21.06.2008, godzina 20:45
Bramki:Ruud van Nistelrooy(86.)
karne
1
3
- 12P1
- 01P0
St. Jakob Park, Bazylea Widzów: 0 Sędzia: Lubos Michel (Słowacja)
Kartki:Denis Kołodin
(71.)Jurij Żirkow
(104.)


- Relacja
- Na żywo
- Replay
Rafał Stec, Michał Szadkowski, Bazylea
Koniec świata. Rosjanie nie tylko pokonali po dogrywce Holendrów 3:1 i wyeliminowali ich z mistrzostw Europy. Oni grali jak Holendrzy - porywająco, bezkompromisowo, od pierwszej po ostatnią minutą ofensywnie.
ZOBACZ TAKŻE
- Rosja oszalała ze szczęścia (22-06-08, 10:20)
- Edwin van der Sar wyrównał rekord Thurama (22-06-08, 07:35)
Tak, Brazylijczyków Europy już w turnieju nie ma, ale wszystkie oferowane przez nich atrakcje pozostały.
Chcecie szalonych slalomów między rywalami? Spójrzcie na Andrieja Arszawina, który zaczynał mistrzostwa zawieszony na dwa mecze, a teraz wystarczył mu jeden wieczór, by zostać gwiazdą.
Chcecie piłki rozrzucanej po obu skrzydłach, by ataki nabrały imponującego rozmachu? Spójrzcie na Rosjan.
Chcecie ofensywnie nastawionych bocznych obrońców, dzięki którym natarcia prowadzi cała drużyna? Podziwiajcie Żirkowa i Aniukowa. Chcecie akcji utkanych z wielu podań, wymienianych na pełnej szybkości i bez przyjęcia? Podziwiajcie rosyjskich pomocników i fantastycznie dysponowany duet napastników Arszawin - Pawluczenko.
Chcecie graczy wdzierających się z piłką w pole karne i tam wciąż swobodnie ją sobie przekazujących, jakby grali na pustej łące, a nie w tłoku obrońców? Oto oni - piłkarze trenera Guusa Hiddinka.
Taktyka spryciarza Hiddinka
Holenderski selekcjoner też był bohaterem. Znów. Czynił cuda z Koreą (przy wydatnej pomocy sędziów), czynił cuda z Australią (już bez wsparcia), teraz czyni je z Rosją. W sobotę wymyślił, by naciskać na wrażliwy punkt przeciwników i jego piłkarze - w sile dwóch - dopadali wielkoluda Orlando Engelaara zawsze, gdy ten przyjmował futbolówkę, by go zmusić do błędu. Udawało się, to chyba najsłabiej panujący nad futbolówką gracz reprezentacji Holandii. Po jednym z jego kardynalnych błędów lewym skrzydłem pomknął Arszawin, ale wtedy jego strzał sparował jeszcze Edwin van der Sar.
Pierwszy gol był - czyżby znów zasługa spryciarza Hiddinka? - taktycznym majstersztykiem. Aż czterech (!) rosyjskich graczy zastosowało pressing na połowie rywali, gdy bramkarz Holendrów wznawiał grę. Ustawili się idealnie, zmusili do faworytów do błędu. Przejęli piłkę, posłali na skrzydło, Siergiej Semak wrzucił ją w pole karne, Pawluczenko dopełnił formalności. Niemal identycznie opór Portugalczyków złamali w czwartek Niemcy. Ale nawet oni nie naciskali rywala zaczynającego grę od bramki aż takim tłumem zawodników. Hiddink widać wymyślił inaczej.
Mógł wymyślić, bo piłkarze fantastycznie przygotował też pod względem kondycyjnym. Im dłużej trwał mecz, tym ich przewaga atletyczna silniej rzucała się w oczy.
Tyle że Rosjanie nie osiągnęli przewagi w dogrywce. Nie osiągnęli jej ani w 80. minucie, ani w 70., ani w 60. Byli lepsi pod każdym względem od pierwszego gwizdka.
Grali tak, jakby chcieli skopiować najlepsze holenderskie wzorce. Wstępne oblężenie pola karnego zgotowali rywalom już po kilku minutach, gdy Żirkow potężnie uderzył z rzutu wolnego, a van der Sar wybił piłkę na rzut rożny. I już do końca tylko oni odpalali fajerwerki. Obrońca Kołodin strzelał tak potężnie, że kiedy dostawał piłkę 40 metrów od bramki, zdawało się, że ma do niej ledwie 20.
Bezzębna Holandia
A Holendrzy? Nawet kibice - zdecydowanie liczebniejsi niż rosyjscy, lecz osowiali i cichsi - chyba szybko zrozumieli, że nie zobaczą bajecznego stylu swoich idoli z fazy grupowej. W ćwierćfinale wrócił produkt trenera Marco van Bastena z eliminacji - zespół przyczajony, niemrawy, wyczekujący. Niestety, szybko okazało się, że również bezzębny, niezdolny choć raz przechytrzyć rosyjskiej defensywy.
W 25. minucie pomarańczowi fani oklaskiwali wielkie wydarzenie - faworyci wywalczyli pierwszy rzut rożny. I właśnie stałe fragmenty gry - przede wszystkim wolne bite przez Rafaela van der Vaarta oraz Wesleya Sneijdera były ich najgroźniejszą bronią. Piłka mijała wszystkich rosyjskich obrońców, holenderscy napastnicy ją muskali, a ona przefruwała tuż obok słupka bramki Igora Akinfiejewa. Gdyby nie istniały rzuty wolne i rożne, Holendrzy tego wieczoru nawet by przeciwnika nie postraszyli.
Wyrównali - na cztery minuty przed końcem - właśnie dzięki kopnięciu nieruchomej piłki. Pofrunęła na głowę Ruuda van Nistelrooya, a ten wreszcie ożywił zamarłe pomarańczowe sektory. 1:1, dogrywka. Widzieliśmy już to na Euro 2008 kilkakrotnie - drużyna wstająca z martwych nabiera wigoru, walczy ze zdwojoną energią, wygrywa.
Nie Holendrzy. W dogrywce biegali już wolniej od przeciwnika, zdawali się wyzuci z pomysłów, jakby czekali na serię rzutów karnych. Ćwiczyli je jeszcze przed turniejem, pamiętając, że w przeszłości zazwyczaj kończyły się traumą, czyli odpadnięciem.
Rosjanie biegali szybciej, mając piłkę przy nodze, niż Holendrzy bez piłki. Sprawiali wrażenie, jakby dopiero rozpoczęli grę. A Hiddink jeszcze - żeby wieczór uczynić wręcz doskonałym - trafił ze zmianą. Drugiego gola strzelił rezerwowy Dimitrij Torbiński.
Trzeci ostatecznie zniechęcił bramkarza van der Sara, zdecydowanie wybijającego się wśród Holendrów i rozgrywającego prawdopodobnie ostatni mecz w reprezentacji. To jego po meczu najbardziej żałował, wręcz przepraszał, van Basten.
Kto by pomyślał, że latający dotąd na murawą Holendrzy skończą niemal jak Polacy. Z bohaterem w bramce, bez którego zostaliby znokautowani.
Minuta po minucie
Wirtualne powtórki bramek i najciekawsze akcje meczów Euro 2008 z perspektywy zawodników!
Przeczytaj 91 komentarzy na Forum