Rozmawiał Paweł Wroński
2008-10-29, ostatnia aktualizacja 2008-10-29 11:05
- Wykonałem taki pierwszy rozpoznawczy ruch. Powiedziałem niektórym senatorom z PO, że jestem gotów pomoc w znalezieniu kompromisu, jeśli jest zainteresowanie. Nie uzyskałem żadnej reakcji, więc interpretuję to tak, że tej chęci nie ma. Gdyby była, dalej rozmawiałbym z SLD. Wydarzenia biegną ze swoją logiką - gdy za kilkanaście godzin czy nawet jeden dzień będziemy głosować te ustawy, czasu na żadne mediacje już nie będzie - powiedział senator Włodzimierz Cimoszewicz w "Poranku Radia TOK FM"
fot. Bartłomiej Dreśliński
Włodzimierz Cimoszewicz
Paweł Wroński: Wczoraj odbyła się interesująca dyskusja w Senacie. Na dwa tematy: referendum i reprezentowania przez prof. Religę prezydenta...Włodzimierz Cimoszewicz: Ten temat powracał niemal w każdym wystąpieniu przedstawicieli prezydenta i senatorów PiSu. Ta awantura była niepotrzebna.
Jest oczywiście dobrym pytaniem czy prof. Religa powinien był się w to angażować, ale nie o tym była mowa w stanowisku marszałka Senatu. Pan Borusewicz powoływał
się na opinie prawne zgodnie z którymi poseł nie mógł być uprawomocniony przez prezydenta do reprezentowania jego interesów. Moim zdaniem stanowisko Marszałka było błędne, zarówno z prawnego punktu widzenia jak i obyczajowego. Gdyby Religa występował, być może udałoby się bardziej skoncentrować na istocie sporu - czy i w jaki sposób zapytać Polaków o to, jakiej reformy zdrowia chcą.
Paweł Wroński: Mam inne zdanie w tej kwestii. Uważam, że premier powinien być arbitrem, a prezydent nie powinien upoważniać posła jednej partii.. Włodzimierz Cimoszewicz: Ja zwracam uwagę na stronę prawną, bo na takich argumentach koncentrował się Marszałek w swoim wystąpieniu. Ale nie chcę, żebyśmy poświęcali temu tyle czasu, w końcu prezydent
tak jak każdy ma prawo upełnomocnić kogoś, kto wyraża jego poglądy i jest bliski jego stanowisku. Minister z Kancelarii na pewno nie był politykiem partii rządzącej.
Paweł Wroński: Jak to się mówi w dyplomacji, strony pozostały przy swoich stanowiskach. Tak, jak się spodziewano, Senat odrzucił wniosek o referendum. Czy pana zdaniem słusznie? Włodzimierz Cimoszewicz: Słusznie. W polskiej polityce istotne kwestie powinny być wcześniej uzgadniane, tak jak w cywilizowanym państwie. Prezydent o tym powinien rozmawiać z rządem i przedstawiać swoje stanowisko opinii publicznej wcześniej, a przedsięwzięcia typu referendum nie powinny mieć doraźnego charakteru, a nie być elementem gry politycznej. W naszej praktyce referendum jest czymś ryzykownym, wiemy, jakie musi spełniać wymagania by zostać uznane za ważne. Ale jeśli już się na nie decydujemy, to powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby większość obywateli uważała, że są w sposób rzetelny pytani. Pytanie powinno być sformułowane w sposób bardzo bezstronny. Jeśli pytanie brzmiałoby na przykład: czy jesteś za tym, aby szpitale przekształcić w spółki prawa handlowego, to ja rozumiem, że choć wiele trzeba by było obywatelom wytłumaczyć, ale byłoby zadane w sposób neutralny i dotyczyło istoty reformy jaką rząd proponuje. Pytanie zaproponowane natomiast zawierało w sobie sugestię, która miała oddziaływać na głosującego i z tego punktu widzenia było niestosowne. Natomiast Polaków trzeba w jakiś sposób zapytać o to, czego potrzebują bo jest to sprawa, która dotyczy każdego z nas.
Paweł Wroński: A jaki jest pana stosunek do tego całego pomysłu?Włodzimierz Cimoszewicz: Kwestia komercjalizacji czy prywatyzacji bez istotnego powodu stała się ostatnio kwestią najważniejszą. Z mojego punktu widzenia nie jest istotne, kto jest właścicielem maszyny diagnostycznej czy nawet samego budynku. Istotne jest to, jak system tworzony przez regulatora gwarantuje konstytucyjne prawo każdego z nas do uzyskanai na przyzwoitym poziomie pomocy, gdy jej potrzebujemy.
Mnie się wydaje, że jest dosyć jasne, że obecny system nie może funkcjonować dalej bo jest po prostu dziurawy.
Paweł Wroński: Ale SLD mówi nie prywatyzacji. Włodzimierz Cimoszewicz: W rozmowach z wieloma politykami lewicy często im mówiłem, że trzeba mieć zawsze otwartą głowę i być gotowym na rozstawania nawet z dawnymi stanowiskami. Czy to, co proponuje rząd - tu nawiasem mówiąc mamy kolejny problem bo reformę przygotował rząd ale formalnie to projekt poselski, co w praktyce oznacza ominięcie wymaganych inaczej konsultacji społecznych - jest właściwe? Jest obciążony gigantycznym ryzkiem nieporozumień i pomyłek, bo tak skomplikowana operacja przeprowadzana jest w sposób rewolucyjny. Sposób opracowania tej koncepcji, jej zmieniania w Sejmie, wreszcie sytuacja, w jakiej znalazł się Senat: kilka dni po uchwaleniu sześciu bardzo ważnych ustaw znów musimy nad nimi debatować. Ogromna większość spośród 100 senatorów nie jest specjalistami w dziedzinie ochrony służby zdrowia - warto byłoby mieć czas na rozmowę z ekspertami. Takiego czasu nie ma. Spór się upolitycznia i musi dojść do starcia dwóch politycznych bloków. Wynik można z góry przewidzieć znając arytmetykę senacką.
Paweł Wroński: A czy pan dostrzega chęć wprowadzenia poprawek, które satysfakcjonowałyby SLD? Bo to ono jest tym języczkiem u wagi. Włodzimierz Cimoszewicz: Ja jeszcze nie wiem jakie poprawki zostaną ostatecznie zaproponowane w czasie dzisiejszych debat, ale nie ukrywam, że wczoraj wystąpiłem wobec przedstawicieli klubu z pewną sugestią, gotów byłem podjąć się roli mediatora poszukującego jakiegoś racjonalnego kompromisu.
Paweł Wroński: Mediatora pomiędzy SLD a PO?Włodzimierz Cimoszewicz: W sumie tak. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przewidywać, że jeśli ustawy zostaną w ogóle uchwalone część z nich będzie zawetowana przez prezydenta i bez poparcia SLD PO nie jest w stanie odrzucić prezydenckiego weta.
Paweł Wroński: A jaki jest stosunek do tej misji mediacyjnej - ze strony SLD?Włodzimierz Cimoszewicz: Ja wczoraj wykonałem taki pierwszy rozpoznawczy ruch. Powiedziałem niektórym senatorom z PO, że jestem gotów pomoc w znalezieniu kompromisu, jeśli jest zainteresowanie. Nie uzyskałem żadnej reakcji, więc interpretuję to tak, że tej chęci nie ma. Gdyby była, dalej rozmawiałbym z SLD. Wydarzenia biegną ze swoją logiką - gdy za kilkanaści godzin czy nawet jeden dzień będziemy głosować te ustawy, czasu na żadne mediacje już nie będzie.
Paweł Wroński: Jak pan ocenia obecną sytuację w w SLD - jako osoba życzliwa i wywodząca się z tego środowiska? Włodzimierz Cimoszewicz: Nie chcę komentować personalnych sporów. To, co się dzieje, jest niedobre. Od paru lat lewica jest w gigantycznych kłopotach i trzeba by było szukać porozumień raczej nić nieporozumień i wznosić się nad ambicje osobiste i wewnątrzpartyjne gry. Takiej umiejętności nie ma i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie lewica mogła się z kolan podnieść po dwukrotnym wyborczym nokaucie.
Paweł Wroński: Ale to nie tak, że jest to spór czysto personalny. Politycy SLD mówią, że z jednej strony występuje grupa starszych działaczy a z drugiej strony Napieralski, który mówimy: musimy być zdecydowani i wyraziści. Która z tych strategii jest na obecne czasy odpowiednia?Włodzimierz Cimoszewicz: Polityka jest dziś w 90 proc. sztuką kompromisu, takiego, który pozwala posuwać się do przodu. Ten, który uważa, że najważniejsze jest udowodnienie, że ma rację - bez względu na koszty i skuteczność - nie ma racji.
Paweł Wroński: Ale to nie brzmi jak pochwała Grzegorza Napieralskiego. Włodzimierz Cimoszewicz: Ja chcę się powstrzymać od komentarzy o charakterze personalnym - to nigdy niczego nie ułatwia. Jeśli chodzi o moje credo, nie mam najmniejszych wątpliwości, że rozsądek podpowiada szukanie kompromisu. Bezkompromisowość jest może dobra w czasach rewolucji ale nie w normalnym państwie - a w takim uprawiamy politykę.
Paweł Wroński: Uczestniczył pan w konferencji krakowskiej, która, jak mówiono, ma wytworzyć nową siłę na lewicy. Czy to jest możliwe?Włodzimierz Cimoszewicz: Uczestnicy tego spotkania zjeżdżali się tam pewnie z różnymi intencjami. Ja z przekonaniem, że w Polsce odczuwamy bardzo silny niedostatek debaty publicznej o tym, co jest ważne dziś i w przyszłości. Spieramy się o to, kto ma rację - prezydent czy premier, Olejniczak czy Napieralski, a nie o to, co stanie się z polską gospodarką, nauką, konkurencyjnością - za 5 czy 10 lat. Na to już nie ma czasu, nikt się tym nie zajmuje.
Paweł Wroński: Zgoda, ale więkość teraz zastanawia się nad tym czy za dwa lata Włodzimierz Cimoszewicz będzie kandydował w wyborach prezydenckich... Włodzimierz Cimoszewicz: Moje deklaracje są jasne...
Paweł Wroński: Czyli niestety Włodzimierz Cimoszewicz się nie zastanawia?Włodzimierz Cimoszewicz: Dziękuję, że komentuje pan to przy użyciu słowa niestety, ale nie, nie zastanawiam się. Już po prostu nie.
Źródło: TOK FM