piątek, 26 sierpnia 2011

Media: Legii gest Kozakiewicza w Moskwie, Gol na wagę Europy

dzisiaj, 08:10
Legia - Spartak
fot. PAP/Leszek Szymański

Euforia ogarnęła polską prasę po dramatycznym meczu Legii Warszawa w Moskwie. Media zwracają uwagę na ambicję i grę do końca Legionistów, którzy zdołali odrobić dwubramkową stratę i awansować do fazy grupowej Ligi Europy.

"Przegląd Sportowy": Gol na wagę Europy

Rozbita, wykartkowana, skazywana na porażkę drużyna Macieja Skorży dokonała wydawałoby się niemożliwego (...) W niespełna kwadranslegioniści uciekli z piekła i stanęli w przedsionku nieba. Trzeba było tylko czekać na swoją szansę i ją wykorzystać. Żeby to zrobić, trzeba było zagrać bardzo konsekwentnie, zapomnieć o tym słabszym kwadransie i grać swoje.

"Sport": Gest Kozakiewicza

Niesamowitej sztuki na Łużnikach w Moskwie dokonali piłkarze warszawskiej Legii. Przesadnie pysznym Rosjanom pokazali "wała" niczym 31 lat wcześniej znakomity polski tyczkarz na tym samym stadionie.

"Gazeta Wyborcza": Legia zdobyła Moskwę!

To wielki triumf trenera Skorży. 39-letni trener ma w CV zawstydzającą porażkę z estońską Levadią w eliminacjach Champions League, która skończyła jego przygodę w Wiśle. Wyeliminowaniem Spartaka on i jego podwładni odkupili winy z tragicznego poprzedniego sezonu. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pozycja trenera Legii jest niezagrożona.

"Rzeczpospolita": Moskwa zdobyta, Legia w fazie grupowej

Legia jechała do Moskwy z niedużymi nadziejami na sukces. Po remisie w Warszawie 2:2 musiała strzelić co najmniej tyle samo bramek, żeby liczyć chociaż na dogrywkę i karne.

"Polska the Times": Mamy dwa zespoły w Lidze Europy, gol Gola dał Legii awans! 
Legioniści udowodnili, że warto wierzyć do końca. Przede wszystkim podjęli walkę - i to się opłaciło.

"Dziennik Polski": Legia też w Europie 
Ogromnie miłą niespodziankę sprawiła Legia Warszawa, która w rewanżowym meczu IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy pokonała w Moskwie Spartaka 3:2 i awansowała do fazy grupowej tych rozgrywek.

"Fakt": Janusz Gooool! 
Piłkarze Legii Warszawa zapisali wspaniałą kartę w historii polskiej piłki! Po pełnym dramaturgii i niesamowitych emocji meczu w Moskwie ekipa z Łazienkowskiej wywalczyła historyczny awans do fazy grupowej Ligi Europy. Chociaż po pół godzinie wydawało się, że legioniści wrócą do kraju z podkulonymi ogonami. Kolejne ciosy na Łużnikach zadawali już tylko piłkarze Macieja Skorży. Bohaterem stołecznej drużyny został w Moskwie Janusz Gol. Ten, na którego liczono najmniej, w ostatnich sekundach spotkania zdobył swoją pierwszą, ale jakże cenną bramkę dla warszawskiego klubu.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Spartak - Legia 2-3 w walce o Ligę Europejską!


Rafał Walerowski

Fantastyczny mecz Legii Warszawa w eliminacjach do Ligi Europejskiej! W rewanżowym, wyjazdowym meczu ze Spartakiem Moskwa warszawianie pokonali rywali 3-2, choć po 27. minutach przegrywali już 0-2!

Maciej Rybus odbiera gratulacje po golu na 2-2.
Maciej Rybus odbiera gratulacje po golu na 2-2. /PAP/EPA

Już dawno nie widzieliśmy takiego meczu polskiej drużyny w europejskich pucharach. Legioniści zagrali mecz, który przejdzie do historii pucharowych potyczek naszych drużyn. Mimo osłabienia brakiem Miroslava Radovicia i Manu, mimo straconych dwóch goli na wyjeździe nie załamali się i zdołali doprowadzić do wyrównania jeszcze w pierwszej połowie, a w 90. minucie zadali Rosjanom decydujący, druzgocący cios! Co ciekawe, wszystkie gole dla Legii strzelili Polacy.

Kto wierzył w Legię przy 0-2?

Mecz zaczął się dla podopiecznych Macieja Skorży najgorzej, jak tylko mógł. Już w 10. minucie po strzale Kiryła Kombarowa Legia przegrywała 0-1. Szczęściu i i umiejętnościom Andrieja Dykania zawdzięczają moskwianie, że nie stracili gola w 23. minucie. Najpierw po strzale Jakuba Wawrzyniaka trafiła w poprzeczkę bramki Spartaka, a chwilę później, golkiper gospodarzy popisał się świetnym refleksem broniąc strzał Artura Jędrzejczyka z kilku metrów!

Po niespełna pół godzinie gry było jednak 2-0 dla gospodarzy i tylko naiwni niepoprawni optymiści dawali Legii jakieś szanse. Szarżującego Dymitrija Kombarowa w polu karnym sfaulował Ariel Borysiuk i sędzia podyktował "jedenastkę". Na gola zamienił go sam poszkodowany.

Ale Legia nie załamała się - od razu ruszyła do ataków i już dwie minuty później strzeliła niezwykle ważnego gola na 2-1. Po podaniu Ivicy Vrdoljaka z pięciu metrów do siatki Spartaka trafił Michał Kucharczyk.

Rozochocona Legia rzuciła się do ataków i jeszcze przed przerwą doprowadziła do wyrównania. Niesamowite uderzenie Macieja Rybusa z ponad 25 metrów poszybowało w samo okienko bramki Andrija Dykania i było 2-2.

Gol Gola na wagę upragnionego awansu

Po przerwie długo utrzymywał się wynik remisowy. Piłkarze walczyli niesamowicie ostro, ale piłka nie chciała wpadać do siatki, choć okazje były.

Dla Legii najlepszą zmarnował Daniel Ljuboja, który po fantastycznym podaniu z głębi pola wyszedł sam na sam z Dykaniem, jednak strzelił w jego nogę. Groźnie z dystansu uderzał również Michał Kucharczyk. Po jego "torpedzie" z dystansu Dykań nie utrzymał piłki w rękach, ale nikt nie pospieszył z dobitką.

Spartak nie miał aż tak klarownych sytuacji, ale debiutujący w bramce Legii Duszan Kuciak i tak miał sporo pracy. Wyłapał sporo strzałów z dystansu, a także dośrodkowań. Słowaka należy pochwalić, gdyż zagrał bardzo dobry mecz, a przy okazji sprzyjało mu szczęście. Tuż przed końcem meczu centymetrów brakło Kiryłowi Kombarowowi, aby dojść do dośrodkowania swojego brata i strzelić trzeciego gola dla Spartaka.

Trzeciego gola strzeliła za to Legia i to w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry. Dośrodkowanie Jakuba Wawrzyniaka z lewego skrzydła na gola zamienił Janusz Gol. Jego celna "główka" dała Legii awans do grupowej fazy Ligi Europejskiej!

Po meczu powiedzieli:

Trener Legii Warszawa Maciej Skorża: "Swoją postawą drużyna wzbudziła mój podziw. Wszyscy wiemy, jak się ten mecz dla nas ułożył. Przegrywaliśmy 0:2. Słabo graliśmy na początku. Spartak zdecydowanie dominował. Miał wiele dobrych sytuacji. Mimo wszystko potrafiliśmy się podnieść - dzięki determinacji, dzięki dobrej organizacji gry. I wiary w to, że jesteśmy w stanie sprawić dużą niespodziankę. Udało nam się dzisiaj osiągnąć sukces. Gramy dalej. Czuję podobną satysfakcję, jak wtedy, gdy trenowana przeze mnie Wisła Kraków wygrała z Barceloną. Ale to dzisiejsze zwycięstwo daje nam awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. To dla nas przepustka do Europy. Dla mnie jako trenera to ogromna radość. To moje największe osiągnięcie jako szkoleniowca. Chyba też najszczęśliwszy dzień w mojej trenerskiej pracy".

Trener Spartaka Moskwa Walerij Karpin: "Po takiej porażce nie ma nic do komentowania. Przez pierwsze pół godziny moja drużyna grała. Potem grać przestała. A grać trzeba do końca. Cariocę zdjąłem, bo chodził po boisku, a nie biegał. Ari nie wystąpił od początku, bo w poprzednich czterech meczach grał po 90 minut i już w niedzielę w Nalczyku zabrakło mu świeżości. Decyzje personalne wyciągnę. Lepiej będzie, jeśli na tej sali nie powtórzę, co powiedziałem piłkarzom w przerwie".

Spartak Moskwa - Legia Warszawa 2-3 (2-2)

1-0 Kiriłł Kombarow (10)

2-0 Dmitrij Kombarow (27-karny)

2-1 Michał Kucharczyk (29)

2-2 Maciej Rybus (43)

2-3 Janusz Gol (90+2)

Spartak: Andrij Dykań - Sergio Rodri, Aleksandr Szeszukow, Siergiej Parszywluk, Marcos Rojo - Nicolas Pareja, Kiriłł Kombarow, Rafael Carioca (46. Demy De Zeeuw), Dmitrij Kombarow, Artiom Dziuba - Emmanuel Emmenike (63. Ari).

Legia: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłakow, Inaki Astiz (70. Moshe Ohayon), Jakub Wawrzyniak - Maciej Rybus (90+3 Jakub Rzeźniczak), Ariel Borysiuk, Ivica Vrdoljak, Janusz Gol, Michał Kucharczyk (84. Michał Żyro) - Danijel Ljuboja.

Sędzia: Alon Yefet (Izrael). Żółta kartka: Legia - Michał Żyro. Widzów: 19 300. Pierwszy mecz: 2-2. Awans: Legia.

Czytaj również:

Skandal na granicy! Kibice Legii zatrzymani na 11 godzin! Bo wieźli transparent "Smoleńsk pamiętamy!"

sobota, 20 sierpnia 2011

Historia polskiego złota. Jest warte miliardy, ale nigdy do nas nie wróci. Dlaczego?


Mirosław Bartołd
19.08.2011 aktualizacja: 2011-08-19 20:08

Od II wojny światowej niemal całe polskie złoto znajduje się za granicą. I do kraju raczej nie wróci. A mamy go sporo, bo nasze rezerwy liczą ponad 100 ton i są warte miliardy złotych

Skarbiec NBP
Fot. NBP
Skarbiec NBP
Sztabki złota w NBP
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Sztabki złota w NBP
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej pojawiały się pomysły przewiezienia polskiego złota do Paryża, Londynu lub gdziekolwiek, byleby dalej od Warszawy, w której od dawna już pachniało zbliżającym się konfliktem zbrojnym. Ale władze się na to nie zgadzały. Ani premier Składkowski, ani generalny inspektor Sił Zbrojnych Edward Rydz-Śmigły nie chcieli o wywiezieniu złota słyszeć. Uważali, że to zbyt niebezpieczne, bo gdyby w razie wojny Polska wstrzymała spłatę swoich długów, to złoto mogłoby przepaść na rzecz wierzycieli. Ówczesny pracownik Banku Polskiego Zygmunt Karpiński wspominał później, że był to kompletny brak logiki, bo w kraju złoto było jeszcze bardziej narażone na grabież ze strony Niemców. Ale w tamtym czasie o możliwej kapitulacji Warszawy mało kto odważył się głośno mówić.

Wybuchła wojna, a około 39 ton złota w sztabkach i mnóstwo monet nadal leżało w polskich skarbcach. Na chybcika zaczęto organizować wyjazd. Łatwo nie było. Najpierw okazało się, że niemal wszystkie ciężarówki zajęte były przez wojsko. Z kolei pomysł z wylotem upadł, bo nie udało się załatwić formalności na skandynawskich lotniskach.

W końcu bank znalazł zwykłe osobowe autobusy. Pierwsze 15 ton wyjechało nimi do Brześcia pod osłoną czterech urzędników. Dla kolejnego transportu znaleziono pociągi, które okazały się zepsute. Gdy w ciągu doby je naprawiono wyszło na jaw, że wszystkiego naraz przewieźć się nie da, bo ładunek jest za ciężki. Pociąg pojechał więc dwa razy. Eskortowało go kilka osób: urzędnicy uzbrojeni w pistolety i strażnicy banku.

Po tych wydarzeniach podjęto ostateczną decyzję o wywózce złota za granicę. Najpierw pociągiem do Rumunii, później tankowcem do Istambułu. W końcu polskie sztabki i monety wylądowały we Francji.

Nikt wtedy się nie spodziewał, że to początek nowych problemów. Gdy w 1940 r. Paryż skapitulował, złoto znów wywieziono. Rząd w Londynie był święcie przekonany, że celem podróży kruszczu są Stany Zjednoczone lub Kanada. Mylił się. Polskie złoto razem z francuskim i belgijskim popłynęło do Dakaru.

Londyński rząd nalegał, żeby kruszec wywieźć do USA albo wydać go dyrektorowi Stefanowi Michalskiemu, który konwojował transport. Próśb nie spełniono.

Tymczasem między Brytyjczykami a Francuzami wybuchł ostry spór. Nieopodal Oranu między wojskami obu krajów doszło do bitwy, w której życie straciło 1600 francuskich żołnierzy.

Powstało niebezpieczeństwo, że Anglicy zaatakują także Dakar, więc złoto wywieziono w głąb lądu, na Saharę do fortu Kayes. Polacy dowiedzieli się o tym długo po tym wydarzeniu.

Wściekły rząd na uchodźstwie podał Francuzów do amerykańskiego sądu, który zablokował francuskie depozyty ulokowane w Stanach. Nic nie pomogły protesty Paryża, który twierdził, że Amerykanie nie mają do tego prawa.

Okazja do przejęcia kontroli nad złotem pojawiła się dopiero w 1943 r., kiedy na brzegach północno-zachodniej Afryki wylądowały wojska amerykańsko-brytyjskie. Francuzi poszli wreszcie na ugodę, a Polacy wycofali roszczenia w amerykańskim sądzie.

Złoto wróciło z Sahary do Dakaru, a stamtąd samolotami i statkami dotarło do Nowego Jorku, Londynu i Ottawy w Kanadzie.

Po wojnie zrodził się nowy problem. Zarząd przedwojennego Banku Polskiego stacjonował w Londynie. W Warszawie natomiast rząd komunistyczny utworzył nową jednostkę o nazwie Narodowy Bank Polski. Komu Zachód miał oddać złoto?

Po wielu negocjacjach zarząd nad depozytem przejął Bank Polski. Ale Warszawa się nie poddała. Wypuściła bony skarbowe i zmusiła Bank Polski do ich wykupienia. W ten sposób przejęła depozyty Banku Polskiego, który stracił rację bytu. Formalnie zamknięto go w 1952 r.

Fizycznie złoto pozostało jednak na Zachodzie i służyło wielokrotnie jako zabezpieczenie kredytów zaciąganych przez Polskę.

Dziś NBP ma około 100 ton złota wartych prawie 4 mld zł. Prawie wszystko znajduje się w Banku Anglii. Na początku lat dziewięćdziesiątych był co prawda pomysł utworzenia w Forcie Zegrze polskiego Fort Knox, ale za jego budowę inwestorzy chcieli pół miliarda złotych, czyli dwa razy więcej, niż planował NBP. Zresztą nawet gdyby plan zrealizowano, to i tak polskie złoto raczej by tu nie przyjechało. - Złoto NBP przechowywane jest na rachunku w Bank of England, który jest jedną z wiodących instytucji wykonujących usługi powiernicze i zapewnia najwyższy standard, bezpieczeństwo, efektywność oraz jakość usług w obrocie złotem - mówi Przemysław Kuk, rzecznik prasowy NBP. I dodaje, że planów budowy Skarbca Centralnego w Zegrzu nie należy łączyć z kwestią rezerw złota.

Według Kuka na świecie są dwa główne ośrodki przetrzymywania kruszcu: Bank of England i Fort Knox w USA. Tu swoje depozyty trzyma większość państw. Ile to kosztuje? Bank nie zdradza.

Obecnie Fort Zegrze już po raz trzeci jest wystawiony na sprzedaż. Cena wywoławcza to 28,5 mln zł. Do tej pory nikt jednak nie był nim zainteresowany.

W czasie pisania tekstu korzystałem z książek Bank Polski SA (Andrzej Jezierski, Cecylia Leszczyńska) Warszawa 1994, Odyseja skarbu Rzeczypospolitej. Losy złota Banku Polskiego 1939-1950 (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000).