wtorek, 11 marca 2008

Zlicytowane mieszkanie trafi do majątku wspólnoty

Status wspólnoty mieszkaniowej  (Rozmiar: 46269 bajtów)
Status wspólnoty mieszkaniowej
  • Sąd Najwyższy interpretuje przepisy ustawy o własności lokali
  • Wspólnota mieszkaniowa może posiadać odrębny majątek
  • Zarządcy wskazują na problem rozliczania majątku wspólnoty

Gazeta Prawna dotarła do uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego z 21 grudnia 2007 r. (III CZP 65/07), w której sąd stwierdził, że wspólnota mieszkaniowa, działając w ramach przyznania jej zdolności prawnej, może nabywać prawa i obowiązki do własnego majątku.

- To przełomowe orzeczenie, gdyż Sąd Najwyższy nadał mu moc zasady prawnej. Sądy będą musiały je uwzględnić - tłumaczy Roman Dziczek, sędzia sądu apelacyjnego w Warszawie.

Dotychczas w sprawie podmiotowości prawnej wspólnoty i posiadania przez nią odrębnego majątku pojawiały się sprzeczne stanowiska - zarówno w publikacjach naukowych, jak i w orzeczeniach sądów. Pole do interpretacji pozostawia nieprecyzyjna ustawa o własności lokali z 1994 roku (dalej u.w.l.).

Podmiot prawa

Sąd Najwyższy w uchwale z 21 grudnia 2007 r. stwierdził, że wspólnota mieszkaniowa jest podmiotem prawa cywilnego (ułomną osobą prawną). I chociaż różni się od innych osób ustawowych (np. spółki jawnej) - powstaje z mocy prawa, nie podlega likwidacji - może nabywać prawa i zaciągać zobowiązania do własnego majątku. Zdaniem sądu potwierdza tę tezę fakt, że na wspólnotę została nałożona odpowiedzialność za zobowiązania dotyczące nieruchomości wspólnej. Wspólnota odpowiada bez ograniczeń, natomiast poszczególni jej członkowie - do części odpowiadającej ich udziałom we wspólnej nieruchomości.

Sąd Najwyższy stwierdził też, że zdolność prawna osoby ustawowej może zostać ograniczona tylko wyraźnym uregulowaniem ustawowym. Takie ograniczenia znajdują się w przepisach ustawy o własności lokali o zarządzaniu nieruchomością wspólną (np. art. 1 ust. 1, art. 14, art. 18, art. 22, art. 25 u.w.l.). Zdaniem SN - przepisy te pozwalają stwierdzić, że wspólnota mieszkaniowa może być podmiotem praw i obowiązków związanych z zarządzaniem (gospodarowaniem) nieruchomością wspólną.

Odrębny majątek

Przyjęcia, że wspólnota mieszkaniowa jest podmiotem stosunków cywilnoprawnych - zdaniem SN oznacza, iż może ona posiadać majątek odrębny od majątków właścicieli lokali (własny majątek). W skład tego majątku mogą jednak wejść jedynie prawa i obowiązki związane z gospodarowaniem nieruchomością wspólną.

- W praktyce oznacza to, że jeśli dojdzie do skutecznego nabycia nieruchomości przez wspólnotę, np. zadłużonego lokalu w drodze postępowania egzekucyjnego, to wspólnota będzie ujawniona w dziale drugim księgi wieczystej - wyjaśnia sędzia Roman Dziczek.

Artur Fadrowski - członek Polskiego Stowarzyszenia Zarządców nieruchomości - zwraca uwagę na problemy, jakie mogą pojawić się w rozliczeniach między zbywcą a nabywcą lokalu. Jak dokonać rozliczeń lokalu, którego właścicielem jest wspólnota - pyta Artur Fadrowski.

Uprawnienia zarządu

Dotąd odmiennie interpretowane były przepisy dotyczące kompetencji zarządu wspólnoty.

- Jeden z warszawskich sądów rejonowych nie uznawał zarządu w trybie art. 18 u.w.l. jako organu uprawnionego do reprezentowania wspólnoty, a w konsekwencji odrzucał na etapie wstępnym pozew - mówi adwokat Katarzyna Jachacy.

W uchwale z 21 grudnia 2007 r. SN stwierdził, że skoro wspólnota mieszkaniowa jest osobą ustawową, do której należy stosować odpowiednio przepisy dotyczące osób prawnych (art. 331 k.c.) - zarząd wspólnoty powinien być postrzegany jako odpowiednik organu osoby prawnej. Z mocy ustawy upoważniony jest więc do samodzielnego dokonywania czynności zwykłego zarządu, natomiast czynności przekraczające ten zakres mogą być podejmowane tylko na podstawie uchwały właścicieli.


Polscy muzułmanie chcą "konkordatu"

Cezary Gmyz 11-03-2008, ostatnia aktualizacja 11-03-2008 18:32

Luteranie, staroobrzędowcy i wyznawcy islamu chcą podpisać z rządem Donalda Tuska umowy podobne do konkordatu.

autor zdjęcia: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
autor zdjęcia: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa

25 kwietnia minie 10 lat od wejścia w życie konkordatu, który ma charakter umowy międzynarodowej i reguluje stosunki państwa z Kościołem katolickim. Mniejszości wyznaniowe od lat zabiegają o podpisanie podobnych umów z rządem. Jak do tej pory, bezskutecznie.

Komisja konstytucyjna przygotowując ustawę zasadniczą zadbała o równouprawnienie wszystkich związków wyznaniowych, które nie mogą zawierać umów międzynarodowych. Artykuł 25 punkt 5 stanowi, że: „Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi Kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami“. W praktyce jest to jednak przepis martwy, bo w ciągu 11 lat obowiązywania konstytucji nie podpisano żadnej takiej umowy będącej odpowiednikiem konkordatu. Posiadaniem takiej umowy zainteresowani są m.in. polscy luteranie.

– W naszym Kościele powstała komisja, która zajmuje się przygotowaniem takiej umowy. Niestety ze strony rządowej w minionych latach nie było widać zainteresowania jej podpisaniem – mówi biskup Ryszard Borski z Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Jego zdaniem podpisanie takiej umowy zabezpieczyłoby interesy luteran w podobny sposób jak katolików. Biskup Borski przyznaje, że obecnie obowiązująca ustawa o stosunku państwa do Kościoła ewangelickiego jest przestrzegana. – Nigdy nie wiadomo jednak, co może zdarzyć się w przyszłości. Dokument podobny do konkordatu znacznie lepiej zabezpieczałby nasze prawa – uważa luterański biskup.

Sytuacja luteran i innych związków wyznaniowych, których działalność regulują ustawy uchwalone w latach 90., jest i tak lepsza niż tych wyznań, które działają na podstawie uregulowań przedwojennych. Na przykład Muzułmański Związek Religijny działa opierając się na ustawie z roku 1936. Z tego powodu jest przypuszczalnie jedynym związkiem wyznaniowym, który ma ustawowy obowiązek zanoszenia modłów w intencji rządu i prezydenta.

– Przecież to absurd niemający nic wspólnego z zasadą państwa świeckiego zapisaną w konstytucji – mówi dr Paweł Borecki, specjalista od prawa wyznaniowego z Uniwersytetu Warszawskiego. Napisał on dla polskich wyznawców islamu projekt umowy będącej odpowiednikiem konkordatu oraz ustawy, która powinna być uchwalona na podstawie tej umowy. – Za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego nie było żadnego zainteresowania podpisaniem takiej umowy. Jednak do tej sprawy powinno się wrócić jak najszybciej – mówi Borecki. Twierdzi, że gdyby rząd w dalszym ciągu zwlekał z negocjacjami, można byłoby go zaskarżyć do Naczelnego Sądu Administracyjnego o bezczynność.

Zdaniem posła Eugeniusza Czykwina, który jest wyznania prawosławnego, polskie władze lekceważą mniejszości wyznaniowe. – Zarówno muzułmanie, jak i staroobrzędowcy mają pełne prawo do umów i ustaw przewidzianych przez konstytucję – mówi „Rz“. Twierdzi, że to niejedyny przykład dyskryminacji mniejszości wyznaniowych.

– Ustawa o stosunku państwa do Kościoła prawosławnego przewidywała uchwalenie prawa, które ureguluje wreszcie kwestie własnościowe cerkwi pounickich użytkowanych obecnie przez prawosławnych. – Od lat jednak nic się w tej sprawie nie dzieje – mówi Czykwin.

Źródło : Rzeczpospolita

Kwaśniewski europosłem?

Karol Manys 11-03-2008, ostatnia aktualizacja 11-03-2008 11:20

Oprócz byłego prezydenta o mandat w Brukseli chce walczyć były wicepremier Andrzej Lepper

autor zdjęcia: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
źródło: Rzeczpospolita

Choć nie wiadomo jeszcze, kiedy dokładnie odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i na jakich zasadach będziemy wybierać europosłów, partie zaczęły już przygotowania. Kto chce bowiem zgarnąć najwięcej z 54 miejsc przyznanych Polakom w głosowaniu, które prawdopodobnie odbędzie się w połowie przyszłego roku, już musi się zastanawiać nad strategią. Wiele zależy od tego, kto znajdzie się na wyborczych listach. Politycy nie chcą na razie wymieniać nazwisk kandydatów, ale wiadomo, że wstępne przymiarki trwają.

– Na razie myślimy jedynie o procedurze wyboru kandydatów – mówi Grzegorz Dolniak, wiceszef Klubu PO. Partia Tuska proponuje poważne zmiany w europejskiej ordynacji wyborczej, m.in. wprowadzenie jednego okręgu wyborczego w całym kraju.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że na miejsca na liście PO mogą liczyć np. minister nauki Barbara Kudrycka czy szef MON Bogdan Klich, którzy do rządu przyszli właśnie z PE. Obietnicę taką miał im złożyć Donald Tusk, co oni traktują zresztą jak polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdyby ich misja w gabinecie miała się zakończyć niepowodzeniem. Możliwe, że gdy przejdą propozycje PO zmian w ordynacji, liderem listy zostanie były premier Jerzy Buzek.

Lewica na taki wypadek skorzysta z byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. – Dla nikogo nie jest tajemnicą, że taki lider może mocno pociągnąć listę w górę – przyznaje jeden z polityków lewicy. Dodaje jednak, że o innych kandydaturach na razie trudno mówić. Głównie ze względu na niepewną przyszłość demokratów w LiD. – Przygotowania zaczęliśmy, bo dla nas te wybory będą bardzo ważne. Wprowadzaliśmy Polskę do UE i zależy nam na jak najlepszym wyniku – mówi tylko Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD.

Również w partii Jarosława Kaczyńskiego coraz więcej osób rozważa start do PE. Tygodnik „Wprost” informuje, że myślą o tym m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i były szef MON Aleksander Szczygło. – Na konkretne deklaracje za wcześnie, ale w polityce nigdy nie mówi się „nigdy” – komentuje Szczygło, choć dodaje, że on raczej się nie zdecyduje. Ziobro pytany o start do PE takiej opcji nie wykluczył.

Eurowybory mogą się okazać ostatnią deską ratunku dla tych, którzy wypadli za sejmową burtę. Przygotowuje się do nich były minister rolnictwa. – Andrzej Lepper wystartuje na pewno – mówi Mateusz Piskorski, rzecznik Samoobrony.

Planów takich nie ukrywa też były marszałek Sejmu Marek Jurek, który odszedł z PiS i do tej pory bez większego powodzenia buduje Prawicę Rzeczpospolitej.

– To ostatni dzwonek na rozpoczęcie przygotowań – przyznaje Eryk Mistewicz, konsultant polityczny. – Zarówno dla ugrupowań, jak i dla konkretnych kandydatów. Kilkanaście miesięcy to minimalny czas potrzebny na wykreowanie odpowiedniego wizerunku, który będzie niezbędny w przyszłorocznej kampanii – zaznacza. Również inni specjaliści od marketingu politycznego przyznają: rok to okres, w którym trzeba już mieć gotowe plany, by osiągnąć sukces.

Miejsce w Parlamencie Europejskim to duży awans

Zdobycie mandatu eurodeputowanego daje nie tylko prestiż i możliwość wejścia na europejskie salony. Dla polskich polityków to też awans finansowy. Zarobki polskich europosłów już teraz są kilkakrotnie wyższe niż uposażenia ich kolegów w kraju. Podstawowa pensja deputowanego do Parlamentu Europejskiego, którą wypłaca mu polski Sejm, wynosi tyle samo co uposażenie poselskie w kraju, czyli 9,8 tys. zł brutto. Na tym jednak nie koniec. Z PE europosłowie otrzymują jeszcze zwrot kosztów przelotu do Brukseli czy Strasburga. Europejski podatnik pokrywa koszt przelotu klasą biznesową. W praktyce nasi posłowie latają jednak ekonomiczną. W Brukseli nikt w to nie wnika, więc różnicę mogą zatrzymać. Europosłowie przyznają, że można na tym zyskać nawet 4 tys. euro, czyli ok. 14 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzą diety – 260 euro za każdy dzień spędzony w parlamencie.

To ok. 3 – 4 tys. euro miesięcznie, czyli kolejne 10 – 14 tys. zł. Posłowie przyznają, że w sumie są w stanie oszczędzić kilka tysięcy euro miesięcznie. A od przyszłej kadencji zarobki eurodeputowanych mają wzrosnąć nawet do ok. 40 tys. zł miesięcznie. Parlament Europejski planuje bowiem ujednolicenie stawek dla europosłów z całej UE.

mns

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

k.manys@rp.pl

Źródło : Rzeczpospolita