poniedziałek, 9 marca 2009

Andrzej Samson nie żyje

an, mam
2009-03-09, ostatnia aktualizacja 2009-03-09 13:18

Andrzej Samson w 2006 roku
Andrzej Samson w 2006 roku
Fot. Waldemar Kompała /AG

Znany psychoterapeuta Andrzej Samson oskarżony m.in. o molestowanie nieletnich zmarł w Częstochowie, w domu swojej siostry.

Proces Andrzeja Samsona przed Sądem Okręgowym w Warszawie, 27.06.2005 r.
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Proces Andrzeja Samsona przed Sądem Okręgowym w Warszawie, 27.06.2005 r.
Andrzej Samson podczas promocji książki, 10.04.2001
Fot. Maciej Zienkiewicz / AG
Andrzej Samson podczas promocji książki, 10.04.2001
- 8 marca przed południem zadzwoniła kobieta. Zgłosiła zgon brata. Nie mogła go dobudzić, prawdopodobnie zmarł we śnie. Karetka podjechała pod wskazany adres. Zmarłym okazał się Andrzej Samson - potwierdza informacje "Gazety" Leszek Łyko, dyrektor częstochowskiego pogotowia ratunkowego. - Nasz lekarz stwierdził zgon z przyczyn naturalnych, za przyczynę śmierci uznał niewydolność oddechowo-krążeniową. Wykluczył samobójstwo i jakikolwiek udział osób trzecich. Zmarły miał 62 lata.

Andrzej Samson został aresztowany w czerwcu 2004 roku po tym, jak w śmietniku niedaleko jego mieszkania w Warszawie znaleziono kilkaset zdjęć dzieci, m.in. trzymających wibratory. Kolejne zdjęcia znaleziono w mieszkaniu psychoterapeuty. W trakcie śledztwa ustalono, że są na nich jego mali pacjenci.

Rok później rozpoczął się proces. Oskarżony usłyszał zarzut molestowania seksualnego dzieci, które miał leczyć, udostępniania im treści pornograficznych, utrwalanie pornografii na zdjęciach i rozpowszechniania jej przez internet. Przyznał się tylko do utrwalania treści pornograficznych, twierdził jednak, że opracowywał nowatorski sposób wyprowadzania najmłodszych z autyzmu.

Sąd Rejonowy uznał Samsona winnym wszystkich postawionych mu zarzutów. Wyrok - osiem lat więzienia i zakaz wykonywania zawodu psychologa przez dziesięć lat - zapadł w 2007 roku. Jednak z przyczyn formalnych został uchylony przez Sąd Okręgowy w grudniu 2007 roku.

W kwietniu 2008 roku proces zaczął się na nowo. Do prokuratury zgłosili się następni pokrzywdzeni, Samsonowi postawiono zarzut molestowania dwóch kolejnych dziewczynek, a możliwa kara wzrosła do dziesięciu lat więzienia.

W styczniu 2009 roku psychoterapeuta został zwolniony z aresztu: był chory (nieoficjalnie mówiło się o niewydolności nerek). Lekarze uznali, że jego stan wymaga leczenia w szpitalu, że opieka w szpitalnej części aresztu to za mało.

Ostatnie dni życia Samson spędził u swej siostry w Częstochowie. Zmarł 8 marca o godz. 10.45.

Częstochowska prokuratura wszczęła już postępowanie wyjaśniające dotyczące zgonu Samsona. Zabezpieczyła dokumentację medyczną. - Trzeba przesłuchać osoby, które ostatnie się z nim kontaktowały. Dopiero wtedy będzie wiadomo, czy wszcząć śledztwo - mówi Tomasz Ozimek z prokuratury okręgowej.

Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa

Samson już nie odkupi swych win

Jerzy Jachowicz o zmarłym psychoterapeucie

Jachowicz: Samson już nie odkupi swych win

Choć Samson to jeden z moich negatywnych bohaterów, żal mi go jako człowieka, bo wiem, że przy całej ohydzie czynów, jakich wedle oskarżenia się dopuścił, wiedział, jaką drogą może próbować je odkupić. Niestety, nie wystarczyło mu na to życia - pisze Jerzy Jachowicz.

czytaj dalej...
REKLAMA

To niewątpliwie przedwczesna śmierć. Z jednej strony człowiek nadzwyczaj utalentowany, z drugiej być może chory. Najbardziej znany psychoterapeuta w Polsce. Zarazem najbardziej popularny. Czy naprawdę tak dalece zabrnął w świat ciemności, że zaczął ocierać się o pedofilię? Tego do końca nie wiemy. I nigdy się już nie dowiemy. Sąd jednakże uznał, że ma wystarczające dowody i skazał Samsona na wiele lat więzienia. Pobyt za murami niewątpliwie podkopał mu zdrowie. Na jego kondycji fizycznej i psychicznej musiała się też odbić świadomość upadku z ogromnie wysokiego szczebla społecznej drabiny.

Świat wielkiego sukcesu Andrzeja Samsona i jego życie runęło w jednej chwili. W pochmurną czerwcową sobotę 2004 roku, kiedy policjanci na jednym ze śmietników na warszawskim Mokotowie znaleźli zdjęcia pornograficzne małych dzieci. Zaś wokół śmietnika krążył nie wiedzieć czemu jakiś mężczyzna niebędący z całą pewnością "nurkiem" śmietnikowym. Policjanci szybko spostrzegli, że znak, jaki ma mężczyzna w pobliżu prawej dłoni, jest identyczny jak na ręce, która na zdjęciach dotyka dzieci w intymne miejsca. Tym dziwnym mężczyzną, obserwującym policjantów, był właśnie Andrzej Samson. Jego zatrzymanie i aresztowanie było dla wszystkich szokiem. Wstrząs tym większy, że Samsona powszechnie traktowano nie tylko jako wybitnego lekarza, ale również jako niekwestionowany autorytet wychowawczy.

Choć to jeden z moich negatywnych bohaterów, żal mi go jako człowieka, bo wiem, że przy całej ohydzie czynów, jakich wedle oskarżenia się dopuścił, wiedział, jaką drogą może próbować je odkupić. Niestety, nie wystarczyło mu na to życia.

Polscy ligowcy przy kasie

Magazyn Futbol /06.03.2009 15:08
Łukasz Garguła (fot. ASInfo)
350 tysięcy euro rocznie. Dla przeciętnego śmiertelnika to astronomiczna kwota, ale w polskiej ekstraklasie jak najbardziej osiągalna. Tyle od lipca będzie zarabiał Łukasz Garguła, najlepiej opłacany piłkarz w historii rodzimej ligi. Ale wielu innym powodzi się wcale nie gorzej.




O mieszkańcach Krakowa mówi się, że to "centusie", skąpcy, że pieniędzy wydawać nie lubią. Jeśli chodzi o polską piłkę, jest jednak odwrotnie. To właśnie pod Wawelem płaci się najwięcej. Na szczęście dla "Białej Gwiazdy" możliwości właściciela Bogusława Cupiała są ogromne. Mieszkający w okazałej rezydencji w Myślenicach Cupiał od lat plasuje się w czołówce listy stu najbogatszych Polaków, przygotowywanej każdego roku przez tygodnik "Wprost". W 2008 roku zajął piąte miejsce z majątkiem sięgającym pięć miliardów złotych.

Przepłacony Łobodziński

Z głębokiej kieszeni Cupiała korzysta Garguła, ale nie tylko on. Drugie miejsce wśród najlepiej opłacanych ligowców zajmuje bowiem inny wiślak, Wojciech Łobodziński z pensją oscylującą w granicach 320 tysięcy euro rocznie. Wprawdzie patrząc na jego formę w ostatnich miesiącach, można złośliwie zauważyć, że Cupiał przepłaca, ale z drugiej strony "Łobo" ma kilkuletnią umowę z Wisłą i może się jeszcze poprawi. Na trzecim miejscu ligowej listy płac jest trzech piłkarzy z identycznymi kontraktami. Chodzi o Rogera Guerreiro, Macieja Iwańskiego i Rafała Murawskiego.

Brazylijczyk z polskim paszportem ma więc niezły kontrakt, ale już nieraz udowodnił, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze. Większość kibiców pamięta zapewne jego szlachetny gest, kiedy to przekazał mercedesa na cele charytatywne. Dostał go za to, że był najlepszym piłkarzem finałowego meczu o Puchar Polski w Bełchatowie i natychmiast ogłosił, że nie zostawi go dla siebie, bo wokół jest dużo więcej potrzebujących. Mercedes, wart ponad 100 tysięcy złotych, poszedł więc pod młotek, a uzyskane pieniądze przekazano potrzebującym dzieciom. Sam Roger stracił gotówkę, ale zyskał mnóstwo sympatyków, bo nie każdego byłoby stać na taki gest. Reprezentant Polski generalnie nie przesadza z inwestycjami, choć ostatnio zrealizował jedno ze swoich marzeń – kupił mieszkanie w rodzinnym Sao Paulo. Owszem jedno już tam miał, a przypadło mu po rodzicach. Ostatnio ponownie wprowadziła się do tego mieszkania jego mama.

Jeśli chodzi o sprawy finansowe, to u Rogera niedługo będzie jeszcze lepiej. Albo dużo lepiej w przypadku wyjazdu z Polski, albo trochę lepiej jeżeli zdecyduje się przedłużyć kontrakt z Legią. Pierwsze rozmowy na ten temat przeprowadzono już w grudniu, ale menedżer piłkarza przyznał wtedy, że oferta Legii była nie do zaakceptowania. Można założyć, że zatrzymanie Rogera będzie kosztować warszawian około 400 tysięcy euro rocznie. Jeśli do tego dojdzie, to Brazylijczyk wyprzedzi na liście płac nawet Gargułę. A jeśli wyjedzie z Polski, to stanie się jeszcze bogatszy, bo w lepszej lidze dostanie minimum 600 tysięcy rocznie.

Pociąg do giełdy

Tyle samo co Roger inkasuje przy kasie jego klubowy kolega Maciej Iwański. Aby skłonić go do przeprowadzki na Łazienkowską, warszawianie podsunęli mu umowę opiewającą na 300 tysięcy euro. Szybko okazało się, że to jedna z najbardziej trafnych inwestycji na Łazienkowskiej w ostatnich latach. Iwański gra świetnie, dzięki czemu włodarze Legii nie żałują ani jednego euro wydanego na byłego piłkarza Zagłębia Lubin. A Iwański wie co robić, aby pomnożyć majątek. Sam przyznaje, że dużo inwestuje na giełdzie, wzorem takich piłkarzy jak Dariusz Gęsior, Tomasz Wieszczycki czy Radosław Matusiak. Wprawdzie przez ostatni kryzys niektórzy więcej stracili niż zyskali, ale wiadomo, że bessa prędzej czy później się skończy i giełda odbije się od dna. Iwański czeka na to z niecierpliwością. A w biznesowych sprawach "Ajwen" zawsze radził się ojca.

Ćwierć miliona euro – też ładnie brzmi. Tyle "wyciągają" legionista Inaki Astiz oraz wiślacy Mauro Cantoro, Arkadiusz Głowacki i Cleber. Z całej czwórki najbardziej przedsiębiorczy jest Argentyńczyk, który już jakiś czas temu kupił piękny dom pod Krakowem. Niewykluczone, że na taki ruch zdecyduje się też kiedyś Astiz, który na każdym kroku podkreśla, że w Polsce bardzo mu się podoba. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby Inaki dokonał zakupu nieruchomości w Warszawie.

Apartament w Dubaju

Kolejny zamożny piłkarz, Andrzej Niedzielan, łamie wszelkie stereotypy, że futbolista, to człowiek mało inteligentny, nieciekawie się wypowiadający i spędzający czas na dyskotekach. Akurat "Wtorek" inteligencję ma dużo powyżej przeciętnej, opowiada bardzo ciekawie, a z dyskotek już raczej wyrósł. Bardzo dobrze wie za to jak zainwestować zarobione do tej pory pieniądze. A ma ich całkiem sporo, bo przez kilka lat gry w holenderskim NEC Nijmegen zarobił grubo ponad 2 miliony euro. W Wiśle też nie narzeka, bo około 240 tysięcy, które inkasuje, to bardzo "przyjemna" kwota. Ulubionym sektorem, w który inwestuje napastnik "Białej Gwiazdy" są nieruchomości. Niedzielan to biznesmen pełną gębą, posiada mieszkania w kilku krajach. Najciekawiej prezentuje się jego apartament w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dokładnie w Dubaju. "Wtorek" ma też sporo ziemi w… Chorwacji, w okolicach pięknej nadmorskiej miejscowości Omisz. Skąd pomysł, aby kupić grunt akurat tam? Może nie wszyscy pamiętają, ale kiedy Niedzielan grał w Groclinie, to mocno przyjaźnił się z Chorwatem Ivicą Kriżanacem. A Ivo pochodzi właśnie z Omisza i namówił kolegę na kupno ziemi w tym miejscu. Kiedyś Kriżanac opowiadał nam, że planują tam wybudowanie luksusowego hotelu i może rzeczywiście tak się stanie? Niedzielan ma jeszcze mieszkanie w Sofii i apartament w Szklarskiej Porębie. Nieźle, prawda?

Dolary w pluszowym misiu

240 tysięcy euro – tyle inkasuje najlepiej opłacany… Afrykańczyk w polskiej lidze. Dickson Choto przedłużył niedawno kontrakt z Legią i znacznie poprawił swoje pobory. Może, mając tyle kasy, nie będzie już robił tego, na czym przyłapali go… celnicy z Okęcia? Kilka lat temu przyjrzeli się przesyłce, jaką Choto nadał do rodzinnego Zimbabwe. Jakież było ich zdziwienie, kiedy we wnętrzu pluszowego misia znaleźli pięć tysięcy dolarów! Choto próbował przesłać taką kwotę do ojczyzny, aby nie płacić podatku. Jak to mówią, chytry traci dwa razy. Pieniądze zostały skonfiskowane, a los misia jest nieznany. Swoją drogą, ciekawe w jakiej walucie Dickson trzyma kasę. Piłkarz na pewno szerokim łukiem omija rodzime pieniądze, dolary Zimbabwe. To najgorsza waluta na świecie, a ojczyzna Dicksona to kraj o największej inflacji. Kiedy Legia przymierzała się ostatnio do kupna rodaka Choto, Evansa Chikwaikwai, obliczyliśmy ile musiałaby zapłacić za niego w walucie Zimbabwe. 100 tysięcy dolarów amerykańskich (taka była cena) oznaczało wtedy 300 biliardów dolarów Zimbabwe. Gdyby Dickson trzymał pieniądze w tej walucie, byłby więc biliarderem, ale na pewno jest rozsądniejszy i woli euro lub dolary amerykańskie.

Niewiele mniej od Dicksona zarabia inny legionista, Inaki Descarga. Jeśli kiedyś ktoś zorganizuje plebiscyt na najgorszą inwestycję w długiej historii Legii, to wydaje się, że to właśnie Hiszpan będzie walczył o czołowe miejsce. Jego nazwisko oznacza "wyładowanie", na przykład przy uderzeniu pioruna. No i uderzenie nastąpiło, a nawet kilka. Najpierw okazało się, że piłkarz, który zagrał prawie 300 meczów w pierwszej i drugiej lidze hiszpańskiej, jest zupełnie nieprzygotowany do gry w polskiej ekstraklasie, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Kilka miesięcy temu hiszpańskie media pisały o legioniście więcej niż o gwiazdach Primera Division – Samuelu Eto'o, Thierrym Henry’m czy Ikerze Casillasie. Powód? Ano właśnie finanse. Okazało się bowiem, że Descarga lubi zarabiać w różny sposób, niekoniecznie uczciwy. Wyszło na jaw, że jako piłkarz Levante, Inaki z kilkoma kolegami sprzedali mecz. Nagranie rozmowy pomiędzy piłkarzem a prezesem klubu było druzgocące i choć Descarga zapewnia o swojej niewinności, to nawet trener Jan Urban przyznał, że trudno mu się będzie wywinąć od odpowiedzialności. Za podłożenie się rywalowi (Athletic Bilbao) kilku graczy Levante miało zainkasować 30 tysięcy euro. W Hiszpanii trwa postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Legia uznała, że dopóki piłkarz nie zostanie uznany winnym, dopóty może reprezentować jej barwy. To dobre wyjście dla Hiszpana, który po wybuchu skandalu miałby trudności ze znalezieniem pracy, gdyby Legia natychmiast rozwiązała z nim kontrakt.

Strzela więcej, zarabia mniej

A skoro o pieniądzach i legionistach mowa, to warto zwrócić uwagę na to, że w tym zespole są chyba najbardziej rażące dysproporcje w zarobkach poszczególnych graczy. Najlepiej, a właściwie, najgorzej, widać to na przykładzie porównania wspomnianego Arruabarreny z Afrykańczykiem Takesure Chinyamą. Niedawno pojawiły się plotki, że piłkarz z Zimbabwe chodzi niezadowolony, bo porównał swoje zarobki z innymi piłkarzami i coś mu się nie zgadza. W sumie nie ma się co dziwić, bo jak udało nam się ustalić, najlepszy strzelec Legii zarabia około 120 tysięcy euro. Menedżer Chinyamy, Wiesław Grabowski, przyznał nam, że jego klient ma też w kontrakcie zapis, że jeśli strzeli określoną liczbę goli, to dostanie premię. Czyżby dlatego Afrykańczyk uderzał niemal z każdej pozycji, doprowadzając tym do szału swoich kolegów?

Ciekawie albo dość nieciekawie (z punktu widzenia samego zainteresowanego) wygląda sytuacja ze zdecydowanie najlepszym strzelcem naszej ligi, Pawłem Brożkiem. "Brozio" od dwóch lat nie ma sobie równych jeśli chodzi o zdobywanie goli, ale przy kasie wcale nie jest pierwszy. Brożek miał niedawno podwyżkę, ale nawet to nie przesunęło go na szczyty płac. Supersnajper Wisły zarabia teraz około 180 tysięcy euro rocznie i, jak sam mówi, nie zawraca sobie na razie głowy inwestycjami. Przyznaje, że pieniądze idą do "skarpety", a bardziej precyzyjnie, na konto bankowe. Latem wiślak chce jednak wyjechać za granicę, a tam może liczyć na co najmniej trzy razy tyle, co w Polsce.

Dojdą do miliona

Stosunkowo niewysokie kontrakty (przynamniej porównując je z tym co wydaje się w Krakowie i Warszawie) są w robiącym ostatnio furorę Lechu. Owszem, dzięki nowej umowie bardzo dobrze zarabia wspomniany Rafał Murawski, ale już inni nie "łapią się" do zestawienie najlepiej opłacanych graczy ligi. Niezłe kontrakty mają tam jeszcze Kolumbijczyk Arboleda i Peruwiańczyk Rengifo (po 200 tysięcy euro), ale już na przykład największe rewelacje tego zespołu – Bośniak Stilic i Lewandowski mają o wiele mniej niż mogłoby się wydawać. Pensja Semira wynosi dużo poniżej 200 tysięcy euro, a "Lewy", uważany za największy polski talent, inkasuje rocznie 120 tysięcy euro. Stosunkowo niskie pobory wschodzących gwiazd nie wynikają jednak ze skąpstwa działaczy "Kolejorza", a z tego, że to pierwsze poważne umowy tych piłkarzy. Kiedy je podpisywali, byli jeszcze niemal anonimowi i nikt nie wiedział, co tak naprawdę potrafią. Teraz już nie ma wątpliwości, że jeżeli ich kariery nie przerwie kontuzja, to za parę lat powinni za granicą spokojnie dojść do poziomu miliona euro rocznie.

Najlepiej zarabiający polscy piłkarze w naszej Ekstraklasie:

1. Łukasz Garguła (GKS Bełchatów/Wisła Kraków) - 350 tys. euro rocznie *
2. Wojciech Łobodziński (Wisła) - 320 tys.
3. Roger Guerreiro (Legia Warszawa) - 300 tys.
Maciej Iwański (Legia) - 300 tys.
Rafał Murawski (Lech) - 300 tys.
6. Arkadiusz Głowacki (Wisła) - 250 tys.
7. Andrzej Niedzielan (Wisła) - 240 tys.
8. Sebastian Mila (Śląsk Wrocław) - 200 tys.
9. Paweł Brożek (Wisła) - 180 tys.
10. Dariusz Pietrasiak (Bełchatów) - 170 tys.
* kontrakt będzie obowiązywał od nowego sezonu.

Najlepiej zarabiający obcokrajowcy:
1. Mauro Cantoro (Argentyna) – 250 tys.
Inaki Astiz (Hiszpania( – 250 tys.
Cleber (Brazylia) – po 250 tys.
4. Dickson Choto (Zimbabwe) – 240 tys.
5. Inaki Descarga (Hiszpania( – 230 tys.
6. Manuel Arboleda (Kolumbia) – 200 tys.
Hernan Rengifo (Peru) – 200 tys.
8. Miroslav Radović (Serbia( – 180 tys.
Semir Stilic (Bośnia i Hercegowina) – 180 tys.
10. Jan Mucha (Słowacja) – 150 tys.

Najlepiej zarabiający trenerzy:

1. Henryk Kasperczak (Górnik Zabrze) – 350 tys. euro rocznie
2. Maciej Skorża (Wisła Kraków) – 150 tys.
3. Jan Urban (Legia Warszawa) – 120 tys.
Franciszek Smuda (Lech Poznań) – 120 tys.
5. Czesław Michniewicz (Arka Gdynia) – 100 tys.

Zdjęcia - ASInfo, legia.com, PAP.

Ten i więcej artykułów znajdziesz
w marcowym wydaniu
"Magazynu Futbol".