16.03.2012 , aktualizacja: 17.03.2012 08:31
Ataku na afgańskich cywili dokonał sierżant sztabowy Robert Bales - ujawniły władze USA. Tydzień temu Bales zabił 16 osób, w tym kobiety i dzieci. - Mężczyzna może cierpieć na zespół stresu pourazowego (PTSD). Dzień przed masakrą widział, jak innemu żołnierzowi wybuch oderwał nogę - mówi prawnik Balesa.
ZOBACZ TAKŻE
38-letni Bales wcześniej trzy razy służył na misjach w Iraku. W trakcie jednej z nich został ranny w głowę, później stracił część stopy. Do Afganistanu poleciał w grudniu.
- Ten profil pasuje do osoby cierpiącej na PTSD. Widział, jak jego kolega odniósł bardzo poważne obrażenia. To mogło być zapalnikiem. Od czasów Wietnamu wiemy, że tego typu wybuchy przemocy następują niedługo po byciu świadkiem śmierci czy zranienia towarzysza. Takie doświadczenie wywołuje napady szału - mówi specjalista od stresu pourazowego dr Roger Pitman.
- Ten profil pasuje do osoby cierpiącej na PTSD. Widział, jak jego kolega odniósł bardzo poważne obrażenia. To mogło być zapalnikiem. Od czasów Wietnamu wiemy, że tego typu wybuchy przemocy następują niedługo po byciu świadkiem śmierci czy zranienia towarzysza. Takie doświadczenie wywołuje napady szału - mówi specjalista od stresu pourazowego dr Roger Pitman.
16 ofiar ataku
Według mediów w nocy z soboty na niedzielę żołnierz oddalił się ponad 1,5 km od swojej bazy, chodził od drzwi do drzwi i włamał się do trzech domów. Wojskowy zabił co najmniej 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci.
Mieszkańcy wsi opowiadali, że mężczyzna zebrał 11 ciał, w tym zwłoki czterech dziewczynek poniżej szóstego roku życia, i podpalił je. Reporter "NYT" widział ciała 16 ofiar, które przetransportowano do pobliskiej bazy wojskowej USA. Opisywał, że pięcioro dzieci miało po jednej ranie postrzałowej głowy. Na nogach i głowach niektórych dzieci widać było poparzenia.
Mieszkaniec jednej z wsi, Anar Gula, relacjonował po ataku, że "zabici zostali wszyscy członkowie jednej rodziny". - Ciała przykryto kocami i podpalono. Ugasiliśmy pożar - mówił.
Amerykańscy śledczy nieoficjalnie mówią, że przed opuszczeniem bazy Bales pił alkohol. Nadal nie wiadomo, ile wypił i czy miało to jakiś wpływ na jego zachowanie i czyn, którego dokonał.
Według mediów w nocy z soboty na niedzielę żołnierz oddalił się ponad 1,5 km od swojej bazy, chodził od drzwi do drzwi i włamał się do trzech domów. Wojskowy zabił co najmniej 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci.
Mieszkańcy wsi opowiadali, że mężczyzna zebrał 11 ciał, w tym zwłoki czterech dziewczynek poniżej szóstego roku życia, i podpalił je. Reporter "NYT" widział ciała 16 ofiar, które przetransportowano do pobliskiej bazy wojskowej USA. Opisywał, że pięcioro dzieci miało po jednej ranie postrzałowej głowy. Na nogach i głowach niektórych dzieci widać było poparzenia.
Mieszkaniec jednej z wsi, Anar Gula, relacjonował po ataku, że "zabici zostali wszyscy członkowie jednej rodziny". - Ciała przykryto kocami i podpalono. Ugasiliśmy pożar - mówił.
Amerykańscy śledczy nieoficjalnie mówią, że przed opuszczeniem bazy Bales pił alkohol. Nadal nie wiadomo, ile wypił i czy miało to jakiś wpływ na jego zachowanie i czyn, którego dokonał.