wtorek, 26 lutego 2008

Tylko rażąco błędny wyrok uprawnia do odszkodowania

Marek Domagalski 26-02-2008, ostatnia aktualizacja 26-02-2008 07:45

Aby mówić o bezprawności wyroku i odszkodowaniu za szkody nim wywołane, musi on rażąco naruszać prawo. Samo wydanie błędnego orzeczenia nie wystarczy

Sąd po prostu ma prawo do błędu, po to są instancje odwoławcze, aby je naprawiły. O bezprawnym wyroku można mówić, gdy wystąpi któraś z przyczyn nieważności postępowania (np. gdy strona pozbawiona byłaby możliwości obrony swych praw bądź orzekał niewłaściwy sąd) albo jakaś inna poważna nieprawidłowość.

To wnioski z poniedziałkowego wyroku warszawskiego Sądu Okręgowego (III C 2355/04). Zapadał on w najgłośniejszym sporze tego rodzaju – z powództwa spółki CLiF SA i jego akcjonariuszy.

Pokłosie nieuzasadnionej upadłości

Centrum Leasingu i Finansów CLiF SA upadło w grudniu 2001 r., a było jedną z pierwszych i najbardziej znanych firm leasingowych. Postanowienie sądu rejonowego utrzymał sąd okręgowy, ale w maju 2003 r. Sąd Najwyższy uznał orzeczenie o upadłości za bezpodstawne. Spółka wciąż funkcjonuje, ale już nie odzyskała dawnej pozycji. Jest cieniem tamtej, firmą windykacyjną, w szczególności swych należności. To m.in. skutek ogłoszenia upadłości i postępowania upadłościowego. Nadzorował je sędzia komisarz Dariusz C., później ukarany dyscyplinarnie, także za tę upadłość (szerzej: “Po dyscyplinarce sędzia musi odpokutować”, “Rz” z 8 grudnia 2007 r.).

CLiF pozwał Skarb Państwa (sąd okręgowy) reprezentowany teraz przez Prokuratorię Generalną. Zażądał 98 mln zł odszkodowania za straty spowodowane upadłością. Prawie takiej samej kwoty zażądali główni akcjonariusze spółki (pozwy są rozpatrywane razem).

Jak wyliczyli szkodę? To różnica między ceną akcji w dniu upadłości (ok. 36 zł) a ceną z dnia uchylenia upadłości (ok. 3,8 zł). Według Wojciecha Dachowskiego, radcy Prokuratorii, takie wyliczenie jest niczym nieudokumentowane, by nie powiedzieć: wirtualne, gdyż cena akcji na giełdzie zmienia się z dnia na dzień, poza tym powodowie dwa razy liczą tę samą stratę: raz jako akcjonariusze, drugi raz jako spółka. – Jeżeli nie 200 mln zł, to podajcie jakąś propozycję ugodową – replikował pełnomocnik spółki adwokat Antoni Łepkowski.

Zły nie znaczy bezprawny

Jako podstawę prawną CLiF wskazał art. 77 konstytucji oraz art. 417 i 4171 kodeksu cywilnego, zgodnie z którymi Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej, w szczególności przez wydanie prawomocnego orzeczenia następnie uznanego za niezgodne z prawem. Wprawdzie od ogłoszenia upadłości zmieniał się stan prawny (przepisy te mają zasadniczo zastosowanie do zdarzeń zaistniałych po 1 września 2004 r.), jednak ramy odpowiedzialności są te same.

Choć sąd dyscyplinarny uznał sędziego C. za winnego, SO stwierdził wczoraj, że w niewielkim stopniu przyczynił się on do upadłości CLiF. A samego wydania błędnego wyroku (w dwóch instancjach) nie można kwalifikować jako bezprawności, tym bardziej skutkującej odszkodowaniem od państwa.

Rzadkie odszkodowania

Wyrok nie jest prawomocny (będzie apelacja), odpowiada też wyraźnej tendencji do odmawiania tego rodzaju odszkodowań. Jak powiedział “Rz” mec. Dariusz Wiliński, który reprezentował sąd w kilkudziesięciu podobnych sprawach, tylko kilka razy zasądzono odszkodowanie. Najczęściej procesy takie dotyczą nieprawidłowości w postępowaniu komorniczym, upadłościowym i przewlekłości postępowania.

Przeprosiny oraz 43 tys. zł dostała np. księgowa, której nazwisko umieszczono w rejestrze skazanych po jeszcze nieprawomocnym wyroku wskutek błędu urzędnika sądowego. Tymczasem Krajowy Rejestr Karny gromadzi dane o osobach prawomocnie skazanych.

Dariusz Baran, prezes Clif SA

To bardzo wadliwy wyrok. W krajach demokratycznych można krytykować wyroki sądowe i ja go krytykuję. Pomijając kwestie prawne, nie może być tak, że sąd ogłasza upadłość, która jest natychmiast wprowadzana w życie: spółka traci renomę, klientelę, pozycję rynkową, jej wartość spada. Gdy natomiast sąd wyższej instancji stwierdzi nieprawidłowości w działaniu sądu i niezasadność ogłoszenia upadłości, spółce odmawia się odszkodowania.

To nie tylko ja przecież, ale media, sąd dyscyplinarny oceniły bardzo negatywnie działania sędziego komisarza, że nie miały one w wielu punktach nic wspólnego z prawidłowym postępowaniem upadłościowym.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.domagalski@rp.pl

Polski rząd uznał Kosowo

jen, ksta, pap, reg, tvn24 26-02-2008, ostatnia aktualizacja 26-02-2008 21:01

Rada Ministrów uznała niepodległość Kosowa. Tę decyzję popierał premier i minister spraw zagranicznych. Prezydent i posłowie PiS zalecali powściągliwość.

Decyzja o uznaniu niepodległości Kosowa była bardzo trudna - powiedział premier.

Zaznaczył, że Polska "nie pchała się do pierwszego szeregu" w sprawie Kosowa, ale miała do wyboru: albo być po jednej stronie z Rosją i Chinami albo z USA i UE.

Radosław Sikorski powiedział, że niepodległość Kosowa "nie może stanowić precedensu dla innych tendencji separatystycznych".

- Kosowo nie jest precedensem, stąd nasza decyzja (o uznaniu niepodległości Kosowa) - powiedział szef polskiej dyplomacji po posiedzeniu rządu.

Polska - jak mówił Sikorski - ma nadzieję, że Kosowo "będzie realizowało te zapewnienia, które znalazły się w deklaracji niepodległości - o poszanowaniu mniejszości narodowych, społecznych, o świeckim charakterze państwa, demokratycznym charakterze państwa, ochronie zabytków kultury"

- Polska uważa, że niepodległość Kosowa jest przypadkiem sui generis, to znaczy takim, który nie może stanowić precedensu dla innych tendencji separatystycznych - podkreślił minister.

- Podchodzimy do tej dzisiejszej decyzji bez jakiegoś entuzjazmu. To, że Jugosławia rozpadła się w sposób, w jaki się rozpadła, to że błędy popełniły także państwa europejskie i UE w reakcji na to, co się działo na Bałkanach, nie ulega dla nas wątpliwości. Ale status quo było nie do utrzymania i nasza decyzja jest motywowana nie tylko tym, co się dzieje na Bałkanach, ale także naszymi relacjami zarówno z partnerami europejskimi jak i transatlantyckimi - mówił Sikorski.

Zaznaczył, że "większość tych państw, z którymi jesteśmy w tej samej rodzinie, podjęła tę decyzję". - My ją podjęliśmy z pewną wstrzemięźliwością, ale ona nie mogła być inna - dodał szef MSZ.

Pytany, jak zapatruje się na gospodarczą przyszłość Kosowa, i czy nie obawia się, że była serbska prowincja nie będzie w stanie funkcjonować bez zewnętrznego wsparcia finansowego, Sikorski odparł, że korzystanie ze wsparcia zewnętrznego nie może podważać możliwości istnienia danego państwa jako niepodległego bytu. Przypomniał, że z pomocy międzynarodowej korzysta m.in. Afganistan, czy kraje afrykańskie.

- Ale niepodległość oznacza też, że będziemy od kosowskich władz więcej wymagać, bo będą one miały większe pole manewru decyzyjnego, czyli będą mogły energiczniej działać na rzecz wypełnienia standardów, dzięki którym mogą w przyszłości znaleźć się w strukturach europejskich - podkreślił szef MSZ.

Rząd miał uznać niepodległość Kosowa już w ubiegłym tygodniu, ale wstrzymał się z decyzją - jak relacjonował premier - na prośbę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Nie ma decyzji o misji w Serbii

Szef MSZ poinformował też, że rząd nie podjął natomiast decyzji w sprawie wysłania politycznej misji do Serbii. O takiej "politycznej misji", która której celem ma być utrzymanie "perspektywy europejskiej" dla Belgradu mówił w poniedziałek premier Donald Tusk.

- Jeśli chodzi o misję polityczną, to jest dobry pomysł i sugestia pana wicepremiera Waldemara Pawlaka. Było to przedmiotem debaty Rady Ministrów, ale nie osiągnęliśmy ostatecznej decyzji. Jest gotowość do wysłania takiej misji - powiedział Sikorski.

Pytany, czy misji mógłby przewodniczyć Lech Wałęsa, odparł, że nie rozmawiał o tym z były prezydentem. Komplementował natomiast Wałęsę jako "naszą nietajną broń w trudnych sytuacjach, naszą markę międzynarodową, najbardziej znanego Polaka na świecie".

- Uważam, że wysłanie takiej misji jest słuszne. Chcemy zachęcić Serbię, aby spełniła wymogi Unii Europejskiej, aby nie traciła nadziei na swoją perspektywę europejską - dodał.

Źródło : ROL

Dwaj polscy żołnierze zginęli w Afganistanie

jg, IAR, PAP
2008-02-26, ostatnia aktualizacja 58 minut temu

Dwaj polscy żołnierze zginęli w Afganistanie, jeden jest ranny. Jak powiedział major Dariusz Kasperczyk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych żołnierze wracali do bazy, gdy wjechali na minę pułapkę.

Zobacz powiekszenie
Fot. Damian Kramski / AG
15.08.2007, Afganistan, baza Sharana, uroczystości z okazji święta Wojska Polskiego
Zabici to st. kpr. Szymon Słowik i st. szer. Hubert Kowalewski. W wypadku lekko ranny został st. szer. Jacek D. - trafił do szpitala w miejscowości Orgun. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Do tragedii doszło o godz. 15.45 czasu polskiego, 3 km na południowy zachód od bazy Szarana w prowincji Paktika. Według komunikatu Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych polscy żołnierze wracali z akcji niesienia pomocy humanitarnej, gdy jeden z pojazdów typu HMMWV najechał na minę pułapkę.

St. kpr. Szymon Słowik służył w 16 Batalionie Powietrzno - Desantowym w Krakowie, a st. szer. Hubert Kowalewski w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie.

Rodziny poległych i rannego zostały poinformowane o zdarzeniu

Śmiertelne wypadki polskich żołnierzy

Pierwszym polskim żołnierzem, który zginął w Afganistanie, był ppor. Łukasz Kurowski. Został śmiertelnie ranny 14 sierpnia ub.r. gdy patrol ostrzelano - prawdopodobnie z granatnika, zmarł w drodze do szpitala.

W październiku ub.r. polski żołnierz w wyniku eksplozji miny pułapki doznał urazów podudzia i stopy. We wrześniu ub.r. dwaj Polacy zostali ranni, gdy w ich samochodzie eksplodował granat.

Na początku lipca rannych zostało czterech polskich żołnierzy ISAF, kiedy ich Humvee wjechał na minę. Najcięższych ran doznał żołnierz, który w wybuchu stracił przytomność i nie mógł wyskoczyć z płonącego samochodu.

Kilka razy żołnierze wychodzili bez szwanku, gdy ich opancerzone pojazdy były ostrzeliwane lub wjeżdżały na miny.

W Afganistanie stacjonuje obecnie ok. 1200 polskich żołnierzy służących w ramach misji ISAF. Zadania polskiego kontyngentu to zapewnienie bezpieczeństwa, szkolenie afgańskich żołnierzy i policjantów, ochrona projektów odbudowy. Polskie wojska stacjonują w Kabulu, Bagram, prowincjach Balch, Ghazni i Paktika oraz w Kandaharze. MON planuje zwiększenie kontyngentu o 400 żołnierzy i większe skupienie polskich sił.