piątek, 27 listopada 2009

Jacyków: Geje adoptujący dzieci to skur***

Sądzisz, że Tomek Jacyków uważa się za stuprocentowego mężczyznę? Myślisz, że planuje zalegalizować swój wieloletni związek? A może chciałby zaadoptować dziecko? Chcesz się przekonać? Oto kolejna część Pytajnika Dziennika. Tylko przed nami znany stylista nie miał żadnych tajemnic.

Aneta Slezak: Tomku uważasz się za stuprocentowego mężczyznę?


Tomek Jacyków: Absolutnie, w każdym calu.



A co to dla ciebie znaczy?


Przede wszystkim odpowiedzialność

i dojrzałość. Dojrzałość psychiczną, emocjonalną i fizyczną. Stuprocentowy facet ma odwagę zmagać się z życiem, brać wszystko na swoje bary. Za takiego faceta właśnie się uważam.

Gej? Hetero?


To tylko orientacja. Z prawdziwym męstwem nie ma nic wspólnego. Dowód? Heteroseksualni mężczyźni często nazywają swoich mniej rozgarniętych kumpli ciotami, nie mając przecież na myśli ich preferencji seksualnych...



Zadbany macho czy piwny brzuszek i dziurawe skarpetki? Może

to się liczy?


Niestety, drugorzędowe cechy samcze także nie. Facetem z krwi i kości może być zarówno ten, który spędza w łazience półtorej godziny, byleby robił to subtelnie i dyskretnie, jak i ten, dla którego dbanie o siebie nie ma najmniejszego znaczenia. Ale i taki agent Tomasz - figo-fago, szalony kefir, Casanova barów mlecznych, może być stuprocentowym mężczyzną!

Jak w takim razie oceniasz naszych krajowych przedstawicieli płci brzydszej?


Faceci w Polsce są bardzo różni i ten stan się pogłębia. Trzeba pamiętać, że nasze społeczeństwo to ciągle bardzo młoda demokracja. Jedni chłoną ją szybciej, inni wolniej, jedni są na wszelkie nowinki otwarci, a inni wręcz przeciwnie. To dotyczy każdej dziedziny życia, także mody

. Są miejsca w Warszawie, w których można spotkać świetnie ubranych facetów. Nasze młode wilczki niczym nie ustępują kolegom z Paryża, Londynu czy Nowego Jorku.

Od 14 lat żyjesz z tym samym partnerem. Jak wygląda wasz związek?


Od 4 lat właściwie nie wygląda, bo Tomek pracuje na stałe w Anglii. Codziennie wieczorem włączamy Skype'a i towarzyszymy sobie we wszelkich domowych czynnościach. Poza tym jest zupełnie normalnie. Naprawdę niczym się nie różnimy od reszty ludzi. Niezależnie od orientacji seksualnej łączenie się w pary leży w naturze człowieka.

Myślałeś kiedyś o zalegalizowaniu tego związku?


Po spędzeniu z kimś tylu lat bez żadnego papierka, przymusu i zobowiązań nie ma to najmniejszego znaczenia. Oczywiście martwię się, że jak wyląduje w szpitalu to Tomek nie będzie mógł mnie odwiedzić ani zadecydować o ewentualnych zabiegach. To rzeczywiście jest problem

, który należy jakoś rozwiązać. Natomiast sama legalizacja? Raczej nie. Ja naprawdę nie planuję adoptować dzieci
ani zakładać ochronki, bo nie mam takiej potrzeby.



A uważasz, że geje w ogóle powinni mieć taką możliwość
?

Faceci, którzy w tej chwili zdecydowaliby się wspólnie wychowywać dziecko
, musieliby być skończonymi sku….ami i egoistami. I nie chodzi mi o to, że mogą zrobić to źle, tylko o przykrości, jakie spotykałyby tego młodego człowieka na każdym kroku… Jeżeli w naszym społeczeństwie dojdzie do mentalnego przewrotu to nie mam nic przeciwko. Na razie Polacy nie są na takie historie gotowi. Z drugiej strony mam świadomość, że homoseksualizm wcale nie wyklucza pragnienia posiadania potomstwa. Ci faceci naprawdę marzą o założeniu rodziny
i wychowywaniu dzieci
. Pod tym względem uważam się za dość szczęśliwego geja...

Otwarcie deklarujesz, że nie lubisz homoseksualistów. Skąd w tobie, geju, takie uprzedzenie?
Stąd, że moim zdaniem środowisko polskich homoseksualistów to najbardziej nietolerancyjna społeczność w naszym kraju. Nigdy nie byłem przez nich akceptowany. Dlaczego? Bo kiedy oni bali się własnego cienia, ja otwarcie mówiłem, jaki jestem. A teraz, kiedy bycie gejem jest supermodne, a jak nie bycie, to chociaż posiadanie takowego za przyjaciela, też mnie nie lubią, bo jestem dla nich za mało pedalski.

Poseł zaskarżył Traktat Lizboński; ma 63 podpisy

PAP, PH/27.11.2009 19:44

Antoni Macierewicz, fot. Bartłomiej Zborowski
PAP

Poseł PiS Antoni Macierewicz poinformował, że skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o orzeczenie niezgodności z ustawą zasadniczą Traktatu z Lizbony. Jak dodał, pod wnioskiem podpisało się 61 posłów PiS i dwóch niezrzeszonych.
Autorzy wniosku - jak napisano w jego uzasadnieniu - uważają, że zaskarżone przez nich "unormowania Traktatu z Lizbony oznaczają, że w tym kształcie jest on niezgodny zarówno z zasadą pierwszeństwa konstytucji przed każdym innym unormowaniem prawnym, jak i z zasadą suwerennego i demokratycznego stanowienia o losie RP".

Wnioskodawcy zaskarżają Traktat, uważając, że jego przepisy mogą doprowadzić do sytuacji, że Polska będzie musiała zaakceptować rozstrzygnięcia unijnych organów, nawet jeśli polskie władze nie będą ich akceptować. Taka sytuacja zaś - zdaniem wnioskodawców - godzi w zasadę suwerenności narodu, który bezpośrednio lub przez swoich przedstawicieli, czyli władze, decyduje o sprawach swego państwa. Według autorów wniosku, prawo unijne nie może być nadrzędne nad prawem krajowym.

Zgodnie z Traktatem Lizbońskim od 2014 r. w kwestiach, w których Rada UE podejmuje decyzje kwalifikowaną większością, obowiązywać zacznie system podwójnej większości państw (55 proc.) i obywateli (65 proc.) - jest on mniej korzystny z polskiego punktu widzenia niż obecny system nicejski. Odsunięcie w czasie obowiązywania tej zasady do roku 2014 odbyło się na wniosek Polski.

Do tego czasu będą obowiązywały dotychczasowe, korzystne dla Polski zasady głosowania w Radzie UE, które przewiduje Traktat z Nicei. Jednak - również na wniosek Polski - przez prawie trzy kolejne lata, od 1 listopada 2014 do 31 marca 2017 roku, każdy kraj będzie mógł zażądać powtórnego głosowania w systemie nicejskim i jeśli zbuduje mniejszość blokującą, decyzja nie zapadnie.

Ponadto Traktat znosi zasadę jednomyślności w Radzie (ministrów) UE - czyli jest to zniesienie prawa weta pojedynczych państw - w ponad 40 sprawach - głównie proceduralnych; weto utrzymano jednak w takich kwestiach, jak zmiany w traktatach, poszerzenie UE, polityka zagraniczna i obronna, zabezpieczenie socjalne, podatki i kultura.

- Traktat jest zaskarżony w całości, a w szczególności przepisy Traktatu, które zmieniają regulacje dotychczasowych traktatów pozwalające na głosowanie większością, co skutkuje tym, że Rzeczpospolita może znaleźć się w sytuacji, że nie akceptując danej zmiany ustawowej, będzie musiała ją przyjąć - powiedział Macierewicz.

Wnioskodawcy zaskarżyli art. 1 i 2 Traktatu Lizbońskiego "w tym zakresie, w jakim zmienione przez niego artykuły Traktatu o UE dopuszczają stanowienie przez Radę Unii Europejskiej wbrew stanowisku RP aktów prawnych obowiązujących na terytorium RP lub wiążących ją w stosunkach zewnętrznych".

Według wnioskodawców przepisy te są niezgodne z art. 90 ust 1 i 3 konstytucji. Przewiduje on, że RP może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach oraz, że wyrażenie zgody na ratyfikację takiej umowy może być uchwalone w referendum ogólnokrajowym.

Ponadto, jak podkreślono, przepisy art. 1 i 2 Traktatu są niezgodne z przepisem ustawy zasadniczej, stanowiącym, że konstytucja jest najwyższym prawem RP. "Co w szczególności oznacza niezgodność z wyrażoną w preambule Konstytucji RP zasadą suwerennego i demokratycznego stanowienia Rzeczypospolitej Polskiej o losie Ojczyzny oraz zasadą nadrzędności Konstytucji RP nad wszelkim prawem obowiązującym w RP" - czytamy w uzasadnieniu wniosku.

Posłowie wnoszą także o orzeczenie przez Trybunał, że Deklaracja nr 17 dołączona do aktu końcowego konferencji międzyrządowej, która przyjęła Traktat z Lizbony, jest niezgodna z polską ustawą zasadniczą, gdyż - jak uzasadniał Macierewicz - "stanowi ona o wyższości prawa unijnego nad konstytucją".

Równocześnie wnioskodawcy - na wypadek gdyby TK nie orzekł o niezgodności z konstytucją zaskarżonych przez nich postanowień Traktatu - zwracają się do Trybunału o orzeczenie niezgodności z ustawą zasadniczą art. 1 ustawy o ratyfikacji Traktatu z Lizbony.

- Ustawa zezwoliła na ratyfikację, nie wskazując na konieczność dołączenia do Traktatu ustaw okołotraktatowych, które pozwoliłyby na akceptację (unijnego) ustawodawstwa podejmowanego większością głosów poprzez uprzednie przyjmowanie ustaw sejmowych - powiedział Macierewicz.

W jego opinii, "aby Traktat mógł być uznany za zgodny z konstytucją, musiałyby istnieć ustawy okołotraktatowe, które mówiłyby, że przed rozważaniem przez przedstawiciela Polski wniosku, który jest głosowany większością w Unii Europejskiej, każdorazowo musiałaby być ustawa Sejmu, Senatu lub referendum, dokładnie tak jak jest w Niemczech i Czechach".

W Niemczech w związku z Traktatem Lizbońskim parlament przyjął ustawy kompetencyjne. W myśl ustaw stanowisko parlamentu powinno być podstawą dla działań rządu, ale ten będzie miał możliwość odstąpienia od wytycznych parlamentu w przypadku zaistnienia istotnych powodów.

Bundestag będzie też m.in. wyrażał zgodę w przypadku przeniesienia kompetencji na UE w takich dziedzinach jak prawo karne, polityka obronna, ochrona środowiska, prawo rodzinne w aspekcie transgranicznym czy prawo pracy i sprawy socjalne, a także w przypadku zastosowania tzw. klauzuli elastyczności, która daje UE możliwość podejmowania działań w sferach nieprzewidzianych traktatem.

Macierewicz przyznał, że miał wątpliwości, czy można złożyć wniosek do Trybunału, w sytuacji gdy - jak to jest obecnie - Traktat Z Lizbony nie jest jeszcze opublikowany w polskim Dzienniku Ustaw. - Brałem to pod uwagę. Po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw UE takie wątpliwości powinny ustąpić. Czekanie w nieskończoność byłoby nieracjonalne - podkreślił.

Macierewicz zaznaczył, że gdyby wniosek był zakwestionowany ze względów formalnych, złoży go ponownie, po publikacji Traktatu w polskim Dzienniku Ustaw.

W ocenie posła PiS, jeżeli Trybunał nie przychyli się do wniosku, to "popełni samobójstwo", bo pozbawi się kompetencji do orzekania o zgodności unijnego prawa z konstytucją i przyjmie jego wyższość nad polskim ustawodawstwem.

Podobny wniosek do TK ma przygotowany grupa senatorów PiS. Jak powiedział PAP senator Piotr Andrzejewski ze złożeniem wniosku czekają do czasu opublikowania Traktatu z Lizbony w polskim Dzienniku Ustaw.

Tiger Woods miał wypadek

mo, reuters
2009-11-27, ostatnia aktualizacja 2009-11-27 21:55
Tiger Woods wystąpi w turnieju Bridgestone Invitational
Tiger Woods wystąpi w turnieju Bridgestone Invitational
Fot. Sam Greenwood Getty Images

Najlepiej opłacany sportowiec świata i najlepszy golfista w historii miał wypadek samochodowy - podało Orlando Sentinel. Tiger Woods trafił do szpitala, ale jak powiedział w telewizji CNN burmistrz Windermere golfista z siniakami i obtarciami na twarzy został już wypisany ze szpitala.

Najlepszy golfista świata Tiger Woods i jego żona Elin na meczu nr 4 finału NBA
Fot. David J. Phillip AP
Najlepszy golfista świata Tiger Woods i jego żona Elin na meczu nr 4 finału NBA
Tiger Woods wygrał rywalizację na polu Muirfield GC, sięgając po czwartą wygraną w turnieju Memorial Tournament
Fot. Andy Lyons/Getty Images
Tiger Woods wygrał rywalizację na polu Muirfield GC, sięgając po czwartą...
Tiger Woods i Sam
Fot. Travis Lindquist Getty Images
Tiger Woods i Sam
SERWISY
Do wypadku doszło w piątek nad ranem. Woods z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z podjazdu swojej posiadłości w Isleworth pod Orlando, strącił hydrant i uderzył w drzewo znajdujące się na terenie posesji swojego sąsiada. Poduszki powietrzne w Cadillacu Escalade nie wypaliły, co oznacza, że golfista jechał mniej niż 33 mile na godzinę.

Tiger Woods miał wypadek

Woods trafił do szpitala w stanie ciężkim - podała policja z Florydy i informacja trafiła od razu na czołówki wszystkich amerykańskich serwisów. Jak ujawnił Orlando Sentinel wypadek zdarzył się o drugiej w nocy, policja poinformowała o zdarzeniu dopiero 12 godzin później. Policja cały czas ustala przyczyny wypadku, ale wiadomo, że Woods nie prowadził pod wpływem alkoholu. W samochodzie nie było nikogo oprócz kierowcy.

Burmistrz Windermere Gary Bruhn powiedział w telewizji CNN, że Woods został już wypuszczony ze szpitala. - Miał kilka ran na twarzy, według mnie to nic poważnego - powiedział.

Kim jest Tiger Woods

33-letni Woods to jeden z najlepszych golfistów w historii, obecnie numer jeden na wszystkich światowych listach i najlepiej opłacany sportowiec na świecie. W zeszłym roku jego konto powiększyło się o 110 mln dolarów.

Zawodową karierę zaczął w 1996 roku, wygrał 97 turniejów w zawodowych, 71 z cyklu PGA Tour, 38 European Tour. W obu tych turniejach jest trzecim zawodnikiem w historii. Wygrał 14 Major Championship.

W 2009 roku po długim okresie przerwy spowodowanej poważną operacją kolana Woods udanie wrócił do zawodowego golfa. Wygrał sześć turniejów, ale nie udało mu się wygrać 15. w karierze Majora. Mimo to sezon mógł uznać za udany.

Ojciec wymyślił Tigera

Ojciec był dla niego kimś wyjątkowym. Earl Woods, Afroamerykanin z domieszką krwi indiańskiej i chińskiej, w młodości był niezłym baseballistą, jednym z pierwszych czarnych, którzy dostali się do drużyny w college'u. Miał propozycję gry z zawodowcami, ale odrzucił ją, bo chciał skończyć studia. Był ambitny. - Nie miałem w młodości sportowego idola, najbliżej był Joe Louis [słynny bokser], ale był niewykształcony - mówił Earl. To on wymyślił przydomek "Tiger" dla swojego syna z drugiego małżeństwa. Woods junior w rzeczywistości ma bowiem na imię Eldrick. "Tygrys" - tak wołano na południowowietnamskiego generała Vuong Dang Phonga, z którym Earl Woods zaprzyjaźnił się podczas wojny w Wietnamie. Earl służył w zielonych beretach, brał udział w wielu niebezpiecznych akcjach, zajmował się też przesłuchiwaniem więźniów. Złośliwi twierdzili, że zdobytą wiedzę socjotechniczną wykorzystał potem, szkoląc syna.

Tiger Woods to bowiem szczegółowo zaplanowana inwestycja. O tym, że syn zostanie najlepszym golfistą świata, Earl zdecydował już, zanim ten się narodził. Kijem nauczył go machać w wieku trzech lat. Gdy Tiger miał ich osiem, występował już w telewizyjnym show o cudownych dzieciach i wygrywał turnieje z dziesięciolatkami. Gdy był jeszcze niemowlakiem, ojciec puszczał mu też płyty jazzowe, bo to "ostatnia kreatywna dziedzina sztuki".

Temat golfisty wszech czasów wyhodowanego przez ojca jest wałkowany w USA od lat. Jedni twierdzą, że Earl zrobił z Tigera robota, inni - że Woods junior ma po prostu niebywały talent. - Nigdy nie traktowałem syna jak dziecka, traktowałem go jak równego sobie - mówił Earl. Obrażał się, gdy porównywano go do despotycznych rodziców, np. Stefano Capriatiego, ojca tenisistki Jennifer. - Nie wychowywałem Tigera na mistrza, wychowywałem go na dobrego człowieka - mówił w wywiadzie dla "Golf Digest" w 2001 r. Był jednak z syna bardzo dumny. - Wiecie, na czym polega fenomen Tigera? On kocha rywalizację, gdyby miał wystartować w zawodach na to, kto szybciej wypije szklankę wody, też byłby faworytem - mawiał Earl Woods.