sobota, 18 czerwca 2011

Płock: Tragedia na pikniku lotniczym. Rozbił się wicemistrz Polski w akrobacji


ga PAP, IAR
2011-06-18, ostatnia aktualizacja 11 minut temu
Moment uderzenia samolotu o lustro wody
Moment uderzenia samolotu o lustro wody
Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta

Na płockim pikniku lotniczym rozbił się samolot pilotowany przez Marka Szufę wicemistrza Polski w akrobacji samolotowej. Jego maszyna wpadła do Wisły. Ratownicy szybko wydobyli pilota z wraku maszyny. Na razie nie wiadomo czy przeżył wypadek.

Tuż po uderzeniu o lustro wody
Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta
Tuż po uderzeniu o lustro wody
Wrak samolotu Marka Szufy
Fot. Dominik Dziecinny / Agencja Gazeta
Wrak samolotu Marka Szufy
Akcja ratunkowa na Wiśle
Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta
Akcja ratunkowa na Wiśle


Po wypadku na rzece błyskawicznie rozpoczęła się akcja ratunkowa, w której brali udział ratownicy i płetwonurkowie. Szybko wydobyto pilota z wraku maszyny, jednak mężczyzna przebywał pod wodą przez kilka minut. Strażacy relacjonowali, że był zakleszczony i przypięty pasami, więc były trudności z wyciągnięciem go na powierzchnię. Akcja była bardzo ofiarna. Dwóch płetwonurków z obrażeniami rąk przewieziono do szpitala. Poranili się przy rozcinaniu wraku. Pilota przez kilkadziesiąt minut reanimowano na brzegu rzeki. Później odwiozła go karetka reanimacyjna. Na miejscu był też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Trwa akcja reanimacyjna pilota Marka Szufy - poinformował naczelny lekarz szpitala wojewódzkiego w Płocku Krzysztof Gogolewski. Nie chciał wypowiadać sie na temat stanu pacjenta i dalszych rokowań.

Kadłub maszyny wbił się w dno rzeki

Informacje o katastrofie dostaliśmy na Alert24: - Wypadek podczas pikniku lotniczego w Płocku. Samolot zahaczył skrzydłem o taflę wody i rozbił się - napisał Michał.

Marek Szufa to bardzo doświadczony pilot. W Płocku pilotował swoją dwupłatową maszynę christen eagle II. Podczas pokazu akrobacji samolot niebezpiecznie zbliżył się do lustra wody i roztrzaskał się. Prezes aeroklubu ziemi mazowieckiej Włodzimierz Strześniewski powiedział, że maszyna uderzając w powierzchnię wody doszczętnie się rozbiła. - Od ratowników otrzymałem informację, że kadłub wbił się w dno rzeki - powiedział Strześniewski. Po wypadku pokazy natychmiast zostały przerwane. Na razie nie wiadomo dlaczego doszło do wypadku: czy zawiódł samolot, czy pilot popełnił błąd.

Pechowy Air Snake

Do tragedii doszło w czasie najbardziej widowiskowej części pikniku: połączenia slalomu i wyścigu, który organizatorzy nazwali AirSnake. Samoloty, ciągnąc za sobą smugę białego dymu, miały na wysokości 15 metrów manewrować między przeszkodami ustawionymi na rzece. Za sterami miała zasiąść elita polskich pilotów.

Kultowy dwupłat

Gdy w piątek dziennikarze płockiej Gazety Wyborczej dzwonili do Marka Szufy, pilota od ponad 30 lat, był w trakcie dopieszczania swojego dwupłatowca. Na pytanie, czy ten akrobacyjny samolocik produkcji amerykańskiej traktuje jak dziecko, które nigdy nie dorasta i wymaga opieki, żartował: - Pan mówi o moim samolocie? Bo myślałem, że o mnie. Tych samych słów, które pan powiedział o samolocie, w stosunku do mnie regularnie używa moja żona - śmiał się Marek Szufa.

Dodał, że jego dwupłat zasługuje na stałą porządną opiekę, choćby ze względu na swoją unikatowość. Mowa przecież o jedynej takiej maszynie w kraju, jednej z niewielu w Europie, a na całym świecie jest ich zaledwie 1,2 tys. Nic dziwnego, że właściciel określa go mianem "kultowego". Kupił go w Stanach Zjednoczonych, rozebrał, zapakował do bagażnika i za niewielką opłatą przewiózł boeingiem. - Nie było z tym problemu, mówimy przecież o malutkim samolociku o rozpiętości skrzydeł jedynie sześć metrów. Jego zaletą jest szybkość, sprawne obracanie się, dzięki czemu świetnie sprawdza się w powietrznych akrobacjach - opowiada Marek Szufa. - Gdy tak z panem rozmawiam, nie przestaję przy nim pracować. Chcę bowiem, by jak najlepiej zaprezentował się w ten weekend w Płocku. Jak najpiękniej lśnił - mówił pilot.

"Lotnictwo jest moją największą pasją"

Marek Szufa ma wylatane ponad 20 tys. godzin na różnych typach samolotów i ok. tysiąca godzin na szybowcach. Na swojej stronie internetowej napisał, że lotnictwo od zawsze było jego największą pasją.

Od 1979 r. był pilotem liniowym w PLL LOT, miał uprawnienia na samoloty pasażerskie An-24, Ił-18 oraz Tu-154 (w wersjach B2 oraz M), a od 1990 r. był kapitanem Boeinga 767. Na emeryturę odszedł w 2006 r. Potem założył własną firmę i latał na pokazach lotniczych.

Prócz dwupłatowca Christen Eagle, który rozbił się w Płocku, na pokazy lotnicze Szufa latał też maszynami: Curtis Jenny, Jak-18 (radziecki samolot szkolno-treningowy z czasów tuż po II wojnie światowej), Spitfire MK VB (słynny brytyjski myśliwiec z II wojny światowej), CSS-13 (polska wersja radzieckiego Po-2, czyli "Kukuruźnika") oraz dwie maszyny akrobacyjne Extra 330 i Extra 300SX.

Tragedie na piknikach

To nie pierwsza tragedia, do jakiej doszło podczas niezwykle popularnych w Polsce pikników lotniczych. 30 sierpnia 2009 r. w czasie Air Show w Radomiu katastrofie uległ białoruski samolot Su-27. Maszyna, którą leciało dwóch pilotów, spadła ok. 100 m od zabudowań między Małęczynem a Makowem. Tragedia wydarzyła się w czasie pokazu akrobacji w drugim dniu imprezy. W katastrofie zginęli dwaj doświadczeni lotnicy z Białorusi z ponad 20-letnim stażem lotniczym: płk. Aleksandr Marficki i pułk. Aleksandr Żurawlewicz. Wyniki śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy zostały utajnione.

Dwa miesiące wcześniej - 28 czerwca 2009 r., tuż po zakończeniu VI Małopolskiego Pikniku Lotniczego w Krakowie również doszło do tragicznego wypadku. Samolot Cessna 172, około pół kilometra od miejsca startu, spadł w parku Tysiąclecia, między osiedlami Oświecenia a Tysiąclecia. W wyniku wypadku śmierć poniosły dwie osoby - pilot, który zginął na miejscu, oraz jeden z trójki pasażerów, który zmarł w szpitalu. Powodem katastrofy był błąd pilota oraz przeciążenie maszyny.

Na radomskim Air Show, doszło do jeszcze jednej tragedii - 1 września 2007 r. zginęło dwóch pilotów grupy Żelazny. Ich samoloty zderzyły się na wysokości 30 metrów, przy prędkości 300 km/h. Do kolizji doszło podczas wykonywania figury akrobatycznej, zwanej różyczką lub rozetą. W wypadku zginęli założyciel grupy: 64-letni Lech Marchelewski i 24-letni Piotr Banachowicz.

Dwa lata wcześniej - 27 maja 2005 r. - awionetka typ TS8 GIEZ zahaczyła podwoziem o dach domu, odbiła się od niego i uderzył w ziemię. Do wypadku, w którym zginęły dwie osoby (pilot i pasażer) doszło w Góraszce podczas lądowania. Maszyna wracała z lotu treningowego, za dwa dni miała wziąć udział w pokazach lotniczych w Mińsku Mazowieckim.

W czerwcu 1997 r. podczas II Międzynarodowego Pikniku Lotniczego w podwarszawskiej Góraszce doszło do wypadku duńskiego śmigłowca morskiego. W wypadku nikt nie zginął. Ciemnobłękitny Westland "Lynx" duńskiej marynarki wojennej z trzyosobową załogą wzniósł się stromo i wykonywał skręt w płaszczyźnie skośnej do ziemi. Helikopter sprawił wrażenie, że pilot nie zdołał go w porę wyciągnąć, maszyna uderzyła podwoziem w murawę lotniska wzbijając tumany kurzu. Skośnie sunąc maszyna złamał podwozie i przewrócił się na bok.

Eurobasket 2011: falstart Biało-Czerwonych


dzisiaj, 19:45 MP / Onet.pl
 Katarzyna Dźwigalska (C)
fot. PAP/Andrzej Grygiel

Reprezentacja Czarnogóry pokonała Polskę 70:53 (18:15, 19:11, 17:12, 16:15) w pierwszym spotkaniu rozgrywanych w naszym kraju mistrzostw Europy w koszykówce kobiet. W niedzielę Polki grają bardzo ważne spotkanie z Niemkami.

W pierwszej kwarcie po przechwycie i punktach z kontrataku Agnieszki Skobel Polki prowadziły 13:12. Wtedy jednak do głosu doszła Anna DeForge. Trafiała kolejne rzuty i Czarnogóra wyszła na prowadzenie (18:13), którego nie oddała do końca spotkania.

W drugiej kwarcie przewaga rywalek naszej kadry wzrosła do 11 "oczek". Po 20 minutach Czarnogóra prowadziła 37:26, a duża w tym zasługa Jeleny Dubljević, DeForge i Ivy Perovanović. Ta pierwsza zdobyła dziewięć punktów, a jej dwie koleżanki po osiem. W polskim zespole trudno było wyróżnić jakąkolwiek zawodniczkę, bo aż pięć z nich rzuciło po cztery "oczka".

Brak liderki w drużynie trenera Maciejewskiego był wyraźny. Nie było zawodniczki, która wzięłaby na siebie ciężar zdobywania punktów w ważnych momentach. Zwłaszcza, że Ewelina Kobryn, która miała być podporą kadry często była podwajana. Nie trafiła w pierwszej kwarcie wszystkich pięciu rzutów z gry, a co gorsze półtorej minuty przed końcem pierwszej połowy złapała trzecie przewinienie. Po zmianie stron nie mogła grać już agresywnie, ale i tak opuściła przedwcześnie parkiet po piątym faulu.

W pierwszej połowie Polki przegrały zbiórki 13:19 (w całym spotkaniu 30:38). Raziły też brakiem skuteczności. Trafiały tylko 37 procent rzutów z gry, kiedy rywalki miały skuteczność na poziomie 55 procent. - Skuteczność pokazuje, że jesteśmy w stanie rzucić 50-60 punktów. To spotkanie trzeba wydrzeć obroną - powiedziała w przerwie Agnieszka Bibrzycka, która nie może grać na tegorocznym EuroBaskecie ponieważ spodziewa się dziecka.

Pod koniec trzeciej kwarty Polki zerwały się do odrabiania strat. Zmniejszyły stratę do sześciu oczek (37:43), ale w niewiele ponad dwie minuty zawodniczki z Czarnogóry zdobyły 11 punktów, a nasze reprezentantki zaledwie jeden. Czwarta kwarta zaczęła się wynikiem 54:38 dla Czarnogóry.

Efektów nie przynosiła naszej kadrze ani agresywna defensywa na całym boisku, ani obrona strefowa. Rywalki i tak łatwo zdobywały kolejne punkty. Na półtorej minuty przed końcem Czarnogóra prowadziła już 68:49, a całe spotkanie wygrała 70:53. Najwięcej punktów zdobyła DeForge 18. Wspierały ją Perovanović (17 punktów i 8 zbiórek) i Dubljević (13 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst).

W polskim zespole najwięcej punktów zdobyła Agnieszka Szott - 11. Justyna Żurowska dołożyła osiem "oczek", a Ewelina Kobryn i Agnieszka Skobel po sześć.

Eurobasket 2011 - tabela grupy C

W niedzielę Polki zagrają z Niemkami, które przegrały w pierwszym meczu z Hiszpankami 69:79. Będzie to najprawdopodobniej mecz, który zadecyduje o tym, która drużyna odpadnie z turnieju, a która razem z dwoma innymi wyjdzie z grupy. Początek spotkania w katowickim spodku o godzinie 18:00. Retransmisja w TVP Sport o godzinie 23:15.

Po meczu powiedzieli:

Trener reprezentacji Czarnogóry Miodrag Baletic: Wiedzieliśmy, że Polska - jako gospodarz mistrzostw - ma wielkie ambicje i to nie będzie łatwy mecz, bo przecież rywale grali wspierani przez swoich kibiców. Polki zagrały jednak bardzo nerwowo a my wygraliśmy to spotkanie zasłużenie.

Trener reprezentacji Polski Dariusz Maciejewski: Czarnogóra ma w składzie indywidualności, potrafiące "złamać" schemat gry. Wiedzieliśmy to i chcieliśmy się przeciwstawić zespołowością. Zabrakło jej na parkiecie. Zaczęliśmy nerwowo i tak to zostało do końca spotkania. Byliśmy przygotowani do gry w defensywie, ale teoria rozminęła się z praktyką. Nie zostało nam nic innego, jak kibicować Czarnogórze i zagrać dwa razy lepiej jutro. W niedzielę czeka nas mecz "o życie" z Niemcami. Musimy pokazać, na co nas naprawdę stać. Dziś koszykówki w naszym wykonaniu było mało. Nie trafialiśmy nawet do pustego kosza. Czeka nas analiza wideo i jeden trening przed jutrzejszym spotkaniem.

Zawodniczka reprezentacji Polski Agnieszka Szott: Miałyśmy zaskoczyć rywalki agresywna grą w obronie. Nie udało się tego planu zrealizować. Zwykle pięć, sześć z nas zdobywało w meczu po 11 - 12 punktów. Dziś zdobywanie punktów szło nam ciężko.

Zawodniczka reprezentacji Czarnogóry Jelena Dubljevic: Dla nas był to ogromnie ważny mecz. Być może najważniejszy, jaki dotąd rozegrałyśmy. Oczywiście zdawałyśmy sobie sprawę z oczekiwań, jakie przed turniejem miał zespół polski grający przed własną publicznością.

Rozgrywająca reprezentacji Czarnogóry Jelena Skerovic: Na początku same czułyśmy, że mamy tremę, bo przecież jesteśmy pierwszy raz na mistrzostwach, a poza tym w takim składzie grałyśmy po raz pierwszy. Z minuty na minutę było jednak lepiej. Po końcowym wyniku można powiedzieć, że zagrałyśmy bardzo dobrze, zespołowo. Może bardziej chciałyśmy niż Polki. Lepiej opanowałyśmy nerwy. Trener dokonywał mało zmian, bo te zawodniczki, które były na parkiecie spełniały wszystkie zadania. Mamy osiem - dziewięć dobrych, równych koszykarek i myślę, że w kolejnych meczach będzie więcej rotacji.

Polska - Czarnogóra 53:70 (15:18, 11:19, 12:17, 15:16)

Polska: Agnieszka Szott 11, Justyna Żurowska 8, Agnieszka Skobel 6, Ewelina Kobryn 6, Małgorzata Babicka 5, Paulina Pawlak 5, Patrycja Gulak-Lipka 4, Katarzyna Dźwigalska 4, Agnieszka Kaczmarczyk 2, Elżbieta Mowlik 2, Aleksandra Chomać 0;
Czarnogóra: Anna DeForge 18, Iva Perovanović 17, Jelena Dubljević 13, Jelena Skerović 11, Ana Baletić 5, Milka Bjelica 4, Ana Turcinović 2.

EUROBASKET 2011

Koszykarki reprezentacji Polski obiecują, że powalczą o jak najlepsze miejsca w tegorocznych mistrzostwach Europy, które rozgrywane są w Polsce. Ich grupowymi rywalkami będą Hiszpania, Czarnogóra i Niemcy.

Zapraszamy do specjalnego serwisu dotyczącego tych niezwykle ciekawych rozgrywek. Znajdziesz w niej wyniki, program, a także historię poprzednich edycji. Zobacz serwis Eurobasketu w Onet.pl.

DME w Sztokholmie: Rogowska najlepsza na świecie!


mcd
2011-06-18, ostatnia aktualizacja 2011-06-18 18:35
Anna Rogowska skoczyła aż 4,75 m.!
Anna Rogowska skoczyła aż 4,75 m.!
Fot. Christophe Ena AP

Zawodniczka SKLA Sopot Anna Rogowska zwyciężyła w konkursie tyczkarek na Drużynowych Mistrzostw Europy w Sztokholmie. Polka uzyskała najlepszy w tym roku wynik na świecie - 4.75 m.

Rogowska swoim występem w Sztokholmie udowodniła, że jej tegoroczne wyniki nie są przypadkowe. Pomimo przeziębienia, jakiego nabawiła się podczas mityngu w Oslo, polska tyczkarka w stolicy Szwecji zaprezentowała rewelacyjną formę. Choć konkurs nie rozpoczął się dla niej pomyślnie (zrzuciła poprzeczkę przy 4,40 m.), to z każdym kolejnym skokiem Rogowska udowadniała swoją wyższość. Nie miała problemów z pokonaniem poprzeczki zawieszonej na 4,55 m., a po zrzuceniu jej przy próbie na 4,65 m. poprosiła od razu na przeniesienie jej o 5cm wyżej, na 4,70 m. Była to doskonała decyzja. Rogowska pokonała tę wysokość z taką lekkością, że rywalki mogły tylko załamać ręce. Polka uniesiona tak dobrą próbą, którą wyrównała rekord DME należący od 2009 roku do Moniki Pyrek, zaatakowała poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4,75m. i po chwili mogła radować się z poprawienia najlepszego w tym roku wyniku należącego do Fabiany Murer.

Identyczną wysokość pokonała również Niemka Silke Spiegelburg (ta sama, która "wygoniła" Rogowską z treningów w niemieckim Leverkusen), ale udało się to jej dopiero w kolejnej próbie, dzięki czemu zwyciężyła Polka.

Rogowska próbowała na koniec ustanowić nowy rekord Polski i poprosiła o ustawienie poprzeczki na 4,86 m. Ta próba była jednak nieudana. Zwycięstwo z wynikiem 4,75 m. stało się jednak faktem i pozwoliło dopisać na konto reprezentacji Polski 12 punktów. Polska uzbierała ich w sumie 116 i po pierwszym dniu zawodów zajmuje 9. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Dyskutuj z ludźmi, a nie z nickami - odwiedź profil Trójmiasto.Sport.pl na Facebooku »
'

ZACIEKAWIŁ CIĘ SIĘ TEN NEWS? KLIKNIJ "LUBIĘ TO" PONIŻEJ I SPRAW, ŻEBY ZAPOZNALI SIĘ Z NIM RÓWNIEŻ TWOI ZNAJOMI!