wtorek, 31 lipca 2007

Mecenas Jan Widacki oskarżony

Wtorek, 31 lipca 2007

PAP 14:15 (aktualizacja 16:02)

O nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, m.in. w sprawie zabójstwa jednego z bossów mafii pruszkowskiej Andrzeja K., pseudonim Pershing, oskarżyła białostocka prokuratura apelacyjna znanego adwokata Jana Widackiego, w przeszłości m.in. ambasadora Polski na Litwie.


Sam Widacki powiedział, że "dowody w tej sprawie są równie mocne i porażające, jak we wniosku o ekstradycję Mazura" i ma nadzieję, że "polski sąd postąpi z nimi podobnie, jak amerykański".

Akt oskarżenia trafił najpierw do Sądu Rejonowego w Białymstoku, a stamtąd do Sądu Rejonowego Praga-Południe - poinformowano PAP we wtorek w białostockim sądzie.

Pierwszy z zarzutów dotyczy świadka w sprawie apelacyjnej o zabójstwo Pershinga, w której mecenas Widacki był obrońcą jednego z szefów mafii pruszkowskiej Mirosława D., pseudonim Malizna.

Prokuratura zarzuciła prawnikowi, że jesienią 2004 roku nakłaniał świadka Sławomira R., który odsiaduje wyrok wieloletniego więzienia m.in. za zabójstwo, do złożenia nieprawdziwych zeznań, które byłyby korzystne dla jego klienta, a zdyskredytowałyby osobę obciążającą Mirosława D.

Prokuratura zarzuciła Janowi Widackiemu, że za takie zeznania obiecał świadkowi udzielić pomocy materialnej i zapewnić bezpieczeństwo osobiste i że takiej pomocy udzielił.

Kolejny zarzut dotyczy zeznań lobbysty Marka Dochnala przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu, przed którą Widacki reprezentował jako pełnomocnik biznesmena Jana Kulczyka.

Dochnal podczas swoich zeznań miał powiedzieć, że pełnomocnik Kulczyka naciskał na niego, aby ten nie oczerniał jego mocodawcy. Mecenasowi zależało na zatajeniu informacji o powiązaniach biznesmena z rosyjskim Łukoilem. Za milczenie - powołując się na swoje koneksje - Widacki miał obiecać lobbyście wyjście z aresztu.

Trzeci zarzut dotyczy przekazywania grypsów przez Widackiego osobom powiązanym z gangiem Krzysztofa F., pseudonim Bandzior, który był oskarżany o serię zabójstw na południu Polski w latach 1996-2000. Widacki był w jego procesie jednym z obrońców. Przez przekazywane informacje przestępcy chcieli namawiać świadków do zmiany zeznań.

Razem z mecenasem Widackim oskarżono jeszcze pięć osób, które miały współpracować z adwokatem (członków rodzin jego wcześniejszych klientów). Świadkami w procesie będą m.in. Zbigniew Wassermann, Marek Dochnal, Jan Kulczyk oraz świadek koronny zeznający w procesie o zabójstwo Preshinga.

Śledztwo, w ramach którego postawiono zarzuty Janowi Widackiemu, Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku prowadziła od jesieni 2005 roku, na zlecenie Prokuratury Krajowej.

Widacki przypomniał, że sprawa rzekomego nakłaniania do fałszywych zeznań Marka Dochnala była wyjaśniana prawie dwa lata temu przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi i bez stawiania komukolwiek zarzutów umorzona. Ta sprawa została podjęta bez jakichkolwiek nowych faktów czy dowodów, przeniesiona do Białegostoku i tam postawiono mi zarzut - podkreślił oskarżony mecenas.

Z kolei zarzut dotyczący nakłaniania skazanego do nieprawdziwych zeznań opiera się - zdaniem Widackiego - "na pomówieniu zabójcy odbywającego karę 25 lat pozbawienia wolności". I ten człowiek, zanim złożył obciążające mnie zeznania, kontaktował się z jednym z członków komisji śledczej, który przysłał mu panią mecenas, obrońcę Dochnala. Pani mecenas kilkakrotnie z nim rozmawiała, korespondowała, odwiedzała w zakładzie karnym i posyłała paczki, potem jeszcze zainspirowała artykuł, po którym prokuratura białostocka wszczęła śledztwo - powiedział adwokat.

A trzecia sprawa to sprawa z Nowego Sącza, gdzie jeden skazany twierdzi, że drugi mu powiedział, że ja przekazywałem gryps od Krzysztofa F. do jego żony. I wprawdzie Krzysztof F. tego nie potwierdza, ani jego żona, i oczywiście grypsu nie ma i nikt go później nie widział, ale skoro jeden skazany mówił, że drugi skazany widział, to ja mam zarzut - powiedział Jan Widacki.

I tak to wygląda, czyli dowody w tej sprawie są równie mocne i porażające, jak we wniosku o ekstradycję Mazura i mam nadzieję, że polski sąd postąpi z nimi podobnie jak amerykański - stwierdził Jan Widacki.

Jak podkreślił, jego twierdzenia mają oparcie w faktach, natomiast widoczne - jego zdaniem - mechanizmy sprawy ma zamiar udowodnić podczas procesu.

piątek, 20 lipca 2007

Ekstradycji Mazura nie będzie - dowody za słabe

17:25, 20.07.2007 /TVN24, dziennik.pl

WDOWA I CÓRKA PAPAŁY: TO DLA NAS NIE KONIEC

TVN24
Najsłabszym ogniwem polskiego wniosku były zeznania Artura Zirajewskiego, który według sędziego jest kłamcą - wyjaśnia amerykański obrońca Edwarda Mazura, Chris Gair. Biznesmen nie powinien być wydany Polsce - uznał sąd w Chicago.
Gair: jestem wdzięczny, system działa


- Dowody były niewystarczające, by uprawdopodobnić przestępstwo. Dlatego wygraliśmy - wyjaśniał dziennikarzom Gair. Dodał, że decyzja sądu świadczy, że system prawny USA działa dobrze.

- Nie jestem zaskoczony wyrokiem - mówi obrońca Mazura mec. Piotr Kruszyński


Również polscy obrońcy Edwarda Mazura nie są zaskoczeni wyrokiem sądu: - Wniosek o ekstradycję opierał się na zeznaniach płatnego zabójcy - skomentował wyrok mec. Piotr Kruszyński. Dodał, że jego wiedza na temat sprawy jest szczątkowa, bo nie ma prawa wglądu do akt, a jego wiedza opiera się głównie na rozmowach z Mazurem i informacjach mediów. - Ale z tego co wiem, wniosek o ekstradycję Mazura opiera się na zeznaniach członka „klubu płatnych zabójców” Artura Zirajewskiego, pseudonim „Iwan” – podkreślił Kruszyński.

- Mimo negatywnej decyzji amerykańskiego sądu, nadal wierzymy, że sprawa zabójstwa naszego męża i ojca gen. Marka Papały zostanie rozwiązana a zleceniodawcy tego mordu poniosą zasłużoną karę - oświadczyły wdowa po gen. Papale Małgorzata oraz jego córka Natalia. "Sprawiedliwość odsunęła się w czasie, ale to dla nas nie koniec" - napisały w specjalnym oświadczeniu.


ORZECZENIE SĄDU WS. EDWARDA MAZURA (oryginalna wersja językowa)


Sędzia Keys z Sądu Federalnego w Chicago, który odrzucił w piątek wniosek o ekstradycję Mazura, powiedział na sali sądowej: - W naszym kraju tryby systemu sprawiedliwości nie zawsze kręcą się jak trzeba, ale ostatecznie sprawiedliwości staje się zadość. Rząd polski nie przedstawił wystarczających dowodów na pańskie powiązanie z zabójstwem Marka Papały, dlatego wniosek o ekstradycję został odrzucony.

Z obszernego uzasadnienia wynika, że o takim orzeczeniu zadecydowała niewiarygodność świadków w tej sprawie, w tym głównie świadka koronnego Artura Zirajewskiego ("Iwana").

"Zeznania te zawierają tyle sprzeczności, że trudno sobie wyobrazić, jak rząd mógł przypuścić, że przekonają one sąd, iż istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez Mazura zarzucanego mu czynu" - czytamy w liczącym aż 69 stron uzasadnieniu.

"Zirajewski albo przyznaje, że kłamał pod przysięgą, że w zasadzie zmyślił powiązania Mazura z generałem Papałą, albo przyznaje, że dostarcza informacji w zamian za zmniejszenie wyroku za popełnione przez siebie morderstwo" - stwierdza sędzia we fragmencie komentującym oświadczenie "Iwana", że Mazur oferował 40 tys. dolarów za zabicie generała Marka Papały.

Według tego dokumentu nie dadzą się utrzymać argumenty obrony, że zeznania Zirajewskiego potwierdzone są zeznaniami innych gangsterów. Oni także, w tym inny kluczowy świadek Andrzej Zieliński ("Słowik"), nie są bowiem - jak ocenia sędzia - wiarygodni i w ich zeznaniach też są liczne sprzeczności.

Zdaniem sędziego Keysa, przeciwko ekstradycji przemawia też inny dowód przedstawiony przez rząd: policyjna identyfikacja Mazura w Warszawie w lutym 2002 r., gdy Zirajewski miał go rozpoznać wśród innych mężczyzn.

Według sądu identyfikacja ta "raczej osłabia, niż wzmacnia" argumenty rządu o winie Mazura, ponieważ był on wtedy ubrany - jako jedyny z czterech mężczyzn - w jaskrawo czerwoną kurtkę, co od razu zwróciło na niego uwagę rozpoznającego.

W konkluzji uzasadnienia sędzia pisze, że "przedstawione dowody dają co najwyżej podstawy do wniosku, że Mazur kontaktował się z podejrzanymi postaciami, ale nie wystarcza to jako argument, aby wysłać go do Polski".

Keys zwrócił uwagę, że wszystkie wnioski o ekstradycję jego sąd zawsze dotąd załatwiał pozytywnie, ale "sąd nie może być tylko pieczęcią zatwierdzającą decyzję rządu".

Podkreślił przy tym, że Mazur jest obywatelem amerykańskim i jako takiego chronią go normy prawa obowiązujące w USA. Zaznaczył, że dowody przedstawione przez rząd USA - za rządem Polski - wskazują, iż na ich podstawie nie oskarżono by go formalnie w USA o podżeganie do zabójstwa.

Na sali rozpraw była żona Edwarda Mazura wraz z synami. Chwilę przed ogłoszeniem wyroku pojawiły się nieoficjalne informacje o tym, że ekstradycji nie będzie. Polski biznesmen z Chicago po ogłoszeniu uzasadnienia sądu został wyprowadzony z sali jeszcze w kajdankach, ale w ciągu kilku godzin miał wyjść

na wolność.

Prokuratorzy nie mogą odwołać się od wyroku do sądu wyższej instancji. Mogą natomiast wszcząć procedurę od początku. Na razie nie wiadomo czy to zrobią, bo nie udzielają komentarzy.

Formalnie w USA ostateczna decyzja, co do ekstradycji należy do sekretarza stanu USA, który - przynajmniej teoretycznie - może nawet wydać decyzję sprzeczną z opinią sądów.

Na początku tygodnia prowadzący sprawę sędzia Arlander Keys otrzymał odpowiedź prokuratury federalnej na kolejny wniosek obrony Mazura o zaniechanie ekstradycji. Obrońcy utrzymywali, że podżeganie do zabójstwa nie jest przestępstwem objętym umową o ekstradycji między Polską a USA, a świadkowie oskarżenia - głównie gangsterzy - nie są wiarygodni, m.in. dlatego, że składali sprzeczne zeznania na temat roli Mazura w sprawie zabójstwa gen. Papały.

Prokuratorzy w odpowiedzi uznali jednak, że zebrane dowody wskazują na prawdopodobieństwo popełnienia przez Mazura zarzucanego mu przestępstwa, a "jego wina lub niewinność jest sprawą, o której powinien zadecydować polski wymiar sprawiedliwości".

Gen. Marek Papała zginął zastrzelony przed swoim warszawskim domem 25 czerwca 1998 r. Na stanowisko Komendanta Głównego Policji został mianowany na początku 1997 roku przez ówczesnego szefa resortu spraw wewnętrznych Leszka Millera. Ze stanowiska został odwołany kilka miesięcy przed śmiercią przez ministra Janusza Tomaszewskiego.

Mazur jest podejrzany o to, że oferował 40 tysięcy dolarów gangsterom za zamordowanie gen. Papały.

Sprowadzenie do Polski Mazura miało być przełomem w trwającym już dziewięć lat śledztwie. Polscy prokuratorzy oczekują, że Mazur zdecydowałby się na współpracę i na odsłonięcie układu biznesowo-politycznego, który – jak sądzi prokuratura - wydał wyrok na gen. Papałę. Prokuratorzy nieoficjalnie mówią, że biznesmen dostanie propozycję nadzwyczajnego złagodzenia kary w zamian za ujawnienie spisku. Wtedy mógłby usłyszeć wyrok zaledwie kilku lat więzienia.

W latach 2005 – 2006 Polska skierowała do USA 29 wniosków ekstradycyjnych, zapadło siedem decyzji, w tym sześć pozytywnych.

sobota, 23 czerwca 2007

Światowe media o zakończonym szczycie UE

2007-06-23 19:50
Więcej na temat: Bój o system pierwiastkowy
Bracia Kaczyńscy zgodzili się na kompromisową formułę dopiero, gdy zostali postawieni wobec ultimatum niemieckiej kanclerz Angeli Merkel - komentuje "Financial Times" finał szczytu w Brukseli. Merkel okazała się wytrawnym graczem - ocenia niemiecką kanclerz Reuters.
"Financial Times"

Komentując wyniki brukselskiego szczytu UE, londyński "Financial Times" na swej stronie internetowej pisze, iż w sobotę w nocy "Polska ostatecznie zgodziła się zakończyć ostry spór z Niemcami o wpływy w Unii Europejskiej, umożliwiając w ten sposób zawarcie w dosłownie ostatnim momencie porozumienia w sprawie zmienionej wersji konstytucji europejskiej" - mandatu, stanowiącego projekt nowego traktatu UE.

W korespondencji trzech swych wysłanników do Brukseli, "Financial Times" zaznacza, że polski prezydent Lech Kaczyński i jego brat bliźniak premier Jarosław Kaczyński "zgodzili się na kompromisową formułę dopiero, gdy zostali postawieni wobec ultimatum niemieckiej kanclerz Angeli Merkel".

"Merkel, rozgniewana powtarzanymi przez stronę polską na szczycie odniesieniami do czasów II wojny światowej, zagroziła podjęciem prac nad opracowaniem nowego traktatu bez względu na stanowisko Warszawy (...) Postawieni wobec perspektywy załamania się europejskiego szczytu w atmosferze zajadłego sporu, bliźniacy podpisali się ostatecznie pod porozumieniem w sprawie nowego systemu głosowania w Radzie UE - jednakże pod warunkiem, że zostanie on odłożony do 2014 roku" - pisze "Financial Times".

Londyński dziennik dodaje, że zgoda Polaków nastąpiła także dopiero po osobistej interwencji francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego oraz premierów Luksemburga i Wielkiej Brytanii - Jeana- Claude Junckera i Tony'ego Blaira.

Reuters

Znana dotychczas z ostrożności i dążenia do dyplomatycznego konsensu, kanclerz Niemiec Angela Merkel na brukselskim szczycie pokazała się jako wytrawny hazardzista, grający o najwyższe stawki by doprowadzić do porozumienia w sprawie reformy unijnych instytucji - pisze rano w sobotę, tuż po zakończeniu unijnego szczytu, brukselski korespondent agencji Reutera.

"Kompromis, wypracowany po maratonie negocjacji unijnych przywódców w Brukseli, nawet biorąc pod uwagę standardy UE sprawiający dość niechlujne wrażenie, odzwierciedla zasadnicze obiekcje Polski i Wielkiej Brytanii w sprawie nowego traktatu" - ocenia komentator Reutera, zaznaczając, że wypracowane w nocy porozumienie przede wszystkim pozwoli zachować UE pozory harmonii.

Agencja podkreśla, iż do porozumienia doszło jednak dopiero po przedstawieniu Polsce przez Merkel ostrego ultimatum. "Odrzucenie przed dwoma laty unijnej konstytucji przez dwa kraje (Francję i Holandię) już stało się przyczyną kryzysu zaufania w UE - niepowodzenie obecnego szczytu brukselskiego natomiast stanowiłoby zasadniczy cios dla samej Merkel.

Niemieccy komentatorzy natychmiast przypisali swemu krajowi zasługę wynegocjowania trudnego porozumienia, określając twarde ultimatum pani kanclerz jako zdecydowane posunięcie, w wyniku którego zmuszono Warszawę by powróciła do negocjacyjnego stołu" - pisze brukselski korespondent agencji Reutera.

"Merkel zrobiła doskonałą robotę - to faktycznie graniczy z cudem" - powiedział cytowany przez agencję premier Finlandii Matti Vanhanen.

"Lietuvos Rytas"

Podczas szczytu Unii Europejskiej prezydent Litwy Valdas Adamkus był jednym z najważniejszych graczy politycznych - akcentuje w sobotę litewski dziennik "Lietuvos Rytas" w publikacji pt. "Dla przywódcy Litwy - rola architekta przyszłości Europy".

"Podczas spotkania na szczycie w Brukseli od czwartku wieczór aż do końca negocjacji był on (Valdas Adamkus) jednym z najważniejszych działaczy - pośredniczył pomiędzy kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Polski Lechem Kaczyńskim" -pisze dziennik.

W ocenie litewskich dyplomatów, cytowanych przez gazetę, "umiejętności Litwy w europejskiej dyplomacji są cenione, ale nigdy dotychczas nie byliśmy dopuszczeni tak blisko do serca Europy".

"Lietuvos Rytas" odnotowuje, że "zaproszenie Adamkusa do wzięcia udziału w bezpośrednich negocjacjach nie było przypadkowe". "W ten sposób dla Wilna wyrażono wdzięczność za obrane stanowisko nie izolowania Warszawy, inne aniżeli wielu państw unijnych" - pisze litewski dziennik.

"Stern"

"Negocjacyjnym kryminałem" nazwał niemiecki tygodnik "Stern" zakończony w sobotę rano szczyt Unii Europejskiej w Brukseli.

W zamieszczonej w wydaniu internetowym relacji jest mowa o "próbie sił" między Angelą Merkel a braćmi Kaczyńskimi. Niemiecka kanclerz nie zawahała się przed użyciem ryzykownych gróźb - pisze autor Florian Guessgen, nazywając Merkel "żelazną" negocjatorką, która dużo ryzykowała w tej rozgrywce.

"Stern" wyjaśnia, że po odrzuceniu przez stronę polską wieczornego kompromisu (dpa poinformowała o godz. 20.34 o +nie" Polaków), Merkel postawiła na "skrajnie ryzykowną" strategię. W rozmowie z prezydentem Lechem Kaczyńskim powiedziała, że Niemcy nie są gotowi do dalszych ustępstw. Następnie sięgnęła po "mocny argument". Jeżeli Polscy nie chcą brać udziału, to pozostałe kraje zwołają Konferencję Międzyrządową bez Polski.

"Przesłanie pod adresem Polski brzmiało: Merkel jest gotowa do całkowitej politycznej izolacji Polski" - czytamy w "Sternie". W tej sytuacji inicjatywę przejął prezydent Francji Nicolas Sarkozy, co w końcu przyniosło wynik - pisze "Stern".

"Der Spiegel"

O "dramatycznych godzinach" w Brukseli pisze tygodnik "Der Spiegel". "Po skandalu, do jakiego doszło między Merkel i Jarosławem Kaczyńskim, kilku szefów rządów i państw wynegocjowało kompromis z Polską. Dla wielu krajów ustępstwa na rzecz krytyków idą jednak zbyt daleko" - informuje "Der Spiegel".

Oceniając przyjęte rozwiązanie, "Der Spiegel" zaznacza, że Polska będzie mogła jeszcze przez dziesięć lat zachować obecny wpływ w procesie podejmowania decyzji w Radzie UE.

Przewodniczący frakcji socjalistów w Europejskim Parlamencie Martin Schulz (SPD) skrytykował w wywiadzie dla radio Deutschlandfunk kompromis z Polską. Jego zdaniem, pozostałe kraje zapłaciły "wysoką cenę", a Polska przez 10 lat będzie mogła utrzymać silną pozycję blokującą. "Polskie kierownictwo dowiedziało się, że pozostałe kraje UE nie dadzą wodzić się za nos" - powiedział niemiecki eurodeputowany.

"La Repubblica"

To premier Jarosław Kaczyński, mimo swej nieobecności na szczycie Unii w Brukseli, był jego protagonistą i to on prowadził za rękę swego brata prezydenta - pisze w sobotę włoski dziennik "La Repubblica".

Gazeta podkreśla, że osiągnięcie kompromisu i pokonanie "polskiej blokady" jest zasługą wytrwałych negocjacji, prowadzonych do skutku przez kanclerz Angelę Merkel przy wsparciu ze strony prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira.

Według gazety brukselskie rokowania udowodniły, że szef polskiego rządu, uważany zawsze za bardziej wpływowego od prezydenta, jest także "na światowej scenie numerem jeden nacjonalistyczno- populistycznej Polski".

Polski premier "ciągnął za sznurek do końca, prowadząc negocjacje na odległość ze swej stolicy jak wyniosły i najwyższy władca" - pisze lewicowy dziennik, dodając następnie: "świadomie ryzykował zerwaniem negocjacji i izolacją, a teraz może chwalić się, że osiągnął maksimum".

"Długi polski obstrukcjonizm w Unii był także pojedynkiem między braćmi. Walką o władzę na światowej scenie" - stwierdza "La Repubblica" w komentarzu "Zwycięstwo +złego+ bliźniaka".

Jak podkreśla dziennik, w końcu szef polskiego rządu dał się przekonać przez europejskich liderów do kompromisu: "Może zrozumiał, że izolacja w Unii za dużo kosztowałaby jego kraj. Może przestudiował sondaże w ojczyźnie: przeważająca większość Polaków wierzy w Europę, chce pozostać w UE za wszelką cenę".

Pisząc o "zatruciu" przez premiera klimatu unijnych negocjacji, prowadzonych przez brata, przypomnieniem o stratach wojennych włoska gazeta konstatuje, że po szczycie w Brukseli "wizerunek Polski z pewnością nie jest lepszy".

W obszernej relacji ze szczytu "La Repubblica" informuje ponadto, że Włochy stoją na czele krajów Unii, niezadowolonych z wszelkich poczynionych ustępstw.

"Corriere della Sera"

"Corriere della Sera" wyraża w sobotę zaniepokojenie zbyt dużymi według tej gazety ustępstwami wobec Polski na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.

Największy włoski dziennik podkreśla, że było to spotkanie "wstrząsów i rozczarowań", które przejdzie do historii jako jeden z najbardziej dramatycznych z powodu stanowiska Polski i wytrwałych, stanowczych zabiegów, by przekonać ją do kompromisu.

"Pięć razy podczas jednego z najbardziej dramatycznych szczytów, jakie przeżyła Europa, Angela Merkel brała na stronę Lecha Kaczyńskiego i próbowała go przekonać. Pięć razy polski prezydent dzwonił do brata Jarosława. I pięć razy nieustępliwy premier, który pozostał w Warszawie, odpowiedział, że propozycje są niewystarczające, że system głosowania trzeba dalej zmienić, że Polska jest gotowa przedłożyć weto - jako jedyna przeciwko 26 krajom - po to, by nie osłabić swej siły blokowania unijnych decyzji i by nie dać satysfakcji niemieckiej prezydencji" - podkreśla mediolański dziennik.

Dodaje następnie: "W końcu sama zirytowana i wycieńczona Angela Merkel chwyciła za miecz, którym Polacy wymachiwali przed nią". Tak gazeta interpretuje skierowaną przez niemiecką kanclerz groźbę rozpoczęcia konferencji międzyrządowej bez Polski, co w rezultacie doprowadziło do zmiany nastawienia Warszawy.

"Nasuwa się myśl, że może Angela Merkel zrobiłaby lepiej, gdyby nie złożyła miecza na ołtarzu porozumienia za wszelką cenę" - konstatuje gazeta.

"Daily Mail"

W relacjach podkreśla się, że kolejne przedkładane braciom Kaczyńskim propozycje wciąż im nie wystarczały. Przypomina się, że premier Romano Prodi i minister spraw zagranicznych Massimo D'Alema prosili wręcz niemiecką kanclerz, by nie szła na "zbyt wiele ustępstw wobec eurosceptyków".

Niemcy stały się partnerami Polski w UE, ale w oczach wielu Polaków, w tym braci Kaczyńskich są sprawcami historycznych tragedii, które spadły na Polskę w XX wieku - pisze komentator "Daily Mail" Max Hastings, tłumacząc polsko-niemiecką konfrontację na unijnym szczycie "niezabliźnionymi polskimi ranami".

W obszernym artykule Hastings szkicuje najważniejsze z punktu widzenia Polski wydarzenia II Wojny Światowej, począwszy od tzw. prowokacji gliwickiej po wchłonięcie kraju przez Stalina i zmianę granic.

"The Irish Times"

Dla dziennika "The Irish Times" stosunki polsko-niemieckie osiągnęły najniższy od lat pułap, gdy kanclerz Niemiec Angela Merkel zagroziła, iż dalsze prace nad traktatem konstytucyjnym będą się toczyć bez udziału Polski.

Niektóre gazety pisały bez sympatii o wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podczas pierwszego dnia obrad powiedział, iż na mocy nowego systemu głosowania Polska miałaby więcej głosów, gdyby nie jej wojenne straty ludnościowe i dlatego proponowany przez nią system pierwiastkowy należy traktować jako rodzaj słusznej rekompensaty za wojenne krzywdy wyrządzone przez Niemców.

Według dziennika "The Irish Independent", ludność Polski zmniejszyła się głównie w wyniku migracji zarobkowej, zwłaszcza po akcesji do UE, a tymczasem prezydent Kaczyński obwinia za to wojnę z 1939 r.

"The Guardian"

W ocenie Anne Karpf, której komentarz zamieszcza "The Guardian", Kaczyńscy "rozbili w drobny mak" niepisany europejski konsensus nakazujący nie mówić głośno o wojnie i przejść nad nią do porządku dziennego.

Karpf ma zarazem zastrzeżenia co do tego, by prezydent Kaczyński domagał się większej siły dla polskiego głosu w UE także w imieniu 3 milionów żydowskich ofiar II Wojny Światowej, a nawet z tej okazji oskarża go o hipokryzję.

BBC/"The Mirror"

Reporterka BBC Oana Lungescu twierdzi, iż "po dwóch latach niepewności droga do reform UE jest wyraźnie wytyczona", zaś "The Mirror" pisze, iż powody do zadowolenia ma premier Tony Blair, który zastrzegł sobie kontrolę Londynu nad wymiarem sprawiedliwości, bezpieczeństwem, polityką zagraniczną, systemem świadczeń socjalnych i prawnymi uregulowaniami rynku pracy.

"EU Observer"

Dziennik "EU Observer" wskazuje, że porozumienie ws. nowego traktatu odzwierciedla polityczne realia: z jednej strony nowy dokument sprawia wrażenie innego, niż traktat konstytucyjny odrzucony przed dwoma laty, a z drugiej zachowuje substancję oryginalnego dokumentu, co stwarza nadzieję, że zostanie on przyjęty bez potrzeby rozpisywania referendum.

"Dagens Nyheter"

Szwedzki dziennik "Dagens Nyheter" ocenił w sobotę, że pomimo kompromisu osiągniętego na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli, nieufność wobec Polski pozostanie.

"Agresywna rewanżystowska polska gra, wymierzona głównie przeciwko Niemcom, pozostawia niesmak. I jeśli nawet w końcu Polska ustąpiła i zaaprobowała koncepcję nowego systemu liczenia głosów, pozostanie podejrzliwość wobec jej przyszłych zamiarów" - pisze "Dagens Nyheter" w artykule redakcyjnym na swych stronach internetowych.

"Istnieje ryzyko, że wrogość, jaką okazali Polacy wobec UE, obróci się przeciw nim samym, zwiększając ich polityczną izolację" - dodaje dziennik.

pap, ss