15 stycznia 1982 roku weszła w życie moja "Decyzja w sprawie ochrony dokumentów techniki operacyjnej wykonywanych w pionach "B", "C", "T", "W" i wykorzystywanych w działaniach operacyjnych resortu spraw wewnętrznych". Celem Decyzji było znaczne zwiększenie konspiracji form oraz metod działania pionów zajmujących się obserwacją ("B"), ewidencją kartoteczną spraw bieżących oraz archiwalnych ("C"), techniką operacyjną ("T"), prelustracją korespondencji ("W").
W ramach kierowanego przeze mnie resortu, był to dokument najwyższej rangi. Dotyczył zasad działania Służby Bezpieczeństwa oraz wywiadu i kontrwywiadu MSW i stanowił podstawę wydania aktów prawnych niższego rzędu. Wynika to jednoznacznie z treści Decyzji, jej zakresu merytorycznego oraz zobowiązania, jakie nakładała na szefów poszczególnych pionów w ministerstwie oraz zastępców komendantów wojewódzkich do spraw
SB. Mieli oni przeprowadzić analizę zarządzeń, instrukcji i przepisów resortowych pod kątem dostosowania ich do założeń Decyzji i przedłożyć kierownictwu resortu projekty odpowiednich zmian.
Nakaz ten został wykonany w określonych Decyzją terminach, skutkując wydaniem szeregu przepisów dostosowawczych. Wśród nich szczególnie istotne było Zarządzenie 0018/82 ministra spraw wewnętrznych z 17 lutego 1982 w sprawie stosowania i wykorzystania techniki operacyjnej.
Opisuję to dokładnie, ponieważ po ujawnieniu w roku 2006 przez środki masowego przekazu treści Decyzji,
IPN starał się umniejszyć jej znaczenie twierdząc, że był to małoznaczący akt prawny, jeden z tysięcy wydawanych w MSW. Stwierdzam więc jeszcze raz z całą stanowczością, że Decyzja z 15 stycznia 1982 była aktem prawnym o znaczeniu podstawowym, jednym z zaledwie kilku konstytuujących działanie całego resortu, regulacją, która, wraz z przepisami wykonawczymi, była ściśle przestrzegana.
Już instrukcja z grudnia 1979, której nowelizacją było Zarządzenie 0018/82, w § 13 stwierdzała. "Materiały uzyskane środkami techniki operacyjnej nie mogą być wykorzystywane (...) w sposób dekonspirujący źródło ich pochodzenia." Dopiero jednak bardzo złożona sytuacja polityczna po wprowadzeniu stanu wojennego, w tym zagrożenie infiltracją wewnątrz resortu, która wydawała się realna wobec powstania w 1981 roku związku zawodowego Solidarność funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, spowodowała konieczność wprowadzenia szeroko zakrojonych zasad konspiracji w samym MSW.
Konspiracja dotyczyła działań na wszystkich szczeblach, do podstawowych komórek organizacyjnych włącznie, w których nakazałem dodatkowo "przeprowadzenie wnikliwej weryfikacji (...) kadry, a przy doborze nowych pracowników kierowanie się (...) gwarancją zapewnienia pełnej konspiracji wykonywanych czynności służbowych " O znaczeniu, jakie kierownictwo MSW przywiązywało do materii objętej Decyzją, świadczy umieszczony w niej zapis: "Jakiekolwiek odstępstwa od tych zasad są niedopuszczalne." Szczególnej ochronie, nawet przed przypadkową dekonspiracją, miała odtąd podlegać cała dokumentacja uzyskana środkami technicznymi, wszystkie dokumenty wykorzystywane przez jednostki operacyjne resortu zarówno w sprawach aktualnie prowadzonych, jak planowanych, a także zakończonych mających całkowicie lub częściowo charakter archiwalny.
Kluczowy był zapis Decyzji, powtórzony dokładnie w Zarządzeniu 0018/82: "Informacje uzyskane środkami pracy "B", "T", "W" można włączyć do spraw operacyjnych (...) tylko w tak przetworzonej postaci, aby nie zaprzepaścić ich wartości operacyjnych, a jednocześnie całkowicie zakonspirować źródło ich pochodzenia". Inne przepisy nakazywały uczynić to samo w ramach dokumentacji już istniejącej, którą należało zniszczyć, a w jej miejsce sporządzić odpowiednie notatki, całkowicie konspirujące źródło pochodzenia.
W praktyce polegało to na "przesuwaniu źródeł" - informacje uzyskane za pomocą techniki operacyjnej przypisywano w dokumentacji źródłom osobowym: tajnym współpracownikom, istniejącym faktycznie lub stworzonym przez SB na użytek wewnętrznej konspiracji, kandydatom na t.w., a także, choć rzadziej, kontaktom operacyjnym, osobowym, służbowym.
Argument, że "SB sama siebie nie oszukiwała", przedstawiany przez IPN po ujawnieniu w 2006 roku mechanizmu "przesuwania źródeł" i mający podważyć fakt jego istnienia, prowadzi do jednego z dwóch wniosków. Albo zatrudnieni w IPN historycy nie zadali sobie trudu, żeby rzetelnie zbadać materiały dawnych organów bezpieczeństwa państwa znajdujące się w archiwach Instytutu, albo też nie chcą zrozumieć, na czym polegała specyfika działania służb specjalnych PRL zwłaszcza w tak trudnym okresie.
Dla podległych mi służb ważna była informacja, a dla zdobycia informacji szczególnie ważna technika operacyjna. Dzięki niej, za pomocą podsłuchów, kontroli korespondencji i teleksów, także obserwacji i tajnych przeszukań, uzyskiwano większość istotnych, wiarygodnych informacji. Toteż nadrzędnym zadaniem resortu była ochrona techniki operacyjnej. Natomiast - dla celów dokumentacyjnych - źródło rzeczywistego pochodzenia informacji miało znaczenie drugorzędne. Dlatego powstał mechanizm "przesuwania źródeł".
Z dzisiejszej perspektywy widać, jak wielu osobom wyrządzono krzywdę przez bezkrytyczne ujawnienie materiałów operacyjnych SB, wówczas jednak zastosowanie tego mechanizmu było wyłącznie działaniem na wewnętrzny użytek resortu. Dokumenty, które powstały, nie miały zostać użyte na zewnątrz MSW ani w jakikolwiek sposób ujawnione, przeciwnie, oznakowane były gryfem "tajne specjalnego znaczenia", który zapewniał pełną ochronę ich tajności. Nikt też nie przewidywał, i przewidzieć nie mógł, zmiany ustroju, likwidacji organów bezpieczeństwa państwa oraz przejęcia i odtajnienia wytworzonej przez służby specjalne dokumentacji, czego skutkiem jest częściowe jej upublicznianie.
Na to nakłada się stanowisko IPN, który założył z góry stuprocentową wiarygodność przejętych archiwów. Jest to pochlebne dla mnie i moich współpracowników, lecz jednocześnie zdumiewa całkowitym pomijaniem podstawowej dla historyków zasady krytycznego podejścia do wszelkich źródeł, a już zwłaszcza wytworzonych przez tajne służby i wskazuje, co podkreślałem powyżej, na brak znajomości specyfiki tychże służb. Ta postawa IPN dodatkowo utrudnia obronę osobom, wobec których technika "przesuwania źródeł" została w MSW zastosowana.
Osobiście pragnę wyrazić głębokie ubolewanie i przeprosić tych, którym na skutek tej metody przypisano w dokumentacji czyny, nigdy nie popełnione. Jednocześnie raz jeszcze podkreślam, że w momencie powstawania dokumentów, intencją resortu nie była kompromitacja osób, na które te dokumenty wytworzono.
Należy bowiem odróżnić "przesuwanie źródeł" od gry operacyjnej, polegającej na zaplanowanej akcji, której celem miało być skompromitowanie osób uznanych za wybitnie szkodliwe dla ówczesnego ustroju. Tego typu akcje, przeważnie opisane w dokumentacji, były nieliczne i dzisiaj, jeśli tylko zachowała się całość materiałów, są możliwe do rozszyfrowania. "Przesuwanie źródeł" było natomiast powszechną, zwłaszcza w pierwszym okresie stanu wojennego, rutynową pracą kamuflażową.
W ramach tego kamuflażu, po przypisaniu źródłom osobowym informacji uzyskanych z techniki operacyjnej, niszczono oryginalne zapisy w nieprzekraczalnym -jak nakazywało Zarządzenie 0018/82 - terminie 10 dni od ich otrzymania z departamentu "T". Ten oczywisty wymóg konspiracji, powoduje jednak obecnie, że metoda "przesuwania źródeł" jest tak trudna, a przeważnie wręcz niemożliwa do wykrycia.
Nie jestem w stanie określić, dokumentacja ilu osób i w jak dużym zakresie została objęta przetwarzaniem w ramach "przenoszenia źródeł". Zgodnie z zasadami wewnętrznej konspiracji nie sporządzano na ten temat żadnych statystyk ani innego typu materiałów opisowych. Wiedzę cząstkową posiadają funkcjonariusze, którzy poszczególne dokumenty wytwarzali. Oni też są drugą, główną grupą adresatów tego oświadczenia. Zwracam się do nich jako były szef resortu, na którego polecenie, przekazane w formie Decyzji i Zarządzeń, podejmowali działania w ramach swojej służby
Stwierdzam, że funkcjonariusze, w momencie, gdy wykonywali opisane wyżej czynności, nie dokonywali fałszerstw, tylko na użytek wewnętrzny MSW konspirowali źródła przenosząc informacje. Działali w ramach pragmatyki służbowej, zgodnie z obowiązującymi przepisami, w resorcie, gdzie obowiązywała ścisła podległość i bezwarunkowe wykonywanie instrukcji. Uznanie tych działań za zbrodnię komunistyczną uważam za próbę ukrycia prawdy, zakonserwowania wizji PRL jako kraju wszechobecnej agentury oraz za narzędzie bieżącej walki politycznej. Jednocześnie przyjmuję na siebie pełną odpowiedzialność za wydane kiedyś Decyzje.
Mam też głębokie przekonanie, że byli oficerowie MSW nie dadzą się zastraszyć i będą, jeśli zajdzie taka potrzeba, przedstawiać rzeczywisty przebieg wypadków i swoją w nim rolę, w pełni zgodną z ówczesnym przepisami, które musieli realizować. Przekazanie prawdy o tamtym systemie oraz jego metodach jest naszym - dowódcy i podwładnych - wspólnym obowiązkiem. Jest też jedyną możliwą dla nas obecnie formą zadośćuczynienia tym, którzy dzisiaj ponoszą konsekwencję naszych ówczesnych działań.
Dlatego też składam to oświadczenie wraz z deklaracją, że gotów jestem powtórzyć wszystko w warunkach, na jakie pozwala mi stan zdrowia.
Generał broni w st. spocz. Czesław Kiszczak Minister Spraw Wewnętrznych w latach 1981-1990