Prokuratura chce postawić b. posłance Samoobrony zarzuty płacenia za podpisy w kampanii wyborczej - ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej". - Beger grozi 10 tys. zł grzywny. Transakcję posłanki "GW" ujawniła tuż przed wyborami.
ZOBACZ WIDEO
ZOBACZ TAKŻE
- Jak Renata Beger podpisy kupowała (28-09-07, 13:00)
- Beger pod lupą prokuratury (28-09-07, 12:29)
- Beger kupuje podpisy (28-09-07, 00:00)
- Renata Beger: Nie było żadnego przestępstwa (27-09-07, 22:39)
POSŁUCHAJ
- TOK FM: Taśmy z Renatą Beger (28-09-07, 11:45)
Dwa miesiące temu posłanka Renata Beger przyszła do mieszkania swojej pełnomocniczki partyjnej w Szamotułach, Renaty Jankowiak. I zażądała podpisów pod listami poparcia do Sejmu dla niej i kandydata na senatora.
Dziennikarze "GW" nagrali tę scenę kamerą wideo. Na filmie widać, jak Beger płaci kobiecie zł 240 zł za tyle samo podpisów. Pełnomocniczka - Renata Jankowiak - uprzedziła posłankę, że wśród podpisów są również "kombinowane". To były listy z podpisami, które spreparowali dziennikarze.
Ale Beger odpowiada tylko: - Dobrze, dobrze. I kupuje wszystko.
Ale i to ją nie zadowoliło, bo potrzebowała więcej podpisów. Podwyższyła więc stawkę do 3 zł. - Ile pani uzbiera, od kogo, to mnie nie interesuje. Jak, to mnie gówno obchodzi - mówiła do Jankowiak.
Po tym, jak ujawniliśmy nagranie, Renata Beger zaprzeczyła, że kupowała podpisy. Przekonywała, że płaciła za paliwo, a całą sprawę określiła jako prowokację.
- Renata Beger złamała art. 141 ordynacji wyborczej, który zakazuje płacenia za podpisy pod listami poparcia dla kandydatów na posłów i senatorów. I takie zarzuty będzie miała postawione posłanka - mówi nam informator. A z zarzutu wynika, że posłance grozi 10 tys. zł grzywny.
Prokuratura czeka jeszcze na opinię biegłego, który ocenia materiał wideo. Jednak kilku przesłuchanych świadków już potwierdziło, że posłanka dawała lub obiecywała pieniądze za podpisy.
Szef prokuratury szamotulskiej Paweł Gryziecki nie chciał tego komentować: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Najpierw wezwiemy panią Beger na przesłuchanie i od nas dowie się jaka jest decyzja.
Prokuratura rozpatrywała również wątek preparowania list przez dziennikarzy. Ale nieoficjalnie wiemy, że uznała to za "działanie w słusznym interesie społecznym".
A jak Beger komentuje informacje o zarzutach?
- W ogóle nie będę tego komentowała - kwituje.
"Gazeta": - Ostatnio nie stawiła się pani w sądzie, tłumacząc się kłopotami z kręgosłupem. Do prokuratury się pani stawi?
- Nie dostałam jeszcze wezwania. Ale stawię się.
W ub. roku Beger została skazana za fałszerstwa wyborcze na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 oraz 30 tys. zł grzywny. W tym roku sąd uchylił jednak ten wyrok ze względów formalnych. Proces miał ruszyć tydzień temu, ale posłanka nie przyszła, skarżąc się na chorobę kręgosłupa.
Dziennikarze "GW" nagrali tę scenę kamerą wideo. Na filmie widać, jak Beger płaci kobiecie zł 240 zł za tyle samo podpisów. Pełnomocniczka - Renata Jankowiak - uprzedziła posłankę, że wśród podpisów są również "kombinowane". To były listy z podpisami, które spreparowali dziennikarze.
Ale Beger odpowiada tylko: - Dobrze, dobrze. I kupuje wszystko.
Ale i to ją nie zadowoliło, bo potrzebowała więcej podpisów. Podwyższyła więc stawkę do 3 zł. - Ile pani uzbiera, od kogo, to mnie nie interesuje. Jak, to mnie gówno obchodzi - mówiła do Jankowiak.
Po tym, jak ujawniliśmy nagranie, Renata Beger zaprzeczyła, że kupowała podpisy. Przekonywała, że płaciła za paliwo, a całą sprawę określiła jako prowokację.
- Renata Beger złamała art. 141 ordynacji wyborczej, który zakazuje płacenia za podpisy pod listami poparcia dla kandydatów na posłów i senatorów. I takie zarzuty będzie miała postawione posłanka - mówi nam informator. A z zarzutu wynika, że posłance grozi 10 tys. zł grzywny.
Prokuratura czeka jeszcze na opinię biegłego, który ocenia materiał wideo. Jednak kilku przesłuchanych świadków już potwierdziło, że posłanka dawała lub obiecywała pieniądze za podpisy.
Szef prokuratury szamotulskiej Paweł Gryziecki nie chciał tego komentować: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Najpierw wezwiemy panią Beger na przesłuchanie i od nas dowie się jaka jest decyzja.
Prokuratura rozpatrywała również wątek preparowania list przez dziennikarzy. Ale nieoficjalnie wiemy, że uznała to za "działanie w słusznym interesie społecznym".
A jak Beger komentuje informacje o zarzutach?
- W ogóle nie będę tego komentowała - kwituje.
"Gazeta": - Ostatnio nie stawiła się pani w sądzie, tłumacząc się kłopotami z kręgosłupem. Do prokuratury się pani stawi?
- Nie dostałam jeszcze wezwania. Ale stawię się.
W ub. roku Beger została skazana za fałszerstwa wyborcze na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 oraz 30 tys. zł grzywny. W tym roku sąd uchylił jednak ten wyrok ze względów formalnych. Proces miał ruszyć tydzień temu, ale posłanka nie przyszła, skarżąc się na chorobę kręgosłupa.