piątek, 21 września 2012

"Islamscy hakerzy" zaatakowali stronę o św. Faustynie


Sid
 
20.09.2012 , aktualizacja: 20.09.2012 17:18
A A A Drukuj
Zrzut ze strony faustyna.pl

Zrzut ze strony faustyna.pl

Polska strona internetowa poświęcona św. Faustynie została zaatakowana przez "Islamskich hakerów". Komputerowi włamywacze umieścili na niej tekst w języku angielskim. Na kilka godzin udało im się stronę zablokować.
"W imię Allaha zostaliście ukarani przez Islamskich hakerów" - obwieszczał zamieszczony przez nich komunikat. Atak na stronę www.faustyna.pl zaczął się we wtorek po południu, gdy rozpoczynała się transmisja modlitwy w Godzinie Miłosierdzia (15.00) i Koronki do Miłosierdzia Bożego z Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach. Po dwóch godzinach strona Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia została całkowicie zablokowana. 

Wiadomo, że podpisani pod komunikatem islamscy ekstremiści korzystali z serwera zarejestrowanego w Belgii.

Rano 19 września informatykom udało się częściowo udostępnić stronę, którą codziennie odwiedza kilka tysięcy internautów - korzystających z zamieszczonych tu opracowań dotyczących życia, duchowości i misji św. Siostry Faustyny, a także z aktualnych wiadomości, codziennie transmitowanej modlitwy do Miłosierdzia Bożego czy Koronki. W czwartek można już było korzystać z większości tych działów.


Więcej... http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,12523835,Islamscy_hakerzy_zaatakowali_strone_o_sw__Faustynie.html#ixzz273Ipudaw

czwartek, 20 września 2012

Zdjęcia półnagiej księżnej Kate Middleton będą publikowane w kolejnych krajach


kospa
2012-09-19, ostatnia aktualizacja 2012-09-19 23:00

- Chęć bawienia i zaspokajania ciekawości naszych czytelników mamy we krwi - tłumaczy swoją redaktor naczelny duńskiego pisma "Se og Hoer", które w czwartek opublikuje zdjęcia opalającej się topless Kate Middleton

Fotografie były już publikowane we Francji, Włoszech i w Irlandii. W środę mogli obejrzeć je już czytelnicy szwedzkiego magazynu "Se och Hoer", a w czwartek będą mogli to zrobić również czytelnicy duńskiego pisma "Se og Hoer".

"Dość sympatyczne zdjęcia"

- Nie jest dla nas niczym nowym publikowanie zdjęć nagich celebrytów na wakacjach - mówi redaktor naczelna szwedzkiego pisma Carina Loefkvist. "Se och Hoer" na fotografie Kate przeznaczyło trzy strony. Loefkvist oświadczyła, że są to "dość sympatyczne zdjęcia w porównaniu ze zdjęciami innych celebrytów, które regularnie publikujemy".

Z kolei redaktor naczelny duńskiego "Se og Hoer" Kim Henningsen zapowiedział na czwartek cały 16-stronicowy dodatek ze zdjęciami Kate. - Mamy we krwi chęć bawienia i zaspokajania ciekawości naszych czytelników - mówi. Zdjęcia mają być dostępne tylko w wydaniu drukowanym. Henningsen ujawnił, że jego pismu zaoferowano 240 fotografii, ale ostatecznie redakcja zdecydowała się wykorzystać tylko 60-70. Nie chciał jednak powiedzieć, kto sprzedał te zdjęcia i za jaką cenę.

Kate jak Diana

Afera wokół zdjęć wybuchła w ubiegły piątek, kiedy to francuski magazyn "Closer" opublikował zdjęcia opalającej się bez stanika księżnej Kate. Fotografie zrobiono na prywatnej posesji w Prowansji, gdzie wraz z mężem, księciem Williamem na początku września spędzała urlop. Jeszcze przed publikacją wydawca zachęcał w internecie do zakupu magazynu i oglądania "zdjęć, na które świat nie może się doczekać".

Na publikację natychmiast zareagowała brytyjska rodzina królewska. "Ten incydent przypomina najgorsze ekscesy prasy i paparazzich za życia Diany, księżnej Walii, co sprawia tym większą przykrość księciu i księżnej" - jeszcze tego samego dnia przed południem pojawiło się oświadczenie dworu królewskiego. Publikacja została określona "groteskowym naruszeniem prywatności".

Już po południu księżna i książę Cambridge zdecydowali się pozwać magazyn "Closer" za naruszenie prywatności.

- Nie ma usprawiedliwienia dla publikacji tych zdjęć. Powróciliśmy do najgorszych chwil z życia Księżnej Diany, żaden publiczny interes nie został zaspokojony przez taką działalność dziennikarską - oceniał Penny Junor, dziennikarz zajmujący się rodziną królewską, autor biografii m.in. księżnej Diany.
"Para piękna, zakochana i nowoczesna"

Na falę krytyki spowodowaną publikacją nagich zdjęć Kate zareagowała dyrekcja francuskiego wydania "Closer". Na stronie internetowej magazynu umieszczono specjalne oświadczenie. "Fotografie, które wybraliśmy, nie są w żadnym wypadku poniżające. Pokazują młodą parę na wakacjach - piękną, zakochaną i nowoczesną w swoim normalnym stylu życia" - napisano w nim. - Zdjęcia przedstawiają młodą kobietę topless; dziesiątki takich można zobaczyć codziennie na plaży we Francji czy gdziekolwiek na świecie - uważa Laurence Pieau, redaktorka naczelna magazynu.

Francuski magazyn bronił się, mówiąc, że zdjęcia były zrobione z publicznej drogi, więc księżna opalając się toplesss niedaleko niej narażała się na bycie sfotografowaną. Innego zdania jest królewski fotograf Harry Page, który w wypowiedzi dla "Sky News" stwierdził, że parę uchwycono z bardzo dużej odległości, a Kate i William na pewno nie mieli pojęcia, że są obiektem zainteresowania paparazzich. - Byłem na tej posiadłości, jest ogromna - to 640 akrów - tłumaczył Page.

W publikacji zdjęć nie widzieli nic złego również wydawcy pism w innych krajach - prywatne zdjęcia księżnej Kate wydrukował francuski "Closer", a przedrukował je także irlandzki "Daily Star". Redaktor naczelny pisma Mike O'Kane powiedział, że "nie widzi powodu, by księżna Catherine miała być traktowana inaczej niż inni celebryci, np. Lady Gaga czy Rihanna". Zaznaczył, że w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii fotografie topless księżnej nie wywołują w Europie zgorszenia. "Catherine nie jest przyszłą królową Irlandii" - dodał.

Włoski magazyn plotkarski "Chi" opublikował w poniedziałek kilkadziesiąt zdjęć pary w specjalnym wydaniu zatytułowanym "Kate Middleton - Skandal na dworze: królowa jest naga!".

Oba czasopisma - "Chi" i "Closer" należą do grupy medialnej Mondadori, kontrolowanej przez byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Na publikację zdjęć nie zdecydowała się żadna z brytyjskich gazet.

Tysiące euro kary na początek

We wtorek francuski sąd zakazał magazynowi "Closer" dalszego rozpowszechniania zdjęć brytyjskiej księżnej. Wydawca miał przekazać oryginały zdjęć i wszystkie cyfrowe kopie Kate w ciągu 24 godzin, a za każdy ewentualny dzień zwłoki zapłacić 10 tys. euro. Miał też pokryć 2 tys. euro kosztów sądowych.

W krótkim oświadczeniu złożonym po ogłoszeniu wyroku książę i księżna Cambridge zapewnili, że "z zadowoleniem przyjęli decyzję sądu". Prawniczka Kate i Williama Maud Sobel powiedziała, że jest to "wspaniała decyzja", która oznacza, że książęca para "dowiodła swych racji".

Decyzja sądu nie ma wpływu na zdjęcia opublikowane we włoskiej i irlandzkiej prasie. Nie wiadomo, czy książęca para zdecyduje się na kroki prawne również w innych niż Francja krajach.

To jednak dopiero pierwszy wyrok w sprawie. W poniedziałek Kate i William złożyli osobny pozew do sądu karnego, oskarżając fotografów i magazyn "Closer" o naruszenie prywatności. Podstawą oskarżenia jest artykuł 226. francuskiego kodeksu karnego, zabraniający jakiegokolwiek umyślnego ingerowania w sferę prywatną danej osoby, m.in. poprzez upowszechnianie bez jej zgody zdjęć, przedstawiających ją w "okolicznościach prywatnych".

Sprawa karna "będzie wiązała się z dłuższym procesem, w którym wystąpimy o odszkodowanie" - oświadczył w niedzielę sekretariat księcia Williama. Zdaniem BBC, w świetle francuskiego prawa, bardzo surowego w kwestii ochrony prywatności, sprawa stanowi niepodważalne naruszenie prywatności i powinna się szybko zakończyć. Odszkodowanie może sięgać kilkudziesięciu tysięcy euro, a wydawcy magazynu i autorowi zdjęć grozi nawet rok więzienia.

Publikacja zdjęć półnagiej księżnej, to już drugie tego typu wydarzenie z udziałom członka rodziny królewskiej w ciągu zaledwie kilku ostatnich tygodni. Pod koniec sierpnia amerykański portal plotkarski TMZ opublikował zdjęcia z rozbieranej zabawy księcia Harry'ego, trzeciego (po ojcu i starszym bracie) w kolejce do brytyjskiego tronu. Impreza miała miejsce w jednym z hoteli w Las Vegas. W tamtym przypadku reakcja brytyjskiego dworu była jednak zupełnie inna - publikację niemal zignorowano i nie podjęto żadnych kroków wobec gazet, które zdecydowały się na przedruk. 

Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,12517127,Zdjecia_polnagiej_ksieznej_Kate_Middleton_beda_publikowane.html?utm_source=HP&utm_campaign=wyborcza&utm_content=cukierek1&utm_medium=AutopromoHP#ixzz26zL3dHYg

niedziela, 16 września 2012

Prowokacja "GPC": Pełna treść maila do sędziego Milewskiego


mig
 
14.09.2012 , aktualizacja: 14.09.2012 14:12
A A A Drukuj
Fragment fałszywego e-maila do sędziego Milewskiego

Fragment fałszywego e-maila do sędziego Milewskiego (fot. RMF FM)

RMF FM opublikowało pełną treść rzekomego maila od Tomasza Arabskiego, jaki wysłał do gdańskiego sędziego Ryszarda Milewskiego autor prowokacji "Gazety Polskiej Codziennie". Publikujemy jego treść.
E-mail do prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku zaczyna się nawiązaniem do rozmowy telefonicznej, którą wciąż niezidentyfikowana osoba przeprowadziła z sędzią, podszywając się pod urzędnika z kancelarii premiera. Adres nadawcy się zgadza: Tomasz.Arabski@kprm.gov.pl. Dalej jest mowa o "notatce" z rozmowy i najważniejsze pytanie - o to, czy - zgodnie z rzekomym zamiarem premiera Tuska, który insynuuje autor prowokacji - szefAmber Gold Marcin P. wyjdzie z aresztu. Oto całość listu:

"Witam,

próbowałem się z Panem skontaktować osobiście, jednak w natłoku obowiązków zdecydowałem się na tą (pisownia oryginalna) formę kontaktu.

Mój asystent, który z Panem rozmawiał przekazał mi w piątek późnym popołudniem notatkę z ostatniej rozmowy z Panem.

Jestem właśnie po rozmowie z Panem Premierem i mogę dziś ostatecznie potwierdzić, że spotkanie w Kancelarii Premiera odbędzie się 13 września, czwartek o godzinie 17.00 [w telefonicznej prowokacji pojawia się sprawa takiego spotkania premier - sędzia Milewski - red.]. Proszę o przekazanie mi informacji w odpowiedzi na niniejszy mail, kto oprócz Pana będzie obecny na spotkaniu, imię i nazwisko oraz stanowisko w Sądzie Okręgowym. Chciałbym też zaznaczyć, że Pan Premier po spotkaniu chciałby z Panem porozmawiać na osobności.

W notatce z rozmowy telefonicznej, przekazanej mi przez mojego asystenta,wspominał Pan, że ma Pan pewne ważne informacje dla Pana Premiera, czy mógłby Pan zakreślić w kilku zdaniach zakres tych informacji? To również w odpowiedzi na niniejszy mail prosiłby bardzo.

I ostatnie, jakie wg. Pana są rokowania, że Marcin P. opuści 12 września areszt? Pan Premier w tej szczególnej sytuacji widziałby taką właśnie możliwość za najbardziej odpowiednią.

Proszę potwierdzić też w odpowiedzi na niniejszy mail, czy godzina Państwu odpowiada do spotkania. jeśli będzie potrzeba, to Kancelaria Premiera może zapewnić Państwu eskortę na trasie przejazdu z Gdańska eo Warszawy, by zyskać na ewentualnym czasie.

Posiadam do Pana numer telefonu, co prawda kiedyś już mi go Pan osobiście zdaje się podawał, ale ten numer jest chyba inny.

Proszę też zachować treść tego maila dla siebie, została ona też zaszyfrowana w naszym systemie bezpieczeństwa o przepływie informacji niejawnych i tajnych, czasem pojawiają się jednak problemy przy otwieraniu maili zaszyfrowanych, gdyby u Pana pojawił się taki problem, proszę o kontakt z moim asystentem pod numer, który zapewne Panu podał.

Czekam na maila zwrotnego, jeśli jest to możliwe jeszcze w dniu dzisiejszym,

Pozdrawiam serdecznie

Tomasz Arabski

Szef Kancelarii Premiera

Minister-członek Rady Ministrów".

Dalej też wszystko jest w porządku - stopka adresowa, numery telefonów do KPRM i zastrzeżenie o poufności i szyfrowaniu maila. Na samym dole wiadomości są jednak dwie linijki, które ujawniają, że jest to prowokacja:

http://www/sharpmail.co.uk - Send "fake" email for free! Send "fake" SMS. I sugestia dla fałszerza o tym, że za opłatą można tę linijkę usunąć.