Katarzyna Waśniewska ma inne cele życiowe. Musi się skupiać na „pierdółkach” - tak wyjaśnia swoje codzienne zajęcia.
– Trzeba zrobić kawy, staram się skupiać na tym co aktualnie robię, na każdej pierdółce, żeby jakoś się odciąć – dodaje matka tragicznie zmarłej Madzi.
Od czego się chce odciąć, o czym zapomnieć? Jej słowa są sprzeczne, tu chce zapomnieć, a tu mówi, że musi Madzi przygotować mleko. 
Waśniewscy brylują w mediach, Bartłomiej Waśniewski zmienia co i raz fryzury, jego żona przed każdym wyjściem z domu starannie się przygotowuje i widzimy ją w nowych ubraniach. Coś tu nie gra... Bo, czy tak zachowują się zrozpaczeni śmiercią córki rodzice? Czy tak przeżywa się żałobę po śmierci jedynego dziecka? Miejmy nadzieję, że w końcu poznamy całą prawdą o tragicznej śmierci niewinnego, bezbronnego dziecka.

>>>"To, co ta pani mówi, nic mnie nie interesuje". Boniek o Szczuce

>>>Ojciec Madzi: Budzę się w nocy i chcę Madzi zrobić..
.

wtorek, 27 marca 2012

Prezydent Gauck: Podziwiam Polskę


Rozmawiał Bartosz T. Wieliński
2012-03-26, ostatnia aktualizacja 2012-03-26 12:14

- Niezachwiana wiara Polaków i polskiego rządu w ideę Europy była dla mnie zawsze wzorem - mówi "Gazecie" nowy niemiecki prezydent Joachim Gauck, który w poniedziałek przyjeżdża do Warszawy.

To, że niemieccy prezydenci zaraz po objęciu urzędu ruszali do Warszawy, jest już tradycją. Tak robili Horst Köhler i Christian Wulff, dziś ich śladem rusza zaprzysiężony w zeszły piątek Joachim Gauck, który spotka się w Warszawie z prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem. Jeszcze przed zaprzysiężeniem zapowiadał, że - tak jak poprzednicy - położy szczególny nacisk na stosunki polsko-niemieckie.

Bartosz T. Wieliński: Kilku pana poprzedników miało silne związki z Polską. Ale od żadnego nie słyszeliśmy jeszcze tylu ciepłych słów pod naszym adresem. Skąd ta fascynacja Polską? 

Joachim Gauck: Do Polski przyjechałem późno, bo dopiero na początku lat 90. Ale moje duchowe powinowactwo narodziło się o wiele wcześniej. Podziwiałem odwagę i determinację, z którą w Gdańsku, Nowej Hucie i w całym kraju ludzie stawali do walki o wolność i prawa obywatelskie. Pokojowa rewolucja w NRD odniosła sukces, ponieważ polscy sąsiedzi już pokazali, że wolność można wywalczyć nawet mimo dominacji komunistycznego aparatu ucisku. I było wiele spotkań ze wspaniałymi znajomymi i przyjaciółmi - jak Bogdan Borusewicz, Adam Michnik, Władysław Bartoszewski. Z Polską wiążę też godną podziwu historię wolności i demokracji - byłem przy grobie Jerzego Popiełuszki, w Muzeum Powstania Warszawskiego. Te tradycje są mi bardzo bliskie.

Jak patrzyli na nas opozycjoniści z NRD? 

- Część z nas już w latach 70. miała kontakty z opozycjonistami w Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej. Dotyczyły one raczej małych kręgów, ale były istotne i stworzyły podstawy wspólnej wschodnioeuropejskiej tradycji demokracji. Obrazy ze Stoczni Gdańskiej i z zakładania niezależnego związku zawodowego uzmysławiały nam z całą mocą i niewiarygodną symboliką, że pokonanie dyktatury komunistycznej jest możliwe. I choć miało to jeszcze trwać lata, po 1980 r. ruszył u nas proces budzenia się odwagi, którego już nie sposób było cofnąć.

Obecnie Polacy i Niemcy spotykają się jako wolni obywatele integrującej się Europy, której nie można już sobie wyobrazić bez wolności i podstawowych praw obywatelskich. Są sprawy sporne między naszymi krajami; także w gremiach UE nie zawsze jesteśmy tego samego zdania. Ale wzajemny szacunek wobec osiągnięć naszych narodów określa to, jak odnosimy się do siebie nawzajem, a resentymenty usuwają się coraz bardziej w cień. Polacy i Niemcy winni dalej podążać tą drogą.

Minęły 22 lata od upadku żelaznej kurtyny i 8 lat od rozszerzenia UE na Wschód. Jaki jest ich bilans? 

- Przede wszystkim to historia sukcesu. To, że Niemcy i Polska mogą być partnerami, a nawet przyjaciółmi, nie jest wcale oczywistością, jeśli ma się w pamięci zbrodnie nazistów.

Nasze rządy, parlamenty, regiony ściśle współpracują i uzgadniają działania. Utworzyliśmy gęstą sieć partnerstw w kwestii kultury i społeczeństwa obywatelskiego. Współdziałają ze sobą wyższe uczelnie, prowadzimy ożywioną wymianę młodzieży. Łączą nas coraz mocniejsze więzi.

Już samo to, że prezydent RFN jest zadeklarowanym przyjacielem Polski, dowodzi, że stosunki między naszymi krajami są najlepsze w historii. Czy nie istnieje jednak niebezpieczeństwo, że znów będziemy się kłócić? Lista spornych kwestii jest długa: od roszczeń wypędzonych po spór o budowę elektrowni atomowych w Polsce... 

- Problem roszczeń majątkowych zgłasza tylko garstka osób, znacznej większości Niemców to nie interesuje. W innych sprawach dyskutujemy ze sobą i niekiedy wypływają kwestie sporne. Ale właśnie to odbieram jako oznakę normalności, do której być może jeszcze nie przywykliśmy.

Gdzie się spieramy, tam następuje wymiana poglądów; przyznajemy się do tego, że rozwiązania problemów trzeba znajdować wspólnie. Istotne jest to, by prowadzić dyskusję rzeczowo i konstruktywnie, na bazie wzajemnego zaufania. A ono rośnie coraz bardziej. Wspólnie z prezydentem Komorowskim chcę przyczynić się do jego dalszego wzmocnienia.

Obejmuje pan urząd w czasie poważnego kryzysu. Wielu wątpi w to, że konstrukcja europejska wyjdzie z tych turbulencji cało. 

- Te obawy trzeba traktować poważnie, ale nie powinny one nami kierować. Musimy sobie na nowo wyraźniej przypominać to, co osiągnęliśmy. Pierwsza połowa XX w. z dwoma wojnami światowymi i dwoma morderczymi ideologiami była naznaczona ogromną przemocą. Od ponad 60 lat żyjemy razem w Europie, w której panuje pokój. Od 20 lat wolnością cieszy się prawie cały kontynent. Wykorzystujmy ją tak, by zachować to dziedzictwo dla nas, naszych dzieci i wnuków oraz przystosowywać je do rosnących wyzwań.

W listopadzie 2011 r. polski minister spraw zagranicznych zaprezentował wizję Stanów Zjednoczonych Europy. Popiera pan taką ideę? 

- Niezachwiana wiara Polaków i polskiego rządu w ideę Europy była dla mnie zawsze wzorem. Szczególnie w czasach kryzysu potrzeba nam nowych debat, dlatego dobrze się stało, że minister Sikorski i inni dali do nich impuls. Potrzebujemy dobrych pomysłów.

Kryzys wzmocnił w wielu krajach Europy partie populistyczne, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Jak się przed nimi bronić? 

- Nie może być nam obojętne, gdy ideolodzy wrogo nastawieni do demokracji usiłują zdobywać posłuch i budować hegemonię. Wolność i pokojowe współżycie nie są oczywistością - trzeba o nie walczyć i bronić ich na co dzień. Wszędzie tam, gdzie nacjonaliści, fundamentaliści i terroryści próbują zagrażać osiągnięciom demokracji, gdzie naruszana jest godność człowieka, my, demokraci, musimy się temu przeciwstawiać poprzez społeczne zaangażowanie i zmysł obywatelski: począwszy od miejsca pracy, od szkoły aż po fora w internecie. Nie pozostawimy tej Europy, w której panuje wolność, pokój i solidarność, na pastwę wrogów.

Za wschodnią granicą UE rozciąga się strefa, gdzie regularnie gwałci się wolność i prawa człowieka. Reżim w Mińsku prześladuje opozycję. Na Ukrainie po sfingowanym procesie wtrącono do więzienia byłą premier i szefa MSW. Uczciwość wyborów prezydenckich w Rosji budzi wątpliwości. Czy Europa jest w stanie pomóc wschodnim sąsiadom krzewić demokrację? 

- Musi. Chodzi przecież o ludzi, z którymi łączy nas wspólna europejska kultura i wspólna, jakkolwiek nie zawsze łatwa, historia. Pragnienie wolności, praw obywatelskich jest uniwersalne. Dlatego Europejczycy apelują do rządu ukraińskiego o zabezpieczenie praworządności, niezależnego sądownictwa oraz wolnych i uczciwych procedur. I dlatego musimy zwracać się do władz w Mińsku w sprawie uwolnienia i zrehabilitowania więźniów politycznych oraz zaprzestania represji wobec opozycji, społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Powinniśmy jeszcze bardziej wykorzystywać szczególną wrażliwość polskiej opinii publicznej na to, co dzieje się u wschodnich sąsiadów.

Po przezwyciężeniu podziału Europy chodzi o stworzenie ogólnoeuropejskiej przestrzeni wolności, bezpieczeństwa, prawa i dobrobytu. Nad tym chcemy wspólnie dalej pracować, również w ramach Partnerstwa Wschodniego UE.

Gdzie szanuje się uniwersalną wartość wolności, tam ludzie mogą w pełni rozwijać kreatywność i siłę dla wspólnego dobra. Pokazują to w dobitny sposób demonstranci w Moskwie i w innych rosyjskich miastach. Mamy nadzieję, że Rosja zrozumie pragnienie politycznej wolności jako szansę i w otwarty sposób podejdzie do żądań obywateli.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75477,11417597,Prezydent_Gauck__Podziwiam_Polske.html#ixzz1qIOjaKR5