wtorek, 12 lutego 2008

Co polski wywiad wie o afgańskich terrorystach?

Edyta Żemła, Łukasz Zalesiński 11-02-2008, ostatnia aktualizacja 11-02-2008 23:49

W Nangar Khel byli Talibowie. Poszukiwany za morderstwa i organizowanie zamachów przed kamerą mówił o tragedii wioski ostrzelanej przez polskich żołnierzy

źródło: Rzeczpospolita

Dotarliśmy do listy poszukiwanych przez wywiad sił koalicyjnych (ISAF) terrorystów afgańskich. Wśród nich pojawia się nazwisko Bismelaha, syna Sarwara Khana, urodzonego w 1973 roku.

– W czerwcu został namierzony przez polskie służby jako osoba blisko współpracująca z talibami – mówi oficer rozpoznania wojskowego z pierwszej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. – Wcześniej informacje na jego temat przekazali nam Amerykanie, gdy obejmowaliśmy strefę.

Bismelah był zamieszany w przygotowywanie zasadzek, m.in. na polskie konwoje. Według relacji żołnierzy ma też na sumieniu kradzieże, napady, morderstwa. – Był lokalnym watażką. Grabił ludność cywilną i w ten sposób pozyskiwał środki na działalność oddziału talibów, z którym współpracował – dodaje inny polski żołnierz.

Kilka tygodni po zatrzymaniu wojskowych podejrzanych o zabicie cywilów w Nangar Khel telewizja TVN w programie „Superwizjer“ pokazała reportaż z wioski. Wśród osób, które rozpaczały po stracie bliskich, był... Bismelah. – Polacy są najeźdźcami, nawet gubernator może to potwierdzić. Najechali na nas bez powodu – mówił przed kamerami. Oburzał się, że polscy żołnierze przesłuchali afgańskie kobiety, choć miejscowe prawo tego zabrania. – Chcę jedynie, by przestrzegano praw człowieka – zakończył.

– To bez wątpienia Bismelah – mówi oficer rozpoznania. Dlaczego nie został zatrzymany, choć polski wywiad miał informacje na temat jego działalności?

– W Afganistanie i w innych miejscach, gdzie walczy się z terrorystami ukrywającymi się wśród ludności cywilnej, bardzo trudno odróżnić uzbrojonego terrorystę od zwykłego cywila. Często nie wiadomo, kto jest kim, a zagrożenie dla życia żołnierzy i ludności cywilnej jest takie samo. Ostatnio pokazywane filmy ze szkolenia dzieci przez al Kaidę udowadniają, że tam nawet dziecko może zabić – mówi gen. Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca jednostki specjalnej GROM.

Podobnego zdania jest gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych: – Służby wojskowe i armia mają bazy danych na temat osób współpracujących z talibami. Informacje te długo się sprawdza i weryfikuje, ponieważ ustalenie wszystkich faktów w warunkach wojny z terroryzmem jest skomplikowane i wymaga sporo wysiłku, ale są to wiarygodne dane.

Polscy żołnierze, z którymi rozmawiała „Rz“, twierdzą, że wiedzieli doskonale, iż mieszkańcy wioski Nangar Khel współpracowali z talibami.

Potwierdzają to informacje amerykańskiego wywiadu. Według armii USA mieszkańcy wioski pomagali terrorystom organizować zasadzki na żołnierzy sił sojuszniczych, w tym także na Polaków. Amerykański meldunek został dołączony do stenogramu z posiedzenia tzw. shury, czyli spotkania, które zwołano w sierpniu po śmierci cywilów. W dokumencie czytamy, że w tym samym dniu, w którym doszło do ostrzału wioski przez Polaków, siły koalicyjne schwytały w Nangar Khel dwóch talibów.

Znaleziono przy nich taśmę wideo z nagraniem egzekucji jednego z wysokich urzędników afgańskich współpracujących z siłami NATO. Egzekucji dokonali talibowie schwytani w wiosce. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału zginęło sześciu afgańskich cywilów. W listopadzie do aresztu trafiło siedmiu weteranów misji. Dziś sąd wojskowy w Warszawie będzie rozpatrywał wniosek prokuratury o przedłużenie aresztu.

Poręczenia za żołnierzy składają kolejne osoby. Wcześniej złożyli je dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak i były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. Sławomir Petelicki. Kilka dni temu z apelem o zwolnienie aresztowanych wystąpili znani polscy prawnicy oraz weterani z Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. Poręczenie społeczne złożyło też przeszło 150 żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. To macierzysta jednostka podejrzanych.

Źródło : Rzeczpospolita

Echa katastrofy CASY - zaszyfrowane komórki dla VIP-ów

W warszawskiej Katedrze Wojska Polskiego odprawiona została msza św. w intencji ofiar katastrofy wojskowego samolotu transportowego CASA. Fot. Tomasz Gzell
PAP

"Dziennik": Do końca 2008 r. najważniejsze osoby w państwie dostaną telefony komórkowe, przez które będą mogły prowadzić poufne rozmowy.
Przez nowe telefony nie będzie jednak można rozmawiać o tajemnicach państwowych. Umożliwi to dopiero linia kablowa dla aparatów stacjonarnych, która do końca roku zostanie mocniej zakodowana.

Nowe zakupy dla VIP-ów to program MSWiA oraz ABW. Nabrał tempa po katastrofie CASY, kiedy okazało się, że komunikacja pomiędzy najważniejszymi ludźmi w państwie poważnie szwankuje. Do końca 2008 r. nowe telefony komórkowe dostanie kilkadziesiąt osób, między innymi prezydent, premier, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ministrowie, szefowie ABW, Agencji Wywiadu i Kontrwywiadu, policji oraz wojewodowie. Prawdopodobnie również szefowie giełdy i NBP. - Przystępujemy do zakupu - mówi Piotr Durbajło, dyrektor Departamentu Infrastruktury Teleinformatycznej w MSWiA.

Dziś VIP-y mają ośmioletnie komórki, przez które można prowadzić jedynie zastrzeżone rozmowy, czyli na pierwszym poziomie utajnienia (kolejne poziomy to poufny, tajny, ściśle tajny). Tajemnicy państwowej, np. informacji o zagrożeniu terrorystycznym, tą drogą przekazać nie można. Można wyłącznie podzielić się tajemnicą służbową, np. ujawnić harmonogram rozmów premiera. Co więcej, kiedy VIP zadzwoni z takiego aparatu na rządową linię kablową, jego rozmowę jest bardzo łatwo podsłuchać. Minicentralka zwana bramką nie odczytuje i nie przekazuje dalej kodu. Można więc poruszać tylko tematy o charakterze jawnym. - Komórki te nie współpracują z nowoczesnymi urządzeniami szyfrującymi - przyznaje Durbajło.

Nowe telefony będą dostarczone przez polską firmę i wyposażone w polskie urządzenia kryptograficzne. VIP-y będą mogły przekazywać przez nie informacje o charakterze poufnym. Takie same dane bardzo ważne osoby będą mogły przekazać, jeśli połączą się z rządowym systemem telefonów kablowych. Jednak największym przełomem ma być łączność o charakterze tajnym (na 3. poziomie).

Będzie to linia kablowa, stacjonarna, która połączy najważniejsze budynki w państwie, a która pojawi się do końca tego roku.

poniedziałek, 11 lutego 2008

Przesłuchanie Ziobry ws. śmierci Blidy trwało 9 godzin

ulast, PAP
2008-02-11, ostatnia aktualizacja 16 minut temu

W łódzkiej Prokuraturze Okręgowej, która bada okoliczności śmierci Barbary Blidy, zakończyło się przesłuchanie w charakterze świadka b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Przesłuchanie trwało ponad 9 godzin, odbyło się w kancelarii tajnej, a uczestniczyli w nim również pełnomocnicy rodziny Blidów oraz syn zmarłej, Jacek. O przesłuchanie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wnioskował pełnomocnik rodziny Blidów mec. Leszek Piotrowski.



Pełnomocnicy powiedzieli przed przesłuchaniem, że "nie oczekują żadnego przełomu, ale mają nadzieję, że świadek będzie konkretnie odpowiadał na pytania prokuratury". Zapowiedzieli, że sami także będą zadawać pytania.

Jacek Blida powiedział dziennikarzom, że oczekuje od Ziobry "przeprosin z mównicy sejmowej".

Ziobro jest prawdopodobnie ostatnim przesłuchiwanym świadkiem, który uczestniczył w naradzie u ówczesnego szefa rządu Jarosława Kaczyńskiego przed planowanym zatrzymaniem Blidy.

Przesłuchano już m.in. Kaczmarka i Jarosława Kacyzńskiego

Wcześniej łódzcy śledczy przesłuchali już innych uczestników tego spotkania: ówczesnego naczelnego prokuratora wojskowego Tomasza Szałka, byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego, ówczesnego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego oraz szefa CBA Mariusza Kamińskiego. W ubiegły piątek przesłuchany został także były premier Jarosław Kaczyński.

Zdaniem przesłuchanego na początku stycznia tego roku Janusza Kaczmarka, w sprawie zatrzymania Blidy było wiele nieprawidłowości. Według niego, były w tej sprawie naciski polityczne. Po wyjściu z łódzkiej prokuratury nie chciał jednak mówić o szczegółach, bo prokurator zobowiązał go do zachowania tajemnicy pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Kaczmarek: Dzwonił przerażony Ziobro; Ziobro: To kłamstwa wyssane z brudnego palca

Wcześniej w mediach Kaczmarek wyrażał opinię, że w momencie akcji ABW przeciwko Blidzie nie było wystarczających dowodów, by popełniła ona przestępstwo. Zdaniem Kaczmarka, wiedział o tym minister Ziobro, który w rozmowie z nim miał tę sprawę określić jako "kruchą dowodowo".

Według innej wypowiedzi Kaczmarka, na kilka dni przed akcją zatrzymania Blidy w trakcie narady u premiera, Ziobro poinformował go, że ma materiał, "który spowoduje rozbicie lewicowego układu, zatrzymanie Blidy i +wyjście+ na innych polityków lewicy, w tym Leszka Millera. I że jest materiał, który daje podstawy do zatrzymania Blidy".

Z kolei w wywiadzie dla "Newsweeka" Kaczmarek mówił, że po śmierci Blidy 5-8 razy dzwonił do niego przerażony Ziobro i pytał, co ma robić.

Sam Ziobro określił wypowiedzi Kaczmarka na ten temat jako "kłamstwa wyssane z brudnego palca".

Śledztwo ws. śmierci byłej posłanki Barbary Blidy

Łódzka prokuratura okręgowa bada okoliczności planowanego zatrzymania oraz śmierci Blidy. B. posłanka i b. minister budownictwa w kwietniu ub. r. popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.

Śledztwo ma ustalić m.in. czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW. Śledczy badają także prawidłowości decyzji prokuratury w sprawie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Blidzie i jej zatrzymaniu, w tym także wątek ewentualnych nacisków na prokuratorów.