środa, 30 września 2009

Raport o wojnie w Gruzji: Zaczęli Gruzini, ale po prowokacjach

ga gazeta.pl Reuters, IAR, PAP
2009-09-30, ostatnia aktualizacja 14 minut temu

Wojnę na Kaukazie w 2008 roku rozpoczęło gruzińskie bombardowanie Osetii Południowej - uznali autorzy raportu, który miał rozstrzygnąć kto odpowiada za konflikt z sierpnia 2008 roku. Jednak pierwsze strzały poprzedziła seria prowokacji i incydentów. Autorzy raportu alarmują, że ryzyko wybuchu kolejnej wojny jest wciąż wysokie.

Zbombardowana przez rosyjskie samoloty miasto Gori
Fot. Krzysztof Miller / AG
Zbombardowana przez rosyjskie samoloty miasto Gori
Wojna w Gruzji
fot. AP
Wojna w Gruzji
Unijny raport o wojnie w Gruzji
Fot. YVES HERMAN REUTERS
Unijny raport o wojnie w Gruzji
SERWISY
Do tej pory Gruzja i Rosja obwiniały się wzajemnie o rozpętanie konfliktu, który kosztował życie kilkuset osób i spowodował ucieczkę ze swoich domów dziesiątek tysięcy mieszkańców. Raport - przygotowany na zlecenie Unii Europejskiej - miał pokazać winnych rozpętania wojny. Dziś komisja niezależnych ekspertów ze szwajcarską ambasador Heidi Tagliavini na czele przedstawiła wyniki swojej pracy.

Wina Gruzji: Ostrzał Cchinwali

Raport stwierdza, że wojnę (w raporcie użyto słów: "zbrojną fazę konfliktu") rozpoczął gruziński ostrzał Cchinwali (stolicy Osetii Południowej) w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku.- Z punktu widzenia komisji, to Gruzja wywołała wojnę, atakując Cchinwali ciężką artylerią - oświadczyła jasno pani Tagliavini.

Z raportu wynika, że gruzińskie wojsko rozpoczęło działania wojenne, by przejąć kontrolę nad Osetią Południową, i nie stało się to - wbrew zapewnieniom prezydenta Micheila Saakaszwilego - w odpowiedzi na inwazję wojsk rosyjskich.

- Misja nie jest w stanie uznać za wystarczająco uzasadnione twierdzeń strony gruzińskiej co do rosyjskiej ofensywy zbrojnej dużych rozmiarów przed 8 sierpnia 2008 r. - głosi raport.

Odwetowe działania Rosji, byłyby usprawiedliwione, jednak zostały przeprowadzone z nadużyciem siły. Rosyjska obrona szybko przekształciła się w ofensywę na terytorium Gruzji. - Strona rosyjska także zasługuje na krytykę za znaczą liczbę naruszeń prawa międzynarodowego - podkreśliła ambasador Tagliavini

Wina Rosji: Prowokacje, paszporty, inwazja

Według raportu, to Moskwa odpowiada za wcześniejsze sprowokowanie napięcia wokół separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji. Rosja jest też odpowiedzialna za podsycanie separatystycznych dążeń obu regionów, m.in. poprzez wydawanie rosyjskich paszportów mieszkańcom, a w czasie konfliktu - za inwazję rosyjskich wojsk na bezspornie gruzińskie terytorium.

Osetia Południowa i Abchazja nie miały prawa do secesji

Według autorów raportu, Południowa Osetia i Abchazja (kontrolowane obecnie przez Moskwę regiony Gruzji, które domagają się niepodległości) nie miały prawa do secesji. Raport stwierdza, że uznanie ich niepodległości przez Rosję "musi być uznane jako nieważne w świetle prawa międzynarodowego" i jako naruszenie prawa Gruzji do integralności terytorialnej i do suwerenności.

Czystki etniczne

W raporcie podkreślono, że zarówno siły rosyjskie i południowoosetyjskie, jak i gruzińskie są odpowiedzialne za łamanie międzynarodowego prawa humanitarnego. Według komisji, w czasie konfliktu dochodziło do czystek etnicznych. Ich ofiarą padli przede wszystkim Gruzini zamieszkujący Osetię Południową. Jednak autorzy raportu powstrzymali się przed wskazaniem osób odpowiedzialnych za te przestępstwa. Jednocześnie ryzyko nowej konfrontacji ocenili jako "poważne".

Rosja zadowolona z raportu

Pierwsze reakcje Moskwy i Tbilisi wskazują, że obie strony konfliktu będą na swój sposób interpretować ustalenia międzynarodowej komisji.

Strona rosyjska jest na ogół zadowolona z raportu. Rosyjscy politycy zwracają uwagę, ze raport wskazuje na Gruzję jako państwo, które pierwsze rozpoczęło działania wojenne.

Władimir Cziżow, przedstawiciel Rosji przy Unii Europejskiej powiedział, ze "sprawozdanie w rzeczy najważniejszej jest obiektywne, zawiera wniosek, że konflikt rozpoczął się od agresji Gruzji przeciwko Osetii Południowej". Ambasador Cziżow zwrócił uwagę, że raport zawiera ponad tysiąc stron i szczegółowe wnioski można będzie zrobić po jego analizie.

Gruzja: My nie zaczęliśmy

Według pierwszych reakcji Gruzji, raport potwierdza, że Rosja "cały czas" przygotowywała się do wojny. Minister ds. zjednoczenia Temur Iakobaszwili powiedział, że raport nie obwinia jego kraju za rozpoczęcie wojny. - Nie znajdziecie tam ani jednego słowa mówiącego, że to Gruzja zaczęła wojnę - mówił dziennikarzom Iakobaszwili. Zdaniem ministra, raport potwierdza, że wojna na Kaukazie w 2008 roku rozpoczęła się przed siódmym sierpnia.

- Raport dowodzi, że Rosja przez cały czas przygotowywała tę wojnę, a 7 i 8 sierpnia były kulminacją - mówił Iakobaszwili. Stwierdził też, że dokument nie dotyczy tego, "kto zaczął wojnę".

Wyważona reakcja UE

W przygotowanym zawczasu komunikacie prasowym Unia Europejska powitała z zadowoleniem przekazanie raportu i "odnotowała" jego tezy. - Podkreślając niezależny charakter raportu, UE wyraża nadzieję, że jego ustalenia przyczynią się do lepszego zrozumienia powodów i przebiegu zeszłorocznego konfliktu i - w szerszej perspektywie - będą stanowić w przyszłości wkład w międzynarodowe wysiłki w dziedzinie dyplomacji zapobiegającej (konfliktom) - głosi oświadczenie UE.

UE ponownie wezwała do "pokojowego i trwałego" rozwiązania konfliktu w Gruzji, przypominając konieczność pełnego poszanowania niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej państw na mocy prawa międzynarodowego.

UE nie uznała ogłoszonej w wyniku wojny, pod rosyjskim parasolem, niepodległości republik Osetii Południowej i Abchazji; wcześniej mediacja francuskiego przewodnictwa w UE doprowadziła do zawieszenia broni między stronami (porozumienia z 12 sierpnia i 8 września). Jego przestrzeganie monitoruje na miejscu ustanowiona 15 września unijna misja obserwacyjna. Pod egidą UE, ONZ i OBWE w Genewie toczą się, z trudnościami, rozmowy na rzecz unormowania sytuacji w Gruzji.

10 miesięcy prac

UE powołała misję do ustalenia przyczyn i przebiegu konfliktu 2 grudnia ub.r., stawiając na jej czele doświadczoną w dyplomacji panią Tagliavini, która wcześniej kierowała misją obserwacyjną ONZ w Gruzji. Początkowo prace 19 ekspertów z dziedziny prawa międzynarodowego i humanitarnego, praw człowieka, historii i wojskowości miały się zakończyć do 31 czerwca; mandat misji został jednak przedłużony o dwa miesiące.

ME Siatkarek Polska - Rosja 3:1. Awans dalej realny


Szymon Bujalski, Bartłomiej Derdzikowski, Łódź
Pierwszy przegrany na własny życzenie set, a później trzy wygrane w fantastycznym stylu. Polki rozbiły w Łodzi Rosjanki i są blisko półfinału Mistrzostw Europy
Tak jak dzień wcześniej w pojedynku z Belgią nasze siatkarki musiały sobie radzić bez swojego trenera. Jerzy Matlak musiał zostać w szpitalu przy ciężko chorej żonie i Polki znów poprowadził Piotr Makowski. Tak samo będzie w czwartkowym spotkaniu z Bułgarią.

Na szczęście brak pierwszego trenera był jedynym osłabieniem polskiej drużyny. Uraz, jakiego kapitan Anna Barańska nabawiła się w meczu z Belgijkami, na szczęście nie okazał się na tyle poważny, by wykluczyć naszą przyjmującą z meczu z Rosjankami. Z Rosjankami, z którymi Polki zawsze miały i pewnie już zawsze będą miały na pieńku. I nie chodzi wcale o niechęć do siebie obu narodów. Cztery lata temu podczas chorwackich mistrzostw pokonaliśmy Rosjanki w półfinale 3:2. Rywalki miały wtedy sporo pretensji do sędziów i siatkarskim stosunkom polsko-rosyjskim na pewno to nie pomogło. Dwa lata później Rosjanki zrewanżowały się nam w meczu o brąz mistrzostw Europy. Wygrały 3:1 i zabrały nam medal. W lipcu - w dwóch meczach towarzyskich - było na remis.

W środę zaczęło się świetnie dla Polek, przede wszystkim dzięki środkowym. Pierwsze dwa punkty w meczu zdobyła Agnieszka Bednarek-Kasza, a później pod siatką szalała Katarzyna Gajgał, która doskonale współpracowała z Mileną Sadurek. Polki szybko uciekły rywalkom na cztery punkty i przez długi czas przewagę tę utrzymywały. Bardzo dobrze funkcjonowały właściwie wszystkie elementy poczynając od zagrywki, kończąc na przyjęciu i bloku. Po pojedynczym bloku Barańskiej Polki prowadziły nawet różnicą sześciu punktów (16:10). I nagle wszystko się popsuło. Polki chyba przestraszyły się największej gwiazdy Rosjanek Jekatriny Gamowej. Mierząca 202 cm wzrostu atakująca weszła na zagrywkę i zeszła z niej dopiero przy remisie. Z seta łatwego, zrobił się set nerwowy i... przegrany. Ostatni punkt Rosjanki zdobyły dzięki pojedynczemu blokowi Julii Sedowej (najlepiej blokująca w pierwszym secie - 5 razy) na Barańskiej. Tak jakby rywalki właśnie na naszej kapitan chciały pokazać, że to one rządzą w hali Polek. Barańska skończyła te partię ze skutecznością 17 proc. Z dwunastu ataków zakończyła tylko dwa.

Ale gospodynie nie dawały za wygraną. Drugą partię rozpoczęły fantastycznie. Przypomniały sobie, że świetne w ataku Rosjanki zawsze miały kłopoty z przyjęciem. Najpierw Bednarek-Kasza ustrzeliła z zagrywki Tatianę Koszeliewą, a później Joanna Kaczor Natalię Safronową. W drugiej partii zdobyły z zagrywki 6 punktów (w pierwszej tylko 2). Gospodynie prowadziły nawet różnicą siedmiu punktów (11:4), a później dokładnie tak samo jak w partii pierwszej - sześciu (16:10). I dokładnie jak wtedy, przewagę roztrwoniły. Sygnał do ataku ponownie dała Gamowa, przez którą w dwóch pierwszych setach przechodziła ponad polowa ataków Rosjanek. I w sumie nic dziwnego skoro druga "armata" rywalek Tatiana Koszeliewa zawodziła kompletnie - wykorzystała ledwie jeden z siedmiu ataków.

Rosjanki doprowadziły do remisu (20:20), ale tym razem końcówka seta należała do Polek. Zdobyły trzy kolejne punkty i chociaż później pozwoliły rywalkom zbliżyć się na punkt, to jednak to do nich należało ostatnie słowo. Milena Sadurek ustrzeliła z zagrywki Safronową i podopieczne trenera Makowskiego wygrały drugą partię do 22.

Na pierwszą przerwę techniczną w trzecim secie Polki schodziły przegrywając jednym punktem, ale doprowadziły do remisu i na drugą zeszły z boiska już jednym prowadząc. Władimir Kaziutkin wziął czas, gdy jego drużyna przegrywała już trzema punktami. Ale Polki dalej grały znakomicie. Już po przerwie trzy razy w jednej akcji obroniły ataki Gamowej i same zdobyły punkt. Seta skończyła atakiem z krótkiej świetna Joanna Kaczor, która w tej partii zdobyła 9 punktów. Paradoksalnie zawdzięcza to także samym Rosjankom, które skupiły się na neutralizowaniu Barańskiej. Błyszczała więc Kaczor i władzę w hali przejęły Polki.

Nie oddały jej także w partii czwartej. Niesione coraz głośniejszym dopingiem kibiców w łódzkiej Atlas Arenie dalej grały znakomicie, a Rosjanki zaczęły się gubić. Kompletnie nie wychodziła im zagrywka, miały ogromne problemy z przyjęciem i nie potrafiły zatrzymać szalejących przy siatce Kaczor i spółki. Na pierwszą przerwę techniczną Polki schodziły z przewagą pięciu punktów, na drugą trzech. Ich przewaga malała, aż stopniała do zera. Było po 20 i kibicom przypomniał się pierwszy przegrany set. Na szczęście Rosjankom popsuła się ich największa broń, czyli Gamowa. Polki powstrzymywały ją coraz częściej, a same były nie do zatrzymania. Po asie Bednarek-Kaszy wygrały trzeciego seta z rzędu do 22. Gamowa płakała. Mogą skończyć bez medalu. Polki są go znacznie bliżej.

poniedziałek, 28 września 2009

France shows support for Polanski after sex crime arrest




PARIS, France (CNN) -- French authorities expressed solidarity with Roman Polanski's family Monday after authorities arrested the filmmaker on a 1970s sexual-offense charge involving a 13-year-old girl.
Roman Polanski attends a film premiere in Paris, France, in June 2009.

Roman Polanski attends a film premiere in Paris, France, in June 2009.

French Foreign Minister Bernard Kouchner said he hoped authorities would respect Polanski's rights "and that the affair (will) come to a favorable resolution," the Foreign Ministry said in a statement.

The French culture and communications minister, Frederic Mitterrand, said he "learned with astonishment" of Polanski's arrest. He expressed solidarity with Polanski's family and said "he wants to remind everyone that Roman Polanski benefits from great general esteem" and has "exceptional artistic creation and human qualities."

Investigators in the United States say Polanski drugged and raped a 13-year-old girl in the 1970s. Polanski pleaded guilty in 1977 to having unlawful sexual intercourse with a minor, but he fled the United States before he could be sentenced and settled in France.

U.S. authorities have had a warrant for his arrest since 1978. Police in Switzerland arrested Polanski on that warrant Saturday after the 76-year-old tried to enter Switzerland to attend the Zurich Film Festival, which is holding a tribute to Polanski this year.

Filmmakers have reacted with outrage at the arrest.

"As a Swiss filmmaker, I feel deeply ashamed," Christian Frei said.

"He's a brilliant guy, and he made a little mistake 32 years ago. What a shame for Switzerland," said photographer Otto Weisser, a friend of Polanski.

The Polish Filmmakers Association posted a letter on its Web site Monday from the European Film Academy secretariat that protested "the arbitrary treatment of one of the world's most outstanding film directors."

The letter, which was read aloud at the festival, was signed by directors Wim Wenders, Volker Schloendorff and Bertrand Tavernier; actress Victoria Abril; cinematographer Peter Suschitzky; and screenwriter and actor Jean-Claude Carriere.

Mitterrand said he has spoken with French President Nicolas Sarkozy and that Sarkozy "shares his hope for a rapid resolution to the situation which would allow Roman Polanski to rejoin his family as quickly as possible."

Mitterrand said he "greatly regrets that Mr. Polanski has had yet another difficulty added to an already turbulent existence."

Polanski won an Academy Award for best director in 2003 for "The Pianist." He was nominated for best director Oscars for "Tess" and "Chinatown" and for best writing for "Rosemary's Baby," which he also directed.

A spokesman for the Swiss Justice Ministry said Polanski was arrested upon arrival at the airport.

A provisional arrest warrant was issued last week out of Los Angeles, California, after authorities learned he was going to be in Switzerland, Sandi Gibbons, spokeswoman for the Los Angeles County district attorney's office, told CNN on Sunday.

There have been repeated attempts to settle the case over the years, but the sticking point has always been Polanski's refusal to return to attend hearings. Prosecutors have consistently argued that it would be a miscarriage of justice to allow a man to go free who "drugged and raped a 13-year-old child."

The Swiss Justice Ministry said Polanski was put "in provisional detention." But whether he can be extradited to the United States "can be established only after the extradition process judicially has been finalized," ministry spokesman Guido Balmer said in an e-mail. Video Watch what happens now for Polanski »

Gibbons said the extradition process will be determined in Switzerland, but said authorities are ready to move forward with Polanski's sentencing process, depending on what happens in Zurich.

Polanski was accused of plying the then-teenage girl, Samantha Geimer, with champagne and a sliver of a Quaalude tablet and performing various sex acts, including intercourse, with her during a photo shoot at actor Jack Nicholson's house. He was 43 at the time.

Nicholson was not at home, but his girlfriend at the time, actress Anjelica Huston, was there.

She said Polanski did not strike her as the type of man who would force himself on a young girl.

"I don't think he's a bad man," she said in a probation report. "I think he's an unhappy man."

Polanski's lawyers tried this year to have the charges thrown out, but a judge in Los Angeles rejected the request. However, Los Angeles Superior Court Judge Peter Espinoza left the door open to reconsider his ruling if Polanski shows up in court.

According to court documents, Polanski, his lawyer and the prosecutor thought they'd worked out a deal that would spare Polanski from prison and let the teen avoid a public trial.

But the original judge in the case, who is now dead, first sent the director to maximum-security prison for 42 days while he underwent psychological testing. Then, on the eve of his sentencing, the judge told attorneys he was inclined to send Polanski back to prison for another 48 days.

Polanski fled the United States for France, where he was born.

In the February 2009 hearing, Espinoza mentioned a documentary film, "Roman Polanski: Wanted and Desired," that depicts backroom deals between prosecutors and a media-obsessed judge who was worried his public image would suffer if he didn't send Polanski to prison.

"It's hard to contest some of the behavior in the documentary was misconduct," Espinoza said. But he declined to dismiss the case entirely.

advertisement

Geimer is among those calling for the case to be tossed out. She filed court papers in January saying, "I am no longer a 13-year-old child. I have dealt with the difficulties of being a victim."

Geimer, now 45, married and a mother of three, sued Polanski and received an undisclosed settlement.