Piotr Osęka*
2008-11-09, ostatnia aktualizacja 2008-11-09 18:20



Fot. Piotr Bernaś / AG
Kariery politycznej nie zrobi - notował w 1968 roku Stefan Kisielewski po spotkaniu z Mieczysławem Rakowskim. - Polityk szuka sytuacji - a Rakowski szuka wartości. Ambitny, uparty - ale chyba nic z tego. Nie te czasy, nie ten ustrój

Fot. Igor Morye / AG
Mieczysław Rakowski w Centrum Multimedialnym Foksal w Warszawie w 2005 roku

Fot. Dariusz GORAJSKI/ AG

Fot. Tomasz Wierzejski / AG

Fot. Piotr Bernao / AG

Fot. S3awomir Kaminski / AG
Mieczysław Rakowski i gen. Wojciech Jaruzelski na konferencji naukowej ''Stan wojenny XX lat później'' w 2001 roku

Fot. Sławomir Kamiński / AG
Mieczysław Rakowski i Jolanta Kwaśniewska w 2002 roku w Warszawie

Fot. Krzysztof Miller / AG
Mieczysław Rakowski podczas ostatniego zjazdu PZPR w styczniu 1990 roku

Fot. Sławomir Kamiński / AG

Fot. Sławomir Kamiński / AG

Fot. Sławomir Kamiński / AG

Fot. Sławomir Kamiński / AG
Mieczysław Rakowski (w środku) rozmawia z Markiem Belką podczas III kongresu SLD w 2004 roku

Fot. Sławomir Kamiński / AG

Fot. SŁAWEK KAMINSKI
Mieczysław Rakowski

Fot. MACIEK ZIENKIEWICZ/ AGENCJA GAZE
Mieczysław Rakowski podczas pierwszej krajowej konwencji SLD na warszawskim Torwarze

Fot. KRZYSZTOF MILLER

Fot. Sławomir Kamiński / AG
Aleksander Kwaśniewski i Mieczysław Rakowski w 1997 roku

Fot. Piotr Bernaś / AG
ZOBACZ TAKŻE
- O Mieczysławie Rakowskim powiedzieli (09-11-08, 18:22)
- Politycy w Radiu Zet o śmierci Mieczysława Rakowskiego (09-11-08, 12:15)
- Urban: Rakowski widział nonsensy PRL-u, dostrzegał pozytywy (08-11-08, 22:45)
- Kwaśniewski o Rakowskim: ważna postać ostatnich kilkudziesięciu lat (08-11-08, 21:45)
- Gen. Jaruzelski: Rakowski do końca interesował się sprawami Polski (08-11-08, 20:30)
- Frasyniuk o Rakowskim: Będę go dobrze wspominał (08-11-08, 20:30)
- Bugaj: Rakowski próbował cywilizować komunizm (08-11-08, 20:15)
- Hall o Rakowskim: inteligentny komentator i mentor lewicy (08-11-08, 20:10)
- Oleksy: Rakowski był wielką postacią; nie doczekał się uznania, na jakie zasłużył (08-11-08, 20:05)
- Rolicki: Rakowski wywarł swoje piętno na dziennikarstwie polskim (08-11-08, 19:55)
- Pawlak o Rakowskim: osoba o bardzo dużym temperamencie politycznym (08-11-08, 19:30)
- Napieralski o Rakowskim: człowiek twardy, otwarty (08-11-08, 19:25)
- Ordyński: Rakowski zmarł w szpitalu po długiej chorobie (krótka 2) (08-11-08, 19:20)
- Rakowski: historia wkracza na Krakowskie (07-11-08, 19:33)
- Rakowski: Marzec 1068 r. (07-11-08, 19:28)
- Mieczysław Rakowski: Mój sposób na przeżycie PRL (24-11-02, 00:00)
Wydana w 1981 r. książka Mieczysława F. Rakowskiego "Rzeczpospolita na progu lat osiemdziesiątych" była najostrzejszą krytyką PRL-u sformułowaną publicznie przez komunistycznego dygnitarza. Rakowski, od 1964 r. zastępca członka i członek Komitetu Centralnego PZPR, pisał wprost o sprawach objętych dotąd tabu w oficjalnych mediach. Analizując słabości ustroju, wytykał m.in. "stałe zacieranie się granic kompetencji, podejmowanie przez instancje partyjne decyzji administracyjnych, zastępowanie, wyręczanie i dublowanie administracji państwowej".
Autor stawiał pod pręgierzem nie tylko ekipę Gierka - to było powszechne w ówczesnej propagandzie - ale też fundamentalne instytucje systemu. O cenzurze pisał: „Dopóki będzie istnieć, jej przełożeni zawsze będą się nią posługiwać, aby zapobiec publikowaniu informacji lub komentarzy, które ich zdaniem mogą w danej chwili zaszkodzić interesom państwa” - tyle że „pojęcie »interes państwa « jest rozciągliwe jak guma do żucia”; szerokie uprawnienia cenzury „są w czwartym dziesięcioleciu Polski Ludowej zjawiskiem wręcz żenującym”.
Po raz pierwszy w oficjalnym tekście pojawiła się nazwa Komitet Obrony Robotników oraz nazwiska Adama Michnika i Jacka Kuronia bez obowiązkowych dotąd inwektyw. Rakowski przyznawał, że siłą opozycji jest prężny ruch wydawniczy wygrywający konkurencję z koncesjonowanymi mediami: „autorzy tych publikacji stosują metodę bardzo skuteczną. Atakując partię lub też zasady ustrojowe, często posługują się przykładami wziętymi z życia, także z prasy oficjalnej, ale w odróżnieniu od niej stawiają kropki nad »i «; (...) wielu ludzi czeka właśnie na te kropki”.
Ukoronowaniem wywodu była teza, że opozycja "wrosła już głęboko w rzeczywistość polską i w związku z tym trzeba będzie ją tolerować jako zjawisko stałe. Powie ktoś, że taki rozwój wydarzeń jest niemożliwy? Szach Iranu też nie wyobrażał sobie, że lud, który powinien mu być wdzięczny za wyprowadzenie ze średniowiecznego zacofania w erę nowoczesności, przepędzi go z kraju. (...) Sytuacja może rozwinąć się w takim kierunku, iż zdławienie opozycji będzie możliwe tylko przez zastosowanie na szeroką skalę terroru. Ale czy jest to w ogóle możliwe?".
Dwa lata później Rakowski - już jako wicepremier w rządzie Wojciecha Jaruzelskiego - podczas spotkania w Stoczni Gdańskiej powie o zdelegalizowanej "Solidarności": "Okres anarchii dobiegł końca. Nie spełniły się sny i marzenia kontrrewolucjonistów". Do oburzonych robotników będzie wykrzykiwał: "Niejeden z was krówki by pasał, gdyby nie ten system! (...) Dziś dajecie wspaniały przykład warcholstwa polskiego".
Nie najlepsza przyszłość mnie czeka
Od 1958 r., kiedy objął stanowisko naczelnego "Polityki", aż do rozwiązania PZPR, Rakowski systematycznie prowadził "Dzienniki polityczne" - w całości opublikowane między 1998 i 2005 r. Umieszczał w nich opinie, którymi zapewne wolał nie dzielić się z towarzyszami partyjnymi.
Z zapisków przebija głęboki sceptycyzm i rozczarowanie realnym socjalizmem, ale też ambicja, by go ulepszać, demokratyzować i zmieniać na miarę społecznych oczekiwań. O "Rzeczpospolitej na progu " pisał: "Książka jest odzwierciedleniem mojego idealizmu. Wyraża się on w przyjętym założeniu, że istnieje możliwość zreformowania systemu, a to coraz bardziej wydaje mi się nierealne. Musi on upaść, żeby na jego gruzach mogło powstać coś nowego".
Jak się wydaje, już na początku kariery stracił złudzenia co do wolności prasy w PRL-u. "Nachodzą mnie coraz częściej czarne myśli - notował w 1958 r. - Czy można być choćby w dziesięciu procentach niezależnym dziennikarzem? Czasem wydaje mi się, że jest to niemożliwe. Trzeba umieć gwałcić swą duszę".
Okres Gomułki - I sekretarza w latach 1956-70 - to dla "Polityki" i Rakowskiego trudny czas. Z kart "Dzienników" raz po raz przebija pesymistyczny ton. "Mam liczne dowody, że jestem obstawiony donosicielami, że cokolwiek powiem, natychmiast jest przekazywane dalej - czytamy w zapiskach z roku 1963. - Kiedy coś powiem, to jest źle, gdy nic nie mówię, też niedobrze. Nie wiem, jaka przyszłość mnie czeka. Obawiam się, że nie najlepsza".
Rok później w szczerości idzie jeszcze dalej: „Godzinny spacer z HK [Henryk Korotyński] i MH [Michał Hofman]. Obydwaj rozżaleni. Zwłaszcza MH. (...) Widać, że jemu też już to wszystko bardzo nadojeło [obrzydło]. W pewnej chwili, gdy mówiłem coś o komunistach, głośno wykrzyknął: »Przestańmy mówić o komunistach. Kto wie, czym jest komunizm i kogo można uważać za komunistę. Mówmy o sobie, że jesteśmy ludźmi chcącymi postępu. I to wszystko «. Nieraz już o tym myślałem. Ciężko jednak przyznać samemu przed sobą, że poniosło się porażkę”.
Rozczarowanie było zapewne tym boleśniejsze, że przyszło po okresie fascynacji nową rzeczywistością. "Była to typowa droga dla wielu ludzi mojego pokolenia - charakteryzował swą biografię w rozmowie z Dariuszem Szymczychą. - Wyzwolenie zastało mnie w Poznaniu. 24 lutego 1945 r. zgłosiłem się ochotniczo do Wojska Polskiego. Kierowałem się przede wszystkim (...) chęcią wzięcia odwetu na Niemcach za zamordowanie Ojca, za lata upokorzeń, jakich doznała moja rodzina wyrzucona przez okupanta z gospodarstwa rolnego. Skończyło się na dobrych chęciach, ponieważ skierowano mnie do szkoły, która kształciła oficerów polityczno-wychowawczych. Ukończyłem ją we wrześniu 1945 r. z pierwszą gwiazdką na ramieniu. Cóż to było za święto! Ja, wiejski chłopiec, po czterech klasach szkoły powszechnej, zostałem oficerem! (...) Czyż mogłem być obojętny wobec tych, którym miałem do zawdzięczenia tak wielki awans społeczny? I tak zaczęła się moja edukacja polityczna, która zawiodła mnie do marksizmu. Wpierw jednak fascynacja hasłami głoszonymi przez nową władzę. Ziemia dla chłopów, fabryki dla robotników, drzwi szkół wszelkiego typu otwarte dla dzieci chłopskich i robotniczych, to była wielka sprawa! (...) Byliśmy entuzjastami, wierzyliśmy, że los podarował nam wielką przygodę".
Do nagonki się nie włączę
Droga życiowa Rakowskiego nie jest typową ścieżką kariery peerelowskiego aparatczyka. Z wojska przechodzi do KC, gdzie przez kilka lat pracuje jako urzędnik. W 1952 r. porzuca pracę w aparacie i rozpoczyna studia w Instytucie Nauk Społecznych przy KC, które z tytułem doktora kończy w 1957 r. Stąd trafia do "Polityki", pisma wypełnionego wówczas nudną propagandą i mającego dopiero rozkwitnąć.
Nie sposób mówić o Rakowskim, nie wspominając o fenomenie tygodnika, którym kierował przez blisko ćwierć wieku. "Polityka" była zjawiskiem bez precedensu w bloku komunistycznym - oficjalnym pismem partyjnym, które potrafiło zdobyć się na teksty nowatorskie i krytyczne. Siłą tygodnika był dział zagraniczny, reportaże interwencyjne, analizy gospodarcze i społeczne, a także listy od czytelników drukowane - co stało się znakiem firmowym tygodnika - na pierwszej stronie.
Naturalnie o jego obliczu decydował zespół (należeli do niego m.in. Hanna Krall, Dariusz Fikus, Ryszard Kapuściński), jednak to Rakowski przyjmował na siebie rolę tarczy i piorunochronu, osłaniając dziennikarzy przed politycznymi burzami, które wybuchały po co bardziej kontrowersyjnych artykułach. Kilkakrotnie jego kariera zawisła na włosku. Raz nawet pozbawiony został stanowiska, jednak po kilku dniach Gomułka wycofał się z tej decyzji.
Okresem najcięższej próby był rok 1968, kiedy władze zażądały od redakcji przyłączenia się do "antysyjonistycznej" nagonki. Rakowski odmówił wydrukowania nadesłanego artykułu, a jego postawa w dużej mierze zdecydowała o tym, że pismo, jako jedno z niewielu w Marcu, zdobyło opinię "przyzwoitego".
W dzienniku zanotował: „Pojechałem do domu i zacząłem pisać list do Gomułki, wyjaśniający, dlaczego nie jestem w stanie wykonać polecenia kierownictwa partii. (...) Czekaliśmy w dużym napięciu na telefon od Kliszki [Zenon, najbliższy współpracownik Gomułki]. Na szczęście (...) zadzwonił ZK i powiedział: »Słuchajcie, postanowiliśmy nie drukować tego artykułu «. Podziękowałem mu serdecznie i po raz pierwszy od wielu lat popłakałem się. Mój mały syn, Artek, zawołał: Tatusiu, co ci jest? Był to dzień, który kosztował mnie więcej aniżeli kilka lat napiętej pracy. W tym dniu zrozumiałem nagle, że jest możliwe popełnienie samobójstwa z przyczyn politycznych”.
Kto na fali, kto w odstawce
"Kariery politycznej chyba nie zrobi, choć bardzo chce, a może właśnie dlatego - tak w 1968 r. opisał spotkanie z Rakowskim Stefan Kisielewski. - Przypomina mi się definicja, że polityk szuka przede wszystkim sytuacji - a Rakowski jednak szuka wartości. Ambitny bardzo, uparty - ale chyba nic z tego. Nie te czasy, nie ten ustrój".
Reformatorskie ambicje Rakowskiego istotnie nie miały szans na spełnienie. Aparat partyjny traktował go nieufnie: znajomość obcych języków, częste wyjazdy zagraniczne, kontakty z zachodnimi dziennikarzami i politykami (jego rozmówcami byli m.in. John F. Kennedy i Willy Brandt) czyniły go outsiderem wśród elity PZPR.
Przeszkodą nie do pokonania był też niechętny stosunek Moskwy. Gen. Witalij Pawłow, wieloletni przedstawiciel KGB przy polskim rządzie i nieformalny „drugi ambasador”, wspominał po latach: „Osoba Rakowskiego wywoływała alergię aparatu partyjnego PZPR i władz KPZR z powodu jego jawnie socjaldemokratycznych przekonań. Pracę doktorską (...) pisał w 1957 r. o socjaldemokracji w RFN, i owo socjaldemokratyczne odchylenie pozostało u niego do końca. Znajdowało to swój wyraz w linii politycznej kierowanej przez niego »Polityki «”; podróże Rakowskiego na Zachód „owocowały publikacjami prasowymi dalekimi od ortodoksji”.
W latach 70. naczelny "Polityki" cieszył się niekwestionowanym poparciem Edwarda Gierka forsującego politykę modernizacji kraju i otwarcia na świat zachodni. Ale mimo że pismo popierało nową ekipę, wpływ na realną politykę nadal pozostawał poza zasięgiem Rakowskiego. Choć w cichości liczył na stanowisko szefa Komitetu ds. Radia i Telewizji lub sekretarza KC ds. propagandy, musiał się zadowolić awansem na pełnego członka KC.
"Dzienniki", kapitalne źródło do poznania kulisów wewnątrzpartyjnych rozgrywek w 1968, 1970 i 1980 r., są też świadectwem rozdarcia, jakiego doświadczał ich autor. Rakowski wciąż zżymał się na aparat partyjny, jego ciasnotę intelektualną i bizantyjską czołobitność, ale jednocześnie trwał w tym świecie i uczestniczył w nieustającej grze o wpływy.
Znaczna część zapisków poświęcona jest analizowaniu własnej pozycji w strukturach partii. Rakowski skupiony jest na obserwowaniu aktualnych "notowań": zastanawia się, kto jest na fali, a kto właśnie poszedł "w odstawkę". Zbiera plotki na swój temat i roztrząsa ich znaczenie. Skrupulatnie notuje np., że premier zaprosił go na rozmowę, która trwała aż dwie godziny i upłynęła w sympatycznej atmosferze, a I sekretarz na oczach pozostałych członków KC poklepał go po ramieniu i wdał się w przyjacielską pogawędkę.
Sam przed sobą zastrzega, że nie chce tworzyć „opozycji w partii”. „Osobiście nie wróżę sobie zbyt długiej kariery - zanotował wiosną 1968 r. - Już bym zresztą rzucił w diabły »Politykę «, a także troskę o kraj, gdybym nie wiedział, że zostanę natychmiast podłączony pod grupę wichrzycieli, ich popleczników itp. (...) Nie chcę być opluty. Wolę już dostać kopniaka. Mój dramat polega z jednej strony na lojalności wobec Gomułki, a z drugiej na tym, że ja też uważam, iż to kierownictwo już dawno powinno odejść, z trzeciej zaś strony - metody używane przez »goryli « [zwolenników szefa MSW Mieczysława Moczara] budzą we mnie wstręt. (...) Przecież nie palnę sobie w łeb z tego powodu, że kilkunastu drani wyczynia nieprawdopodobne harce. Chcę przeżyć to wszystko (choć kto wie, jak długo jeszcze jest mi pisane żyć - dziś nie można wykluczyć sytuacji nieprawdopodobnych)”.
Żegnaj, partio
Dopiero propozycja objęcia stanowiska wicepremiera, złożona przez gen. Jaruzelskiego wiosną 1981 r., otworzyła przed Rakowskim pole do reformatorskich działań - jednak opinia publiczna miała się na nim zawieść. Znany liberał i orędownik dialogu społecznego wkrótce zmienił się w nieprzejednanego wroga „Solidarności”, a z czasem - zwolennika użycia siły i współautora stanu wojennego. W publicznych wystąpieniach wyrzekał na panujące w społeczeństwie „anarchistyczne pojmowanie wolności” i „zbiorową histerię”. W wywiadzie udzielonym „Polityce” w 1984 r. mówił: „Czy ktoś zdrów na umyśle mógł poważnie rozprawiać o gwarancjach »Solidarności « dla militarnych interesów ZSRR w Polsce? Czy człowiek trzymający się ziemi mógł poważnie zapewniać, że komunistom pozostawi się trzy resorty - MON, MSW i MSZ?”.
„U Jaruzelskiego wicepremierem politycznym został Rakowski, który chwilę przedtem udzielił »Życiu Warszawy « wywiadu zatytułowanego „Szanować partnera” - wspominał Adam Michnik w książce „Między Panem a Plebanem”, rozmowie rzece z Jackiem Żakowskim i ks. Józefem Tischnerem. - Wyłożył tam ofertę [porozumienia z „S”], z której potem nic nie wyszło. W każdym razie kiedy Rakowski obejmował tekę wicepremiera, postrzegałem go jako partnera rozmowy o Polsce. Tym bardziej gorzkie było moje rozczarowanie, kiedy tak szybko zamienił się w jastrzębia”
Awans na członka Biura Politycznego, teka premiera, a wreszcie objęcie w 1989 r. po Jaruzelskim stanowiska I sekretarza przyszły, kiedy system zaczął się już rozpadać. Trudno nie dostrzec ironii w tym, że gdy wreszcie objął upragnione przywództwo w PZPR, pozostało mu już tylko złożyć ją do grobu. W styczniu 1990 r. na XI zjeździe jako ostatni szef partii podaje historyczną komendę: "Sztandar wyprowadzić".
Przygoda z władzą, zapoczątkowana w 1981 r., zmieniła światopogląd Rakowskiego - i pod wieloma względami tej optyce pozostał wierny do końca. Jego felietony w miesięczniku "Dziś" wypełnione były krytyką polityki wschodniej RP (podobno zbyt napastliwej wobec Kremla) i oskarżeniami kolejnych rządów o serwilizm wobec Ameryki. Ze szczególnym zacięciem bronił dobrego imienia PRL-u: Polska Ludowa "objęła w polskie władanie ziemie zachodnie", "dokonała industrializacji kraju i zlikwidowała analfabetyzm" oraz "zapewniła dostęp do szkół wyższych dzieci chłopskich i robotniczych".
Rakowski niemało miejsca poświęcał też transformacji ustrojowej i reformom Balcerowicza, którego oskarżał o "wprowadzenie żarłocznego XIX-wiecznego kapitalizmu" oraz stworzenie "biegunów biedy i nędzy". Jednak należy pamiętać, że słowa te wypowiadał były premier, który jako pierwszy podjął w gospodarce liberalne reformy: wprowadził swobodę działalności gospodarczej, zalegalizował obrót walutami, dopuścił do powstania pierwszych w PRL-u prywatnych banków. Krytykując po 1989 r. niepodległą Polskę, zdawał się nie dostrzegać własnego wkładu w jej narodziny.
*Piotr Osęka jest historykiem, adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN
Źródło: Gazeta Wyborcza