sobota, 18 lipca 2015

Liga Światowa. Brazylia nie zagra w półfinale, awans USA i Francji


PAP
 
17.07.2015 , aktualizacja: 17.07.2015 21:33
A A A Drukuj

17.07.2015, godzina 19:05

 USA

Anderson, Russell, Sander, Lotman, Lee, Johansson, K.Shoji, Priddy, Troy, Jaeschke, Christenson, Holmes, Holt, Smith, E.Shoji (libero)
  • 254 S20
  • 243 S26
  • 252 S22
  • 251 S21

Francja 

Toniuti, Jaumel, Rouzier, Sidibe, Aguanier, Le Roux, Le Goff, Lafitte, Lyneel, Tillie, N'Gapeth, Marechal, Clevenot, Grebennikov (libero)
USA - Francja 3:1. Taylor Sander, Maxwell Holt i Micah Christenson oraz Kevin Tillie

USA - Francja 3:1. Taylor Sander, Maxwell Holt i Micah Christenson oraz Kevin Tillie (SERGIO MORAES/REUTERS)

Amerykanie wygrali z Francuzami 3:1 (25:21, 25:22, 24:26, 25:20) i obie ekipy awansowały do półfinału Ligi Światowej w Rio de Janeiro. O tym, że gospodarz - Brazylia - nie zagra o medale, zadecydowały... małe punkty.
W grupie I doszło do arcyciekawej sytuacji. Wszystkie mecze skończyły się wynikiem 3:1 w setach. Brazylia bardzo słabo zaprezentowała się w pierwszym starciu z Francją. Przegrała z "trójkolorowymi" i nawet zwycięstwo z USA w czwartek nie wystarczyło, by powalczyć przed własną publicznością o medale.

Amerykanie zagrali bardzo dobrze w dwóch pierwszych setach. Nie dali żadnych szans Francuzom, a imponowali przede wszystkim grą obronną. Kolejna partia padła łupem "trójkolorowych". W czwartym secie znowu lepsza okazała się drużyna USA, a małe punkty zadecydowały o tym, że to właśnie te dwie ekipy awansowały do półfinału.

W drugim piątkowym spotkaniu Polacy zmierzą się z Serbami. Bez względu na wynik biało-czerwoni mają już zapewnione miejsce w półfinale. - Zagramy na sto procent. Chcę zająć pierwsze miejsce w grupie - powiedział trener Stephane Antiga.

Po raz ostatni Brazylia nie stanęła na podium LŚ w 2012 w Sofii, kiedy... triumfowali Polacy.

Tabela grupy I



Reprezentacjameczewygraneprzegranesetypunkty
1. USA2114:43
2. Francja2114:43
3. Brazylia2114:43

czwartek, 16 lipca 2015

Droga do kapitulacji. Cipras i Warufakis zdradzają kulisy negocjacji z wierzycielami





2015-07-15 środa

Po referendum, w którym Grecy odrzucili warunki pomocy wierzycieli, ówczesny minister finansów Grecji chciał zaryzykować Grexit, ale nie mógł dać gwarancji, że okazałby się on korzystniejszą alternatywą. Strach wziął górę. Kierownictwo Syrizy postanowiło zmienić front. Premier zgodził się niemal na wszystko, czego zażądali od niego Niemcy, którzy z Grekami nie chcieli nawet negocjować. Ich stanowisko było takie: albo podpisujecie, albo was nie ma.




Wczoraj w greckim parlamencie światła świeciły się do późna. Czyniono ostatnie gorączkowe przygotowania przed dzisiejszym, prawdopodobnie zwycięskim, głosowaniem nad porozumieniem, które premier Aleksis Cipras zawarł z wierzycielami. Porozumieniem, które jest dokładnym zaprzeczeniem haseł, z jakimi szedł do wyborów.

Jak to się stało, że walczący z polityką oszczędności skrajnie lewicowy polityk wrócił do Aten po kilku miesiącach negocjacji w europejskich stolicach z ortodoksyjnie neoliberalnym porozumieniem forsującym politykę już nie tyle zaciskania pasa, co brutalnego sznurowania duszącego gorsetu?

Rozdział I. Grimbo

Syriza wygrała wybory w końcu stycznia tego roku. Została wybrana, bo mówiła „nie" agresywnej polityce oszczędności, którą w zamian za dwa pakiety pomocowe narzuciła jej Trojka – Komisja Europejska (KE), Europejski Bank Centralny (EBC) i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Premierem został Cipras, a ministrem finansów Janis Warufakis. Panowie zaraz po przejęciu władzy porzucili politykę cięć. W Europie wywołało to święte oburzenie. Wierzyciele przestrzegli, że wypłacą ostatnią transzę z drugiego pakietu pomocowego potrzebną rządowi Syrizy do spłaty potężnych pożyczek zaciągniętych przez poprzedników, ale tylko jeśli uzgodnione wcześniej reformy oszczędnościowe zostaną utrzymane. Ponieważ drugi bailout kończył się zaraz po wyborach, wierzyciele, czyli przede wszystkim strefa euro z Niemcami na czele, dali rządowi Syrizy czas na negocjacje. Pakiet został przedłużony do końca czerwca. Do tego czasu Grecja musiała dojść do porozumienia ze swoimi kredytodawcami. Kraj wszedł w kilkumiesięczny okres zawieszenia nazywany Grimbo od angielskiego słowa „limbo" oznaczającego stan niepewności.

To, jak przebiegały rozmowy, zarysował Warufakis w najnowszym wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika „New Statesman". Według niego trudno w ogóle nazwać je negocjacjami. - Starałem się na spotkaniach Eurogrupy (19 ministrów finansów państw strefy euro – przyp. red.) rozmawiać o ekonomii. Nikt tam tego nie robi – wyznał. Warufakis przekonywał, że duszące gospodarkę oszczędności sprawiają, że grecki dług staje się jeszcze bardziej niespłacalny. - To nie chodzi o to, że źle poszło. Spotkałem się z kategoryczną odmową zaangażowania w dyskusje ekonomiczne. Kategoryczną. Przedstawiasz swój punkt widzenia, nad którym pracowałeś, aby był spójny logicznie, a spotykasz się z pustym spojrzeniem. To tak, jakbyś w ogóle nic nie powiedział. To, co mówisz, nie ma związku z tym, co mówią oni. Równie dobrze mógłbyś zaśpiewać im hymn szwedzki, dostałbyś tę samą odpowiedź – stwierdził były minister.

Na początku Syriza chciała dogadać trzy lub cztery reformy, które od razu mogłyby zostać przyjęte, w zamian za pewne ustępstwa w finansowaniu greckich banków. Jednak wierzyciele, chociaż skarżyli się mediom, że Syriza nic nie robi, naciskali na całościowe porozumienie. O niczym innym nie chcieli słyszeć. Nie chcieli też słyszeć o żadnych zmianach warunków pomocy. Według Warufakisa minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble wierzył, że nawet zmiana sytuacji politycznej i rządu nie daje prawa do zmiany zasad gry. - Wtedy zapytałem: może w ogóle nie powinno się organizować wyborów w zadłużonych krajach? Nie otrzymałem odpowiedzi, ale ich pogląd był taki: tak, to byłby dobry pomysł, ale trudny do realizacji. Więc albo podpisujecie, albo was nie ma – powiedział Warufakis.




Niekiedy dostawał wsparcie, ale głównie ze strony szefowej MFW Christine Lagarde. Kiedy zamykały się drzwi na spotkaniach Eurogrupy, Warufakis patrzył w oczy osobom, które sugerowały: masz rację w tym, co mówisz, ale i tak cię zmiażdżymy. Były minister zdradził, że te kraje, od których można by oczekiwać pewnej empatii, jak mające problemy finansowe Portugalia czy Hiszpania, okazywały się największymi wrogami. Sukces negocjacyjny Grecji byłby ich największym koszmarem. Kraje te zgodziły się bowiem zacisnąć pasa i nie chciały wyjść na frajerów. Tamtejsi politycy nie wiedzieliby, co odpowiedzieć swoim obywatelom, kiedy by ich zapytano, czemu oni też nie negocjowali tak jak Grecy.

Jednak to nieunurzane w kryzysie państwa trzęsły Eurogrupą. Według Warufakisa dyrygentem tej orkiestry jest Schäuble. Jedynie francuski minister finansów Michel Sapin w delikatny próbował wtrącać się w słowotok Niemców. Ale na koniec i tak to Schäuble decydował, jak będzie. Inaczej było z Angelą Merkel, która starała się pocieszać Greków i obiecywała, że nie pozwoli zrobić im krzywdy. W czasie finału negocjacji wypłynęły dokumenty wskazujące, że Schäuble chciał czasowego wyjścia Grecji ze strefy euro. Sam Cipras w najnowszym wywiadzie dla kanału telewizji publicznej ERT-1 przyznał, że o tym planie Schäublego dowiedział się już w kwietniu, jednak Angela Merkel zapewniła go, że chciałaby tego uniknąć.

Ostatecznie głos Merkel przeważył. Znamienne, że zawarte z Grecją porozumienie zostało przez Schäublego negatywnie ocenione. I jest to pierwszy raz, kiedy minister finansów publicznie dystansuje się od kanclerz.

Rozdział II. Greferendum

Negocjacje niewiele dały. 25 czerwca wierzyciele zaproponowali finalną wersję swoich propozycji reform oszczędnościowych, które dla rządu Syrizy okazały się nie do przełknięcia. Cipras wobec tego rozpisał referendum, w którym zapytał obywateli, czy godzą się na warunki wierzycieli. W tym samym czasie, aby przerwać szturm zaniepokojonych Greków na banki, wszystkie placówki zamknięto i wprowadzono limit wypłat gotówki z bankomatów do 60 euro. Część banków otwarto chwilę potem, ale tylko dla emerytów – wielu z nich nie ma bowiem kart płatniczych. Seniorzy mogli wypłacić maksymalnie 120 euro tygodniowo. Równolegle wprowadzono ograniczenia w przepływie kapitału. Zaraz potem, 1 lipca, wobec niespłacenia raty kredytu do MFW Grecja stała się niewypłacalna. Mimo to EBC utrzymał awaryjne pożyczki, dzięki którym w szkatułach greckich banków były w ogóle jeszcze jakieś pieniądze. Bank czekał na jakieś przesilenie w negocjacjach. Nie wysłuchał jednak prośby Greków, aby zwiększyć to finansowanie, co by pozwoliło banki otworzyć.

Referendum odbyło się 5 lipca. 61,3 proc. Greków opowiedziało się przeciwko reformom. Na ulicach fetowano wielkie zwycięstwo. Tymczasem, jak wyznał Warufakis w wywiadzie dla australijskiego radia ABC, w siedzibie rządu panowała atmosfera żałoby. - W tym momencie powiedziałem premierowi: jeśli chcesz użyć siły demokracji poza tym budynkiem, możesz na mnie liczyć. Ale jeśli nie jesteś w stanie udźwignąć tego majestatycznego „nie" wobec irracjonalnej propozycji naszych europejskich partnerów, to się stąd wymknę – powiedział Warufakis. Minister finansów uważał, że tak silny mandat, jaki Syriza uzyskała w referendum, upoważnia ją do ostrej gry.



Warufakis szykował się do Grexitu. Z jego wywiadu dla „New Statesmana" wynika, że po tym, gdy EBC zagrał ostro, wywierając presję na greckich władzach poprzez zmuszenie ich do zamknięcia banków, Warufakis też chciał odpowiedzieć ostro. Planował mianowicie puścić w obieg tymczasową walutę w formie bonów albo chociaż to zapowiedzieć, obciąć zadłużenie wynikające z greckich obligacji będących własnością EBC lub to zapowiedzieć, a także przejąć kontrolę nad greckim bankiem centralnym. Rząd powołał nawet tajny pięcioosobowy zespół przygotowujący kraj na wyjście ze strefy euro. Początkowo mógłby to być blef w celu wynegocjowania lepszych warunków, ale mogłoby się też skończyć faktycznym Grexitem, którego Warufakis nie uważał za czarny scenariusz. Chociaż nie mógł dać gwarancji, że Grexit będzie lepszą alternatywą. - Nie jestem pewien, czy sobie z tym byśmy poradzili, bo zarządzanie upadkiem unii walutowej wymaga wielkiej wiedzy, nie jestem pewien, czy poradzilibyśmy sobie bez pomocy z zewnątrz – wyznał.

W referendalny wieczór ścisłe kierownictwo Syrizy, składające się z sześciu osób, głosowało nad tym pomysłem. Większością głosów cztery do dwóch plan Warufakisa odrzucono. Wobec braku gwarancji powodzenia Grexitu Cipras przestraszył się upadku państwa. - Tamtej nocy rząd zdecydował, że wola ludu, to zdecydowane „nie", nie wzmocni [mojego] energetycznego podejścia. Zamiast tego […] premier zaakceptował założenie, że cokolwiek zrobi druga strona, my nie zrobimy niczego, co by kwestionowało jej propozycje – wyznał Warufakis.

Następnego dnia odszedł z rządu. A Cipras zasiadł do stołu negocjacyjnego z wierzycielami. Zaproponował paczkę reform odrzuconych w referendum w zamian za trzeci pakiet pomocowy, uznając, że resztki z drugiego bailoutu już nie wystarczą dla ratowania kraju. W końcu do trzech razy sztuka.

Rozdział III. aGreekment

Po 17-godzinnym maratonie Cipras zawarł w poniedziałek z wierzycielami porozumienie nazwane przez przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska „aGreekment" (od ang. agreement). W zamian za pożyczkę, maksymalnie wynoszącą 86 mld euro, Cipras zgodził się wprowadzić reformy, które są jeszcze ostrzejsze od tych odrzuconych w referendum, przekazać 50 mld euro państwowych aktywów „w zastaw" do specjalnego funduszu powierniczego nadzorowanego przez instytucje europejskie, który je sprywatyzuje, a także pogodzić się z tym, że dług Grecji nie zostanie nominalnie zmniejszony. Brutalne potraktowanie Ciprasa przez europejskich przywódców porównuje się nawet do waterboardingu, czyli tortury polegającej na podtapianiu, a samo porozumienie do traktatu wersalskiego, upokarzającego dla Niemiec porozumienia kończącego I wojnę światową. Cipras zgodził się w zasadzie na wszystko, czego żądali wierzyciele.

Dzień przed głosowaniem w parlamencie Cipras sam zabrał głos. W wywiadzie dla ERT-1 potwierdził, że był zszokowany zachowaniem swoich europejskich partnerów w czasie negocjacji. Choć miał też wsparcie ze strony Francji, Cypru, Austrii i Włoch, które były największym obrońcą Aten.

Powiedział, że bierze odpowiedzialność za podpisanie dokumentu, w który jednak nie wierzy. - To złe porozumienie, ale nie było lepszej opcji, aby uratować Grecję – stwierdził. Zdradził, że spotykał się z przywódcami USA, Rosji oraz Chin. Żaden z nich nie zachęcał go do opuszczenia strefy euro i nie oferował pomocy. - Nigdy nie miałem planu B – wyznał Cipras i dodał, że powrót do drachmy miałby dewastujący wpływ na Grecję. Wspomniał też, że Warufakis jest wytrawnym ekonomistą i dobrym człowiekiem, ale już niekoniecznie dobrym politykiem.

Cipras wierzy, że porozumienie zakończy kryzys w Grecji. Warufakis wprost przeciwnie. Dobrzy politycy zawsze z jakichś powodów są większymi optymistami od dobrych ekonomistów.

wtorek, 14 lipca 2015

ROCCO Is it big enough for you?

Rocco Siffredi to bez dwóch zdań najjaśniejsza gwiazda porno ery internetu. Choć branża wypchnęła już kilka męskich postaci na olimp mainstreamu (choćby Ron

Rocco Siffredi to bez dwóch zdań najjaśniejsza gwiazda porno ery internetu. Choć branża wypchnęła już kilka męskich postaci na olimp mainstreamu (choćby Ron Jeremy), to jednak żadna nie doczekała się statusu kultowej - poza "włoskim ogrem". Również w Polsce cieszy się on niesłabnąca popularnością, a teksty, które wypowiada w szczególnie bliskim nam filmie "Rocco Invades Poland", weszły do obiegu ("Don't you worry, baby. I'm a professional" - czytać z włoskim akcentem).

Powołanie

Siffredi to, oczywiście, przybrane nazwisko. Największy kochanek naszych czasów pożyczył je sobie od Alaina Delona, który w filmie Jacquesa Deraya pt. "Borsalino" (1970) występował jako Roch Siffredi. Mając 17 lat, wyemigrował z Włoch do bardziej pociągającego Paryża, w którym przebywał już jego starszy brat. Przez jakiś czas imał się różnych zajęć, pracując m.in. w restauracjach i dyskotekach. Aż pewnego wieczoru poznał w swingers klubie Gabriela Pontello, naczelnego pewnego seks -magazynu i reżysera porno. Tamten był z dwiema dziewczynami i kazał pokazać Rocco, co potrafi. "To było jak sen. Powołanie. Kochałem się z dwiema dziewczynami w towarzystwie 200 osób, a następnego ranka wystąpiłem w swoim debiutanckim filmie" - wspomina. Do dzisiaj nakręcił ich ponad 600.

Kariera jak erekcja

Kariera Rocco była równa i strzelista niczym jego erekcja. Szybko zdobył europejską sławę, a ta otworzyła mu drogę za ocean. I tutaj następuje zaskakujący zwrot akcji, który rzuca nieco światła na osobowość naszego bohatera. Otóż na początku lat 90. amerykańska branża pornograficzna była bardziej zainteresowana Rocco niż sam aktor nią. Wystąpił w kilku filmach w USA, jednak doszedł do wniosku, że są one dla niego zbyt plastikowe i nie dają mu satysfakcji. A on przecież kocha swoją pracę. Wrócił więc do macierzy i począł kręcić filmy w konwencji gonzo. Liczy się w nich męski bohater i jego przygody. Fabuły w zasadzie brak, podobnie jak profesjonalnego planu. Formuła pasowała mu jak ulał. Serie "Animal Trainer...", "Buttman..." (dodaj cyferki) czy "Rocco Invades..." i "Rocco Ravishes..." (dodaj nazwę kraju) przyniosły mu bogactwo i status supergwiazdy. Każdym swoim występem demonstrował pełne hard porno. Nie traktuje partnerek zbyt pieszczotliwe i najczęściej stosunek kończy się ostrym seksem analnym. Ponieważ zachowuje się jak trzystuprocentowy macho, spełnia fantazje męskiej części publiczności. W rzeczywistości jednak fani Rocco są dosyć równo podzieleni na obie płci. Na czym polega więc jego urok?

350 tysięcy penisów

Wbrew pozorom, nie jest posiadaczem największego przyrodzenia w branży (22 cm w porywach do 24, gdy czuje szczególny afekt), natomiast wydaje się być z niego niezwykle dumny. Za każdym razem, kiedy wymachuje penisem przed aktorkami, cieszy się jak dziecko, zadając pytania w stylu: "Is it big enough for you?". Warto dodać, że wibrator-replika jego członka sprzedał się w 350 tys. egzemplarzy. To nakład niezłej płyty z muzyką pop. Cała siła Rocco tkwi w przerysowaniu. Jest niemal jak postać komiksowa - gdyby nie istniał naprawdę, ktoś by go po prostu wymyślił. Jego wyczyny są tak niesamowite, że aż nierealne. Do tego to chodzący stereotyp Włocha, z fatalnym angielskim, południową opalenizną i żelem na włosach.

Mąż, ojciec, katolik

O dziwo, w rzeczywistości nie jest tylko seks maszyną. Mimo ogromnego sukcesu Rocco w dalszym ciągu pozostaje sobą, tj. Włochem, ojcem rodziny, a nawet katolikiem. Osobą skromną i przyjazną. Wobec aktorek na planie zachowuje się szarmancko. Ma żonę (Miss Węgier z 1992 roku) i dwóch synów, z których jest niezwykle dumny i ma nadzieję, że pójdą w ślady ojca. Trzy lata temu wycofał się nieco z aktorstwa i skupił na reżyserii. Powodem było wycieńczenie seksualne po pracy, uniemożliwiające mu normalne pożycie z małżonką. Część rodziny go kocha, część nienawidzi. Z pięciu braci trzech mocno go krytykuje, a pozostałych dwóch kompletnie zerwało z nim kontakt. Za to rodzice uwielbiają synusia, jest ukochanym dzieckiem matki, a ojciec mówi: "Fantastycznie, miałeś tyle kobiet, a będziesz miał jeszcze więcej! Całe tłumy ciągle chcą się z tobą kochać!". No właśnie - ile Rocco właściwie miał kobiet? Oto jego własna kalkulacja: "Trzeba 600 filmów pomnożyć przez trzy-cztery. Plus wszystkie foto sesje, podczas których miałem stosunki, a zrobiłem ich więcej niż filmów. Wydaje mi się, że miałem ok. 3000 kobiet. Nie liczę, oczywiście, dziewczyn poza planem". Ktoś go kiedyś zapytał, czy poza planem również kocha się z trzema dziewczynami na raz. "Nigdy" - opowiedział. "To zdecydowanie zbyt męczące".

W tej chwili grywa czasem w kinie ambitnym, tudzież usiłującym za takie uchodzić. Wystąpił w dwóch filmach Catherine Breillat - "Romans X" oraz "Anatomia piekła" czy też we włoskim thrillerze "Amore estremo". Taki kiepski art-house z aspiracjami. Jak wygląda przeniesienie umiejętności aktorskich z jednej branży do drugiej? "Zapytałem Catherine, jak mam zagrać. W moich filmach przecież nie ma zbyt wiele aktorstwa. Odparła: »Przecież kiedy występujesz w scenach seksu, też używasz duszy«. Dla mnie to ma sens - jeśli jest w tobie pasja do czegoś, wtedy to robisz najlepiej, jak potrafisz!". Howgh.