sobota, 1 listopada 2008

Stare sojusze: Kadafi w Moskwie i Mińsku

ga IAR PAP
2008-10-31, ostatnia aktualizacja 2008-10-31 21:28
Zobacz powiększenie
Kadafi na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie
Fot. Yuri Kochetkov AP

Przywódca Libii Muammar Kadafi rozpoczął podróż po krajach Europy Wschodniej. Wieczorem Kadafi przyleciał na trzy dni do Moskwy. Doszło już do spotkania libijskiego przywódcy z prezydentem Dimitrijem Miedwiediewem. W niedzielę Muammar Kadafi odwiedzi stolicę Białorusi - Mińsk, a w poniedziałek Kijów.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sergei Ilnitsky AP
- Jest pan uznanym liderem narodu libijskiego. Od kilku dziesięcioleci łączą nas więzy przyjaźni - oświadczył rosyjski prezydent, witając gościa
Zobacz powiekszenie
Fot. RIA NOVOSTI REUTERS
Wieczorne spotkanie przywódców Rosji i Libii miało nieformalny charakter
Podczas pobytu w Moskwie - tak jak ma to w zwyczaju w Libii - Kadafi zamieszka w wielkim beduińskim namiocie, który wozi ze sobą po świecie. Gospodarze zgodzili się, by rozbił go w jednym z parków na Kremlu.

Wieczorem prezydent Miedwiediew podjął Kadafiego w swojej rezydencji w zamku Mein Dorf w podmoskiewskiej Barwisze. Miedwiediew wyraził nadzieję, że wizyta Kadafiego będzie owocna. - Jest pan uznanym liderem narodu libijskiego. Od kilku dziesięcioleci łączą nas więzy przyjaźni - oświadczył rosyjski prezydent, witając gościa.

Wieczorne spotkanie przywódców Rosji i Libii miało nieformalny charakter. Ich oficjalne rozmowy zaplanowano na sobotę. Kadafi spotka się w tym dniu także z premierem Władimirem Putinem.

Głównym tematem jego rozmów z liderami Rosji będą dostawy rosyjskiej broni do Libii, a także współpraca obu krajów w sferze energetycznej.

Rosyjskie media informują, że przywódca Libii będzie w Moskwie rozmawiał o dostawach rosyjskiej broni i współpracy energetycznej. Według rosyjskich dziennikarzy, Kadafi jest zainteresowany modernizacją sprzętu wojskowego zakupionego w czasach ZSRR i nowymi dostawami uzbrojenia.

Libia chce wyposażyć swoją armię w rosyjskie systemy ochrony przeciwrakietowej, samoloty bojowe i łodzie podwodne. Kontrakt mógłby opiewać nawet na 2 miliardy dolarów. Moskwa liczy natomiast na nowe kontrakty gazowe i naftowe. Rosyjskie media ujawniają również, że Kadafi chce zaproponować Kremlowi założenie bazy marynarki wojennej w Bengazi. Dzisiejsza wizyta Muammar'a Kadafi'ego w Moskwie będzie pierwszą od 1985 roku. Wtedy libijski przywódca był gościem Michaiła Gorbaczowa.

Z Moskwy Kadafi w niedzielę uda się do Mińska, a stamtąd w poniedziałek - do Kijowa.

Wizyta libijskiego przywódcy w Rosji jest jego pierwszym pobytem w tym kraju od października 1985 roku, kiedy to był gościem sekretarza generalnego KC KPZR Michaiła Gorbaczowa.

Stosunki między Rosją a Libią ożywiły się po kwietniowej wizycie w Trypolisie Putina - wówczas jeszcze prezydenta Rosji. Przed nim ostatnim tak wysokiej rangi przedstawicielem Moskwy, który odwiedził ten kraj nad Morzem Śródziemnym był premier ZSRR Aleksiej Kosygin - w maju 1975 roku.

Rozmowy Miedwiediewa i Putina z Kadafim

jg, PAP
2008-11-01, ostatnia aktualizacja 2008-11-01 21:22

Problemy dwustronnej współpracy gospodarczej, w tym w sferze energetycznej, były w sobotę głównym tematem rozmów prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa z przywódcą Libii Muammarem Kadafim, który przebywa z pierwszą od 23 lat wizytą w Moskwie.

Zobacz powiekszenie
Fot. ALEXANDER NATRUSKIN REUTERS
Władimir Putin i Muammar Kadafi
ZOBACZ TAKŻE
Według rosyjskich mediów, szefowie dwóch państw rozmawiali też o dostawach broni z Rosji do Libii.

Witając libijskiego lidera na Kremlu, Miedwiediew wyraził przekonanie, że jego wizyta w Moskwie stanowić będzie nowy impuls dla rozwoju relacji między obu krajami.

Kadafi ze swej strony podkreślił potrzebę rozwijania współdziałania w cywilnych sektorach gospodarki. "W przeszłości - niestety - w naszych stosunkach dominowały kontakty po linii wojskowej i politycznej; nie było współpracy w cywilnych dziedzinach" - oświadczył.

Libijski przywódca podkreślił, że za szczególnie aktualną uważa współpracę w sferze paliwowej. Kadafi zaznaczył, że stanowiska obu krajów w sprawach ropy naftowej i gazu ziemnego są zbieżne.

Szczegóły rozmów Miedwiediewa z Kadafim nie są na razie znane. Podobnie, jak i jego rozmów z premierem Władimirem Putinem, z którym konferował wieczorem.

Sam Putin oświadczył, że przedyskutował z "przywódcą libijskiej rewolucji szereg strategicznych zagadnień dwustronnej współpracy".

W ocenie szefa rosyjskiego rządu, Moskwie i Trypolisowi "udało się wiele uczynić, aby nie tylko odbudować, ale także stworzyć bazę dla stopniowego rozwoju rosyjsko-libijskich relacji w przyszłości".

Z Moskwy Kadafi w niedzielę uda się do Mińska, a stamtąd w poniedziałek - do Kijowa.

Wizyta libijskiego lidera w Rosji jest jego pierwszym pobytem w tym kraju od października 1985 roku, kiedy to był gościem sekretarza generalnego KC KPZR Michaiła Gorbaczowa.

Libia była jednym z największych odbiorców radzieckiej broni. Wartość uzbrojenia zakupionego przez Trypolis w ZSRR eksperci szacują na 20 mld dolarów.

Stosunki między Rosją a Libią ożywiły się po kwietniowej wizycie w Trypolisie Putina - wówczas jeszcze prezydenta Rosji. Strony podpisały wówczas porozumienie o umorzeniu libijskiego długu wobec Moskwy z czasów ZSRR, który wynosił 4,5 mld USD. Trypolis zobowiązał się, że na tę kwotę podpisze nowe kontrakty z koncernami z Rosji, w tym także na dostawy broni.

Zdaniem rosyjskich mediów, Kadafi jest zainteresowany modernizacją broni zakupionej w ZSRR, jak również nabyciem nowej. Na zakupy zamierza przeznaczyć ponad 2 mld dolarów.

Moskwa ze swej strony liczy na nowe kontrakty energetyczne z Libią, która dysponuje największymi zapasami ropy naftowej na kontynencie afrykańskim, a także chce zostać jednym z największych producentów gazu ziemnego w regionie.

środa, 29 października 2008

Cimoszewicz: Chciałem mediować między SLD a PO

Rozmawiał Paweł Wroński
2008-10-29, ostatnia aktualizacja 2008-10-29 11:05

- Wykonałem taki pierwszy rozpoznawczy ruch. Powiedziałem niektórym senatorom z PO, że jestem gotów pomoc w znalezieniu kompromisu, jeśli jest zainteresowanie. Nie uzyskałem żadnej reakcji, więc interpretuję to tak, że tej chęci nie ma. Gdyby była, dalej rozmawiałbym z SLD. Wydarzenia biegną ze swoją logiką - gdy za kilkanaście godzin czy nawet jeden dzień będziemy głosować te ustawy, czasu na żadne mediacje już nie będzie - powiedział senator Włodzimierz Cimoszewicz w "Poranku Radia TOK FM"

Zobacz powiekszenie
fot. Bartłomiej Dreśliński
Włodzimierz Cimoszewicz
ZOBACZ TAKŻE


Paweł Wroński: Wczoraj odbyła się interesująca dyskusja w Senacie. Na dwa tematy: referendum i reprezentowania przez prof. Religę prezydenta...

Włodzimierz Cimoszewicz: Ten temat powracał niemal w każdym wystąpieniu przedstawicieli prezydenta i senatorów PiSu. Ta awantura była niepotrzebna.

Jest oczywiście dobrym pytaniem czy prof. Religa powinien był się w to angażować, ale nie o tym była mowa w stanowisku marszałka Senatu. Pan Borusewicz powoływał

się na opinie prawne zgodnie z którymi poseł nie mógł być uprawomocniony przez prezydenta do reprezentowania jego interesów. Moim zdaniem stanowisko Marszałka było błędne, zarówno z prawnego punktu widzenia jak i obyczajowego. Gdyby Religa występował, być może udałoby się bardziej skoncentrować na istocie sporu - czy i w jaki sposób zapytać Polaków o to, jakiej reformy zdrowia chcą.

Paweł Wroński: Mam inne zdanie w tej kwestii. Uważam, że premier powinien być arbitrem, a prezydent nie powinien upoważniać posła jednej partii..

Włodzimierz Cimoszewicz: Ja zwracam uwagę na stronę prawną, bo na takich argumentach koncentrował się Marszałek w swoim wystąpieniu. Ale nie chcę, żebyśmy poświęcali temu tyle czasu, w końcu prezydent

tak jak każdy ma prawo upełnomocnić kogoś, kto wyraża jego poglądy i jest bliski jego stanowisku. Minister z Kancelarii na pewno nie był politykiem partii rządzącej.

Paweł Wroński: Jak to się mówi w dyplomacji, strony pozostały przy swoich stanowiskach. Tak, jak się spodziewano, Senat odrzucił wniosek o referendum. Czy pana zdaniem słusznie?

Włodzimierz Cimoszewicz: Słusznie. W polskiej polityce istotne kwestie powinny być wcześniej uzgadniane, tak jak w cywilizowanym państwie. Prezydent o tym powinien rozmawiać z rządem i przedstawiać swoje stanowisko opinii publicznej wcześniej, a przedsięwzięcia typu referendum nie powinny mieć doraźnego charakteru, a nie być elementem gry politycznej. W naszej praktyce referendum jest czymś ryzykownym, wiemy, jakie musi spełniać wymagania by zostać uznane za ważne. Ale jeśli już się na nie decydujemy, to powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby większość obywateli uważała, że są w sposób rzetelny pytani. Pytanie powinno być sformułowane w sposób bardzo bezstronny. Jeśli pytanie brzmiałoby na przykład: czy jesteś za tym, aby szpitale przekształcić w spółki prawa handlowego, to ja rozumiem, że choć wiele trzeba by było obywatelom wytłumaczyć, ale byłoby zadane w sposób neutralny i dotyczyło istoty reformy jaką rząd proponuje. Pytanie zaproponowane natomiast zawierało w sobie sugestię, która miała oddziaływać na głosującego i z tego punktu widzenia było niestosowne. Natomiast Polaków trzeba w jakiś sposób zapytać o to, czego potrzebują bo jest to sprawa, która dotyczy każdego z nas.

Paweł Wroński: A jaki jest pana stosunek do tego całego pomysłu?

Włodzimierz Cimoszewicz: Kwestia komercjalizacji czy prywatyzacji bez istotnego powodu stała się ostatnio kwestią najważniejszą. Z mojego punktu widzenia nie jest istotne, kto jest właścicielem maszyny diagnostycznej czy nawet samego budynku. Istotne jest to, jak system tworzony przez regulatora gwarantuje konstytucyjne prawo każdego z nas do uzyskanai na przyzwoitym poziomie pomocy, gdy jej potrzebujemy.

Mnie się wydaje, że jest dosyć jasne, że obecny system nie może funkcjonować dalej bo jest po prostu dziurawy.

Paweł Wroński: Ale SLD mówi nie prywatyzacji.

Włodzimierz Cimoszewicz: W rozmowach z wieloma politykami lewicy często im mówiłem, że trzeba mieć zawsze otwartą głowę i być gotowym na rozstawania nawet z dawnymi stanowiskami. Czy to, co proponuje rząd - tu nawiasem mówiąc mamy kolejny problem bo reformę przygotował rząd ale formalnie to projekt poselski, co w praktyce oznacza ominięcie wymaganych inaczej konsultacji społecznych - jest właściwe? Jest obciążony gigantycznym ryzkiem nieporozumień i pomyłek, bo tak skomplikowana operacja przeprowadzana jest w sposób rewolucyjny. Sposób opracowania tej koncepcji, jej zmieniania w Sejmie, wreszcie sytuacja, w jakiej znalazł się Senat: kilka dni po uchwaleniu sześciu bardzo ważnych ustaw znów musimy nad nimi debatować. Ogromna większość spośród 100 senatorów nie jest specjalistami w dziedzinie ochrony służby zdrowia - warto byłoby mieć czas na rozmowę z ekspertami. Takiego czasu nie ma. Spór się upolitycznia i musi dojść do starcia dwóch politycznych bloków. Wynik można z góry przewidzieć znając arytmetykę senacką.

Paweł Wroński: A czy pan dostrzega chęć wprowadzenia poprawek, które satysfakcjonowałyby SLD? Bo to ono jest tym języczkiem u wagi.

Włodzimierz Cimoszewicz: Ja jeszcze nie wiem jakie poprawki zostaną ostatecznie zaproponowane w czasie dzisiejszych debat, ale nie ukrywam, że wczoraj wystąpiłem wobec przedstawicieli klubu z pewną sugestią, gotów byłem podjąć się roli mediatora poszukującego jakiegoś racjonalnego kompromisu.

Paweł Wroński: Mediatora pomiędzy SLD a PO?

Włodzimierz Cimoszewicz: W sumie tak. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przewidywać, że jeśli ustawy zostaną w ogóle uchwalone część z nich będzie zawetowana przez prezydenta i bez poparcia SLD PO nie jest w stanie odrzucić prezydenckiego weta.

Paweł Wroński: A jaki jest stosunek do tej misji mediacyjnej - ze strony SLD?

Włodzimierz Cimoszewicz: Ja wczoraj wykonałem taki pierwszy rozpoznawczy ruch. Powiedziałem niektórym senatorom z PO, że jestem gotów pomoc w znalezieniu kompromisu, jeśli jest zainteresowanie. Nie uzyskałem żadnej reakcji, więc interpretuję to tak, że tej chęci nie ma. Gdyby była, dalej rozmawiałbym z SLD. Wydarzenia biegną ze swoją logiką - gdy za kilkanaści godzin czy nawet jeden dzień będziemy głosować te ustawy, czasu na żadne mediacje już nie będzie.

Paweł Wroński: Jak pan ocenia obecną sytuację w w SLD - jako osoba życzliwa i wywodząca się z tego środowiska?

Włodzimierz Cimoszewicz: Nie chcę komentować personalnych sporów. To, co się dzieje, jest niedobre. Od paru lat lewica jest w gigantycznych kłopotach i trzeba by było szukać porozumień raczej nić nieporozumień i wznosić się nad ambicje osobiste i wewnątrzpartyjne gry. Takiej umiejętności nie ma i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie lewica mogła się z kolan podnieść po dwukrotnym wyborczym nokaucie.

Paweł Wroński: Ale to nie tak, że jest to spór czysto personalny. Politycy SLD mówią, że z jednej strony występuje grupa starszych działaczy a z drugiej strony Napieralski, który mówimy: musimy być zdecydowani i wyraziści. Która z tych strategii jest na obecne czasy odpowiednia?

Włodzimierz Cimoszewicz: Polityka jest dziś w 90 proc. sztuką kompromisu, takiego, który pozwala posuwać się do przodu. Ten, który uważa, że najważniejsze jest udowodnienie, że ma rację - bez względu na koszty i skuteczność - nie ma racji.

Paweł Wroński: Ale to nie brzmi jak pochwała Grzegorza Napieralskiego.

Włodzimierz Cimoszewicz: Ja chcę się powstrzymać od komentarzy o charakterze personalnym - to nigdy niczego nie ułatwia. Jeśli chodzi o moje credo, nie mam najmniejszych wątpliwości, że rozsądek podpowiada szukanie kompromisu. Bezkompromisowość jest może dobra w czasach rewolucji ale nie w normalnym państwie - a w takim uprawiamy politykę.

Paweł Wroński: Uczestniczył pan w konferencji krakowskiej, która, jak mówiono, ma wytworzyć nową siłę na lewicy. Czy to jest możliwe?

Włodzimierz Cimoszewicz: Uczestnicy tego spotkania zjeżdżali się tam pewnie z różnymi intencjami. Ja z przekonaniem, że w Polsce odczuwamy bardzo silny niedostatek debaty publicznej o tym, co jest ważne dziś i w przyszłości. Spieramy się o to, kto ma rację - prezydent czy premier, Olejniczak czy Napieralski, a nie o to, co stanie się z polską gospodarką, nauką, konkurencyjnością - za 5 czy 10 lat. Na to już nie ma czasu, nikt się tym nie zajmuje.

Paweł Wroński: Zgoda, ale więkość teraz zastanawia się nad tym czy za dwa lata Włodzimierz Cimoszewicz będzie kandydował w wyborach prezydenckich...

Włodzimierz Cimoszewicz: Moje deklaracje są jasne...

Paweł Wroński: Czyli niestety Włodzimierz Cimoszewicz się nie zastanawia?

Włodzimierz Cimoszewicz: Dziękuję, że komentuje pan to przy użyciu słowa niestety, ale nie, nie zastanawiam się. Już po prostu nie.

Źródło: TOK FM