poniedziałek, 14 września 2009

Dziennik Gazeta Prawna już w kioskach

2009-09-14 rozmiar tekstu: A A A
gazetaprawnadziennik.jpg

Dziś na rynku po raz pierwszy ukazał się nowy dziennik powstały z połączenia "Dziennika" i "Gazety Prawnej". Wydawca, Infor Biznes, przewiduje sprzedaż na poziomie 110-120 tys. egz. Na pytania odpowiada Michał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej".

- Proszę zauważyć, że tuż przed naszym startem "Gazeta Wyborcza" uruchomiła wortal Wyborcza.Biz. Tu nie ma przypadków. Koledzy z "GW" wiedzą w jaką stronę zmierzamy w wersji papierowej i przede wszystkim w internecie - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej".

"Dziennik Gazeta Prawna" składa się z trzech grzbietów: stron białych (ogólnoinformacyjne), żółtych (prawo i podatki) i łososiowych (Forsal - strony gospodarcze).

okladdziennikgazetaprawna

- Potrzeby i preferencje czytelników dokonujących zakupu gazety w kiosku są inne niż czytelnika zamawiającego prenumeratę - mówi Dariusz Piekarski, prezes INFOR Biznes. - Czytelnicy kupujący w kiosku nie potrzebują tak dużej ilości informacji fachowej. Oczekują kompetentnych i wiarygodnych treści, ale w zwięzłej formie. Czas jaki przeznaczają na lekturę jest krótszy niż w przypadku prenumeratorów. Dlatego zdecydowaliśmy się zróżnicować wydania kioskowe i oferowane w prenumeracie - dodaje.

Wydanie kioskowe składa się z minimum 20 stron białych, 12 łosiowych i 12 żółtych i ta część została powiększona do 32 stron dla prenumeratorów. W ramach stron żółtych prenumeratorzy nadal otrzymywać będą narzędziowe tygodniki podatkowe i prawne.

dziennikgazetaprawna2

Objętości DGP mogą się zwiększać w zależności od ilości reklam, które jak zapewnia wydawca, nie powinny stanowić więcej niż 25 proc. powierzchni gazety.

Cena kioskowa "Dziennika Gazety Prawnej" od poniedziałku do czwartku wynosić będzie 2,60 zł, a w piątki 2,90 zł. Dotychczas "Gazeta Prawna" kosztowała 3,99 zł w poniedziałki i piątki oraz 3,50 zł od wtorku do czwartku, zaś cena "Dziennika" wynosiła 2,00 zł w dni powszednie oraz 2,50 zł w piątki i soboty.

Pierwszym zastępcą redaktora naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej" Michała Koboski jest Zbigniew Biskupski, który odpowiada za żółte strony tytułu. Za poszczególne cześci gazety odpowiadać będą wicenaczelni: Małgorzata Jankowska (prawo pracy), Marek Kutarba (prawo i podatki), Krzysztof Bień (konferencje, eventy i dodatki reklamowe), Marcin Piasecki (strony łososiowe Forsal), Cezary Bielakowski (dział krajowy, śledczy, społeczny i opinii), Andrzej Talaga (dział kultura, sport i świat).

dziennikagazetaprawna

INFOR Biznes jest także wydawcą serwisów internetowych www.dziennik.pl, www.gazetaprawna.pl i www.forsal.pl.

Z danych ZKDP, że średnia sprzedaż "Dziennika" w okresie od stycznia do lipca br. wynosiła 81 956 egz., zaś "Gazety Prawnej" - 76 355 egz.


Robert Stępowski: W czym ten nowy tytuł będzie lepszy od innych już na rynku obecnych i tych dwóch do dziś funkcjonujących osobno bytów? Czemu reklamodawcy i czytelnicy powinni wybrać "Dziennik Gazetę Prawną"?

michalkoboskoMichał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej": Po pierwsze decyzja o połączeniu dwóch dzienników była efektem porozumienia dwóch wydawców. Grupa INFOR i Axel Springer Polska uznały, że połączona gazeta ma wszelkie dane, by stać się jednym z głównych graczy na rynku dzienników. To była mocno przemyślana, logiczna decyzja.
W odróżnieniu od innych gazet oferujemy bardzo uniwersalny produkt, w którym znajdzie się sporo dla dotychczasowych czytelników "Dziennika" i "Gazety Prawnej", ale także dla czytelników innych tytułów, którzy chcieliby zamienić dwie lub trzy dotychczas czytane gazety na jedną. Korzystamy przy tym z sukcesu "Gazety Prawnej", która znalazła pomysł na
dotarcie do szerokiego grona czytelniczego - łącząc ofertę atrakcyjnych, użytecznych treści z aktywnym i skutecznym zabieganiem o rozwój prenumeraty. Poza "GP" to się nikomu w Polsce w tym segmencie nie udało. "Rzeczpospolita" była kiedyś gazetą wykorzystującą potencjał prenumeraty, ale brało to się w dużej mierze z jej wizerunku jako gazety
rządowej czy urzędowej.

Do kogo nowy tytuł jest adresowany?
Do obu dotychczasowych grup czytelniczych. Żadna z nich nie traci na połączeniu gazet. Wręcz przeciwnie - dajemy im zdecydowanie większy wybór niż mieli do tej pory. Rzecz jasna, kierujemy się także do czytelników innych tytułów. Chcemy im powiedzieć: jesteście zmęczeni jednostronnością waszych gazet, irytuje was przewidywalność ocen i komentarzy, ideologiczne zacietrzewienie? Macie dość powierzchownych, niesprawdzonych informacji z niewiadomych źródeł? Sprawdźcie nowy tytuł, który chce uniknąć tych chorób toczących polską prasę.
Mamy ambicję zostać największym opiniotwórczym dziennikiem gospodarczym. Oznacza to, że idziemy - z całym zachowaniem proporcji - w stronę "Financial Times". Jest to gazeta o bezdyskusyjnym profilu ekonomicznym, ale nikt jej nie odmówi silnej opiniotwórczości i obecności w debatach politycznych, społecznych, a nawet kulturalnych.

Największy konkurent to już wspomniana przez Pana "Rzeczpospolita"?
To jest bardzo konkurencyjnych rynek, na którym wszyscy konkurują ze wszystkimi. Proszę zauważyć, że tuż przed naszym startem "Gazeta Wyborcza" uruchomiła wortal Wyborcza.Biz. Tu nie ma przypadków. Koledzy z "GW" wiedzą w jaką stronę zmierzamy w wersji papierowej i przede wszystkim w internecie.
"Rzeczpospolita" jest rzecz jasna jednym z kluczowych konkurentów. Zdajemy sobie sprawę, że ten tytuł jeszcze nigdy nie miał tak poważnych problemów jak dzisiaj, i to dosłownie na każdym polu redakcyjnym i biznesowym. Zablokowanie prywatyzacji wydawcy "Rz" dodatkowo osłabiło sytuację tytułu. Ale "Rzepa" ma coś o ogromnej wartości: niezwykle silną i wciąż dobrze postrzeganą markę. Dlatego nasza strategia nie opiera się na wyłapywaniu i wykorzystywaniu słabości innych, tylko na konsekwentnej realizacji naszych własnych planów.

Stawiacie sobie Państwo także dość ambitne cele sprzedażowe. W jakim terminie uda się osiągnąć Państwu stabilna pozycję rynkową - w czasie gdy prasie ubywa czytelników?
Robimy dokładnie odwrotnie: stawiamy sobie racjonalne i ostrożne cele. Proszę zauważyć, że z naszej strony nie było żadnych hurraoptymistycznych zapowiedzi, żadnych setek tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Uczymy się na błędach innych wydawnictw, ale też po prostu
postępujemy konsekwentnie - tak jak to robił przez lata Infor z "Gazetą Prawną". Rozwój krok po kroku, może bez szaleństw, fajerwerków i wielkich kampanii wizerunkowych - ale ze skutkiem w postaci dzisiejszej niepodważalnej pozycji tytułu.
Dlatego kiedy mówimy o planach 100-110 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, jesteśmy konserwatywni. Zakładamy bardzo powolne wychodzenie mediów papierowych z kryzysu reklamowego. Byłoby miło przyjemnie się rozczarować, ale już osiągnięcie podawanych przez nas poziomów sprzedaży będzie oznaczało sukces naszego przedsięwzięcia.

Te same osoby z dwóch dotychczasowych tytułów mają tworzyć jeden, nowy. To się uda?
To już się udało. Moi zastępcy pochodzą z obu tytułów. Po pierwszym okresie, kiedy widać było pewną wzajemną rezerwę - całkiem zrozumiałą w takiej sytuacji - zaczęli ze sobą płynnie współpracować. Płynnie - to nie znaczy bez sporów, ale z dużym wzajemnym szacunkiem dla doświadczenia i wiedzy drugiej strony. Redaktorzy z GP przekonali się, że w "DZ" pracują prawdziwi fachowcy, a nie sensaci szukający politycznego zwarcia. Koledzy z "DZ" zobaczyli, że załoga "GP" to nie tylko fachowcy, ale i dziennikarze z krwi i kości, dla których zdobycie eksluzywnej, pewnej informacji jest taką samą gratką jak w "DZ".
Kiedy dołączył do nas dyrektor artystyczny Kasper Skirgajłło-Krajewski, mieliśmy skompletowaną grupę inicjatywną. Na tym etapie nie ma żadnych podstaw by się chwalić, ale proszę mi pokazać drugi taki projekt prasowy w Polsce, który powstałby w tak szybkim czasie. Przypomnę, że w czerwcu wiele osób uważało mnie, mówiąc delikatnie, za osobę niespełna rozumu, porywającą się na projekt nie do zrobienia w tym czasie i z tym ludźmi.
A ja wiedziałem, że jeśli znajdę grupę osób zdeterminowanych by to zrobić, damy radę.
Jasne, że produkt nie jest idealny, wiele rzeczy jest w nim do poprawienia i ulepszenia. Nie pamiętam jednak produktów dziennikowych, które po launchu nie byłyby poprawiane. Niektóre po krótkim czasie były wywracane do góry nogami, bo najpiękniej, najdłużej i najkosztowniej przygotowane makiety i koncepcje redakcyjne po prostu się nie obroniły.
Niektóre z tych tytułów są jeszcze dzisiaj na rynku, ale już bardziej siłą rozpędu niż siłą marki i wielkością sprzedaży.

Jacy nowi autorzy pojawią się w "Dzienniku Gazecie Prawnej"? Jakie jeszcze zmiany kadrowe nastąpią w tytule w tym roku?
Proszę zwrócić uwagę na to, że nowa gazeta rusza w momencie, w którym jesteśmy jeszcze przed przeprowadzeniem zwolnień i restrukturyzacją redakcji (jej warunki uzgodniliśmy ze związkiem zawodowym i reprezentacją załogi). Dlatego choć zgłaszają się do nas liczni autorzy, którzy pracują w innych mediach lub obecnie pozostają niezależni, rozmowy o wzmocnieniu zespołu o autorów zewnętrznych prowadzimy warunkowo. Nie mamy jeszcze pewności, kto z osób, które obecnie pracują w "DGP" przyjmie pod koniec września nasze oferty i będzie z nami tworzyć redakcję, która będzie od początku października pracować już w jednej lokalizacji, przy ul. Okopowej w Warszawie. Jestem jednak przekonany, że do końca roku na łamach "DGP" pojawi się grupa nowych, mocnych nazwisk autorskich.

Kim won US Open 2009

Winning family
Winning family

Kiss the cup
Kiss the cup

Wozniacki Reacts
Wozniacki Reacts

Comeback Queen Mom: Clijsters Wins US Open
By Matt Cronin
Sunday, September 13, 2009

In an extraordinary chapter to a delicious comeback to competition, new mother Kim Clijsters won her second US Open title with a decisive 7-5, 6-3 victory over Caroline Wozniacki on Sunday.

Battling swirling winds and an ambitious 19-year-old opponent, the 26-year-old Clijsters continued to go for her shots, dominated off the forehand side, stood strong in incredibly athletic rallies and grabbed the points that mattered the most.

Clijsters, who also won the 2005 US Open title, came into the match far more experienced and on a roll, having knocked off former champion Venus and Serena Williams en route to the final. Even though she had taken more than two years off to get married and have a child, Clijsters returned with the same weapons, just as quick, more mature and with a better understanding of her possibilities on the court.

“At that time I didn't look at it that way,” Clijsters said. “But maybe now I've become a lot more understanding of myself, how to deal when different emotions (that) come up.

"Maybe that's something when you're young and you get nervous. As an example, beating Venus a few rounds ago. Maybe in the past I would have been influenced a little bit about good results and then had the lack of that focus a little bit in the next round. So even the situation with Serena, those are things when you're 18, 19, can have a big impact on you. Now I have the experience of knowing how to deal with it and knowing myself a little bit better. I think that's the biggest difference, is that I know myself a lot better than I did a few years ago.”

Clijsters broke the Dane to go ahead 2-0 in the first set in a backhand crosscourt winner and it appeared that she might cruise to victory, but Wozniacki dug in, at times dictating play with her vicious backhand, running just as fast and hard as Clijsters and delighting in their crosscourt rallies.

Wozniacki broke Clijsters twice and went ahead 4-2, but the Belgian stormed back, and broke back to 4-4 when her foe double faulted. But the ninth seeded Wozniacki, who had won New Haven the week before the Open and who had upset Roland Garros champion Svetlana Kuznetsova en route to the final, broke again to 5-4 when she won a huge scramble point that had Clijsters sprinting back and forth chasing short balls and swerving lobs.

However, Clijsters wouldn't go away, and ran off three straight games to win the set, taking it when she got a ball into her wheelhouse and nailed her favored inside out forehand into the corner.

The wind calmed down in the second set and both women held serve to 3-2, but then Clijsters broke in the next game when Wozniacki erred on a backhand.

Clijsters appeared to grow a little nervous in the final few games but served intelligently, stayed steady and whenever she got an opportunity, banged heavy crosscourt forehands into Wozniacki's weaker side.

“The first couple of games I wanted to get into the match,” said Wozniacki, who was playing in her first major final. “I wanted to just know what I'm up against, and I fast found out that I'm up against a really strong player that doesn't give away any free points. I really had to fight for it. She played really well. She played aggressive. She just played better than me.”

The Belgian won the match when she put away a simple overhead and she became the first mother since Evonne Goolagong at 1980 Wimbledon to win a major.

Clijsters dropped to the ground in celebration and began to weep for joy.

Later, she would climb into the Friends' Box to hug her husband, New Jersey's Brian Lynch, as well as her coach, Wim Fisette, her trainer and friends.

Fisette knew once they began practicing at the beginning of the year that she'd have a shot at climbing back to the top, because Clijsters got stronger, was more relaxed as a happy mother to her 18-month-old daughter, Jada, and she began to further trust her weapons.

"It's a surprise, but the level isn't a surprise because she's such a big talent who doesn't need a year to get to her best level," he said. “She needed a few matches, but I knew she could do it at the Open. She went every day to practice and then to play with Jada and she didn't have the time to think about that she had to play Serena or a final tonight, because she was busy with Jada. It was perfect for her mind."

Right after the trophy presentation ended, Jada came down to the court, pranced around and played with the trophy. Clijsters said that she was happy to play the role as hero for working mothers.

“This is something that in my wildest dreams could never imagine happening,” she said. “So I kind of have to get used to the situation. I look forward to having that role a little bit maybe. It's something that I think as a woman and as a woman who has a family and being an athlete, I think it's possible. I think there are other athletes out there. Obviously in tennis we have Sybille Bammer, and she's doing really good, as well. But to win a Grand Slam now I think is obviously a big deal in women's tennis, and the history of women's tennis.”



Match Facts
- Clijsters won her second US Open title of her career.
- Clijsters had 36 winners (including service) to Wozniacki's 10.
- Clijsters had 3 aces; Wozniacki had zero.


niedziela, 13 września 2009

Ekstraklasa: Franciszek Smuda już czyni cuda

pb, ASinfo /15:50Wyrównaj z obu stron
Franciszek Smuda PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP
W spotkaniu 6. kolejki Ekstraklasy Polonia Warszawa uległa na własnym stadionie KGHM Zagłębiu Lubin 0:1 (0:1). W zespole gości na ławce trenerskiej "zadebiutował" Franciszek Smuda.
Przed rozpoczęciem meczu fani uczcili minutą ciszy pamięć zmarłego 4 września Marka Ruszkiewicza, wieloletniego działacza warszawskiego klubu, pracującego w Polonii do 2006 roku.

Wydarzeniem spotkania był przyjazd na Konwiktorską Franciszka Smudy - najbardziej popularnego ostatnio w mediach polskiego trenera. Najpierw za sprawą pogłosek o jego przyjściu do Polonii (ostatecznie trafił do Zagłębia), a ostatnio z powodu spekulacji na temat ewentualnego objęcia posady po zdymisjonowanym Leo Beenhakkerze. To właśnie Smuda jest faworytem kibiców, zresztą on sam nie ukrywa, że bardzo zależy mu na posadzie selekcjonera.

Na razie jednak popularny Franz podjął się zadania wyciągnięcia z ogromnego kryzysu Zagłębia, które w poprzednich pięciu meczach nie zdobyło nawet punktu, tracąc aż 15 bramek. O ile jednak w defensywie wyraźnie poprawiło grę, o tyle siła ofensywna lubinian wciąż pozostawia sporo do życzenia. Najlepszym dowodem jest fakt, że w pierwszej połowie goście nie stworzyli żadnej dogodnej okazji. Obrońcy Polonii skutecznie odcięli od podań napastnika Zagłębia Mouhamadou Traore (ściągniętego do Zagłębia na życzenia Smudy). Zastępujący w bramce pauzującego za czerwoną kartkę Sebastiana Przyrowskiego Radosław Majdan nudził się niemiłosiernie.

Inna sprawa, że poloniści też nie pokazali nic specjalnego. Bliscy zdobycia gola byli tylko w 31. minucie, gdy strzał z bliska Jacka Kosmalskiego znakomicie obronił Aleksander Ptak.

Po przerwie piłkarze Zagłębia zrozumieli, że na Konwiktorskiej można pokusić się o zwycięstwo. Sporo ożywienia wniosło wprowadzenie do gry Łukasza Hanzela, ale prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazało się postawienie na Dariusza Jackiewicza. Doświadczony pomocnik pojawił się na boisku w 76. minucie i kilkadziesiąt sekund później zdobył gola (po błędzie Radka Mynara i świetnej akcji Traore). Zadowoleni z wyniku goście cofnęli się do obrony i skutecznie wybijali z uderzenia słabo grającą Polonię. Kibice gospodarzy poderwali się dopiero w doliczonym czasie, gdy groźny strzał Marcelo Sarvasa obronił Ptak.

"Polonia nigdy nie spadnie" - skandowali ironicznie fani Czarnych koszul, którzy już powoli zapominają, że przed sezonem ich drużynę wymieniano wśród kandydatów do miejsc na podium.

Powiedzieli po meczu:

Franciszek Smuda, trener Zagłębia: Przyznaję, że nie była to oszałamiająca gra, ale na razie nie chodzi o styl. Gdy drużyna znajduje się na samym dnie, nie ma nic do stracenia. Dlatego nie broniliśmy się za wszelką cenę. Zawsze tłumaczę zawodnikom, że jeśli się gra o zwycięstwo, to w najgorszym razie jest remis. W ciągu dziesięciu dni, jakie miałem na przygotowanie drużyny, najwięcej można było zmienić w taktyce. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne - potrzebujemy jeszcze dwóch, trzech tygodni. Pojawianie się mojego nazwiska w kontekście następcy Leo Beenhakkera nie przeszkadzało mi w przygotowaniach do meczu z Polonią. To nawet przyjemne, ale podkreślam - jestem kandydatem, nikim więcej.

Duszan Radolsky, trener Polonii: Gratuluję rywalowi zwycięstwa. Nas czeka jeszcze mnóstwo pracy. Jesteśmy w takiej sytuacji jak Zagłębie, drużyna również przeżywa kryzys, z którego musimy jak najszybciej wyjść. Nie jesteśmy źle przygotowani fizycznie. Po porażkach często tak się mówi. Powodów jest wiele. Żałuję na przykład, że w czasie przygotowań do meczu z Zagłębiem nie mogłem skorzystać z moich kadrowiczów. Musimy również poprawić skuteczność. Teraz jest czas, żeby szybko wyciągnąć wnioski z błędów.

Polonia Warszawa - KGHM Zagłębie 0:1 (0:0)
Bramka - Dariusz Jackiewicz (76)
Sędzia: Hubert Siejewicz.
Widzów 2 500.

Polonia: Radosław Majdan - Marek Sokołowski, Radek Mynar, Piotr Dziewicki, Błażej Telichowski - Adrian Mierzejewski, Igor Kozioł (10. Łukasz Trałka), Marcelo Sarvas, Jarosław Lato - Filip Ivanovski (75. Michał Chałbiński), Jacek Kosmalski (63. Daniel Mąka).

KGHM Zagłębie: Aleksander Ptak - Szymon Kapias, Michał Stasiak (87. Łukasz Jasiński), Michał Łabędzki, Costa Nhamoinesu - Szymon Pawłowski (61. Łukasz Hanzel), Martins Ekwueme, Piotr Świerczewski, Mateusz Bartczak - Dawid Plizga (76. Dariusz Jackiewicz), Mouhamadou Traore.