14-letnia Agata z Lublina, która zaszła w ciążę z kolegą ze szkoły i podtrzymuje, że chce dokonać aborcji, ma coraz mniej czasu. Jest w 11. tygodniu ciąży, a prawo zezwala na zabieg do 12. tygodnia.
ZOBACZ WIDEO
ZOBACZ TAKŻE
- Ćwiąkalski: Prawo trzeba realizować (11-06-08, 10:26)
- W Lublinie wrze. Czternastolatka chce aborcji (10-06-08, 21:21)
- Obrońcy Życia, dajcie żyć Agacie! (11-06-08, 01:00)
- Agata ma już dość (11-06-08, 01:00)
- Zamiast pomocy dostała przemoc (11-06-08, 01:00)
Jak sprawa wyszła na jaw?
Dwa tygodnie temu w szkole Agaty rozeszła się informacja, że jest ona w ciąży i że ma mieć aborcję. Ktoś ze szkoły powiadomił policję. Zdaniem dziewczynki informacje o ciąży mógł też przekazać policji ginekolog, do którego zgłosiła się, gdy zobaczyła pozytywny wynik testu ciążowego. Policja skontaktowała się z matką.
Według funkcjonariuszy matka w rozmowie z nauczycielami potwierdziła, że dziewczyna jest w ciąży, i powiedziała, że stara się o dokument, który pozwoli na aborcję. Od jednego z nauczycieli - zdaniem nadkom. Andrzeja Porczaka, komendanta III komisariatu w Lublinie - policja dowiedziała się, że "Agata chce urodzić".
Dlaczego pojawił się sąd rodzinny i prokuratura?
Policja nabrała podejrzeń, że dziewczyna może być nakłaniana do aborcji wbrew swej woli, i zawiadomiła sąd rodzinny. Ten z urzędu wszczął sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich i umieścił Agatę w pogotowiu opiekuńczym. Zdaniem Mariusza Tchórzewskiego, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Lublinie, to typowa procedura.
W sprawę włączyła się lubelska prokuratura, która z sądu dostała sygnał, że Agata może być nakłaniana do przerwania ciąży, i teraz to sprawdza. W rozmowie z "Gazetą" Agata zaprzecza, że rodzice naciskali, żeby przerwała ciążę.
Czy Agata ma prawo do aborcji?
Tak. Prokuratura lubelska wydała pismo, w którym stwierdza, że "zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego - obcowania płciowego z osobą poniżej 15 lat". Zgodnie z prawem takie zaświadczenie dopuszcza aborcję. Żeby zabieg się odbył, prócz zaświadczenia konieczna jest pisemna zgoda dziewczyny i jej opiekunów prawnych. Zarówno matka, jak i Agata złożyły taką zgodę na piśmie.
Gdzie i kiedy po raz pierwszy pojawił się ksiądz?
W lubelskim szpitalu przy Lubartowskiej. Dziewczynka została tam przyjęta pod koniec maja i leżała kilka dni. Pewnego dnia do swojego gabinetu poprosiła ją dr Wanda Skrzypczak, ordynator oddziału ginekologicznego, a tam już był duchowny. Przekonywał dziewczynkę, by urodziła. Według Agaty pani ordynator miała powiedzieć, że może adoptować ją i jej dziecko. Wtedy Agata napisała oświadczenie, że chce urodzić.
Dlaczego Agata przyjechała do Warszawy?
Mama i Agata zaczęły szukać innego szpitala, który przeprowadzi zabieg. Matka zadzwoniła do Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny z prośbą o pomoc. Fundacja wskazała szpital przy Inflanckiej. Zabieg miał się tam odbyć w ubiegłym tygodniu. Dziewczyna przyjechała w środę. Dzień później odwiedził ją ksiądz z Lublina i lekarka znana z działalności antyaborcyjnej. Do lecznicy zjechały także działaczki pro-life. Dziewczyna ciągle dostawała SMS-y od przeciwników aborcji: "Ratuj swoje maleństwo".
Dlaczego w stolicy zabieg się nie odbył?
Szpital w Warszawie został zasypany e-mailami z prośbą o niewykonywanie zabiegu. Wysyłano je po apelu, który pojawił się na forum internetowym "Frondy". W niektórych listach były pełne dane dziewczynki.
Pismo w obronie ciąży nastolatki złożyła także Ewa Sowińska, była rzecznik praw dziecka z LPR. Agata pod wpływem nacisków zaczęła się wahać. Według naszych rozmówców w czwartek wycofała zgodę na aborcję. Kilka godzin później do lecznicy przyszedł faks z postanowieniem sądu rodzinnego o umieszczeniu Agaty w pogotowiu opiekuńczym.
Jak Agata znalazła się w komisariacie?
Agata z matką w czwartek wyszły z warszawskiego szpitala. Za nimi kobiety z pro-life. Matka zatrzymała radiowóz. Policja zabrała ją razem z córką do komisariatu w Śródmieściu. Agata twierdzi, że dopiero tam dowiedziała się, że zamiast do domu trafi do pogotowia opiekuńczego. W komisariacie był ksiądz i kilka przeciwniczek aborcji.
Tego samego dnia działacze pro-life zawiadomili komisariat na Mokotowie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na nakłanianiu małoletniej do przerwania ciąży. Zajmuje się tym Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście-Północ. To druga prokuratura po lubelskiej, która wyjaśnia tę sprawę.
Czy Agata chce przerwać ciążę?
We wczorajszej rozmowie z "Gazetą" podtrzymuje, że chce przerwać ciążę. Wczoraj znów podpisała zgodę na zabieg. Co najmniej dwa razy zmieniała w tej sprawie zdanie po rozmowie z księdzem i obrońcami życia.
Dwa tygodnie temu w szkole Agaty rozeszła się informacja, że jest ona w ciąży i że ma mieć aborcję. Ktoś ze szkoły powiadomił policję. Zdaniem dziewczynki informacje o ciąży mógł też przekazać policji ginekolog, do którego zgłosiła się, gdy zobaczyła pozytywny wynik testu ciążowego. Policja skontaktowała się z matką.
Według funkcjonariuszy matka w rozmowie z nauczycielami potwierdziła, że dziewczyna jest w ciąży, i powiedziała, że stara się o dokument, który pozwoli na aborcję. Od jednego z nauczycieli - zdaniem nadkom. Andrzeja Porczaka, komendanta III komisariatu w Lublinie - policja dowiedziała się, że "Agata chce urodzić".
Dlaczego pojawił się sąd rodzinny i prokuratura?
Policja nabrała podejrzeń, że dziewczyna może być nakłaniana do aborcji wbrew swej woli, i zawiadomiła sąd rodzinny. Ten z urzędu wszczął sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich i umieścił Agatę w pogotowiu opiekuńczym. Zdaniem Mariusza Tchórzewskiego, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Lublinie, to typowa procedura.
W sprawę włączyła się lubelska prokuratura, która z sądu dostała sygnał, że Agata może być nakłaniana do przerwania ciąży, i teraz to sprawdza. W rozmowie z "Gazetą" Agata zaprzecza, że rodzice naciskali, żeby przerwała ciążę.
Czy Agata ma prawo do aborcji?
Tak. Prokuratura lubelska wydała pismo, w którym stwierdza, że "zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego - obcowania płciowego z osobą poniżej 15 lat". Zgodnie z prawem takie zaświadczenie dopuszcza aborcję. Żeby zabieg się odbył, prócz zaświadczenia konieczna jest pisemna zgoda dziewczyny i jej opiekunów prawnych. Zarówno matka, jak i Agata złożyły taką zgodę na piśmie.
Gdzie i kiedy po raz pierwszy pojawił się ksiądz?
W lubelskim szpitalu przy Lubartowskiej. Dziewczynka została tam przyjęta pod koniec maja i leżała kilka dni. Pewnego dnia do swojego gabinetu poprosiła ją dr Wanda Skrzypczak, ordynator oddziału ginekologicznego, a tam już był duchowny. Przekonywał dziewczynkę, by urodziła. Według Agaty pani ordynator miała powiedzieć, że może adoptować ją i jej dziecko. Wtedy Agata napisała oświadczenie, że chce urodzić.
Dlaczego Agata przyjechała do Warszawy?
Mama i Agata zaczęły szukać innego szpitala, który przeprowadzi zabieg. Matka zadzwoniła do Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny z prośbą o pomoc. Fundacja wskazała szpital przy Inflanckiej. Zabieg miał się tam odbyć w ubiegłym tygodniu. Dziewczyna przyjechała w środę. Dzień później odwiedził ją ksiądz z Lublina i lekarka znana z działalności antyaborcyjnej. Do lecznicy zjechały także działaczki pro-life. Dziewczyna ciągle dostawała SMS-y od przeciwników aborcji: "Ratuj swoje maleństwo".
Dlaczego w stolicy zabieg się nie odbył?
Szpital w Warszawie został zasypany e-mailami z prośbą o niewykonywanie zabiegu. Wysyłano je po apelu, który pojawił się na forum internetowym "Frondy". W niektórych listach były pełne dane dziewczynki.
Pismo w obronie ciąży nastolatki złożyła także Ewa Sowińska, była rzecznik praw dziecka z LPR. Agata pod wpływem nacisków zaczęła się wahać. Według naszych rozmówców w czwartek wycofała zgodę na aborcję. Kilka godzin później do lecznicy przyszedł faks z postanowieniem sądu rodzinnego o umieszczeniu Agaty w pogotowiu opiekuńczym.
Jak Agata znalazła się w komisariacie?
Agata z matką w czwartek wyszły z warszawskiego szpitala. Za nimi kobiety z pro-life. Matka zatrzymała radiowóz. Policja zabrała ją razem z córką do komisariatu w Śródmieściu. Agata twierdzi, że dopiero tam dowiedziała się, że zamiast do domu trafi do pogotowia opiekuńczego. W komisariacie był ksiądz i kilka przeciwniczek aborcji.
Tego samego dnia działacze pro-life zawiadomili komisariat na Mokotowie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na nakłanianiu małoletniej do przerwania ciąży. Zajmuje się tym Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście-Północ. To druga prokuratura po lubelskiej, która wyjaśnia tę sprawę.
Czy Agata chce przerwać ciążę?
We wczorajszej rozmowie z "Gazetą" podtrzymuje, że chce przerwać ciążę. Wczoraj znów podpisała zgodę na zabieg. Co najmniej dwa razy zmieniała w tej sprawie zdanie po rozmowie z księdzem i obrońcami życia.
Czy to był gwałt?
Prokuratura lubelska wystawiła zaświadczenie stwierdzające, że ciąża 14-latki jest wynikiem czynu zabronionego, czyli współżycia z osobą poniżej 15. roku życia. Agata twierdzi, że zeznała, że została zgwałcona.
Sąd prowadzi postępowanie sprawdzające, czy 15-letni ojciec dziecka popełnił "czyn karalny". Wiceprezes lubelskiego sądu apelacyjnego Marek Wolski wyjaśnia, że chodzi o odpowiedź na pytanie, czy doszło do gwałtu. - Używamy określenia "czyn karalny", bo sprawca nie ukończył 17 lat - tłumaczy Wolski.
Prokuratura lubelska wystawiła zaświadczenie stwierdzające, że ciąża 14-latki jest wynikiem czynu zabronionego, czyli współżycia z osobą poniżej 15. roku życia. Agata twierdzi, że zeznała, że została zgwałcona.
Sąd prowadzi postępowanie sprawdzające, czy 15-letni ojciec dziecka popełnił "czyn karalny". Wiceprezes lubelskiego sądu apelacyjnego Marek Wolski wyjaśnia, że chodzi o odpowiedź na pytanie, czy doszło do gwałtu. - Używamy określenia "czyn karalny", bo sprawca nie ukończył 17 lat - tłumaczy Wolski.
Źródło: Gazeta Wyborcza